~*~
Dokładnie dwunastego czerwca Lael
przeniósł się specjalnie przygotowanym dla niego świstoklikiem przed
rezydencję, gdzie czekała na niego Narcyza. Uśmiechnęła się nieznacznie, kiedy
mężczyzna wyprostował się, kierując spojrzenie prosto na nią.
Travers był wysokim brunetem z
pojedynczymi srebrnymi kosmykami, które jedynie dodawały mu atrakcyjności.
Ciemnoniebieskie oczy nie zmieniły swojego charakteru. Dalej pozostawały
drapieżne, przyciągając do siebie co ciekawsze dziewczyny (a teraz kobiety).
Ją samą kiedyś właśnie na to
złapał.
– Witaj, Narcyzo – odezwał się
mężczyzna, podchodząc bliżej i ujmując dłoń pani Malfoy. – Minęło tyle lat od
naszego ostatniego spotkania, a ty ciągle wyglądasz obłędnie. Czas jest dla
ciebie wielce łaskawy, zatrzymując się wokół ciebie.
– Laelu. – Blondynka kiwnęła lekko
głową. – Cieszy mnie, że zgodziłeś się na moją ofertę.
– Tobie nie mógłbym odmówić –
zapewnił natychmiast. – Byłem też ciekaw, jak bardzo się zmieniłaś przez te
lata.
– I co widzisz? – spytała, wchodząc
z nim przez bramę i kierując się ścieżką ku głównemu wejściu.
– Że ktoś wyciągnął z ciebie kij –
powiedział z rozbawieniem. Jego uśmiech poszerzył się, kiedy dostrzegł reakcję
na twarzy kobiety. – Tak zdecydowanie, ktoś go z ciebie wyciągał.
– To było niesmaczne.
– Wybacz, to wszystko wina Stanów
Zjednoczonych. – Wcale nie było widać po nim skruchy, ale Narcyza nie
oczekiwała nawet przeprosin.
– W rezydencji znajduje się obecnie
mój narzeczony, syn i chłopak mojego syna.
– Już go tu przeniosłaś? – spytał podejrzliwie.
– Czy po prostu masz jakimś cudem dwóch synów? – Do Stanów docierały szczątkowe
informacje z Anglii, a jak ostatnio tu był, to był święcie przekonany, że miała
tylko jednego. I że jest teraz wdową. Ale nie jemu to oceniać.
– Urodziłam bliźniaków, Igniss był
niemagiczny. Resztę możesz sobie dopowiedzieć.
– Kiedy będziemy odbierać Ignissa
ze świętego Mungo?
– Jutro koło południa.
Weszli do środka, gdzie na wejściu
czekał na nich skrzat.
– Włóczek będzie twoim osobistym
skrzatem na czas twojej pracy – wyjaśniła kobieta, kiedy skrzat wziął walizkę i
zniknął z nią, by po chwili pojawić się ponownie sam.
– Włóczek zaniósł rzeczy pana do
pana pokoju – powiedział cicho skrzat.
– Yyy, dzięki? Narcyzo, naprawdę
nie musiałaś przydzielać mi skrzata.
– Ale to zrobiłam i nie przyjmuję
odmowy. Włóczek zaprowadzi cię do twojego pokoju. Odśwież się i dołącz do nas
przy kolacji. Godzina ci wystarczy?
Ślizgon kiwnął głową na znak zgody.
//*//
Syriusz był w niezbyt dobrym
humorze, przynajmniej jak na jego standardy w ostatnim tygodniu. Nie uśmiechał
się, można by wręcz stwierdzić, że był poważny. Nikt nie miał wątpliwości, że
to przez przyjazd Laela. Obawiali się tylko, czy nie zrobi czegoś, co obrazi
lub zdenerwuje magomedyka – to by było dla niego takie typowe.
– Syriuszu? Wszystko w porządku? –
spytała kobieta, patrząc na niego zatroskana. Siedzieli czwórką w jadalni,
czekając aż dołączy do nich najstarszy mężczyzna.
– To się okaże – odparł
lakonicznie.
– Witam wszystkich – rzucił Ślizgon
na wstępie, uśmiechając się do wszystkich pogodnie. – Po rysach rozpoznaję
twojego syna, obok niego pewnie jest jego… czy ty nie jesteś Harry Potter?
– Dzień dobry – przywitał się
Harry, przytakując skinięciem głowy.
– Lael Travers, miło mi i gratuluję
wygranej. Co prawda nie dawałem ci zbyt wiele szans, ale dobrze się czasem
mylić.
– Nie miałem innej opcji. –
Spojrzenie zielonych oczu stwardniało – Nie mógł dłużej, robić co chciał.
– Domyślam się, że robiłeś to dla
niego – Kiwnął głową w stronę blondyna, którego nie omieszkał zlustrować. – Nie
dziwię się.
– Draco Malfoy. – Chłopak posłał mu
znudzone spojrzenie.
– Widać, że to twój syn Narcyzo –
zaśmiał się z lekkością mężczyzna, siadając po prawej stronie kobiety. –
Syriusz Black, wiele o tobie słyszałem od Narcyzy, kiedy byliśmy w szkole.
Dalej jej dokuczasz?
– Oczywiście, że tak. Ktoś musi jej
urozmaicać dzień.
– To dobrze. Dzięki tobie robi się
mniej sztywna. I znów rozpuszcza włosy. – Puścił oczko blondynce. – Doprawdy, w
tym ulizanym koczku wyglądasz na przynajmniej dwadzieścia lat starszą…
– Narcyza wspominała, że do tej
pory byłeś w Stanach. Zgodziłeś się zająć Igiem jedynie ze względu na starą
znajomość czy masz też jakieś doświadczenie w podobnych sytuacjach?
– Boisz się, że będę uderzać do
twojej kobiety? Twoja twarz zdradza twoją niechęć do mnie.
– Nie boję się, po prostu dopiero
co musiałem pozbyć się jednego natręta – spojrzał na drugiego mężczyznę chłodno
– jestem więc ostrożny.
– Gryfon… nie owijasz w bawełnę.
Nie podbijam do zajętych kobiet, mam swój honor. Zresztą przypadek Ignissa był
na tyle interesujący, że mogłoby być dzieckiem kogokolwiek, a i tak bym się
zgodził.
– To właśnie chciałem usłyszeć –
stwierdził i uznając temat za zakończony, zaczął rozmowę z Harrym, jakby
zapominając o istnieniu magomedyka.
//*//
Następnego dnia, Lael spotkał się z
lekarzem prowadzącym Iga i spędził kilka godzin na omawianiu stanu chłopaka.
Ostatecznie obydwoje z asystą dwóch pielęgniarek przenieśli nieprzytomnego
nastolatka do jego sypialni w rezydencji.
Następnie sam zamknął się z
chłopakiem, postanawiając przebadać go we własnym zakresie.
Harry i Syriusz po raz pierwszy
postanowili odwiedzić Ignissa, dopiero wieczorem, gdy Lael skończył go badać i
powiedział, że mogą do niego wejść. Wcześniej żaden z nich nie chciał
niepotrzebnie kręcić się po szpitalu, bo wywołaliby więcej zamieszania, niż
było warto.
Weszli do niego całą czwórką i
zebrali się przy jego łóżku. Chłopak w swoim naturalnym blondzie, w
nieskróconych włosach, jedynie dla wygody związanych w warkocz, zdawał się
spokojnie spać. Choć jeśli porównało się go z Draco, był zdecydowanie bledszy,
niż powinien, szczególnie że jasność jego skóry skonfrontowana była z ciemnym
materiałem piżamy. Wzrok Syriusza przykuł rodowy medalion leżący na piersi
chłopaka. Doskonale go pamiętał z czasów, gdy jeszcze wisiał na szyi Narcyzy.
– Ej, Draco, czy to nie jest twój
medalion? – spytał Harry, najwyraźniej również go dostrzegając. – Ten który
mama ci dała w święta?
– Emm… No tak.
– To czemu on go ma? Nie miał
przypadkiem ciebie chronić?
– Dałem mu go w noc przed bitwą,
żeby go tobie przekazał – rzucił skonsternowany. – Całkowicie o tym zapomniałem
przez to wszystko.
– Dałeś go Harry'emu? – Syriusz
spojrzał na blondyna.
– Tak. Wiedziałem o jego
właściwościach i chciałem, żeby był w jakiś sposób bezpieczny.
Dorośli spojrzeli na siebie.
– W takim razie powinien chronić
Harry’ego a nie Ignissa.
– Igniss jest Blackiem, więc w
jakiś sposób ochronna magia może częściowo na niego działać.
Syriusz skinął głową i nagle
spojrzał pytająco na narzeczoną.
– Czemu tak właściwie ma go na
sobie? Magomedycy przypadkiem nie ściągają magicznych artefaktów z pacjentów?
– Próbowali – powiedziała Narcyza.
– Ale zaraz po ściągnięciu stan Iga drastycznie się pogorszył. Na szczęście
szybko powiązali fakty i założyli mu medalion z powrotem.
– To dlatego powiedziałaś, że jego
magia na niego działa. – To nie było pytanie, raczej myślał na głos.
– Tak, nawet byłabym skłonna
powiedzieć, że podtrzymuje go przy życiu.
– Czyli ten medalion w tej chwili
jakby jest mój? – spytał Harry, a Draco przytaknął. – A jakbym mu go dał, to
czy wtedy by nie chronił go eee bardziej?
– Jest taka szansa – powiedziała po
chwili kobieta.
– Chyba nie zaszkodzi spróbować,
co? Cyziu?
– Tak, oczywiście, że tak –
szepnęła, czując, jak emocje biorą nad nią górę.
– Eeee tylko jak to mam zrobić?
– Ściągnij mu go, żeby przerwać
barierę, którą teraz go otacza, a potem… chyba wystarczy, że powiesz, że mu go
dajesz i założysz mu go z powrotem. Czy jest jakaś specjalna formułka, którą
trzeba powiedzieć, jak się go przekazuje? – Syriusz spojrzał pytająco na
Narcyzę.
– Nie. Wystarczy wyraźnie
przekazać, że oddaje się ją drugiej osobie. Magia sama wiąże się z nowym
właścicielem.
Wszyscy wstrzymali oddech, gdy
Harry usiadł na łóżku i podniósł Igowi głowę, ściągając z niego medalion.
Potter obejrzał się na dorosłych, upewniając się, że nie robi tego źle.
– Harry, błagam szybciej! – pisnął
Draco, kiedy jego brat zaczął w tym samym czasie rzęzić.
Harry’emu aż włoski stanęły dęba na
karku.
– Ig, oddaję ci ten medalion! –
oświadczył stanowczo, z emocji podnosząc głos i ponownie przełożył mu przez
głowę łańcuszek. Serce tłukło mu się w piersi, zwłaszcza, że Ig wciąż nie
przestał wydawać tych strasznych dźwięków.
– Co tu się wyrabia, do cholery!? –
krzyknął medyk, wpadając do pokoju. Podszedł szybkim krokiem do łóżka,
odpychając Dracona i Harry’ego. Rzucił kilka zaklęć, ale stan chłopaka zaczął
wracać do normy. – Co zrobiliście, że wpadł w taki stan, bo nie uwierzę, że
stało to się tak samo z siebie!? No!? Doczekam się odpowiedzi!?
– Na jaw wyszły nowe okoliczności –
zaczęła Narcyza.
– I nie mogliście poczekać i
skonsultować tego ze mną?! Kto jest jego lekarzem prowadzącym, ja –
wykwalifikowany magomedyk z dyplomami?! Czy wy – dzieciarnia i ludzie bez
najmniejszego przeszkolenia magomedycznego?! No pytam się!? Nie rzuciłem na was
Silencio, więc nie udawajcie, że jest
inaczej!
– Musieliśmy mu oficjalnie
przekazać medalion, który i tak go utrzymuje przy życiu, by miał szansę jeszcze
lepiej go przy nim utrzymywać. – Syriusz wziął na siebie konfrontację z gniewem
medyka. Zasłużonym, faktycznie powinni byli to zrobić w jego obecności.
– Świetnie i musieliście to zrobić
od razu po odkryciu tego, bo dzieciak by umarł w męczarniach?! A co, gdybyście
tym tylko pogorszyli sprawę?! Albo doprowadzili do jego śmierci!?
– A byłbyś w stanie to przewidzieć?
– odgryzł się Syriusz. – Albo czy teraz jesteś
w stanie powiedzieć, czy cokolwiek zmieni fakt, że jest w tej chwili prawowitym
właścicielem medalionu noszącego na sobie zaklęcia obronne kilkunastu pokoleń
Blacków? A może chociaż powiesz, czy już coś się w jego stanie zmieniło, czy
wrócił do stanu sprzed narażenia go na chwilową utratę ochrony, którą dawał mu
medalion?
– Na chwilę obecną nie ma żadnej
poprawy.
– Ale też w tej chwili nie jest
gorzej niż było? – upewnił się Syriusz.
– Biorąc pod uwagę, że przed chwilą
prawie doszło do zatrzymania krążenia…
– Widzieliśmy, co się działo przed
chwilą. Interesuje mnie chwila obecna.
– Słuchaj mnie uważnie… Kilkanaście
sekund dzieliło was od zabicia dzieciaka. – Cała czwórka pobladła. – Warto było
tak ryzykować? Bo ja osobiście nie chciałbym stracić swojej pracy i reputacji
przez waszą ignorancję. I to tuż po rozpoczęciu tej roboty!
Nie mieli odwagi mu odpowiedzieć.
Do końca dnia nie poruszali między
sobą tego tematu. Każdy z nich czuł się winny, na szczęście rano otrzymali
informację, że stan Iga jest taki jak zazwyczaj i nic mu nie grozi. Było to na
swój sposób pocieszające i smucące, bo każdy z nich liczył w duchu na cudowne
ozdrowienie.
Nikt nawet nie zaprotestował, gdy
dostali zakaz zbliżania się do Iga, bez asysty Laela.
//*//
Kobieta poprawiła leżący na
ramionach cienki pled i zapukała lekko do drzwi sypialni Syriusza. Nacisnęła na
klamkę w tym samym momencie, kiedy usłyszała przyzwolenie i zamknęła je za
sobą. Zerknęła z uśmiechem na siedzącego w łóżku bruneta, zbliżając się
spokojnym krokiem.
Syriusz odłożył podręcznik na
stolik nocny i wyciągnął rękę, dotykając jasnego policzka. Przesunął twarde
opuszki na szyję, stopniowo przechodząc na ramię, by ostatecznie złapać ją tuż
nad łokciem i ze śmiechem pociągnąć na siebie.
– Syriuszu! – zawołała cicho
kobieta, chociaż w jej głosie słychać było bardziej rozbawienie, niż naganę.
– Nie mów, że się tego nie
spodziewałaś. – Wtulił nos w zagłębienie jej szyi, obejmując mocno. – Albo
tego… – Obrócił ich tak, że teraz to on był na górze, a Narcyza skończyła
zawinięta w kołdrę. Zmarszczył nos, niezadowolony. – To nam tu nie jest
potrzebne… – Po chwili manewrowania oboje skończyli leżąc na pościeli, a
Syriusz z zadowoleniem ułożył się na niej.
Blondynka parsknęła cicho.
– Przez chwilę czułam się jak
naleśnik – mruknęła, przesuwając dłonią po plecach mężczyzny.
– Do usług. Wiem, że zawsze o tym marzyłaś
– odparł wesoło, wpatrując się w jej oczy.
– Oczywiście, szczególnie, jeśli
osobą, która mnie tak zawija w naleśnik, jesteś ty.
– Następnym razem zawinę się razem
z tobą, co ty na to? – Wymruczał pseudołóżkowym głosem.
– Jeśli dasz radę.
– Wątpisz we mnie?! – sapnął z
niedowierzaniem. – O nie, Narcyzo, nie zostawię tego tak…
Sięgnął w bok, chwytając za brzeg
kołdry i zarzuciwszy ją na siebie, po raz kolejny ich obrócił. Skończyli ciasno
do siebie przyciśnięci. Wyszczerzył się.
– Taa-daam!
– Wariat. – Pokręciła lekko głową.
Przybliżyła nieznacznie twarz i pocałowała go łagodnie. – Czasami się
zastanawiam, za co ja cię kocham.
– Nie wiesz? Już ci mówię… – urwał,
robiąc zamyśloną minę, z każdą sekundą coraz mocniej marszczył brwi, jakby
usilnie próbował sobie coś przypomnieć. Wreszcie poczuła, jak wzrusza
ramionami. – Za wszystko – oznajmił z nagle poważną miną.
– Za wszystko, wszystko?
– Wszystko, wszystko.
– Czy ja wiem...
Poczuła dłonie sunące w górę ud.
– Oo, chyba jednak muszę zmienić
zdanie. – Zachichotała cicho.
– Taaaak? – wymruczał, docierając
do pośladków. – Nie będę się z tobą kłócił.
– Tak, nie kłóć się – zgodziła się
z nim kobieta. – W końcu i tak wiadomo, że kocham cię za wszystko i bez względu
na wszystko.
Uniósł lekko głowę, całując ją
mocno.
– Z ust mi to wyjęłaś, kochana. –
Zsunął dłonie z powrotem na jej uda, tym razem bardziej zjeżdżając palcami na
wewnętrzną stronę. – Wiesz, tak sobie myślę… Skoro Draco uznał nasz związek, to
może skończymy z tą zabawą w wcale-nie-tajemnych kochanków i oficjalnie
przeniosę się do twojej sypialni? W końcu i tak sypiam tam częściej niż tu.
– Ej, nie możesz tak… To ja miałam
to zaproponować.
– W sumie to pierwszy raz, kiedy
wprosiłem się do kobiecej sypialni… Zapomnijmy, że to zaproponowałem, czyń honory.
– Zechciałbyś przenieść się ze
swoimi rzeczami do mojej sypialni? – spytała z uśmiechem, którego nie mogła
powstrzymać
– Oczywiście, Narcyzo, z największą
przyjemnością. – Cmoknął ją w brodę. – A teraz uwolnijmy się z tego kokonu, bo
nie mogę cię swobodnie dotykać.
//*//
Blondynka siedziała na szezlongu
pod oknem, czytając książkę, kiedy Syriusz wszedł do biblioteki.
– Ostatnio dziwnie się zachowujesz
– powiedział na wstępie, zamykając za sobą drzwi.
– Zdaje ci się – mruknęła,
przewracając kartkę.
– Coś się stało? – spytał,
podchodząc bliżej i kucając obok niej. – Cyziu...
– Nic, co powinno cię martwić –
odparła wolno, kładąc książkę na swoich kolanach. Spojrzała na kuzyna łagodnie.
– Od martwienia się jestem ja, pamiętasz? To ty zawsze wpadałeś w kłopoty, nie
ja.
– To, że nie wpadłaś w kłopoty, nie
znaczy, że nic się nie dzieje. Jesteś chora? Dziś znów mało jadłaś, a rano jak
wstałem to siedziałaś w łazience… za długo, jak na twoje standardy – dodał, nim
kobieta zaoponowała. – Nie ufasz mi, że nie chcesz mi powiedzieć? Albo jestem
za głupi i nie zrozumiem? – Nie mówił tego na poważnie, dobrze wiedziała, że
nie uważał się za głupiego.
– To nie tak… Po prostu
wyolbrzymiasz. Ostatnio nie mam apetytu, wielka mi rzecz.
– Nie głodzisz się dla jakiejś
diety?
– Skoro chciałeś mnie od początku,
po co miałabym się głodzić teraz? Inaczej sprawa by się miałą, gdybym dopiero o
ciebie walczyła – mruknęła rozbawiona.
– No wiesz?! Nie ważne jaka byś
była i tak byś wygrała… Zresztą nie lubię wieszaków. Cyzia jest idealna jaka
jest teraz.
Uśmiech pani Malfoy na ułamki
sekund stracił na wesołości. Ciekawe, co powie, kiedy rzeczywiście przybędzie
jej trochę kilo i nie będzie już taka “idealna jak teraz”.
– Cieszy mnie to i naprawdę nie
musisz się martwić – powiedziała, wychylając się do niego i całując powoli. –
Mam się dobrze. Niedługo mi przejdzie i znów będę jeść normalnie.
– Dobrze. Wierzę na słowo – odparł
zadowolony z odpowiedzi i tym razem on zainicjował bliższy kontakt z ukochaną.
//*//
Kiedy rozczesywała mokre włosy,
Syriusz zmęczony ale zadowolony wrócił z lekcji z Harrym, od razu udając się
pod prysznic. Korzystając z jego nieobecności w pokoju, zabrała się za
przygotowania. Mrużka rozstawiła na jej prośbę świece po całym pokoju i przyniosła
paterę z owocami, na które kobieta złapała chwilę temu wielką ochotę, oraz
malutki garnuszek z płynną czekoladą. Przez krótki moment zastanawiała się nad
wyborem wina, ale zaraz z tego zrezygnowała.
Krótkimi zaklęciami rozpaliła
wszystkie świece i ułożyła się na łóżku, czekając na powrót ukochanego. W
międzyczasie sięgnęła raz albo dwa po jakiś owoc, jednak to było po prostu
silniejsze od niej.
Spojrzała w stronę drzwi, kiedy
Syriusz wychodził z łazienki, ubrany jedynie w spodnie od piżamy.
– Co to za okazja? – Podszedł do
niej i chwycił za nadgarstek, powstrzymując ją przed wrzuceniem kawałka
brzoskwini do ust. Zamiast tego zjadł go z jej ręki.
– Musi być jakaś okazja? Chciałam
zrobić dla ciebie coś miłego.
– Jesteś kochana, Cyziu.
Przycisnął wargi do jej policzka,
potem do szczęki, schodząc powoli ku dołowi. Zebrał jej włosy, przesuwając
palcami po szyi i karku, ułatwiając sobie dostęp do delikatnej skóry. Złożył na
niej mokry pocałunek, po czym przesunął po niej nosem, kierując się ku uchu.
– Połóż się na łóżku – poprosiła
cicho z drżącym od przyjemności oddechem.
Spełnił jej prośbę, układając się
koło niej. Przesunął palcami po jej boku, śledząc swoje ruchy. Od talii w dół,
aż do kończącego się nad kolanem śliskiego materiału koszuli, potem powolutku w
górę aż pod biust, skąd musiał przenieść się na nagie ramię. Dotarł wreszcie do
ramiączka koszuli, które powoli zsunął. Chwycił ją lekko za bark i przewrócił
na plecy. Oddech kobiety przyspieszył gwałtownie, kiedy złożył kilka pocałunków
na nagim obojczyku i dekolcie, kierując się ku drugiemu ramieniu. Wsunął palec
pod drugie ramiączko i je też opuścił.
Narcyza uśmiechnęła się, patrząc na
niego z czułością, poddając się bez protestów jego zabiegom.
Usta Syriusza ponownie znalazły się
na jej dekolcie, pieszcząc odsłaniane po kawałeczku piersi. Czubkiem języka
obrysował kontur jednej z nich, po czym ujął ją w dłoń, sięgając ustami sutka.
Bawił się przez chwilę, trącając, zataczając kółeczka i gładząc, po czym
przeniósł się z pieszczotami na drugą pierś. Ponownie chwycił skraj koszuli
nocnej i kontynuował swoją wędrówkę. Pogładził Narcyzę po biodrze i udzie,
spoglądając na jej twarz, nim wrócił do rozbierania jej. Z rozkoszą słuchał jej
przyspieszonego oddechu, czuł pod palcami i ustami gorąco jej miękkiej skóry,
która była tak cudownie jasna i patrzyła na niego…
~*~
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ach ta reakcja Syriusza na wieść o dziecku ach... a Draco chyba powinien mieć zakaz picia alkoholu, o tak black- coś tam...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika