~*~
Wszedł do pokoju swojego współlokatora i opadł z
westchnieniem na materac. Czekając, aż Leo wróci z pracy, zdążył zjeść kolację
i wziąć prysznic, więc teraz leżał na jego łóżku w samych bokserkach, w których
sypiał. Co prawda aktualnie nie utrzymywali kontaktów seksualnych, ale wciąż
przesiadywali jeden u drugiego.
Nie wiedząc kiedy, odpłynął, zapadając w płytki
sen.
Obudził go delikatny dotyk na plecach. Gorące w
zetknięciu z wychłodzoną skórą śliskie dłonie sunęły spokojnie po odsłoniętym
ciele. Umiarkowany nacisk powoli rozluźniał spięte mięśnie. Charlie odetchnął
głęboko, czując na pośladkach znajomy ciężar.
– Możesz włożyć w to więcej siły.
– Śpij dalej i nie marudź.
– Już mi się nie chce spać.
– Dopiero co miałeś dwa dni wolnego, co cię tak
wymęczyło? Starzejesz się?
– Dupek. Jestem od czwartej na nogach. No i
znudziło mi się czekanie na ciebie.
– Masz do mnie jakąś sprawę?
– Rozstaliśmy się z Davidem.
– Nie spodobał mu się wasz wspólny weekend?
Zagorzały esteta czy przeszkadza mu twoje oddanie pracy? – spytał z kpiną
– Jestem zbyt napalony jak na jego standardy,
jest też zdegustowany moimi fetyszami. Nie docierało do niego, że wcale nie
muszę go wiązać, żeby się dobrze bawić. Ani że role-playing nie oznacza, że
lubię wciskać się w lateksowe kostiumy albo obcisłe rajtuzy i udawać, że jestem
superbohaterem. Albo baletnicą.
– Oszczędziłeś sobie marnowania czasu na
ograniczonego frajera, powinieneś się cieszyć.
– O ile łatwiejsze byłoby życie, gdybyśmy byli
razem.
– Nie da rady, Cherry. Wiesz, że nie znoszę
okazywać czułości, a ty tego właśnie pragniesz. Mogę dać ci elektryzujący seks,
ale pluszowe misie i kolacje przy świecach to nudy.
– Wiem, wiem. Przecież niczego nie proponowałem.
Naciśnij tu mocniej. Jeszcze. Jeszcze trochę… No dalej, wiem że więcej w tobie
rozumu niż mięśni, ale jak użyjesz swojego ciężaru… O! – Rozległo się głuche
chrupnięcie kości. – Dokładnie o to mi chodziło, dzięki.
– I co teraz?
– Możesz mi pomasować nogi.
– Nie o to pytałem, głupolu. Znów wpadniesz w
wir pracy i seksu? Jeszcze miesiąc nie minął, od kiedy wyrwałeś się z
ostatniego.
– Sam mnie nauczyłeś radzenia sobie w ten sposób
z negatywnymi emocjami, więc nie jesteś w pozycji do prawienia mi kazań.
– Gdybyś tak z tym nie przeginał, to nie miałbym
nic do gadania. Póki to na mnie się wyżywałeś, mogłem mieć na ciebie oko, ale
odkąd latasz tylko na jednonocne akcje… Cherry, martwię się o ciebie.
– Ja chyba dalej śnię.
Leo uniósł się lekko i szarpnięciem – choć z
niewątpliwą pomocą samego Charliego – obrócił rudzielca na plecy. Pocałował go
brutalnie, zaczynając od ugryzienia w wargę, po czym wepchnął mu do ust język.
Przycisnął się do niego i kołysząc biodrami, ocierał o siebie ich przyrodzenia.
Charlie chwycił go za ramiona, po czym przesunął ręce w dół szczupłego ciała i
ścisnął pośladki, narzucając Leo własny rytm.
//*//
– Nie chcę co noc szukać nowej osoby do
pieprzenia – wyznał nagle, gdy uspokajali oddechy. – To chyba przestało
działać.
– Co? Jak to?
– Jasne, zaspokajam rządzę, ale potem… czuję się
pusty. Dlatego związałem się z Davidem, choć od początku wiedziałem, że nie
jest typem, który lubi eksperymenty w łóżku. Nawet nie lubił gryzienia, wanilia
w czystej postaci… Ale chciałem kogoś dla siebie.
– Myślałem… Myślałem, że dzieciak cię naprawił,
ale chyba jeszcze bardziej cię popsuł.
Leo obserwował, jak łza powoli spływa po skroni
Charliego.
– Nawet teraz czuję się pusty, choć jest dużo
lepiej niż z ludźmi z Somory.
– Nic dziwnego. Jesteś przyzwyczajony do seksu
ze mną.
– Nie wiem, jak mam znaleźć kogoś na stałe –
kontynuował, patrząc się w sufit. – Jak się poznaje takich ludzi? Jak ich przy
sobie zatrzymać?
– Nie umiem ci pomóc, ja takich nie szukam.
Kolejna łza stoczyła się po utorowanej wcześniej
ścieżce.
– Żałuję, że z Igiem nie wypaliło. Mogło…
– Chcesz znowu czekać, aż się obudzi?
Charles pokręcił głową.
– Nie, to zbyt desperackie. Zresztą nie
potrafiłbym mu spojrzeć w oczy. Musiałbym się przyznać do wszystkiego. Co
miałbym mu powiedzieć? “Rzuciłem cię na miesiąc, żeby poruchać”?
– To ja ci kazałem sobie odpuścić.
Weasley znów pokręcił głową.
– Chciałem już dawno odpuścić, czekanie
potwornie bolało, ale nie potrafiłem się na to zdobyć. Żałuję teraz, że nie
potrafiłem poczekać. Wtedy żałowałem, że nie potrafię odpuścić.
– Ale teraz przynajmniej nie katujesz się pracą,
co?
– Nie robiłem tego specjalnie… – zauważył
kwaśno. – Nie mogłem inaczej.
– Wiem.
Milczeli przez parę minut, leżąc obok siebie w
bezruchu.
– Leo?
– No?
– Potrzebuję drugiej rundy.
– To nie usunie tej pustki.
– Wiem, ale też jej nie powiększy. Błagam,
dotrzymaj mi towarzystwa, póki nie znajdę kogoś tylko dla siebie.
Orwell westchnął i usiadł mu na biodrach.
– Taki duży facet, a sercem dalej dzieciak.
Gdybym nie uwielbiał czuć twojego fiuta w sobie, to w życiu bym się z tobą nie
trzymał. Znajdź w końcu tego jedynego i przestań zamęczać mnie swoimi
problemami miłosnymi!
Ugryzł Charliego tak mocno w wargę, że ten aż
jęknął z bólu.
– No dalej, co tak leżysz jak kłoda, mazgaju!?
Impotent pieprzony! Może teraz to ja ciebie przerucham co? Skoro czujesz się
taki pusty, może mój kutas i moja sperma cię zapełnią?!
Palce Charlesa zakleszczyły się na jego twarzy,
a w następnej chwili uderzył plecami i głową o materac, gdy Brytyjczyk zrzucił
go z siebie.
– Prędzej zdechniesz, tonąc w mojej spermie, niż
zbliżysz się ze swoim kutasem do mojego tyłka!
– Nie wierzę, że taka płaczliwa ciota, może
sobie poradzić jako aktyw!
Szarpnął Leo za przedramię i wgryzł się w nie,
aż Amerykanin wrzasnął z bólu.
– Nie wiń mnie, jeśli tej nocy zarucham cię na
śmierć!
Ich ciała coraz mocniej płonęły, gdy
bezskutecznie próbowali ugasić pragnienia nawzajem w swoich ustach.
//*//
Nastolatek
wierzgnął całym ciałem, krzycząc i próbując wyrwać się z trzymających go
więzów.
– Niech go
ktoś uciszy! – warknął jeden ze śmierciożerców, brutalnie wciągając Blacka do
lochów.
– Musi być
przytomny.
– Ale nie
musi mieć sprawnej szczęki. Złammy mu ją…
Idący dwa
kroki przed nim Nott, zerknął przez ramię na szarpiącego się blondyna.
– Ma być
sprawny… Myślisz, że zostawiłbym taki kąsek, gdybym nie dostał zakazu?
Igniss
zatrząsł się z obrzydzenia, na samą myśl o tym, co ten śmieć insynuował.
– Jeśli
myślisz, że mnie dotkniesz to… auu! – krzyknął z bólu, kiedy prowadzący go
mężczyzna cisnął nim nagle o ścianę.
– Milcz,
ścierwo! Bydło rzeźnickie głosu nie ma!
– Skoro
mnie zabijecie, to ten głos jak najbardziej będę miał…! Wy…!
Alexander
położył swoją dużą łapę na twarzy nastolatka, chwytając go za nią. Gwałtownie
pchnął do przodu, uderzając głową Ignissa o kamienną powierzchnię.
– Cicho!
Cicho! Cicho! – warczał, z każdym kolejnym słowem używając więcej siły.
Igniss
osunął się bezwładnie o parę centymetrów. Trzymający go śmierciożerca nie
pozwolił mu bowiem na upadek.
– Czy nie
mogłeś być tak cicho jak teraz? Nie mogłeś?!
Blondyn
nic nie odpowiedział, ze wszystkich sił próbując odpędzić od siebie chęć
skulenia się na ziemi. Potylica pulsowała tępym bólem, sprawiając, że myślał
jedynie o tym odczuciu. Nic więcej.
– Chodźmy
dalej…
Collins
ponownie pociągnął go za sobą, nie przejmując się tym, że jego więzień upadł na
ziemię i teraz zmuszony był go ciągnąć. Najważniejsze, że osiągnął cel. Chociaż
na chwilę.
Bowiem
przy drzwiach charłak jakby odzyskał siły i z ziemi tym razem zaczął się
zapierać i stawiać.
– Oż,
znowu zaczynasz?! – warknął mężczyzna, szarpiąc za krępującą przeguby
nastolatka linę. – Przestań w końcu!
– Tak to
się robi – mruknął Nott, biorąc krótki zamach. Igniss stęknął głucho, czując
czubek buta boleśnie wciskający się w jego brzuch.
Teraz bez
najmniejszych problemów wciągnęli nastolatka do pomieszczenia.
– Nareszcie
– odezwał się mężczyzna, podnosząc się z klęczek. Odsunął się od bezwładnego
ciała na ziemi. – Ułóżcie go na środku.
Przypięli
go do kajdan wychodzących z podłogi dokładnie w centrum wyrysowanego białą
kredą kręgu.
– Dobrze
byłoby, gdybyś okazał się kompatybilny. W innym wypadku zaraz po tobie
przyjdzie kolej na twojego brata – mruknął mag. – Widzisz tamto ciało? –
spytał, kiwając głową w stronę bladego ciała młodej kobiety. – Dwie godziny się
męczyła, nim ostatecznie magia miecza ją pożarła. Ty musisz się postarać. Nie
chcesz chyba, by to samo spotkało twojego kochanego braciszka, prawda?
Igniss
pokręcił głową, patrząc na niego z uporem.
Musiał to
przeżyć. Draco nie może więcej cierpieć. Już wystarczająco zniósł bólu.
– Zaraz
zacznę… otwórz usta. Dobry chłopak… A teraz nałożę pieczęć…
Igniss
krzyknął, szarpiąc całym ciałem, kiedy ból wtargnął do każdej komórki jego
ciała. Mag jeszcze mocniej skupił się na pieczętowaniu broni. Ciemne mroczki
zawirowały przed oczami Blacka. Nie miał sił! Nie chciał umierać!
“Witaj,
Ignissie…”
Nie ważne,
co się będzie działo, musi to przetrwać!
“Ciekawe,
czy ty wytrzymasz dłużej moją magię…”
Zabije
ojca, jak tylko to przeżyje…
“Och,
niemagiczny. Może jest dla ciebie nadzieja.”
Musi
trzymać się nadziei, że to przeżyje i na nim ta tortura się zakończy.
“Nie martw
się, spróbuję utrzymać cię przy życiu”
Musi
uratować brata!
“On cię
uratuje… i siebie też… Pozwólmy im uwierzyć, że rytuał się nie udał. Jest dla
was nadzieja… Jak nie, to oboje zginiecie”
//*//
Blondyn otworzył nagle oczy, biorąc gwałtowny,
głęboki wdech.
Otaczająca go z każdej strony ciemność była
przerażająca. Zamrugał. Albo miał wrażenie, że to zrobił. Z otwartymi oczami
czy nie, czerń była taka sama.
Ciszę przerywało jedynie głośne sapanie. To on
wydawał te upiorne dźwięki?
Usłyszał jakiś rumor i po chwili drzwi do
pomieszczenia, w którym przebywał, otworzyły się gwałtownie. Chłopak drgnął,
patrząc na intruza szeroko otwartymi oczami. Światło z korytarza wlewało się do
pokoju, oślepiając go. Widział jedynie kontur mężczyzny, ale to wystarczyło, by
dostrzegł różdżkę w jego ręce.
– Ożeż ty w dupę… – wyrwało się mężczyźnie,
ruszając w jego kierunku szybkim krokiem.
– Nniee… ghee gheee! – Nagły napad kaszlu
przeszkodził chłopakowi w wykrzyczeniu, żeby facet się do niego nie zbliżał.
– Spokojnie, Ig… – odezwał się, stojąc tuż przy
łóżku chłopaka. Zaklęciem włączył lampkę, żeby chłopak mógł dostrzec jego twarz
w ciemności. – Jestem magomedykiem i opiekuję się tobą – dodał, by chłopak nie
próbował od niego uciekać. W końcu ostatnie co pamiętał, to bitwa. Blondyn próbował
rozejrzeć się, ale dłonie na jego twarzy mu to uniemożliwiła. – Patrz na mnie,
Ig i powtarzaj za mną. Wdech…
Wziął głębszy wdech w ślad za mężczyzną, dopiero
teraz orientując się, że cały czas oddychał nieregularnie. Czy to efekt stresu?
Atak paniki?
– Wydech…
Bardzo dobrze. Jeszcze raz.
Przez kilka kolejnych minut chłopak oddychał
tak, jak kazał mu nieznajomy, rejestrując, że jego oddech przestał być tak
chrapliwy i chyba jego atak paniki już minął.
Nim zdążył się odezwać, medyk położył rękę na
jego karku, podnosząc mu głowę i przystawiając szklankę wody do ust. Posłusznie
wypił zawartość szklanki, z przyjemnością odczuwając, jak płyn nawilża suche
gardło.
– Dobrze, bardzo dobrze. Spróbuj coś teraz
powiedzieć.
– Gdzie jestem?
– W swoim pokoju. Zajmuję się tobą prywatnie,
także nie musiałem zajmować się tobą w Mungo.
– Czemu? – Z ulgą pozwolił mężczyźnie, by ten pomógł
mu usiąść wygodniej.
– Jak to czemu? Potrzebowałeś ciągłej opieki
magomedyka, na wypadek pogorszenia się twojego stanu.
– Co? Przecież wystarczyłby w zupełności
mugolski lekarz.
– Śmiem wątpić, żeby którykolwiek z mugolskich
lekarzy mógł ci pomóc. – zamilkł na chwilę. – Powiedz mi Ig, co pamiętasz jako
ostatnie? Gdzie wtedy byłeś?
– W lochach… Byłem ciągnięty do jakiegoś
pomieszczenia… Jeden z nich, cisnął moją głową o ścianę, by mnie uciszyć. –
Medyk mruknął w odpowiedzi, rzucając na niego kilka zaklęć sondujących. – A
potem… o mój boże! Czy z Draco wszystko w porządku? Mówili, że on będzie drugi,
jeśli nie…
– Nic mu nie jest… Ale czekaj chwilę. Mówisz o
tym całym momencie rytuału i pieczętowaniu?
– Nie wiem… chyba? – Igniss posłał mu zagubione
spojrzenie. – Czy to ma jakieś znaczenie? Co z moim bratem?
– Nic mu nie jest. To na pewno twoje ostatnie
wspomnienie? Nie było nic potem?
– Nie wiem… Chyba… Jakaś rozmowa? Nie pamiętam
tego dokładnie.
– I tak już dużo pomogłeś… Teraz dam ci eliksir
nasenny, byś mógł pospać bez żadnych snów, dobrze? – Nastolatek kiwnął głową, a
chwilę później magomedyk podał mu do wypicia eliksir. – Jak się rano obudzisz,
to będzie już przy tobie twoja matka. Dobranoc, Ig.
– Dobranoc, leka… – umilkł w połowie słowa,
zamykając oczy.
Lael przez krótką chwilę obserwował śpiącego
chłopaka, a następnie rzucił na niego kolejne zaklęcie monitorujące jego stan,
na wypadek jego wcześniejszego wybudzenia się.
A teraz może działać dalej.
//*//
Kobiet otworzyła z ociąganiem oczy, wybudzona ze
snu. Przez chwilę nie wiedziała co się dzieje, a przynajmniej do chwili, kiedy
do uszu nie dotarł odgłos walenia w drzwi.
Podciągnęła się na materacu do pozycji
siedzącej, różdżką zapalając światło. Zsunęła nogi z łóżka, zakładając kapcie i
wstała, idąc w stronę drzwi. Po drodze zgarnęła podomkę, którą narzuciła na
ramiona. Otworzyła drzwi chwilę po tym, jak kolejny raz rozległo się pukanie.
– Oby to było coś ważnego – mruknęła, nie
ukrywając tego, że jeśli mężczyzna przychodzi z czymś błahym, to mu coś zrobi.
– Wydaje mi się, że to coś ważnego.
– Coś się stało Igowi? – spytała, widząc jego
poważny wyraz.
– Tak, chyba się stało.
– Lael, nie trzymaj mnie w takiej niepewności!
– Twój syn się wybudził…
Kobieta sapnęła cicho, cofając się o krok.
Mężczyzna zaraz podszedł do niej, obejmując ją nim ta osunęła się na ziemię.
– Narcyzo, kurde… spokojnie – mruknął, prowadząc
kobietę powoli do łóżka. Ułożył kobietę na materacu, sprawdzając jej stan. Na
szczęście to tylko przez nadmiar emocji.
– Co z nim? Co z Igiem?
– Miał mały atak paniki na początku, ale teraz
jest spokojny. Rozmawiałem z nim przez chwilę, Podejrzewam, że ma amnezję
dysocjacyjną.
– Amnezję?
– Tak. Nie pamięta niczego z okresu kiedy był
opętany.
– Nie… Czy to jest odwracalne?
– Różnie bywa. Czasem wystarczy trochę czasu, by
chory przypomniał sobie wszystko. Czasem może wrócić do niego tylko część
wspomnień, a czasem nie wróci nic… Osobiście uważam, że to dla niego lepiej.
– Lepiej?! Jak może być to dla niego lepiej?
Mężczyzna westchnął krótko, przykrywając kobietę
dokładnie kołdrą.
– Nie pamięta tego, że ktoś inny steruje jego
ciałem, wykorzystuje ludzi. Nie pamięta też, że prawie zabił swojego brata i to
samo próbował zrobić chłopakowi tego brata. Wydaje mi się, że gdyby to sobie
przypomniał… mógłby zareagować o wiele gorzej.
Narcyza po dłuższej chwili niechętnie przyznała
mu rację. W końcu Ig od zawsze miał tendencję do przepraszania za wszystko. A
tych dwóch ostatnich rzeczy nie wybaczyłby sobie.
//*//
Kobieta fiuknęła z samego rana do Syriusza,
mając pewność, że ten jeszcze nie wyszedł na śniadanie.
– Syri…? Urwisie…?
Pojawił się przed kominkiem w piżamie.
– Co jest, Cyziu? Coś się stało? – Klęknął przed
paleniskiem.
– Możesz załatwić, żeby Harry z Draco wrócili z
tobą do rezydencji?
– Pewnie tak. Nie mów że coś się z Igiem stało…
– spojrzał w żar zaniepokojony.
Narcyza kiwnęła głową, nim wykrztusiła:
– Wybudził się… Wybudził się, Syriuszu.
– Rozmawiałaś z nim już?? Mówił coś o Ariamie?
– Jeszcze u niego nie byłam. Lael rozmawiał z
nim w nocy i Iggy niczego nie pamięta.
– … Może to i lepiej. – W końcu Ariam nie
traktował go zbyt dobrze, pomyślał.
– Też tak myślę. Lael przyjdzie po mnie, jak tylko
Ig się obudzi.
– Powiem chłopcom na śniadaniu. A dyrektora
jakoś przekonam, żebyśmy mogli jeszcze dziś wieczorem się przenieść.
– Dziękuję, skarbie.
– Cyziu, dobrze się czujesz?
– Tak, było mi trochę słabo… i odkąd
dowiedziałam się, że Iggy się wybudził, nie mogłam zasnąć.
– Rozumiem. Spróbuj się zdrzemnąć, zanim przyjdę
z chłopcami.
//*//
Lael pomógł usiąść chłopakowi, układając za nim
poduszkę.
– Wyglądasz jakby coś cię przejechało.
– I tak się czuję. Praktycznie przez całą noc
siedziałem przy twojej matce.
– Siedziałeś przy niej? – Nastolatek zmarszczył
brwi. – Czemu?
– Za dużo emocji, było jej słabo, nie mogła
zasnąć.
Kiwnął głową, przez chwilę rozglądając się po
pokoju.
– Czyli naprawdę jestem u siebie w pokoju. Na
początku myślałem, że jestem w Mungo i ktoś zaczarował salę tak, by imitowała
mój pokój.
– Z fortuną twojej matki bym się nie zdziwił.
Ale jej bardziej zależało na tym, by trzymać cię przy sobie.
– Czekaj, czegoś tu nie rozumiem… Jak to z
fortuną matki? Przecież to ojciec…
– Twój ojciec nie żyje. Zginął w trakcie bitwy.
– Nie żyje… – powtórzył za nim głucho. – Ha,
czyli mama w końcu mogła się od niego uwolnić…
– Zależy co masz na myśli, przez uwolnić. –
Lekarz wzruszył ramionami, podając mu miseczkę z kleikiem. – Długo nie jadłeś
normalnych posiłków, więc musisz zadowolić się tym.
– Nie zmieniaj tematu. Rozwiń, co ty miałeś na
myśli.
– Nie sądzę, żebym był odpowiednią osobą do
wprowadzania cię do tego, co cię ominęło przez ten czas.
– Jakoś nie miałeś oporu wyznać mi, że to co
pamiętam jako ostatnie wydarzyło się ponad rok temu, że w marcu miała miejsce
bitwa z Voldemortem i wygraliśmy… A teraz mi mówisz, że więcej nie powiesz?
– Zjedz, potem pogadamy…
Chłopak zgrzytnął zębami, zabierając się za
jedzenie. Jak go ten medyk wkurzał.
//*//
Narcyza weszła do pokoju syna, uśmiechając się
czule, kiedy dojrzała go przytomnego.
– Iggy… Tak za tobą tęskniłam – mruknęła,
podchodząc do łóżka i siadając na jego brzegu. Wyciągnęła rękę, dotykając policzka
syna.
– Ja za tobą też. Słyszałem, że źle się czułaś w
nocy.
– To nic takiego. Bardziej mnie interesuje, jak
się czujesz.
Chłopak wzruszył ramionami.
– Chyba dobrze. Lael nie pozwala mi wstać,
twierdząc, że jestem jeszcze słaby… Ale jest szansa, że na obiad zejdę do
jadalni z jego asystą. Och… a może zjedlibyśmy na tarasie? Widzę, że za oknem
jest ładna pogoda… Albo w oranżerii. Co myślisz?
– Jeżeli Lael się zgodzi, to ja nie widzę
żadnych przeszkód.
– Świetnie. To teraz możesz streścić mi, co mnie
ominęło przez ten czas.
Narcyza opowiedziała więc Igowi o wszystkich
wydarzeniach, o których wiedziała. O tym, jak trafił do Gryffindoru, jak
zaprzyjaźnił się z Harrym i jego przyjaciółmi, o czym sama dowiedziała się od
Harry’ego. Opowiedziała też o związku drugiego syna i tym jak Draco zmienił się
dzięki temu. Również opowiedziała o swoim odejściu od męża i przystąpieniu do
Dumbledore’a. Zacięła się dopiero w momencie, kiedy miała zacząć temat
Syriusza.
– Coś nie tak?
– Nie, skarbie. Nie wiem tylko jak zacząć.
– To coś ma związek z moim opętaniem? Niechętnie
mówisz o tym czasie…
– Poniekąd ma to z tym związek. Uratowałeś
kogoś.
– Kogo?
– Syriusza… – Igniss parsknął, kręcąc głową z
niedowierzaniem. – Naprawdę. Uratowałeś go… uratowaliście.
– Czyli on naprawdę żyje?
– Żyje… – przytaknęła i przez dłuższy czas
opowiadała o swojej relacji z Syriuszem. Opowiadała praktycznie o wszystkim,
omijając tylko te momenty, kiedy zostawała sama z Syriuszem w sypialni.
Zdradziła również z czułym wyrazem twarzy, że spodziewała się dziecka i wyszła
za najcudowniejszego mężczyznę.
– Ok. Więc facet, którego zawsze podziwiałem i
chciałem być jego synem, teraz jest moim ojczymem. Świetnie. – Wyszczerzył się
radośnie. – Nie mogę się doczekać, aż go poznam.
– Po obiedzie przyjdzie tu z Draco i Harrym.
– Super. Świetnie będzie też poznać chłopaka
brata. Szczegół, że on zna mnie.
~*~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz