poniedziałek, 31 sierpnia 2020

Historia Smoka 26

~*~
– Z Eddym totalnie nie mogę się dogadać prywatnie, chociaż sporo zdjęć mamy robione w duecie albo po prostu w tym samym czasie. To ten mulat, z którym mam zdjęcie na całą stronę. Najgorsze jest to, że jeszcze mieszkamy w tym samym mieszkaniu i co chwilę tylko się kłócimy.
– Nie mogą któregoś z was przenieść? – spytał Zabini, dokańczając piwo.
– No właśnie o to chodzi, że nie… Właściwie, dali nas tam razem, bo niby mamy się dogadać, ale ciężko to widzę. Najwyraźniej przeszkadza mu to, że musi z Brytyjczykiem wytrzymywać. Chociaż Si-Woo – kolesia z Korei toleruje całkiem dobrze, więc ksenofobem na pewno nie jest.
– Albo po prostu nie lubi ciebie. – Veronique wzruszyła ramionami.
– Albo może mu się podobasz, co? – spytał Draco. – I to takie końskie zaloty?
– Jak dla mnie koleś wygląda na sklątkę… Więc lepiej, żebyś nie miał racji. – Ginny pokazała reszcie zdjęcie obgadywanego mulata, po czym wróciła do przeglądania magazynu.
Przez kilka kolejnych ujęć nie było Ignissa, a inni modele, w tym również Eddy. Dopiero dwie strony dalej Ginny mogła popatrzeć na kolejne zdjęcia przyjaciela.
– Jak masz taką poważną minę, to wyglądasz staro – stwierdził Harry, przyglądając się najnowszej fotografii.
– Niektórzy wymagają ciągłej powagi na planie – parsknął Igniss, sięgając po kolejne piwo, które dosłownie chwilę wcześniej doniósł mu i sobie Zabini. – Prawie jak musztra z ojczulkiem. Nie pokazuj emocji. Zero uśmiechu. Nie garb się i tak dalej. Na jednej sesji miałem reklamować zegarek… Ubrali mnie w garniak i musiałem udawać starszego niż jestem. Pewnie gdzieś tam znajdziecie to zdjęcie, o którym mówię.
– Hmm… Chciałbym zobaczyć Draco w garniturze – stwierdził już lekko wstawiony Harry, gdy Ginny pokazała zdjęcie, o którym mówił Ig.
– Jak zacznę pracę tam, gdzie chcę, to mogę nawet codziennie chodzić dla ciebie w garniturze.
Potter uśmiechnął się szeroko, patrząc na swojego narzeczonego.
– Tak? Ale pamiętasz, że wcześniej będzie okazja?
– No to wcześniej go założę.
– O czym mówicie? – spytał Igniss, patrząc na nich ciekawsko.
– Zdecydowaliśmy się na datę ślubu. Dwudziestego czwartego grudnia.
– Ooo… ale świetnie! – zawołał Igniss. – Chociaż mamuśka będzie niepocieszona. Tańczyć na weselu z taaakim bagażem. – Rękami nakreślił rozmiar brzucha, jaki wyobraża sobie u matki w tamtym czasie.
– Przesadzasz, to nie trojaczki. – Hermiona wywróciła oczami. – Poszliście w ślady Narcyzy i Syriusza, informując nas na ostatnią chwilę, co?
– Wcale nie… Czekaliśmy na powrót mojego głupiego bliźniaka.
– Mam nadzieję, że przyjdziesz na ślub – Harry chwycił przyszłego szwagra za rękaw. – Tym razem nie wykręcisz się śpiączką! – Potter był bardziej wstawiony, niż dawał to po sobie do tej pory poznać.
– Nawet nie będę próbował – parsknął. – Macie już świadków?
– Ja na swojego wybrałem Rona. – Wymienił z przyjacielem uśmiech.
– A ty będziesz moim – dodał Draco, głosem nie znoszącym sprzeciwu.
//*//
Rozstali się dopiero późnym wieczorem. Syriusz obiecał odstawić kompletnie zalanego Ignissa do domu, skoro sam dopiero po zakończeniu wyjścia do Hogsmeade mógł wybrać się do domu. Miał tylko nadzieję, że Hermiona i Harry dadzą sobie bez niego radę mimo swojego stanu...
Nie skomentował torsji, które wstrząsnęły nastolatkiem, gdy przenieśli się na teren Black Garden, to było do przewidzenia. Gdy się uspokoił, poprowadził go do jego pokoju.
– Tęsknię za nim – wyznał w pewnym momencie.
– Za kim? – spytał, spoglądając na nastolatka. – Znalazłeś sobie chłopaka w Nowym Jorku?
Chłopak pokręcił głową, śmiejąc się smutno.
– Nie jestem w stanie nikogo znaleźć… Myślę tylko o nim, żałosny jestem, wiem…
Syriusz wprowadził Iga do jego pokoju, kierując się ku łóżku.
– Mówisz to niewłaściwej osobie. Ja całe życie nie mogłem zapomnieć o uczuciu, które żywiłem do twojej mamy. Trochę musiałem się naczekać, a potem jeszcze pobrudzić sobie ręce, by ją zdobyć, ale osiągnąłem swój cel. Jeśli tobie też naprawdę zależy, to przestań jęczeć jak skopany szczeniak, tylko pogadaj z nim jak mężczyzna.
– On ma kogoś… co to zmieni? Powiedział mi, że nie wróci do mnie… – załkał, czując łzy spływające mu po policzkach.
– Ten, kogo wybrał, wcale nie musi być dla niego odpowiedni. – Usadził nastolatka na materacu i usiadł koło niego. – Zależało mu na tobie, widziałem na własne oczy.
– Ale już mu nie zależy… teraz jestem nikim dla niego…
– Ig, do cholery, przestań beczeć. Jeśli on tak to widzi, to niech ci to powie, żebyś mógł go znienawidzić i pójść dalej. W ogóle nie rozumiem, czemu jeszcze ze sobą nie pogadaliście.
– Gadaliśmy… jak widzieliśmy się w rezerwacie…
– Co ty mu powiedziałeś? Bo na razie wiem, że on tobie powiedział, że do ciebie nie wróci. Sądząc po tym, że dalej do niego wzdychasz, nie był w tym zbyt przekonujący… I powiedziałem już, żebyś przestał ryczeć – Mimo ostrych słów, jego ton był łagodny. Wyciągnął z pojemnika na szafce jedną chusteczkę i mu podał. – No, słucham.
– Że postaram się ruszyć dalej… i że nie mam mu za złe tego, że się poddał…
– Naprawdę nie masz mu tego za złe?
– Wystarczająco długo czekał na… – próbował wybronić się, ale Syriusz mu zaraz przerwał.
– Nie czujesz żalu? Nie wkurza cię to? Tak po prostu przyjąłeś jego decyzję z otwartymi ramionami? Byłem wściekły, gdy Narcyza zaręczyła się z Lucjuszem. To nie była jej decyzja, ale byłem wściekły. Nie do końca na nią, choć to trochę też. Miałem żal do jej i moich rodziców, do niej, do Lucjusza, do całego cholernego świata, że miała możliwość i wybrała jego. Powiedz, Ig, jesteś pamiętliwy?
– Staram się nie być, ale tak, jestem pamiętliwy…
– Więc sam z siebie nie przestaniesz go kochać. Nie zdadzą też egzaminu rozstania w pokoju. Tak mi się wydaje. Widzę wobec tego dwa rozwiązania: sprawisz, że do ciebie już teraz wróci albo…
– Albo sprawię, że się znienawidzimy?
Syriusz skinął głową.
– O ile się odważysz. Tu już nie mogę cię do niczego nakłaniać.
– Ok… dzięki, Syriuszu.
Mężczyzna ścisnął mu ramię w geście otuchy, po czym podniósł się z zamiarem odejścia.
– A co do pamiętliwości… – spojrzał po raz ostatni na chłopaka – osobiście nie widzę w niej nic złego. Jest chyba lepszą opcją, niż pozwalanie innym w kółko kopać cię po tyłku, bo wybaczyłeś im ostatni cios, nie sądzisz?
– No dobra… spadaj już do mamy – parsknął cicho, ocierając policzek z łez. – Dobranoc, Syriuszu.
//*//
Minęła już dobra godzina od wyjścia Syriusza, a Ig dalej nie mógł zasnąć. Non stop rozpamiętywał słowa ojczyma, analizując każdą kwestię i raz po raz przyznawał mężczyźnie rację.
Zerknął na telefon w jego dłoniach i kliknął na zieloną słuchawkę rozpoczynając połączenie. Z szybciej bijącym sercem przyłożył aparat do ucha. Pierwszy sygnał. Wziął głęboki wdech, chociaż wiedział, że jego nerwom to nie pomoże. Drugi sygnał. Może powinien zadzwonić rano? Trzeci sygnał...
– Ig?
– ...Charlie?
– …Coś się stało?
– Chciałem usłyszeć twój głos – wyznał cicho, czując jak serce dudni mu w piersi. – Tęsknię za tobą…
Cisza w słuchawce zaczęła się przedłużać, w końcu usłyszał, jak mężczyzna bierze oddech.
– To… miłe. Czy mi się zdaje, czy coś piłeś?
– Piłem jak debil. – Zachichotał nerwowo. – Na trzeźwo nie miałbym odwagi zadzwonić… Bałem się, że nie odbierzesz.
– Odebrałbym… w końcu to ty – dodał cicho.
– Jesteś cudowny, wiesz?
– Ig, nie powinieneś…
– Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało.
– Wcale tak nie myślisz. Jesteś pijany…
– Myślę! Kocham cię, Charlie!
– Ig… proszę.
– Ja też cię proszę… daj mi szansę.
Cisza po drugiej stronie znów się przeciągała.
Igniss zachichotał nerwowo.
– Jestem idiotą…
– Zamierzam oświadczyć się Adarze – odezwał się pustym tonem.
Ból przeszył pierś Iga. Złapał się za koszulkę, przez chwilę… przez krótką chwilę myśląc, że dostał zawału.
– Kochasz ją? Co za pytanie, oczywiście, że ją kochasz… A ja właśnie wpierdalam się z buciorami w twój związek.
– Ig, przestań.
– Czasami nachodzą mnie głupie myśli, wiesz? – sapnął, pozwalając łzom spłynąć.
– … Jakie? – zapytał niepewnie głos w słuchawce.
– Że Ariam miał rację. Wszyscy odnajdą szczęście, ale nie ja…
– Iggy, masz dopiero siedemnaście lat.
– Wiem… Ale wiem też, że z nikim nie byłem tak szczęśliwy jak z tobą.
– Ig, wyidealizowałeś mnie. Ledwo się ze sobą widywaliśmy…
– Ale poznałem cię bardzo dobrze… I… I to było cudowne, wiesz? Myśl, że facet, którego pragnę, jest mój… Jest ciepły, opiekuńczy, z manią na punkcie dziwnie-uroczych zdrobnień…
– Ig, przestań. Nie chcę tego słuchać.
– Taak, wiem. Oświadczasz się w końcu Adarze. – Ponownie zaśmiał się nerwowo, by zaraz pociągnąć nosem.
– Ig, kończmy tę rozmowę. Będziesz jej jutro żałował.
– Usuń mnie – mruknął nagle, jakby słowa Weasleya nie do końca do niego dotarły.
– … Ni… Czemu?
– Bo chyba tak dam radę zrobić krok naprzód. Usuń mnie ze swojego życia.
Usłyszał w słuchawce dźwięk przerwanego połączenia.
Położył się na boku i przytulając telefon do piersi, wybuchnął płaczem. Teraz będzie lepiej. Musi być.
//*//
Nastolatek wszedł do jadalni spóźniony, ale jakoś nie przejął się tym zbytnio. Przed wyjściem z pokoju nałożył na siebie makijaż, dzięki któremu w większości ukrył opuchnięte oczy i ciemne worki pod nim.
– Dzień dobry, mamo, Syriuszu – rzucił z uśmiechem, dołączając do nich przy stole.
– Dobrze się czujesz? Syriusz wspomniał dzisiaj, że mogłeś przesadzić z alkoholem.
– Jakbyś chciał coś na kaca, to mów, znajdzie się.
– Chyba już go przetrawiłem do końca – odparł, sięgając po chrupiące pieczywo.
– Pamiętasz naszą rozmowę?
– Jestem pamiętliwy…
Syriusz uśmiechnął się półgębkiem.
– Pamiętliwy? Czemu brzmisz, jakbyś miał coś za złe Syriuszowi?
– Nie przesadzaj, mamo. Nic takiego nie ma miejsca. Wieczorkiem pogadałem z Syriuszem na męskie tematy. I chociaż trzymasz w brzuchu mojego brata, to niestety nie możemy zdradzić ci szczegółów rozmowy. Kodeks nam nie pozwala.
– Kodeks, co?
– Oczywiście. Kto kodeks złamie, ten długo żywy nie ustanie. – Syriusz ukrył uśmiech w kielichu. Coraz bardziej lubił tego dzieciaka. – To jedyna zasada, jaką niewtajemniczeni mogą znać.
– Skoro tak twierdzisz – odparła Narcyza, najwidoczniej uznając, że dalsza dyskusja z synem nie ma sensu.
– Wiem, co ci się kłębi w głowie i zapewniam, że ode mnie też nic nie wyciągniesz, Cyziu.
//*//
– Na dniach planuję zmienić numer telefonu.
– Coś nie tak z tym, który masz teraz? – spytała zaskoczona matka.
– I tak, i nie. Stwierdziłem, że za dużo osób go ma. A najlepsze czystki się robi z nowym numerem.
– Przyznaj po prostu – zaczął Syriusz – że w chwili słabości podałeś swój numer jakiemuś smoczemu łajnu i teraz nie chcesz, żeby do ciebie wydzwaniał.
– W sumie, masz rację. I dlatego postanowiłem, że numer telefonu dostaną tylko ci, co zasłużą. Bez wyjątku.
Syriusz sięgnął po leżące na talerzu winogrono i przez chwilę obracał je w palcach.
– Lepiej dla ciebie, żebyś nie zapomniał w poczet zasłużonych wliczyć także mnie. – Rzucił w nastolatka trzymanym gronem.
Igowi w ostatniej chwili udało się złapać słodki pocisk, który prawie natychmiast wpakował sobie do ust.
– Musiałbyś najpierw mieć ten telefon… a potem zasłużyć.
– Cóż za błyskotliwa uwaga.
– No nie? I to na kacu, geniusz ze mnie jak nic.
– Jednak śmiem wątpić, jeśli nie załapałeś tej aluzji. Wolę listy, ale telefon pozwala na szybszy kontakt. Jestem w weekendy opiekunem na odległość, z tego względu dałem się przekonać Hermionie, że tak będzie nam po prostu wygodniej.
– O, Hermi-mama to jednak ma gadane. Dasz mi swój numer? Będę dzwonić tylko w nocy i w momentach, kiedy będziesz zajęty… bardzo zajęty.
– Z czystą przyjemnością wykorzystam każdy taki telefon jako pretekst do zemsty.
 – O ile odbierzesz, tatuśku.
Syriusz pokręcił powoli głową z mściwym uśmieszkiem.
– Wystarczy, że mnie niepotrzebnie obudzisz.
– To w takim razie wolę dokuczać mamie.
Narcyza zaśmiała się cicho.
– Wiesz, że nie korzystam z tego telefonu.
– No i? Ważne, że go masz.
Syriusz objął Narcyzę i nachylił się do jej ucha.
– Twój numer na wszelki wypadek też chcę, ale zostaniemy przy listach, na nic ich nie zamienię.
//*//
Charlie przytulił się do nagich pleców Adary, przykrywając ich kołdrą.
– Jednak nie potrzebowałem nawet paru miesięcy.
– Co? Na co?
– Myślałem, że będę potrzebował dużo czasu na uporządkowanie swoich uczuć i myśli, ale… nadszedł czas, żebym opowiedział ci o Ignissie.
Kim jest Igniss? – zapytała, obracając się w jego ramionach.
To ten były, którego pewnego razu spotkałem w rezerwacie.
Skinęła powoli głową, głaszcząc go po policzku. Martwiła ją jego smutna mina.
– Co się stało, jak byłeś w domu?
Charlie odetchnął głęboko.
– Zadzwonił do mnie po pijaku i… zerwaliśmy znajomość. Dokładniej kazał mi usunąć go ze swojego życia. Więc usunąłem.
Adara poczuła ból w piersi na dźwięk jego głosu.
Czemu brzmisz, jakby ci się to nie podobało?
Oczywiście, że mi się to nie podoba! Ogromnie dużo dobrego od niego otrzymałem, a odwdzięczyłem mu kilkoma kopniakami w tyłek. Mówię w przenośni. Wiem, że słuchanie o moim byłym może nie być dla ciebie przyjemne, ale jego osoba jest kluczem do zrozumienia tego, co powiedział ci o mnie Leo.
W takim razie słucham, kochany.
To będzie dłuższa opowieść, myszko. Postaraj się nie zasnąć, bo mimo wszystko nie chcę powtarzać jej dwa razy.
– Jak mogłabym zasnąć w takiej chwili? – spytała z wyrzutem, chwytając go za palce. – Możesz mówić tyle, ile będziesz potrzebował, wysłucham cię.
//*//
Wbrew obawom Charliego, to on pierwszy usnął. Adara musiała wpierw przetrawić wszystkie informacje. Już rozumiała, czemu potrzebował czasu by przygotować się na opowiedzenie jej wszystkiego. Nie dziwiła się też jego wyrzutom sumienia i żalowi.
Jednak najmocniej w tym wszystkim poruszyło ją jego oddanie. Teraz jeszcze klarowniej niż do tej pory widziała, z jak wrażliwym i dobrodusznym mężczyzną się spotyka. Obróciła się ostrożnie i pocałowała go czule.
Cieszyła się, że zerwał kontakt z Ignissem, bo dzięki temu już bez przeszkód mogła go mieć tylko dla siebie.
//*//
Wzruszony blondyn przyjął od pielęgniarki zawiniątko, po czym uważnie słuchał kobiety, jaka pozycja jest najodpowiedniejsza. Dostosował się natychmiast do jej poleceń.
Zerknął na pulchną zaczerwienioną twarz swojej nowej księżniczki. W tej chwili trudno mu było określić, czy będzie pięknością czy nie. Dla niego nie miało to znaczenia. Malutka Crystal stała się jego oczkiem w głowie właściwie w chwili wydania z siebie pierwszego krzyku.
Usiadł w fotelu przy łóżku przyjaciółki. Charlotte praktycznie zaraz po pierwszym karmieniu małej zapadła w zdrowy, mocny sen. Zresztą podobnie jak jej cudowna córeczka.
– Nieba ci przychylę, słońce. Zrobię wszystko, by ci się dobrze żyło, maleńka.
//*//
Tydzień po wizycie u rodziców, Charlie wybrał się do Francji, by świętować z bratem jego urodziny. Oczywiście gdy tylko się dowiedział, że Charlie był w Anglii, zaczęły się opowieści, jak się ma rodzina, a że w niedzielę z rana po rozmowie z Ignissem Charlie wybrał się do bliźniaków, zobaczyć jak im interes idzie…
Cóż, nie spodziewał się, że Billa tak zirytuje samo wspomnienie o Fredzie i George'u.
– W trakcie bitwy wydawało mi się, że już wszystko jest między wami w porządku… O co ci znowu z nimi poszło?
– O nic.
– Czyli nie pokłóciłeś się z nimi ostatnio?
– Nie.
– Więc cały czas chodzi ci o to, co zobaczyłeś u nich prawie rok temu?? Nie przesadzasz z tym chowaniem… urazy? Jeśli można to w ogóle tak nazwać. O ile dobrze pamiętam, zdegustował cię jakiś ich fetysz, który ponoć jest gorszy od...
– Cicho! – Bill zasłonił bratu usta, zerkając na Fleur idącą w ich stronę z talerzem owoców. – Powiem ci, ale potem. Musimy być sami.
Wykorzystali czas, gdy Fleur poszła wziąć kąpiel. Jej wieczorna toaleta zajmowała minimum pół godziny, ale i tak na wszelki wypadek zamknęli się w pokoju gościnnym, gdzie miał spać Charlie. William nawet wyciszył pomieszczenie.
– Okej, teraz to już całkiem mnie przerażasz. Skoro to ma być gorsze niż zoofilia, to w tej chwili spodziewam się już tylko seksu z inferiusem.
– … Są razem.
Charlie milczał przez parę sekund.
Pardon? Czy my wciąż mówimy po angielsku?
– Widziałem ich, jak ze sobą spali.
– To jeszcze o niczym…
– Uprawiali seks, do cholery! W sypialni mają podwójne łóżko! A po pościeli walały się jakieś erotyczne zabawki…
Charlie patrzył na brata nieufnie.
– Może jednak wlazłeś w jakiś ich prototyp i miałeś halucynacje?
Bill zaśmiał się gorzko.
– Chciałbym. Odskoczyli od siebie jak oparzeni i zaczęli mnie błagać… potem Fred się rozpłakał… a może to był George…? Na wrota Azkabanu, to bliźniacy! Nie umiem ich odróżnić, a oni się ze sobą pieprzą!
– I dlatego od roku udajesz, że ich nie znasz? Skoro tak cię to obrzydza, to czemu ich chroniłeś w czasie bitwy? Pocieszałeś ich po śmierci Percy’ego! A potem żałoba się skończyła i znów sobie przypomniałeś, że nimi pogardzasz??
– A ty nie jesteś obrzydzony?
– Jestem! Jasne że jestem! Nie mam nic przeciwko, jeśli to wygłupy podczas gry w butelkę, ale jeśli to na poważnie, to już mi się nie podoba… Ale nie na tyle by przestać uznawać ich za braci. Zresztą ty najwyraźniej też tak całkiem nimi nie pogardzasz.
– Chcę po prostu, żeby się rozstali.
– Chodźmy do nich.
 – Co?
– Chodźmy do nich teraz. Twój dom jest połączony z Norą, możesz kazać Antence, żeby nas przeniosła do Nory a potem by nas stamtąd odebrała.
– Zwariowałeś? Jest prawie noc!
– Tym lepiej. Jeśli dalej są razem, to ich przyłapiemy. Jeśli ta dziwna… faza im minęła, będziesz mógł się z nimi pogodzić.
– A ty?
– A ja jeszcze nie wiem, co o tym myśleć.
~*~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz