czwartek, 21 maja 2020

Historia Psa 17


~*~
Dokładnie dwunastego czerwca Lael przeniósł się specjalnie przygotowanym dla niego świstoklikiem przed rezydencję, gdzie czekała na niego Narcyza. Uśmiechnęła się nieznacznie, kiedy mężczyzna wyprostował się, kierując spojrzenie prosto na nią.
Travers był wysokim brunetem z pojedynczymi srebrnymi kosmykami, które jedynie dodawały mu atrakcyjności. Ciemnoniebieskie oczy nie zmieniły swojego charakteru. Dalej pozostawały drapieżne, przyciągając do siebie co ciekawsze dziewczyny (a teraz kobiety).
Ją samą kiedyś właśnie na to złapał.
– Witaj, Narcyzo – odezwał się mężczyzna, podchodząc bliżej i ujmując dłoń pani Malfoy. – Minęło tyle lat od naszego ostatniego spotkania, a ty ciągle wyglądasz obłędnie. Czas jest dla ciebie wielce łaskawy, zatrzymując się wokół ciebie.
– Laelu. – Blondynka kiwnęła lekko głową. – Cieszy mnie, że zgodziłeś się na moją ofertę.
– Tobie nie mógłbym odmówić – zapewnił natychmiast. – Byłem też ciekaw, jak bardzo się zmieniłaś przez te lata.
– I co widzisz? – spytała, wchodząc z nim przez bramę i kierując się ścieżką ku głównemu wejściu.
– Że ktoś wyciągnął z ciebie kij – powiedział z rozbawieniem. Jego uśmiech poszerzył się, kiedy dostrzegł reakcję na twarzy kobiety. – Tak zdecydowanie, ktoś go z ciebie wyciągał.
– To było niesmaczne.
– Wybacz, to wszystko wina Stanów Zjednoczonych. – Wcale nie było widać po nim skruchy, ale Narcyza nie oczekiwała nawet przeprosin.
– W rezydencji znajduje się obecnie mój narzeczony, syn i chłopak mojego syna.
– Już go tu przeniosłaś? – spytał podejrzliwie. – Czy po prostu masz jakimś cudem dwóch synów? – Do Stanów docierały szczątkowe informacje z Anglii, a jak ostatnio tu był, to był święcie przekonany, że miała tylko jednego. I że jest teraz wdową. Ale nie jemu to oceniać.
– Urodziłam bliźniaków, Igniss był niemagiczny. Resztę możesz sobie dopowiedzieć.
– Kiedy będziemy odbierać Ignissa ze świętego Mungo?
– Jutro koło południa.
Weszli do środka, gdzie na wejściu czekał na nich skrzat.
– Włóczek będzie twoim osobistym skrzatem na czas twojej pracy – wyjaśniła kobieta, kiedy skrzat wziął walizkę i zniknął z nią, by po chwili pojawić się ponownie sam.
– Włóczek zaniósł rzeczy pana do pana pokoju – powiedział cicho skrzat.
– Yyy, dzięki? Narcyzo, naprawdę nie musiałaś przydzielać mi skrzata.
– Ale to zrobiłam i nie przyjmuję odmowy. Włóczek zaprowadzi cię do twojego pokoju. Odśwież się i dołącz do nas przy kolacji. Godzina ci wystarczy?
Ślizgon kiwnął głową na znak zgody.
//*//
Syriusz był w niezbyt dobrym humorze, przynajmniej jak na jego standardy w ostatnim tygodniu. Nie uśmiechał się, można by wręcz stwierdzić, że był poważny. Nikt nie miał wątpliwości, że to przez przyjazd Laela. Obawiali się tylko, czy nie zrobi czegoś, co obrazi lub zdenerwuje magomedyka – to by było dla niego takie typowe.
– Syriuszu? Wszystko w porządku? – spytała kobieta, patrząc na niego zatroskana. Siedzieli czwórką w jadalni, czekając aż dołączy do nich najstarszy mężczyzna.
– To się okaże – odparł lakonicznie.
– Witam wszystkich – rzucił Ślizgon na wstępie, uśmiechając się do wszystkich pogodnie. – Po rysach rozpoznaję twojego syna, obok niego pewnie jest jego… czy ty nie jesteś Harry Potter?
– Dzień dobry – przywitał się Harry, przytakując skinięciem głowy.
– Lael Travers, miło mi i gratuluję wygranej. Co prawda nie dawałem ci zbyt wiele szans, ale dobrze się czasem mylić.
– Nie miałem innej opcji. – Spojrzenie zielonych oczu stwardniało – Nie mógł dłużej, robić co chciał.
– Domyślam się, że robiłeś to dla niego – Kiwnął głową w stronę blondyna, którego nie omieszkał zlustrować. – Nie dziwię się.
– Draco Malfoy. – Chłopak posłał mu znudzone spojrzenie.
– Widać, że to twój syn Narcyzo – zaśmiał się z lekkością mężczyzna, siadając po prawej stronie kobiety. – Syriusz Black, wiele o tobie słyszałem od Narcyzy, kiedy byliśmy w szkole. Dalej jej dokuczasz?
– Oczywiście, że tak. Ktoś musi jej urozmaicać dzień.
– To dobrze. Dzięki tobie robi się mniej sztywna. I znów rozpuszcza włosy. – Puścił oczko blondynce. – Doprawdy, w tym ulizanym koczku wyglądasz na przynajmniej dwadzieścia lat starszą…
– Narcyza wspominała, że do tej pory byłeś w Stanach. Zgodziłeś się zająć Igiem jedynie ze względu na starą znajomość czy masz też jakieś doświadczenie w podobnych sytuacjach?
– Boisz się, że będę uderzać do twojej kobiety? Twoja twarz zdradza twoją niechęć do mnie.
– Nie boję się, po prostu dopiero co musiałem pozbyć się jednego natręta – spojrzał na drugiego mężczyznę chłodno – jestem więc ostrożny.
– Gryfon… nie owijasz w bawełnę. Nie podbijam do zajętych kobiet, mam swój honor. Zresztą przypadek Ignissa był na tyle interesujący, że mogłoby być dzieckiem kogokolwiek, a i tak bym się zgodził.
– To właśnie chciałem usłyszeć – stwierdził i uznając temat za zakończony, zaczął rozmowę z Harrym, jakby zapominając o istnieniu magomedyka.
//*//
Następnego dnia, Lael spotkał się z lekarzem prowadzącym Iga i spędził kilka godzin na omawianiu stanu chłopaka. Ostatecznie obydwoje z asystą dwóch pielęgniarek przenieśli nieprzytomnego nastolatka do jego sypialni w rezydencji.
Następnie sam zamknął się z chłopakiem, postanawiając przebadać go we własnym zakresie.
Harry i Syriusz po raz pierwszy postanowili odwiedzić Ignissa, dopiero wieczorem, gdy Lael skończył go badać i powiedział, że mogą do niego wejść. Wcześniej żaden z nich nie chciał niepotrzebnie kręcić się po szpitalu, bo wywołaliby więcej zamieszania, niż było warto.
Weszli do niego całą czwórką i zebrali się przy jego łóżku. Chłopak w swoim naturalnym blondzie, w nieskróconych włosach, jedynie dla wygody związanych w warkocz, zdawał się spokojnie spać. Choć jeśli porównało się go z Draco, był zdecydowanie bledszy, niż powinien, szczególnie że jasność jego skóry skonfrontowana była z ciemnym materiałem piżamy. Wzrok Syriusza przykuł rodowy medalion leżący na piersi chłopaka. Doskonale go pamiętał z czasów, gdy jeszcze wisiał na szyi Narcyzy.
– Ej, Draco, czy to nie jest twój medalion? – spytał Harry, najwyraźniej również go dostrzegając. – Ten który mama ci dała w święta?
– Emm… No tak.
– To czemu on go ma? Nie miał przypadkiem ciebie chronić?
– Dałem mu go w noc przed bitwą, żeby go tobie przekazał – rzucił skonsternowany. – Całkowicie o tym zapomniałem przez to wszystko.
– Dałeś go Harry'emu? – Syriusz spojrzał na blondyna.
– Tak. Wiedziałem o jego właściwościach i chciałem, żeby był w jakiś sposób bezpieczny.
Dorośli spojrzeli na siebie.
– W takim razie powinien chronić Harry’ego a nie Ignissa.
– Igniss jest Blackiem, więc w jakiś sposób ochronna magia może częściowo na niego działać.
Syriusz skinął głową i nagle spojrzał pytająco na narzeczoną.
– Czemu tak właściwie ma go na sobie? Magomedycy przypadkiem nie ściągają magicznych artefaktów z pacjentów?
– Próbowali – powiedziała Narcyza. – Ale zaraz po ściągnięciu stan Iga drastycznie się pogorszył. Na szczęście szybko powiązali fakty i założyli mu medalion z powrotem.
– To dlatego powiedziałaś, że jego magia na niego działa. – To nie było pytanie, raczej myślał na głos.
– Tak, nawet byłabym skłonna powiedzieć, że podtrzymuje go przy życiu.
– Czyli ten medalion w tej chwili jakby jest mój? – spytał Harry, a Draco przytaknął. – A jakbym mu go dał, to czy wtedy by nie chronił go eee bardziej?
– Jest taka szansa – powiedziała po chwili kobieta.
– Chyba nie zaszkodzi spróbować, co? Cyziu?
– Tak, oczywiście, że tak – szepnęła, czując, jak emocje biorą nad nią górę.
– Eeee tylko jak to mam zrobić?
– Ściągnij mu go, żeby przerwać barierę, którą teraz go otacza, a potem… chyba wystarczy, że powiesz, że mu go dajesz i założysz mu go z powrotem. Czy jest jakaś specjalna formułka, którą trzeba powiedzieć, jak się go przekazuje? – Syriusz spojrzał pytająco na Narcyzę.
– Nie. Wystarczy wyraźnie przekazać, że oddaje się ją drugiej osobie. Magia sama wiąże się z nowym właścicielem.
Wszyscy wstrzymali oddech, gdy Harry usiadł na łóżku i podniósł Igowi głowę, ściągając z niego medalion. Potter obejrzał się na dorosłych, upewniając się, że nie robi tego źle.
– Harry, błagam szybciej! – pisnął Draco, kiedy jego brat zaczął w tym samym czasie rzęzić.
Harry’emu aż włoski stanęły dęba na karku.
– Ig, oddaję ci ten medalion! – oświadczył stanowczo, z emocji podnosząc głos i ponownie przełożył mu przez głowę łańcuszek. Serce tłukło mu się w piersi, zwłaszcza, że Ig wciąż nie przestał wydawać tych strasznych dźwięków.
– Co tu się wyrabia, do cholery!? – krzyknął medyk, wpadając do pokoju. Podszedł szybkim krokiem do łóżka, odpychając Dracona i Harry’ego. Rzucił kilka zaklęć, ale stan chłopaka zaczął wracać do normy. – Co zrobiliście, że wpadł w taki stan, bo nie uwierzę, że stało to się tak samo z siebie!? No!? Doczekam się odpowiedzi!?
– Na jaw wyszły nowe okoliczności – zaczęła Narcyza.
– I nie mogliście poczekać i skonsultować tego ze mną?! Kto jest jego lekarzem prowadzącym, ja – wykwalifikowany magomedyk z dyplomami?! Czy wy – dzieciarnia i ludzie bez najmniejszego przeszkolenia magomedycznego?! No pytam się!? Nie rzuciłem na was Silencio, więc nie udawajcie, że jest inaczej!
– Musieliśmy mu oficjalnie przekazać medalion, który i tak go utrzymuje przy życiu, by miał szansę jeszcze lepiej go przy nim utrzymywać. – Syriusz wziął na siebie konfrontację z gniewem medyka. Zasłużonym, faktycznie powinni byli to zrobić w jego obecności.
– Świetnie i musieliście to zrobić od razu po odkryciu tego, bo dzieciak by umarł w męczarniach?! A co, gdybyście tym tylko pogorszyli sprawę?! Albo doprowadzili do jego śmierci!?
– A byłbyś w stanie to przewidzieć? – odgryzł się Syriusz. – Albo czy teraz jesteś w stanie powiedzieć, czy cokolwiek zmieni fakt, że jest w tej chwili prawowitym właścicielem medalionu noszącego na sobie zaklęcia obronne kilkunastu pokoleń Blacków? A może chociaż powiesz, czy już coś się w jego stanie zmieniło, czy wrócił do stanu sprzed narażenia go na chwilową utratę ochrony, którą dawał mu medalion?
– Na chwilę obecną nie ma żadnej poprawy.
– Ale też w tej chwili nie jest gorzej niż było? – upewnił się Syriusz.
– Biorąc pod uwagę, że przed chwilą prawie doszło do zatrzymania krążenia…
– Widzieliśmy, co się działo przed chwilą. Interesuje mnie chwila obecna.
– Słuchaj mnie uważnie… Kilkanaście sekund dzieliło was od zabicia dzieciaka. – Cała czwórka pobladła. – Warto było tak ryzykować? Bo ja osobiście nie chciałbym stracić swojej pracy i reputacji przez waszą ignorancję. I to tuż po rozpoczęciu tej roboty!
Nie mieli odwagi mu odpowiedzieć.
Do końca dnia nie poruszali między sobą tego tematu. Każdy z nich czuł się winny, na szczęście rano otrzymali informację, że stan Iga jest taki jak zazwyczaj i nic mu nie grozi. Było to na swój sposób pocieszające i smucące, bo każdy z nich liczył w duchu na cudowne ozdrowienie.
Nikt nawet nie zaprotestował, gdy dostali zakaz zbliżania się do Iga, bez asysty Laela.
//*//
Kobieta poprawiła leżący na ramionach cienki pled i zapukała lekko do drzwi sypialni Syriusza. Nacisnęła na klamkę w tym samym momencie, kiedy usłyszała przyzwolenie i zamknęła je za sobą. Zerknęła z uśmiechem na siedzącego w łóżku bruneta, zbliżając się spokojnym krokiem.
Syriusz odłożył podręcznik na stolik nocny i wyciągnął rękę, dotykając jasnego policzka. Przesunął twarde opuszki na szyję, stopniowo przechodząc na ramię, by ostatecznie złapać ją tuż nad łokciem i ze śmiechem pociągnąć na siebie.
– Syriuszu! – zawołała cicho kobieta, chociaż w jej głosie słychać było bardziej rozbawienie, niż naganę.
– Nie mów, że się tego nie spodziewałaś. – Wtulił nos w zagłębienie jej szyi, obejmując mocno. – Albo tego… – Obrócił ich tak, że teraz to on był na górze, a Narcyza skończyła zawinięta w kołdrę. Zmarszczył nos, niezadowolony. – To nam tu nie jest potrzebne… – Po chwili manewrowania oboje skończyli leżąc na pościeli, a Syriusz z zadowoleniem ułożył się na niej.
Blondynka parsknęła cicho.
– Przez chwilę czułam się jak naleśnik – mruknęła, przesuwając dłonią po plecach mężczyzny.
– Do usług. Wiem, że zawsze o tym marzyłaś – odparł wesoło, wpatrując się w jej oczy.
– Oczywiście, szczególnie, jeśli osobą, która mnie tak zawija w naleśnik, jesteś ty.
– Następnym razem zawinę się razem z tobą, co ty na to? – Wymruczał pseudołóżkowym głosem.
– Jeśli dasz radę.
– Wątpisz we mnie?! – sapnął z niedowierzaniem. – O nie, Narcyzo, nie zostawię tego tak…
Sięgnął w bok, chwytając za brzeg kołdry i zarzuciwszy ją na siebie, po raz kolejny ich obrócił. Skończyli ciasno do siebie przyciśnięci. Wyszczerzył się.
– Taa-daam!
– Wariat. – Pokręciła lekko głową. Przybliżyła nieznacznie twarz i pocałowała go łagodnie. – Czasami się zastanawiam, za co ja cię kocham.
– Nie wiesz? Już ci mówię… – urwał, robiąc zamyśloną minę, z każdą sekundą coraz mocniej marszczył brwi, jakby usilnie próbował sobie coś przypomnieć. Wreszcie poczuła, jak wzrusza ramionami. – Za wszystko – oznajmił z nagle poważną miną.
– Za wszystko, wszystko?
– Wszystko, wszystko.
– Czy ja wiem...
Poczuła dłonie sunące w górę ud.
– Oo, chyba jednak muszę zmienić zdanie. – Zachichotała cicho.
– Taaaak? – wymruczał, docierając do pośladków. – Nie będę się z tobą kłócił.
– Tak, nie kłóć się – zgodziła się z nim kobieta. – W końcu i tak wiadomo, że kocham cię za wszystko i bez względu na wszystko.
Uniósł lekko głowę, całując ją mocno.
– Z ust mi to wyjęłaś, kochana. – Zsunął dłonie z powrotem na jej uda, tym razem bardziej zjeżdżając palcami na wewnętrzną stronę. – Wiesz, tak sobie myślę… Skoro Draco uznał nasz związek, to może skończymy z tą zabawą w wcale-nie-tajemnych kochanków i oficjalnie przeniosę się do twojej sypialni? W końcu i tak sypiam tam częściej niż tu.
– Ej, nie możesz tak… To ja miałam to zaproponować.
– W sumie to pierwszy raz, kiedy wprosiłem się do kobiecej sypialni… Zapomnijmy, że to zaproponowałem, czyń honory.
– Zechciałbyś przenieść się ze swoimi rzeczami do mojej sypialni? – spytała z uśmiechem, którego nie mogła powstrzymać
– Oczywiście, Narcyzo, z największą przyjemnością. – Cmoknął ją w brodę. – A teraz uwolnijmy się z tego kokonu, bo nie mogę cię swobodnie dotykać.
//*//
Blondynka siedziała na szezlongu pod oknem, czytając książkę, kiedy Syriusz wszedł do biblioteki.
– Ostatnio dziwnie się zachowujesz – powiedział na wstępie, zamykając za sobą drzwi.
– Zdaje ci się – mruknęła, przewracając kartkę.
– Coś się stało? – spytał, podchodząc bliżej i kucając obok niej. – Cyziu...
– Nic, co powinno cię martwić – odparła wolno, kładąc książkę na swoich kolanach. Spojrzała na kuzyna łagodnie. – Od martwienia się jestem ja, pamiętasz? To ty zawsze wpadałeś w kłopoty, nie ja.
– To, że nie wpadłaś w kłopoty, nie znaczy, że nic się nie dzieje. Jesteś chora? Dziś znów mało jadłaś, a rano jak wstałem to siedziałaś w łazience… za długo, jak na twoje standardy – dodał, nim kobieta zaoponowała. – Nie ufasz mi, że nie chcesz mi powiedzieć? Albo jestem za głupi i nie zrozumiem? – Nie mówił tego na poważnie, dobrze wiedziała, że nie uważał się za głupiego.
– To nie tak… Po prostu wyolbrzymiasz. Ostatnio nie mam apetytu, wielka mi rzecz.
– Nie głodzisz się dla jakiejś diety?
– Skoro chciałeś mnie od początku, po co miałabym się głodzić teraz? Inaczej sprawa by się miałą, gdybym dopiero o ciebie walczyła – mruknęła rozbawiona.
– No wiesz?! Nie ważne jaka byś była i tak byś wygrała… Zresztą nie lubię wieszaków. Cyzia jest idealna jaka jest teraz.
Uśmiech pani Malfoy na ułamki sekund stracił na wesołości. Ciekawe, co powie, kiedy rzeczywiście przybędzie jej trochę kilo i nie będzie już taka “idealna jak teraz”.
– Cieszy mnie to i naprawdę nie musisz się martwić – powiedziała, wychylając się do niego i całując powoli. – Mam się dobrze. Niedługo mi przejdzie i znów będę jeść normalnie.
– Dobrze. Wierzę na słowo – odparł zadowolony z odpowiedzi i tym razem on zainicjował bliższy kontakt z ukochaną.
//*//
Kiedy rozczesywała mokre włosy, Syriusz zmęczony ale zadowolony wrócił z lekcji z Harrym, od razu udając się pod prysznic. Korzystając z jego nieobecności w pokoju, zabrała się za przygotowania. Mrużka rozstawiła na jej prośbę świece po całym pokoju i przyniosła paterę z owocami, na które kobieta złapała chwilę temu wielką ochotę, oraz malutki garnuszek z płynną czekoladą. Przez krótki moment zastanawiała się nad wyborem wina, ale zaraz z tego zrezygnowała.
Krótkimi zaklęciami rozpaliła wszystkie świece i ułożyła się na łóżku, czekając na powrót ukochanego. W międzyczasie sięgnęła raz albo dwa po jakiś owoc, jednak to było po prostu silniejsze od niej.
Spojrzała w stronę drzwi, kiedy Syriusz wychodził z łazienki, ubrany jedynie w spodnie od piżamy.
– Co to za okazja? – Podszedł do niej i chwycił za nadgarstek, powstrzymując ją przed wrzuceniem kawałka brzoskwini do ust. Zamiast tego zjadł go z jej ręki.
– Musi być jakaś okazja? Chciałam zrobić dla ciebie coś miłego.
– Jesteś kochana, Cyziu.
Przycisnął wargi do jej policzka, potem do szczęki, schodząc powoli ku dołowi. Zebrał jej włosy, przesuwając palcami po szyi i karku, ułatwiając sobie dostęp do delikatnej skóry. Złożył na niej mokry pocałunek, po czym przesunął po niej nosem, kierując się ku uchu.
– Połóż się na łóżku – poprosiła cicho z drżącym od przyjemności oddechem.
Spełnił jej prośbę, układając się koło niej. Przesunął palcami po jej boku, śledząc swoje ruchy. Od talii w dół, aż do kończącego się nad kolanem śliskiego materiału koszuli, potem powolutku w górę aż pod biust, skąd musiał przenieść się na nagie ramię. Dotarł wreszcie do ramiączka koszuli, które powoli zsunął. Chwycił ją lekko za bark i przewrócił na plecy. Oddech kobiety przyspieszył gwałtownie, kiedy złożył kilka pocałunków na nagim obojczyku i dekolcie, kierując się ku drugiemu ramieniu. Wsunął palec pod drugie ramiączko i je też opuścił.
Narcyza uśmiechnęła się, patrząc na niego z czułością, poddając się bez protestów jego zabiegom.
Usta Syriusza ponownie znalazły się na jej dekolcie, pieszcząc odsłaniane po kawałeczku piersi. Czubkiem języka obrysował kontur jednej z nich, po czym ujął ją w dłoń, sięgając ustami sutka. Bawił się przez chwilę, trącając, zataczając kółeczka i gładząc, po czym przeniósł się z pieszczotami na drugą pierś. Ponownie chwycił skraj koszuli nocnej i kontynuował swoją wędrówkę. Pogładził Narcyzę po biodrze i udzie, spoglądając na jej twarz, nim wrócił do rozbierania jej. Z rozkoszą słuchał jej przyspieszonego oddechu, czuł pod palcami i ustami gorąco jej miękkiej skóry, która była tak cudownie jasna i patrzyła na niego…
~*~

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, ach ta reakcja Syriusza na wieść o dziecku ach... a Draco chyba powinien mieć zakaz picia alkoholu, o tak black- coś tam...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń