środa, 25 listopada 2020

Historia Smoka 36

 ~*~

– Dzień dobry. – Charlie, odwrócił się na chwilę od lustra, by spojrzeć na Ignissa, który właśnie się obudził.

– Hej, miałem głupi sen – mruknął, przeciągając się na materacu. Zasłonił ręką usta, gdy ziewał, po czym usiadł z ociąganiem.

– O czym? – Podszedł w samej bieliźnie do szafy, by wybrać komplet na dziś.

– Ja, ty i Leo leżeliśmy na łóżku. – Charlie spojrzał na niego z zainteresowaniem. – Bawiłem się z Leo naszymi kolczykami w sutkach… 

– Każdy swoimi? Czy…?

– Ja jego, on moimi – wyznał z rumieńcem.

Usta Charlie wykrzywiły się w lekko zbereźnym uśmiechu. 

– Kontynuuj.

– Tobie w śnie to nie przeszkadzało. Ale czemu by miało, kiedy obejmowałeś mnie od tyłu i wchodziłeś we mnie powoli. Cholera, byłem święcie przekonany, że to działo się naprawdę. 

– Chyba jednak powinienem przestać ci odpuszczać, skoro pomimo wczorajszego seksu na kanapie, śniłeś o drugiej rundce. I to w trójkącie z Leo… – Uniósł brew.

– …Mogłem ci tego nie mówić – mruknął, zawstydzony.

– Nie, nie, cieszy mnie, że to powiedziałeś. I wiesz, jeśliby cię naprawdę korciło, by się pobawić jego kolczykami, to pamiętaj, że muszę przy tym być. To moje jedyne wymaganie.

Igniss otworzył szerzej oczy, patrząc na Charliego jakby go widział po raz pierwszy w życiu.

– Że co, proszę? Czy ty namawiasz mnie do zdradzania cię i to w twojej obecności? – Ig pokręcił głową w niedowierzaniu.

Charlie spojrzał na niego zdziwiony.

– Przecież właśnie dlatego, że o tym wiem i bym przy tym był, to by nie była zdrada. Sam bym się cieszył takim pokazem.

– Serio? Chciałbyś widzieć mnie zabawiającego się z Leo?

– Czemu nie? Obaj mnie kręcicie. I myślisz, że nie zauważyłem, jak się w ostatnich tygodniach do siebie zbliżyliście?

– Lubię go. Jest dobrym przyjacielem… i sporo rzeczy mi tłumaczy… i pomaga mi z rumuńskim jeśli czegoś nie zrozumiem… i ćwiczy ze mną rozmowę…

– A wieczorem pijecie sobie winko i zasypiacie razem na kanapie. – Przypomniał mu sytuację, która miała miejsce trzy dni wcześniej.

– Cóż, na ogół wracamy do swoich pokoi.

Charlie, wciąż jedynie w bieliźnie, podszedł do Iga i owinął sobie jego włosy wokół palca.

– Ig, żebyśmy się zrozumieli, nie oskarżam cię o nic. Po prostu chcę zaznaczyć, że widzę waszą zacieśniającą się relację i nie przeszkadza mi ona. Gdyby chodziło o kogoś innego niż Leo, byłbym pewnie trochę niespokojny, no ale to on. – Uniósł kosmyk do ust i spojrzał Igowi w oczy. – Do tego nie mam wątpliwości, że mnie kochasz. Więc jeśli Leo cię fascynuje czy kręci, to okej.

– J-ja… chyba… jestem troszkę tym zainteresowany – wyznał czerwony na twarzy. Smokolog uśmiechnął się i pogłaskał go po twarzy.

– Co byś chciał z nim zrobić, kochanie? Zrealizować ten sen?

– Mhm. Jestem ciekawy, czy on też jest tak wrażliwy jak ja.

– Łącznie z tą częścią, gdzie w ciebie wchodzę, czy mam tylko siedzieć z boku?

– Jeśli tak chcesz to nie będę miał nic przeciw. W sensie jeśli w tym czasie będziesz chciał we mnie wejść. 

Charlie skinął głową i pocałował Iga w usta. Miał wątpliwości, czy chłopak będzie się komfortowo czuł, uprawiając seks na oczach Leo, skoro jeszcze niedawno nie chciał go uprawiać, gdy ich współlokator był w domu, ale może ich relacja pogłębiła się bardziej, niż sądził.

//*//

– Co powiesz na to, bym zrobił ci dobrze ustami? – zapytał Charlie, gdy po zjedzeniu urodzinowego obiadu na mieście i odświeżającym prysznicu zaszyli się w pokoju Charlesa. – Chcę cię possać – oznajmił, nim prześlizgnął językiem w górę jego szyi.

– Tuż po północy jak miałeś ochotę na lizanie mojego tyłka, to skończyłem mokry jak podniecona do granic dziewczyna. A teraz fellatio? Nie za bardzo chcesz mnie rozpieszczać? I to po prostu kolejna część mojego prezentu urodzinowego? – Odsunął się od niego na chwilę z szerokim uśmiechem, zsuwając z siebie spodenki. Położył się obok, zerkając na niego z zainteresowaniem. – Nie mówię nie, ale jak potem przed każdym seksem będę cię prosił o obie te rzeczy, to nie miej do mnie pretensji.

Mężczyzna ułożył się między jego nogami i złożył kilka mokrych pocałunków na wewnętrznej stronie uda.

– Nic mnie bardziej nie ucieszy niż spełnianie twoich życzeń. Zwłaszcza jeśli miałyby one zapewnić nam gorące chwile.

– Abyś mnie tylko nie zalizał na śmierć – zaśmiał się cicho i jęknął, czując usta rudzielca tak blisko jego krocza i jednocześnie tak daleko.

– Umrzeć w trakcie orgazmu? To chyba nie najgorszy los...

– Zabrzmiałeś teraz jak krypto nekrofil.

– No wiesz?! Tylko bez “krypto” mi tutaj! – udał słabe oburzenie, po czym ugryzł go lekko w nogę.

Krzyknął cicho, przymykając oczy.

– Brutal – sapnął cicho, a jego oddech przyśpieszył znacznie.

Charlie przesunął wargami po drugim udzie, całując je delikatnie co jakich czas, by znów znienacka zatopić w nim zęby. Tym razem odrobinkę mocniej, ale wciąż tak by nie zrobić mu krzywdy.

– Mmm… haaa… – westchnął głośniej, przymykając oczy i skupiając się tylko na dłoniach, ustach i zębach mężczyzny.

A miał na czym się skupiać. Podczas gdy usta wciąż zajmowały się jego udami, ręce drażniły jego ciało, gdzie tylko były w stanie dosięgnąć. Nim Charlie dotarł do jego członka, ten już stał sztywno, domagając się uwagi. Wreszcie i on padł ofiarą pieszczot, tym razem jednak bez udziału zębów. Rozpustne mlaszczące odgłosy rozbrzmiewały w dusznej sypialni, kiedy ssał i lizał gorącego penisa. Przez cały czas mocno zaciskał palce na rozłożonych szeroko udach. Wypuścił członek z ust, by przejechać językiem w górę po trzonie. Nawiązał przy tym kontakt wzrokowy z zarumienionym od podniecenia Igiem.

Wyciągnął jedną rękę w górę i przejechał opuszkami po wargach chłopaka.

– Ssij – rozkazał obniżonym głosem, w którym wyraźnie słychać było podniecenie.

Brunet, nie zastanawiając się, chwycił go za nadgarstek i wsunął sobie trzy palce do ust. Pieścił je językiem, co jakiś czas zasysając się na nich. Charlie obserwował przez chwilę z pożądaniem, jak chłopak bawi się nimi, oddychając ciężko.

Wreszcie cofnął rękę i klęknął na materacu. Chwycił Ignissa za nogi i pociągnął ku sobie.

– Ach! – sapnął zaskoczony brunet. Z kolanami przyciśniętymi do piersi znajdował się teraz w bardzo wyeksponowanej pozycji. – Znów chcesz lizaaACH! – jęknął cicho, gdy poczuł język na swoim wejściu. Silna, ciepła ręka owinęła się wokół jego przyrodzenia, poruszając się powoli w górę i dół. – Mmm… taaak… Achh… – wzdychał słabo. Przesunął paznokciami po nagim udzie Charliego, wyrywając z jego gardła krótkie sapnięcie. Palce rudzielca znów znalazły się w ustach Ignissa.

Jeszcze przez chwilę gorący język ślizgał się po dziurce Iga, a gdy zamykające ją mięśnie rozluźniły się, mokry od śliny palec wsunął się w nią.

– Mmm...aach! – westchnął przeciągle brunet, poruszając przy tym lekko biodrami.

Smokolog przesunął się bardziej do tyłu, przez co chwilę później skończyli w pozycji od której zaczynali, z penisem Iga w ustach Charliego.

– Char… mmm! – przygryzł wargę, próbując zagłuszyć głośny jęk, który prawie opuścił jego gardło. Było mu za dobrze i jak Charlie zaraz nie przestanie, to skończy w jego ustach.

Mężczyzna jednak wcale nie wyglądał, jakby planował zwalniać ani tym bardziej przestawać. Nie powstrzymywał nawet podrygujących bioder chłopaka, starając się zamiast tego dopasować do jego rytmu. Choć gdy Ig zbliżał się do szczytu, a pchnięcia stały się bardziej chaotyczne, zmuszony był go unieruchomić. Poruszył jeszcze parę razy głową i possał trochę mocniej, po czym wziął go najgłębiej jak potrafił, jednocześnie naciskając rytmicznie palcami na jego prostatę.

– AACH! Cze-czekaaaaaAAJ! Mmm! AAACH! – krzyknął przeciągle, czując jak skumulowane uczucia wystrzeliwują w chętne usta rudzielca.

Charlie odsunął głowę i przełknął jego nasienie, po czym kilkoma ruchami języka zlizał jego resztki z czubka penisa. Zarumieniony od podniecenia, oddychając ciężko, wycałowywał drogę w górę torsu nastolatka. Uniósł się na rękach, zawisając nad kochankiem.

Igniss uchylił zamknięte dotąd powieki i spojrzał z dołu na mężczyznę. Rozchylone usta, łapiąc ciężko powietrze, wykrzywiły się w zadowolonym uśmiechu.

– To jeszcze nie koniec na dziś.

– Domyślam się. Dzisiaj w końcu wprowadziłeś dzień rozpieszczania swojego chłopaka w wykonaniu Charliego – mruknął zadziornie.

– W końcu to twoje urodziny, musimy je odpowiednio uczcić. Wiesz, chciałbym dziś wypróbować coś nowego, tylko musiałbym ci najpierw zawiązać oczy, bo wtedy to najlepiej zadziała. Zgadzasz się?

Ig przyglądał mu się przez chwilę w ciszy, po czym skinął głową z delikatnym uśmiechem.

– Nie mam nic przeciwko.

Charlie cmoknął go w szczękę, po czym sięgnął do szuflady w swojej szafce nocnej. Wyciągnął z nich czarny dość szeroki pasek materiału, lubrykant i swoją różdżkę, którą zaraz odłożył na bok na materac. Ig podparł się na łokciach, by ułatwić zawiązanie opaski. Gdy jego świat spowiła ciemność, został popchnięty z powrotem na plecy. Przez chwilę nic się, w jego odczuciu, nie działo, po czym usłyszał, jak Charlie przywołuje jakąś “miseczkę”. Po kilkunastu sekundach w okolicach jego nóg, czyli tam gdzie siedział Charlie rozległo się coś jakby ciche grzechotanie. Miseczka, którą przywołał rudzielec ewidentnie nie była pusta.

– Co robisz? – spytał cicho, poruszając się niespokojnie. Ufał Charliemu, ale niewiedza sprawiała, że czuł zarówno strach, jak i podniecenie podszyte ciekawością. – Co tam jest?

– Coś, co z pewnością przyprawi cię o dreszcze – odparł, odstawiając miseczkę na szafkę.

Pochylił się i trącił językiem jeden z sutków Iga. Possał go przez chwilę, rozgrzewając jeszcze bardziej i tak gorącą i wrażliwą po niedawnym orgazmie skórę. Odsunął się i sięgnął do miseczki, grzechocząc zawartością. Przeniósł dłoń z trzymaną w palcach kostką lodu nad wiercącego się niespokojnie Ignissa. Zimna kropla spadła na rozgrzaną skórę, wyrywając z jego gardła okrzyk zaskoczenia.

– Wybacz, tego nie planowałem. Planowałem to. – Pogładził kostką sutek, który jeszcze przed chwilą był w jego ustach. Igniss wciągnął gwałtownie powietrze. – Jak wrażenia? Podoba ci się taki kontrast czy mam przestać? – spytał, prześlizgując się topniejącym powoli kawałkiem lodu w dół jego brzucha. Kropelki zimnej wody rozbiegały się na boki po skórze nastolatka.

Ig wziął głębszy oddech, nim odpowiedział.

– Jest zimne – mruknął odkrywczo, odwracając głowę w taki sposób, jakby chciał spojrzeć w stronę Charliego.

– Tak to już bywa z lodem, słońce. Pytanie czy to zimno ci przeszkadza?

– Nie wiem… – Potrząsnął lekko głową.

– W takim razie będę kontynuował, póki się nie dowiesz – odparł i włożył kostkę w zagłębienie jego pępka.

Igniss natychmiast wciągnął brzuch z cichym, głuchym sapnięciem. Charlie zerknął na niego, ale nie zabrał kostki, zamiast tego otworzył buteleczkę lubrykantu i wylał część zawartości na rękę, znów sięgając do wejścia bruneta. Pogładził je przez chwilę, po czym wsunął w niego palec.

– Aach… – jęknął cicho blondyn, automatycznie rozkładając szerzej nogi. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak lubieżnie się teraz prezentował.

Charlie oblizał wargi, pochłaniając widok przed sobą. Poruszał przez chwilę palcem, po czym bez problemu dołożył drugi. Ig poruszył przy tym mięśniami brzucha, przez co lód ześlizgnął się po jego boku. Zacisnął się na palcach Charliego. Rudzielec postanowił póki co zostawić kostkę w spokoju, skupiając się na ponownym podnieceniu kochanka. Wziął go do ust, mimo że chłopak nie był wcale twardy. Szybko jednak pod wpływem stymulacji palcami i ssania zesztywniał w jego ustach.

Palce Iga zacisnęły się na rudych kosmykach. Nie dociskał do siebie głowy Charliego, po prostu było mu tak dobrze!

Ich oddechy znów przyspieszyły, a temperatura ciał podniosła się wracając do poziomu sprzed krótkiej przerwy.

Ig jęknął niezadowolony, gdy Charlie odsunął głowę. Rudzielec zignorował go, odszukując pozostałość po kostce lodu. Obracał ją przez moment w palcach, rozważając kilka pomysłów. Wreszcie wsunął ją do ust i przytrzymując językiem przy podniebieniu przyłożył wargi do czubka penisa. Gdy miał już pewność, że kostka mu nie ucieknie, ponownie wziął Iga do ust.

– AA! O MÓJ BOŻE! – krzyknął, kiedy zimno spotkało się z jego gorącym penisem. Przechylił się do przodu, kuląc nieznacznie plecy. O mój… to było.. mega dziwne! Ale też na swój sposób całkiem przyjemne.

Pod wpływem ruchów głowy Charliego kosteczka prześlizgliwała się z miejsca na miejsce, a topiąc się dodatkowo ochładzała wnętrze ust. Trochę chłodnej wody wymieszanej ze śliną ściekało na jądra i okolice odbytu Ignissa, dostarczając mu jeszcze więcej wrażeń. Cała zabawa nie trwała nawet minuty, bo lód nie był w stanie przeciwstawić się gorącu erekcji.

Mężczyzna znów cofnął głowę i starł z brody strużkę śliny, przyglądając się z zadowoleniem falującej piersi kochanka.

– Chyba jednak ci się podobało – zauważył z dobrze słyszalną satysfakcją w głosie. Igniss miał ochotę prychnąć tylko dla zasady. – Mam ich jeszcze parę w zapasie, chcesz żebym wypróbował je w innych miejscach? – spytał, poruszając jednocześnie palcami w jego tyłku. – A może masz inne propozycje? To co się zaraz będzie działo, zależy od ciebie.

Brunet przygryzł wargę, analizując słowa Charliego z cichym pomrukiem. Miał teraz wybierać? Ale nawet jeśli miałby coś zmienić, to jak miał robić cokolwiek, kiedy nic nie widział?! No i w sumie nie chciał ściągać opaski. To czego teraz doświadczał było naprawdę niesamowite.

Kiedyś, kiedy był z Lou dał sobie zasłonić oczy. Lou wtedy zrobił mu naprawdę długi masaż, który zakończył (jego pierwszym w życiu) fellatio.

Jednak to i tak było niczym w porównaniu do tego, co czuł z Charliem.

– Chcę… – szepnął cicho, wypuszczając spomiędzy zębów zmaltretowaną wargę. – Chcę cię poczuć…

Charlie poruszył palcami w jego wnętrzu. Wolną ręką sięgnął po prezerwatywę.

– Czyż już mnie nie czujesz? – spytał z zawadiackim uśmiechem, którego Ig nie mógł zobaczyć. – Musisz sprecyzować, czego ode mnie oczekujesz.

– Dupek – prychnął cicho, wyginając się nieznacznie. Biodrami naparł na palce mężczyzny, wbijając je w siebie głębiej. – Wiesz dobrze o co mi chodzi...

– Chcesz, żebym mocniej pieprzył cię palcami? – Otworzył zębami opakowanie i odrzucił je na bok, zakładając na siebie gumkę.

– Nie… – powiedział chłodniej. – Nie chcę twoich palców… Chcę w sobie twojego fiuta. Żebyś wypełnił mnie tak jak nie robisz tego palcami – dodał odrobinę bardziej gniewnie.

W jednej chwili palce wysunęły się z jego tyłka, a materac zafalował, gdy Charlie szybko przeniósł się wyżej i przycisnął go swoim ciałem do łóżka. Język mężczyzny wdarł się do jego ust. Rudzielec całował go nieco brutalnie, raz po raz skubiąc zębami jego wargi, to znów ssąc lub liżąc. Nie przerywając pocałunku, przycisnął jedno kolano chłopaka do jego piersi. Wymacał butelkę z lubrykantem i wylał część na swojego penisa, po czym odrzucił ją na bok. Rozprowadził kilkoma szybkimi ruchami śliską substancję i już chwilę później zagłębiał się we wnętrzu Ignissa. Nie czując oporu, docisnął biodra najmocniej, jak mógł.

– Aach... Mmmm... – zamruczał, czając jak penis ślizga się z łatwością w jego wnętrzu. A główka praktycznie opiera się o jego prostatę. Tak! O to chodziło. – Proszę…!

– O co prosisz, mój drogi paniczu? – szepnął mu przy uchu, dając się ponieść nastrojowi.

– Nie przestawaj, Charlie – poprosił, owijając ręce wokół szyi mężczyzny. – Proszę, możesz robić to mocniej.

– Jak sobie życzysz…

Wycofał się prawie cały i znów docisnął gwałtownie biodra, powstrzymując się przed jęknięciem. Powtórzył ten ruch jeszcze kilka razy, za każdym razem wyrywając z ust Igissa lubieżne dźwięki. Z czasem ruchy stały się płytsze, ale za to szybsze, a zaciskające się wokół niego mięśnie co jakiś czas wydzierały z jego piersi coś więcej niż tylko ciężki oddech. Pieścił ustami szyję Ignissa, który odrzucił głowę do tyłu i zaciskając palce na jego ramionach, jęczał za każdym razem, gdy Charlie trafiał w jego prostatę.

Nagle mężczyzna zatrzymał się, po czym całkiem wysunął z Ignissa.

– Odwróć się do mnie tyłem i klęknij – polecił, odsuwając się od kochanka.

– A...ale – sapnął słabo i zamilkł, odwracając się na brzuch. Wypiął tyłek w stronę mężczyzny, czując jak gorąco uderza w jego policzki. Nie lubił tej pozycji.

Ciepła dłoń przesunęła się po jego pośladku.

– Nie do końca o to mi chodziło, ale podsunąłeś mi niezły pomysł.

Znów zagrzechotała zawartość miseczki i po chwili lodowata kostka wślizgnęła się do jego wnętrza.

– Ach! – krzyknął, przyciskając twarz do materaca. Zacisnął mięśnie na kostce, co jeszcze bardziej spotęgowało uczucie zimna, kiedy kostka szybciej się roztapiała. Jego biodra drżały od tego wszystkiego.

Śliski i ciepły palec pogładził jego dziurkę, a po chwili kolejna kostka przecisnęła się przez nią, dołączając do pierwszej. Igniss zadrżał tym razem cały. Charlie położył rękę na jego piersi i sugestywnie pociągnął w górę. Gdy nastolatek po prostu przed nim klęczał, naparł z kolei dłonią na jego plecy, zmuszając do przesunięcia się bardziej do przodu.

– Jeśli wyciągniesz przed siebie ręce i pochylisz się trochę, będziesz mógł się złapać wezgłowia.

Igniss posłusznie sięgnął dłońmi do przodu, po omacku próbując zlokalizować drewniane masywne wezgłowie. Kiedy w końcu musnął palcami chłodną powierzchnię, natychmiast się jej złapał, czekając na dalszy ruch mężczyzny. Nie musiał długo czekać, aż rudzielec przytulił się, jednocześnie wsuwając się w niego. Charlie sapnął i mocniej przywarł do pleców bruneta, gdy lód prześlizgnął się po jego gorącej erekcji. Znów poruszał biodrami, tym razem pieszcząc ustami kark i plecy kochanka. Po chwili sam też oparł się jedna rędą o drewnianą ramę, drugą chwytając penisa Iga. Pchnięcia były rytmiczne i mocne, przyciskał ich biodra do siebie, jednocześnie stymulując od przodu kochanka w rytmie pchnięć. Ich ciężkie oddechy i pojedyncze jęki wypełniały pomieszczenie.

– Och... ! Charlie! – sapnął głucho, czując jak bardzo jest blisko. Drżał cały, próbując jak najdłużej przeciągnąć tę chwilę, jednocześnie ciągle pozwalając, aby dłoń mężczyzny pieściła go nieprzerwanie, a penis pieprzył jego tyłek zdecydowanie i głęboko. Zaciskał się raz po raz na nim…

– Ig… nisssss – wysyczał, przyciskając czoło do łopatki chłopaka.

Z trudem łapał powietrze. Jeszcze tylko kilka ruchów, jeszcze chwila… Igniss pod nim zesztywniał, napinając wszystkie mięśnie i wystrzeliwując wprost na pościel. Dosłownie dwa pchnięcia później Charlie doszedł niemo w jego wnętrzu.

Obaj drżeli na całym ciele, chwytając łapczywie powietrze. Trwali tak przez dłuższą chwilę przyciśnięci do siebie, z zaciśniętymi na wezgłowiu palcami, dopóki nie opuściły ich siły. Charlie objął Ignissa w pasie i pociągnął bardziej na siebie, by chłopak przypadkiem nie uderzył się w drewnianą ramę. Gdy siadali ciężko na materacu, miękki już członek wysunął się z bruneta. Rudzielec ściągnął mu z oczu opaskę, po czym pozbył się zużytej prezerwatywy.

– I jak wrażenia, kochany? – spytał między jednym a drugim oddechem.

– Heee… heee… Brak mi… heee… słów – mruknął cicho. – Zaskoczyłeś mnie.

– O to… właśnie chodziło… – Wciągnął głęboko powietrze, po czym wypuścił je powoli, wyrównując w miarę oddech. – Za jakiś czas spróbujemy czegoś innego. Jeszcze nie wiem czego, ale wymyśle. Albo może ty będziesz miał jakiś pomysł.

– Nazwałeś mnie paniczem… – zauważył chłopak, opierając głowę o jego ramię. Zerknął na niego kątem oka. – Ciekawy jestem, jakbyś wyglądał w takim stroju lokaja.

– To lokaje mają jakiś specjalny strój? Myślałem że po prostu w garniaku chodzą.

– To zależy tak naprawdę od rodziny, ale na ogół stroje lokaja są szyte na miarę, mają też kilka własnych elementów

– Jakieś to mało konkretne… Ale może to i dobrze. Dzięki temu może uda się wykorzystać coś co już mam i podkręcić klimat dodatkami.

– Coś co masz? 

– Czapka policyjna to nie jedyny element kostiumu, który mam. To magiczna szafa, ma dwa wnętrza.

– Serio? Gdybyś mi nie powiedział, nigdy bym na to nie wpadł. Ale to w sumie też tłumaczy, dlaczego w twojej szafie jest tyle miejsca, że i moje ubrania się tam na spokojnie zmieściły.

– W tym głównym trzymam tylko to, co noszę na co dzień. Cała reszta, a więc ubrania na inną porę roku, eleganckie ciuchy i moje kostiumy są w tym drugim.

– Pokażesz mi je? – spytał z autentycznym zainteresowaniem. – Niekoniecznie teraz, nie chcę zostać sam w łóżku, no i zajebiście dobrze mi się na tobie leży. Wiesz o co mi chodzi, nie?

Smokolog wczesał palce w wilgotne jasne włosy.

– Wiem, kurczaczku. Możemy je przejrzeć w dowolnej chwili.

//*//

Okazja na przejrzenie szafy nadarzyła się trzy dni później, gdy obaj mieli wolne popołudnie.

– No dobrze, pozostaje nam tylko jedna sprawa, zanim zaczniemy… 

– Nieważne, co zobaczę, mam nie piszczeć jak wystraszona dziewczynka? – spytał z rozbawieniem nastolatek.

– Nieee, nie ma tam nic strasznego. Chciałem zapytać, czy mam… 

– Mam umyć ręce? Założyć rękawiczki?

Rudzielec zaśmiał się cicho.

– Nie, Ig. Chcę zapytać, czy mam je prezentować na wieszaku czy na sobie?

– Och… na sobie? Chciałbym cię zobaczyć w każdym stroju – wyznał, patrząc mu prosto w oczy.

– Każdego nie będę teraz przymierzał, ale kilka mogę bez problemu.

Ig wydął wargę, niepocieszony.

– Chciałbym cię zobaczyć w każdym – mruknął, rzucając mu spojrzenie spod rzęs.

– Zobaczysz, jeśli będziemy realizować scenariusz, w którym będę mógł go założyć. Jest kilka strojów, które zrobią lepszy efekt z zaskoczenia.

– Noo dobra, niech ci będzie.

Czarodziej dotknął różdżką zamka w szafie i co po całej serii kliknięć i szurania otworzył drzwi. Na pierwszy rzut oka to co było w środku było dużo bardziej różnorodne stylowo i kolorystycznie od tego, co Ig zazwyczaj widział w szafie. I dużo bardziej ściśnięte.

– Naprawdę masz tego dużo, co?

– Tylko połowa z tego to stricte kostiumy. Część to ciuchy na wyjątkowe okazje… i ewentualnie kostiumy. Raz udawałem dyrektora mugolskiej firmy, więc po prostu założyłem garnitur. Ten sam w którym innego razu poszedłem do teatru. – Gdy zrobił się za ciasny, dorobił się tego, w którym oświadczał się Adarze, ale tego nie zamierzał mówić. To po prostu dobry garnitur. – Lubię wielofunkcyjne rzeczy.

– Nie dziwię się. Dzięki temu jeden strój może służyć na różne okazje. Możesz być dyrektorem, biznesmanem albo prawnikiem. A wszystko dzięki jednemu dobremu garniturowi.

Weasley sięgnął po jeden z wieszaków, na którym były czarne skórzane spodnie i jakieś dodatki.

– Te spodnie też są wielofunkcyjne. I je uwielbiam. Co prawda trochę w nich ciepło, ale da się to rozwiązać. W nich pokażę ci się na sam koniec.

– A może ja je potem z ciebie ściągnę, co? – spytał zaczepnie.

– O ile będziesz w stanie.

– No wiesz? Wątpisz we mnie?

Charlie jedynie uśmiechnął się tajemniczo w odpowiedzi.

– Dobrze, a teraz grzeb sobie do woli.

– Ja mam grzebać? Przecież miałeś zrobić mi pokaz mody.

– A ja nie chcę, żebyś był tylko biernym widzem. – Sięgnął po jeszcze dwa komplety i wcisnął je na koniec drążka. – Poza tymi dwoma masz dowolność wyboru. Nie wszystkie wyglądają efektownie same w sobie, jestem więc ciekawy, co przyciągnie twoją uwagę.

Chłopak podszedł do szafy i rzucając mężczyźnie przeciągłe spojrzenie, zaczął przeglądać zawartość szafy.

– A jednak masz całość – powiedział z szerokim uśmiechem, wyciągając mundur policyjny.

– Oczywiście. Co to za policjant, co ma samą czapkę. – Po prostu zdążył go załatwić, po tym jak Leo mu powiedział, że będzie go potrzebował.

– Mówiłem Leo jak przeglądaliśmy twoje zabawki, że chciałbym zobaczyć cię w pełnym mundurze.

– To się idealnie składa. – Wziął od niego kostium. – A skoro poruszyłeś już ten temat… Miałeś wystarczająco czas na przemyślenie tego, co zobaczyłeś w kufrze. Opowiesz mi o tym, jak będę się przebierał?

– To… em… zawstydzające...

– Nie musisz na mnie patrzeć. Nawet wolałbym, żebyś się odwrócił, bo wtedy będzie lepszy efekt, jak się już przebiorę. Powinno być ci dzięki temu łatwiej, no nie?

Ignissowi nie trzeba było proponować tego dwa razy. Natychmiast odwrócił się, rzucił na łóżko i wtulił twarz w poduszkę Charliego.

– Możesz zacząć od tego, co było według ciebie najmniej zachęcające. – Słyszał, jak Charlie ściąga ubrania i rzuca je na krzesło.

– Ten hak był odpychający. – wyznał po chwili. – Bałbym się go używać.

– W porządku, nie będziemy. Coś jeszcze cię tam przestraszyło?

– Niektóre kneble były zbyt… Sam nie wiem jak to odpowiednio określić. To chyba było nie dla mnie. Och, jeszcze była ta sonda. Jej to totalnie nie chciałbym używać. 

– Faktycznie, kupiłem coś takiego. Zapomniałem o niej.

– To mam rozumieć, że z niej nigdy nie korzystałeś?

– Z tej konkretnej nie. I na sobie też nigdy żadnej nie używałem.

– Czyli Leo robił mnie w konia?

– Czemu? 

– Bo mówił, że każdą zabawkę testujesz, zanim zdecydujesz się coś użyć. Chyba że ja coś źle zapamiętałem.

Szczęknęła sprzączka od paska.

– Nie wkręcił cię. Używałem na innej osobie jej sondy i mi się spodobało. Potem zobaczyłem tę i mi się spodobała. Kupiłem, nie zdążyłem wypróbować.

– Och, rozumiem. Kupiłeś to wtedy z myślą o konkretnym seksprzyjacielu czy tak o? 

Kroki skierowały się ku łóżku.

– Gdzieś pomiędzy “tak o” a “jestem ciekawy jakie to uczucie”.

– To chyba teraz nie będzie nam to potrzebne, co nie?

– Skoro nie chcesz go używać, to nie będzie nam potrzebne. Co nie znaczy, że się go pozbędę. Mnie wciąż interesuje.

– No jasne, będziemy używać tego na tobie – rzucił z chichotem chłopak.

– Co w tym zabawnego? – spytał szorstko, stojąc nad nim. Igniss zamilkł, zmieszany.

– Przepraszam – bąknął cicho. – Nie chciałem cię zdenerwować.

– Zamiast przepraszać, może na mnie spojrzysz?

Igniss podniósł na niego wzrok i aż podniósł się na łokciach, lustrując swojego chłopaka. Charlie w pełnym mundurze policjanta był… och, podniecający. I to bardzo.

Przesunął się w jego stronę, unosząc na kolanach i dotykając dłonią materiału na piersi. Rzucił mężczyźnie głodne spojrzenie.

– Och, panie władzo. Zrobię wszystko, tylko proszę mnie nie aresztować.

Charlie uniósł palcem jego brodę.

– Wyśmiewanie funkcjonariusza, do tego próba przekupstwa… To wykroczenia, których nie mogę puścić płazem.

– J-ja… ja naprawdę…

– Ale tym razem – nachylił mu się do ucha – możemy to załatwić polubownie. – Wyprostował się i cofnął o krok, rozkładając lekko ramiona na boki. – Czy to jak się w nim prezentuję, sprostało twoim oczekiwaniom?.

– Mam na ciebie ochotę w tym mundurze. Czy nie pokazałem tego wystarczająco dobrze?

– Pokazałeś, ale chciałem to też usłyszeć. – Pochylił się i wpił w usta Ignissa, który ochoczo odpowiedział na pieszczotę, obejmując kark mężczyzny. Oderwali się od siebie dopiero, gdy musieli zaczerpnąć głębszy oddech. – Czas na kolejny strój.

//*//

– A co z tym? – spytał tuż po tym, jak oboje pośmiali się ze stroju supermana. Wyciągnął z szafy bawełniane długie spodnie i koszulkę polo.

– To mój drogi jest komplet od którego zaczęła się moja przygoda z role-playingiem. To strój masażysty.

– Słucham? Strój masażysty, dobrze słyszałem?

– Owszem. Osoba, z którą wtedy się spotykałem zażyczyła sobie masażu, a że byłem akurat jakoś po tym na zakupach i natrafiłem na te spodnie, pomyślałem, że dla żartu się przebiorę.

– Ubierz to. – Wystawił ubrania w jego stronę. – Chcę cię w tym zobaczyć.

– Mam pewne wątpliwości, czy wcisnę się jeszcze w tę koszulkę.

– Od czegoś masz różdżkę, prawda?

– Tamto to była sytuacja awaryjna, na ogół nie zaczarowuję tak swoich ubrań. Nie leżą wtedy tak dobrze jak by mogły.

– No dobra, to nie. – Odwiesił ubrania do szafy.

– Za szybko dajesz za wygraną. Przecież mogę założyć spodnie. 

– To nie da tego samego efektu.

– Dobrze, w takim razie sprawię sobie nową koszulkę do tego kompletu i nie tylko ci się w nim zaprezentuję, ale od razu go wypróbujemy. Zainteresowany?

– Zainteresowany. Bardzo zainteresowany.

– Dobrze. Postaram się przy kolejnym stroju już nie marudzić. Resztę ubrań nie tak dawno wymieniałem, więc nie będzie problemu.

– Noo dobrze. To co powiesz na to, doktorze? – wyciągnął wieszak z kitlem.

– A z przyjemnością.

– Masz do tego stetoskop?

– Jeśli nie wisi na wieszaku, to będzie w pudełku na półce. Pewnie mnie wkurzało, że co chwilę spadał. Mam też okulary laboratoryjne, w razie jakbym miał robić za naukowca. Obydwie wersje są fajne.

– I obie będę chciał wypróbować.

– Jak tak mówisz, to odnoszę wrażenie, że większość wspólnego wolnego czasu będziemy spędzać na grach wstępnych.

– Gdybym cię nie znał, pomyślałbym, że to ci nie odpowiada.

– Dobrze więc, że mnie znasz i nie masz najmniejszych wątpliwości, że każda z tych sesji będzie długa, elektryzująca i zapadająca w pamięć. – Patrząc na Iga, rozpiął koszulę munduru i ściągnął, odkładając na wieszak. Podobnie zrobił ze spodniami, przez co stał teraz w samej bieliźnie.

– Charlie… kusisz mnie za bardzo. Skorzystajmy z jakiegoś stroju. I weź mnie.

– Planowałem zaczekać aż do stroju, który odłożyłem na początku, ale skoro tak ładnie prosisz… Chcesz policjanta, doktora czy losowanie z szafy?

– Zaskocz mnie.

– Nie. Lubię wszystkie te stroje, to za trudny wybór tak na szybko.

– Oj, dobra. Chcę cię w mundurze! Ubieraj go szybko.

– To zmykaj na łóżko i nie podglądaj, bo czeka cię kara.

– Będę grzeczny, panie władzo.

~*~


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz