piątek, 20 listopada 2020

Historia Smoka 35

 ~*~

Kolejne kajdanki, rozpórkę, pejcz i opaskę na oczy później, zrobili krótkę przerwę. Leo pod pretekstem skorzystania z toalety, wyszedł z pokoju. Będąc w łazience wysłał przyjacielowi w telegraficznym skrócie opisy dotychczasowych reakcji Ignissa.

“Ej, chciałem sam go spytać o wrażenia!”

“Nie mow ze cie nie zzerala ciekawosc. No i wciaz moze ci sam opowiedziec. Z wiekszymi szczegolami”

“No niby racja... “

“Chyba kreci go role-playing. Sam go nawet zasugerowal”

“Na widok czapki policyjnej?”

“Trzymasz ja w kufrze? myslalem, ze ja tylko pozyczyles”

“Stwierdził, że mogę ją zatrzymać”

“okej… wracam. sprobuje relacjonowac na biezaco” 

Wrócił do pokoju i spojrzał na nastolatka.

– Kopałeś dalej, jak mnie nie było?

– Yhym! Patrz! – Pokazał mu czapkę policyjną. Założył ją sobie na głowę z rozbawioną miną.. 

– Chyba już wiem, jaki będzie wasz pierwszy scenariusz. Podstępny rabuś uwodzi świeżo upieczonego policjanta i pieprzy go, skutego jego własnymi kajdankami.

– O boże.. ale brzmi mega. Chociaż z drugiej strony Charlie jako policjant. Miód na moje oczy.

– Szkoda że ma tylko czapkę. Ale pogadaj z nim, może tak go nakręcisz, że sprawi sobie cały mundur. 

– Serio? Chciałbym go zobaczyć w takim mundurze.

– Zdarza mu się kupować ubrania specjalnie do seksu, więc nie widzę przeszkód by tymi ubraniami był mundur. A raczej kostium policjanta. Może nawet taki striptizerski z gołymi pośladkami, co myślisz?

– Bez przesady. – Wciąż w czapce sięgnął do kufra i wyciągnął z niego knebel z gumową kulką. – Och. W sumie mogłem się tego spodziewać.

– Ma sporo knebli – stwierdził po krótkim zastanowieniu. – Ewidentnie lubi uciszać ludzi. A może po prostu moje gadanie go irytowało. – Wzruszył ramionami z rozbawioną miną.

– Ze mną dużo gadał w sumie. Ale może to było…

– W trakcie seksu? Czy ogólnie?

– W trakcie… i ogólnie też. Chociaż też dużo mnie wtedy całował, więc może jednak mnie uciszał?

– Jest taka opcja, choć ciężko mi powiedzieć, czy robił to specjalnie. Wiem jedno, uciszanie czy to zabawkami czy swoim ciałem drugiej osoby to zaznaczenie swojej władzy. A Charlie uwielbia mieć w łóżku władzę. Skubaniec nawet jeśli każe ci mówić, czego chcesz, albo robić z nim to co chcesz, rozgrywa to tak, że ostatecznie cały czas on pozostaje u władzy. W końcu robisz co chcesz z jego polecenia.

– Hmm… – zastanowił się przez chwilę. – Zwrócę na to uwagę następnym razem.

Leo włożył rękę do kufra i wyciągnął z niego coś, co przypominało klamerkę na nos, ale było metalowe, dużo węższe i ozdobione na końcach koralikami.

– Co to jest?

– Sam chciałbym wiedzieć. Pewnie coś babskiego. Z gejowskim asortymentem znam się bardzo dobrze. Jakiś zacisk na sutek? Tylko czemu jeden?

– Dziwne to jest.

– Może drugi się odczepił i jest gdzieś głębiej. Zobaczymy potem. – Wzruszył ramionami i odłożył niewielki przedmiot za siebie. Znów sięgnął do kufra. – O, a nie mówiłem? Uwielbia uciszać ludzi. Kolejny knebel. Tylko tu w wersji rozbudowanej a’ la kaganiec.

Ig ściągnął w końcu czapkę i sięgnął po “kaganiec”. Przez chwilę obracał go w dłoniach, by zaraz przyciągnąć go do swojej twarzy, jakby w próbie założenia go na siebie. Leo wykorzystał ten moment, by szybko wysłać Charliemu smsa.

“potrzebujesz munduru, panie wladzo”

– Pomóc ci ją zapiąć?

– Em, tak, proszę. – Odwrócił się do niego, by Leo miał lepszy dostęp do zapięcia.

– Tylko musisz włożyć knebel do ust, inaczej się nie zapnie – poinstruował, bezskutecznie próbując złączyć skórzane końce.

– Mhm… – Przytaknął, idąc za radą mężczyzny. Włożył gumową kulkę między wargi. Nagle poczuł na brodzie pachnącą kremem dłoń i ciepło drugiego ciała blisko swoich pleców, gdy Leo pociągnął delikatnie jego szczękę.

– Szeroko, Ig. Musisz ją włożyć za zęby.

Chłopak mruknął coś, otwierając buzię najszerzej jak mógł. Kulka wślizgnęła się do środka, a paski biegnące od niej, jak i te na jego policzkach, czole i żuchwie napięły się. Szczęknęła sprzączka z tyłu jego głowy.

– Od razu lepiej No, pokaż się. – Poczekał aż chłopak się odwróci. – Nie za ciasno?  – Pokręcił głową. – Jak wrażenia?

Wzruszył ramionami, podczas gdy jego policzki ponownie zaczęły się czerwienić. Leo uśmiechnął się.

– Chcesz się tak pokazać Charliemu?

Nastolatek zamrugał i zerknął na zegarek. Charlie kończył pracę za jakieś dwie godziny. Nie wytrzymałby tak długo z tym kneblem.

– Mogę zrobić ci zdjęcie i mu wysłać. Oczywiście twoim telefonem, żeby potem nie było, że mam na swoim twoje erotyczne fotki.

Igniss w pierwszej chwili miał ochotę przygryźć wargę, ale w obecnej sytuacji nie mógł tego zrobić. W końcu jednak kiwnął głową, podając swój telefon mężczyźnie.

O Boże, jak Charlie zareaguje na zdjęcie? Spodoba mu się? Będzie rozbawiony? Zły? Tak bardzo zatopił się we własnych myślach, że nawet nie zwrócił uwagi, kiedy Leo zrobił mu zdjęcie (chociaż ciągle się na niego patrzył).

– Już. To teraz się odwróć, żebym mógł to z ciebie ściągnąć. Jeszcze chwila i zaczniesz się ślinić. – Jęknął w knebel z zakłopotaniem, czując zdradzieckie ciepło nawet na szyi. Leo umyślnie cały czas ignorował jego rumieniec. Nie zamierzał piętnować jego wstydu, ani go pogłębiać. Nie był Cherrym. Lubił wkurzać, nie żenować. – Poza łóżkowym klimatem to obrzydliwe. Charlie pewnie akurat jest zajęty smokami, bo mniej więcej o tej godzinie je karmią, więc w oczekiwaniu na jego reakcję możemy kontynuować.

Kiedy knebel został ściągnięty i oczyszczony dzięki zaklęciu Leo, Ig poruszał kilka razy szczęką.

– To było dziwne i zawstydzające… i chyba troszkę żałuje wysłania tego zdjęcia, i jednocześnie boję się reakcji Charliego.

Amerykanin machnął ręką.

– Ja bym się na twoim miejscu obawiał jedynie tego, że urwie się z pracy, żeby się na ciebie rzucić. A wstyd jest jak najbardziej pożądany. Kiedy przestajesz czuć wstyd, czujesz ulgę, powiedziałbym nawet, że wyzwolenie. Z czasem te odczucia będą ewoluować i bardzo możliwe, że ostatecznie będą je wywoływały właśnie te zabawki. 

– Wierzę na słowo doświadczonemu koledze.

Leo prychnął rozbawiony.

– Każdy ma trochę inne odczucia, wiadomo, ale jeśli bondage to twoja bajka, znajdziesz przyjemność nawet w uczuciach negatywnych na pierwszy rzut oka. – Wskazał kufer. – Grzeb dalej.

– Bożeee… czemu Charlie musiał sobie tyle tego sprawić… Eeee knebel z dildo? – sapnął cicho.

– Owszem. Jeśli chcesz czuć się upokorzony, to ten gadżet będzie idealny. Szczególnie jeśli twój Pan każe ci wydymać nim innego kolesia, podczas gdy sam pieprzy ciebie.

Ig przysłonił ręką usta, rzucając Leo krótkie spojrzenie.

– Nie sądzę, żeby to było do spełnienia.

– W takim razie leci na kupkę “brrr”.  – Rzucił go za siebie.

– Głupek z ciebie. Wyciągnij kolejne.

– O, tutaj mamy kolejny penis gag, ale w drugą stronę. Nigdy tego nie rozumiałem. Jeśli chciałbym, żeby ktoś mnie uciszył poprzez włożenie kutasa w usta, to wolałbym prawdziwego, gorącego i z pulsującymi żyłami a nie jakiegoś silikonowego mikropenisa. – Ustawił skórzane akcesorium bokiem, by Ig wyraźnie widział, co kryło się za płaskim z przodem w kształcie dużego czarnego owalu. – No przecież to ledwo sięga za zęby. A średnica jak dla kogoś z przykurczem szczęki… A może to znowu gadżet dla kobiet, taki żeby się przyzwyczaiły do trzymania chuja w ustach. Jak myślisz?

– To już lepiej by wyszły na wkładaniu sobie w usta banana. Takie se to jest.

– No proszę, muszę stworzyć nową kupkę “dno”. O, znów mamy coś bardziej hardcorowego. Domyślasz się, do czego może służyć? – Nagle obaj spojrzeli na telefon Ignissa, który poinformował o nadejściu wiadomości. – I co napisał?

“zostaw go na wierzchu”

– O Boże… Umrę ze wstydu. – Pokazał wiadomość mężczyźnie. – I nie mam pojęcia co to jest? Obręcz na penisa?

Czarodziej skinął głową.

– Przypomnij tylko Charliemu, żeby wyciszył pokój. Może być tak zaaferowany, że zapomni, a chciałbym się wyspać przed jutrzejszą poranną zmianą w pracy.

– Nie będę z nim dzisiaj uprawiał seksu! – bąknął zawstydzony.

Leo się zaśmiał.

– Spróbuj to jemu powiedzieć.

– A spróbuje!

“Schowam to”

“Dziś nie będzie seksu”

“co LEo Ci nagadał???”

Ig przez chwilę patrzył w ekran telefonu nie wiedząc, co odpisać.

“Nic”

“ON będzie za ŚCIANĄ. Nie dam rady na nic, kiedy jestem tego świadomy.”

– No więc co jest z tym ringiem? – spytał, próbując uspokoić galopujące serce.

– Działa jak korek, nie pozwalając spermie wytrysnąć. – Spojrzał pytająco na milczący telefon. – Nie odpowiada?

– To nic.

– Twoja mina nie wygląda jak “nic”.

Rozległ się sygnał smsa. Ig z przepraszającym uśmiechem odblokował telefon i spojrzał na wiadomość: “Rozumiem. Poczekamy aż wyjdzie z domu na dłużej.” 

– Charlie naprawdę miał ochotę się na mnie rzucić.

– Wątpiłeś w to?

– No nie… ale udało mi się chyba go namówić, żeby tego nie robił.

– Pozwól, że w takim razie zapytam – dlaczego chciałeś wysłać mu to zdjęcie? Na jaką reakcję liczyłeś, wysyłając swojemu facetowi własne zdjęcie w jego erotycznym ekwipunku?

– Nie wiem… – Wzruszył bezradnie ramionami, obracając telefon w dłoniach. – To był impuls, chyba. Chciałem mu się pokazać i… sam nie wiem.

– Dobrze, zostawmy ten temat. – Zajrzał do kufra. – Coś tam jeszcze jest, więc może kontynuujmy.

– Mhm.

– Kolejny knebel, cóż za zaskoczenie. Tak zwany o-ring gag.  

– Jego naprawdę rajcują kneble… Ma pewnie wszystkie możliwe rodzaje, co?

– Na to wygląda. Jest opcja, że kupił to wszystko na próbę, by wybrać taki który najbardziej mu odpowiada… Ale szczerze uważam, że po prostu wszystkie go kręcą. Okej, co tam jeszcze się kryje... packa.

– Wygląda jak wąska deska owinięta skórą… I nie, nie chcę żebyśmy ją wypróbowali.

– To dobrze, bo do niej trzeba jednak mieć wyczucie. Jakby była trochę szersza, to może bym się podjął, ale tę wolę zostawić w spokoju.

– Co tam jeszcze jest?  ...Czy to klamry na sutki? Na łańcuszku?

– Aha. Na całkiem grubym łańcuszku… och, jest odpinany. No oczywiście, uniwersalność przede wszystkim. Pewnie ma gdzieś inne na wymianę. – Spojrzał na Iga. – Zainteresowany?

– To chyba dla kobiet, co? No bo u mnie wyglądałoby to dziwnie… chyba.

– Co kto lubi. Ale generalnie póki masz sutki to powinno być okej. Znajdzie się ktoś, kogo to będzie kręciło. Całkiem dużo takich osób.

– I to serio jest przyjemne? Miałeś kiedyś takie na sobie?

– Nie, ja ich nie lubię nosić. Zresztą mam kolczyki, klamerki by przeszkadzały.

– Masz kolczyki? Serio? I jak? – zainteresował się nagle Ig. – Pokażesz mi jak wyglądają?

– Jeśli się wybierzesz ze mną do Somory, to wtedy je zobaczysz. Z Cherrym rzecz jasna.

– Dopierooo? – mruknął zawiedziony.

– Czyli się zgadzasz?

– Chcę zobaczyć twoje kolczyki, jasne, że tak.

– Masz kolczykowy fetysz czy co?

– Lubię kolczyki. – Wskazał na swoje uszy i twarz. – Mam jeszcze w pępku i zastanawiałem się nad przekuciem sutków, ale akurat wtedy zaczęły się wakacje, moja i brata ucieczka z domu, opętanie i jakoś tak minął czas.

– Mogę cię zabrać do mojego piercera. Różnica w pieszczotach z i bez jest nie do porównania, więc nie ma się co dłużej zastanawiać i odkładać. Poza tym Charlie z pewnością doceni. Lubi się bawić kolczykami. Językiem.

– Wiem. Jak miałem założony kolczyk w języku nie mógł się nim nacieszyć. I będę wdzięczny jak mnie zabierzesz do swojego piercera. Myślisz, że będzie miał termin na dniach?

– Zadzwonię i się dowiem. – Nie czekając, chwycił komórkę i wybrał numer. Rozmawiał przez parę minut, na koniec uśmiechając się do Iga. – Za cztery dni, z rana.

– Okej, będziesz też miał wtedy czas? 

– Myślisz, że czemu tyle rozmawiałem? Musiałem dostować to do swojego grafiku. Powiedział, że przyjmie nas przed otwarciem. Przeważnie otwiera o dziesiątej. Mamy być na dziewiątą.

– O, mega. Dziękuję. – Posłał Leo szczęśliwy uśmiech. – Mam jeszcze prośbę. Nie mów nic Charliemu, okej? Chcę go zaskoczyć.

– Tylko żeby nie skończyło się na tym, że cię z zaskoczenia przytuli a ty zaczniesz jęczeć z bólu.

– Będę uważać, słowo. Wracając do kufra, to wszystko? 

– Powinna być przynajmniej jeszcze jedna rzecz, chyba że z jakiegoś powodu się jej pozbył. – Włożył rękę do środka i po chwili wyciągnął coś co wyglądało jak hak ze stali nierdzewnej, ale zamiast grotu na końcu była dość spora kula. Na drugim końcu podobnie jak haczyki na ryby była pętla, do której można było coś przywiązać. – O, jest. Użyj swojej wyobraźni, co to może być i do czego służy. – Podał nastolatkowi przedmiot.

– Boję się chociażby pomyśleć, do czego to służy. To hak…. do ust nie… zaraz… hak analny?

– Jaki zdolny uczeń mi się trafił. Tak, to hak analny. Jedyna zabawka do włożenia, jaką Cherry posiada. Jak mi kiedyś powiedział, tylko tego co daje ten gadżet nie jest w stanie spełnić własnym ciałem.

Igniss patrzył na hak nieprzychylnie.

– Nie podoba mi się. Tego z pewnością nie chciałbym wypróbować.

– W takim razie na tym kończymy zabawę, trzeba schować zabawki. Najlepiej w kolejności od “brr” do “ciekawe”. – Jak powiedział, tak zrobił, pomijając tylko maskę, którą przymierzył Ig. Zamknął wieko i odlewitował kufer do szafy.

– Ej, a co z tą maską?

– Charlie kazał ją zostawić. Zostawiam.

– A ja mu napisałem, że ją schowam – mruknął, biorąc maskę i kierując się z nią w stronę kufra.

– A on mi nie ufa, że ją dobrze wyczyściłem, więc pewnie sam chce się tym zająć. Jak ją schowasz, to zapomni.

Ig zatrzymał się, spoglądając niepewnie to na Leo, to na maskę. W końcu westchnął zrezygnowany i położył ją na szafce nocnej.

– Wkręcałem cię, wiesz? Jemu z pewnością od początku chodziło o to, że chce ją potem sam ogarnąć. Choć pewnie chciałby cię w niej obejrzeć na żywo. I może potem próbowałby cię zaciągnąć do łóżka. Ale to chyba i tak co chwilę robi, no nie?

– No nie – zaśmiał się cicho. – Co powiesz na lampkę wina, nim wróci Charlie?

//*//

Charlie już wykąpany wszedł do swojego pokoju i po kilku krokach przytulił się do leżącego Ignissa. 

– Okej, teraz możemy pogadać.

– Ale ty jesteś niecierpliwy – mruknął, opierając się plecami o mężczyznę. – Na szafce jest ten knebel-maska. Leo mówił, że chcesz sam ją wyczyścić.

– Nie tyle wyczyścić, co o to zadbać. Leo kończy zawsze na zaklęciu czyszczącym, a ono samo niszczy skórę, więc zawsze jeszcze ją później impregnuję.

– Rozumiem, nie znam się na tym, dlatego byłem zdziwiony.

– Mogę cię nauczyć, jeśli chcesz.

– Jasne, nie widzę w tym problemu. Przy okazji, jutro idę zapisać się na lekcje rumuńskiego.

Charlie przeczesał jego włosy palcami i pocałował go w policzek.

– Miałeś dziś całkiem progresywny dzień, jak widzę. – Uśmiechnął się i patrzył przez dłuższą chwilę patrzył mu w oczy.

– Zaraz tam progresywny – zachichotał.

– Chcę cię pocałować – oznajmił.

– Więc nie czekaj na pozwolenie, tylko to zrób – odparł, patrząc na niego wyzywająco.

– Oho, podoba mi się twoja postawa – mruknął i pocałował leniwie. Pieścił niespiesznie jego wargi i język, z każdą chwilą coraz bardziej napierając na niego swoim ciałem, aż Ig wylądował na plecach, z Charliem na sobie. Pocałunek przybrał na tempie i intensywności.

Igniss położył dłonie na plecach mężczyzny, zaciskając palce na materiale tank topu. Jęknął w usta partnera, unosząc biodra i ocierając się o niego sugestywnie.

Przerwał na chwilę pocałunek.

– Lubisz mnie uciszać? – spytał, nim zaczął składać drobne pocałunki na szyi i krtani mężczyzny.

– Skąd ci się wzięło to pytanie? – Przycisnął ich biodra do siebie, raz po raz dociskając je pulsacyjnie.

– Leo mówił, że lubisz uciszać ludzi.

– Leo i jego długi jęzor… Tak, kręci mnie przejmowanie kontroli nad czyimś głosem. Ogólnie przejmowanie kontroli nad tym, co się dzieje z drugą osobą.

– Stąd też kajdanki i liny?

– Tak. Kiedy staje się przeze mnie i wobec mnie bezbronna – na jego twarz wpłynął pełen satysfakcji wyraz – kiedy z ufnością zdaje się na moją łaskę, kręci mnie to. Kontrolowane zadawanie bólu również mnie podnieca. Stąd te pejcze, packa i bat.

– Czyli chciałbyś mnie tak wiązać i zadawać ból?

Jako że Charlie leżał całym ciałem na Igu, chłopak bez problemu poczuł jak czarodziejowi serce zatłukło w piersi. Odpowiedź nadeszła z ociąganiem.

– … Nie cierpię tego pytania.

– Przepraszam! Nie miałem nic złego na myśli…

Charlie odwrócił wzrok. Jego puls ani trochę nie zwolnił.

– Tak, chciałbym. Co nie znaczy, że koniecznie muszę. 

– Mam pomysł, jak można wykorzystać szpicrutę – wyznał, dotykając policzka mężczyzny. Pogładził go delikatnie, z uczuciem. Rudzielec powoli wrócił spojrzeniem do oczu Iga. Patrzył na niego z nieśmiałą nadzieją. – Albo kajdanki.

– Zamieniam się w słuch.

– Znaczy… um… myślałem o czymś w rodzaju role-playing. No wiesz, ubrałbym strój jeździecki, miałbym w ręce szpicrutę, a ty byś był.. em, nie wiem.. fanem? nauczycielem? No i pokazałbyś mi, że taka szpicruta to nie tylko pomoc jeździecka, ale może służyć czemuś przyjemniejszemu.

Morskie oczy aż się zaświeciły na tę wizję.

– Myślę, że fan byłby idealny. Chodziłbym na wyścigi, tylko po to by oglądać jak się wypinasz na koniu w tym obcisłym wdzianku. Po twojej wygranej podszedłbym do szatni po autograf, a gdy ty szukałbyś jakiegoś długopisu, dopadłbym cię od tyłu… Na tym zakończę wizję, bo wszystko ci opowiem zanim zdążymy to zrealizować.

– Haha, mi się podoba… I chyba nawet mógłbym pomóc znaleźć nam scenerię, jakbyś złapał z dwa, trzy dni wolnego. W Niemczech mamy rezydencję letnią, gdzie trzymaliśmy konie. Draco tam uczył się jeździć.

Charlie pocałował gwałtownie Ignissa.

– Uwielbiam cię, diabełku, wiesz? Podoba mi się, że tak kompleksowo podszedłeś do tematu, by pomyśleć nawet o scenerii. Za dwa dni dostanę nowy grafik, wtedy zobaczymy, kiedy będziemy mogli się tam wybrać. Już nie mogę się doczekać.

– Dla ciebie wszystko skarbie. 

//*//

– Cześć, panowie, wybaczcie spóźnienie – rzuciła na przywitanie Andrea, dosiadając się do stolika, który zajęli w pubie, do którego chadzali już od czasu studiów.

– Wybaczamy – Charlie zabrał głos za wszystkich. – Jak tam urlop?

– Pojechałam z rodziną do Grecji. Moi rodzice jeszcze nigdy zagranicą nie byli, więc postanowiłam to w końcu zmienić. 

– Jaka z ciebie dobra córeczka – rzucił uszczypliwie Leo.

– I jak im się podobało? – spytał zaraz po nim Ig.

– Trochę za ciepło jak na ich standardy, ale byli zadowoleni.

– A ty byłaś zadowolona?

– Owszem, Orwell. Umiem zarządzać czasem. Zresztą kto powiedział, że zabranie ich ze sobą, by sprawić im radość jest złe?

– Okej, nie rozumiem, o czym mówicie – wtrącił Charlie. – Co mnie ominęło?

– A bo Andrea znalazła sobie laskę, Greczynkę, ale była tu tylko przejazdem. Więc wpakowała się radośnie w związek na odległość.

Charlie spojrzał na przyjaciółkę z oburzeniem.

– Czemu ja o niczym nie wiem? 

– Bo to nie jest związek, ledwie poszłyśmy na parę randek! I poznałam ją tuż przed wyjazdem a ten tutaj akurat się włóczył po okolicy i nas zobaczył.

– I nic mi nie powiedziałeś! Ig, mam nadzieję że twoi przyjaciele są lepsi niż ta dwójka tutaj. Nie polecam tych państwa.

– Moi proszą bym częściej ich odwiedzał. Więc to chyba ja tu wychodzę na tego złego.

– A ty Charlie mnie ostatnio olewasz, bo wolisz spędzać czas z Ignissem. Też jesteś tym złym.

– Przepraszam, to w sumie moja wina.

– Nie przepraszaj – padło naraz z ust Charliego i Andrei. – To wina tego niedoszłego Szkota, że jest też równie pozerskim przyjacielem.

Charlie nie wytrzymał i parsknął śmiechem. Cóż, Andrea miała trochę racji, ale nie gniewała się na niego tak naprawdę. Gdyby się gniewała, nie byłoby jej tu.

– Niedoszłym… Szkocie? – powtórzył za Andreą zbity z tropu Ig.

– Jak się pierwszy raz spotkaliśmy, stwierdziła, że skoro jestem rudy i pochodzę z Wysp, to z pewnością muszę być Szkotem. Nie przekonywał jej nawet mój akcent.

– Może zrobiłeś coś, przez co wzięła cię za Szkota, Charlie – mruknął Ig, dając mężczyźnie lekkiego kuksańca. Uśmiechnął się do niego wesoło.

– Niby co? Nie paradowałem w kilcie. – Spojrzał na niego z rozbawieniem. – Mówię poważnie, stwierdziła, że jestem Szkotem, bo jestem rudy i gadam po angielsku.

– Nigdy wcześniej nie spotkałam obcokrajowca, więc twój akcent naprawdę nic mi nie mówił. Co więcej, kompletnie nie rozumiałam, co mówiłeś. Wciąż potrafisz coś tak zabełkotać, że muszę się zastanowić, co to było za słowo.

Leo wybuchnął głośnym śmiechem, chwytając się za brzuch.

– To go zmiażdżyłaś!

– Zabełkotać… – powtórzył Charlie, wahając się między niedowierzaniem a rozbawieniem. – Jakbyś oglądała brytyjskie produkcje zamiast samych amerykańskich, to byś nie miała problemów.

– Nie każdy łatwo sobie radzi z językami, wiesz? Amerykański Leo jest łatwiejszy do zrozumienia niż twój brytyjski. Żeby nie było, że o tobie nie pamiętam, z tobą, Ig, też nie jest mi łatwo. Używasz czasem słów, których kompletnie nie znam.

– Emm… Nie wiem, co na to odpowiedzieć.

– Możesz jej odpyskować. Najwyżej nie zrozumie. – Charlie spojrzał z przekorą na przyjaciółkę.

– Nie mam powodu, by do niej pyskować, Charlie.

– To zrobię to za ciebie. Ja mogę mówić dla ciebie niewyraźnie ale i tak nie przebiję ciebie na studiach, jak znienacka przechodziłaś na rumuński chociaż praktycznie go wtedy nie znałem.

Leo spojrzał na Iga. 

– Co prawda wtedy się jeszcze nie znaliśmy – wskazał na siebie i sprzeczającą się dwójkę – ale słyszałem czasem, jak “rozmawiają” podczas zajęć z języków, które mieliśmy razem. W sumie wyglądało trochę jak teraz. Cały czas się przekomarzali, tylko każdy w swoim języku, a że tak świetnie im szło, to nauczyciel ciągle łączył ich w parę.

– Na początku nasze rozmowy składały się głównie z wyrażeń “powtórz”, “wolniej”, “nie rozumiem”, a w późniejszej fazie z bardziej zaawansowanych zwrotów w stylu “naucz się wreszcie, jak to się wymawia!”, “mam cię dość, nie rozmawiam z tobą!”. – Brunetka posłała przyjacielowi rozbawione spojrzenie.

– Jakoś tak lubimy się ze sobą gryźć. – Stuknął się z Andreą szklanką piwa, po czym objął Iga ramieniem i pocałował go w głowę, nim upił łyk trunku. – Dobra, porzućmy ten temat.

– Jak to jest pracować w terenie, Andrea? Na ogół pewnie masz do czynienia z dorosłymi, przerażonymi smokami, prawda?

– Trafiają się ranne i przerażone, albo wściekłe i agresywne. Przy czym na pierwszy rzut oka trudno odróżnić, który jest przerażony a który wściekły. Patrząc w skali roku, częściej mam do czynienia ze zwierzętami w ośrodku, a one są w miarę spokojne. Ach no i zdarza się, że musimy konfrontować się z kłusownikami. Współpracujemy wtedy z miejscowymi stróżami prawa.

– Andrea przez to bardzo dużo podróżuje – wtrącił Leo. – Tutaj, w samej Rumunii też sporo się dzieje, mimo starań ośrodka handel na czarnym rynku działa całkiem prężnie, ale przez to że najbliższe siostrzane ośrodki są w Chinach i Ameryce, nasi ludzie pilnują wszystkiego poza Azją i Ameryką.

– Żona mojego kuzyna współpracuje z ośrodkiem w Chinach.

– Tak, wiem, Charlie mi opowiadał.

– Och, obgadujesz mnie – Szturchnął swojego chłopaka zaczepnie.

– Oczywiście, że tak. Czego innego się spodziewałeś.

– To całkiem znana postać. Jej lista publikacji jest pokaźna. Nie żebym się tym jakoś mocno interesowała, bo pisze w większości o endemitach, ale ciężko nie zauważyć jej nazwiska w bibliotece.

– Przyznaję, że Maki ma fioła na punkcie japońskich magicznych stworzeń.

Charlie szturchnął Iga w ramię i nachylił mu się do ucha.

– Nie rzuciliśmy żadnego zaklęcia rozpraszającego uwagę, uważaj na słowa. 

– Przepraszam – mruknął skruszony. – Maki prowadzi też azyl dla zagrożonych gatunków. Jej lisy do takich należą. Oprócz nich na świecie jest jeszcze trzynaście osobników. Sześć z nich Maki ma w ośrodku, reszta która jest na wolności ma specjalne nadajniki, dzięki którym są obserwowane z daleka i pilnowane.

Przez następną godzinę rozprawiali o magicznych stworzeniach, Ameryce i podróżach, co jakiś czas tylko domawiając kolejne piwa.

//*//

– Charlie, nie boisz się tak do niego lepić w miejscach publicznych?  – zapytała Andrea, gdy w końcu przestał wpychać język w usta swojego chłopaka.

– A czego mam się bać? Jakby się ktoś przyczepił, to damy sobie z nim radę, no nie, karmelku?

Leo zrobił gest, jakby miał zwymiotować.

– Cherry, zostań przy zwierzętach, co? Nie mogę cię słuchać.

– Prosiłem go o to jakiś czas temu, ale jak widzisz nie słucha się – parsknął krótko blondyn. – I poradzimy sobie, parę w rękach to ja mam.

– Skoro tak twierdzisz. Jeśli mi nie wyjdzie z Nilą, znajdę sobie jakąś żołnie...rkę? No, laskę z wojska. Silną, w seksownym mundurze… – Andrea rozmarzyła się nad swoją wizją.

– Może poszukaj sobie policjantki? Też chodzą w niezłych mundurach.

– Nie wydaje mi się żeby były silne. Ale granatowy jest seksi.

– Przy okazji żołnierze często na całe miesiące wyjeżdżają, Andrea też często na całe dni przepada, więc by się o to nie kłóciły. Trafiłem?

– Yhm w kolano. Nie myślałam o tym. Ale chyba racja.

– Właśnie, Ig, jak twój kolczyk?

– Przypomniało ci się to odnośnie…? – Charlie spojrzał z rozbawieniem na przyjaciela.

– Odnośnie seksowności. I policjantów.

Adara spojrzała na niego z niezrozumieniem.

– Co ma jedno do drugiego?

Leo wzruszył ramionami.

– Oba to fetysze.

– Goi się, Leo. Za dwa dni idę na kontrolę i wtedy zobaczymy co piercer powie – powiedział z uśmiechem Igniss.

Andrea spojrzała z zaciekawieniem na twarz Ignissa.

– Gdzie go zrobiłeś?

– Je. Zrobiłem dwa. W sutkach.

Pokręciła lekko głową.

– Czy to jakiś gejowski znak rozpoznawczy?

– Nie? Czemu?

– Co z jakimś rozmawiam, to ma albo w sutku, albo w jednym płatku, albo w pępku. 

– Och. No moje w sumie widzisz – wskazał na uszy i twarz, wystawiając jej krótko język.

– W pępku też ma. – Charlie wyszczerzył się zadowolony, cały czas obejmując Iga jednym ramieniem. – Jeśli kolczyki w pępku i sutkach są gejowskie, to jestem szczęśliwym posiadaczem super-gejowskiego faceta. – Cmoknął Iga w głowę. 

– Jednak tatuażu z serduszkiem albo motylkiem sobie nie zrobię. To już byłaby przesada – szepnął Charliemu, nim pocałował go w szczękę.

– Nie chciałbym, żebyś jakikolwiek sobie robił…

– Cherry, dość flirtów! Nie zapominaj o nas. Specjalnie nie chlałem dużo, żeby potem nie rzygać, nie zmuszaj mnie do zmiany planów.

– Chcesz się upić, jak ich widzisz razem? Czyżbyś był zazdrosny? – Andrea szturchnęła go w bok. A ten spiorunował ją wzrokiem.

– Ile razy mam ci tłumaczyć? Niedobrze mi się robi, jak zaczynają flirtować, bo są przy tym obrzydliwie słodcy.

Andrea pogłaskała go po ramieniu i przytuliła, na co Leo zrobił wielkie oczy.

– Już, już, tylko żartowałam. Robisz zawsze takie zabawne miny, jak narzekasz.

Amerykanin zacisnął wargi, obrażony, gdy cała trójka pokładała się ze śmiechu na stole.

– Jak ja was nienawidzę… – mruknął sam do siebie i wychylił do końca swój kufel z piwem, walcząc z próbującymi się unieść kącikami ust.

~*~


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz