sobota, 24 października 2020

Historia Smoka 30

 ~*~

Złapał dłoń mężczyzny i ścisnął lekko jego palce.

– Zamknij oczy i się nie ruszaj.

W pierwszej chwili brwi rudzielca wystrzeliły ku górze, ale zaraz wykonał polecenie. Ledwo zamknął oczy, koniuszkiem języka prześlizgnął po wargach.

Igniss położył drugą dłoń na policzku mężczyzny, patrząc na niego przez chwilę. Czuł, jak serce łomotało mu w piersi, kiedy przysunął się i musnął ustami wargi Charliego. Ten ścisnął krótko jego palce, ale poza tym nie wykonał żadnego ruchu.

Uśmiechnął się, odsuwając.

– Już – mruknął, zadowolony.

– Tylko tyle? – spytał zawiedziony, otwierając jedno oko.

– Ej, to i tak więcej niż planowałem na dzisiaj – wytknął mu język.

– Aż mi się przypomniało, jak raz dostałem od Freda czekoladową żabę…

– Co? Skąd to skojarzenie? – Ig zmarszczył brwi, zdziwiony.

– Bo okazało się, że skubaniec odgryzł żabie głowę.

– Co ma jedno do drugiego?

– Bardzo wtedy lubiłem czekoladowe żaby…

– A najbardziej ich głowy?

– Dokładniej odgryzać im głowy.

– Barbarzyńca – zaśmiał się krótko.

– To tylko czekolada. – Wzruszył ramionami. – W każdym razie, dał mi nadzieję na coś przyjemnego, a okazało się, że żaba nie miała głowy. Tak więc, poproszę powtórkę. Tym razem porządnie. – Postukał się palcem w wargę. – Moja obietnica wciąż obowiązuje, więc sam nie mogę po niego sięgnąć. – Utkwił spojrzenie w ustach Iga.

– Hmmm. – Chłopak udał głęboką zadumę. – No dobra.

Znów zbliżył się do mężczyzny i pocałował go mocniej niż za pierwszym razem. Całował go tak przez chwilę, by przesunąć koniuszkiem języka po górnej wardze rudzielca i wrócić na swoje miejsce.

– Teraz lepiej?

– Głowa żaby wróciła na swoje miejsce.

Igniss zaśmiał się szczerze.

Tym razem to Charlie dotknął jego policzka. Gładził go czule kciukiem, utrzymując kontakt wzrokowy.

– Teraz twoja kolej – szepnął chłopak w ramach zachęty.

Usta rudzielca wykrzywiły się na moment w lekkim uśmiechu, po czym ujął Ignissa za szczękę. Prześlizgnął czubkiem języka po jego dolnej wardze i skubnął ją. Drugą ręką chwycił go za kark, całując delikatnie. Dłoń ze szczęki zsunęła się na obojczyk. Trwali w tej pozycji przez chwilę, nie pogłębiając pieszczoty, ale Charliemu szybko znudziła się ta niewinna zabawa. Przerzucił nogę przez uda Ignissa, siadając mu okrakiem na kolanach i natychmiast pogłębił pocałunek, przyciskając chłopaka do oparcia. Blondyn jęknął aprobująco, zarzucając mężczyźnie dłonie na kark. Tak! Właśnie tego chciał!

Z każdą chwilą pocałunek przybierał na intensywności, ostatecznie zmuszając ich obu do przerwania zabawy, by mogli zaczerpnąć więcej powietrza. Charlie otarł ślinę z brody Ignissa.

– Boże… kocham twoje usta. W końcu mogłem poczuć ich smak – mruknął Black, opierając głowę o jego bark.

– Jeśli jeszcze miałem jakiekolwiek wątpliwości, w czyim władaniu było twoje ciało, to teraz zniknęły. To było dokładnie to uczucie, które zapamiętałem.

– Cieszy mnie to – wymruczał w bark mężczyzny, obejmując go z westchnieniem.

– Jednak nie ma to jak namacalne argumenty.

– Zabrzmiało jakbyś nie ufał słownym.

– Wszyscy w mniejszym lub większym stopniu manipulują prawdą, dobierając odpowiednie słowa, dlatego wolę namacalne dowody… Zabrzmiało chyba trochę jakbym posądzał cię o kłamstwo, to nie było moją intencją. – Pogładził go po barkach. – Gniewasz się?

– Nie… za to nie. Gorzej jak nie będziesz ufał mi, że spotkam się z przyjaciółmi…. Ale tego typu nieufność nawet mi się podoba.

Charlie patrzył przez chwilę w ciszy na swojego chłopaka.

– To zabrzmiało, jakbyś był zły za coś innego, a nie wydaje mi się, żebym cokolwiek odwalił.

– Uch. Nie jestem zły. Jeśli tak to zabrzmiało to przepraszam. Nie o to mi chodziło.

– W porządku. – Wczesał palce w jego włosy i pocałował go w szczękę. – Co do nieufności, jak mi nie dasz ku temu jakiegoś porządnego powodu, to będzie okej. Nie wydaje mi się, żebym był typem zazdrośnika.

– Przynajmniej nie takim jak Draco i Harry, co?

– Oszalałbym, jakby mój facet wściekał się o każdy uśmiech posłany innemu mężczyźnie. Albo kobiecie.

– To masz szczęście, że obecnie ja jestem twoim facetem.

Przesunął nosem po linii szczęki Iga, w kierunku ucha.

– Nie będziesz mi robił awantur, że jestem dla kogoś zbyt miły? – Owiał ciepłym oddechem jego ucho, po czym odsunął się, by spojrzeć na jego twarz.

– Mógłbym cię spytać o to samo. Sam jestem miły dla wszystkich. Może nie w tak flirciarski sposób jak ty. – Charlie wywrócił oczami na tę uwagę – No co? Żebym chociaż skłamał… myślisz, że nie zauważyłem twoich zaczepek?

– Czyli jest okej, póki obaj trzymamy ręce przy sobie, tak?

– Póki nie dajesz drugiej osobie do zrozumienia, że może do ciebie zarywać, jest okej.

– To bardzo nieprecyzyjne.

– Dobrze wiesz o co mi chodzi.

Rudzielec uśmiechnął się szelmowsko.

– Chyba już wiem, jak o to zadbać.

//*//

– Dzień dobry. Czy mogę przyjąć panów zamówienie?

Charlie podniósł wzrok z menu na brązowowłosą kelnerkę. Była mniej więcej w jego wieku i miała bardzo miły uśmiech – gdyby miał zły dzień, na jego widok pewnie od razu zrobiłoby mu się lepiej.

– Dzień dobry – odwzajemnił uśmiech – jasne. Chciałbym zamówić brownie. I jakąś herbatę, ale macie tak duży wybór, że ciężko mi się zdecydować. – Charlie wzruszył lekko ramionami, patrząc wesoło na kelnerkę. – Może pani mi coś poleci?

– Mamy bardzo dobrą herbatę malinową.

– Hmm, nieszczególnie przepadam za owocowymi herbatami. Ale jeśli pani ją poleca…

– Jeśli malinowa panu nie odpowiada, to może spróbuje pan naparu lawendowego? Osobiście go uwielbiam. Jest lekko ziołowy i nie za słodki.

– O! To brzmi dużo ciekawiej. Przekonała mnie pani. – Kelnerka z jeszcze szerszym uśmiechem niż gdy do nich podeszła, zapisała zamówienie w notesiku. – A co ty wybrałeś, kochanie?

Uśmiech na twarzy kobiety zastygł na moment, a wzrok wyrażał niezrozumienie, więc szybko wbiła spojrzenie w swój notes, jedynie przelotem zerkając na Ignissa.

– Wybierz mi coś. Zdam się całkowicie na ciebie, skarbie – zaszczebiotał chłopak. Charlie spojrzał na niego pytająco, nie rozumiejąc skąd ta nagła zmiana zachowania.

– Okej… To niech będzie sernik.

– Ten z brzoskwiniami dokładniej – dodał nastolatek, uśmiechając się z rozczuleniem.

– A do picia? – Zwróciła się do Iga, wracając do swojego firmowego uśmiechu.

– Hm… Nie mogę się zdecydować. Myślę o latte orzechowym albo o gorącej białej czekoladzie z malinami. Jak myślisz, kotku?

– Latte lepsze, przynajmniej nie jest takie słodkie.

– Kiedy ja w sumie lubię słodkie. Chociaż po mnie tego nie widać.

– I ciasto, i napój? – Uniósł brew.

Ig przygryzł wargę, rzucając Weasleyowi proszące spojrzenie.

– Naprawdę nie mogę? No dobrze, w takim razie wezmę latte orzechowe.

Kiedy kobieta odeszła, Charlie spojrzał na niego pytająco.

– Co to było?

– Oznaczanie terenu – odparł z nagłym zażenowaniem. Zachował się jak głupi szczeniak.

– Brzmiało jakbyś mnie przedrzeźniał.

– Przepraszam… Więcej tak już nie zrobię – mruknął, odwracając wzrok.

– Nie mówię, że masz nie używać pieszczotliwych przezwisk czy w jakiś inny sposób “oznaczać terenu” – mimowolnie uśmiechnął się lekko, krzywo bo krzywo, ale się uśmiechnął – ale to przed chwilą wyglądało… sztucznie? Chyba tak to mogę nazwać.

Black przełknął ślinę, nie znajdując żadnych słów na swoje wytłumaczenie. Jednocześnie jego pierś wypełniła przemożna chęć do opuszczenia tego miejsca. Nie sądził, że aż tak mu odbije z zazdrości o kokietowanie kelnerki. Czyżby to był jeden z dowodów na to, że związki nie są dla niego? Albo że związek z kimś kogo kochał całym sercem nie był mu pisany i znów go straci?

– Ig? O co chodzi?

Zamrugał, rzucając krótkie, przepraszające spojrzenie mężczyźnie.

– O nic, przepraszam.

– Twoja mina mówi coś innego.

– Po prostu pomyślałem o czymś, o głupocie w sumie. – Rozejrzał się po pomieszczeniu, nie chcąc drążyć tematu. – Bardzo tu ładnie. Byłeś tu wcześniej?

Charlie sięgnął przez stolik i przykrył dłoń Iga własną. Gdy chłopak na niego spojrzał, posłał mu uspokajający – przynajmniej miał nadzieję, że taki był – uśmiech. Po chwili zabrał dłoń.

– Nie, dowiedziałem się o nim przypadkiem, jak czekałem na ciebie w Greenwich Park. Jakaś dziewczyna zachwycała się tym miejscem.

– Och.

– Poczta pantoflowa to bardzo przydatna rzecz. Inaczej pewnie nigdy bym tu nie wszedł, a szkoda bo mi też się tu podoba. Mają przyjemną muzykę. Nie przepadam za lokalami, które puszczą radio.

– Muzyka idealnie wpasowuje się w klimat. Jeśli jednak chodzi o ciasta... Jak myślisz, które będzie smaczniejsze? Mój sernik? Czy twoje brownie? Ja osobiście uważam, że mój sernik będzie najlepszy.

Rudzielec prychnął rozbawiony.

– Oczywiście że brownie. Z czym ty startujesz do ciasta czekoladowego.

– Czekoladowe ma za dużo kalorii… uspokój się. A w serniczku będą kawałki brzoskwini. To chodzące delicje.

– Nadmiar kalorii mi nie straszny i tak je spalę. – Uśmiechnął się półgębkiem.– Ty też możesz się od teraz mniej nimi martwić, zadbam o to, żebyś spożytkował ten nadmiar energii.

– O rany – sapnął cicho, czerwieniąc się na twarzy.

– Miałem na myśli aktywne randki. Wiesz, spacery chociażby. Nie wiem co za kosmatości ci przyszły do głowy – dodał, udając zdziwienie.

– Jasne, jasne. Już ja wiem o jakich aktywnych randkach myślałeś… nie oszukasz mnie.

Charlie nic już na to nie odpowiedział, po prostu uśmiechnął się ciepło, patrząc na niego błyszczącymi wesoło oczami.

//*//

Gdy wracali do mieszkania Ignissa, było już ciemno, ale Charliemu nie przeszkadzało to w wybraniu okrężnej drogi. Gdy tylko weszli do parku, chwycił Ignissa za dłoń, nie zmieniając tempa.

– Chcesz, żebym dzisiaj też u ciebie nocował? Czy mam cię tylko odstawić pod drzwi?

– To przebiegłe, wiesz? Tym bardziej że obaj mamy świadomość, jaka będzie moja odpowiedź. Po prostu chcesz słyszeć, jak przyznaję, że chcę, abyś u mnie spał, prawda?

Weasley nie był w stanie powstrzymać szerokiego uśmiechu. W sumie nawet nie próbował.

– Wydaje ci się.

– Jaasne – przeciągnął specjalnie głoski, patrząc na mężczyznę z udawanym oburzeniem.

– Więc? Jaka decyzja? – droczył się dalej. Pochylił się, by spojrzeć Igowi w twarz z bezczelnym uśmiechem.

– Tylko tym razem załóż jeszcze jakieś spodnie, dobra? Dam ci jakieś moje, żebyś je sobie powiększył. – W innym wypadku prędzej dostałby krwotoku z nosa, niż dzielnie wytrzymał siedzenie z mężczyzną w koszulce i bokserkach.

– Przyjąłem. Zostanę w swoich ubraniach. Chociaż przyznam, że to było całkiem zabawne doświadczenie. Nie, “zabawne” to złe słowo. Lepiej pasuje “interesujące”... Ig? – Zatrzymał się, gdy byli akurat między dwiema latarniami.

– Co? – szepnął zażenowany. Czuł, jak jego twarz robi się cieplejsza.

– Mogę cię pocałować?

– Czemu mnie o to pytasz? Czy zabraniałem ci robić to bez pytania?

– Nie, po prostu dalej się z tobą droczę – oznajmił i pogładził go po policzku. – Mogłem jednak zatrzymać się kawałek dalej. Wtedy lepiej widziałbym twoje rumieńce.

– Och, zamknij się! – warknął, chwytając mężczyznę za poły ubrań i szarpnięciem zbliżył jego twarz do siebie. Pocałował go agresywnie.

Charlie momentalnie włączył się w pieszczotę, szybko przejmując nad nią kontrolę. Objął Iga ramieniem i przyciągnął ku sobie, wsuwając dłoń w jego tylną kieszeń. Blondyn sapnął w jego usta, przenosząc dłonie na kark i tył głowy rudzielca. Całowali się przez dłuższą chwilę żarliwie, do czasu gdy palce zacisnęły się na pośladku blondyna.

– D-dość! – wysapał w wargi Weasleya, odsuwając się. – Bo jeszcze będziesz chciał wskoczyć ze mną w tamte krzaki.

– Nie jestem ekshibicjonistą… Preferuję krzaki w mniej zaludnionych miejscach – zażartował, ponownie łapiąc swojego chłopaka za rękę.

– Masz na myśli rezerwat czy jeszcze mniej zaludnione miejsce? – spytał, idąc dalej ścieżką.

– Jeszcze mniej zaludnione. Takie gdzie raczej nikt nie chodzi, ale moooże jednak się ktoś zabłąka. Odrobina niepewności musi być, by była adrenalina.

– Zboczeniec z ciebie – parsknął, kręcąc głową.

– Też mi nowość – odparł wesoło. – Choć jeśli mam być szczery, taka sceneria jeszcze mi się nie trafiła. To tylko moje fantazje.

– Czyli naprawdę chciałbyś spróbować się bawić w krzakach? – spytał z prawdziwą ciekawością.

Weasley zamyślił się.

– Ciężko powiedzieć. Znaczy, sama wizja mi się podoba, ale jak podejdzie się do tego realistycznie, to będzie się to wiązało z masą przygotowań, nie wspominając już o niedogodnościach. To trochę jak z seksem na plaży. Świetna wizja – zachodzące słońce, złoty piasek, szum fal bla bla i piasek wszędzie. Na rękach, w ustach, w tyłku.

– Chyba właśnie przekonałeś mnie, żeby nigdy nie uprawiać seksu na plaży.

– No, a w krzakach masz liście, gałązki, pajęczyny, pająki, komary i całą masę innego robactwa. Tak więc moja ostateczna odpowiedź brzmi – nie chciałbym. Niech to pozostanie fantazją.

– To dobrze…

– Ta ulga w głosie. – Charlie pokręcił głową.

– Zaraz tam ulga.

– Ig, możesz się wyluzować, nawet jak gadam takie rzeczy, serio. Nie zaciągam w krzaki na siłę. – Szturchnął go zaczepnie ramieniem.

– Myślisz, że bym się tak łatwo dał?

– Teraz? Na pewno nie.

Igniss zaczerwienił się, kiedy zrozumiał, do czego pije Charlie.

– Nawet po tym nie dawałbym się tak łatwo – wymamrotał. Jak dobrze, że wychodzili już z parku i byli bardzo blisko kamienicy. Chciał się zaszyć w mieszkaniu. Pod kołdrą najlepiej.

//*//

Charlie objął go od tyłu, gdy tylko weszli do salonu.

– Charlie. Nawet usiąść mi nie dałeś – zaśmiał się, opierając o szeroką pierś Weasleya.

– I tak się powstrzymywałem, chciałem cię przytulić jak tylko ściągnęliśmy buty. Ale wtedy by było, że nawet z przedpokoju nie wyszliśmy – mruknął, pocierając lekko policzkiem o jego włosy. – Doceń.

– Doceniam – powiedział z rozbawieniem. – Co jeszcze mam docenić?

– Na razie nic, ale możesz się obrócić w moją stronę.

Gdy chłopak spełnił jego prośbę, Charlie opuścił się lekko na kolanach i chwycił go tuż pod pośladkami, unosząc. Igniss krzyknął z zaskoczenia, obejmując kurczowo szyję mężczyzny.

– To teraz skorygujemy ten fragment z siadaniem.

– Głupku! Jestem ciężki! Postaw mnie!

Weasley zignorował jego krzyki, idąc ku kanapie.

– Niektórzy moi podopieczni ważą więcej od ciebie, a są o połowę krótsi… nie licząc ogona, oczywiście. I jakoś ich podnoszę.

– Bardzo śmieszne! Ja się tylko o ciebie martwię.

– To kochane, ale niepotrzebne. Poważnie, ważysz ty chociaż sześćdziesiąt kilo?

Postawił go przed kanapą, obrócił tyłem do siebie i usiadł, sadzając go sobie między nogami. Znów przytulił się do jego pleców.

– Teraz lepiej? – spytał zaczepnie, sunąc nosem po jego żuchwie.

– Nie jest lepiej – burknął, wiercąc się. – Nie podoba mi się ta pozycja. Też chcę móc się do ciebie przytulić.

Charlie odgarnął jasne włosy, odsłaniając kark. Przesunął po nim najpierw twardymi opuszkami, potem paznokciami, na końcu całując drażnioną skórę.

– To mamy mały problem, bo mi się bardzo podoba. Jeśli chcesz, żebym pozwolił ci się odsunąć, to musisz zaproponować coś równie miłego. Na co chciałbyś zamienić tę pozycję? A-a! – Przytrzymał chłopaka, gdy chciał się poruszyć. – Najpierw powiedz. Jak mi się spodoba, to cię puszczę.

– A nie możesz mi po prostu zaufać? – mruknął, opierając głowę o ramię Weasleya. – Obiecuję, że nie ucieknę. Chcę tylko widzieć twoją twarz i cię pocałować. Mocno.

– Nie obawiam się, że uciekniesz. Próbuję nakłonić cię do opowiadania.

– Bo mam wrażenie, że skończy się na tym, że tylko ja będę jedynym pieszczonym… A ciebie też chciałbym… – umilkł, czerwieniąc się cały.

Charlie zabrał ręce.

– To wyznanie jest nawet lepsze od tego, co próbowałem z ciebie wyciągnąć. – Poprawił zbłąkany blond kosmyk, przesuwając palcami po ciągle odsłoniętym karku. – W porządku, masz wolną rękę. Obiecuję, że nie będę się opierał.

Igniss podniósł się na chwilę z kanapy, by stanąć przodem do mężczyzny. Jego twarz była cała czerwona, kiedy położył dłonie na jego kolanach, nakłaniając do ich złączenia. Następnie usiadł okrakiem na nim, całując najpierw policzek, kącik ust, szczękę.

– Możesz powiedzieć, gdzie chcesz moje usta – mruknął do ucha mężczyzny.

– Mmm chcesz zagrać w moją grę? Bardzo chętnie. – Położył dłonie na jego pośladkach, układając się wygodniej. – Pod uchem. – Igniss wykonał zadanie. – Na tętnicy. Możesz użyć języka.

– Oho. Jaki z ciebie wspaniałomyślny człowiek – zachichotał, pochylając się i przesuwając powoli językiem po wymienionym miejscu.

– No nie? – westchnął, odchylając lekko głowę. – Jesteś szczęściarzem.

Igniss cmoknął go kilka razy, by zaraz zacisnąć delikatnie zęby na szyi, ciekaw reakcji mężczyzny. Charlie podkulił ramię, uciekając z zasięgu jego zębów.

– Przepraszam… – Jęknął wystraszony, że jednak przesadził.

– Nie, nie, spokojnie. Nie bolało, po prostu to mało przyjemne łaskoczące uczucie… Nie wiem, jak to określić. Mniejsza o nazwę – pogłaskał go krótko po plecach, zaraz wracając dłonią na pośladek – możesz mnie gryźć po szyi, ale nie tam. I nie przy kościach.

– Zrozumiałem… – Cmoknął po raz ostatni tętnicę.

– Szczęka – wymruczał, bezwiednie gładząc palcami trzymane półkule. Ig poruszył biodrami, nie mogąc się powstrzymać. Przez kilka następnych minut całował wymieniane przez Charlesa miejsca.

– Chyba mi się to znudziło – mruknął, odchylając się do tyłu. Zerknął psotnie na rudzielca. – Co powiesz na zmianę? – Położył dłonie na piersi mężczyzny, przesuwając palcami powolutku w dół.

– Zawsze jestem otwarty na zmiany.

Złapał za skraj koszulki i podciągnął, robiąc sobie widok na mięśnie brzucha.

– Łapki do góry – szepnął, zdradzając, co właśnie chciał zrobić.

Charlie uśmiechnął się, słysząc z ust Ignissa swój tekst i wykonał polecenie. Blondyn, nie czekając dłużej, ściągnął z niego ubranie. Wypuścił powietrze, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że je wstrzymywał. Przesunął palcami po prawym boku, starając się nie robić tego zbyt delikatnie, by nie wywołać u mężczyzny napadu śmiechu. O ile miał wrażliwe w ten sposób boki. Następnie palce zawędrowały na jego twardą pierś. Przestudiował opuszkami jedną z blizn, mieszczącą się pod prawym obojczykiem.

– Nie próbuj więcej mówić, że są paskudne, jasne? – Szepnął, całując każdą bliznę, którą znalazł.

– Akurat z tymi nie miałem nigdy problemów – rzucił, siląc się na nonszalancki ton, choć naprawdę wzruszyło go zachowanie Iga.

– Chodzi o tą po oparzeniu, prawda? – spytał, chociaż nie spodziewał się innej odpowiedzi. Spojrzał w tamto miejsce, przykrywając ją częściowo swoją dłonią. – Przyznaję, że jest troszkę inna w dotyku niż reszta twojego ciała. Jednak dalej to część ciebie. Mogę nawet ją wycałować, ale nie wiem czy nie masz łaskotek, a ostatnie czego chcę to dostać od ciebie z łokcia.

– Praktycznie nie mam tam czucia, więc łaskotek też nie. Raczej, nie sprawdzałem – przyznał przyciszonym głosem.

– To sprawdzenie możemy odłożyć na inny raz – zaproponował, całując go w szczękę. – Jeśli robię coś, przez co czujesz się niekomfortowo, powiedz. Mam przestać? Czy może mam przenieść uwagę na coś innego? – Druga dłoń niby przypadkiem zahaczyła o pasek spodni.

– Dzięki tobie z pokazywaniem jej nie mam już takich problemów, ale dalej nie lubię, jak ktokolwiek dotyka jej więcej niż to konieczne. Resztę mojego ciała możesz macać i całować do woli, to miłe i przyjemne. – Pocałował go krótko w policzek.

– Przyjąłem… i jeśli chcesz, to nie musisz tylko miętosić mojego tyłka, wiesz?

– Jesteś pewny? Bo jak zacznę cię więcej dotykać, to będę chciał przejąć kontrolę i pewnie na tym się skończy twoje studiowanie mnie.

– Trudno. W końcu to nie tak, że mam tylko jeden wieczór na poznanie twojego ciała, prawda?

– Będziesz miał ich wieeele.

Sięgnął ustami szyi Iga, wycałował szlak ku uchu, na koniec ssąc jego płatek. Gładził jego uda i plecy, po chwili sięgając wreszcie po prawdziwy pocałunek. Z początku jedynie pieścił wargi Ignissa, całował, ssał i delikatnie skubał zębami. Kontynuował tę zabawę przy akompaniamencie cichutkich westchnięć, póki Ig sam nie trącił go zaczepnie językiem w niemej prośbie o pogłębienie pocałunku. Nie zamierzał się jej opierać.

Położył dłoń na odsłoniętym karku i wsunął język w chętne usta. Nie szalał od razu. Powoli rozgrzewał ich, najpierw dość leniwie trącając drugi język.

Dłonie Iga zatrzymały się na biodrach mężczyzny, zaciskając nieznacznie palce, za każdym razem, kiedy ewidentnie powstrzymywał się od przyspieszania pieszczoty.

Gdy obaj mieli już przyspieszone oddechy i Charlie sam miał już dość tej słodkiej tortury, Igniss odsunął się od niego nagle. Patrzył na niego płonącymi oczami, łapiąc powietrze przez rozchylone i spierzchnięte wargi.

– Chcę więcej – wyszeptał, schodząc i opadając przed nim na kolana. Położył dłonie na udach mężczyzny, gładząc je przez materiał spodni. Widział dowód na to, że nie tylko jego podnieciła cała ich zabawa, dlatego właśnie odważył się w ogóle to wszystko zacząć. – Pozwól mi… – dodał, wyciągając dłoń w stronę paska od spodni.

Charlie przez chwilę się w niego wpatrywał, by w końcu oblizać wargi koniuszkiem języka.

– Możesz zrobić ze mną, co chcesz.

Igniss uśmiechnął się, kiwając głową z rumieńcem na policzkach. Rozpiął spodnie mężczyzny, z jego pomocą zsuwając je aż do kostek. Podobnie zresztą zrobił z bokserkami.

– Żeby potem się nie przejmować – mruknął, jakby Charlie miał mieć jakieś ale. Pocałował go w kolano, a następnie przesunął językiem wzdłuż wewnętrznej strony uda.

Mężczyzna poprawił się na kanapie, by jego biodra znajdowały się bliżej krawędzi mebla. Blondyn uśmiechnął się, palcami sunąc po udach rudzielca, w czasie gdy jego usta powoli, skrupulatnie zmierzały w stronę twardniejącego penisa. Charlie wczesał palce w długie włosy i odgarnął je, by móc swobodnie obserwować twarz nastolatka.

Chłopak zerknął na niego z dołu, nim liznął go po pachwinie. Następnie objął wargami jedną z kul. Ssał ją delikatnie przez paręnaście sekund, by odpuścić i przejść z ustami wyżej. Przejechał powoli językiem po całej długości członka, ponownie łapiąc kontakt wzrokowy z Charliem. Weasley wpatrywał się w niego intensywnie.

– Gdy tak na mnie patrzysz, mam ochotę chwycić cię za głowę i wypieprzyć w usta…

Na przekór swoim słowom, podparł się rękoma z tyłu, ponownie zmieniając ułożenie bioder by ułatwić Igowi dostęp do siebie.

Nastolatek uśmiechnął się lekko, otwierając szerzej usta, by główka penisa mogła zniknąć w mokrej przyjemności. Nie trwało to jednak długo. Ig odsunął się i zerkając na rudzielca, znów zabrał się za leniwe lizanie trzonu. Miał w planach zafundować mu powolną torturę. Niech błaga go o spełnienie.

Następnym razem, kiedy brał go w usta, był głębszy. O wiele głębszy. Bo teraz między jego wargami zniknęła główka, jak i prawie cały penis. Nosem prawie dotknął wydepilowanej skóry, kiedy – ku frustracji rudzielca – ponownie się wycofał i wrócił do pieszczenia językiem główki.

– Haa… Więcej... – poprosił i oblizał dolną wargę. Miał lekko przyspieszony oddech.

Blondyn odsunął zbłąkany kosmyk za ucho i głuchy na prośby, kontynuował swoje zajęcie. Teraz skupiał się na delikatnym ssaniu i lizaniu nasady penisa. Krople śliny chłopaka sunęły ku jądrom, które pieścił palcami.

– Palce… Trochę mocniej… O tak! – westchnął, mimowolnie spinając na chwilę mięśnie nóg. Igniss uśmiechnął się w duchu z satysfakcją. Właśnie o takie błaganie mu chodziło. Przez chwilę spełniał zachciankę rudzielca, by znów wrócić do starego rytmu. Opuścił jeszcze bardziej głowę, przechodząc z ustami na jądro. Przejechał po nim językiem, cmoknął i znów pocałował. To samo zrobił z drugim.

Napiął nogi, wiercąc się na klęczkach, kiedy uwięziony w spodniach penis po raz kolejny dawał o sobie znać nieznośnym pulsowaniem. Aach, miał ochotę sobie teraz ostro strzepać.

Wziął uspokajający oddech i wrócił do lizania gorącego penisa jego faceta. Jego faceta. Jak cudownie brzmiało to określenie.

– Wystarczy tego lizania – sapnął i poruszył lekko biodrami. Pożerał Iga wzrokiem. – Weź go do ust.

– Nie.

Na potwierdzenie znów przejechał językiem po trzonie, ani myśląc spełniać zachcianki Charliego.

– Jeśli tak bardzo chcesz znaleźć się w moich ustach, poproś – dodał, rzucając mu dłuższe spojrzenie. Jego twarz ciągle była blisko sztywnego członka, wręcz przylegając do niego policzkiem i patrzył na niego z dołu. Taaak, to spojrzenie było bardziej kokietujące niż wyzywające. Igniss w tej chwili był naprawdę podniecający.

Przymknął oczy, przez chwilę poruszając głową tak, aby ocierać się o najwrażliwszą część ciała ukochanego. Zacisnął palce tuż pod główką, odsunął się na kilka cali, by językiem przesuwać po samej żołędzi.

Z satysfakcją rejestrował napinanie mięśni mężczyzny w akompaniamencie drżącego oddechu.

– Ig, nie torturuj mnie tak – rzucił ochryple. Mimo wypowiedzianych słów, jego spojrzenie nie zdradzało jednak złości. Był za to bardzo podniecony.

Blondyn mruknął w odpowiedzi, biorąc główkę penisa w chętne usta i ssąc go przez dłuższą chwilę. Uda rudzielca znów napięły się w ciszy wypełnionej jedynie ich przyspieszonymi oddechami. Sapnął, gdy głowa Iga ponownie się odsunęła i teraz jedynie przesuwał palcami po trzonie.

– Błagam, Ig. – Chwycił w garść i owinął wokół nadgarstka jasne włosy, by nie zawadzały. – Chcę widzieć i słyszeć jak łakomie go pochłaniasz i na koniec spuścić ci się prosto do gardła.

Igniss jęknął cicho na tą jawną, cudownie podniecającą prowokację. Bez słowa wziął go głęboko w usta, ssąc najlepiej jak umiał. I chyba dobrze mu to szło, biorąc pod uwagę, że Charlie wydał z siebie długi gardłowy pomruk.

~*~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz