środa, 14 lipca 2021

Historia Smoka 37

Wyszła nam trochę dłuższa przerwa, ale za to w najbliższym czasie wskoczy parę rozdziałów :)

~*~

Od czasu tamtej rozmowy o trójkącie temat ucichł na kilka tygodni. Wszyscy byli zabiegani, Ig znów odwiedził rodzinę, Charlie wyrabiał nadgodziny przez braki kadrowe, a gdy Ig wrócił, to akurat Leo pojechał na urlop. Ale w końcu na początku czerwca, krótko po urodzinach Ignissa, wszystko się uspokoiło.

– Rozmawiałeś może z Leo na temat swojego snu?

– Nie, a miałem? – Ig posłał mężczyźnie zagubione spojrzenie.

– Chciałeś go zrealizować, więc trzeba by go w tym uświadomić. Chyba że się rozmyśliłeś.

– Znaczy… nie myślałem potem o tym zbyt dużo.

– I?

– I… sądziłem, że jak już, to razem poruszymy ten temat?

– Okej, to może teraz?

– Emmm… okej.

Charlie poczochrał go po włosach i wstał z ławki którą mieli pod ścianą domku. Podszedł do okna Leo i zapukał w szybę, w czasie gdy Ig z rumieńcem stanął obok. Po kilku sekundach zasłona się odsunęła i Amerykanin otworzył okno.

– Nie, nie wyjdę do was, dobrze mi tu gdzie jestem. Za gorąco mi na zewnątrz.

– Ja nie o tym. Mamy dla ciebie inną propozycję.

Orwell spojrzał to na jednego to na drugiego.

– Sądząc po waszych minach to będzie coś zbereźnego.

– Mamy jedną fantazję do urzeczywistnienia… O szczegółach może niech Ig coś więcej powie, bo to jego fantazja.

– O rany… musiałeś, co?

Charlie spojrzał na niego z szerokim, bezczelnym uśmiechem. Leo oparł się na łokciach i skinął na Iga by się zbliżył.

– Nic się nie stanie, jak się nie zgodzisz czy coś – zaczął zażenowany, podchodząc bliżej do Leo. – Ale jakiś czasu miałem sen… jak bawimysięswoimikolczykami – wymamrotał na koniec pod nosem, czując jak policzki zaczynają go palić.

– Yhm… zrozumiałem słowo “kolczykami”. Co mi przypomina, że chciałeś sobie zobaczyć moje, a ja powiedziałem, że tylko jeśli wybierzesz się z nami do Somory.

– Uch… fakt. W takim razie nie było tematu – sapnął, odwracając się na pięcie z zamiarem zdezerterowania do domku.

– Chwila, chwila! – Charlie złapał swojego chłopaka za ramię i przyciągnął do siebie. Objął go ramionami, nie pozwalając odejść. – Rozmawiałeś z Igiem o wyjściu do Somory?

– Tak i zgodził się.

– Czemu ja nic o tym nie wiem!

– A bo jakoś zapomniałem ci powiedzieć.

– To nawet lepsze niż ta fantazja… nie, może nie lepsze, ale to można połączyć! Ig, co ty na to? – Spróbował spojrzeć na twarz trzymanego chłopaka, ale jasne włosy skutecznie mu to uniemożliwiały. – Chciałbyś to zrealizować w Somorze? Możemy wynająć prywatny pokój.

– Ummm, nie mam stroju. Bo tam obowiązuje dresscode. Nie wpuszczą mnie.

– Spokojnie, coś dla ciebie znajdziemy w szafie Leo.

– Nie będziesz potrzebował nie wiadomo jakiego stroju – zapewnił go Leo. – Tak naprawdę mógłbyś pójść w czarnych spodniach i obroży na szyi i to już by wystarczyło. Nawet i na bosaka, ale nie polecam chodzenia boso poza ścisłym miejscem zabawy. Zdarza się, że komuś ćwiek odpadnie, a stanięcie na nim musi być piekielnie bolesne.

– O rany… dobrze.

– No to skoro to mamy ustalone, możesz jeszcze raz powiedzieć mi, tym razem wyraźniej, o jakiej fantazji rozmawiamy.

//*//

Na wyjście do klubu wybrali kolejny weekend. Przygotowania rozpoczęli już popołudniu, by na spokojnie ze wszystkim zdążyć. Leo wybrał Igowi coś ze swoich ubrań, by chłopak bez przeszkód mógł z nimi wejść. Ig nie pozwolił się wcisnąć w skórzane spodnie, mimo namów Amerykanina, tłumacząc się tym, że na bank się w tym ugotuje. Zamiast tego założył przylegające do ciała czarne spodnie i siateczkową koszulkę przez którą widać było piercing sutków i pępka. Zrobił lekki makijaż, zmienił kolczyki w uszach i założył ten w języku. Włosy z kolei wyjątkowo zostawił naturalnie długie, jedynie spiął je w luźną kitkę.

Wyszedł z pokoju Leo, rozglądając się za Charliem.

– Co sądzisz, kocie?

Rudzielec podniósł głowę znad czytanej książki. On sam jeszcze nie zaczął swoich przygotowań. Potrzebował na to o wiele mniej czasu niż oni. Zlustrował powoli swojego chłopaka od czubka głowy aż po wysokie glany, oblizując przy tym wargi.

– Najchętniej już teraz przycisnąłbym cię do ściany i włożył rękę w te obcisłe spodnie, gryząc w te kuszące uszka. Wyglądasz wspaniale. Całe szczęście, że na wejściu każdy dostaje bransoletkę ze swoim statusem, bo inaczej musiałbym cię prowadzić na smyczy, żeby nikt się do ciebie nie dobierał.

Igniss zaśmiał się krótko z zakłopotaniem.

– Skoro o tym mowa. Leo wspominał, że to może być też ciekawa...

– On to by cię najchętniej we wszystko od razu wplątał…

– ...forma pokazania, że jestem twój? – mruknął na koniec z zawahaniem.

– Owszem, na pewno by była. Ale jesteś pewny, że chcesz w takim stroju paradować ze smyczą u szyi w miejscu pełnym obcych, napalonych facetów? Którzy z pewnością będą się na ciebie patrzyć nawet i teraz.

– Czyli mam tego nie zakładać? – spytał, wyciągając przed siebie czarny skórzany choker ze srebrnym kółkiem.

– Jeśli czujesz, że taka forma upokorzenia mieści się w granicach twojego komfortu, to możesz ją założyć. Chętnie cię poprowadzę… – Zrobił zamyśloną minę. – Albo jeśli w ten sposób czułbyś się pewniej, bo na smyczy chodzisz za mną krok w krok.

– Znaczy myślałem, że założe tylko choker… a-ale jeśli chcesz mnie prowadzić na smyczy, to Leo miał taką smycz na łańcuszku.

Charlie zaśmiał się.

– Och. Nie, jest okej. Za daleko popłynąłem z fantazją. Jasne, możesz założyć sam choker.

– Napaliłeś się na tę wizję, nie?

– Może odrobinę, ale bardziej chodzi o to, że tam wielu uległych chodzi na smyczy, więc to jakoś tak automatycznie mi wskoczyło w myśli.

– Charlie. Proste pytanie. Chcesz mnie tam prowadzić na smyczy? Tak czy nie?

Smokolog patrzył na niego w milczeniu dłuższą chwilę, nim wreszcie się odezwał.

– Nie. Dziś wolę cię prowadzić za rękę.

– Ale choker mogę założyć? Podoba mi się.

– Możesz, myszko. Powiedz, czy poza tym chokerem jesteście z Leo gotowi do wyjścia?

– Ja już tak, Leo jeszcze się szykuje, ale myślę, że potrzebuje maks dziesięciu minut.

– … Typowo, on zawsze całą wieczność się przygotowuje. – Zamknął książkę i odłożył ją na biurko. – Mógłbyś poczekać na nas w salonie? Ja też się w takim razie już przebiorę i będziemy mogli wychodzić.

//*//

Ig nie widział przed wyjściem efektu końcowego czarodziejów, ponieważ ze swoich pokoi wyszli w letnich płaszczach.

– Jak to jest, że wy mnie widzieliście, a ja będę musiał czekać na to, aż znajdziemy się w klubie? To nie fair.

– Ja chcę zrobić lepsze wrażenie, a Leo… on nawet płaszcz wiąże kilka minut.

– Chuj.

– Jakbym chociaż skłamał.

– Dwie minuty.

– Wciąż kilka.

– Bardziej parę.

– To jakaś różnica?

– Tak. Parę sugeruje coś parzystego, a więc...

– Gdzie mój knebel?

Leo spojrzał nie niego wilkiem.

– Dobrze, bądź debilem do końca życia. Chodźmy już, bo się ugotuję w tym płaszczu.

Dotarcie na miejsce zajęło im jakieś pół godziny, bo aportowali się w miejscu dość odległym od od klubu.

Budynek był wciśnięty między inne, ale ładnie odnowiony. Okna były całkiem ciemne, “lustra weneckie”, wyjaśnił Leo, a nad drzwiami był estetyczny, ciemnoczerwony napis na czarnym tle “Somora”. Wejścia do klubu strzegło dwóch rosłych ochroniarzy. Charlie i Leo przywitali się z nimi, tylko dla zasady pokazując karty członkowskie.

W szatni Charlie zawiązał Igowi oczy, zostawili tam płaszcze, odebrali opaski na nadgarstki i czarnym korytarzem ze słabym, mglistym oświetleniem ruszyli na piętro. Przeszli przez gęstą zasłonę z czarnych koralików, wchodząc do ciepłej utrzymanej w kolorach czerni i czerwieni sali. Na tym tle dość mocno rzucały się w oczy “urządzenia” wykonane z jasnego drewna, jak chociażby stojące w jednym rogu dyby czy ogromny iks stojący tuż przy wejściu. Przypięty do niego mężczyzna w czarnej masce odsłaniającej jedynie usta rozmawiał ze stojącym przed nim innym mężczyzną, który trzymał w dłoni długie białe pióro.

– Witamy w Somorze – odezwał się Leo, gdy Charlie ściągnął Igowi opaskę. – Jest wcześnie, więc nie ma jeszcze zbyt wiele osób – pomachał komuś – ale to nawet lepiej. Możesz sobie do woli pooglądać wszystkie kąty tutaj.

Igniss zamiast rozglądać się po pomieszczeniu spojrzał na towarzyszących mu mężczyzn. I aż zachłysnął się powietrzem. Obaj wyglądali niesamowicie seksownie.

Leo miał na sobie skórzane, krótkie spodnie, które przypominały szorty i lateksową bluzkę. Chociaż w sumie bardziej wyglądała jak bolerko z wycięciami na mięśnie piersiowe, przez co jego kolczyki bardzo rzucały się w oczy. Jeszcze bardziej przez to że były połączone cienkimi łańcuszkami z metalowym okręgiem spajającym bolerko pośrodku jego mostka.

Nie był umięśniony, za to miał wąską talię i bardzo zgrabny, krągły tyłeczek.

Za to Charlie...

Miał na sobie właściwie tylko długie skórzane spodnie, przez które doskonale było widać pracę mięśni, gdy się poruszał. Jeśli chodziło o górę, to miał na sobie jedynie skórzaną uprząż, wyglądającą jak szelki plecaka, tylko połączone poprzecznymi paskami na mostku i pod łopatkami. Czarna skóra połączona była srebrnymi nitami i kółkami, co współgrało z czarną opaską z ćwiekami, która opinała lewy biceps.

– Charlie… – mruknął, przygryzając dolną wargę. – Wyglądasz tak gorąco, że cała krew spływa mi na dół.

Weasley wyszczerzył zęby.

– Przyjmuję komplement. Też lubię się w tym wydaniu, mogę czasem zakładać dla ciebie ten strój w domu.

Igniss spuścił na chwilę wzrok, by zaraz spojrzeć na niego płonącym wzrokiem.

– Z chęcią będę cię pieprzył wzrokiem, kiedy będziesz to zakładać.

Charlie uśmiechnął się szelmowsko i nachylił ku niemu, ciągnąc za kółko przy jego chokerze.

– Od pieprzenia to jestem ja, mój drogi. – Chwycił go w pasie i przyciągnął do siebie mocno. – Ale patrzeć możesz do woli, czasem nawet pozwolę ci co nieco dotknąć. – Sięgnął ustami jego szyi i przejechał po niej językiem.

Blondyn jęknął ledwo słyszalnie, odchylając głowę, by ułatwić swojemu facetowi dostęp.

Charlie zamiast skorzystać z zaproszenia, odsunął się i chwytając go za dłoń, pociągnął w głąb pomieszczenia.

– Chodźmy do baru, mają tu świetny alkohol. Weźmiemy po drinku i pójdziemy na zwiedzanie. Jestem ciekawy, czy coś z tutejszych rekwizytów wyda ci się godne przetestowania. Leo, masz godzinę na podboje, po tym czasie spotykamy się w pokoju.

Leo nie odrywając wzroku od przyglądajego mu się mężczyzny, pociągnął sugestywnie za jeden z przypiętych do jego ciała łańcuszków.

– Tak, jasne. Zacznijcie beze mnie, jeśli będę się spóźniał, dołączę w trakcie!

– Nie spóźnij się, bo szansa minie! – ostrzegł rudzielec. – Dawno nie było tu tego faceta. Leo lubi się z nim zabawiać, najwyżej spróbujemy zgarnąć go po drodze. I tak będziemy musieli przejść wszystkie piętra, żeby dotrzeć do naszego pokoju.

– Yhm, okej – mruknął, oglądając się za facetem, do którego dołączył Leo. – Rozumiem, że to jeden z jego ulubionych seksprzyjaciół?

– Nie nazwałbym go seksprzyjacielem.

– Nie? To kim?

– Poza przypadkowymi spotkaniami tutaj nie utrzymują kontaktu, więc to przygoda.

– Chyba nie rozumiem, ale to nic. Idziemy dalej?

– Nie ma w tym nic trudnego. Z seksprzyjacielem utrzymujesz kontakt poza czasem spędzonym na seksie. Z przygodnymi partnerami nie.

– Och… No dobra… Ja myślałem, że spotykanie się tylko na seks to też rodzaj seksprzyjaźni.

– Okej, tak też można, ale wciąż utrzymujesz z tą osobą jakiś kontakt, macie swoje numery, żeby się umówić. Oni tutaj spotykają się przypadkiem. Nie wiem czy chociaż swoje imiona znają.

– Okej, okej. Teraz rozumiem.

Wzięli z baru po drinku, dzięki VIPowskiej karcie Charliego nie płacili za alkohol, i ruszyli na przechadzkę po obiekcie.

//*//

Igniss szedł obok Charliego, rozglądając się z zaciekawieniem i zażenowaniem. Był naprawdę ciekawy tego, jak wygląda ulubiony klub jego faceta od środka. Nie spodziewał się jednak, że jego wyobrażenia okażą się być jedynie kroplą w morzu gejowskiego bdsm.

Stanął bliżej rudzielca, gdy mijający ich mięśniak w lateksowych slipach zlustrował go z zainteresowaniem, skupiając wzrok na jego sutkach i na opasce na szczupłym nadgarstku.

– W porządku, kocie? – spytał smokolog, przenosząc wzrok z mężczyzny dostającego lanie na koźle na swojego chłopaka.

– Yhym – mruknął odruchowo, nawet nie zaszczycając go spojrzeniem. Tyłek tamtego kolesia był naprawdę fajnie podkreślony tymi lateksowymi majtkami.

– Co myślisz o takim scenariuszu? – spytał, nachyląjąc się mu do ucha.

Igniss zmarszczył brwi, skonfudowany.

– Jakim scenariuszu?

Smokolog ujął jego brodę i obrócił w kierunku pary, na którą sam się przed chwilą zapatrzył.

– Chodzi mi o ten duet na koźle. Chciałbym cię kiedyś do takiego przywiązać i sprawdzić, jak wiele jesteś w stanie znieść. Przyjemności lub bólu, zależy co wybierzesz.

– Nie wiem czy wytrzymałbym na tym pięć sekund.

– Cóż racja, drewniane są mało komfortowe, choć dokładnie o to chodzi. A na tamtym? – wskazał na kozioł w kształcie prostokąta obitego czarną skórą. Na brzuchu leżał na nim jakiś chłopak, na oko z dwa lub trzy lata starszy od Iga i płaczliwym głosem dziękował swojemu panu za każde uderzenie pejcza, które spadało na jego widocznie czerwone – nawet w tym świetle – pośladki.

Igniss przełknął ślinę.

– Nie wiem – przyznał cicho.

– Masz wątpliwości przez mebel, pozycję czy to że ten sługa się zaraz rozpłacze? – spytał, gładząc go dłonią po udzie, sunąc powoli w górę przez podbrzusze na pierś. – Przypominam, że każdy ma swoje limity i możesz być pewny, że nie przekroczę twoich, jeśli jasno je ustalisz. – Przytulił się do jego pleców, docierając dłonią do szyi, a druga przycisnęła się do podbrzusza cal nad męskością osiemnastolatka. Jego erekcja napierała na pośladki Iga, czuli swoją skórę przez otwory w “bluzce” Ignissa.

Nastolatek odetchnął drżąco, odchylając głowę i opierając ją o ramię mężczyzny.

– Nie jestem pewien, czy w ogóle bym tego chciał.

Dłoń z podbrzusza przesunęła się na bok, a druga zniknęła z gardła, lądując na talii.

– Szkoda, bo jestem pewny, że wydawałbyś wspaniałe dźwięki… chodźmy dalej. – Odsunął się i chwycił go za dłoń, ciągnąc. – Ten pokój w rogu to tak zwany pokój grupowy. Jeśli scena z tym sługą była dla ciebie mocna, to tam lepiej nie podchodźmy.

– Przepraszam… – mruknął, zerkając na mężczyznę niepewnie.

– Nie gniewam się, więc nie przepraszaj.

– Od razu się ode mnie odsunąłeś, więc pomyślałem…

– A co, mieliśmy dalej tam stać, chociaż nie podobał ci się ten widok?

– To nie tak… – bąknął – że mi się to nie podobało. Po prostu nie widziałem siebie w ich miejscu…

– Naprawdę? W takim razie mój błąd. Za szybko zareagowałem. W takim razie może chcesz zerknąć na chłopaków w pokoju grupowym? Jak weszliśmy, wchodzili tam jacyś, więc pewnie zabawa trwa już w najlepsze.

– Okej, brzmi dobrze. Chociaż troszkę mi dziwnie wchodzić tam, jak oni już są w trakcie zabawy.

– Przecież to właśnie jest najlepsze. Nie ma co patrzeć na przygotowania, no chyba że chcesz się nauczyć, jak to działa. Wtedy jak najbardziej.

Poprowadził go w sąsiedni róg sali, a w miarę jak się zbliżali, coraz wyraźniejsze stawały się liczne krzyki dobiegające ze środka. Mogli też dostrzec ochroniarza, który podobnie jak ci na dole miał na sobie jasnoszary t-shirt i czarne spodnie.

Ig kiwnął mu głową, przechodząc obok. Chwycił Charliego za rękę, przylegając do jego ramienia. Stanęli po drugiej stronie wejścia, dając tym samym sygnał, że są tylko widownią.

– Uooo… – szepnął, obserwując z rumieńcem, jak koleś próbował zadowolić ustami jednego faceta, w czasie gdy dwaj inni na zmianę pieprzyli go od tyłu.

Charlie nachylił mu się do ucha.

– “Dalej, dziwko, głębiej nie potrafisz?”, “jak się nie postarasz bardziej, to wejdziemy w ciebie obaj”... tego nie chciałbym zobaczyć. – Nagle ten, którego uległy zadowalał ustami odsunął się, a dwaj pozostali podnieśli szarpiącego się uległego i wszyscy czterej przeszli na stojącą kawałek dalej skórzaną kanapę. Ten pierwszy usiadł okrakiem, a pozostali nadziali uległego na jego kutasa. Chłopak jęknął przeciągle i wciąż się szarpiąc, próbował nie dopuścić, by kutas drugiego wcisnął się w jego usta.

– O mój boże… – szepnął na granicy jęku, mocniej zaciskając palce na bicepsie swojego chłopaka. Czuł, jak jego penis domaga się uwagi, ale bał się chociażby dotknąć.

Rozległ się głośny plask, gdy dłoń jednego z mężczyzn zderzyła się z policzkiem uległego. Z czerwonym śladem na twarzy, powoli otworzył usta, pozwalając by członek wsunął się w nie głęboko. Ten, którego ujeżdżał, odgiął mu ramię do tyłu, a trzeci z mężczyzn owinął sobie jego dłoń wokół własnej erekcji, zmuszając tym samym, by mu trzepał.

– Podoba ci się to – usłyszał tuż przy uchu zadowolony głos partnera. Dłoń Charliego przesunęła się po jego udzie, u jego szczytu wsuwając się pomiędzy nogi Iga, ale zatrzymał się, nim dotknął jego krocza. Za to zacisnął palce na udzie. – Och, zauważył nas.

Uległy, akurat łapczywie łapiący oddech, wciąż pieprzony przez faceta którego ujeżdżał, spojrzał w ich kierunku. Pchnięcia stały się gwałtowniejsze, wyrywając z uległego urywane krzyki, gdy z uchylonymi ustami wpatrywał się w nich. Kąciki jego ust uniosły się, ale nie na długo, bo nagle znów uderzono go w twarz. Zamknął oczy, gdy palce chwyciły go za szczękę, obracając zdecydowanie. Znów wciśnięto mu w usta kutasa, aż się zakrztusił. Podniósł rękę, którą do tej pory zadowalał trzeciego z mężczyzn i wykonał gest, jakby pstrykał palcami. Scena zatrzymała się. Odsunął głowę i trzymając się za gardło, zakaszlał kilka razy. Wziął jeszcze parę oddechów i pokiwał głową. W ciągu kilku sekund znów trzymał w dłoni kutasa, drugi poruszał się w nim, a trzeci – tym razem płycej – znalazł się w jego ustach.

– Gdyby się nie zatrzymali, ochroniarz wkroczyłby do akcji. To główny warunek, dzięki któremu ten pokój w ogóle istnieje. I nie można robić gang bangów nigdzie indziej.

– Oni na początku ustalili hasło bezpieczeństwa? Czy to było uniwersalne? – spytał, oddychając ciężej.

– Ustalili. To musi być coś, co w panice uległy będzie pamiętał. Chociaż zdarza się, rzadko ale jednak, że i tak uległy zapomina, wtedy wystarczy zrobić lub powiedzieć cokolwiek nietypowego. Odgrywając gang bang z nieznajomymi, poza nadzorem ochroniarza obowiązkowo uległy musi mieć możliwość albo wykonania gestu ręką, albo powiedzenia czegoś. Nie można go jednocześnie całkiem związać i zakneblować.

– Rozumiem – mruknął, nie odrywając wzroku od uległego. Jęknął, kiedy rudzielec poruszył dłonią na jego udzie, ale wcale go tam nie dotknął.

– Igniss? – Usta Charliego poruszyły się, muskając delikatnie ucho blondyna.

– T-tak?

– Co robimy dalej? Chcesz ich jeszcze obserwować czy może idziemy na kolejne piętro?

– Do pokoju dla VIPów? – spytał ze słyszalną nadzieją. Pragnął Charliego tak bardzo, że był skłonny nawet o to błagać.

– Na to jeszcze za wcześnie, minęło dopiero pół godziny odkąd rozstaliśmy się z Leo.

Igniss przygryzł wargę, kiwając powoli głową.

– Wytrzymasz? Czy może mam ci obciągnąć gdzieś pod ścianą? Tutaj chociażby.

– To tutaj tak można? – Chłopak posłał mu pełne pragnienia spojrzenie. Widok uległego branego w taki sposób i dłoń albo usta Charliego na jego penisie… to byłoby prawie jak spełnienie marzeń.

– Nie moglibyśmy uprawiać tu seksu – nieustannie jego wargi przy każdym słowie ocierały się o ucho Iga – ale ręką czy ustami mogę cię zadowolić. Więc jaka decyzja? Mam ci possać, jak będziesz oglądał jak poniewierają tym uległym?

– Proszę tak.

– Tylko będziesz musiał być cicho, scena należy do nich. Dasz radę?

– Obiecuję, że będę cicho. A jak mi się nie uda to będziesz mnie mógł potem ukarać jak tylko chcesz.

– Przyjmuję taki układ.

Charlie stanął przed Ignissem, na chwilę zasłaniając mu widok, a nawiązawszy z nim kontakt wzrokowy powoli opadł na kolano. Rozpiął mu spodnie i ostrożnie wyciągnął nabrzmiałą erekcję, która już ociekała preejakulatem. Oblizał się na ten widok i ucałował delikatnie główkę, zsuwając się powoli ustami w dół trzonu, znacząc śliną przebytą drogę. Parę razy przesunął po prąciu językiem, raz po raz zmieniając siłę nacisku, aż wreszcie wsunął główkę między wargi i powolnym ruchem wsuwał ją coraz głębiej w swoje usta.

Blondyn odetchnął drżąco, wczesując palce w krótkie włosy mężczyzny. Znów jakimś cudem złapał kontakt wzrokowy z uległym, który zerknął niżej na poruszającą się głowę Charliego i znów spojrzał mu w oczy. Wyglądał jakby ten widok sprawiał mu niezłą satysfakcję.

Zdecydowanie podobała mu się reakcja Iga i Charliego, bo jeszcze bardziej przyłożył się do swojej roli.

//*//

Leo wbrew temu wcześniej powiedział, spóźnił się raptem parę minut.

– Byliście grzeczni?

– A czy wyglądamy?

– Ig wygląda na całkiem zrelaksowanego jak na fakt, że chodził przez godzinę po planie filmowym pornosa.

– Charlie jak nikt inny potrafi mnie relaksować – odparł osiemnastolatek, wzruszając ramionami z zadziornym uśmiechem.

Leo podszedł do siedzącej na skórzanym materacu pary i stanął w rozkroku przed Igiem.

– Wyprostuj nogi.

– Ale ma pan wymagania – zaśmiał się krótko.

Gdy tylko Ig znalazł się w odpowiedniej pozycji, Amerykanin usiadł mu okrakiem na udach.

– Co kombinujesz? Zdradzisz mi?

– Improwizuję. – Przesunął palcem po mostku Iga, śledząc spojrzeniem swój ruch. – Docelowo mamy spełnić twoją fantazję, gdzie Charlie pieprzy cię od tyłu, podczas gdy my zabawiamy się swoimi sutkami, ale jakoś trzeba do niej dojść.

– Och, okej. – Zerknął w stronę rudzielca, by skupić się na Leo. Wyciągnął dłoń, dotykając uda starszego mężczyzny. Było gładko ogolone. – Masz przyjemnie gładziutkie uda.

Kątem oka dostrzegł, jak jego chłopak się rozsiada przodem do nich, ewidentnie, żeby mieć lepszy widok.

– Dziękuję, lubię swoje ciało w gładkim wydaniu. – Uśmiechnął się i wsunął ręce pod włosy Iga, drażniąc go paznokciami po karku. – Możesz mnie głaskać do woli, tylko postaraj się nie klepać mnie po tyłku.

– Spuścił ci lanie? – włączył się w rozmowę Charlie. – Nawet na udach widzę zaczerwienienie. – Wyciągnął rękę i przesunął czubkami palców tuż pod linią nogawki szortów.

Leo spróbował się obrócić bardziej ku rudzielcowi, ale nagle spiął się cały i syknął, po czym wypuścił drżąco powietrze.

– I to jakie… Oczywiście sam się o to prosiłem, ale mocno się wczuł. Skończyliśmy ze dwadzieścia minut temu i przez resztę czasu zakładał mi z powrotem spodnie. Gdyby nie zaklęcia lecznicze pewnie przez tydzień czułbym tyłek, siadając. A tak jak wrócimy, będę mógł wrócić do normalnego funkcjonowania.

– Mogę ci teraz pożyczyć różdżkę, mam ją przy sobie.

– Nie dzięki, chcę to jeszcze przez jakiś czas czuć. – Podrapał blondyna po karku. – Hej, Ig, mogę cię pocałować? Nie używałem dziś jeszcze do niczego swoich ust, chciałbym to zmienić.

Ig ponownie zerknął na Charliego i kiwnął głową z wahaniem.

– Możesz – dodał jeszcze, po czym sam wychylił się i pocałował go głęboko, splatając ich języki razem. Leo wydał z siebie długi, mrukliwy dźwięk aprobaty.

Obaj w tym samym czasie poczuli dłoń Charliego na plecach, która zjechała w dół, sunąc przez chwilę tuż nad linią spodni, po czym zeszła jeszcze niżej przesuwając się pewnie po pośladkach. Leo jęknął wprost w usta Iga i zadrżał, ale nie przerwał pocałunku. Dłonie rudzielca przesunęły się na ich brzuchy, znów palcami drażnił skórę tuż nad linią spodni, raz po raz wsuwając się pod nie. Wreszcie powędrował dłońmi w górę i trącił opuszkami przekłute sutki. Tym razem obaj zadrżeli. Zachęcony ich reakcją, podszczypywał ich przez chwilę, po czym znów przeniósł dłonie na dół, tym razem pewnie ściskając ich erekcje. Obaj stęknęli, a Leo zaczął kołysać biodrami, próbując ocierać się o trzymającą go dłoń. Raz po raz drżał i syczał cicho, gdy materiał spodni ocierał się o jego obitą skórę.

Ig przerwał pocałunek. Dysząc, rzucił płonące spojrzenie obu mężczyznom.

– Chcę więcej. Mam ochotę possać wasze fiuty – powiedział w przypływie nagłej odwagi. – Nieważne czy po kolei czy naraz.

Czarodzieje spojrzeli po sobie.

– Possiesz Leo, ja w tym czasie wyliżę twój tyłeczek.

– A potem obaj zajmiemy się kutasem Cherry'ego.

Igniss wydął wargę w udawanym smutku, by zaraz oblizać się kusząco.

//*//

Charlie odsunął ich od siebie i ściągnął zużytą prezerwatywę. Tak się nim zajęli, że mimo usilnych starań, doszedł w parę chwil. Nie ukrywał, że mimo wszystko mu ulżyło, bo ponad godzinę utrzymywał stan naprawdę wysokiego podniecenia. Opadł na plecy, rozrzucając ramiona na boki.

– Pierwszy etap zakończony, zatem możemy przejść do drugiego – oznajmił Leo i sięgnął ustami sutka Iga. Lizał go delikatnie, czasem ciągnął lekko zębami za kolczyk, na drugim odzwierciedlając ruchy języka palcami.

Charles ułożył się na boku przyglądając się intensywnie, z lekkim uśmiechem błąkającym się na ustach.

– Ta scena i twój głos, Ig, będą mi się jeszcze długo śniły nocami.

– Jeśli Igowi spodoba się tak, jak tobie, może nawet nie będziesz musiał tylko o niej śnić.

Blondyn jęknął, kiwając głową energicznie. Sam dotknął ramienia Leo, przesuwając palcami na bark i pierś. Zahaczył paznokciami o kolczyk, by złapać łańcuszek i pociągnąć za niego niezbyt mocno.

Czarodziej jęknął i trącił mocniej językiem ozdobę Iga.

– Leo, mogę cię trochę sponiewierać?

Amerykanin oderwał usta od klatki piersiowej Iga i spojrzał na Charliego z nadzieją.

– Tak, proszę. Tylko żadnych klapsów.

– Pamiętam przecież. Sprowokuj mnie.

Orwell uśmiechnął się szelmowsko i ujął w dłonie twarz Iga, całując go mocno. Ugryzł osiemnastolatka w wargę i zassał się na niej.

– Mogę to powtórzyć? – spytał z wargami wciąż przy ustach Iga, podszczypując jego sutki. – A może wolałbyś, żebym zajął się tą częścią ciebie? – Przycisnął zdecydowanie dłoń do jego jąder i przyrodzenia, na co Ig aż szarpnął biodrami. – Lub wolałbyś mnie gdzie indziej…? – Przesunął dłoń powoli po biodrze nastolatka i nagle chwycił go za pośladek, wsuwając palce między półkule.

Ig kwiknął zaskoczony, nie tyle dotykiem Leo, co gwałtowną sceną, która rozegrała się tuż pod jego nosem.

Charlie chwycił Leo za szyję i potylicę i cisnął nim z całej siły o materac. W pomieszczeniu rozległ się głuchy odgłos uderzenia. Gdyby nie asekuracja, mimo kilkucentymetrowej grubości materaca, pewnie skończyłby z guzem, a tak większość impetu przyjęła na siebie dłoń Charliego. Nie zmniejszyło to w żadnym razie zaskoczenia obu uległych. Leo patrzył szeroko otwartymi oczami w sufit, próbując złapać oddech rozchylonymi wargami, ale jedynie wydawał z siebie charczące dźwięki.

– Gdzie z łapami, skurwysynu? – warknął. – Nie przypominam sobie, żebym pozwalał ci pieprzyć mojego faceta. – Poluźnił na chwilę uścisk na gardle, a Leo nabrał łapczywie powietrza.

– Charlie… – sapnął niepewnie Ig, nie wiedząc czy powinien interweniować czy zostawić sprawę tak, jak jest. Oddychał szybko, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami.

Rudzielec spojrzał na niego przez ramię i uśmiechnął się uspokajająco.

– To wciąż zabawa, kocie.

Igniss kiwnął jedynie głową, odsuwając się by dać im więcej miejsca. Jego serce wciąż galopowało, przez co jego pierś falowała w rytm szybkich i płytkich oddechów.

– Nie odsuwaj się, będziesz nam tu potrzebny. Musimy przypomnieć tej małej kurwie, gdzie jego miejsce.

– Co? Jak niby? Podduszając Leo? – spytał z autentycznym powątpiewaniem.

Leo zabębnił dwukrotnie palcami w przedramię Charliego, a gdy został wyswobodzony, uniósł się na łokciach, oddychając ciężko.

– Ig, nic mi nie jest, poza tym że marzę, by ktoś mnie teraz zerżnął… – Przygryzł wargę. – To nawet nie bolało jakoś mocno.

Ig posłał obojgu niepewne spojrzenie.

Wiedział, że mieli się tu zabawić wspólnie. Taki tam trójkącik. Ale nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby iść z Leo na całość. Pocałunki? Jasne. Macanki? Też spoko. Wspólne trzepanie też. Ale nie seks. Nie umiał, nie potrafił. Czuł ból w okolicach serca na myśl o tym, że on albo Charlie miałby uprawiać z nim seks.

Oblizał nagle suche wargi, gorączkowo próbując znaleźć rozwiązanie, które zadowoli wszystkich. I jego, i resztę.

– Leo, Ig cię chyba źle zrozumiał.

– Mnie? To ty rzuciłeś tekstem o pokazaniu mi mojego miejsca.

– Chodziło mi o to, żeby po prostu znalazł się nad tobą, całkiem dosłownie, bo próbowałeś zgrywać topa. Wtedy Ig zająłby się twoimi kolczykami, a ja mógłbym wziąć go od tyłu, tak jak to od początku było w planie. – Charlie przysunął się do swojego chłopaka i odgarnął mu włosy za ucho, całując w policzek. – Ig, przepraszam jeśli zabrzmiałem jakbym cię namawiał do przelecenia Leo. Nie próbowałbym cię nakłonić do czegoś, czego nie chcesz.

– Chociaż ja bym się nie obraził, jakbyś jednak miał ochotę. Już teraz mam ochotę na kutasa w swoim tyłku, a jak zaczniecie się nade mną pieprzyć...

– To się najwyżej zadowolisz własnymi palcami.

– Wiem, wiem. Ja tylko sygnalizuję swoją otwartość.

Igniss pokręcił głową, rozdarty jeszcze bardziej.

– To będzie złe… – mruknął. – To będzie nie fair w stosunku do Leo, jeśli tylko my będziemy się tak… bawić… Nie wiem… – dodał jękliwie. – Chyba zaczyna mnie to przerastać.

Leo również podniósł się do siadu i rzucił niezadowolonemu Charliemu przepraszające spojrzenie.

– Ig, za bardzo się przejmujesz – stwierdził Amerykanin. – Nie musisz starać się sprostać wszystkim naszym zachciankom.

– A-ale… Leo, masz prawo mieć jakieś oczekiwania od nas, a nie urzeczywistniać mój sen o nas. To nie fair w stosunku do ciebie. To zbyt przedmiotowe traktowanie. – Urwał i odetchnął głębiej, próbując się uspokoić. Czuł, jak łzy zbierają się w kącikach oczu. To nie tak, że miał powód do płaczu, po prostu sytuacja zrobiła się na tyle stresująca dla niego, że zaczął tak, a nie inaczej reagować. – Wszystko zepsułem...

Charlie otoczył go ramionami i mocno przytulił.

– Nic nie zepsułeś, króliczku. Właściwie nawet cieszy mnie, że pomyślałeś też o Leo, zamiast skupić się tylko na sobie lub na nas.

– A jeśli zaproponowałbym inne rozwiązanie? – zabrał głos Amerykanin.

– Jakie?

– Zamiast penetracji, chciałbym żeby jeden z was zrobił mi palcówę a drugi w tym czasie obciągnął.

Ig zerknął na Charliego.

– W ramach przeprosin, że znów zrobiłem z igły widły, mogę zrobić ci palcówę i jednocześnie cię possać. Pełny serwis, co ty na to?

– Nie, chcę was obu naraz…

– Jesteś pewny? Bo już miałem zaproponować, że w tym czasie wypieprzyłbym cię w usta.

Leo zamknął usta i wziął głęboki wdech, kiwając kilkukrotnie głową.

– Taka wizja też mi się podoba.

– Tylko będę potrzebować małej przerwy przed moją trzecią rundą.

– Nie ma sprawy. Zrobimy przerwę…

– Nie, Leo. Wpierw zajmiemy się tobą – rzucił nagle Ig. – Boję się, że Charlie mnie tak wymęczy, że będę marzył tylko o spaniu, więc no…

– To w sumie prawdopodobne. Ale nie zmienia faktu, że ciężko byłby mi dość trzy razy pod rząd w tak krótkim czasie.

– Nie umrę, jeśli mnie dziś nie przelecisz – mruknął, całując rudzielca w policzek.

– A kto powiedział, że musisz dochodzić, jak będziesz mnie pieprzył w usta? Możesz spróbować wytrzymać do czasu aż wejdziesz w Iga.

– Jeszcze przed chwilą byłeś za przerwą.

– Ale teraz Ig stwierdził, że chce odwołać wasze pieprzenie, a na to się nie zgadzam. To jeden z dwóch głównych punktów dzisiejszego wieczoru. Dodatkowo chcę zobaczyć was razem.

– Czuję coraz większą ochotę, by ci zatkać usta.

Leo odchylił się do tyłu i oblizał prowokacyjnie usta.

– Masz przy sobie idealny knebel.

Charlie nachylił się Igowi do ucha.

– Patrz jak chętnie rozkłada przed tobą nogi. Skorzystasz z zaproszenia?

– Nie musi mnie dwa razy prosić – mruknął, przysuwając się do bioder Leo.

~*~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz