~*~
– Z Eddym totalnie nie mogę się dogadać
prywatnie, chociaż sporo zdjęć mamy robione w duecie albo po prostu w tym samym
czasie. To ten mulat, z którym mam zdjęcie na całą stronę. Najgorsze jest to,
że jeszcze mieszkamy w tym samym mieszkaniu i co chwilę tylko się kłócimy.
– Nie mogą któregoś z was przenieść? –
spytał Zabini, dokańczając piwo.
– No właśnie o to chodzi, że nie…
Właściwie, dali nas tam razem, bo niby mamy się dogadać, ale ciężko to widzę.
Najwyraźniej przeszkadza mu to, że musi z Brytyjczykiem wytrzymywać. Chociaż
Si-Woo – kolesia z Korei toleruje całkiem dobrze, więc ksenofobem na pewno nie
jest.
– Albo po prostu nie lubi ciebie. –
Veronique wzruszyła ramionami.
– Albo może mu się podobasz, co? – spytał
Draco. – I to takie końskie zaloty?
– Jak dla mnie koleś wygląda na sklątkę…
Więc lepiej, żebyś nie miał racji. – Ginny pokazała reszcie zdjęcie
obgadywanego mulata, po czym wróciła do przeglądania magazynu.
Przez kilka kolejnych ujęć nie było
Ignissa, a inni modele, w tym również Eddy. Dopiero dwie strony dalej Ginny
mogła popatrzeć na kolejne zdjęcia przyjaciela.
– Jak masz taką poważną minę, to wyglądasz
staro – stwierdził Harry, przyglądając się najnowszej fotografii.
– Niektórzy wymagają ciągłej powagi na
planie – parsknął Igniss, sięgając po kolejne piwo, które dosłownie chwilę
wcześniej doniósł mu i sobie Zabini. – Prawie jak musztra z ojczulkiem. Nie
pokazuj emocji. Zero uśmiechu. Nie garb się i tak dalej. Na jednej sesji miałem
reklamować zegarek… Ubrali mnie w garniak i musiałem udawać starszego niż
jestem. Pewnie gdzieś tam znajdziecie to zdjęcie, o którym mówię.
– Hmm… Chciałbym zobaczyć Draco w
garniturze – stwierdził już lekko wstawiony Harry, gdy Ginny pokazała zdjęcie,
o którym mówił Ig.
– Jak zacznę pracę tam, gdzie chcę, to mogę
nawet codziennie chodzić dla ciebie w garniturze.
Potter uśmiechnął się szeroko, patrząc na
swojego narzeczonego.
– Tak? Ale pamiętasz, że wcześniej będzie
okazja?
– No to wcześniej go założę.
– O czym mówicie? – spytał Igniss, patrząc
na nich ciekawsko.
– Zdecydowaliśmy się na datę ślubu.
Dwudziestego czwartego grudnia.
– Ooo… ale świetnie! – zawołał Igniss. –
Chociaż mamuśka będzie niepocieszona. Tańczyć na weselu z taaakim bagażem. –
Rękami nakreślił rozmiar brzucha, jaki wyobraża sobie u matki w tamtym czasie.
– Przesadzasz, to nie trojaczki. – Hermiona
wywróciła oczami. – Poszliście w ślady Narcyzy i Syriusza, informując nas na
ostatnią chwilę, co?
– Wcale nie… Czekaliśmy na powrót mojego
głupiego bliźniaka.
– Mam nadzieję, że przyjdziesz na ślub –
Harry chwycił przyszłego szwagra za rękaw. – Tym razem nie wykręcisz się
śpiączką! – Potter był bardziej wstawiony, niż dawał to po sobie do tej pory
poznać.
– Nawet nie będę próbował – parsknął. –
Macie już świadków?
– Ja na swojego wybrałem Rona. – Wymienił z
przyjacielem uśmiech.
– A ty będziesz moim – dodał Draco, głosem
nie znoszącym sprzeciwu.
//*//
Rozstali się dopiero późnym wieczorem.
Syriusz obiecał odstawić kompletnie zalanego Ignissa do domu, skoro sam dopiero
po zakończeniu wyjścia do Hogsmeade mógł wybrać się do domu. Miał tylko
nadzieję, że Hermiona i Harry dadzą sobie bez niego radę mimo swojego stanu...
Nie skomentował torsji, które wstrząsnęły
nastolatkiem, gdy przenieśli się na teren Black Garden, to było do
przewidzenia. Gdy się uspokoił, poprowadził go do jego pokoju.
– Tęsknię za nim – wyznał w pewnym
momencie.
– Za kim? – spytał, spoglądając na
nastolatka. – Znalazłeś sobie chłopaka w Nowym Jorku?
Chłopak pokręcił głową, śmiejąc się smutno.
– Nie jestem w stanie nikogo znaleźć… Myślę
tylko o nim, żałosny jestem, wiem…
Syriusz wprowadził Iga do jego pokoju,
kierując się ku łóżku.
– Mówisz to niewłaściwej osobie. Ja całe
życie nie mogłem zapomnieć o uczuciu, które żywiłem do twojej mamy. Trochę
musiałem się naczekać, a potem jeszcze pobrudzić sobie ręce, by ją zdobyć, ale
osiągnąłem swój cel. Jeśli tobie też naprawdę zależy, to przestań jęczeć jak
skopany szczeniak, tylko pogadaj z nim jak mężczyzna.
– On ma kogoś… co to zmieni? Powiedział mi,
że nie wróci do mnie… – załkał, czując łzy spływające mu po policzkach.
– Ten, kogo wybrał, wcale nie musi być dla
niego odpowiedni. – Usadził nastolatka na materacu i usiadł koło niego. –
Zależało mu na tobie, widziałem na własne oczy.
– Ale już mu nie zależy… teraz jestem nikim
dla niego…
– Ig, do cholery, przestań beczeć. Jeśli on
tak to widzi, to niech ci to powie, żebyś mógł go znienawidzić i pójść dalej. W
ogóle nie rozumiem, czemu jeszcze ze sobą nie pogadaliście.
– Gadaliśmy… jak widzieliśmy się w
rezerwacie…
– Co ty
mu powiedziałeś? Bo na razie wiem, że on tobie powiedział, że do ciebie nie
wróci. Sądząc po tym, że dalej do niego wzdychasz, nie był w tym zbyt
przekonujący… I powiedziałem już, żebyś przestał ryczeć – Mimo ostrych słów,
jego ton był łagodny. Wyciągnął z pojemnika na szafce jedną chusteczkę i mu
podał. – No, słucham.
– Że postaram się ruszyć dalej… i że nie
mam mu za złe tego, że się poddał…
– Naprawdę nie masz mu tego za złe?
– Wystarczająco długo czekał na… – próbował
wybronić się, ale Syriusz mu zaraz przerwał.
– Nie czujesz żalu? Nie wkurza cię to? Tak
po prostu przyjąłeś jego decyzję z otwartymi ramionami? Byłem wściekły, gdy
Narcyza zaręczyła się z Lucjuszem. To nie była jej decyzja, ale byłem wściekły.
Nie do końca na nią, choć to trochę też. Miałem żal do jej i moich rodziców, do
niej, do Lucjusza, do całego cholernego świata, że miała możliwość i wybrała
jego. Powiedz, Ig, jesteś pamiętliwy?
– Staram się nie być, ale tak, jestem
pamiętliwy…
– Więc sam z siebie nie przestaniesz go
kochać. Nie zdadzą też egzaminu rozstania w pokoju. Tak mi się wydaje. Widzę
wobec tego dwa rozwiązania: sprawisz, że do ciebie już teraz wróci albo…
– Albo sprawię, że się znienawidzimy?
Syriusz skinął głową.
– O ile się odważysz. Tu już nie mogę cię
do niczego nakłaniać.
– Ok… dzięki, Syriuszu.
Mężczyzna ścisnął mu ramię w geście otuchy,
po czym podniósł się z zamiarem odejścia.
– A co do pamiętliwości… – spojrzał po raz
ostatni na chłopaka – osobiście nie widzę w niej nic złego. Jest chyba lepszą
opcją, niż pozwalanie innym w kółko kopać cię po tyłku, bo wybaczyłeś im
ostatni cios, nie sądzisz?
– No dobra… spadaj już do mamy – parsknął
cicho, ocierając policzek z łez. – Dobranoc, Syriuszu.
//*//
Minęła już dobra godzina od wyjścia
Syriusza, a Ig dalej nie mógł zasnąć. Non stop rozpamiętywał słowa ojczyma,
analizując każdą kwestię i raz po raz przyznawał mężczyźnie rację.
Zerknął na telefon w jego dłoniach i
kliknął na zieloną słuchawkę rozpoczynając połączenie. Z szybciej bijącym
sercem przyłożył aparat do ucha. Pierwszy sygnał. Wziął głęboki wdech, chociaż
wiedział, że jego nerwom to nie pomoże. Drugi sygnał. Może powinien zadzwonić
rano? Trzeci sygnał...
– Ig?
– ...Charlie?
– …Coś się stało?
– Chciałem usłyszeć twój głos – wyznał
cicho, czując jak serce dudni mu w piersi. – Tęsknię za tobą…
Cisza w słuchawce zaczęła się przedłużać, w
końcu usłyszał, jak mężczyzna bierze oddech.
– To… miłe. Czy mi się zdaje, czy coś
piłeś?
– Piłem jak debil. – Zachichotał nerwowo. –
Na trzeźwo nie miałbym odwagi zadzwonić… Bałem się, że nie odbierzesz.
– Odebrałbym… w końcu to ty – dodał cicho.
– Jesteś cudowny, wiesz?
– Ig, nie powinieneś…
– Jesteś najlepszym, co mnie w życiu
spotkało.
– Wcale tak nie myślisz. Jesteś pijany…
– Myślę! Kocham cię, Charlie!
– Ig… proszę.
– Ja też cię proszę… daj mi szansę.
Cisza po drugiej stronie znów się
przeciągała.
Igniss zachichotał nerwowo.
– Jestem idiotą…
– Zamierzam oświadczyć się Adarze – odezwał
się pustym tonem.
Ból przeszył pierś Iga. Złapał się za
koszulkę, przez chwilę… przez krótką chwilę myśląc, że dostał zawału.
– Kochasz ją? Co za pytanie, oczywiście, że
ją kochasz… A ja właśnie wpierdalam się z buciorami w twój związek.
– Ig, przestań.
– Czasami nachodzą mnie głupie myśli,
wiesz? – sapnął, pozwalając łzom spłynąć.
– … Jakie? – zapytał niepewnie głos w słuchawce.
– Że Ariam miał rację. Wszyscy odnajdą
szczęście, ale nie ja…
– Iggy, masz dopiero siedemnaście lat.
– Wiem… Ale wiem też, że z nikim nie byłem
tak szczęśliwy jak z tobą.
– Ig, wyidealizowałeś mnie. Ledwo się ze
sobą widywaliśmy…
– Ale poznałem cię bardzo dobrze… I… I to
było cudowne, wiesz? Myśl, że facet, którego pragnę, jest mój… Jest ciepły,
opiekuńczy, z manią na punkcie dziwnie-uroczych zdrobnień…
– Ig, przestań. Nie chcę tego słuchać.
– Taak, wiem. Oświadczasz się w końcu
Adarze. – Ponownie zaśmiał się nerwowo, by zaraz pociągnąć nosem.
– Ig, kończmy tę rozmowę. Będziesz jej
jutro żałował.
– Usuń mnie – mruknął nagle, jakby słowa
Weasleya nie do końca do niego dotarły.
– … Ni… Czemu?
– Bo chyba tak dam radę zrobić krok
naprzód. Usuń mnie ze swojego życia.
Usłyszał w słuchawce dźwięk przerwanego
połączenia.
Położył się na boku i przytulając telefon
do piersi, wybuchnął płaczem. Teraz będzie lepiej. Musi być.
//*//
Nastolatek wszedł do jadalni spóźniony, ale
jakoś nie przejął się tym zbytnio. Przed wyjściem z pokoju nałożył na siebie
makijaż, dzięki któremu w większości ukrył opuchnięte oczy i ciemne worki pod
nim.
– Dzień dobry, mamo, Syriuszu – rzucił z
uśmiechem, dołączając do nich przy stole.
– Dobrze się czujesz? Syriusz wspomniał dzisiaj,
że mogłeś przesadzić z alkoholem.
– Jakbyś chciał coś na kaca, to mów,
znajdzie się.
– Chyba już go przetrawiłem do końca –
odparł, sięgając po chrupiące pieczywo.
– Pamiętasz naszą rozmowę?
– Jestem pamiętliwy…
Syriusz uśmiechnął się półgębkiem.
– Pamiętliwy? Czemu brzmisz, jakbyś miał
coś za złe Syriuszowi?
– Nie przesadzaj, mamo. Nic takiego nie ma
miejsca. Wieczorkiem pogadałem z Syriuszem na męskie tematy. I chociaż trzymasz
w brzuchu mojego brata, to niestety nie możemy zdradzić ci szczegółów rozmowy.
Kodeks nam nie pozwala.
– Kodeks, co?
– Oczywiście. Kto kodeks złamie, ten długo
żywy nie ustanie. – Syriusz ukrył uśmiech w kielichu. Coraz bardziej lubił tego
dzieciaka. – To jedyna zasada, jaką niewtajemniczeni mogą znać.
– Skoro tak twierdzisz – odparła Narcyza,
najwidoczniej uznając, że dalsza dyskusja z synem nie ma sensu.
– Wiem, co ci się kłębi w głowie i
zapewniam, że ode mnie też nic nie wyciągniesz, Cyziu.
//*//
– Na dniach planuję zmienić numer telefonu.
– Coś nie tak z tym, który masz teraz? –
spytała zaskoczona matka.
– I tak, i nie. Stwierdziłem, że za dużo
osób go ma. A najlepsze czystki się robi z nowym numerem.
– Przyznaj po prostu – zaczął Syriusz – że
w chwili słabości podałeś swój numer jakiemuś smoczemu łajnu i teraz nie chcesz,
żeby do ciebie wydzwaniał.
– W sumie, masz rację. I dlatego
postanowiłem, że numer telefonu dostaną tylko ci, co zasłużą. Bez wyjątku.
Syriusz sięgnął po leżące na talerzu
winogrono i przez chwilę obracał je w palcach.
– Lepiej dla ciebie, żebyś nie zapomniał w
poczet zasłużonych wliczyć także mnie. – Rzucił w nastolatka trzymanym gronem.
Igowi w ostatniej chwili udało się złapać
słodki pocisk, który prawie natychmiast wpakował sobie do ust.
– Musiałbyś najpierw mieć ten telefon… a
potem zasłużyć.
– Cóż za błyskotliwa uwaga.
– No nie? I to na kacu, geniusz ze mnie jak
nic.
– Jednak śmiem wątpić, jeśli nie załapałeś
tej aluzji. Wolę listy, ale telefon pozwala na szybszy kontakt. Jestem w
weekendy opiekunem na odległość, z tego względu dałem się przekonać Hermionie,
że tak będzie nam po prostu wygodniej.
– O, Hermi-mama to jednak ma gadane. Dasz
mi swój numer? Będę dzwonić tylko w nocy i w momentach, kiedy będziesz zajęty…
bardzo zajęty.
– Z czystą przyjemnością wykorzystam każdy
taki telefon jako pretekst do zemsty.
– O
ile odbierzesz, tatuśku.
Syriusz pokręcił powoli głową z mściwym
uśmieszkiem.
– Wystarczy, że mnie niepotrzebnie
obudzisz.
– To w takim razie wolę dokuczać mamie.
Narcyza zaśmiała się cicho.
– Wiesz, że nie korzystam z tego telefonu.
– No i? Ważne, że go masz.
Syriusz objął Narcyzę i nachylił się do jej
ucha.
– Twój numer na wszelki wypadek też chcę,
ale zostaniemy przy listach, na nic ich nie zamienię.
//*//
Charlie przytulił się do nagich pleców
Adary, przykrywając ich kołdrą.
–
Jednak nie potrzebowałem nawet paru miesięcy.
– Co?
Na co?
–
Myślałem, że będę potrzebował dużo czasu na uporządkowanie swoich uczuć i
myśli, ale… nadszedł czas, żebym opowiedział ci o Ignissie.
– Kim
jest Igniss? – zapytała, obracając się w jego ramionach.
– To
ten były, którego pewnego razu spotkałem w rezerwacie.
Skinęła powoli głową, głaszcząc go po
policzku. Martwiła ją jego smutna mina.
– Co
się stało, jak byłeś w domu?
Charlie odetchnął głęboko.
–
Zadzwonił do mnie po pijaku i… zerwaliśmy znajomość. Dokładniej kazał mi usunąć
go ze swojego życia. Więc usunąłem.
Adara poczuła ból w piersi na dźwięk jego
głosu.
– Czemu
brzmisz, jakby ci się to nie podobało?
– Oczywiście,
że mi się to nie podoba! Ogromnie dużo dobrego od niego otrzymałem, a
odwdzięczyłem mu kilkoma kopniakami w tyłek. Mówię w przenośni. Wiem, że
słuchanie o moim byłym może nie być dla ciebie przyjemne, ale jego osoba jest
kluczem do zrozumienia tego, co powiedział ci o mnie Leo.
– W
takim razie słucham, kochany.
– To
będzie dłuższa opowieść, myszko. Postaraj się nie zasnąć, bo mimo wszystko nie
chcę powtarzać jej dwa razy.
– Jak
mogłabym zasnąć w takiej chwili? – spytała z wyrzutem, chwytając go za
palce. – Możesz mówić tyle, ile będziesz
potrzebował, wysłucham cię.
//*//
Wbrew obawom Charliego, to on
pierwszy usnął. Adara musiała wpierw przetrawić wszystkie informacje. Już
rozumiała, czemu potrzebował czasu by przygotować się na opowiedzenie jej
wszystkiego. Nie dziwiła się też jego wyrzutom sumienia i żalowi.
Jednak najmocniej w tym wszystkim
poruszyło ją jego oddanie. Teraz jeszcze klarowniej niż do tej pory widziała, z
jak wrażliwym i dobrodusznym mężczyzną się spotyka. Obróciła się ostrożnie i
pocałowała go czule.
Cieszyła się, że zerwał kontakt z
Ignissem, bo dzięki temu już bez przeszkód mogła go mieć tylko dla siebie.
//*//
Wzruszony blondyn przyjął od pielęgniarki
zawiniątko, po czym uważnie słuchał kobiety, jaka pozycja jest
najodpowiedniejsza. Dostosował się natychmiast do jej poleceń.
Zerknął na pulchną zaczerwienioną
twarz swojej nowej księżniczki. W tej chwili trudno mu było określić, czy
będzie pięknością czy nie. Dla niego nie miało to znaczenia. Malutka Crystal
stała się jego oczkiem w głowie właściwie w chwili wydania z siebie pierwszego
krzyku.
Usiadł w fotelu przy łóżku
przyjaciółki. Charlotte praktycznie zaraz po pierwszym karmieniu małej zapadła
w zdrowy, mocny sen. Zresztą podobnie jak jej cudowna córeczka.
– Nieba ci przychylę, słońce. Zrobię
wszystko, by ci się dobrze żyło, maleńka.
//*//
Tydzień po wizycie u rodziców, Charlie
wybrał się do Francji, by świętować z bratem jego urodziny. Oczywiście gdy
tylko się dowiedział, że Charlie był w Anglii, zaczęły się opowieści, jak się
ma rodzina, a że w niedzielę z rana po rozmowie z Ignissem Charlie wybrał się
do bliźniaków, zobaczyć jak im interes idzie…
Cóż, nie spodziewał się, że Billa tak zirytuje
samo wspomnienie o Fredzie i George'u.
– W trakcie bitwy wydawało mi się, że już
wszystko jest między wami w porządku… O co ci znowu z nimi poszło?
– O nic.
– Czyli nie pokłóciłeś się z nimi ostatnio?
– Nie.
– Więc cały czas chodzi ci o to, co zobaczyłeś
u nich prawie rok temu?? Nie przesadzasz z tym chowaniem… urazy? Jeśli można to
w ogóle tak nazwać. O ile dobrze pamiętam, zdegustował cię jakiś ich fetysz,
który ponoć jest gorszy od...
– Cicho! – Bill zasłonił bratu usta,
zerkając na Fleur idącą w ich stronę z talerzem owoców. – Powiem ci, ale potem.
Musimy być sami.
Wykorzystali czas, gdy Fleur poszła wziąć
kąpiel. Jej wieczorna toaleta zajmowała minimum pół godziny, ale i tak na
wszelki wypadek zamknęli się w pokoju gościnnym, gdzie miał spać Charlie.
William nawet wyciszył pomieszczenie.
– Okej, teraz to już całkiem mnie
przerażasz. Skoro to ma być gorsze niż zoofilia, to w tej chwili spodziewam się
już tylko seksu z inferiusem.
– … Są razem.
Charlie milczał przez parę sekund.
– Pardon?
Czy my wciąż mówimy po angielsku?
– Widziałem ich, jak ze sobą spali.
– To jeszcze o niczym…
– Uprawiali seks, do cholery! W sypialni
mają podwójne łóżko! A po pościeli walały się jakieś erotyczne zabawki…
Charlie patrzył na brata nieufnie.
– Może jednak wlazłeś w jakiś ich prototyp
i miałeś halucynacje?
Bill zaśmiał się gorzko.
– Chciałbym. Odskoczyli od siebie jak
oparzeni i zaczęli mnie błagać… potem Fred się rozpłakał… a może to był
George…? Na wrota Azkabanu, to bliźniacy! Nie umiem ich odróżnić, a oni się ze
sobą pieprzą!
– I dlatego od roku udajesz, że ich nie
znasz? Skoro tak cię to obrzydza, to czemu ich chroniłeś w czasie bitwy?
Pocieszałeś ich po śmierci Percy’ego! A potem żałoba się skończyła i znów sobie
przypomniałeś, że nimi pogardzasz??
– A ty nie jesteś obrzydzony?
– Jestem! Jasne że jestem! Nie mam nic
przeciwko, jeśli to wygłupy podczas gry w butelkę, ale jeśli to na poważnie, to
już mi się nie podoba… Ale nie na tyle by przestać uznawać ich za braci.
Zresztą ty najwyraźniej też tak całkiem nimi nie pogardzasz.
– Chcę po prostu, żeby się rozstali.
– Chodźmy do nich.
–
Co?
– Chodźmy do nich teraz. Twój dom jest
połączony z Norą, możesz kazać Antence, żeby nas przeniosła do Nory a potem by
nas stamtąd odebrała.
– Zwariowałeś? Jest prawie noc!
– Tym lepiej. Jeśli dalej są razem, to ich
przyłapiemy. Jeśli ta dziwna… faza im minęła, będziesz mógł się z nimi
pogodzić.
– A ty?
– A ja jeszcze nie wiem, co o tym myśleć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz