~*~
Charlie podniósł Iga za uda, pozwalając mu otoczyć się nogami w pasie.
– Szczęśliwego Nowego Roku, kochany. – Pocałował blondyna, przytulając go do siebie mocno. Wreszcie udało mu się przykryć złe wspomnienie z poprzedniego sylwestra nowym, szczęśliwym. Nie żałował. – Wymyśliłeś sobie jakiś cel na ten rok? Ja planuję nauczyć cię wreszcie pływać. Chciałbym zabierać cię ze sobą do term, a w wakacje kąpać się z tobą w morzu.
Igniss uśmiechnął się z rozczuleniem.
– To niezły cel, podoba mi się – powiedział, wczesując palce w rude kosmyki. – Ja chciałbym znaleźć w tym roku coś tylko dla nas. Jakieś mieszkanko na wynajem czy coś. Żebym mógł od czasu do czasu zrobić ci śniadanie do łóżka, ugotować obiad. Nieźle gotuje i lubię to robić.
– Nasze gniazdko, co? – Potarł szorstkim policzkiem o szczękę i szyję Iga, zbliżając usta do jego ucha. – Podoba mi się ten pomysł. Wciąż czekam, by zobaczyć cię w kuchni w samym fartuszku.
– Będziemy mieli tam kuchnię, więc pozwolę ci kupić mi taki fartuszek, jaki ci się spodoba.
– Świetnie, zacznę się za jakimś rozglądać. A teraz mnie pocałuj.
– Rozkaz, panie – zachichotał i pocałował go czule.
Charlie zrobił kilka kroków w przód i przycisnął Iga plecami do ściany. Na świętowanie sylwestra wybrali wakacyjną rezydencję Blacków mieszczącą się w okolicach Lyon. W ciągu jednego roku zdążyli już odwiedzić trzy różne rezydencje i wciąż mieli ich całkiem sporo do wyboru na kolejne role-playingi czy świętowania…
Przytrzymał Iga za pośladki, gdy ten ściągał z siebie koszulkę. Sięgnął ustami obnażonej skóry, gdy w tylnej kieszeni rozdzwonił mu się telefon. Spojrzał prosząco na Iga.
– Podasz mi go? To Bill.
Igniss przewrócił oczami z udawaną złością. Przylgnął do Charliego sięgając rękami w stronę jego tyłka. Klepnął go w lewy pośladek, w czasie gdy drugą ręką wziął telefon Charliego. Rzeczywiście, dzwonił Bill.
Patrząc Charliemu w oczy, odebrał połączenie.
– Tu osobista i seksi sekretarka Charliego. Hej, Bill.
– Daj na głośnomówiący – poprosił smokolog, co Ig zaraz zrobił. – co tam? jesteśmy troszkę zajęci zrzucaniem ciuchów.
– Fleur urodziła – dobiegł ich z telefonu szczęśliwy głos pierworodnego Weasleya.
– Ooo! – zawołał Ig. – Gratulacje, tatuśku!
– Przed czy po północy?
– Dzięki, Ig. Po, dosłownie przed chwilą dostałem wiadomość. Jeszcze nie chcą mnie do nich wpuścić.
Charlie spojrzał na swojego chłopaka, nawet nie próbując walczyć z szerokim uśmiechem.
– Wyobrażam sobie, jak chodzisz w kółko pod salą. Jak wtedy gdy Ginny przyszła na świat. Daj znać, jak już wrócicie do domu, to wpadniemy do was z Igiem. Muszę w końcu poznać swoją chrześnicę.
– Wiadomo!
– Charlie nie chce się przyznać, ale ma takiego fioła na punkcie małej, że ma już dla niej z trzy albo cztery prezenty.
Bill zaśmiał się do słuchawki.
– Tylko tyle? Dobra, panowie, zrzucajcie sobie dalej ciuchy, muszę zadzwonić jeszcze do rodziców i do teściów…. A! I szczęśliwego nowego roku!
– Szczęśliwego, Bill. Kochamy was!
Gdy połączenie się zakończyło, Charlie podrzucił lekko Iga i przycisnąwszy go do siebie, obrócił się kilka razy dookoła własnej osi. Ig krzyknął cicho, z zaskoczenia.
– Nie sądziłem, że można się aż tak cieszyć czyimś szczęściem! I mam chrześnicę! – Kolejny, tym razem wolniejszy obrót. – Tak bardzo chcę ją zobaczyć!
– Jutro możemy się do nich wybrać, wtedy ją zobaczysz – zapewnił go Ig z lekkim uśmiechem. Ale Charlie był w tym momencie rozkosznie słodki!
– Ig? – zagadnął, zaciskając mocniej palce na jego udach. – Dywan przed kominkiem – obrócił się tak, by Ig patrzył wprost na gruby dywan, po czym skierował go trochę w bok – czy stół? Chcę cię wziąć. Teraz.
Blondyn odetchnął drżąco kilka razy, nim odpowiedział:
– Na dywanie. Proszę. Weź mnie tam.
//*//
Igniss westchnął zrezygnowany, kiedy wspólnie z Charliem wychodzili z piątego, ostatniego na dzisiaj mieszkania pod wynajem, które oglądali.
W sylwestra wspólnie z Charliem stwierdzili, że fajnie byłoby pomieszkać na “swoim”, w końcu troszkę lepiej niż rok mieszkali tylko na jednym pokoju. I chociaż Igniss naprawdę lubił Leo i przekomarzanki z nim, jeszcze bardziej pragnął mieszkać tylko z Charliem.
Na początku miał na myśli wynajem. I to poza terenem rezerwatu, w znajdującym się nieopodal miasteczku. I niby wszystko pięknie, ładnie… kiedy wcale nie było ani pięknie, ani też ładnie. Propozycje wynajmu były średnie. Czy to tak dużo chcieć sporej sypialni, łazienki z wanną, nieciasnej kuchni i przyjemnego wizualnie salonu? Nie miał przecież wygórowanych życzeń. Nie był swoim bliźniakiem, który swoją drogą wymyślił, że on nie będzie mieszkać na Grimmauld Place i życzy sobie domku z minimum czterema sypialniami (główna sypialnia oraz chociaż jeden pokój z osobną łazienką), ogromną jadalnią, salonem, pracownią dla Draco oraz pomieszczeniem, które miałoby mu służyć za prywatne spa. Więc chyba naprawdę nie chciał zbyt wiele, prawda?
– Może ja mam jednak zbyt duże wymagania… Jak myślisz, Charlie?
– Myślę, że przyzwyczaiłeś się do przestronnych wnętrz. Tutaj architektura wygląda zupełnie inaczej i raczej nie znajdziemy nic, co będzie wystarczająco przestronne. Więc chyba lepiej wybrać coś, co albo ma więcej pomieszczeń – jakiś domek jednorodzinny – albo to co ma ładny wystrój.
– Jeszcze czegoś poszukam. Muszę znaleźć coś, co będzie się podobać nam obu. – Milczał przez chwilę. – Charlie? A gdybym tak poszukał czegoś nie na wynajem, a do kupna?
– Wtedy moglibyśmy pewnie zburzyć jakąś ścianę i tak powiększyć na przykład salon… Albo wynająć jakiegoś magicznego architekta, żeby rzucił zaklęcia powiększające na wnętrze. Nie wiem, czy tu w Rumunii tacy są, ale w Anglii na pewno. Nie wszystkie rody budowały sobie wille na odludziu jak Malfoyowie.
– Czyli nie miałbyś nic przeciwko? – upewnił się, przytulając do mężczyzny. – To miałbyś wtedy jakieś swoje wymagania? Jest coś na czym najbardziej ci zależy? Bo teraz odrzucaliśmy tamte miejsca w sumie przeze mnie.
– Jeśli mielibyśmy kupić coś własnego, chciałbym mieć piwnicę. I w sumie fajnie byłoby mieć sypialnię, w której bez problemu zmieści się królewskie łoże. Koniecznie z kolumienkami, żebym miał do czego cię przywiązywać…. Chyba udzieliło mi się twoje pragnienie dużych pomieszczeń.
Ig zaśmiał się z lekkością.
– Nie będę narzekać, skarbie. W sumie nawet mi się to podoba. Wizja bycia wiązanym do łóżka również.
//*//
Niecały tydzień później Igniss wrócił do Wielkiej Brytanii, by odwiedzić rodzinę i razem z wszystkimi świętować pierwsze urodziny najmłodszego brata.
Przywitał się z matką, całując ją w oba policzki.
– Dzień dobry, mamo. Przepięknie wyglądasz. Bycie mamą małego Antka ci służy. Promieniejesz pięknem.
– Już się tak nie podlizuj. Ciągle pamiętam, że miałeś zjawić się tu już dwa dni temu.
– No wiem, przepraszam. Nie mam wytłumaczenia za moje haniebne zachowanie, potem możesz dać mi klapsa.
– Klapsa? – powtórzyła zaskoczona kobieta.
– Ig się tylko wygłupia, mamo – powiedział Draco, podchodząc do nich szybkim krokiem. Objął brata jedną ręką. – Zachowuj się – syknął mu do ucha, z lekkim uśmiechem na twarzy.
– Czemu zawsze sam przyjeżdżasz? Mógłbyś czasem zabrać ze sobą swojego faceta, nawet Ron i Hermiona częściej tu bywają – odezwał się Syriusz z kanapy.
– Charlie nie mógł dostać wolnego, mają nawał pracy przez trzy nowe smoki, które uratowali kilka dni temu. Zresztą Ron i Hermiona też przyszli bez osób towarzyszących, więc nie jestem na przegranej pozycji.
– To ty nie wiesz? – Draco spojrzał na niego wywyższająco.
– Nie wiem czego?
– Że oni się zaręczyli na początku miesiąca.
– Żartujesz!? O rany… Ile mnie rzeczy ominęło. Ja nawet nie wiedziałem, że oni są razem.
– Ig, słychać cię aż w połowie korytarza. Co tak cię zdziwiło? – spytała Hermiona, wchodząc do salonu w towarzystwie przyjaciół i małego Antka, którego niósł Harry.
– Hermi-mama! – Blondyn podszedł do dziewczyny szybkim krokiem, rzucając się jej na szyję. – Tak strasznie za tobą tęskniłem!
– Cześć, Ig. – Odwzajemniła uścisk. – Więc? Co tak cię zaskoczyło?
– Ktoś mu o was wypaplał. – Harry spojrzał na swojego męża. – Coś słyszałem o byciu razem.
– Chcieliśmy ci powiedzieć osobiście, jak przyjedziesz, ale nie wyszło. – Uśmiechnęła się przepraszająco.
– To nic, to nic. Strasznie wam gratuluję. Idealnie do siebie pasujecie… i teraz w sumie będziesz dla mnie szwagierką. – Uśmiechnęła się do niego na tę uwagę.
– A wy z Charliem niczego czasem nie planujecie? – zagadnął Ron.
– W sensie oświadczyn czy jak?
– Dziecka – sarknął. – No oczywiście że zaręczyn.
– Chyba nie. Nic się na to nie zapowiada. Ale! Postanowiliśmy wynieść się na swoje.
– No wreszcie! – zawołał Harry, stając u boku męża, wciąż z chrześniakiem na rękach. – Już się bałem, że chcecie bez końca dzielić mieszkanie z tym jego przyjacielem.
– Ja dalej nie rozumiem, jak mogłeś wytrzymać tyle czasu w tej klitce – odparł Draco, biorąc od męża swojego brata. Pocałował go krótko w czubek głowy, uśmiechając się do niego lekko. W domu ciągle narzekał Harry’emu jak to on nie przepada za dziećmi, a kiedy przychodziło co do czego, to pierwszy wyrywał się by potrzymać Antka.
– Nie każdy do egzystencji wymaga, by mieć łazienkę wielkości salonu, Malfoy. Albo pięć sypialni, gdy mieszkacie we dwóch i nie planujecie mieć dzieci.
– Ron… – Harry spojrzał prosząco na przyjaciela.
– To nie było wredne.
– Kąśliwe.
– Szczere.
– Mamy cztery sypialnie, nie pięć.
– To niewielka różnica.
– Ron, proszę. – Hermiona chwyciła go pod ramię. – W każdym razie, Ig, w przeciwieństwie do co poniektórych my ślub planujemy z wyprzedzeniem, chcemy żeby się odbył na wiosnę w przyszłym roku i oczywiście dostaniecie z Charliem zaproszenie jak tylko zdecydujemy się na to jak te zaproszenia powinny wyglądać.
– Wczoraj cały dzień nad tym siedziała i nic jej się nie podobało, więc spodziewajcie się zaproszeń nie wcześniej jak za pół roku… ał. – Mruknął z lekkim rozbawieniem, gdy dostał od narzeczonej kuksańca w bok.
– Och, no przecież nie wezmę byle czego. Zresztą tylko się rozglądam za inspiracją. Nie chcę gotowców.
– Będziecie tam tak stać do jutra czy jednak usiądziecie, żeby porozmawiać jak ludzie? – ponownie dobiegł ich głos Syriusza z kanapy. Siedział dokładnie na przeciwległym końcu kanapy niż Severus, a między nimi było miejsce dla ze trzech osób. Na drugiej kanapie siedział Remus wraz z ciężarną Tonks.
– No już, już, tatulku! – rzucił Ig, siadając obok Severusa, który łypnął na niego ostrzegawczo, sącząc powoli alkohol ze szklanki do whiskey. – Jak tam, wujciu Sev?
– Nie mów tak do mnie, Ig.
– Znów wstałeś lewą nogą? Jesteś strasznie drażliwy.
– Nie przeginaj…
Ig uniósł dłonie w obronnych geście, wzruszył lekko ramionami i spojrzał z uśmiechem na Tonks i jej męża.
– Gratulacje przyszłego dzieciaczka. Który miesiąc?
– Początek siódmego. – Dora pogładziła się z uśmiechem po brzuchu.
– Planujemy założyć rodzinną grupę przedszkolną – zażartował Syriusz. – Już mamy pięć maluchów, w porywach do sześciu jakby Bill podrzucił dziadkom swoją córkę. Co prawda dzieciaki nie w tym samym wieku, bo część jest dopiero w drodze, ale w bardzo zbliżonym. Jakby się jeszcze okazało że Hermiona z Ronem spodziewają się dziecka, to byśmy mieli siódemkę.
– Akurat na drużynę quidditcha – zauważył Harry, wywołując tą uwagą kilka rozbawionych prychnięć i pełnych politowania spojrzeń.
– Chwila. Pięć.. sześć… Och, liczyłeś moją Crystal!
– Oczywiście, Narcyza często je tutaj zaprasza.
Igniss posłał matce pełne wdzięczności i zadowolenia spojrzenie.
– Więc pewnie widzieliście, jak mała tańcuje do muzyki? Kupiłem jej dzisiaj tiulową spódnicę baletnicy i mówię wam, to tańcząca słodycz!
– Oczywiście, że tak. Crystal jest uroczym dzieckiem – powiedziała Narcyza, siadając obok męża z Antkiem w ramionach. Draco niepocieszony siedział z Harrym w jednym fotelu.
– Dziecko jak dziecko – mruknął Snape, popijając swój alkohol. Narcyza wywróciła oczami na jego słowa, ale nie zwróciła mu uwagi.
– Po prostu rosnący kolejny obiekt drwin, czyż nie? – Syriusz nie mógł utrzymać języka za zębami.
– Kochanie, proszę – mruknęła cicho blondynka, chwytając delikatnie dłoń Syriusza we własną.
– Tylko ty mogłeś wpaść na tak żałosny powód – odparł Severus.
– Severusie, ty też…
Igniss posłał mężczyźnie kuksańca, na co ten drgnął zaskoczony.
– To urodziny Antka, więc darujmy sobie wszelkie drwiny, co? Mamy świętować, a nie się kłócić.
– Ig, wracając do tematu waszej wyprowadzki – zabrał głos Harry. – Planujecie kupić gotowy dom czy się budować?
– Najpierw planowaliśmy wynająć coś, ale nic nie wpadło nam w oko. Kiedy zdecydowaliśmy się kupić dom czy mieszkanie, było to samo. Dlatego chyba będę musiał poszukać czegoś trochę dalej, sam nie wiem.
– Jaki problem kupić grunt i się wybudować? Funduszy to z pewnością by wam na to nie zabrakło – stwierdził Syriusz.
– No niby nie, ale to za długo by trwało. Znalezienie działki, ekipy budowlanej, potem załatwienie ekipy wykończeniowej, kupowanie mebli i tak dalej.
– Ile czasu już szukacie mieszkania? – zagadnął Lupin.
– Zaczęliśmy jakoś po nowym roku. Więc to nie tak, że szukamy jakoś super długo czy coś.
– Czarodziejskiej ekipie budowa domu zajmuje około dwóch tygodni – dołączyła do rozmowy Dora.
– Och, no fakt. I wtedy mielibyśmy wszystko tak, jak nam się podoba. – Uśmiech na twarzy Iga z każdą chwilą powiększał się coraz bardziej. – Teraz jeszcze znaleźć kogoś, kto zrobiłby projekt domu i znaleźć odpowiednią działkę.
– Architektem w sumie nie musisz się martwić. Jakieś siedem lat temu korzystałam z usług włoskiego architekta do odnowienia rezydencji pod Palermo. Spokojnie mógłbyś skorzystać z jego pomocy.
– Dziękuję, mamo, ale boję się że stworzy mi drugi pałac, a nie dom.
– Przecież to nie tak, że architekt coś tam sobie wymyśli i od razu leci z tym do budowlańców. Najpierw będziecie musieli mu powiedzieć, czego chcecie, a potem zatwierdzić jego projekt. Lepiej wziąć kogoś sprawdzonego niż się martwić, czy wam sufit na głowę nie spadnie jak trzaśniecie mocniej drzwiami – dodała od siebie Hermiona.
– No wiem, zgrywam się tylko. – Zaśmiał się chłopak.
– To architekta już macie, potrzebujecie jeszcze jakiejś ekipy, najlepiej tam na miejscu...
– Ale i tak najważniejsza jest działka.
– Do tego właśnie zmierzałem – poinformował go Syriusz. – Z tym powinien być najmniejszy kłopot. Działek pod budowę jest mniej niż mieszkań na wynajem no i łatwiej je obejrzeć.
– W sumie racja.
– O pieniądze się nie martw – dodała od siebie Narcyza. – Zapłacę za kupno ziemi i postawienie domu.
– Dzięki, mamo. Jednak wydaje mi się, że ta część spadku po ojcu, którą mi dałaś, będzie aż nadto wystarczająca do tego.
– No dobrze.
– Jesteś aż zbyt nadopiekuńcza jeśli chodzi o Iga, mamo – rzucił Draco.
– Zbyt nadopiekuńcza? Tworzysz nową skalę opiekuńczości? – Syriusz spojrzał z rozbawieniem na młodszego z bliźniaków.
– Jesteś zazdrosny? – spytał w tym samym czasie Igniss.
– Nie jestem zazdrosny i nie tworzę nowej skali – burknął młodszy blondyn, wtulając się mocniej w swojego ukochanego. Harry oparł policzek na jego głowie.
//*//
Jakieś dwa tygodnie później, mając już wybrany grunt, architekta i ekipę budowlaną, razem z Charliem stanęli przed najtrudniejszym zadaniem.
– Okej, to chcesz mieć przytulny salon, dużą kuchnię, przestronną łazienkę, a ja chcę piwnicę i dużą sypialnię. Na razie wychodzi nam przestronna kawalerka. Biorąc pod uwagę, że Leo będzie u nas częstym gościem byłbym za tym, by miał dla siebie pokój gościnny.
– Wypadałoby też w sumie zrobić jeszcze jeden albo dwa pokoje gościnne. Chciałbym zabierać tu Crys na wakacje jak będzie troszkę starsza. Ty z pewnością będziesz ściągał tu Vicki.
– Myślę, że braci czy rodziców też fajnie byłoby od czasu do czasu tu ściągnąć. Chociaż wątpię by Leo chciał być tu w tym samym czasie co nasze rodziny, więc wtedy “jego” pokój można by udostępnić innym.
– To też. Pomyślałem ostatnio, że skoro się już budujemy, to może – przygryzł na chwilę wargę – zrobilibyśmy też pokój muzyczny? Czasami brakuje mi grania na fortepianie.
– Jasne, czemu nie. Chyba że chcesz fortepian w salonie. W sumie to całkiem seksownie wygląda.
– Mógłbym ci czasem przygrywać coś wieczorami, gdybyś chciał.
Rudzielec przesunął koniuszkiem języka po dolnej wardze.
– Można uprawiać seks na fortepianie? W sensie, czy by się nie rozpadł?
– ...N-nie wiem. Ale będziemy mogli to sprawdzić.
– Idealnie. – Chwycił Iga za kark masując przez moment, po czym przeczesał jego włosy palcami. – Jestem jak najbardziej za postawieniem fortepianu w salonie. Biały czy czarny?
– Czarny, stawiajmy na klasykę, skarbie. A co byś powiedział na basen za domem? Z miejscem na grilla obok.
– Rozumiem, że wierzysz, że nauczę cię pływać? Cudownie. Jestem za. I widziałbym jeszcze miejsce ogniskowe w okolicy tego strumyka, co w rogu działki płynie. Założę się, że latem sporo żab nad nim będzie siedziało i będą koncertować i zżerać owady.
– To możemy tam postawić też altanę. Przynajmniej nie kochalibyśmy się na trawie.
– Podoba mi się ten pomysł, świstaczku. Fajnie byłoby mieć też z sypialni wyjście na balkon.
– Brzmi super, kocie.
– Tak mnie zastanawia… Domyślasz się, po co mi właściwie piwnica, prawda?
– Żeby mnie tam zamykać jak będę niegrzeczny? – spytał z uśmiechem, całując mężczyznę po szczęce.
– Zamykać, pieścić i pieprzyć. Więc jeśli chcesz jakąś piwniczkę na przetwory czy ogólnie pojętą spiżarnię, to będziemy potrzebować do niej osobnego zejścia. Najlepiej prosto z kuchni. Ach i dwie łazienki. Koniecznie. Jedna na piętrze, jedna na parterze.
– I jedna przynależąca do naszej sypialni.
Charlie zamyślił się na chwilę.
– Racja. Lepiej nie lecieć do łazienki po seksie, jak po domu mają się pałętać dzieciaczki.
– Będziesz chciał uprawiać ze mną seks, jak obok będą dzieciaczki? A co, jeśli któreś nie będzie mogło spać w nocy i postanowi do nas przyjść?
– To nauczymy je pukać przed wejściem.
– Żebyś ty wtedy przerwał pukanie mnie?
Charlie zmarszczył brwi.
– Czuję się osądzany. Zawsze można zatrzymać się na ręcznym lub oralu. Ale nie wyobrażam sobie żebyśmy mieli się od siebie trzymać z daleka przez tydzień, dwa czy cztery, bo dzieciaki przyjechały na wakacje. Bez przesady.
– Przepraszam… Nie o to mi chodziło.
– Więc o co ci chodziło?
– Nie chodziło mi o to, że mamy się trzymać od siebie z daleka czy coś, tylko jeśli sobie pomyślę, że gdybyśmy mieli u siebie Antka i on by nas na czymś przyłapał, i moja matka by się o tym dowiedziała… zrobiłaby mi piekło na ziemi. Zresztą sam miałbym wtedy wyrzuty sumienia… Chociaż z drugiej strony – tu zaczął mówić coraz ciszej, zażenowany własną głupotą – wystarczyłoby zamknąć pokój na klucz i nie byłoby problemu… Przepraszam, czasami zapominam o podstawowych “zabezpieczeniach”.
– Obiecuję, że nie będę próbował uprawiać seksu w salonie, kuchni czy innym miejscu gdzie dzieciaki miałyby możliwość nas zobaczyć. Sam nie chciałbym, żeby doszło do takiej sytuacji. Jakbym chciał, sam odstawiłbym się na komisariat.
– Głuptasie, nie podejrzewam cię o żadne takie upodobania – mruknął, zakładając dłonie na kark Charliego. – I myślę, że jakiś spokojny, waniliowy seks by nam wtedy nie zaszkodził. A po wyjeździe dzieciaków, będziemy bawić się z pazurem.
– Spokojny, waniliowy seks… prawie jak przykładni hetero rodzice.
– Serio...? – Ig posłał mu zawiedzione spojrzenie. Odsunął się od mężczyzny. – Nie wierzę, że robimy sobie wyrzuty o hipotetyczne sytuacje.
– Co? Jakie hipotetyczne sytuacje? I nie odsuwaj się, tylko żartowałem. Chociaż najwidoczniej nie był to trafiony żart.
– No troszkę nie był na miejscu. I hipotetyczne, bo one najwcześniej będą miały miejsce za jakieś dwa, trzy lata.
– Masz rację, przepraszam.
– Nie chodziło mi o to, byś mnie przepraszał, kotku – powiedział, przysuwając się do smokologa. Pocałował go krótko w usta. – Dla nas obu to nowe doświadczenie. Dom, planowanie wszystkiego…
– Przepraszam za żart, nie za hipotetyczną sytuację. Zabrzmiałem jak… heterofob. – Skrzywił się. – Nie wiem, skąd wziął mi się ten tekst.
– Ja tym bardziej. – Znów cmoknął go w usta. – Ale jestem wspaniałym chłopakiem i nie będę już robić ci o to wyrzutów. Zamiast tego możemy zastanowić się nad innymi rzeczami, które chcielibyśmy w domu.
– Jasne. Więc? Chcesz tę spiżarnię, niedźwiadku?
Wspomnienia powróciły ;;; <3
OdpowiedzUsuń