czwartek, 20 sierpnia 2020

Historia Smoka 24


~*~
– Jak się ma nasz ulubiony pacjent? – rzucił w ramach przywitania Syriusz, wchodząc do pokoju Iga.
– Cześć, Syriuszu – odparł niepewnie, posyłając mu blady uśmiech. Podniósł się powoli do siadu.
– Możesz leżeć, nie przeszkadza mi to. – Podszedł do łóżka żwawo i przysiadł przodem do chłopaka. – Chyba że w takim wypadku planujesz zasnąć w połowie rozmowy, to lepiej faktycznie usiądź.
– Mam dziwne wrażenie, że czeka nas poważna rozmowa, więc wolę tak siedzieć.
Lekki uśmiech błąkał się na ustach Syriusza, lecz jego spojrzenie było poważne.
– Nie masz się czym martwić, naprawdę. Przyznam ci jednakże rację, rozmowa będzie dość poważna. Jak na moje standardy. – Tym razem nawet jego spojrzenie na chwilę poweselało. Na chwilę. – Słyszałem, że wróciły ci wspomnienia. Wszystkie czy wciąż masz luki w pamięci?
– Wszystkie… Mama ci powiedziała?
Skinął głową, przyglądając mu się uważnie.
– Pozwolisz, że zacznę od dość bezpośredniego pytania. Od twojej odpowiedzi zależy, jak wiele będę musiał tłumaczyć… Czy po odzyskaniu wspomnień zmieniło się twoje nastawienie do mojej osoby? Czy ta niepewna mina to tylko reakcja na moją powagę?
– Dalej uważam, że… zawsze chciałem być twoim synem, wiesz?
– Obiło mi się o uszy. – Uśmiechnął się lekko.
– Od czasu powrotu wspomnień nachodzą mnie różne myśli.
– Poczucie winy?
– Już w mniejszym stopniu niż na samym początku.
– To dobrze, bo nie masz prawa czuć się winny. Dobrze słyszysz, nie “nie musisz”, nie “nie powinieneś”.
– Ciężko mi z tym, że nie potrafiłem go powstrzymać. Błagałem go, by przestał.
– A co miałeś do gadania? Wsadził cię do klatki jak zwierzę w zoo.
– Wiem. Chodzi mi o to, że nie wiedziałem o jego planie. Jak krzywdził Draco, chciałem, żeby to mnie zabił.
– Przestań pieprzyć.
– Nie, proszę. Daj mi to wyznać do końca. Muszę komuś o tym powiedzieć.
– Nie mam zamiaru – prychnął Syriusz. – Bo co by dała twoja śmierć? Draco byłoby łatwiej?
– No właśnie on mnie uświadomił, że nic by nie dała. Ariam chciał Draco, nie dlatego, że miał taki kaprys, a dlatego że był kompatybilny, no a ja umierałem. Ariam mnie zabijał swoją obecnością. Dlatego też wyśmiał moją chęć poświęcenia się.
– Cały czas patrzysz na siebie w kontekście przydatności.
– Po prostu chcę czuć się potrzebny. Kiedy tak tylko siedzę mam wrażenie, że… że jestem nikim.
– Nie gadaj głupot. Choćbyś miał tak siedzieć do końca życia i jedynie rozmawiać z Draco, Narcyzą czy swoimi przyjaciółmi, to wystarczy. Tu chodzi o obecność nie o użyteczność. Użyteczni ludzie prędzej czy później tracą znaczenie. Ci których obecności potrzebujemy nie tracą go nigdy… Choć sam musiałem udać się na wycieczkę w zaświaty, żeby to zrozumieć. Chciałem być użyteczny dla Harry’ego, a doprowadziłem go swoim zniknięciem do rozsypki. Właśnie tego byś chciał dla Draco? Dla Narcyzy?
– Nie, oczywiście, że nie.
– Więc nigdy nie mów im o tej głupiej myśli.
– Nie chciałem się zabić, jeśli tak to odebrałeś.
– Chciałeś się poświęcić w miejsce Draco. – Syriusz uniósł brew.
– No dobrze… jak tak to przedstawiasz, to faktycznie chciałem dać się zabić.
– … Wiesz dlaczego spytałem cię, co o mnie teraz myślisz?
– Nie, niezbyt.
Spojrzał Ignissowi zdecydowanie w oczy.
– Kiedy zagroził rzuceniem Imperiusa na Narcyzę, zapowiedziałem, że go za to zabiję. Odparł, że pociągnie cię za sobą, a ja stwierdziłem, że jestem gotowy cię poświęcić. Pamiętasz tę rozmowę? A może wtedy spałeś?
– Pamiętam. Krzyczałem wtedy na niego, by nie próbował krzywdzić mamy.
– I wciąż nie masz mi tego za złe?
– Że broniłeś mojej mamy? – prychnął oburzony. – Oczywiście, że nie mam. I ja, i ty na niego naskoczyliśmy, dlatego właśnie poddał się tak łatwo.
Syriusz uśmiechnął się.
– Choć spędziłem wtedy z opętanym tobą sporo czasu, nawet bym nie mrugnął, gdyby Ariam nie dał mi wyboru. Niezależnie od ciała, którym władał, był Ariamem. Teraz choć spędziliśmy razem o wiele mniej czasu, znalazłeś się wśród osób, które bym z tym zacięciem chronił. I to nie ma nic wspólnego z tym, że zostałem twoim ojczymem. Draco i Harry, nawet Narcyza – oni też rozróżniają Ariama i Ignissa. Nie ma dla nich formy pośredniej. Choć z pewnością bardziej niż ja troszczyli się o twoje ciało, żebyś miał do czego wrócić. – Wzruszył ramionami.
– Cieszę się, że jesteś z mamą. Że mogę cię poznać, nie patrząc na świat jako pasażer. Cieszę się też, że mimo tak krótkiego czasu jestem dla ciebie rodziną. To wiele dla mnie znaczy. I może jednak, nawet moja sama bezużyteczna obecność stanie się bardziej użyteczna.
Syriusz pochylił się i chwycił jedną z licznych poduszek leżących na łóżku, tylko po to by zaraz rzucić nią w Ignissa.
– To wkurzające jak określasz się bezużytecznym w obecności osoby, która dopiero co przyznała, że jej na tobie zależy. Nie jestem specem od okazywania szacunku, ale to było… złe.
– Przepraszam, Syriuszu. Nie chciałem obrazić twojego szacunkowego poczucia szacunku do siebie. – Wyszczerzył się do mężczyzny.
Syriusz przewrócił oczami, choć kąciki jego ust się wyraźnie podniosły.
– Ig?
– Tak?
– Muszę podkreślać, że treść tej rozmowy nie powinna dotrzeć do Narcyzy?
Blondyn pokręcił głową.
– Nigdy nie odważyłbym się jej powiedzieć o tym, co ci powiedziałem i co usłyszałem od ciebie.
– Bardzo dobrze. I bez tego ma wystarczająco dużo na głowie.
Ścisnął go przyjaźnie za ramię i opuścił pokój, zostawiając Iga samego.
//*//
Blondyn uniósł się na łokciach, posyłając delikatny uśmiech nowo przybyłemu gościowi.
– Hej, Draco – zagaił zachrypniętym od snu głosem. Co zdradziło, że dopiero chwilę temu się obudził.
– Postanowiłem ci dzisiaj asystować przy kąpieli – oznajmił Ślizgon, wchodząc pewnie do środka i w paru krokach znajdując się przy starszym bracie.
– Boże, nigdy nie miałem takiej uwagi. Nawet ze złamaną nogą – zauważył pogodnie, nie mając na celu wypominania zachowania rodziny.
– Wtedy miałeś obok siebie przyjaciół, no i nie było to nic poważnego… no i żył ojciec…
– Ach, czyli...
– Jednak najważniejszym powodem jest, że się o ciebie martwimy. – Draco nawet nie dał bratu rozwinąć myśli.
– Dobra, dobra. Zgrywam się tylko.
– Wiem od mamy, co było w poniedziałek.
– Serio? Poleciała do was po moim załamaniu?
– Dla niej wyglądało to poważnie.
– Dla mnie było to wtedy świeże. Już się z tym pogodziłem. Dalej boli mnie to, że byłem świadkiem twojego cierpienia i nic nie mogłem z tym zrobić, ale przynajmniej się o to nie obwiniam.
– A ja w sumie czuję się lepiej z myślą, że nie byłem sam z tym psychopatą i ty też tam byłeś w jakiś sposób. Czy to robi ze mnie złego brata?
Igniss machnął zbywająco ręką. Draco wzruszył więc ramionami, ściągając z niego kołdrę i wyciągnął zachęcająco rękę.
– Czuję się jak kaleka…
– Korzystaj, póki oferujemy swoją pomoc – mruknął, pomagając mu wstać i razem ruszyli w stronę łazienki.
– Źle się wyraziłem. Czuję się jak małe dziecko.
– Źle ci z tym? Ja na twoim miejscu bym korzystał, póki mogę. Potem skończy się dzień dobroci dla zwierząt.
– Harry też przyjechał? – spytał, kiedy weszli do łazienki i zrobili mały przystanek przy ubikacji. Igniss z ulgą skupił się na tej czynności. Już myślał, że będzie musiał złamać zakaz i sam uda się za potrzebą.
– Kazałem mu zostać w zamku. – Draco w tym czasie zajął się napełnianiem wanny ciepłą wodą i dodaniem do niej ulubionego zapachu brata.
– Czemu? – spytał zaskoczony, spuszczając wodę i powoli odsuwając się od ściany. Nim zrobił krok w stronę brata, ten już był przy nim. Rozebrał go do naga i pomógł mu podejść a następnie wejść do wanny. – Przecież nie czuję się źle w jego towarzystwie.
– Od tego masz brata, który każdy wolny weekend poświęci tobie. No i Harry jest twoim szwagrem, a nie chłopakiem.
– To skoro już o tym mówimy… Co z Charliem?
Młodszy blondyn posłał mu ciężkie do interpretowania spojrzenie. Z jednej strony wydawał się nie spodziewać takiego pytania, jednak też widać było w jego spojrzeniu zatroskanie i ból. To ostatnie szczególnie zaalarmowało charłaka.
– Boże, Draco! Co z nim?! – spytał prawie spanikowany. Charlie nie mógł umrzeć!
– Nic! Wszystko jest okej – zapewnił natychmiast Malfoy. – Po prostu mnie zaskoczyłeś.
– Proszę cię. Przecież wiedziałeś, że wiem. Skąd to zaskoczenie?
I Draco wiedział już, że rozmowa już nie będzie taka świetna jak chwilę temu.
//*//
– Wiesz, że sam mogę to zrobić?
– No i co z tego? Siedź spokojnie…
– Boże, naprawdę nie widzę w tym najmniejszego sensu. Nudzi ci się? Przecież możemy ten czas spędzić inaczej.
– Na Salazara, ale z ciebie maruda. Zawsze musisz mieć ostatnie zdanie?
– Nie, nie zawsze… Chodzi mi po prostu o to, że dziwnie się czuję, kiedy przez dwadzieścia minut skupiasz się na moich włosach.
– Musisz wyglądać dobrze, buraku. Jesteś taki sam jak Harry.
– Teraz mnie obrażasz czy prawisz komplementy? – spytał z uśmiechem, spoglądając w lustrze na bliźniaka. Draco właśnie z wprawą rozczesywał jego długie platynowe włosy.
– Jeszcze się zastanawiam… Myślałeś o ich ścięciu?
– Myślałem, ale jeszcze nie chcę ich ścinać…
– Jak uważasz, ale gdybyś zmienił zdanie – zaczął zaplątywać włosy brata w warkoczyki. Zrobi mu kilka i wszystko zepnie – mógłbym ściągnąć tu Édouarda i on by się nimi dobrze zajął. Albo ta fryzjerka Harry’ego, Suz…
– Charlie lubił długość moich włosów – mruknął pod nosem starszy z braci.
– Teraz nawet nie masz co patrzeć na jego zdanie.
– Wiem… Ma kogoś, prawda?
– Ma chłopaka od sierpnia czy jakoś tak. A przynajmniej tak wspominała Ginny.
– Dobrze dla niego, że nie wrócił do swoich jednonocnych przygód.
– Może wrócił, ale po prostu o tym nie wiemy, co? – spytał Draco, wzruszając od niechcenia ramionami. To, że troszkę lepiej poznał Charliego, nie sprawiło cudownie, że go polubił. – Zresztą nie powinieneś się nim przejmować.
– Ej, może on o mnie zapomniał, ale ja nie potrafię – fuknął cicho. – Jeśli chodzi o Charliego, to naprawdę go wtedy pokochałem.
– Byłeś opętany przez Ariama, śmiem przypomnieć.
– Ale się w nim zakochałem! Myślisz, że Ariam z nudów podbijał do Charliego? Robił to, bo go o to wyprosiłem.
– Ig. Wiem o tym… On też o tym wie. Ale nie wrócicie do siebie. – Powiedział to tonem rodzica, który uświadamia dziecko po raz tysięczny o tej samej rzeczy. – On sobie ułożył życie. Ty też to zrobisz.
– Taa… Pewnie masz rację.
//*//
– Poza możliwością umycia mnie i uczesania to nie jedyny powód dlaczego nie ma cię w szkole, prawda? – spytał, kiedy schodzili na śniadanie.
– Nie chciałbyś zostać detektywem? Coś łatwo idzie ci z takimi rzeczami.
 – Nie mam kondycji by być detektywem. No i jestem za przystojny.
Draco zaśmiał się cicho.
– Mam dzisiaj umówioną wizytę w rezerwacie smoków w Rumunii.
– Coś nie tak z Galeną?
– Wszystko z nią w porządku. Chcę ją zabrać do domu.
– Żeby mnie diablica podgryzała? Pięknie o mnie dbasz, pięknie.
Przerwali swoją rozmowę, bo akurat weszli do jadalni.
– Żyję, żyję! Nie utopił mnie jeszcze, a próbował! – rzucił na wstępie Ig, kierując się do wolnego miejsca obok matki. Draco usiadł więc obok ojczyma, posyłając bratu jadowite spojrzenie.
– Gdybyś tak łbem nie machał jak dzika kobyła, to woda nie wpadłaby ci do oczu i ust.
– Zaraz tam kobyła. Nie jestem koniem ani nie zmieniłem płci. Sam widziałeś dowody.
– Za to rozumem nie grzeszysz.
– Przed chwilą twierdziłeś, że nadawałbym się na detektywa. Oni nie są głupi.
– Ta, a ty twierdziłeś, że jesteś za ładny na detektywa, narcyzie.
– Akurat atrakcyjny wygląd pomaga zdobyć zaufanie ludzi – wtrącił się w ich rozmowę Syriusz. – Wystarczy powiedzieć coś miłego i zaraz powiedzą wszystko, co chcesz wiedzieć. No chyba, że masz taką minę jak Draco.
– Hej! To nie było miłe.
– Ale prawdziwe – zaśmiał się Igniss.
– Przyzwyczaj się, miły jedynie bywam. – Syriusz wzruszył ramionami.
– Zależy dla kogo – mruknęła kobieta, biorąc łyk bawarki.
– Pragniesz zgłosić jakieś zażalenie, Cyziu? – Spojrzał na nią wyzywająco.
Kobieta uniosła na niego znudzone spojrzenie.
– Twój syn nie daje mi spać w nocy.
– I jak ja mam ci coś na to poradzić?
– Bądź kreatywny. W końcu tego wymagasz od uczniów.
Igniss parsknął, nie mogąc się powstrzymać.
– Obawiam się, że w tym przypadku moja kreatywność wyrządziłaby więcej szkód niż pożytku.
– Cóż… trudno – odparła, sięgając po kolejnego croissanta. Przekroiła go nieśpiesznie i posmarowała dżemem truskawkowym.
Syriusz prychnął.
– Skonsultuję swoje pomysły z Laelem.
– To Lael robi też mamie za gina?
– Za kogo? – spytał Draco, marszcząc brwi.
– Magomedycy nie mają takich podziałów na specjalizacje jak mugolscy lekarze.
– Och, czyli jednocześnie będzie ginekologiem, moim lekarzem i położnikiem też? Przydatne. Za niańkę też będzie robić?
– Nie przesadzaj – uciął Syriusz.
– Sorki. – Igniss wywrócił oczami. Ewidentnie nie było mu przykro.
– Lael jest po prostu pod ręką. Blackowie są obecnie pod opieką trzech – poza Laelem – magomedyków ze świętego Mungo.
– I tak wolę Laela. Jest przystojny.
– Nie zaczynaj tego znowu, Ig – poprosiła kobieta, rzucając chłopakowi krótkie spojrzenie.
– Nie zamierzałem… za bardzo. – Sięgnął po rogalika matki i wgryzł się w niego ze smakiem. Blondynka rzuciła mu oburzone spojrzenie, odsuwając nieznacznie swój talerzyk, gdzie były jeszcze trzy kawałki jej rogalika.
– Nie wiem czy chcę zaczynać ten temat…
– Jak nie wiesz, to nie zaczynaj, Draco.
– Nie zarywasz do Laela, prawda?
Ig nie odpowiedział, żując pieczywo.
– To by było głupie z twojej strony – stwierdził z lekkim znudzeniem Syriusz. – Pomijając nawet kwestię, że jest od ciebie dwukrotnie starszy, to kobieciarz.
– Życie musi mieć swój smaczek. Wierzę, że i on się na to złapie.
– Ty chyba nie mówisz poważnie – sapnął Draco z niedowierzaniem.
– No nie. Byłem ciekaw jaką minę zrobisz, Dra.
– Idiota – prychnął młodszy blondyn.
– O której macie świstoklik? – zagadnął Syriusz, patrząc na zabytkowy zegar.
– Mamy? Czemu nie powiedziałeś, że zabierasz mnie ze sobą?
– Za pół godziny. Zdążymy akurat zjeść śniadanie.
– Draco, nie ignoruj starszego braciszka, bo braciszek nie lubi tego.
– Weź się uspokój, co?
– Bo co?
– Jajco.
– Chłopcy… – westchnęła zrezygnowana kobieta. – Doprawdy, zachowujecie się jakbyście mieli po pięć lat.
//*//
Blondyn odetchnął ciężko, z trudem utrzymując się na nogach. Pokręcił lekko głową, kiedy brat dotknął ostrożnie jego ramienia.
– Daj mi sekundkę. Huu… Zapomniałem już, jakie to okropne uczucie podróżować świstoklikiem.
– Też nigdy tego nie lubiłem, jeśli to cię jakoś pocieszy.
– Baardzo – sarknął, prostując się w końcu i patrząc na Draco z uśmiechem. – Tobie przynajmniej nie jest słabo po każdej świsto-akcji.
Malfoy uniósł jedną brew, ale nie skomentował określenia Iga. Nie chciał wiedzieć, skąd wytrzasnął takie słowo.
– Możemy wchodzić do środka? – spytał zamiast tego.
– Jasne. Czekałem, aż to zaproponujesz.
//*//
Rezerwat był taki sam, jakim Igniss zapamiętał go, będąc tylko obserwatorem. Nic nie zmieniło się w ciągu tych miesięcy, w których nie był tu obecny. Rozglądał się z niegasnącym zainteresowaniem. Tu było tak cudownie. I może trochę przerażająco, biorąc pod uwagę ryki smoków niosące się echem.
Korzystał właśnie z chwili, kiedy Draco poszedł do biura rezerwatu dopiąć na ostatni guzik wszelkie pozostałe formalności. Przyglądał się ośnieżonym skałom na tle błękitnego nieba, by po chwili opuścić wzrok na biegającą w oddali grupkę. O ile dobrze pamiętał, w tamtym kierunku była siłownia…
– Ig?
Odwrócił się i sapnął zaskoczony. Dokładnie kilka stóp przed nim stał Charlie. O boże! Był jeszcze przystojniejszy, niż to pamiętał. To możliwe? Czy wyolbrzymiał?
– O boże… – szepnął, patrząc się na mężczyznę z rozchylonymi ustami. Kiedy uświadomił sobie, co robił, odchrząknął z zakłopotaniem. – Cześć!
Mężczyzna zbliżył się do niego powoli, wpatrując się w niego, jakby wciąż nie mógł uwierzyć, że naprawdę ma go przed sobą.
– Chyba w końcu masz szansę zobaczyć mnie w blondzie – mruknął ciszej, łapiąc za warkocz i machając nim lekko przed sobą.
– Co…? Och, tak… Trochę się zdziwiłem, bo z sylwetki zdecydowanie wyglądasz na siebie. – Uśmiechnął się w końcu. – Wreszcie się obudziłeś. Cieszy mnie to.
– Obudziłem się na początku miesiąca… – Skinął głową z dziwnym wyrazem twarzy. – Draco powiedział mi, że nie chcesz dostawać o mnie żadnych informacji. – Umilkł, uśmiechając się wymuszenie. – Dlatego o niczym cię nie powiadamiał.
Ciężka cisza zawisła między nimi na dłuższą chwilę. Obaj odwrócili spojrzenia.
– Nie mogłem dłużej cze… – zaczął cicho.
– Nie mam ci tego za złe! – krzyknął cicho, nie pozwalając mężczyźnie dokończyć. – Nie mam ci niczego za złe… To, że w ogóle czekałeś… to było… wow.
– Daj spokój – poprosił łagodnie. – Zaczynasz paplać.
– Przepraszam… chyba zaczynam trochę panikować.
Smokolog uśmiechnął się krzywo.
– To może zabrzmi źle, ale nawet cieszy mnie twoja reakcja, bo dzięki temu mam potwierdzenie, że to ciebie poznałem, a nie… grę Ariama.
– Hah, to pewnie musiało być straszne… Niepewność, w sensie.
– Syriusz mnie zapewniał, że byłeś sobą, gdy byliśmy razem, ale ciężko było uwierzyć bez dowodów.
Znów zapadła między nimi cisza.
– Słyszałem, że znalazłeś sobie chłopaka.
Charlie zmarszczył brwi, dopiero po chwili zrozumiał, o kim mówi Ig.
– A tak, ale już dawno zerwaliśmy.
– Przykro mi…
Charlie uśmiechnął się krzywo.
– Akurat w tym przypadku niczego nie żałuję. Wpakowałem się w tamten związek… z desperacji, chwyciłem się po prostu pierwszej okazji – mówiąc to, patrzył gdzieś ponad ramieniem nastolatka, nie chcąc mu spojrzeć w oczy. – Mogę powiedzieć coś co pewnie nie będzie dla ciebie zbyt miłe, ale mnie gryzie i chciałbym, żebyś o tym wiedział? – Spojrzał na twarz chłopaka, sprawdzając jego reakcję.
Igniss przełknął ciężko ślinę i kiwnął głową na znak zgody.
– Jak zaczęliśmy rozmawiać, pomyślałem, że mógłbym zerwać z obecną dziewczyną, żeby do ciebie wrócić. – Zacisnął dłonie w pięści. – Ale zaraz potem przypomniałem sobie, z iloma osobami byłem od chwili, gdy bez twojej wiedzy postanowiłem z nami skończyć… Było ich zdecydowanie zbyt dużo, by zmieściło się w terminie skoku w bok. Chcę cię przytulić i pocałować, ale nie mogę. Jeśli jakimś cudem zgodziłbyś się mnie znowu przygarnąć, a ja bym na to pozwolił, gardziłbym sobą do końca życia.
– Myślę, że… – odetchnął, ze wszystkich sił starając się nie rozpłakać. – Myślę, że powinieneś…
– Ig!? – Blondyn odwrócił się, dostrzegając idącego w ich kierunku brata.
– Zostań ze swoją dziewczyną. Bo skoro ją wybrałeś, musi być cudowną osobą. Nie zniszcz tego.
– Wybacz, że namieszałem ci w życiu. Nie planowałem tego. – Spróbował się uśmiechnąć, ale wyszło to tak sztucznie, że niemal natychmiast dał sobie z tym spokój.
Draco podszedł do nich, łypiąc nieufnie na Weasleya.
– Czego nie planowałeś, Weasley?
– Cicho, Draco. – Igniss objął brata za szyję. – Nie mam ci nic za złe, Charlie.
– Mam nadzieję, że szybko o sobie zapomnimy.
– Ty jesteś na dobrej drodze ku temu. – Starszy z bliźniaków uśmiechnął się. – Ja postaram się też ruszyć do przodu.
Weasley nic już na to nie odpowiedział, jedynie uniósł dłoń w niemym pożegnaniu i zaciskając zęby, wyminął ich, idąc ku siłowni.
//*//
Coś się stało? Błądzisz gdzieś myślami – spytała miękko Adara, głaszcząc po ręce Charliego, o którego pierś się opierała. Byli u niej w salonie.
– Spotkałem dziś swojego byłego.
Jej dłoń zamarła.
– Tak?
– Nie zamierzam do niego wrócić, jeśli o to się martwisz.
Kobieta wyraźnie się rozluźniła.
– To nad czym tak dumasz?
– Po prostu powiedziałem coś, czego chyba nie powinienem był mówić. Martwię się, że go zraniłem swoją szczerością. Przyznałem, że chyba wciąż mi na nim zależy.
– Skoro tak, to czemu siedzisz tu ze mną? Czemu powiedziałeś, że do niego nie wrócisz? Chyba jednak aż tak ci na nim nie zależy.
– Zniszczyłem tamten związek tak bardzo, że już nie da się go odbudować. W dodatku na tobie też mi zależy, mam wrażenie jakbyśmy znali się dużo dłużej a nie raptem dwa tygodnie. Dlatego ci to mówię. Bo wiem, że wysłuchasz mnie do końca i spróbujesz zrozumieć.
– Czujesz się przy mnie pewnie?
Mruknął potakująco, mocniej owijając ją ramionami.
– Masz w sobie tyle spokoju i ciepła, których mi brakuje. To przyjemne.
– Tobie też nie można odmówić ciepła, wiesz?
– Tak? Jakoś tego nie widzę.
– Bo jesteś dla siebie za surowy. Możesz sobie czasem trochę odpuścić. Możesz zaufać mojej opinii. Mimo całej swojej zbereźności, masz serce czyste niemal jak dziecko.
– Nie wiem, czy to komplement.
– Kochasz świat i kochasz ludzi, dbasz o wszystkich naokoło. Musisz tylko pokochać też bardziej siebie.
– Kocham siebie! – zaprotestował z oburzeniem.
– Oj, nie mydl mi oczu. Kochasz swoją twarz i swoje umiejętności, ale to nie to samo co kochać siebie. Ludzi kocha się za całokształt a nie części składowe, nas samych też się to tyczy.
Przytulił policzek do jej głowy, przymykając oczy.
//*//
Drzwi otworzył mu mężczyzna po czterdziestce. Uśmiechnął się na widok znajomej twarzy.
– Dzień dobry, panie Wood – zagaił wesoło, ściskając dłoń mężczyzny.
– ...Igniss – szepnął Alexander, kiedy otrząsnął się z szoku. – Nie poznałem cię przez te włosy. Wejdź. Charlie jest w swoim pokoju. Pewnie dalej przegląda magazyny.
Blondyn wszedł do mieszkania, po drodze do pokoju przyjaciółki, witając się jeszcze z zaskoczoną dwunastolatką. Zamknął za sobą drzwi, podziwiając przez chwilę wygląd ognistowłosej Charlotte.
– Piękny już masz brzuszek – zagaił, skupiając na sobie uwagę.
– Iggy? O matko! Ty żyjesz! – krzyknęła, podźwigając się z kanapy, tak szybko jak osoba w takim stanie mogła sobie pozwolić. Ig podszedł do niej, pomagając jej z uśmiechem.
Zaraz też sapnął, czując piekący policzek.
– Serio? Znowu? Czemu ty zawsze mnie bijesz?
– Nienawidzę cię, dupku! Nienawidzę! Wiesz jak ja się o ciebie zamartwiałam?! Myślałam, że nie żyjesz! Nie odpisywałeś mi! Gdybym nie spotkała twojego brata czy potem twojej matki, to cały czas żyłabym w niewiedzy!
Siedemnastolatek uśmiechnął się czule, przytulając się ostrożnie do przyjaciółki.
– Przepraszam, że się o mnie tak martwiłaś, Charlie – szepnął, gładząc drżące plecy. – Tak naprawdę od dwóch dni pozwalają mi wychodzić z domu. Wczoraj byłem z bratem odebrać jego zwierza. A dzisiaj od razu wybrałem się do ciebie.
– Myślisz, draniu, że tak łatwo ci to odpuszczę? Będziesz mnie błagał na kolanach przez trzy dni nim ci wybaczę! – krzyknęła płaczliwym głosem.
– Dla ciebie mogę nawet przez miesiąc błagać – zaśmiał się szczęśliwy.
 //*//
– Ok. Chyba już wszystko wiem – mruknęła, siedząc między nogami blondyna i opierając się o jego pierś. Igniss z kolei gładził ją delikatnie po praktycznie okrągłym brzuchu. – Chociaż dalej nie mogę pojąć, że byłeś opętany.
– Uwierz mi. Gdybym był na twoim miejscu, nawet z całą wiedzą o magicznym świecie, byłoby to dla mnie niepojęte.
– Hmm… najważniejsze, że już się uwolniłeś. Więc co teraz planujesz robić w życiu, panie jestem-znów-zwyczajnym-nie-opętanym-nastolatkiem-bez-magii?
– Szczerze to nie wiem. W tamtym tygodniu kontaktowałem się ze szkołą – są skłonni mnie przyjąć z powrotem, o ile zdam ich testy i nadrobię zaległości z tego roku. Jednak zastanawiam się czy nie wolę zdawać ostatniej klasy jakoś zaocznie.
– Zawsze był z ciebie kujon, może się zgodzą. A co chcesz robić w tym wolnym czasie?
– Nie mam zielonego pojęcia… Może wrócę do grania… lub modelingu… Och! – Zawołał nagle przejęty. – Kopnęła! O mój boże, jakie to cudowne uczucie!
– Chyba tylko dla ciebie Ig. Mnie to boli. Męczy mnie ta ciąża. Nie rozumiem, jak moja matka mogła w ogóle chcieć mieć więcej dzieciaków niż jedno… Zresztą twoja też nie jest lepsza.
– Przesadzasz… Jak już urodzisz małą to świata poza nią nie będziesz widzieć.
– Chyba poza brudnymi pieluchami – prychnęła, a Igniss zaśmiał się łagodnie.
– Pomogę ci z nimi, jak będę w stanie.
– Będziesz pierwszym, który się tego nauczy.
– Na kiedy w ogóle masz termin?
– Na drugą połowę listopada, dwudziesty drugi lub dwudziesty trzeci. Ale i tak to orientacyjny termin.
– No no. Nie mogę się doczekać, kiedy ją ujrzę.
– Brzmisz jak dumny tatusiek.
Igniss zmieszał się.
– Wybacz. Po prostu skoro Cayden jest w śpiączce to pomyślałem, że postaram się jakoś cię wspomóc…
– Nie przepraszaj, to bardzo miłe. Byłbyś zajebistym ojcem, Blackie…
//*//
Cloe upomniała się o nagrodę w zamian za przyniesiony list. Charlie sięgnął do wiszącej u jego pasa skórzanej saszety, wyciągając z niej niewielką sakiewkę z sowimi przysmakami. Już dawno nauczył się ją przy sobie nosić, bo Cloe odnajdywała go w najróżniejszych miejscach i zawsze dopominała się o swoją “zapłatę”. Bez litości dziobiąc go, jeśli się zbytnio ociągał.
Otworzył kopertę z listem od siostry. Na samym środku sporego kawałka pergaminu napisane było zamaszyście raptem kilka słów:
Głupi niecierpliwy bracie,
jesteś dupkiem.
NIE całuję
Ginny
Charlie patrzył zdumiony na list, nawet odwrócił go, szukając dalszej części, ale to było wszystko, co siostra miała mu do powiedzenia. Ani słowa wyjaśnienia, o co tak w ogóle była zła.
Kiedy niby był wobec niej niecierpliwy? I czym sobie zasłużył, by jego mała siostrzyczka nazywała go dupkiem?? Nie widzieli się od pół roku, ostatnio pisał z nią jakiś miesiąc temu, a przeważnie piszą do siebie raz na miesiąc lub dwa, więc to nie kwestia kontaktowania się z nią. O czym on jej wtedy pisał… Poza typowymi informacjami jak tam w pracy, chyba napisał jej że spotykał się z Davidem, ale im nie wyszło… A ona pewnie… nie, na pewno wie już, że Igniss się obudził. Pewnie się nawet spotkali… A ona dowiedziała się, że Ig był w Rumunii.
Westchnął i schował list z powrotem do koperty.
Nie zmieni zdania niezależnie od tego, jak siostra go zwyzywa. Nawet sam Igniss się z nim zgodził. Widział, że ich obu to bolało, ale to było najrozsądniejsze posunięcie. Może Ig mógłby przez jakiś czas udawać, jakby cały czas ze sobą byli, ale Charlie tak nie mógł. Za bardzo szanował Ignissa, by po spędzeniu tylu nocy w innych łóżkach wrócić, jakby nic się nie stało.
Zresztą było mu dobrze z Adarą i nie lubił dwa razy wchodzić do tej samej rzeki…
Związek z Adarą był mniej skomplikowany.
W przeciwieństwie do Ignissa ona była całkowicie w jego typie. Starsza o trzy lata, z brązowymi lokami i jasnozielonymi oczami. Przeciętna jeśli chodzi o wzrost, trochę bardziej krągła niż by chciała, choć on tam nie widział nic, z czym powinna walczyć. Spokojna i odpowiedzialna, ciepła, czasem nieśmiała, czasem zbyt poważna, czasem roztrzepana…
Naprawdę uwielbiał spędzać z nią czas.
Był przy niej szczęśliwy i sądząc po tym, jak sobie radziła ze swoimi podopiecznymi, byłaby naprawdę dobrą matką. Ona z kolei uważa, że on ma świetny kontakt z dziećmi.
Oboje niebezpiecznie szybko zbliżają się do trzydziestki, a on chciał mieć dziecko.
Mógłby mieć z nią dziecko.
~*~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz