~*~
Pogładził Narcyzę po biodrze i
udzie, spoglądając na jej twarz, nim wrócił do rozbierania jej. Z rozkoszą
słuchał jej przyspieszonego oddechu, czuł pod palcami i ustami gorąco jej
miękkiej skóry, która była tak cudownie jasna i patrzyła na niego…
Chwila.
Podniósł się na łokciu i szybkim
ruchem odsłonił resztę brzucha, patrząc z konsternacją na namalowaną na nim
buźkę.
– To jest właśnie powód, dla
którego ostatnio dziwnie się zachowywałam – powiedziała, kiedy cisza między
nimi się przedłużała, a Syriusz tylko wpatrywał się w jej brzuch, jakby to on –
dzięki namalowanej buzi – miałby odpowiedzieć mu na wszystkie pytania.
Zobaczyła, jak przygryza wargę, po czym czarne loki zasłoniły jej widok. Palce kuzyna przesunęły się delikatnie po jej brzuchu, z początku śledząc namalowaną buźkę. W końcu przyłożył do niego całą dłoń, spoglądając na nią dziwnie błyszczącymi oczami.
Zobaczyła, jak przygryza wargę, po czym czarne loki zasłoniły jej widok. Palce kuzyna przesunęły się delikatnie po jej brzuchu, z początku śledząc namalowaną buźkę. W końcu przyłożył do niego całą dłoń, spoglądając na nią dziwnie błyszczącymi oczami.
– No już, skarbie – szepnęła
łagodnie, wyciągając rękę w jego stronę.
Ujął ją i ucałował jej wierzch, by
zaraz pocałować czule samą Narcyzę. Położył się częściowo na niej, chowając
twarz w zagłębiu jej szyi.
– Jestem tak... niewiarygodnie...
szczęśliwy – wymamrotał gdzieś koło jej ucha, po chwili całując ją w szyję.
Pociągnął nosem. Leżeli przez dłuższą chwilę w milczeniu. Narcyza z rozczuloną
miną gładziła czarne loki. Obejmujący ją mocno Syriusz dopiero po paru minutach
przestał pociągać nosem. Nagle zaśmiał się cicho. – A tak się nabijałem z
Jamesa, jak zaczął ryczeć na wieść o ciąży Lily. To takie żałosne...
– To nie jest żałosne… Nawet tak
nie myśl. Hej – dodała zaraz. – Spójrz na mnie. Chcę cię zobaczyć…
Z ociąganiem Syriusz podniósł się
na łokciach, pokazując jej swoją zaczerwienioną twarz i wciąż zaszklone oczy. Z
tej odległości bez problemu mogła dostrzec niewielkie łezki na posklejanych od
wilgoci rzęsach.
– Kochanie… – szepnęła rozczulona,
kładąc dłonie na jego policzkach i przesunęła kciukami po skórze. – Nawet nie
zdajesz sobie sprawy z tego, jak ja jestem szczęśliwa, widząc cię takiego… –
Posłała mu uśmiech. – Prawdę mówiąc, troszkę obawiałam się, że nie przyjmiesz
tego dobrze. Tak tylko troszeczkę…
– A jak miałbym zareagować? –
spytał zdumiony. – Uciec? Wściec się?
– Nie wiem… – Wzruszyła lekko
ramionami, ale nie uciekła wzrokiem na bok. – To irracjonalny strach, wiesz? Po
tym jak dowiedziałam się o dziecku, bałam się nawet tego, że zniechęcą cię moje
wahania nastroju czy wielki brzuch, który z pewnością będę miała.
– Wahania nastrojów jakoś przeżyję…
chyba że rzucisz we mnie jakąś wazą. – Mrugnął do niej. – Lily w Jamesa
rzuciła. Dwa razy. Na szczęście za daleko stał.
– Szybciej będzie rzucić klątwą –
odparła, powstrzymując się od parsknięcia śmiechem.
– Właśnie zagwarantowałaś sobie
konfiskatę różdżki na najbliższe dziewięć miesięcy, kochanie. – Pacnął ją
palcem w nos.
– Bo uda ci się mi ją zabrać.
Zresztą ciężarnych się nie denerwuje, wiesz? Chyba że chcesz, żebym potem
opowiadała naszemu maleństwu, jaki byłeś dla mnie niedobry – pogroziła mu,
rozbawiona.
– Jeszcze go nie urodziła, a już
planuje przeciw ojcu nastawiać… O nie, tak łatwo ja się nie dam.
//*//
Kilka dni później zorganizowali
duży obiad, przyjęcie niemalże, na którym łącznie miało być czternaście osób.
Mieli trochę ważnych ogłoszeń, więc postanowili zebrać wszystkie najważniejsze
osoby w jednym miejscu i poinformować ich o tym jednocześnie, by nikt nie mógł
im zarzucić, że go pominęli. Oczywiście to Narcyza nalegała na taką formę,
Syriuszowi wystarczało, że dowiedzieliby najpierw chłopcy i Remus, a reszta
mogła się drogą pantoflową dowiedzieć. Narcyza stanowczo mu to wyperswadowała.
Draco i Harry’emu powiedzieli, że
chcą oficjalnie ogłosić swoje zaręczyny. Cóż nie kłamali.
Jako pierwsi pojawili się Lupin i
Tonks wraz z jej matką Andromedą.
– Andromeda, wieki cię nie
widziałem! – Syriusz podszedł z uśmiechem do kuzynki, by ją uściskać. – Gdyby
nie to, że córka o tobie któregoś razu wspomniała, oddałbym różdżkę, że nie
żyjesz.
– Hahaha, uwierz, że byłbyś
pierwszą osobą zaproszoną na mój pogrzeb. Nawet za zasłoną byś go dostał.
– No ja mam nadzieję, takiej zabawy
to bym nie przegapił. – Przeniósł spojrzenie na jej córkę i przyjaciela, ich
także krótko przytulił na przywitanie.
– Jak sądzę, zrealizowałeś w końcu
ten swój wielki plan? – Remus zagadnął cicho przyjaciela i ścisnął go
przyjaźnie za ramię, widząc jak się uśmiechnął.
Narcyza w tym czasie podeszła do
siostry.
– Ando… – Szatynka spojrzała na nią
z uśmiechem. – Nie wiem, co…
– Nic nie mów, siostrzyczko. Nie
mam do ciebie żalu.
– Mimo wszystko…
– Narcyzko, proszę.
– Niby o co miałaby mieć do ciebie
żal, co? – Syriusz wtrącił się w rozmowę. Nie miał zamiaru pozwolić swojej
narzeczonej martwić się jakimiś głupotami. – Nie smęćcie mi tu.
– Nawet nie chciałam – obruszyła
się Andromeda. – Cały czas chciałam jej pokazać, że ma zluzować.
– Przecież wiem, ale Cyzia, lubi się
przejmować wszystkim na zapas, a dzisiaj nie ma na to miejsca. – Mrugnął do
narzeczonej.
– No właśnie! Chodźmy, Narcyzko.
Bardzo bym chciała poznać na osobności jak się wzięliście i spiknęliście
– Andromedo, potem ci ją oddam,
obiecuję, ale czekamy jeszcze na kilka osób, nie możesz jej porwać.
– Ale goście… – próbowała
zaoponować słabo kobieta.
– Syriusz jest dużym chłopcem i
umie powiedzieć gościom dzień dobry.
– Mamo, przypomnę ci, że jeszcze my
chcielibyśmy się przywitać z ciocią. Nagadałaś się już, teraz nasza kolej. –
Nimfadora chwyciła Remusa za łokieć i pociągnęła go za sobą, stając przed
Narcyzą. Ramieniem bardzo sugestywnie odsunęła matkę na bok. – No nareszcie!
– Ja naprawdę nie wiem po kim ona
to ma – rzuciła do Syriusza. – Jak dla mnie to wina ojca.
– Jeśli tak, to w takim razie po
tobie musiała odziedziczyć dwie lewe nogi?
– Czuję się oburzona. – Syriusz
zaśmiał się pod nosem. – Daję wam dwie minuty, a w tym czasie przywitam mojego
uroczego siostrzeńca. Draconie!
– Ach, dlatego właśnie nie lubię z
nią nigdzie chodzić. Zawsze robi wokół siebie pełno zamieszania – burknęła
Tonks, a Narcyza i Remus wymieni znaczące spojrzenia. – Okej, to teraz
oficjalnie! Cześć, ciociu.
– Cześć…
– Doro – podpowiedział jej Remus.
– Pamiętałam, że nie lubisz swojego
imienia, ale głupio byłoby mówić mi do ciebie po nazwisku – wyznała szczerze.
Tonks machnęła ręką.
– Po tylu latach traktuję je jak
pierwsze imię, nic by się nie stało.
– Jednak nie jest twoim imieniem,
kochana.
– Nie wspominajmy o tym, ciociu.
Oho… matka dorwała się do Harry’ego, idę ją ujarzmić! – rzuciła i ruszyła
szybkim krokiem ku rodzicielce.
– Ja się cieszę, że udało mi się
“Dorę” przeforsować. Też czułbym się dziwnie, zwracając się do niej po imieniu…
– Wrócił spojrzeniem od swojej dziewczyny do rozmówczyni i spojrzał jej w oczy.
– Trochę już późno na “dzień dobry”, więc zamiast tego powiem “gratulacje”.
Podwójne, jak sądzę. – Uśmiechnął się ciepło do kobiety.
– Nieee… – usłyszeli z boku
niedowierzające sapnięcie – Zgrywasz się, Remusie.
– Czemu sądzisz, że się zgrywam? –
Spojrzał zdziwiony na przyjaciela.
– Bo to niemożliwe, żebyś miał aż
tak czuły węch! – syknął Syriusz. – To absurdalne.
Lupin wzruszył ramionami.
– Niedowiarek.
– Wyczułeś to? – Narcyza posłała
Lupinowi zaskoczone spojrzenie. – Jestem pełna podziwu.
Wilkołak zaśmiał się cicho.
– Nie ma czego podziwiać. W każdym
razie naprawdę cieszę się waszym szczęściem.
– Dziękujemy, później tylko proszę
o udanie zdziwienia, bo jak Draco zauważy, że ktoś wiedział wcześniej, będzie
strasznie obrażony.
Kolejni pojawili się Severus wraz z
Veronique.
– Ciociu Narcyzo, dzień dobry –
przywitała się z kobietą rudowłosa. – Pięknie wyglądasz.
Podczas gdy kobiety się witały,
Syriusz z Severusem jedynie spiorunowali się spojrzeniami, postanawiając ignorować
nawzajem swoją obecność. Żaden z nich nie chciał zrobić przykrości… czy raczej
zdenerwować dzisiaj Narcyzy.
Na szczęście zaraz pojawili się
państwo Weasley, dlatego Syriusz poświęcił całą uwagę im. Dopiero gdy Severus
odszedł w głąb pomieszczenia pozwolił Molly i Arturowi przywitać się z panią
domu.
– Promiennie wyglądasz, kochanieńka
– szepnęła jej do ucha Molly, gdy ją nakłoniła do uścisku na przywitanie. Nikt
nie odmawiał Molly Weasley uścisku na przywitanie.
– Dziękuję, Molly. Ty również wyglądasz
przepięknie.
Kobieta pokręciła lekko głową i
spojrzała na nią, znacząco, z lekkim uśmiechem, jakby znała jakąś tajemnicę.
– Wystarczy na ciebie spojrzeć, by
wiedzieć, że wpadłaś po uszy. O tym właśnie mówię.
Narcyza zaśmiała się z lekkością.
– Masz rację, ale nie mam zamiaru
się z tego wyplątywać.
– A tylko byś spróbowała! –
“pogroził” jej Syriusz.
– Nie podsłuchuj babskich rozmów.
– Stoję obok, miałem uszy zatkać?
– Zostawmy je, Syriuszu. –Artur
położył mu dłoń na plecach i poprowadził gdzieś w bok. – Powiedz mi lepiej…
– Na Artura zawsze można liczyć. –
Molly uśmiechnęła się i wciągnęła w krótką rozmowę, którą parę minut później
przerwało pojawienie się ostatnich gości.
//*//
Erydan wszedł ze swoją żoną,
trzymając w rękach maluszka. Kiwnął głową w stronę Narcyzy, którą dojrzał jako
pierwszą z gospodarzy. Na ich widok, Syriusz w kilku szybkich krokach wrócił do
boku narzeczonej.
– Erydanie. Miło cię widzieć –
powiedziała blondynka, podchodząc do szwagra.
– Ciebie również, Narcyzo.
Syriuszu. – Blondyn posłał im lekki uśmiech.
– Miło w końcu poznać cię
osobiście, Erydanie. Piękność stojąca u twojego boku, to jak się domyślam twoja
żona?
– Tak, poznajcie proszę Kate.
Jesteśmy małżeństwem od półtorej roku. A ten cichutki to nasz synek, Caellum.
Przez chwilę porozmawiali,
wymienili się uściskami dłoni z Kate, a Erydan za namową żony, podał synka
rozczulonej Narcyzie. Blondynka przyjęła maluszka, rzucając ukochanemu
szczęśliwy uśmiech.
– Ile już ma?
– Pojutrze będzie miał dziewięć
tygodni.
– Szybko rośnie, co?
– Szybko to on przybiera na wadze –
zaśmiała się Kate.
– To normalne i zdrowe. Macie
pięknego synka – dodała, przekazując dziecko matce.
//*//
Gdy wszyscy zasiedli w tej ogromnej
jadalni, Harry przekonał, że wcale nie była za duża. Gdy rozmawiało w niej
czternaście osób, czyli wciąż mogło się ich tu zebrać jeszcze kilka, dzięki
dużej przestrzeni, mieszające się głosy nie były aż tak przytłaczające.
Wszystko szło gładko, każdy znalazł
dla siebie rozmówców, nawet malutki Caelum nie płakał, atmosfera była naprawdę
przyjemna.
Gdy wszyscy zjedli obiad i brudne
naczynia zniknęły, powoli zastępowane talerzykami deserowymi, a dania obiadowe
ciastami, ciastkami i owocami, gospodarze spojrzeli na siebie, po czym Syriusz
stuknął dwukrotnie widelcem w swój kielich i wstał. Uwaga gości skupiła się na
nich.
– Wiem czekaliście na to cały ten
czas, dla zanim przejdziemy do deseru, chciałbym ogłosić po co właściwie was tu
zebraliśmy. Tak oficjalnie, bo wiem że i tak się już domyśliliście.
Zaręczyliśmy się z Narcyzą i, ku waszemu zdziwieniu, bo jak moglibyście się
tego domyślić – zażartował – zamierzamy się pobrać. W sierpniu.
– Tak szybko? – rzucił zaskoczony
Draco, po tym jak rozległa się fala gratulacji wśród reszty gości.
– Szybko? Ja bym najchętniej zrobił
ślub jutro, ale żebyśmy wszyscy mogli się przygotować, a krawcy zdążyli uszyć
wymarzone suknie – spojrzał tu z uśmiechem na narzeczoną – daliśmy sobie i wam
wszystkim miesiąc. Zarówno ceremonia jak i wesele odbędą się tutaj. Spodziewamy
się sporej ilości gości, ktokolwiek będzie chciał zostać tu na noc i nie
ryzykować Fiuukania czy teleportacji po pijaku, to prosimy tylko o wcześniejszą
informację… Resztę szczegółów prześlemy wam listownie, nie będę już na to
marnował teraz czasu, bo to nie koniec ogłoszeń. – Próbował, naprawdę próbował
nie szczerzyć się aż tak mocno, ale no… nie mógł na to nic poradzić. Był
cholernie szczęśliwy. – Chcesz czynić honory? – spytał Narcyzę tylko po to, by
przedłużyć oczekiwanie. Andromeda i Remus prychnęli cicho, rozgryzając go.
– Zostawię to tobie, zbyt bardzo
chcesz sam to powiedzieć.
– Ach, jak ty mnie dobrze znasz –
stwierdził wesoło, coraz lepiej bawiąc się na widok wyczekujących spojrzeń. –
No dobrze, skoro tak nalegacie…
– Syriuszu, gadaj wreszcie! –
pospieszyła go Tonks.
– Spodziewamy się dziecka.
Syriusz nie mógł sobie odpuścić
sprawdzenia reakcji Smarkerusa. Gdy inni sypali gratulacjami, on zacisnął wargi
z miną, jakby usłyszał niesmaczny żart.
– Który tydzień? – zapytała
Andromeda
– Dziewiąty się zaczął. – Narcyza
posłała siostrze delikatny uśmiech. Andromeda wstała i podeszła do siostry, by
ją uściskać. Zaraz za nią zrobiła to Molly i Kate.
– Chwila, ciąża? – szepnął
zdruzgotany chłopak. Zerknął na swojego chłopaka. – To znaczy, że będę miał
rodzeństwo? Młodsze?
– No tak by chyba wychodziło –
stwierdził Harry na granicy szczęścia i konsternacji. – Nie cieszysz się?
– Nie wiem… zamurowało mnie, chyba.
Harry szturchnął go i kiwnął głowę
w stronę jego mamy i Syriusza.
– Jeśli masz wątpliwości – szepnął
– to popatrz na nich. Są szczęśliwi. Bardzo.
– Ustaliliście już, kogo
wybierzecie na rodzica chrzestnego? – zapytał Artur, gdy kobiety wracały na
swoje miejsca.
Narcyza zerknęła na Syriusza,
uśmiechając się lekko.
– Jeżeli Harry zrobiłby nam tą
przyjemność, to chcieliśmy poprosić jego.
Nastolatek spojrzał na nich, jakby
jeszcze nie dotarł do niego sens jej słów.
– Ja?
– Nie, ja – sarknął Syriusz,
patrząc na niego z rozbawieniem. – No, nie trzymaj nas w niepewności, to moja
rola. Zgadzasz się czy nie? Jakbyś miał wątpliwości, to nie masz wcale wyboru,
to podpucha. Jak się nie zgodzisz, to się obrażę.
– Oczywiście, że się zgadzam! –
sapnął. – Skąd pomysł, że bym się nie zgodził?
– Znikąd, wiedzieliśmy, że się
zgodzisz.
– Skoro ślub macie w sierpniu, to
co z miesiącem miodowym?
– Jak to co? W czym widzisz
problem, Erydanie? – spytała Andromeda.
– No tak, dyrektor pewnie cię
powiadomił – stwierdził Syriusz. – W takim razie ogłoszeń ciąg dalszy. Od tego
roku obejmuję posadę nauczyciela transmutacji. I opiekuna Gryfonów. Dlatego
nasz miesiąc miodowy… zaczyna się jutro.
Słowa Syriusza wywołały niemałe
zamieszanie wśród dorosłych.
– Ty nauczycielem? – zdumiała się
Tonks
– Coś przewiduję pogrom uczniów! –
parsknęła Andromeda. – Czarny pogrom Gryfonów! Albo Ślizgonów, zależy w którą
stronę to pójdzie.
– Skoro przeżyli tyle lat ze Smark…
– odkaszlnął, czując piętę Narcyzy na swojej stopie. – Snapem, to nic ich już
nie ruszy.
Severus jedynie łypnął na Syriusza
złowrogo.
– Z twoją sławą, z dziecinną
łatwością odbierzesz mi tytuł pogromcy uczniów. A ja wyjątkowo nie będę
zabierał ci tego nowego tytułu.
– Zbrzydło ci bycie znienawidzonym…
przez uczniów? – dodał po krótkiej pauzie. – Jeśli moje zostanie
najgroźniejszym nauczycielem poskutkuje tym, że porzucisz swój
zgorzkniało-nietoperzowy styl na rzecz bardziej… Albusowego, to wchodzę w to.
Kabaret na żywo każdego dnia.
Severus skrzywił się jak po wypiciu
czegoś naprawdę paskudnego. Na to parę osób parsknęło śmiechem, rozluźniając
atmosferę.
//*//
Niestety, w miarę rozwoju spotkania
zarówno Syriuszowi jak Severusowi coraz ciężej było panować nad swoimi
emocjami. Do końca deseru rzucali sobie jedynie pojedyncze uszczypliwe uwagi
lub złowrogie spojrzenia. Jednak dobre trzy godziny przebywania w jednym
pomieszczeniu było ponad ich możliwości.
Narcyza akurat rozmawiała z
Severusem, który zapewnił, że tak jak przy ciąży z bliźniakami tak i teraz może
liczyć na jego pomoc – ale tylko w sprawach eliksirów. Kobieta uśmiechnęła się
lekko, ściskając dłoń mężczyzny i dziękując.
Potem przeprosiła go i dołączyła do
syna rozmawiającego z Erydanem, który trzymał synka w ramionach.
//*//
Remus odwrócił głowę. Mniej więcej
na środku salonu Severus i Syriusz stali sami, sycząc do siebie kolejne groźby.
Jeszcze nie byli mocno słyszalni, ale powoli głos każdego z nich nabierał na
sile.
– Miałeś rację, Arturze. Nie
wytrzymają do końca. Zaraz zacznie się burza.
Molly podążyła za wzrokiem
wilkołaka. Od razu dostrzegła, co było grane i jak rozjuszona smoczyca podeszła
do mężczyzn. Była od nich sporo niższa, ale zadzieranie głowy, by spiorunować
ich wzrokiem, wcale jej nie zniechęciło.
– Zabrakło gromiącej was wzrokiem
mamusi i już skaczecie sobie do gardeł – rzuciła na tyle cicho, by rozmawiająca
kilkanaście kroków dalej z synem i Erydanem Narcyza ich nie usłyszała. – Nie
wstyd wam? A może obłuda już tak wam weszła w krew, że nawet go nie czujecie?
Wiecie, że Narcyzie byłoby przykro, gdybyście popsuli to spotkanie swoimi
walkami, więc przy niej się pilnujecie, podziwiałam to, naprawdę. Jeszcze
chwilę temu. Ale teraz… Jesteście zwyczajnie żałośni”.
Severus nie odpowiedział. Po prostu
odwrócił się na pięcie i odszedł do nich, przystając przy swojej córce, która
akurat z zapałem opowiadała o czymś Andromedzie. Syriusz odszedł w przeciwnym
kierunku, podchodząc do Artura, Tonks i Remusa obserwujących ich spod okna.
//*//
Draco usiadł obok matki na kanapie
z kieliszkiem czerwonego wina. Już po obiedzie wspólnie z gośćmi zaczął popijać
alkohol i najwidoczniej jeszcze nie było mu dosyć. Chociaż lekko zaczerwienione
policzki zdradzały jego stan upojenia. Harry zatrzymał się na dwóch
kieliszkach, do których w sumie nakłonili go – z początku Draco, a potem Vera,
która uparła się, że musi się z nim napić. Syriusz podobnie jak Draco miał
zdecydowanie więcej kieliszków na koncie, jedyną całkowicie trzeźwą była
Narcyza, która z oczywistej przyczyny nie mogła się cieszyć swoim ulubionym
winem.
– Tak mnie zastanawia – zaczął
Harry, chwilę po tym jak wepchnął sobie kilka winogron do ust. – Można zmieniać
nazwę magicznych posiadłości?
– Jest to bardzo rzadko spotykane,
ale nie niemożliwe – odezwała się Narcyza, również sięgając po winogrono. –
Czemu pytasz?
– No bo niedługo już nie będziesz
panią Malfoy, tylko panią Black. A to miejsce należy do ciebie, Narcyzo, prawda?
– To miejsce należy do nas
wszystkich.
– I zaraz będzie tu mieszkać trójka
Blacków. W Malfoy Manor. To głupie.
– Trójka? Jak to? – wybełkotał
cicho Draco, opierając się o Pottera.
– Już zdążyłeś zapomnieć, że
zostaniesz starszym bratem?
– Och… Fakt… Dlatego piję ciągle
toasty.
– Idiota… Oddaj mi to, nie będę cię
potem nieść do pokoju.
– Nie! Piję toasty również w
imieniu Iga!
Harry zabrał rękę, którą jeszcze
przed chwilą trzymał na kieliszku chłopaka, kładąc ją teraz na jego kolanie.
– …dobra, zaniosę cię. – Spojrzał
na niego łagodnie. – No i będzie was tu trójka. My z Draco też tu mieszkamy,
ale prędzej czy później się pewnie wyprowadzimy. I co będziecie Blackami z
Malfoy Manor?
– Lepiej chyba być Blackami z
Black-coś-tam? – spytał Draco, biorąc porządnego łyka.
– Przynajmniej nie brzmiałoby to,
jakby tu kątem mieszkali.
– U mnie?
Harry przystawił usta do jego ucha.
– Liczę, że niedługo po szkole
kupimy własne mieszkanie – szepnął. Myślał o tym już od jakiegoś czasu, ale
dopiero teraz zdecydował się to powiedzieć. Podpity Draco wydawał się mniej
kłótliwy i marudzący. – Tylko nasze.
– Osobiście popieram ten pomysł.
Niedobrze mi się robi, jak fiukając do domu muszę wymawiać nazwisko tej
szumowiny Malfoya.
– Ej! To… moje... nazwisko… – wyburczał.
– Tak i Erydana, może dzięki wam
kiedyś przestanie mi się kojarzyć ze sklątkami. Macie predyspozycje do zostania
pierwszymi Malfoyami, którymi nie gardzę.
– Dzięki. – Podał pusty kieliszek
matce i wyciągnął ręce w stronę Harry’ego. – Chodźmy na spacer do ogrodu.
– I co, mam cię nieść całą drogę? –
spytał, odwracając się do niego plecami. – Wiesz, że robi się ciemno?
– To będziemy chodzić… – uwiesił
się na plecach chłopaka – po ciemnym ogrodzie. Prawie czarnym.
Harry prychnął rozbawiony i
przytrzymał go za ramiona, podnosząc się z kanapy. Po chwili manewrowania, stał
z Draco na barana. Syriusz obserwował ich z zamyśloną miną.
– Cyziu, co najbardziej lubisz w
tym domu?
– Ogród, oczywiście. Draco i Ig
również go uwielbiają. Przeze mnie – zaśmiała się z lekkością.
– Mi też się podoba. – Harry
również skinął głową, póki co zawieszając swój plan wyjścia z salonu.
Zignorował burknięcie Draco: “Harry, chcę spacerować po ogrodzie!”.
– Mam dla ciebie rebus, Cyziu. Co
wyjdzie z połączenia naszego nazwiska i ogrodu?
Kobieta spojrzała na niego
błyszczącymi od łez oczami. Uśmiechała się do tego szeroko.
– Black Garden? Naprawdę?
– Myślałem bardziej o Czarnym
Ogródku… – droczył się, podchodząc do niej. – Black Garden brzmi odpowiednio,
prawda? – Usiadł obok. – Nie wydumanie, dość przytulnie, ale nie jest to jakaś,
no nie wiem… Puszysta Podusia.
– Jest idealna. Mi się bardzo
podoba.
– A wam, chłopcy? Draco ma swoje
Black-coś-tam, a Harry nazwę odpowiednią do nazwy rodu, chyba nie będziecie
narzekać, co?
– Właśnie o coś takiego mi
chodziło. – Harry uśmiechnął się. – Żebyście… żebyśmy wszyscy czuli się tutaj jak
u siebie – spojrzał na chrzestnego – i może żeby trochę zatrzeć wspomnienia o
tym, co się tutaj działo… – Porzucił lekko siedzącego na jego plecach blondyna,
chwytając go pewniej. – Draco! Trzymaj się mnie mocniej, bo zaraz zlecisz, a
potem będzie, że to moja wina, że cię tyłek boli…
– Idźcie już, może trochę
wytrzeźwieje na świeżym powietrzu.
– Spacer po Black Gaaarden~! –
krzyknął pijackim tonem blondyn wyrzucając rękę do góry.
Harry skrzywił się na ten atak na
jego ucho. Rzucił krótki uśmiech na pożegnanie dorosłym i wyszedł z Draco z
salonu.
~*~
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ach ta reakcja Syriusza na wieść o dziecku ach... a draco chyba powinien mieć zakaz picia alkoholu, o tak Black- coś tam...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika