niedziela, 1 listopada 2020

Historia Smoka 32

 ~*~

Syriusz wraz z Ignissem weszli do sali, w której umieszczono Narcyzę i Antka. Kobieta siedziała na łóżku ubrana i gotowa do wyjścia, na rękach trzymając opatulonego niemowlaka. Syriusz znalazł się przy nich w kilku szybkich krokach. Ucałował żonę w policzek i wziął od niej ostrożnie syna.

– Cześć, Antku. Pojęcia nie masz, jak się cieszę, że w końcu mogę cię zobaczyć. – Pogładził palcem pulchny policzek, po czym spojrzał na żonę. – Możemy od razu wracać do domu, czy jest coś jeszcze do załatwienia, Cyziu?

– Czekaliśmy tylko na was – odparła kobieta, patrząc z czułością na męża i najmłodszego syna.

Przywołali skrzaty, by zabrały ich z powrotem do domu.

//*//

"Z młodym wszystko dobrze? Jak Syriusz zareagował?"

"Antek jest cały, otoczony cud opieką mojej mamy i Syriusza. Syriusz się popłakał. Nie przyznaje się do tego, ale widziałem łzy w jego oczach."

 "A jak tam u Ciebie, kotku?"

"Lecę jutro z rana z Andreą do Mołdawii. Dorwali przemytników, lecimy po smoki. To dwa maluchy więc trafią do babyktora"

"Ciekawy jestem co to za gatunek, informatorzy nie potrafili stwierdzić. Ale to nic nowego, nie są wyszkoleni"

"Miałbyś coś przeciwko żebym zrobił Leo masaż? Zrzędzi że go plecy bolą od pracy przy biurku"

"Osobiście sądze że jeśli to wina biurka to nie pracy przy nim a seksu na nim"

"O Boże… nie chciałem tego wiedzieć… niech mu specjalista od biurek zrobi masaż"

"Nie no zrób mu, już nie bądźmy tacy drobiazgowi"

"Uważaj na siebie w trakcie tej misji" 

"Kocham cię, głupi smoczy maniaku:*** "

"Jak wrócisz tobie też zrobię, kochanie. Taki naprawdę dobry"

"Liczę na to, kotku. I naprawdę uważaj na siebie, chcę mieć do kogo wrócić"

//*//

Minął prawie miesiąc, odkąd Ig wrócił z Brytanii. Między nimi niewiele ruszyło dalej. Po prawdzie, nic nie ruszyło dalej. Wciąż jedynie się całowali, uprawiali seks oralny. Ale nie przeszli do analnego. Charlie próbował przekonywać Iga, uwodzić go, ale ten jakby był głuchy i ślepy na wszystko. Charliego to trochę irytowało, ale z drugiej były między nimi jakieś zbliżenia, więc nie mógł narzekać. Wystawiano go już na cięższe próby.

– Okej, mamy pizze, piwo i jakieś przekąski.

– Juhu! Przekąski! – zawołał z zadowoleniem blondyn, sięgając po chrupki. Od razu wpakował kilka do ust, mrucząc głośno z przesadnym zadowoleniem.

– To teraz co robimy poza obżeraniem się? Leo, nie, nawet nie próbuj.

Amerykanin wywrócił oczami.

– Jeszcze ust nie otworzyłem.

– Wyczułem co ci się we łbie kręci. Ig to nie Paulo. Poproszę moralne propozycje.

– O co chodzi z Paulo?

– To nasz kolega łowca, ten bez prawej ręki.

– Znam go, Leo – burknął cicho. Nigdy nie lubił, jak Leo zaczynał mu opowiadać jak wygląda osoba z ich grona, zupełnie jakby nie docierało do niego, że Ig kogoś poznał. Albo po prostu znów się z niego naigrywał w jakiś sposób.

– No, to Paulo co jakiś czas lądował w moim lub Cherry'go łóżku. A czasem my obaj w jego. Naraz.

– Och… nie wiedziałem – mruknął ciszej, sięgając po kolejną garść chrupek.

– Naprawdę ci o tym nie wspominałem? Wydawało mi się, że mówiłem ci o Paulo.

– Wiedziałem, że sypiałeś z Leo. O Paulo nic sobie nie przypominam. Może mylisz mnie z kimś innym.

Charlie wzruszył ramionami.

– Może chciałem ci powiedzieć, ale tego nie zrobiłem. W każdym razie w rezerwacie jest kilka osób, z którymi się spotykałem lub spałem. Paulo na ich tle jest dość wyjątkowy, bo był jednym z zarówno moich jak i Leo seks przyjaciół. Jest switchem, więc się dopasowywał do nas obu. Dalej z nim rozmawiam, bo to dobry kumpel, ale ręce trzymamy przy sobie.

– Na twoim miejscu Ig, uważałbym na Paulo i Charliego, gdy są razem. Paulo jest idealnie w typie Cherry'go.

Igniss posłał wściekłe spojrzenie Amerykaninowi. Zacisnął palce w pięści.

– Charlie nigdy by mnie nie zdradził – wycedził zły.

Rudzielec objął go za szyję i pocałował w policzek.

– Dokładnie. Skończyłbyś wreszcie z tymi prowokacjami, kawopijcu.

– Testuję go dla ciebie, a ty mi z kawopijcem wyskakujesz… herbaciany gnom.

Rudzielec prychnął rozbawiony.

– Nie wysilaj się, bo słabo ci idzie. Lepiej zaproponuj jakieś zajęcie.

– Możemy pograć w… pokera. W butelkę, w dziesięć pytań, w… skończyły mi się niezbereźne pomysły.

Weasley pokręcił głową z politowaniem.

– I? Cokolwiek z tego ci podpasowało? Czy jednak obejrzymy tradycyjnie film?

– Nigdy nie grałem w pokera, więc to brzmi zachęcająco.

– To gramy na zadania i fanty? – spytał Charlie.

– No raczej nie na kasę. Ale fanty są dla mięczaków. Na zadania obligatoryjne.

– Leo… Nie przesadzaj. Jakbyśmy grali we dwóch, to jeszcze okej, ale wątpię by Ig miał ochotę spełniać co poniektóre twoje zadania. Albo patrzeć jak ja je spełniam, więc fanty zostają.

– Zadania obligatoryjne? Na czym to miałoby polegać?

– Na tym że nie możesz odmówić. Przed grą gracze składają obietnicę, że wykonają każde polecenie, a zaklęcie rzucone na karty pilnuje, by dotrzymali umowy. Jak ktoś odmówi wykonania zadania, karty się na niego rzucają i go ranią, tak długo, póki nie zgodzi się wykonać zadania.

– To brutalna wersja...

– Dlatego wolę grę na fanty. Za bardzo boję się co też za zadania wymyśliłby nam Leo.

– Daj spokój, nie jestem niezrównoważony psychicznie. Przecież nie kazałbym mu się pieprzyć ogórkiem na naszych oczach, o co wy mnie posądzacie...

– C-co? Nie zrobiłbym tego!

– Ostatnio jak graliśmy we dwóch, kazałeś mi przenieść się do Somory i znaleźć domina, który użyłby na mnie pejcza. Naprawdę jeszcze się dziwisz, że nie oddam ci bezgranicznej władzy nad Ignissem?

– Tylko fanty! – poparł go natychmiast Ig. – Będę grać tylko na fanty.

– No dobra, dobra! Będą fanty, jak tak bardzo chcecie. A teraz zaczynajmy już, bo pizza wystygnie, zanim chociaż jedną rundkę zagramy.

– Zanim zaczniemy, krótkie wyjaśnienie zasad. Ten kto wygra pierwszą rundę decyduje, co ma zrobić przegrany z kolejnej rundy. Może się trafić tak, że wymyśli zadanie dla samego siebie.

– O boże… masakra… i jednocześnie chyba jest w tym coś ekscytującego.

– Oczywiście, że to ekscytujące – prychnął Leo. – A liczba rund jest ograniczona, dlatego nie warto marnować zadań na jakieś pierdoły w stylu "pocałuj w policzek", z takimi zadaniami umarlibyśmy z nudów.

– No tak, dla ciebie nienudne zadania to pewnie coś w stylu “wypieprz się palcami na stole”.

– Z pewnością nie byłoby nudne, ale takie zadania też przedwcześnie kończą grę, bo przeważnie kończą się seksem z drugim graczem.

– Ig, nie przejmuj się jego paplaniną, Leo ma własny pogląd na tę grę. Po prostu zacznijmy grać, reszta wyjdzie...

– I wcale wcześniej z nim tak nie grałeś, co? – rzucił zaczepnie, chociaż czuł w piersi dziwny ucisk. Jednocześnie chciał i nie chciał słyszeć odpowiedzi na to pytanie. Wiedział, że to było dawno temu, ale odczuwał irracjonalną zazdrość na myśl o tym, że jego Charlie uprawiał seks z Leo.

– Grałem, w końcu przyznałem, że wysłał mnie do seksklubu, ale obaj byliśmy wtedy singlami. Ig, jeśli masz opory, to możemy wymyślić inne zajęcie. Nawet jeśli w trakcie gry stwierdzisz, że to jednak dla ciebie za dużo, to przerwiemy. Nie będzie nas wiązało żadne zaklęcie.

– Jest ok, mogę zagrać.

Charlie pogłaskał go po włosach i pocałował w szczękę.

– W takim razie zaczynajmy.

//*//

– Przegrany miał polizać osobę po swojej prawej po kręgosłupie, tak? – Leo spojrzał na siedzącego po jego prawej Ignissa. – No dobra, ściągaj koszulkę, przystojniaku.

– Zamknij się… – burknął cicho, ściągając koszulkę przez głowę. Posłał zbolałe spojrzenie Charliemu, kiedy odwracał się plecami do Leo.

Rudzielec uśmiechnął się do niego pokrzepiająco.

– Jeśli nie chciałeś, mogłeś oddać fanta.

Leo zignorował ich obu. Chwycił Iga w pasie pewnie, choć delikatnie i przystawił usta do jego kręgosłupa na wysokości lędźwi. Powoli przesuwał językiem w górę, co jakiś czas składając na kręgach mokre pocałunki. Dotarł tak aż do linii blond włosów, gdzie złożył ostatni pocałunek i odsunął się.

– No, możesz z powrotem się ubrać.

– Miałeś lizać, nie całować! – sapnął, czerwony na twarzy od zażenowania. – Charlie! – doskoczył do swojego chłopaka, obejmując go za szyję. – Leo mnie zmolestował!

– Widziałem… – Pogładził go po plecach. – Wybacz, ale nie umiem się na niego za to gniewać. Twoje reakcje były przeurocze.

– No nie wierzę! Moje reakcje powinny być takie od tego co TY mi robisz, a nie KTOŚ inny!

– Nie mogę się gniewać o coś, na co sam się zgodziłem i co nadzorowałem. Ale jeśli chcesz pozbyć się wspomnienia jego dotyku, mogę po nim poprawić.

– Popraw, Charlie! Wciąż mam wrażenie, że jego język sunie po moich plecach.

– Gdyby to nie brzmiało jakbyś miał mnie za jakiegoś oblecha, to spodobałby mi się ten tekst – burknął Leo. – Wiecie co, grajcie dalej sami, ja idę do siebie.

– Ej, Leo! Przepraszam! Nie chciałem cię obrazić! – zawołał za nim Ig. Zaraz też posłał swojemu chłopakowi skruszone spojrzenie. – Naprawdę nie chciałem go urazić.

– Też nie sądziłem, że weźmie to do siebie… chyba byliśmy trochę niedelikatni. Spróbuję go przekonać, żeby do nas wrócił.

Cmoknął szybko Iga w usta i ruszył do pokoju Leo, w którym Amerykanin zdążył się zamknąć.

– Leo, to były tylko żarty. I Ig próbował we mnie wzbudzić zazdrość. Przecież jakby uważał cię za oblecha, to oberwałbyś z łokcia, jak tylko go dotknąłeś. Na pewno nie dawałby się całować.

– A może czuł się przymuszony, skoro ty nie miałeś nic przeciwko? – dobiegł głos tuż zza drzwi. Musiał opierać się o nie plecami. – Może za dużo od niego oczekujesz, Cherry? Nie zaproponowałbyś tej gry żadnemu innemu partnerowi.

Charlie spojrzał na Ignissa pytająco.

– Zaproponowałem, ale nie zmusiłem. Jeśli by nie chciał, to mógł wybrać każdą inną grę. Albo oddać fanta… – Szukał w spojrzeniu i w postawie Ignissa potwierdzenia swoich słów.

Igniss posłał mu zadziorny uśmiech.

– Myślisz, że mógłbyś zmusić mnie do gry w coś, czego nie chcę? Nie ma takiej opcji, skarbie.

Charlie uśmiechnął się z ulgą. Obawy Leo były zaraźliwe.

– Słyszałeś go, więc przestań udawać wykorzystaną panienkę i wracaj do nas, Ig wciąż nie powiedział jakie zadanie ma wykonać kolejny przegrany.

Drzwi otworzyły się gwałtownie i stanął w nich poirytowany Leonardo.

– Kutasiarz z ciebie, Cherry! Nie zachowuję się jak wykorzystana panienka. Przeproś! – Leo postukał się palcem w dolną wargę. W pierwszym odruchu Charlie złapał go za brodę i zbliżył się, ale zastygł parę cali od jego twarzy.

– Ej! To było podłe! – Odsunął się gwałtownie i obrócił na pięcie, wracając na kanapę do zaskoczonego Ignissa.

– Co to było? – spytał Charliego niepewnie. – Wyglądało to tak, jakbyś chciał go pocałować.

Rudzielec spojrzał na swojego chłopaka z zażenowaniem.

– Bo chciałem. Wyrobił mi taki nawyk...

– Sam dałeś mi się tak wytresować. Na początku naszej znajomości, tuż po tym jak zerwaliśmy, byłem kompletnie zafascynowany jego ustami, więc wymyśliłem sobie, żeby mnie na przeprosiny całował. W pewien określony sposób. Jemu to pasowało, bo nie musiał przepraszać werbalnie, a mi – bo zabójczo całował, a w innych okolicznościach nie chciał tego robić.

– Za dużo informacji! – zawołał cicho Igniss.

– Wkurza mnie, jak nazywasz to tresurą. Nie jestem psem. Wyrobiłeś mi po prostu nawyk, kawopijcu.

– Nazywaj to, jak chcesz. – Leo wzruszył ramionami. – Ig, jakie zadanie ma kolejny przegrany?

– Aaa… eeem… uch. Zrobienie malinki na biodrze osobie po lewej? – zaproponował niepewnie.

Obaj mężczyźni skinęli głowami, a Charlie potasował i rozdał karty.

//*//

Blondyn obejrzał się w stronę drzwi, po czym ściągnął z siebie świeżą bieliznę, której nawet dziesięć minut nie miał na sobie. Jeżeli dobrze wyliczył, miał jeszcze jakieś pięć, dziesięć minut na panikowanie.

Usiadł na łóżku blisko szafki nocnej. Otworzył pierwszą szufladę, gdzie Charlie trzymał lubrykant, gumki i parę innych przydatnych rzeczy. Serce tłukło mu w piersi ze zdenerwowania. W łazience już się troszkę przygotowywał, ale wiedział, po prostu wiedział, że to nie było wystarczające.

Odetchnął raz i drugi, sięgając po buteleczkę lubrykantu. Zamknął szufladę i przeniósł się na środek łóżka. Dasz radę, Ig, powtarzał sobie w myślach. Nie będziesz gorszy od Leo. Będziesz o niebo lepszy.

O ile nie stchórzy. Nie! Nie może tak myśleć! To będzie dobre.

Rozłożył szeroko nogi, oddychając szybciej. Wylał sporą ilość specyfiku na palce i sięgnął do swojego krocza. Pierwszy palec wszedł bez większego oporu, z drugim w sumie było podobnie. Odetchnął głębiej, nim zaczął poruszać palcami w swoim wnętrzu. Drugą ręką złapał mocno nasadę penisa, powoli przesuwając dłoń ku główce.

Przymknął oczy, skupiając się na tym co robił. Palce przesuwające się po twardniejącym penisie i te ślizgające w jego tyłku. Próbował co rusz dokładać trzeci palec, ale chyba dalej nie był wystarczająco rozluźniony. Cholercia!

Zastygł nagle. Charlie przestał się myć, to była tylko chwila czasu, zanim tu przyjdzie i… zobaczy go jak zobaczy.

Potrząsnął głową spanikowany. Chyba nie da rady.

Puścił swojego penisa, wyciągnął palce z siebie, kiedy Charlie otworzył drzwi. Dlatego nie myśląc wiele, chwycił za brzeg kołdry i nakrył się nią częściowo, rzucając spłoszone spojrzenie swojemu chłopakowi.

Smokolog zastygł na progu, analizując scenę przed sobą.

– Wystraszyłem cię? Wybacz, nie musiałeś przerywać. Absolutnie nie mam problemu z tym, że możesz chcieć sam się z sobą zabawić.

Podszedł do łóżka i zaśmiał się, gdy czerwona twarz skryła się pod kołdrą.

– Kochanie, czego ty się wstydzisz? Widziałem cię już nago, ba! robiliśmy już parę rzeczy razem, bez ubrań. Możesz się rozluźnić. – Usiadł na materacu, a gdy Ig mu nie odpowiedział, kontynuował. – Chociaż nie sądziłem, że wkładasz przy tym w siebie palce. – W jego głosie pobrzmiewało zadowolenie.

– …Przygotowywałem się… – jęknął cicho spod kołdry.

Charlie zamrugał.

– Zdecydowałeś się – zauważył po trochu zdziwiony, po trochu szczęśliwy. – Tym bardziej nie rozumiem, czemu przerwałeś. – Pogładził go po głowie. – To by było wspaniałe zaproszenie… Czy może fakt, że stałeś się naleśnikiem, oznacza, że jednak się rozmyśliłeś? – spytał łagodnie.

– …Nie wiem.

Odłożył leżący na kołdrze lubrykant na szafkę i położył dłoń na ukrytym pod materiałem ramieniu.

– Mogę cię dotknąć?

– Mhm…

Charlie wsunął rękę pod kołdrę, ciesząc się, że ma ciepłe dłonie. Przesunął palcami w górę nagiego ramienia, prześledził krzywiznę obojczyka, wypukłość grdyki, zjechał w dół wgłębieniem między obojczykami, pogłaskał czubkami palców twardy mostek, wreszcie całą dłonią pogładził płaską pierś. Podrażnił kciukiem sutek, zsuwając dłoń na szczupły bok.

– Charlie… zabierz rękę – poprosił cicho Ig. Mężczyzna bez ociągania wykonał polecenie, czekał na ruch kochanka.

Nastolatek wystawił głowę spod okrycia, patrząc na niego z rumieńcem. Przygryzł wargę.

– Zamknij oczy, proszę.

I tym razem posłuchał. Igniss wyszedł spod kołdry, patrząc na niego badawczo.

– Ułóż się wygodniej. Chcę ci usiąść na udach – wyjaśnił.

– Mam zdjąć bokserki czy w nich zostać?

– Ściągnij je.

Wciąż z zamkniętymi, Charles pozbył się bielizny i rozsiadł pewnie na brzegu łóżka. Obrócił twarz ku Igowi i uśmiechnął się.

– Jestem gotowy, kotku.

– …um… jasne. – Siedemnastolatek zbliżył się do Charliego i usiadł na nim okrakiem. – Obejmij mnie – wyszeptał, nim ucałował mężczyznę w usta. Położył dłonie na karku rudzielca, stopniowo pogłębiając pocałunek. Nie śpieszył się, nie walczył z językiem Charliego o dominację. On go smakował, poznawał.

Charles położył ręce na biodrach kochanka, gładząc je powoli. W żaden sposób nie chciał pośpieszać chłopaka, tym bardziej, że czuł jak ten drży – z przejęcia czy ze zdenerwowania, ale nie o to chodziło. Nie chciał spłoszyć tej zlęknionej sarenki, która może właśnie w tej chwili, tego wieczoru po raz pierwszy mu się odda. Po raz pierwszy odda się komukolwiek. Nagle w pamięci odżyło wspomnienie jego własnego pierwszego razu.

Przerwał pocałunek.

– To w porządku jeśli się boisz. Nie zrobię nic, o co sam mnie nie poprosisz, zgoda?

– Przygotuj mnie na siebie – poprosił zamiast odpowiedzieć. Zassał się na szyi rudzielca tuż pod szczęką, wyrywając z jego gardła aprobujące westchnięcie.

– To daj lubrykant. – Wystawił dłoń.

– Zaraz… mój tyłek jest w tej chwili wystarczająco mokry.

– On może tak, moje palce niekoniecznie. Nie da się z nim przesadzić, za to jeśli będzie go za mało, to ty to najmocniej odczujesz. Dlatego… – Zgiął dwukrotnie palce w ponaglającym geście.

Zająkał się, nie wiedząc co odpowiedzieć. Przecież Charlie miał doświadczenie absolutną rację!

Natychmiast wychylił się po buteleczkę i podał ją Charliemu. A następnie przylgnął do niego całym ciałem, składając drobne pocałunku na barku i szyi.

Wieczko kliknęło za jego plecami. Potem kliknęło po raz drugi i buteleczka wylądowała na łóżku w zasięgu ręki rudzielca. Śliskie palce przesunęły się po jego pośladku i dotknęły wejścia. Faktycznie jest cały mokry, pomyślał Charles. Uśmiechnął się, gdy jego palec gładko wślizgnął się do wnętrza Iga.

Mięśnie na chwilę zacisnęły się wokół niego, ale wystarczyła chwila stymulacji, by się rozluźniły. Bez wahania wsunął drugi palec.

– Ładnie się przygotowałeś – szepnął mu do ucha, pieprząc powoli palcami. – Ej – mruknął – nie zaciskaj się, chcę włożyć jeszcze jeden, zanim przejdziemy do kolejnego punktu.

– To nie tak, że ja mam jakiś przełącznik w tyłku! – sapnął głośniej, oddychając urywanie. – Nie znalazłem u siebie jeszcze trybu miękki zadek, wiesz?! To tak nie działaaaaAAACH! – Krzyknął, kiedy Charlie mocniej wbił w niego palce.

– Wiem, spiąłeś się, bo cię zawstydziłem. Przepraszam, ale jesteś taki rozkoszny, że nie mogłem się oprzeć pokusie.

– Dupek z ciebie…

– Czemu? Podniecają mnie twoje reakcje, więc pracuję na to, by je wywołać. Jeśli nie chcesz, żebym mówił rzeczy, które by cię zawstydzały, to możesz mnie uciszyć swoimi ustami.

– To podstępne, draniu… – warknął cicho, wzdychając na koniec z przyjemności. – Bo gdybym tego nie zrobił oznaczałoby, że chcę, żebyś mnie zawstydzał, a tak naprawdę chcesz po prostu tylko moich pocałunków… – Nim Charlie odpowiedział, poczuł, jak Ig całuje go mocno, wręcz trochę agresywnie. Chwycił jego dolną wargę między zęby i pociągnął za nią lekko, na co Charlie wbił w niego głęboko palce. Obaj stęknęli, by zaraz przejść do głębokiego pocałunku.

Rudzielec zassał w pewnym momencie jego język, napierając ostrożnie trzecim palcem na wejście. Kiedy pierwszy paliczek znalazł się w środku, Ig stęknął mu prosto w usta.

– W porządku? Wiem, że cię mocno rozciągam. Nie wsunę go głębiej, póki się nie przyzwyczaisz. – Sięgnął drugą ręką do jego penisa i owinął go zdecydowanie palcami, przesuwając powoli po trzonie.

– To… mmm, pierwszy raz… gdy będę miał w sobie więcej niż dwa palce… – wyznał, oddychając ciężej. – Chcę tego, tak bardzo tego chcę.

– Jeszcze przez chwilę musimy uzbroić się w cierpliwość. – Przyspieszył ruchy dłonią na penisie Iga, czując, jak mięśnie wokół jego palców powoli ustępują. – Stawiam sobie za punkt honoru, by jutro bolały cię jedynie mięśnie ud od nowego rodzaju wysiłku.

– Nie jestem z cukru… przeżyję, jak tyłek też będzie mnie bolał. – Przygryzł delikatnie płatek ucha Charliego, wzdychając drżąco do niego. Nagrodził go cichy gardłowy pomruk i niespokojny ruch bioder mężczyzny pod nim. Najwidoczniej i jego korciło, by przejść już dalej.

– Gdybyśmy mieli się ostro pieprzyć, to obolały tyłek byłby wkalkulowanym ryzykiem. Ale nie będziemy się ostro pieprzyć, nawet jeśli będziesz mnie o to błagał.

Blondyn odkaszlnął zakłopotany.

– Nie mówiłem nic o ostrym seksie.

Charlie wyczuwając swoją okazję, wsunął głębiej trzeci palec. Nieustannie z zamkniętymi oczami, pocałował drżącego Iga w bark.

– Jeśli po normalnym seksie bolałby cię tyłek, to by oznaczało, że źle o ciebie zadbałem. Jeśli wszystko zrobię dobrze, nie powinno cię nic boleć.

– Czasami mam wrażenie, że dbasz o mnie aż za bardzo… Jakbyś bał się, że od ciebie ucieknę… Mmm, haaa… to było fajne… Nigdy cię nie zostawię, Charlie.

Wolną ręką sięgnął do erekcji Charliego, łapiąc ją przy samej główce. Podrażnił ją lekko kciukiem. Palce w jego wnętrzu zatrzymały się, a rudzielec odetchnął drżąco.

– Planujesz pozwolić mi zobaczyć cię dzisiejszego wieczoru, czy mam sobie jedynie wyobrażać, jak wygląda twoja twarz, gdy pieprzę cię trzema palcami? – Uśmiechnął się, gdy po tych słowach mięśnie ścisnęły jego palce. Nie mogąc ich przesunąć, zgiął je.

– Aaaach! Char...mmm! – krzyknął, zagryzając wargę, by zagłuszyć się chociaż w jakimś stopniu.

– Więc? A może pozwolisz mi chociaż zobaczyć twoją twarz, gdy już będę w tobie?

– Rób co chcesz! Możesz patrzeć!

Charlie podniósł powieki, momentalnie wbijając w Ignissa przepełnione pożądaniem spojrzenie. Poruszył też ponownie zgiętymi palcami, drażniąc prostatę.

– Masz niesamowicie seksowną minę. Gdyby nie to, że chcę cię jak najszybciej posiąść, mógłbym wycałować cię całego w ramach uznania dla twojego seksapilu. – Poruszył znów palcami. – I piękna.

– Nieprawda… nie podlizuj się… – zagryzł wargę, patrząc na niego spod rzęs.

– Nie podlizuję się. Już mam cię w ramionach, nie muszę się starać, byś w nie wskoczył. Opisuję tylko co widzę. – Wysunął prawie całkiem z niego palce i bez większego problemu wsunął z powrotem. – Myślę, że jesteś już gotowy.

~*~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz