~*~
– Jak się ma nasz ulubiony pacjent? – rzucił w
ramach przywitania Syriusz, wchodząc do pokoju Iga.
– Cześć, Syriuszu – odparł niepewnie, posyłając
mu blady uśmiech. Podniósł się powoli do siadu.
– Możesz leżeć, nie przeszkadza mi to. –
Podszedł do łóżka żwawo i przysiadł przodem do chłopaka. – Chyba że w takim
wypadku planujesz zasnąć w połowie rozmowy, to lepiej faktycznie usiądź.
– Mam dziwne wrażenie, że czeka nas poważna
rozmowa, więc wolę tak siedzieć.
Lekki uśmiech błąkał się na ustach Syriusza,
lecz jego spojrzenie było poważne.
– Nie masz się czym martwić, naprawdę. Przyznam
ci jednakże rację, rozmowa będzie dość poważna. Jak na moje standardy. – Tym
razem nawet jego spojrzenie na chwilę poweselało. Na chwilę. – Słyszałem, że
wróciły ci wspomnienia. Wszystkie czy wciąż masz luki w pamięci?
– Wszystkie… Mama ci powiedziała?
Skinął głową, przyglądając mu się uważnie.
– Pozwolisz, że zacznę od dość bezpośredniego
pytania. Od twojej odpowiedzi zależy, jak wiele będę musiał tłumaczyć… Czy po
odzyskaniu wspomnień zmieniło się twoje nastawienie do mojej osoby? Czy ta
niepewna mina to tylko reakcja na moją powagę?
– Dalej uważam, że… zawsze chciałem być twoim
synem, wiesz?
– Obiło mi się o uszy. – Uśmiechnął się lekko.
– Od czasu powrotu wspomnień nachodzą mnie różne
myśli.
– Poczucie winy?
– Już w mniejszym stopniu niż na samym początku.
– To dobrze, bo nie masz prawa czuć się winny.
Dobrze słyszysz, nie “nie musisz”, nie “nie powinieneś”.
– Ciężko mi z tym, że nie potrafiłem go
powstrzymać. Błagałem go, by przestał.
– A co miałeś do gadania? Wsadził cię do klatki
jak zwierzę w zoo.
– Wiem. Chodzi mi o to, że nie wiedziałem o jego
planie. Jak krzywdził Draco, chciałem, żeby to mnie zabił.
– Przestań pieprzyć.
– Nie, proszę. Daj mi to wyznać do końca. Muszę
komuś o tym powiedzieć.
– Nie mam zamiaru – prychnął Syriusz. – Bo co by
dała twoja śmierć? Draco byłoby łatwiej?
– No właśnie on mnie uświadomił, że nic by nie
dała. Ariam chciał Draco, nie dlatego, że miał taki kaprys, a dlatego że był
kompatybilny, no a ja umierałem. Ariam mnie zabijał swoją obecnością. Dlatego
też wyśmiał moją chęć poświęcenia się.
– Cały czas patrzysz na siebie w kontekście
przydatności.
– Po prostu chcę czuć się potrzebny. Kiedy tak
tylko siedzę mam wrażenie, że… że jestem nikim.
– Nie gadaj głupot. Choćbyś miał tak siedzieć do
końca życia i jedynie rozmawiać z Draco, Narcyzą czy swoimi przyjaciółmi, to
wystarczy. Tu chodzi o obecność nie o użyteczność. Użyteczni ludzie prędzej czy
później tracą znaczenie. Ci których obecności potrzebujemy nie tracą go nigdy…
Choć sam musiałem udać się na wycieczkę w zaświaty, żeby to zrozumieć. Chciałem
być użyteczny dla Harry’ego, a doprowadziłem go swoim zniknięciem do rozsypki.
Właśnie tego byś chciał dla Draco? Dla Narcyzy?
– Nie, oczywiście, że nie.
– Więc nigdy nie mów im o tej głupiej myśli.
– Nie chciałem się zabić, jeśli tak to
odebrałeś.
– Chciałeś się poświęcić w miejsce Draco. –
Syriusz uniósł brew.
– No dobrze… jak tak to przedstawiasz, to
faktycznie chciałem dać się zabić.
– … Wiesz dlaczego spytałem cię, co o mnie teraz
myślisz?
– Nie, niezbyt.
Spojrzał Ignissowi zdecydowanie w oczy.
– Kiedy zagroził rzuceniem Imperiusa na Narcyzę,
zapowiedziałem, że go za to zabiję. Odparł, że pociągnie cię za sobą, a ja
stwierdziłem, że jestem gotowy cię poświęcić. Pamiętasz tę rozmowę? A może
wtedy spałeś?
– Pamiętam. Krzyczałem wtedy na niego, by nie
próbował krzywdzić mamy.
– I wciąż nie masz mi tego za złe?
– Że broniłeś mojej mamy? – prychnął oburzony. –
Oczywiście, że nie mam. I ja, i ty na niego naskoczyliśmy, dlatego właśnie
poddał się tak łatwo.
Syriusz uśmiechnął się.
– Choć spędziłem wtedy z opętanym tobą sporo
czasu, nawet bym nie mrugnął, gdyby Ariam nie dał mi wyboru. Niezależnie od
ciała, którym władał, był Ariamem. Teraz choć spędziliśmy razem o wiele mniej
czasu, znalazłeś się wśród osób, które bym z tym zacięciem chronił. I to nie ma
nic wspólnego z tym, że zostałem twoim ojczymem. Draco i Harry, nawet Narcyza –
oni też rozróżniają Ariama i Ignissa. Nie ma dla nich formy pośredniej. Choć z
pewnością bardziej niż ja troszczyli się o twoje ciało, żebyś miał do czego wrócić. – Wzruszył ramionami.
– Cieszę się, że jesteś z mamą. Że mogę cię
poznać, nie patrząc na świat jako pasażer. Cieszę się też, że mimo tak
krótkiego czasu jestem dla ciebie rodziną. To wiele dla mnie znaczy. I może
jednak, nawet moja sama bezużyteczna obecność stanie się bardziej użyteczna.
Syriusz pochylił się i chwycił jedną z licznych
poduszek leżących na łóżku, tylko po to by zaraz rzucić nią w Ignissa.
– To wkurzające jak określasz się bezużytecznym
w obecności osoby, która dopiero co przyznała, że jej na tobie zależy. Nie
jestem specem od okazywania szacunku, ale to było… złe.
– Przepraszam, Syriuszu. Nie chciałem obrazić
twojego szacunkowego poczucia szacunku do siebie. – Wyszczerzył się do
mężczyzny.
Syriusz przewrócił oczami, choć kąciki jego ust
się wyraźnie podniosły.
– Ig?
– Tak?
– Muszę podkreślać, że treść tej rozmowy nie
powinna dotrzeć do Narcyzy?
Blondyn pokręcił głową.
– Nigdy nie odważyłbym się jej powiedzieć o tym,
co ci powiedziałem i co usłyszałem od ciebie.
– Bardzo dobrze. I bez tego ma wystarczająco
dużo na głowie.
Ścisnął go przyjaźnie za ramię i opuścił pokój,
zostawiając Iga samego.
//*//
Blondyn uniósł się na łokciach, posyłając
delikatny uśmiech nowo przybyłemu gościowi.
– Hej, Draco – zagaił zachrypniętym od snu
głosem. Co zdradziło, że dopiero chwilę temu się obudził.
– Postanowiłem ci dzisiaj asystować przy kąpieli
– oznajmił Ślizgon, wchodząc pewnie do środka i w paru krokach znajdując się
przy starszym bracie.
– Boże, nigdy nie miałem takiej uwagi. Nawet ze
złamaną nogą – zauważył pogodnie, nie mając na celu wypominania zachowania
rodziny.
– Wtedy miałeś obok siebie przyjaciół, no i nie
było to nic poważnego… no i żył ojciec…
– Ach, czyli...
– Jednak najważniejszym powodem jest, że się o
ciebie martwimy. – Draco nawet nie dał bratu rozwinąć myśli.
– Dobra, dobra. Zgrywam się tylko.
– Wiem od mamy, co było w poniedziałek.
– Serio? Poleciała do was po moim załamaniu?
– Dla niej wyglądało to poważnie.
– Dla mnie było to wtedy świeże. Już się z tym
pogodziłem. Dalej boli mnie to, że byłem świadkiem twojego cierpienia i nic nie
mogłem z tym zrobić, ale przynajmniej się o to nie obwiniam.
– A ja w sumie czuję się lepiej z myślą, że nie
byłem sam z tym psychopatą i ty też tam byłeś w jakiś sposób. Czy to robi ze
mnie złego brata?
Igniss machnął zbywająco ręką. Draco wzruszył
więc ramionami, ściągając z niego kołdrę i wyciągnął zachęcająco rękę.
– Czuję się jak kaleka…
– Korzystaj, póki oferujemy swoją pomoc –
mruknął, pomagając mu wstać i razem ruszyli w stronę łazienki.
– Źle się wyraziłem. Czuję się jak małe dziecko.
– Źle ci z tym? Ja na twoim miejscu bym
korzystał, póki mogę. Potem skończy się dzień dobroci dla zwierząt.
– Harry też przyjechał? – spytał, kiedy weszli
do łazienki i zrobili mały przystanek przy ubikacji. Igniss z ulgą skupił się
na tej czynności. Już myślał, że będzie musiał złamać zakaz i sam uda się za
potrzebą.
– Kazałem mu zostać w zamku. – Draco w tym
czasie zajął się napełnianiem wanny ciepłą wodą i dodaniem do niej ulubionego
zapachu brata.
– Czemu? – spytał zaskoczony, spuszczając wodę i
powoli odsuwając się od ściany. Nim zrobił krok w stronę brata, ten już był
przy nim. Rozebrał go do naga i pomógł mu podejść a następnie wejść do wanny. –
Przecież nie czuję się źle w jego towarzystwie.
– Od tego masz brata, który każdy wolny weekend
poświęci tobie. No i Harry jest twoim szwagrem, a nie chłopakiem.
– To skoro już o tym mówimy… Co z Charliem?
Młodszy blondyn posłał mu ciężkie do
interpretowania spojrzenie. Z jednej strony wydawał się nie spodziewać takiego
pytania, jednak też widać było w jego spojrzeniu zatroskanie i ból. To ostatnie
szczególnie zaalarmowało charłaka.
– Boże, Draco! Co z nim?! – spytał prawie
spanikowany. Charlie nie mógł umrzeć!
– Nic! Wszystko jest okej – zapewnił natychmiast
Malfoy. – Po prostu mnie zaskoczyłeś.
– Proszę cię. Przecież wiedziałeś, że wiem. Skąd
to zaskoczenie?
I Draco wiedział już, że rozmowa już nie będzie
taka świetna jak chwilę temu.
//*//
– Wiesz, że sam mogę to zrobić?
– No i co z tego? Siedź spokojnie…
– Boże, naprawdę nie widzę w tym najmniejszego
sensu. Nudzi ci się? Przecież możemy ten czas spędzić inaczej.
– Na Salazara, ale z ciebie maruda. Zawsze
musisz mieć ostatnie zdanie?
– Nie, nie zawsze… Chodzi mi po prostu o to, że
dziwnie się czuję, kiedy przez dwadzieścia minut skupiasz się na moich włosach.
– Musisz wyglądać dobrze, buraku. Jesteś taki
sam jak Harry.
– Teraz mnie obrażasz czy prawisz komplementy? –
spytał z uśmiechem, spoglądając w lustrze na bliźniaka. Draco właśnie z wprawą
rozczesywał jego długie platynowe włosy.
– Jeszcze się zastanawiam… Myślałeś o ich
ścięciu?
– Myślałem, ale jeszcze nie chcę ich ścinać…
– Jak uważasz, ale gdybyś zmienił zdanie –
zaczął zaplątywać włosy brata w warkoczyki. Zrobi mu kilka i wszystko zepnie –
mógłbym ściągnąć tu Édouarda i on by się nimi dobrze zajął. Albo ta fryzjerka
Harry’ego, Suz…
– Charlie lubił długość moich włosów – mruknął
pod nosem starszy z braci.
– Teraz nawet nie masz co patrzeć na jego
zdanie.
– Wiem… Ma kogoś, prawda?
– Ma chłopaka od sierpnia czy jakoś tak. A
przynajmniej tak wspominała Ginny.
– Dobrze dla niego, że nie wrócił do swoich
jednonocnych przygód.
– Może wrócił, ale po prostu o tym nie wiemy,
co? – spytał Draco, wzruszając od niechcenia ramionami. To, że troszkę lepiej
poznał Charliego, nie sprawiło cudownie, że go polubił. – Zresztą nie
powinieneś się nim przejmować.
– Ej, może on o mnie zapomniał, ale ja nie
potrafię – fuknął cicho. – Jeśli chodzi o Charliego, to naprawdę go wtedy
pokochałem.
– Byłeś opętany przez Ariama, śmiem przypomnieć.
– Ale się w nim zakochałem! Myślisz, że Ariam z
nudów podbijał do Charliego? Robił to, bo go o to wyprosiłem.
– Ig. Wiem o tym… On też o tym wie. Ale nie
wrócicie do siebie. – Powiedział to tonem rodzica, który uświadamia dziecko po
raz tysięczny o tej samej rzeczy. – On sobie ułożył życie. Ty też to zrobisz.
– Taa… Pewnie masz rację.
//*//
– Poza możliwością umycia mnie i uczesania to
nie jedyny powód dlaczego nie ma cię w szkole, prawda? – spytał, kiedy
schodzili na śniadanie.
– Nie chciałbyś zostać detektywem? Coś łatwo
idzie ci z takimi rzeczami.
– Nie mam
kondycji by być detektywem. No i jestem za przystojny.
Draco zaśmiał się cicho.
– Mam dzisiaj umówioną wizytę w rezerwacie
smoków w Rumunii.
– Coś nie tak z Galeną?
– Wszystko z nią w porządku. Chcę ją zabrać do
domu.
– Żeby mnie diablica podgryzała? Pięknie o mnie
dbasz, pięknie.
Przerwali swoją rozmowę, bo akurat weszli do
jadalni.
– Żyję, żyję! Nie utopił mnie jeszcze, a próbował! – rzucił na wstępie Ig, kierując
się do wolnego miejsca obok matki. Draco usiadł więc obok ojczyma, posyłając
bratu jadowite spojrzenie.
– Gdybyś tak łbem nie machał jak dzika kobyła,
to woda nie wpadłaby ci do oczu i ust.
– Zaraz tam kobyła. Nie jestem koniem ani nie
zmieniłem płci. Sam widziałeś dowody.
– Za to rozumem nie grzeszysz.
– Przed chwilą twierdziłeś, że nadawałbym się na
detektywa. Oni nie są głupi.
– Ta, a ty twierdziłeś, że jesteś za ładny na
detektywa, narcyzie.
– Akurat atrakcyjny wygląd pomaga zdobyć
zaufanie ludzi – wtrącił się w ich rozmowę Syriusz. – Wystarczy powiedzieć coś
miłego i zaraz powiedzą wszystko, co chcesz wiedzieć. No chyba, że masz taką
minę jak Draco.
– Hej! To nie było miłe.
– Ale prawdziwe – zaśmiał się Igniss.
– Przyzwyczaj się, miły jedynie bywam. – Syriusz
wzruszył ramionami.
– Zależy dla kogo – mruknęła kobieta, biorąc łyk
bawarki.
– Pragniesz zgłosić jakieś zażalenie, Cyziu? –
Spojrzał na nią wyzywająco.
Kobieta uniosła na niego znudzone spojrzenie.
– Twój syn nie daje mi spać w nocy.
– I jak ja mam ci coś na to poradzić?
– Bądź kreatywny. W końcu tego wymagasz od
uczniów.
Igniss parsknął, nie mogąc się powstrzymać.
– Obawiam się, że w tym przypadku moja
kreatywność wyrządziłaby więcej szkód niż pożytku.
– Cóż… trudno – odparła, sięgając po kolejnego
croissanta. Przekroiła go nieśpiesznie i posmarowała dżemem truskawkowym.
Syriusz prychnął.
– Skonsultuję swoje pomysły z Laelem.
– To Lael robi też mamie za gina?
– Za kogo? – spytał Draco, marszcząc brwi.
– Magomedycy nie mają takich podziałów na
specjalizacje jak mugolscy lekarze.
– Och, czyli jednocześnie będzie ginekologiem,
moim lekarzem i położnikiem też? Przydatne. Za niańkę też będzie robić?
– Nie przesadzaj – uciął Syriusz.
– Sorki. – Igniss wywrócił oczami. Ewidentnie
nie było mu przykro.
– Lael jest po prostu pod ręką. Blackowie są
obecnie pod opieką trzech – poza Laelem – magomedyków ze świętego Mungo.
– I tak wolę Laela. Jest przystojny.
– Nie zaczynaj tego znowu, Ig – poprosiła
kobieta, rzucając chłopakowi krótkie spojrzenie.
– Nie zamierzałem… za bardzo. – Sięgnął po
rogalika matki i wgryzł się w niego ze smakiem. Blondynka rzuciła mu oburzone
spojrzenie, odsuwając nieznacznie swój talerzyk, gdzie były jeszcze trzy
kawałki jej rogalika.
– Nie wiem czy chcę zaczynać ten temat…
– Jak nie wiesz, to nie zaczynaj, Draco.
– Nie zarywasz do Laela, prawda?
Ig nie odpowiedział, żując pieczywo.
– To by było głupie z twojej strony – stwierdził
z lekkim znudzeniem Syriusz. – Pomijając nawet kwestię, że jest od ciebie
dwukrotnie starszy, to kobieciarz.
– Życie musi mieć swój smaczek. Wierzę, że i on
się na to złapie.
– Ty chyba nie mówisz poważnie – sapnął Draco z
niedowierzaniem.
– No nie. Byłem ciekaw jaką minę zrobisz, Dra.
– Idiota – prychnął młodszy blondyn.
– O której macie świstoklik? – zagadnął Syriusz,
patrząc na zabytkowy zegar.
– Mamy? Czemu nie powiedziałeś, że zabierasz
mnie ze sobą?
– Za pół godziny. Zdążymy akurat zjeść
śniadanie.
– Draco, nie ignoruj starszego braciszka, bo
braciszek nie lubi tego.
– Weź się uspokój, co?
– Bo co?
– Jajco.
– Chłopcy… – westchnęła zrezygnowana kobieta. –
Doprawdy, zachowujecie się jakbyście mieli po pięć lat.
//*//
Blondyn odetchnął ciężko, z trudem utrzymując
się na nogach. Pokręcił lekko głową, kiedy brat dotknął ostrożnie jego
ramienia.
– Daj mi sekundkę. Huu… Zapomniałem już, jakie
to okropne uczucie podróżować świstoklikiem.
– Też nigdy tego nie lubiłem, jeśli to cię jakoś
pocieszy.
– Baardzo – sarknął, prostując się w końcu i
patrząc na Draco z uśmiechem. – Tobie przynajmniej nie jest słabo po każdej
świsto-akcji.
Malfoy uniósł jedną brew, ale nie skomentował
określenia Iga. Nie chciał wiedzieć, skąd wytrzasnął takie słowo.
– Możemy wchodzić do środka? – spytał zamiast
tego.
– Jasne. Czekałem, aż to zaproponujesz.
//*//
Rezerwat był taki sam, jakim Igniss zapamiętał
go, będąc tylko obserwatorem. Nic nie zmieniło się w ciągu tych miesięcy, w
których nie był tu obecny. Rozglądał się z niegasnącym zainteresowaniem. Tu
było tak cudownie. I może trochę przerażająco, biorąc pod uwagę ryki smoków
niosące się echem.
Korzystał właśnie z chwili, kiedy Draco poszedł
do biura rezerwatu dopiąć na ostatni guzik wszelkie pozostałe formalności.
Przyglądał się ośnieżonym skałom na tle błękitnego nieba, by po chwili opuścić
wzrok na biegającą w oddali grupkę. O ile dobrze pamiętał, w tamtym kierunku
była siłownia…
– Ig?
Odwrócił się i sapnął zaskoczony. Dokładnie
kilka stóp przed nim stał Charlie. O boże! Był jeszcze przystojniejszy, niż to
pamiętał. To możliwe? Czy wyolbrzymiał?
– O boże… – szepnął, patrząc się na mężczyznę z
rozchylonymi ustami. Kiedy uświadomił sobie, co robił, odchrząknął z
zakłopotaniem. – Cześć!
Mężczyzna zbliżył się do niego powoli, wpatrując
się w niego, jakby wciąż nie mógł uwierzyć, że naprawdę ma go przed sobą.
– Chyba w końcu masz szansę zobaczyć mnie w
blondzie – mruknął ciszej, łapiąc za warkocz i machając nim lekko przed sobą.
– Co…? Och, tak… Trochę się zdziwiłem, bo z
sylwetki zdecydowanie wyglądasz na siebie. – Uśmiechnął się w końcu. – Wreszcie
się obudziłeś. Cieszy mnie to.
– Obudziłem się na początku miesiąca… – Skinął
głową z dziwnym wyrazem twarzy. – Draco powiedział mi, że nie chcesz dostawać o
mnie żadnych informacji. – Umilkł, uśmiechając się wymuszenie. – Dlatego o
niczym cię nie powiadamiał.
Ciężka cisza zawisła między nimi na dłuższą
chwilę. Obaj odwrócili spojrzenia.
– Nie mogłem dłużej cze… – zaczął cicho.
– Nie mam ci tego za złe! – krzyknął cicho, nie
pozwalając mężczyźnie dokończyć. – Nie mam ci niczego za złe… To, że w ogóle
czekałeś… to było… wow.
– Daj spokój – poprosił łagodnie. – Zaczynasz
paplać.
– Przepraszam… chyba zaczynam trochę panikować.
Smokolog uśmiechnął się krzywo.
– To może zabrzmi źle, ale nawet cieszy mnie
twoja reakcja, bo dzięki temu mam potwierdzenie, że to ciebie poznałem, a nie…
grę Ariama.
– Hah, to pewnie musiało być straszne…
Niepewność, w sensie.
– Syriusz mnie zapewniał, że byłeś sobą, gdy
byliśmy razem, ale ciężko było uwierzyć bez dowodów.
Znów zapadła między nimi cisza.
– Słyszałem, że znalazłeś sobie chłopaka.
Charlie zmarszczył brwi, dopiero po chwili
zrozumiał, o kim mówi Ig.
– A tak, ale już dawno zerwaliśmy.
– Przykro mi…
Charlie uśmiechnął się krzywo.
– Akurat w tym przypadku niczego nie żałuję.
Wpakowałem się w tamten związek… z desperacji, chwyciłem się po prostu
pierwszej okazji – mówiąc to, patrzył gdzieś ponad ramieniem nastolatka, nie
chcąc mu spojrzeć w oczy. – Mogę powiedzieć coś co pewnie nie będzie dla ciebie
zbyt miłe, ale mnie gryzie i chciałbym, żebyś o tym wiedział? – Spojrzał na
twarz chłopaka, sprawdzając jego reakcję.
Igniss przełknął ciężko ślinę i kiwnął głową na
znak zgody.
– Jak zaczęliśmy rozmawiać, pomyślałem, że
mógłbym zerwać z obecną dziewczyną, żeby do ciebie wrócić. – Zacisnął dłonie w
pięści. – Ale zaraz potem przypomniałem sobie, z iloma osobami byłem od chwili,
gdy bez twojej wiedzy postanowiłem z nami skończyć… Było ich zdecydowanie zbyt
dużo, by zmieściło się w terminie skoku w bok. Chcę cię przytulić i pocałować,
ale nie mogę. Jeśli jakimś cudem zgodziłbyś się mnie znowu przygarnąć, a ja bym
na to pozwolił, gardziłbym sobą do końca życia.
– Myślę, że… – odetchnął, ze wszystkich sił
starając się nie rozpłakać. – Myślę, że powinieneś…
– Ig!? – Blondyn odwrócił się, dostrzegając
idącego w ich kierunku brata.
– Zostań ze swoją dziewczyną. Bo skoro ją
wybrałeś, musi być cudowną osobą. Nie zniszcz tego.
– Wybacz, że namieszałem ci w życiu. Nie
planowałem tego. – Spróbował się uśmiechnąć, ale wyszło to tak sztucznie, że
niemal natychmiast dał sobie z tym spokój.
Draco podszedł do nich, łypiąc nieufnie na
Weasleya.
– Czego nie planowałeś, Weasley?
– Cicho, Draco. – Igniss objął brata za szyję. –
Nie mam ci nic za złe, Charlie.
– Mam nadzieję, że szybko o sobie zapomnimy.
– Ty jesteś na dobrej drodze ku temu. – Starszy
z bliźniaków uśmiechnął się. – Ja postaram się też ruszyć do przodu.
Weasley nic już na to nie odpowiedział, jedynie
uniósł dłoń w niemym pożegnaniu i zaciskając zęby, wyminął ich, idąc ku
siłowni.
//*//
– Coś się
stało? Błądzisz gdzieś myślami – spytała miękko Adara, głaszcząc po ręce
Charliego, o którego pierś się opierała. Byli u niej w salonie.
–
Spotkałem dziś swojego byłego.
Jej dłoń zamarła.
– Tak?
– Nie
zamierzam do niego wrócić, jeśli o to się martwisz.
Kobieta wyraźnie się rozluźniła.
– To nad
czym tak dumasz?
– Po
prostu powiedziałem coś, czego chyba nie powinienem był mówić. Martwię się, że
go zraniłem swoją szczerością. Przyznałem, że chyba wciąż mi na nim zależy.
– Skoro
tak, to czemu siedzisz tu ze mną? Czemu powiedziałeś, że do niego nie wrócisz?
Chyba jednak aż tak ci na nim nie zależy.
–
Zniszczyłem tamten związek tak bardzo, że już nie da się go odbudować. W
dodatku na tobie też mi zależy, mam wrażenie jakbyśmy znali się dużo dłużej a
nie raptem dwa tygodnie. Dlatego ci to mówię. Bo wiem, że wysłuchasz mnie do
końca i spróbujesz zrozumieć.
– Czujesz
się przy mnie pewnie?
Mruknął potakująco, mocniej owijając ją
ramionami.
– Masz w
sobie tyle spokoju i ciepła, których mi brakuje. To przyjemne.
– Tobie
też nie można odmówić ciepła, wiesz?
– Tak?
Jakoś tego nie widzę.
– Bo
jesteś dla siebie za surowy. Możesz sobie czasem trochę odpuścić. Możesz zaufać
mojej opinii. Mimo całej swojej zbereźności, masz serce czyste niemal jak
dziecko.
– Nie
wiem, czy to komplement.
– Kochasz
świat i kochasz ludzi, dbasz o wszystkich naokoło. Musisz tylko pokochać też
bardziej siebie.
– Kocham
siebie! – zaprotestował z oburzeniem.
– Oj, nie
mydl mi oczu. Kochasz swoją twarz i swoje umiejętności, ale to nie to samo co
kochać siebie. Ludzi kocha się za całokształt a nie części składowe, nas samych
też się to tyczy.
Przytulił policzek do jej głowy, przymykając
oczy.
//*//
Drzwi otworzył mu mężczyzna po czterdziestce.
Uśmiechnął się na widok znajomej twarzy.
– Dzień dobry, panie Wood – zagaił wesoło,
ściskając dłoń mężczyzny.
– ...Igniss – szepnął Alexander, kiedy otrząsnął
się z szoku. – Nie poznałem cię przez te włosy. Wejdź. Charlie jest w swoim
pokoju. Pewnie dalej przegląda magazyny.
Blondyn wszedł do mieszkania, po drodze do
pokoju przyjaciółki, witając się jeszcze z zaskoczoną dwunastolatką. Zamknął za
sobą drzwi, podziwiając przez chwilę wygląd ognistowłosej Charlotte.
– Piękny już masz brzuszek – zagaił, skupiając
na sobie uwagę.
– Iggy? O matko! Ty żyjesz! – krzyknęła,
podźwigając się z kanapy, tak szybko jak osoba w takim stanie mogła sobie
pozwolić. Ig podszedł do niej, pomagając jej z uśmiechem.
Zaraz też sapnął, czując piekący policzek.
– Serio? Znowu? Czemu ty zawsze mnie bijesz?
– Nienawidzę cię, dupku! Nienawidzę! Wiesz jak
ja się o ciebie zamartwiałam?! Myślałam, że nie żyjesz! Nie odpisywałeś mi!
Gdybym nie spotkała twojego brata czy potem twojej matki, to cały czas żyłabym
w niewiedzy!
Siedemnastolatek uśmiechnął się czule,
przytulając się ostrożnie do przyjaciółki.
– Przepraszam, że się o mnie tak martwiłaś,
Charlie – szepnął, gładząc drżące plecy. – Tak naprawdę od dwóch dni pozwalają
mi wychodzić z domu. Wczoraj byłem z bratem odebrać jego zwierza. A dzisiaj od
razu wybrałem się do ciebie.
– Myślisz, draniu, że tak łatwo ci to odpuszczę?
Będziesz mnie błagał na kolanach przez trzy dni nim ci wybaczę! – krzyknęła
płaczliwym głosem.
– Dla ciebie mogę nawet przez miesiąc błagać –
zaśmiał się szczęśliwy.
//*//
– Ok. Chyba już wszystko wiem – mruknęła,
siedząc między nogami blondyna i opierając się o jego pierś. Igniss z kolei
gładził ją delikatnie po praktycznie okrągłym brzuchu. – Chociaż dalej nie mogę
pojąć, że byłeś opętany.
– Uwierz mi. Gdybym był na twoim miejscu, nawet
z całą wiedzą o magicznym świecie, byłoby to dla mnie niepojęte.
– Hmm… najważniejsze, że już się uwolniłeś. Więc
co teraz planujesz robić w życiu, panie
jestem-znów-zwyczajnym-nie-opętanym-nastolatkiem-bez-magii?
– Szczerze to nie wiem. W tamtym tygodniu
kontaktowałem się ze szkołą – są skłonni mnie przyjąć z powrotem, o ile zdam
ich testy i nadrobię zaległości z tego roku. Jednak zastanawiam się czy nie
wolę zdawać ostatniej klasy jakoś zaocznie.
– Zawsze był z ciebie kujon, może się zgodzą. A
co chcesz robić w tym wolnym czasie?
– Nie mam zielonego pojęcia… Może wrócę do
grania… lub modelingu… Och! – Zawołał nagle przejęty. – Kopnęła! O mój boże,
jakie to cudowne uczucie!
– Chyba tylko dla ciebie Ig. Mnie to boli. Męczy
mnie ta ciąża. Nie rozumiem, jak moja matka mogła w ogóle chcieć mieć więcej
dzieciaków niż jedno… Zresztą twoja też nie jest lepsza.
– Przesadzasz… Jak już urodzisz małą to świata
poza nią nie będziesz widzieć.
– Chyba poza brudnymi pieluchami – prychnęła, a
Igniss zaśmiał się łagodnie.
– Pomogę ci z nimi, jak będę w stanie.
– Będziesz pierwszym, który się tego nauczy.
– Na kiedy w ogóle masz termin?
– Na drugą połowę listopada, dwudziesty drugi
lub dwudziesty trzeci. Ale i tak to orientacyjny termin.
– No no. Nie mogę się doczekać, kiedy ją ujrzę.
– Brzmisz jak dumny tatusiek.
Igniss zmieszał się.
– Wybacz. Po prostu skoro Cayden jest w śpiączce
to pomyślałem, że postaram się jakoś cię wspomóc…
– Nie przepraszaj, to bardzo miłe. Byłbyś
zajebistym ojcem, Blackie…
//*//
Cloe upomniała się o nagrodę w zamian za przyniesiony
list. Charlie sięgnął do wiszącej u jego pasa skórzanej saszety, wyciągając z
niej niewielką sakiewkę z sowimi przysmakami. Już dawno nauczył się ją przy
sobie nosić, bo Cloe odnajdywała go w najróżniejszych miejscach i zawsze
dopominała się o swoją “zapłatę”. Bez litości dziobiąc go, jeśli się zbytnio
ociągał.
Otworzył kopertę z listem od siostry. Na samym
środku sporego kawałka pergaminu napisane było zamaszyście raptem kilka słów:
Głupi
niecierpliwy bracie,
jesteś
dupkiem.
NIE całuję
Ginny
Charlie patrzył zdumiony na list, nawet odwrócił
go, szukając dalszej części, ale to było wszystko, co siostra miała mu do
powiedzenia. Ani słowa wyjaśnienia, o co tak w ogóle była zła.
Kiedy niby był wobec niej niecierpliwy? I czym
sobie zasłużył, by jego mała siostrzyczka nazywała go dupkiem?? Nie widzieli
się od pół roku, ostatnio pisał z nią jakiś miesiąc temu, a przeważnie piszą do
siebie raz na miesiąc lub dwa, więc to nie kwestia kontaktowania się z nią. O
czym on jej wtedy pisał… Poza typowymi informacjami jak tam w pracy, chyba
napisał jej że spotykał się z Davidem, ale im nie wyszło… A ona pewnie… nie, na
pewno wie już, że Igniss się obudził. Pewnie się nawet spotkali… A ona
dowiedziała się, że Ig był w Rumunii.
Westchnął i schował list z powrotem do koperty.
Nie zmieni zdania niezależnie od tego, jak
siostra go zwyzywa. Nawet sam Igniss się z nim zgodził. Widział, że ich obu to
bolało, ale to było najrozsądniejsze posunięcie. Może Ig mógłby przez jakiś
czas udawać, jakby cały czas ze sobą byli, ale Charlie tak nie mógł. Za bardzo
szanował Ignissa, by po spędzeniu tylu nocy w innych łóżkach wrócić, jakby nic
się nie stało.
Zresztą było mu dobrze z Adarą i nie lubił dwa
razy wchodzić do tej samej rzeki…
Związek z Adarą był mniej skomplikowany.
W przeciwieństwie do Ignissa ona była całkowicie
w jego typie. Starsza o trzy lata, z brązowymi lokami i jasnozielonymi oczami.
Przeciętna jeśli chodzi o wzrost, trochę bardziej krągła niż by chciała, choć
on tam nie widział nic, z czym powinna walczyć. Spokojna i odpowiedzialna,
ciepła, czasem nieśmiała, czasem zbyt poważna, czasem roztrzepana…
Naprawdę uwielbiał spędzać z nią czas.
Był przy niej szczęśliwy i sądząc po tym, jak
sobie radziła ze swoimi podopiecznymi, byłaby naprawdę dobrą matką. Ona z kolei
uważa, że on ma świetny kontakt z dziećmi.
Oboje niebezpiecznie szybko zbliżają się do
trzydziestki, a on chciał mieć dziecko.
Mógłby mieć z nią dziecko.
~*~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz