poniedziałek, 1 czerwca 2020

Historia Psa 22.


Mogłybyśmy ciągnąć tę historię jeszcze długo. Z planami dotarłyśmy nawet do wnuków Syriusza i Narcyzy, ale zdecydowałyśmy zakończyć Psa na tym rozdziale. Życia by nie starczyło by wszystkie nasze plany spisać, no i to nie Moda na sukces xD
~*~
Schyliła się po koszulę i zerknęła w stronę drzwi. Nie wiedziała, co ją tknęło, by to zrobić. A kiedy zauważyła drobną szparę i utkwione w niej oczy, wciągnęła mocniej powietrze. Porwała gwałtownie piżamę i okryła się nią z krzykiem:
– Regulusie! Syriuszu! Już ja wam dam!
W odpowiedzi usłyszała cichy dziecięcy pisk przerażenia i oddalający się tupot na schodach. Po chwili trzasnęły drzwi na piętrze.
– Nie daruję im tego… – powiedziała wzburzona, sama do siebie, sięgając po różdżkę i zamykając drzwi zaklęciem. Ubrała się do końca i usiadła na łóżku, próbując się chociaż odrobinę uspokoić. W innym wypadku naprawdę mogłaby zrobić im krzywdę.
//*//
– Przyłapała nas! – zauważył płaczliwym tonem Regulus, siedząc na swoim łóżku.
– Cóż tak to już czasem bywa… – Syriusz wzruszył ramionami, udając, że wcale go ta sytuacja nie ruszyła. W rzeczywistości serce tłukło mu się w piersi i to wcale nie od szaleńczego biegu po schodach. Zastanawiał się, jak to teraz odkręcić… – To też możesz potraktować jako lekcję życia. Czasem mimo najlepszego planu i idealnego wykonania coś po prostu się kiepści...
– A-ale widziałeś? – spytał nagle, patrząc z uwagą na brata.
– Widziałem – odparł wesoło, szczerząc się od ucha do ucha. – Ta część planu wypaliła idealne.
– I jeszcze Cyzia była spuchnięta… o, tutaj. – Dotknął swojej piersi. – Myślisz, że to ją boli?
– Głuuupi. To nie opuchlizna. Mama też tak ma, no nie? I Bella, i Andromeda… Ale choć to nie opuchlizna, to chyba je to boli… Widziałem raz, jak tata masował to mamie. Stękała wtedy, jakby ją bolało... O, wiem! Może spytasz o to Narcyzę, jak do nas przyjdzie? – zaproponował. Doskonale zdawał sobie sprawę, że kuzynka ma do nich słabość, szczególnie do Regulusa… ku niezadowoleniu Syriusza. I był przekonany, że taki przejaw troski z jego strony może dość znacznie złagodzić jej gniew.
Akurat w tym czasie drzwi do ich pokoju otworzyły się gwałtownie, ukazując rozjuszoną nastolatkę. Na piżamę narzuciła jeszcze szlafrok.
– Nie mogę uwierzyć, że zrobiliście coś takiego! – powiedziała gniewnie, wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi. Mimo wszystko nie chciała robić zamieszania na cały dom. No i gdyby ciotka się o tym dowiedziała, oberwałoby się nie tylko chłopcom, ale też i jej samej.
Chłopcy przybrali miny najwyższej skruchy. Patrzyli na nią wielkimi oczami.
– Nawet nie myślcie, że przekupicie mnie tym szczenięcym spojrzeniem! – fuknęła. Skulili nieznacznie ramiona i spuścili pokornie głowy. – Tym razem przesadziliście. Jak mogliście mi to zrobić?
– Nie martw się, Cyziu, wcale nie myślimy, że jesteś wybrakowana! – zapewnił gorliwie Regulus, podnosząc wzrok na kuzynkę.
– Wy… co? Wybrakowana? – Blondynka rzuciła mu skołowane spojrzenie.
– No, że nie masz siusiaka. Regulus nie wierzył, że to możliwe, więc...
– Syriuszu! Więc to twoja sprawka?
– Miałem czysto naukowe powody!
– Podglądaliście mnie… To nie było w żadnym stopniu czyste!
– Było! Właśnie dlatego nie poprosiliśmy, byś sama nam pokazała. To by było niekulturalne.
– Mogliście spytać. Wytłumaczyłabym wam, dlaczego nie mam… siusiaka – powiedziała z nieznacznym zażenowaniem.
– Więc dlaczego nie masz siusiaka? – spytał ośmiolatek, patrząc na kuzynkę tymi swoimi wielkimi, dziecięcymi oczkami.
– Eeem...
– Chyba nie obcięli ci siusiaka?!
– Oczywiście, że nie… Dziewczynki rodzą się bez nich.
– Ale jak to? Dlaczego? – drążył Regulus. Syriusza też to nurtowało, jednak nie chciał pokazywać bratu, że sam tego nie wie.
– Ciężko mi to wytłumaczyć… Po prostu tak stworzyła nas magia. Dziewczynki i chłopcy wyglądają inaczej. Wy macie siusiaki, a my nie. Z kolei u dziewczynek w czasie dojrzewania zaczynają rosnąć piersi i to jest całkowicie normalne.
– Ach, rozumiem… czyli coś za coś? – mruknął Syriusz, rozważając słowa kuzynki.
– Można tak to ująć – przytaknęła Ślizgonka. – Ale musicie wiedzieć o najważniejszym.
Obie czarnowłose głowy skierowały się z uwagą na blondynkę.
– Chłopcy nie mogą robić przykrości dziewczynkom. A podglądanie ich jest bardzo, bardzo złe.
Syriusz ponownie spuścił głowę i “wiercąc” stopą w podłodze, bąknął przeprosiny. W ślad za nim poszedł Regulus.
Narcyza jeszcze bardziej złagodniała na ten widok.
– Nie jestem na was zła… – mruknęła łagodnie. – Po prostu mi smutno, że stosujecie takie sztuczki wobec mnie.
– To się już nie powtórzy! Obiecujemy!
– Właśnie! Nie chcemy żeby Cyzia była smutna!... A mogę jeszcze o coś spytać? – zaczął niepewnie ośmiolatek.
– O co dokładnie, Regi? – spytała, podchodząc do kuzyna bliżej i siadając na skraju łóżka.
– Czy to – skinął głową ku jej biustowi – cię boli?
– Regulusie głuptasie, nie “to” tylko “piersi”, przed chwilą nam przecież o nich mówiła.
Obaj usiedli na swoich łóżkach.
– Mędrkujesz, urwisie – zauważyła nastolatka, rzucając starszemu kuzynowi pobłażliwe spojrzenie.
– No a co, źle mówię? – Wydął wargi urażony.
– Dobrze, dobrze… – Uniosła dłonie w geście poddania. – I wracając do twojego pytania, Regi. Czasami bolą mnie piersi, ale to nic takiego…
– Czyli jednak… – mruknął Syriusz. – Następnym razem jak cię będą bolały, to mogę je dla ciebie pomasować – zaoferował z pewnością w głosie.
– Proszę? – Blondynka rzuciła mu niedowierzające spojrzenie. Skąd ten chłopak brał te wszystkie pomysły? – Syriuszu… Takie rzeczy możesz oferować tylko swojej dziewczynie. A najlepiej tylko żonie...
– Ale dlaczego? Nie chcę, żeby cię coś bolało, a skoro masaż może pomóc, to co w tym złego?
– Cyzia cię po prostu nie lubi!
Mina dziesięciolatka świadczyła, że wziął na poważnie taką możliwość. I że zrobiło mu się przykro.
– To nie tak! Regi, Syri, obu was mocno kocham… Naprawdę. Jednak moich piersi może dotykać tylko mój przyszły mąż, nikt inny – powiedziała pospiesznie, starając się brzmieć łagodnie.
– Więc to ja zostanę twoim mężem – oznajmił swobodnie, posyłając jej nad wyraz dojrzałe – jak na jego wiek – i pewne siebie spojrzenie. Na ogół się wygłupiał, ale wychowanie jakie zapewnili mu rodzice, dążyło do szybkiego dojrzenia. – Wtedy nie będzie problemu, prawda?
– Och, Syriuszu… – Ślizgonka pokręciła lekko głową. – To nie zależy od nas. Nasi rodzice musieliby dojść do porozumienia.
– Ale jeśli by się zgodzili, to nie miałabyś nic przeciwko?
– Ej! Ja też chcę się ożenić z Cyzią!
– Wasze słowa bardzo mi schlebiają, ale nie mogę mieć dwóch narzeczonych. Zresztą nie sądzę, żeby ciocia Walburga zgodziła się, abym była żoną któregoś z was.
– Daj spokój, jesteś milion razy lepsza niż Patrisha… – Syriusz skrzywił się na wspomnienie swojej narzeczonej. – Spotkałem ją tylko jeden raz, ale to i tak za dużo. Ta dziewczyna jest stuknięta!
– Urwisie… Co ja mówiłam o nierobieniu przykrości dziewczynkom? Gdyby twoja narzeczona to usłyszała, byłoby jej smutno.
– A co z robieniem przykrości chłopcom? Zresztą mówię tylko, jak jest.
– Zrobiłam ci jakąś przykrość?
– Nie miałem na myśli ciebie, Cyziu, tylko Patrishę…
– Więc ona ci coś złego zrobiła?
Syriusz wyglądał, jakby bił się sam ze sobą.
– Możesz mi powiedzieć – zachęciła łagodnie, przechodząc na jego łóżko. Usiadła, wyciągając rękę i przeczesując palcami czarne fale. – Więc jak? Hmm?
– Powiedziała, że jak się już pobierzemy, to każe mi się ściąć na krótko i będę miał bezwzględny zakaz zapuszczania włosów… A jak mam krótkie włosy, to robią mi się loczki jak świńskie ogony! Ale nie to było najgorsze. Powiedziała też, że nie będę mógł się z tobą widywać… Nie powtórzę, jak cię nazwała.
– Głupiutki. Jesteśmy rodziną, więc zawsze będziemy się widywać przy różnych okazjach. Na urodzinach Regiego, które wypadają za cztery dni. – Regulus ożywił się na tę wieść. – Tak, Regi, pamiętam. Rocznicy ślubu moich albo twoich rodziców. Urodzinach kogokolwiek z rodziny. Albo na czyimś ślubie. Nawet na urodzinach twoich dzieci będę zawsze obecna, a Patrisha czy jak ona tam ma, nie może mi tego zabronić. Bo nasz dziadek jej nie popuści. – Mrugnęła do niego z uśmiechem.
Posępna mina w jednej chwili zniknęła z twarzy dziesięciolatka, zastąpiona z początku przez nieco blady, a z każdą chwilą coraz szerszy uśmiech. Syriusz gwałtownie przytulił się do kuzynki.
– Kocham cię, Cyziu!
– Ja ciebie też kocham, urwisie – zaśmiała się lekko, pozwalając chłopcu wtulać się w nią, ile tylko będzie chciał.
//*//
– Nie sądziłem, że już wtedy miałem słabość do twoich piersi.
Tak brzmiały pierwsze słowa Syriusza odkąd weszli, a teraz już wyszli z myślodsiewni. Narcyza spodziewała się raczej jakiegoś wzruszenia, wdzięczności… a nie stwierdzenia, że już wtedy był małym kobieciarzem.
– Naprawdę, Syriuszu? Tylko to zwróciło twoją uwagę?
– Byłaś wydepilowana… Tylko miałaś wtedy piętnaście lat. Czy ta uwaga podchodzi pod paragraf, nawet jeśli obecnie jesteśmy razem?
– Przecież mnie tak nie wykorzystałeś – fuknęła cicho. – Co za myśli krążą po twojej głowie, co?
– Czyste jak kryształ, serio. – Spojrzał na nią łobuzersko.
– Twój wzrok mówi co innego.
Objął ją mocno, wtulając twarz w jej szyję.
– … Dziękuję, Cyziu. To zdecydowanie chwile warte pamiętania… Może poza tym tekstem o wybrakowaniu, ale za to winię rodziców. Nigdy nie rozmawiali z nami na takie tematy, to błąd, jak się ma tak ciekawskiego syna.
– Wierzę, że my nie popełnimy takiego błędu.
– Obyśmy tylko w drugą stronę nie przesadzili. – Prychnął rozbawiony.
 //*//
Syriusz nachylił się nad śpiącą Narcyzą. Pogładził ją czule po jasnych kosmykach i zerknął w stronę jej brzucha. Na rosnące w niej życie nie było jeszcze widocznych dowodów.
– Hej, mały smyku… albo mała księżniczko… – zaśmiał się cicho pod nosem, kręcąc głową. – To ja, twój tata… jak to brzmi. Będę… jestem ojcem. – Zerknął na Cyzię i pokręcił znów lekko głową. – Jeszcze nie wiem, jak będziesz mieć na imię, ale jedno jest pewne: bardzo cię kocham. I twoja mamusia też… Głaszcze się po brzuszku, gdy myśli, że nikt nie patrzy. Nawet odstawiła dla ciebie swoje ulubione wino, póki sobie w niej mieszkasz. Kochana ta twoja mama, co?
Blondynka poruszyła się lekko, uchylając powieki i spoglądając z delikatnym uśmiechem na narzeczonego.
– Ej, Cyzia! To prywatna rozmowa! – sapnął z udawanym oburzeniem. Narcyza zaśmiała się z lekkością.
– Przepraszam, już staram się zasnąć.
– Skoro już i tak nie śpisz, powiedz mi, kiedy się dowiemy, czy to chłopiec czy dziewczynka? Chcę wiedzieć, jak mam się do tego malucha zwracać.
– Jeszcze jest za wcześnie, by poznać płeć dziecka. Sama chciałabym wiedzieć, czy będzie chłopiec czy dziewczynka. Chciałabym zacząć urządzać już pokój dla dziecka.
– Jak już będzie wiadomo, to zastanowimy się nad imieniem… Dalej nie wiem, kiedy ją poznamy – przypomniał. – Za tydzień, dwa, miesiąc?
– Na najbliższej wizycie, w środę.
– Tuż przed ślubem – zauważył wesoło.
– Tak, dlatego śmiałam się, że w dniu ślubu dostaniesz ode mnie mały prezent…
– O nie, nie, nie. Nie ma takiej opcji. Chcę wiedzieć od razu, jak tylko sama się dowiesz. Będziesz mi musiała powiedzieć, o której masz lekarza...
– O trzynastej – oznajmiła ze śmiechem.
– Będę miał wtedy zajęcia… Wiem, zafiukam do ciebie kwadrans przed piętnastą, wtedy najszybciej będę mieć wolną chwilę. Nie zamierzam czekać na sowę.
//*//
Syriusz skończył ostatnią lekcję kilka minut przed czasem. Na szczęście była z klasą Harry’ego i Draco, więc nie musiał martwić się o sprzeciwy niezadowolonych Krukonów.
Dotarł do swoich komnat w rekordowym czasie, korzystając po drodze z jednego tajnego przejścia i niemalże podbiegł do swojego kominka. Rozgarnął płonące drwa, by został jedynie żar i wsypał w niego garść proszku Fiuu.
– Cyziu! – zawołał, próbując rozejrzeć się po gabinecie. Było to ciężkie zadanie, bo najlepszy widok miał na sklepienie kominka i sufit.
– Syri? – Blondyka ukucnęła przed kominkiem, będąc teraz w zasięgu widzenia mężczyzny. Oczy miała zaczerwienione od płaczu.
– Mam nadzieję, że to ze szczęścia, bo inaczej to zdrobnienie do końca życia będzie mi się źle kojarzyć.
– Znam już płeć… – wyznała wzruszona kobieta. – I ciągle nie mogę się uspokoić…
– Narcyzo, jak mi zaraz nie powiesz, to zacznę w ciebie prychać popiołem.
– Będziemy mieli synka, urwisie. – Łzy na nowo zebrały się w oczach kobiety i spłynęły po policzkach.
– Liczyłem na córeczkę… – mruknął, a gdy Narcyza zamarła, szczeknął śmiechem – Żartuję, kochanie. Jestem niesamowicie szczęśliwy.
– To nie było śmieszne – burknęła obrażona.
– Wybacz, nie mogłem się powstrzymać. Chciałem poznać płeć, bo dzięki temu łatwiej będzie się do niego zwracać. Mylenie o nim “to” było… dziwne.
– Napewno? Nie zgrywasz się znowu?
– Narcyzo, kocham tego malucha od chwili, w której się o nim dowiedziałem, jego płeć naprawdę nic nie zmienia. Na kolejną utratę samokontroli z mojej strony przyjdzie ci czekać pewnie do dnia narodzin.
– No dobrze. To jest kochane. Nie zmienia to jednak faktu, że teraz chciałabym się do ciebie przytulić. A zobaczymy się dopiero na ceremonii.
– Zobaczymy się w piątek, choćby się Hogwart walił, będę w piątek zaraz po zajęciach w domu.
– Nie mogę się już tego doczekać. Ja i nasz synek będziemy na ciebie czekać.
//*//
Syriusz przez resztę dnia chodził w szampańskim nastroju. Jasne, cieszyłby się tak samo, gdyby miał córkę, ale i tak… coraz mocniej odczuwał, że to prawda, że naprawdę został ojcem i niezmiernie cieszyła go ta myśl. W trakcie obiadu ledwo usiadł do stołu, a zaczął się chwalić. Na szczęście na posiłku nie było Smarkerusa, który mógłby mu popsuć humor. Na zajęciach po obiedzie nawet odpuścił uczniom kartkówkę, na którą zapracowali sobie na poprzedniej lekcji. Ogólnie starał się w tym tygodniu niczego nie zadawać, by mieć wolny weekend, ale trzecioroczni Ślizgoni i Puchoni tak mu zaleźli za skórę, że zapowiedział im kartkówkę.
Nie narzekali na zmianę planów.
Wieczorem za to wpadł do pokoju wspólnego Gryfonów, zastając tam także Draco. Wiedział, że on i Harry są w wieży, bo wcześniej sprawdził to na mapie.
– Dostałeś wiadomość od Narcyzy? – zapytał Draco, gdy do nich podszedł.
– Nie, czemu? ...Nie mów, że Ig się wybudził!? – rzucił, patrząc na niego z rosnącą nadzieją.
– Co… nie, niestety nie. Wciąż bez zmian.
– Więc czemu masz taki dobry humor? – zagadnęła Hermiona, nawet na chwilę nie przestając bawić się palcami Rona.
– Chcecie wiedzieć?
– Jakbyś ty nie chciał nam powiedzieć, to byś tu nie wbiegł – zauważył z rozbawieniem Harry.
Syriusz nie przejął się przytykiem.
– Magomedyk podał w końcu płeć dziecka.
– I co? – Jako pierwszy z pytaniem wyrwał się Draco.
– Mi to w sumie obojętne , ale Narcyza szalała ze szczęścia.
– Czyli córka? Będę miał siostrę?
– Pudło, kolejnego brata.
– To w takim razie tak bardzo nie szalała.
– No dobrze, trochę podkoloryzowałem dla dramatyzmu, ale wyglądała, jakby od wizyty u magomedyka non-stop płakała. – Do głowy wpadła mu myśl, że może to ze względu na niego tak się cieszyła? Może sądziła, że bardzo pragnął pierworodnego i cieszyła się, że przyniesie mu dobrą nowinę? A on jej wyskoczył z tym żartem, zamiast się po ludzku ucieszyć… Jego uśmiech widocznie przygasł. – Była szczęśliwa, tego jestem pewny.
– Nie twierdzę, że nie była szczęśliwa – zaczął Draco. – Pamiętam jedynie, że kiedyś Ig zapytał mamę, czy jakby kiedykolwiek miała mieć jeszcze jedno dziecko to jakiej płci miałoby być… A ona powiedziała, że od zawsze marzyła o córce, skąd to moje pytanie.
– Twój talent do psucia mi humoru jest zadziwiający.
– Co? Nie chciałem – bąknął blondyn, zażenowany.
– Skoro Narcyza chce córkę, to przygotuj się na jeszcze większą ilość rodzeństwa. Będziemy próbować do skutku.
Draco zbladł widocznie, na co Syriusz wybuchnął śmiechem.
– Twoja mina jest bezcenna.
– No bardzo śmieszne.
Syriusz po raz drugi wybuchnął śmiechem.
Nie mówił tego całkiem na poważnie, ale jeśli Cyzia naprawdę będzie chciała, to mogą się postarać o córkę. Nie miał nic przeciwko posiadaniu dużej rodziny – im ich więcej, tym pełniejsze będzie jego życie.
//*KONIEC*//

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, bardzo miłe zakończenie, och ta mina Draco naprawdę bezcenna ale no cóż też myślałam o córeczce no albo bliźniaki chłopiec i dzieczynka...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń