~*~
– Tuż za rogiem ma być sklepik,
gdzie możemy kupić parasole przeciwsłoneczne – poinformował swoją towarzyszkę,
widząc, jak wachluje się dłonią. – Jesteśmy aktualnie w czarodziejskiej alejce,
stąd też będziemy wracać. Jest jakieś miejsce, od którego chciałabyś zacząć
zwiedzanie, skarbie? Albo które szczególnie chcesz zobaczyć?
– Zdam się na ciebie, urwisie.
Gdy zaopatrzyli się już w
parasolki, wolni od wysokiej temperatury zaczęli zwiedzanie Aten od dzielnicy
Plaka położonej u podnóża Akropolu. Narcyza z zainteresowaniem chodziła w
labiryncie krętych uliczek, przyglądając się malowniczej dziewiętnastowiecznej
architekturze, licznym stoiskom, obok których nie mogła przejść obojętnie, bez
kupienia choć paru drobnostek, które wpadły jej w oko. Syriusz oczywiście
zadbał, by mieli przy sobie sporo lokalnej waluty.
Spacerowali po tym miejscu przez
dłuższy czas, weszli w parę miejsc, by w końcu zatrzymać się na dłuższy
odpoczynek w knajpce z tradycyjnym greckim jedzeniem, na sam koniec zostawiając
wizytę na Akropolu. Gdy dotarli do ruin, słońce powolutku chyliło się ku
zachodowi. Podziwiali zarówno sam Partenon jak i miasto leżące u stóp góry,
skąpane w złocistym słońcu.
– Tu jest cudownie – zachwyciła się
Narcyza, nie odrywając wzroku od widoku rozpościerającego się przed nią.
– Cieszę się, że ci się podoba. –
odezwał się przyciszonym głosem, obejmując ją od tyłu i opierając brodę na jej
ramieniu. – Mam nadzieję, że choć częściowo udało mi się spełnić twoje fantazje
o randce w Grecji.
– Częściowo? Całkowicie ci się
udało, Syriuszu… Ten dzień był jak spełnienie marzeń. Dziękuję, urwisie.
Odwróciła się w ramionach mężczyzny
i pocałowała go subtelnie. Pogłaskał ją czule po policzku. Zarówno miasto jak i
świątynia za jego plecami skąpane były teraz w złotopomarańczowej łunie
zachodzącego słońca. To był idealny moment.
Wolną ręką sięgnął do kieszeni, po
czym cofnął się o krok. Odetchnął głęboko, czując rosnące zdenerwowanie. Nagle
przez głowę przebiegła mu przerażająca, myśl, że jednak nie wszystko pójdzie
tak, jak to przewidział. Odgonił ją jednak szybko i patrząc w niebieskie oczy,
przyklęknął na jedno kolano.
Narcyza uniosła brwi, patrząc na
niego zaskoczona.
– Syriu… – umilkła, w tej samym
momencie rażona myślą, że nie może mu przeszkodzić. Miała dziwne wrażenie, że
ta chwila będzie ważyła o ich losie.
Mężczyzna otworzył trzymane w dłoni
pudełeczko, a kobieta z cichym “och!” przyłożyła ręce do twarzy. Kilku innych
turystów przyglądało im się z zainteresowaniem, ale Narcyzę obchodził jedynie
klęczący przed nią mag.
– Narcyzo, z pewnością nie muszę ci
mówić, że cię kocham. Doskonale wiesz, że szaleję za tobą. Nie mam też
wątpliwości, że ty mnie kochasz. Moglibyśmy pewnie i bez tego żyć sobie razem
długo i szczęśliwie… ale nie chcę tak. Chcę cię całą dla siebie i chcę się cały
oddać tobie, dlatego pozwól, że zapytam – czy zgodzisz się, zostać moją żoną?
Kobieta przełknęła wzruszenie, ale
to i tak nie powstrzymało łez, które spłynęły leniwie po policzkach. Kiwnęła
kilka razy głową, bojąc się, że jej reakcja może zostać źle odebrana.
– Tak, Syriuszu. Tak… – wyszeptała
zduszonym od emocji głosem, podając mu drżącą dłoń.
Wyciągnął pierścionek z pudełeczka
i wsunął na jej palec elegancki, pierścionek z białego złota spleciony u góry w
znak nieskończoności wysadzany szeregiem brylancików. Na początku planował
kupić jakiś z jednym dużym brylantem, ale znając historię bransolety Draco,
zrozumiał, że takie symboliczne drobiazgi przekazują uczucia dużo lepiej niż
setki galeonów.
Ledwo podniósł się z klęczek,
dłonie Narcyzy ujęły jego twarz, przyciągając go do pocałunku. Naokoło nich
rozległy się brawa. Syriusz zaśmiał się cicho.
– Tego jednego akurat nie
zaplanowałem.
– Wiem, kochanie – powiedziała
ciepło, całując go po raz kolejny. – Wracajmy do domu, najdroższy. Chcę cię
mieć tylko dla siebie. – Objęła jego szyję i wtuliła się z uśmiechem. Owinął
ramiona wokół jej talii i mruknął aprobująco.
//*//
Rano z niejakim trudem wstali na
śniadanie, bo do późna w nocy świętowali zaręczyny. Narcyza aż się
zapowietrzyła, widząc liczne ślady na swoim ciele, choć uśmiech błąkający się
na jej ustach sprawił, że Syriusz zupełnie nie przejął się jej pretensjami.
– Będę musiała je zakryć, wiesz o
tym.
– Przecież jesteśmy tu tylko my i
chłopcy. Zostawmy je. Nie są jakieś przesadnie duże, więc wyglądają w porządku.
– Przytulił ją od tyłu, stykając ich policzki. – Proszę?
– Syriuszu… bardzo bym chciała, ale
tak nie wypada. Nigdy nie wiadomo, kto się nagle pojawi u nas. Rzucę zaklęcie
maskujące na te dwie, dobrze? – Wskazała palcem jedyne, które były na jej szyi.
– Usunę je. – Odszedł, by wziąć
swoją różdżkę. – A następnym razem postaram się omijać widoczne miejsca.
– Nie usuwaj… Po prostu je
zatuszujmy. Dobrze?
Uśmiechnął się lekko, wracając do
niej.
– Czyli to nie tak, że ich nie
chcesz, tylko czułabyś się zażenowana, jakby ktoś inny je oglądał? Jeśli tak,
to jakoś łatwiej mi to przełknąć. – Rzucił czar maskujący na problematyczne
siniaki.
– Pragnę wszystkiego, co mi
ofiarowujesz, urwisie.
Spojrzał na nią psotnie.
– Uważaj, bo zamiast na śniadanie,
zaprowadzę cię z powrotem do łóżka, Cyziu.
Na przekomarzaniu się skończyło, bo
kilkanaście minut później stawili się w jadalni. Przywitali się z chłopcami i
usiedli do stołu.
Narcyza sapnęła, kiedy dostrzegła
trzy malinki na szyi Draco tak blisko siebie, że zdawały się być jednym wielkim
siniakiem.
– Draconie! – syknęła, gromiąc syna
wzrokiem. Draco z kolei posłał jej zaskoczone spojrzenie, a widząc jej wzrok
był jeszcze bardziej zdezorientowany.
– Mamo...?
– Jak ty się prezentujesz? –
spytała, patrząc wymownie na szyję.
Syriusz przyciągnięty jej
komentarzem, przyjrzał się nastolatkowi, szukając, co mogło wykraczać poza
akceptowalny wygląd. Szybko dostrzegł winowajcę i uśmiechnął się pod nosem.
– Jemu… i Harry’emu – dodał, zerkając na szyję
chrześniaka, gdzie z kolei widniała jedna całkiem spora – najwyraźniej nie
przeszkadzają.
– Nie obchodzi mnie czy im
przeszkadzają czy nie… Draco dobrze wie, o co chodzi.
– Tak… przepraszam, mamo – mruknął,
z zażenowaniem dotykając palcami malinek. – Mam to zrobić natychmiast czy…?
– Co? Niby co zrobić? – spytał
zaalarmowany Harry. Nie podobała mu się postawa jego chłopaka.
– Możesz po śniadaniu – mruknęła,
uznając temat za zamknięty.
– Draco, o co chodzi?? – dociekał
Harry, dla niego temat najwyraźniej wciąż był otwarty.
– Później ci powiem – rzucił, chcąc
wrócić do posiłku, ale oczywiście, jego cudowny chłopak nie miał za grosz
cierpliwości.
– Czemu nie możesz teraz? Co jest
niby nie tak z twoim wyglądem… – Syriusz zastanawiał się, jak wolno można
myśleć, ale najwyraźniej powiedzenie tego na głos wreszcie połączyło kropki w
jego mózgu. – Nie usuniesz malinek. Nie zgadzam się.
– Daj spokój, Harry. To nic
takiego.
– Nie. Nie widzę potrzeby, by je
usuwać albo zakrywać. Mają zostać gdzie są.
– Aż tak lubisz jak widać, że jest
zajęty? – zagadnął Syriusz, doskonale wiedząc, jaką odpowiedź usłyszy. Sam
przecież oświadczył się Narcyzie po to, by wszyscy widzieli, że jest jego.
– Jasne. Nie po to je robiłem, żeby
je teraz usuwać.
– Harry, nie rób z tego wielkiej
afery.
– Będę, bo to głupie. Rano się z
nich cieszyłeś, a teraz zamierzasz je usunąć, bo ci mama kazała?!
– Co? Nie! Mama mi po prostu
przypomniała, że tak… nie wypada – dodał ciszej.
– Więc tę – wskazał na swoją szyję
– też mamy usunąć? Chociaż zrobiłeś mi ją specjalnie
zanim tu przyszliśmy? – Spojrzał na blondyna wyzywająco.
– Jeszcze trochę i się pogryziecie
o malinki – zauważył Syriusz, przerywając na chwilę jedzenie.
– Dlatego właśnie chciałem
porozmawiać o tym po śniadaniu – wysyczał blondyn.
– Nie ma o czym rozmawiać –
oznajmił twardo Harry. – Nie usuniesz ich. Jeśli znikną, obiecuję, że to będą
ostatnie jakie na nas zobaczysz.
– Harry, nie rozumiesz etykiety –
zaczęła pani Malfoy, postanawiając bronić swojej racji i syna przy okazji
również.
– Nie obchodzi mnie etykieta –
oświadczył poirytowany. – A Draco już nie jest głową rodu, mogłabyś więc mu
trochę odpuścić. Draco jest mój, ma na sobie mój ślad, który sam chciał. Nie
usunie go.
– Harry, moja matka to nie twoja
koleżanka! Zwracaj się do niej z szacunkiem!
Potter momentalnie spojrzał na nią
skruszony.
– Spokojnie, Draconie. Umiem o
siebie zadbać – powiedziała chłodniej kobieta. – Nie obchodzi mnie, że Draco
nie jest głową rodu, w dalszym ciągu jest przedstawicielem rodu Malfoyów, jest
moim synem i nie pozwolę…
– Proszę, kontynuuj. Z chęcią
posłucham jak ktoś oprócz mnie nieudolnie próbuje wbić do głowy pana Pottera
mądrości, przed którymi ten tak ucieka.
Syriusz cmoknął zdegustowany.
– Czemu zawdzięczamy tę niezapowiedzianą wizytę? – spytał,
patrząc z niechęcią na zbliżającego się Snape’a.
– Nie przyszedłem do ciebie, Black
– rzucił jakby od niechcenia, zbliżając się do Narcyzy.
– Zdziwiłbym się, gdybyś to zrobił.
I z pewnością byś mnie tu wtedy nie zastał.
– To może jednak zacznę się
zapowiadać specjalnie dla ciebie – prychnął, podając świeże wydanie proroka
Narcyzie. Ta przyjęła gazetę bez słowa, rozkładając ją i patrząc z zaskoczeniem
na pierwszą stronę.
– Byłbym wielce rad… – Zapuścił
narzeczonej żurawia. – O, więc naprawdę nas śledził. Widzisz, Cyziu, a mówiłaś,
że jestem przewrażliwiony. Dobrze, że go zgubiliśmy, nie darowałbym, jakby
dyszał nam nad głowami, jak byliśmy na Akropolu.
– Co napisali?
– Nie wiem, wolę nie czytać tego
szmatławca. Jak skończysz – zwrócił się do Narcyzy – daj znać czy chociaż jeden
“fakt” pokrywa się z prawdą. Bo już sam tytuł brzmi jak kpina. “Wielkie
połączenie rodu Blacków i Malfoyów?” Serio? Zapomnieli, że ty też jesteś z
Blacków? I przegapili chyba informację o przekazaniu starszeństwa Erydanowi.
– Dziennikarze nigdy nie byli zbyt
bystrzy.
– Nie sposób się nie zgodzić.
– Jednak jakieś ziarnko prawdy w
tym jest, czyż nie? – spytał Severus, ujmując dłoń Narcyzy i unosząc ją, by
przyjrzeć się pierścionkowi.
– Czyli napisali o zaręczynach?
Winszuję chwili jasności umysłu – zadrwił Syriusz. – Co tak patrzycie,
jakbyście testrale zobaczyli?
– Oświadczyłeś się mojej matce? –
spytał głucho Draco. Patrzył od matki na Syriusza i z powrotem, nie wiedząc na
kim zawiesić wzrok.
– A dziwi cię to bo…? Czy cokolwiek
w mojej postawie świadczyło, że się na to nie zbiorę?
– Gratuluję. – Harry uśmiechnął się
do nich szeroko. Choć troszkę głupio było mu spojrzeć Narcyzie w oczy, po jego
niedawnym wybuchu.
– I to jest dobra reakcja. –
Syriusz odwzajemnił uśmiech. – Więc, Cyziu, co tam na nas powypisywali?
Szykujesz prawników czy nie?
– Na chwilę obecną można to
zignorować… oficjalnie. Przekażę sprawę prawnikom, by mieli na to oko.
– Więc, przybiegłeś tutaj, tylko
przez ten artykuł? – zwrócił się do swojego szkolnego wroga. – To wzruszające,
jak bardzo chciałeś nam pogratulować.
– Bardziej liczyłem na to, że to
były wierutne kłamstwa – burknął i skrzywił się widząc potępiające spojrzenie
Narcyzy.
– Severusie… chyba się zapominasz…
– Wybacz, Narcyzo… Zdania nie
zmienię na temat Blacka i tego, że ten – zerknął z niechęcią na mężczyznę – to
niezbyt udany wybór.
– Na szczęście Narcyza ma w tym
temacie inne zdanie, nie ukrywam, że o tobie mógłbym powiedzieć to samo.
Kobieta, która zwróciłaby na ciebie uwagę, musiałaby być aniołem…
– To wzruszające, że tak bardzo
martwisz się…
– … albo męczennicą – dokończył
myśl.
– Na szczęście kobiet, żadna mnie
nigdy nie zainteresuje – odparł z wyzwaniem.
– W twoich oczach pewnie kociołki
są bardziej ponętne, co?
– Dziwi mnie, że interesuje cię
moje życie erotyczne… – Syriusz skrzywił się na tę insynuację. – Może sam masz
dziwnie skłonności w takim kierunku. Jeśli tak, to z całego serca współczuję
Narcyzie.
– Wystarczająco ciężko wyobrazić mi
sobie, że możesz mieć jakiekolwiek romantyczne relacje z kimkolwiek. O życie
erotyczne nawet cię nie podejrzewałem. Będąc tak zgorzkniałym, musiałbyś mieć
rozdwojenie ja…
– Przestańcie! – podniosła głos
Narcyza, wstając gwałtownie od stołu. – Zachowujecie się jak rozwydrzone
Mandragory, a ja nie mam zamiaru słuchać waszych przepychanek. A jeśli ktoś z
was choćby spróbuje sprowokować drugiego, przysięgam, sprawię, że udławi się
własnym językiem. Czy to jasne?
Mężczyźni zmierzyli się
nienawistnymi spojrzeniami, ale więcej już się nie odezwali.
– I właśnie dlatego nie prowokuje
się mojej matki – szepnął Draco Harry’emu do ucha.
//*//
Po obiedzie Narcyza opuściła
towarzystwo, które przeniosło się do obszernego salonu. Za oknami od kilku dni
padał deszcz, więc nie było mowy o jakimkolwiek wyjściu na zewnątrz, ku
frustracji Syriusza. Draco z kolei nie narzekał, mając Harry’ego w głównej
mierze do własnej dyspozycji.
– Coś ostatnio często znika,
tłumacząc się dokumentami – mruknął Harry, układając się wygodniej na kanapie,
tym samym zmuszając Draco, aby zrobił to samo.
– Z pewnością ma ich sporo. –
Syriusz nie wydawał się tym nawet w najmniejszym stopniu zaniepokojony. Sam
zgromadził koło siebie stos podręczników do wszystkich lat, które wziął po McGonagall,
gdy poszedł podpisać umowę z dyrektorem. Od tamtego czasu systematycznie je
przeglądał, co jakiś czas zaznaczając różne fragmenty albo robiąc notatki na
marginesach. – Przejęła po mężu interesy, próbują ją wciągnąć do Ministerstwa,
a z tym wiąże się na pewno sporo roboty… albo martwi się Ignissem i zwyczajnie
chce być sama.
– Myślę, że bardziej chodzi o to
drugie – odezwał się Draco. – Ostatnio byłem z nią u Iga i mama zdawała się
ciągnąć z lekarzem jakąś rozmowę. Wyłapałem coś tylko, że nie może dalej
znaleźć specjalisty.
– Specjalisty? Czyżby szukali
kogoś, kto potrafiłby go wybudzić?
– Wydaje mi się, że mama próbuje
znaleźć Igowi prywatną opiekę.
– Nie tylko próbuję, a znalazłam –
odezwała się blondynka, wchodząc z szerokim uśmiechem do salonu. – W końcu
udało mi się znaleźć kogoś, kto nie boi się złej aury Malfoyów, przebywania w
“domu śmierciojadów” ani też nie próbował mi grozić za samo odezwanie się o
pomoc.
– Kim jest ów mężny jegomość? –
zakpił Syriusz, rzucając zaklęcie zakładki, które wymyślił specjalnie w na
potrzeby przeglądania tych podręczników. Nie było skomplikowane, zwyczajnie
wydłużało stronę książki w taki sposób, by w sposób schodkowy tworzyły się
znaczniki stron. Potem kolejnym machnięciem dodał na tym znaczniku krótką
notkę, jaką informację tu znajdzie.
– Lael Travers. Ukończył Hogwart
kilka lat przede mną… i był moim pierwszym chłopakiem.
– … Nie miałaś aż tylu chłopaków,
jak to się dzieje, że ostatnio ciągle jakiś mi się napatacza pod nogi?
– Daj spokój… Nie robię tego
specjalnie. Wolałam też, żebyś dowiedział się o tym od razu ode mnie, niż potem
od niego. Lael lubił mi dokuczać…
– Och… – Syriusz był szczerze
zdumiony, ale ten wyraz szybko zastąpił zadowolony uśmieszek. – Doceniam.
– I dalej lubi, co udowodnił w
napisanym liście.
– Co napisał? – Wreszcie oderwał
wzrok od tekstu i spojrzał na narzeczoną.
– Że z chęcią się przekona czy,
cytuję: “wnusia-dziadziusia dalej jest sztywniejsza od miotły”.
Syriusz szczeknął śmiechem.
– Chyba nieszczególnie cię do niego
ciągnęło, skoro tak cię zapamiętał.
//*//
Korzystając z sytuacji, że Draco
dostał telefon od kuzyna z Japonii, Narcyza usiadła na kanapie obok Harry’ego.
– Jesteś gotowy na jutro, Harry?
– W sensie? – spytał, patrząc na
nią pytająco. Syriusz też zerknął na nią zaciekawiony.
Blondynka zamrugała zaskoczona.
– Naprawdę nie wiesz? – spytała, w
duchu prosząc, by okazało się, że chłopak tylko się zgrywa. Widząc jednak
rosnącą konsternację na twarzy chłopaka, poddała się. – Draco jutro kończy
siedemnaście lat.
Harry zamarł. Wiedział, że piątego
czerwca Igniss ma urodziny, bo wyszło to kiedyś w trakcie rozmowy w Norze…
Jęknął.
– Wiedziałem, że Ig ma jutro
urodziny… Zapomniałem, że mają tego samego dnia…
Syriusz parsknął rozbawiony.
– Jesteś niemożliwy.
– A co, ty wiedziałeś? – spytał
wojowniczo.
– Nie, ale to nie ja z nim chodzę,
panie Kocham Go Tak Bardzo A Nie Wiem Kiedy Ma Urodziny.
– Jesteś złośliwy.
– Nie nowość. I w pełni zasłużyłeś.
– Wracając do meritum – wcięła się
kobieta, zanim Syriusz rozkręcił się na dobre. – Draco się bardzo tym
ekscytuje. Wczoraj, kiedy wy ćwiczyliście, już szukał odpowiedniego stroju na
jutro… Przez trzy godziny. Do tego chyba liczy na jakieś zaskoczenie… Chociaż
myślę, że nie na takie w stylu: “to dzisiaj są twoje urodziny?”.
Harry zarumienił się z zażenowania.
– Na pewno nie… Dziękuję, że
zapytałaś. Nigdy by mi tego nie wybaczył.
– Z pewnością długo by się na
ciebie boczył.
– Muszę wybrać się do miasta po
prezent… – mruknął, najwyraźniej już się zastanawiając.
– Wybiorę się z tobą – zaoferował
animag. – Też powinienem mu coś dać. Z prezentami dla ciebie nie miałem
najmniejszych problemów, ale tu będę potrzebował twojej opinii.
– Dla Iga też od razu coś kupię, w
końcu kiedyś będzie się musiał wybudzić. – Harry uśmiechnął się do zaskoczonej
kobiety. – Chodźmy, nie ma co tracić czasu, Syriuszu.
– Kryj nas, Cyziu. – Pocałował
narzeczoną w usta i ruszył szybkim krokiem za chrześniakiem, który był już przy
drzwiach i zerkał na niego niecierpliwie.
//*//
– Masz chociaż jakiś pomysł?
– Tak naprawdę mam kilka. Draco
liczy na niespodziankę, więc mu ją zapewnię. Planowałem to już na walentynki,
ale próbował wtedy robić za bohatera, więc nie wyszło… Ale wciąż mam w głowie
cały plan. Wiem, jakie wino lubi. Wiem, jaki film z nim wieczorem obejrzę.
Wiem, jaką mu zrobię jutro pobudkę… – Syriusz nie miał najmniejszej
wątpliwości, że to o czym w tej chwili pomyślał Harry, było perwersyjne. –
Myślisz że udałoby się dzisiaj załatwić świstoklik? Taki który aktywuje się za
parę dni.
– Masz skrytkę pełną galeonów i jesteś Harrym
Potterem. – Harry wywrócił oczami. – Zrobiliby dla ciebie świstoklik na księżyc
i to choćbyś przyszedł po niego w środku nocy. Gdzie chcesz go zabrać?
– Draco był strasznie zazdrosny o
waszą randkę w Atenach, więc pomyślałem, że też go zabiorę w jakieś wyjątkowe
miejsce. Ale nie do Aten, bo tego się spodziewa.
– Zabierz go do Australii, zobaczyć
wielką rafę koralową. Jak jeszcze uda ci się go nakłonić do nurkowania w
mugolskim skafandrze, to nie zapomni tego do końca życia.
– Mówisz z doświadczenia?
– Nie, aż tak daleko to mnie nigdy
nie wyniosło.
– Raczej nie będę ryzykował. Draco
chyba wolałby jakieś miasto, gdzie mają dobre jedzenie i klimatyczne zakątki,
niż dziką naturę.
– Tylko pamiętaj, że poza magicznym
światem dalej jesteście niepełnoletni. Może jednak odpuść takie podróże na
późniejszy czas?
– Ale chciałem, by to był dla niego
wyjątkowy dzień. Taką pobudkę, czy wieczorny seans filmowy możemy zrobić
każdego dnia…
– To może… wyjaw mu wreszcie prawdę
o twoim tatuażu? Wciąż tego nie zrobiłeś, prawda? Przyznaj, że to przez niego
wybrałeś smoka, że to przez jego oczy jest niebieski.
– N-nie mógłbym…
– Nie znajdziesz dla niego lepszego
prezentu na ten dzień. Wtopiłeś go w swoją skórę na całe życie, to oddanie,
które się docenia. – Harry milczał, rozważając jego słowa. – No, to skoro ty
już masz wymyślone prezenty, to teraz czas na mnie. I na prezent dla Ignissa.
//*//
Draco wrócił do salonu i sapnął
zły, dostrzegając zniknięcie Harry’ego… i Syriusza.
– No ja nie wierzę! Zostawiłem ich
na pięć minut!
– Mnie też zostawili, jakby nie
patrzeć – odezwała się Narcyza, rzucając synowi rozbawione spojrzenie. Draco
tak łatwo pokazywał, że jest zazdrosny, że to aż urocze.
– Wiem i dziwi mnie, że ich nie
zatrzymałaś. – Widząc jak wzrok kobiety twardnieje, dodał szybko. – A
przynajmniej, żeby poczekali, aż wrócę… żebyś tu sama nie była.
– Draconie… nie jestem małym
dzieckiem, które potrzebuje ciągłej opieki. Nic się nie stanie, jeśli przez
chwilę pozostanę sama.
– Nie miałem tego na myśli. –
Podszedł do kobiety i usiadł obok niej. – Gdzie ich w ogóle wywiało, że Harry
nawet się nie pożegnał?
– Syriusz wpadł na pomysł jak może
wpłynąć na rozwój nauki Harry’ego w sprawie animagii. – Kiwnęła głową w stronę
pozostawionej książki dotyczącej transmutacji, którą ostatnio z uporem maniaka
studiował Syriusz. – Dlatego, nie czekał na nic i po prostu porwał go ze sobą,
sprawdzić nową teorię.
– To gdzie poszli? – spytał, zerkając
w stronę okna, gdzie pogoda w ogóle się nie poprawiła. – Mam nadzieję, że nie
wyszli na dwór…
– Martwisz się ich możliwym
przeziębieniem?
– Nie ich… Harry’ego. Nie mam
zamiaru spać potem z zakatarzonym Gryfiakiem. – Narcyza zaśmiała się rozbawiona.
– Co?
– Rozumiem, że zakatarzonego
Syriusza od razu zostawiłbyś mnie. Dlaczego jednak mam wrażenie, że coś się za
tym kryje?
Draco zamarł na ułamki sekund,
plując sobie w brodę. Że też tak głupio zdradził swoją niechęć do swojego
przyszłego ojczyma.
– Draco?
– ...Miałem incydent.
– Incydent? Jaki incydent?
– Zdenerwowałem Syriusza –
powiedział z zażenowaniem. – Tak porządnie go wkurzyłem, że puściły mu nerwy. I
tak troszkę… chyba mi… groził – zakończył prawie szeptem.
– Draco, skarbie, mów wyraźniej.
Nie zrozumiałam ostatniego słowa.
– Groził mi…
Narcyza zamrugała.
– Groził ci? Kiedy?– Blondyn
wzruszył ramionami w odpowiedzi. – Draco, kiedy ci groził?
– Czy to ważne? Było to jakieś dwa
tygodnie temu, kiedy musiałaś cofnąć się do domu… Syriusz cały czas był w psiej
formie i jak ostatni Puchon zaproponowałem, że skoro tak bardzo rozpiera go
energia to niech aportuje patyk.
– Syriusz i aportowanie?
– Tak, wiem… to był strasznie głupi
pomysł – jęknął cicho chłopak. – Wtedy mu troszkę odbiło i zasugerował, że ciekawiej
byłoby, gdyby aportował moją głowę. Przeprosiłem go, ale wydawał się… nieważne…
Harry go trzymał ode mnie z daleka i w końcu udało mu się go uspokoić. Wtedy
Syriusz również mnie przeprosił… Ale niesmak pozostał.
– Rozumiem. Wiesz, że Syriusz nie zrobiłby
ci krzywdy.
– Niby mam tego świadomość, ale
wtedy nie byłem tego tak całkowicie pewien. Znaczy… wygarnąłem mu późnej, że
poczułem się, jakby chciał mnie potraktować jak ojca. Na co Syriusz stwierdził,
że jego nienawidził, a mnie całkiem lubi. Czy coś.
Kobieta westchnęła krótko.
– Syriusz jest strasznie porywczy w
niektórych kwestiach.
– Wiem, mamo. Nie musisz go
tłumaczyć. No i to nie tak, że przez tamtą sytuację będę próbował sabotować
wasz związek.
~*~
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, jeah wielka awantura o malinki ;) ale jak widać temat szybko zniknął... och wiem że Ignis ma urodziny, ale zapomniałem że i Draco je ma... ;) co z tego że są bliźniakami...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika