sobota, 16 maja 2020

Historia Psa 15


Warto przeczytać ten rozdział po 102 (ostatnim) rozdziale UW. Od tej pory można czytać Historię Psa ciągiem, bez skakania z historii na historię ;p
~*~
Syriusza od rana roznosiła energia. Nie pomogła mu jej rozładować nawet poranna mineta, którą zaserwował Narcyzie. A może to właśnie przez nią był tak rozochocony?
Niezależnie od powodu zaraz po śniadaniu wyciągnął swojego chrześniaka do ogrodu na kolejną lekcję animagii. Harry zdążył jedynie posłać swojemu chłopakowi przepraszający uśmiech, nim dał się porwać.
Narcyza postanowiła wykorzystać ten czas i razem z Draco odwiedziła Ignissa. Później za namową Draco spotkali się z Severusem i jego córką na skromnym lunchu w ich ulubionej francuskiej restauracji.
Dlatego kiedy wrócili, Syriusz z Harrym bawili się w najlepsze. Narcyza westchnęła z udawanym zrezygnowaniem, kiedy razem z synem przemierzała ogród, by do nich dołączyć.
– Doprawdy, jak malutkie dzieci – rzuciła z lekkim uśmiechem do syna.
Draco już miał jej odpowiedzieć, kiedy obok nich zjawiła się osobista skrzatka matki – Mrużka i oznajmiła, że pojawił się ktoś z Ministerstwa, by porozmawiać z Narcyzą.
– Niedługo wrócę… I nie pozwól, aby Syriusz za długo dokuczał Harry’emu, dobrze? – Pogłaskała go po policzku i ruszyła w stronę powrotną do rezydencji. Draco z kolei dołączył ostatecznie do mokrego od śliny Syriusza Pottera.
– Mam ochotę rzucić w was obu jakąś klątwą. Zoofilia jest ohydna – rzucił w ramach przywitania.
Syriusz szczeknął w odpowiedzi, tuż przy uchu Harry’ego, który krzyknął oburzony i niewiele myśląc, ścisnął chrzestnemu pysk, aż kłapnął zębami. Na moment obaj znieruchomieli, ale już po chwili psisko zawarczało i szarpnęło głową, wyrywając się z uścisku. Prychnął i odsunął się od siedzącego na trawie nastolatka, zbliżając się do Draco, jakby próbował go zajść od tyłu.
– ...nie zbliżaj się do mnie.
Syriusz odpowiedział mu parsknięciem, nic sobie nie robiąc z jego sprzeciwu, wciąż próbował go zajść. Draco obracał się powoli dookoła osi, tak by cały czas mieć go przed sobą.
– ...Syriuszu, to nie jest zabawne! – na wpół krzyknął, na wpół pisnął zaniepokojony poczynaniami czarnego psiska.
– Lepiej usiądź na ziemi – polecił mu szybko Harry. – Uwielbia przewracać ludzi.
Syriusz pochylił łeb i ugiął łapy, ewidentnie przymierzając się do skoku, ale nie zrobił tego od razu, jakby delektując się niepokojem blondyna.
Draco zbladł widocznie, od razu kucając i siadając tyłkiem na ziemi. Syriusz z kolei się wyprostował i znów prychnął, patrząc spode łba na chrześniaka, jakby oskarżał go o psucie mu zabawy.
– Gdybym wiedział, że tak to się skończy, nie zakładałbym tych spodni…
– Wypierze się je. – Harry wzruszył ramionami. – Sporo się dzisiaj dowiedzieliśmy, no nie Syriuszu?
Animag przysiadł tuż obok Draco i szczeknął krótko na zgodę, raz po raz uderzając ogonem o nogi Ślizgona.
– Rozumiesz go w ogóle?
– Zaskoczę cię, ale tak. Próbowałem wcześniej uczyć się tego na własną rękę, ale bliżej temu było do wróżbiarstwa i nie dałem rady. A Syriusz zadaje proste pytania i… no nie wiem, jakoś z nim to w sumie wydaje się intuicyjne. Do tej pory odrzuciliśmy zwierzęta leniwe i powolne, samotniki. Szukamy jakiegoś, które żyje w stadzie, ale nie jest zbyt karne i nie współpracuje tak łatwo z resztą.
– Okej, czyli nie będziesz żadną mrówką ani termitem – rzucił z rozbawieniem, odsuwając się nieznacznie od Syriusza, by jego ogon go nie dotykał.
– Właśnie. – Harry zbyt zaaferowany opowieścią nie zorientował się, że blondyn się z niego nabija. – Łatwe, no nie? Odpadają też na przykład osy i ptaki co latają w kluczach… Ptaki w sumie ogólnie odrzuciliśmy, uwielbiam latać, ale jakoś nie widzę się ze skrzydłami. Syriusz stwierdził też, że ta moja przywódczość nie pasuje do nich. Z kolei do wody mnie nigdy nie ciągnęło…
– Więc nie muszę ci załatwiać akwarium? Jaka ulga!
– Spadaj. Więc wszystkie wodne odpadają. Owady w sumie też, Syriusz powiedział, że moje ego nie zmieściłoby się w ciele robaka. – Spojrzał z ukosa na chrzestnego. – Tak jakbym miał wybujałe ego.
– Dobra, wybacz. Coś jeszcze wiecie?
– Dziś zdecydowaliśmy odrzucić też gady i płazy. Syriusz długo się zastanawiał, ale jednak sposób wyrażania emocji uznał za dobry trop, więc wszystko co nie może ich tak łatwo wyrażać odpadło.
– To co zostało?
– Ssaki. Ale koty i psy kategorycznie odrzucił. – Harry zrobił zrezygnowaną minę. – Koty to samotniki, a psy… – spojrzał na chrzestnego – zbyt Syriuszowe.
Syriusz szczeknął kilkukrotnie, tak że zabrzmiało to jak śmiech. Już nie uderzał ogonem o Draco, ale zbyt długo go nie zaczepiał, więc teraz rozejrzał się, niemal natychmiast dostrzegając idealny cel. Draco podpierał się na dłoni, wykręcając się do tyłu, by móc lepiej widzieć Harry’ego, który był za jego plecami. Nie zwlekając, Syriusz przesunął się i stanął mu na niej łapą i raz po raz mocniej przyciskał tak, by jego pazury drażniły jego skórę, gdy Draco spróbował ją zabrać, przycisnął jeszcze mocniej. W tej pozycji to Draco miał więcej siły, ale bał się wyszarpnąć rękę, by się nie poranić o kamyki leżące pod jego dłonią. I jakoś wolał nie sprawdzać, jak jego wuj zareaguje na taki gwałtowny ruch. Bywał nieprzewidywalny.
– Syriuszu? Możesz zabrać łapę? – spytał, unosząc wyczekująco brew. Pies nawet nie drgnął.
– Wiem, że jestem jakimś ssakiem, stadnym, przywódczym. – Wyglądał na zażenowanego, gdy to mówił. Syriusz z kolei coraz lepiej się bawił, bo znów zaczął merdać ogonem, obijając przy tym nim o kolano Draco.
– Mógłbyś powiedzieć swojemu chrzestnemu, by się ode mnie odwalił, bo mnie najwyraźniej nie słucha.
– Mnie też nie posłucha. – Wzruszył ramionami. – Myślisz, że dlaczego ciągle ląduję przez niego na tyłku i z obślinioną twarzą? Nie zgadzam się na to, a on i tak swoje... Albo raczej właśnie dlatego. – Wyciągnął rękę i pacnął czubkami palców psi nos, przez co Syriusz pisnął i kichnął. Spojrzał spode łba na chrześniaka i położył się na ziemi. Na dłoni Draco. Harry obserwował z rozbawieniem niedowierzającą minę swojego chłopaka. – No i straciliśmy trop, więc szukaliśmy rzeczy, które sprawiają, że czuję się dobrze, że czuję się sobą.
– Gra w Quidditcha? Chociaż mówiłeś, że na pewno nie będziesz ptakiem…
– No właśnie. A mimo to naprawdę lubię quidditch. Polubiłem też bieganie. Ogólnie lubię ruch, ale też czasem chętnie bezczynnie poleżę. – Posłał Draco ciepły uśmiech. – Lubię się czasem trochę powygłupiać, jak każdy. – Wzruszył bezradnie ramionami. – Nie wiem, serio. Syriusz też zużył już dziś wszystkie swoje pomysły. Chyba przez to zaczęło mu się nudzić i znów się na mnie rzucił, a teraz dokucza tobie.
– Też nie mam żadnych pomysłów… – mruknął blondyn spoglądając na leżący niedaleko patyk. – Skoro Syriusz tak się nudzi… to może najpierw trzeba go jakoś zająć – rzucił, sięgając niepewnie do pyska zwierzaka.
Łapa postawił lekko przyklapnięte do tej pory uszy, obserwując uważnie zbliżającą się dłoń, a gdy palce jedynie ostrożnie przesunęły się po jego futrze, przymknął oczy, znów się rozluźniając. Chwilę później zastrzygł jednym uchem, ale nie poruszył się w żaden inny sposób.
– Harry… Obok ciebie leży patyk. Możemy mu go porzucać. Wybiega się, aportując – zaproponował, ciągle drapiąc psa za uchem.
Syriuszowi momentalnie przestało się podobać. Warcząc, zrzucił z łba rękę nastolatka i spojrzał na niego z obnażonymi kłami. Sierść zjeżyła mu się na karku i zaczął ujadać, patrząc Draco w oczy. Zupełnie jakby próbował na niego krzyczeć.
Chłopak kwiknął cicho, próbując odsunąć się od czarnego psiska.
– Syriszu! Spokojnie! Co ci odbiło?! – Harry rzucił się w ich kierunku i objął zwierzę za szyję.
Syriusz potrząsnął łbem, próbując się uwolnić z objęć, a gdy to nie poskutkowało, odmienił się, patrząc wściekle na blondyna.
– Patyk, co?! Może twoją głowę aportuję, będzie ciekawiej!
Chłopak zbladł na jego słowa, wciągając ze świstem powietrze.
– Syriuszu! – Harry wcisnął się między chrzestnego a swojego chłopaka, chwytając mężczyznę za ramiona. – Draco tylko próbował być miły!
– To że zamieniam się psa, nie znaczy że będę jak idiota latał za patykiem! Nie gonię też własnego ogona! – wywarczał, dysząc z gniewu.
– Przepraszam! – zawołał Draco, zaciskając palce na koszulce na plecach Harry’ego.
– Słyszałeś? Syriuszu, no dalej… – jęknął bezsilnie Harry. Nie chciał robić krzywdy chrzestnemu ani tym bardziej nie zamierzał pozwolić, by skrzywdził jego chłopaka… Ale Syriusz zdawał się w ogóle przestać zauważać jego obecność.
– Myślisz, że coś mnie obchodzi twoje…?!
– Syriuszu!! – Harry potrząsnął chrzestnym, skupiając wreszcie na sobie jego uwagę. Patrzył na niego zły. – Nie mów tak do niego.
– Nie będziesz mi mówił…!
– Będę! A może chcesz się bić, co?! Jak tak to proszę, ale od Draco się odwal!
Syriusz przestał się szarpać z chrześniakiem. Wciąż ciężko dysząc wyrwał mu się z uścisku i tylko mierzyli się w ciszy wzrokiem. Uniósł powoli rękę i poklepał chrześniaka po policzku, uśmiechając się pod nosem.
– Pojęcia nie masz, jak mi w tej chwili przypominałeś Jamesa… – Przeniósł spojrzenie na kulącego się z tyłu blondyna. – Przeprosiny przyjęte. Myślę, że wiesz już, gdzie jest granica. Nie próbuj mi więcej rzucać patyków, a będziemy żyć w zgodzie. – Przesunął Harry’ego na bok i wyciągnął do Draco dłoń. – Poniosło mnie, przepraszam.
– Nie przejmuj się – mruknął, przyjmując dłoń, ale nie patrzył mężczyźnie w twarz. Syriusz ścisnął go zdecydowanie.
– Draco? – zagadnął, wciąż trzymając jego dłoń. – Draaaaco? Draaacooo. Księciuniu.
– Wypraszam sobie… – syknął, wyrywając dłoń.
Syriusz wzruszył ramionami.
– Nie chciałeś na mnie spojrzeć, więc musiałem przyciągnąć twoją uwagę.
– Na co ci to czy na ciebie patrzę czy nie? – spytał, otrzepując jasne spodnie.
– Bo odniosłem wrażenie, że się mnie boisz. A to zupełnie niepotrzebne.
– Wiesz… groziłeś mi, że potraktujesz mnie tak, jak potraktowałeś mojego ojca i ciotkę…
Syriusz machnął lekceważąco dłonią.
– Ich nienawidziłem, ciebie w zasadzie nawet lubię.
– Skąd niby miałem to wiedzieć? Zresztą nieważne… nie będę uczestniczył w waszych lekcjach – oznajmił z chłodem. Podszedł do Harry’ego i cmoknął go w policzek.
– Dlatego właśnie ci to powiedziałem.
– Dzięki za nową wiedzę.
Machnął mężczyźnie ręką i ruszył w stronę domu.
– Jeśli Draco przez to będzie cię unikał, to nie licz że cię poprę.
– Przez jakiś czas pewnie będzie, ale nie znienawidził mnie, więc to nie koniec świata… – stwierdził lekceważąco. – Naprawdę byłeś gotowy mnie pobić, gdybym się nie uspokoił, co?
– Oczywiście. Groziłeś Draco.
Syriusz poczochrał go po włosach.
– I tak trzymaj. – Machnął różdżką, sprawdzając czas. – Zobaczymy się na obiedzie. Mam kilka nowych pomysłów na zawężenie naszych poszukiwań.
Harry rozdziawił usta w niedowierzaniu.
– Nie mów, że zrobiłeś tę szopkę, by mnie przetestować!
Syriusz ruszył w kierunku domu, śmiejąc się.
– Nie wiem o czym mówisz! Leć do swojego chłopaka, pewnie będzie potrzebować twojego ramienia. Lub dwóch.
//*//
– Pracownik Ministerstwa, co? – rzuciła kobieta, dostrzegając mężczyznę, czekającego na nią w salonie. – Ładnie to tak okłamywać moje skrzaty domowe?
– Jestem pracownikiem ministerstwa, La Petite Sirène. – Rèmy wskazał na swoją elegancką szatę. – Francuskie Ministerstwo zaproponowało mi stanowisko aurorskie w nagrodę za mój udział w bitwie i wkład w pokonanie Voldemorta.
– Doprawdy? – Narcyza uśmiechnęła się lekko, podchodząc do przyjaciela i pozwoliła się przytulić na powitanie. – Dlatego postanowiłeś na służbie przyjść do mnie, by… pochwalić się?
– Można tak powiedzieć. – Wyszczerzył się zadowolony. – Powiedz, kochana… Co sądzisz?
Narcyza przez chwilę przyglądała się mężczyźnie.
– Prezentujesz się dobrze w tych szatach – zawyrokowała ostatecznie, posyłając mu łagodny uśmiech. – Zostajesz na dłużej?
– A pozwolisz mi?
– Jesteś moim przyjacielem, jaki miałabym powód by ci nie pozwolić?
– Ty mi powiedz… Swoją drogą pięknie wyglądasz w tej sukience – odparł lustrując ciało blondynki. – A te rozpuszczone włosy… dodają ci uroku – dodał z błyskiem w oku.
Kobieta uśmiechnęła się jedynie na ten komplement. Ubrała tą sukienkę o jasnobrzoskwiniowym kolorze z myślą o tym, jak Syriusz zareaguje na jej ubiór. Miło było usłyszeć jednak komplement z innych ust.
– Nie podlizuj się i tak chciałam ci pozwolić zostać…
– Cyziu?! – dobiegł ich z korytarza głos Syriusza przy wtórze jego szybkich kroków. – Mamy gościa? – Usłyszeli jego chłodny ton, chwilę przed tym jak wszedł żwawym krokiem do salonu. Jego wzrok utkwiony był w intruzie.
– Syriuszu – szepnęła kobieta, rozpromieniając się na widok ukochanego. – Remy postanowił złożyć nam niezapowiedzianą wizytę. Uznałam, że stosownym będzie, aby dołączył do nas na obiedzie. Zechciałbyś potowarzyszyć nam do tego czasu?
– Oczywiście. Odkąd to także mój dom – Ach! Jakże satysfakcjonujący był szok w oczach tej sklątki. – nietaktem z mojej strony byłby zignorowanie obecności gościa. – Zatrzymał się przy blondynce i objął ją w talii. – Dzień dobry, Remy. – Sztuczny miły ton i ostre spojrzenie zdecydowanie nie pasowały do gościnnego gospodarza. – Blanche zdrowie dopisuje?
– Dopisuje – mruknął ewidentnie niezadowolony. – Liczyłem, że porozmawiamy w cztery oczy, Narcyziu.
– Jeśli marzy ci się zostanie spetryfikowanym, to mogę się na to zgodzić. Tylko och… chyba wtedy nic być nie mógł powiedzieć. – Syriusz uśmiechnął się złośliwie.
– Syriuszu, Remy to nasz gość. – Narcyza posłała kuzynowi proszące spojrzenie.
– Tylko żartowałem, kochanie. – Pocałował ją w skoń. – Remy z pewnością to rozumie, w końcu nie poznaliśmy się wczoraj. – Posłał mu fałszywy uśmiech i wskazał zapraszająco na kanapę. – Do obiadu jeszcze trochę czasu, po co będziemy tak stać. Powiedz, Remy co to za okazja, że się tak wystroiłeś?
– Jestem teraz aurorem – burknął Francuz.
– Gratuluję. Wreszcie znalazłeś powołanie, co?
– Jak widzę ty do tej pory go szukasz, co?
– Nie, tak się składa, że też mam pomysł na karierę zawodową. Jednak rok szkolny zacznie się dopiero w lipcu, do tego czasu mam jeszcze trochę wolnego – odparł, gdy rozsiadali się na kanapie. Syriusz o dziwo nie wcisnął się między Remy'ego i Narcyzę, to kobieta usiadła w środku. – Dyrektor Dumbledore zaproponował mi stanowisko nauczyciela transmutacji. Byłem właśnie w drodze do biblioteki, by zebrać trochę materiałów, ale usłyszałem twój głos i zmieniłem plany.
– Mieszkacie razem? – spytał podejrzliwie mężczyzna.
– Tak – przytaknęła Narcyza. – Razem z moim synem i jego chłopakiem, Harrym.
– Wspominałem przecież o tym przed chwilą – wytknął mu spokojnym tonem. – Ale to nie powinno cię dziwić, skoro jesteśmy ze sobą. – Położył Narcyzie dłoń na ramieniu.
– Jesteście… razem? – wysapał. – Narcyzo… Tamta noc nic dla ciebie nie znaczy?
Blondynka zająknęła się, zaskoczona jego bezpośredniością.
– Co, upiliście się i wziąłeś jej uśmiech za kokietowanie? – zadrwił Syriusz, choć wzmocnił uścisk, jakby próbował ją do siebie przyciągnąć. – A może podniecasz się tak buziakiem na dobranoc? – Za taki gest Syriusz by go z największą przyjemnością zawiesił w powietrzu, ale tę informację zamierzał póki co zostawić dla siebie.
– Niczego sobie nie ubzdurałem, jasne!? – warknął, podnosząc się gwałtownie z kanapy. – Wybacz, Narcyziu, ale obecność twojego kuzyna działa mi na nerwy. Mam nadzieję, że przy następnym spotkaniu będziemy tylko my.
Syriusz uśmiechnął się półgębkiem, ale nic na to nie powiedział. Przy następnym spotkaniu Narcyza z pewnością będzie już jego narzeczoną, a może nawet i żoną. Powinien mieć na tyle taktu, by się wtedy odpieprzyć, ale jeśli wciąż będzie próbował się do niej przystawiać, wyzwie go na pojedynek i przepędzi raz na zawsze. Zdusił w sobie głosik, który czekał na taki rozwój wydarzeń.
– Syriuszu – szepnęła, kiedy Remy zniknął za drzwiami i odwróciła się w jego stronę, patrząc na niego niepewnie.
– Cokolwiek powiesz, nie mogłem mu pozwolić się do ciebie przystawiać. Musi sobie odpuścić.
– Nie o to mi chodzi… Chciałam ci wytłumaczyć, co miał na myśli.
– Do tego miałem przejść w następnej kolejności, więc dobrze się składa. – Założył jej włosy za ucho i pocałował w policzek. – Z pewnością nie byliśmy wtedy razem, ale zżera mnie ciekawość. – I zazdrość, ale tego już na głos nie zamierzał przyznać.
– Blanche wyprosiła, żebym została u nich na noc, dlatego korzystając z okazji postanowiliśmy się napić. Opowiadaliśmy sobie kilka sytuacji, między innymi opowiedziałam im, jak postawiłam się Lucjuszowi i chociaż wiedziałam, co zaraz mi zrobi, kazałam mu zdechnąć. Potem Remy mnie pocałował, a ja… no cóż, pozwoliłam mu na to. Później jak wróciłam do rezydencji dowiedziałam się, że żyjesz.
Nie sposób było nie zauważyć, że sposępniał. Chwycił ją za ramiona i usadził z powrotem na kanapie, opierając się o siedzenie kolanem, a ręką o oparcie, przez co uwięził blondynkę między meblem a sobą.
– To dlatego z taką pewnością się wtedy na ciebie rzucił, co? – Przesunął palcami po jej brodzie.
– Tak mi się wydaje – przytknęła, rzucając mu przepraszające spojrzenie.
– Nie patrz tak, nie zrobiłaś nic złego. – Przesunął kciukiem po jej wardze. – Sama powiedziałaś, że nie byłaś nawet świadoma, że żyję. – Chwycił ją za brodę i otworzył jej usta, by zaraz wsunąć w nie swój język, całując ją głęboko. Był gwałtowny. – Cholera, próbuję przekonać sam siebie, ale i tak wkurza mnie, że on też cię całował – burknął.
– Nie całował mnie tak jak ty. Nikt mnie nie całował jak ty – mruknęła, kładąc dłonie na karku mężczyzny. – Nikogo nie pragnęłam jak ciebie. Nikogo też tak nie kochałam. Jesteś wyjątkowy pod każdym względem… – Przysunęła usta do ucha Syriusza, by wyszeptać: – Nikogo nie prosiłam, by mnie posiadł, tak jak ty to zrobiłeś… I pragnę, abyś wieczorem również miał to w planach.
– Wężyca z ciebie wiesz? – wymruczał, przytulając są. – Wiesz jak mnie podejść.
– Dzięki temu wiem, że stałeś się niewolnikiem myśli o naszym wspólnym wieczorze.
– Może dzisiaj też zjemy sami? Chciałbym cię już teraz. – Polizał ją po uchu.
– Poczekamy grzecznie do wieczora – stęknęła, odsuwając się niechętnie od mężczyzny.
– Draco z Harrym pewnie i tak się nie pojawią.
– Pojawią się.
– Dopiero co się z nimi rozstałem, zdawali się potrzebować jedynie siebie. – Przesunął dłonią po jej ramieniu, przez dekolt aż na szyję. – A ja bardzo potrzebuję teraz ciebie. – Jeśli chłopcy faktycznie się pojawią, to było ogromne ryzyko że Draco będzie wciąż do niego zdystansowany. Narcyza z pewnością to zauważy i znów się pokłócą. A tego nie chciał, nie tuż przed ich wypadem do Grecji.
– Coś się stało któremuś z nich?
– Czemu od razu zakładasz, że coś się któremuś stało? To zakochane po uszy szczeniaki, co chwilę się do siebie lepią, a tu pewnie nie czują przymusu, siedzenia z nami przez cały czas.
– Dlaczego mam wrażenie, że mówisz to tylko, bym pozwoliła ci dostać się pod sukienkę? – spytała. – Zresztą, jeśli teraz ci na to pozwolę, nie wyjdziemy z sypialni do wieczora.
Usiadł obok niej i chwyciwszy ją za dłoń, gładził palcami, śledząc własne ruchy.
– Czy to takie zaskakujące, że próbuję cię uwodzić? Szczególnie po takim spotkaniu? Czuję się niepewnie, więc chcę twojej bliskości… – Puścił jej rękę i spojrzał na nią, uśmiechając się wymuszenie. – Ale w porządku, poczekam grzecznie do wieczora.
– Dobrze… masz mnie… Ale będę zła, jak nie wyjdziemy przynajmniej na kolację, jasne?
– Obiecuję.
Pocałował ją w policzek.
//*//
Narcyza nie czekała, aż Syriusz skończy się odświeżać, chociaż miała na to naprawdę wielką ochotę. Po śmierci męża to ona była teraz panią domu. Draco jeszcze nie był pełnoletni, więc nie mógł przejąć obowiązków. Zresztą kobieta nie chciała dodawać synowi zadań.
Dlatego właśnie sama postanowiła wejrzeć w rodzinne dokumenty, które prowadził Lucjusz a wcześniej jeszcze Abraxas.
Potem będzie mogła porozmawiać z synem i wspólnie zastanowić się co dalej.
Weszła do gabinetu Lucjusza, rozglądając się oszczędnie. Nie lubiła tego pomieszczenia. To było jedno z nielicznych miejsc, gdzie rozmawiała z mężem w cztery oczy. A raczej słuchała jego kazań, pouczeń i wyzwisk.
Podeszła do dużego, masywnego biurka, przesuwając palcami po drewnie i przypatrując się każdej rzeczy leżącej na blacie. Zerknęła na pióro. Wykonane na zamówienie z osadzonymi przy końcówce drogimi kamieniami szlachetnymi. Stalówka i wszystkie metalowe elementy to białe złoto. Wiedziała o tym wszystkim, bo to ona mu je sprezentowała na jego czterdzieste urodziny trzy lata temu.
Strasznie ją wtedy skrytykował. Wciąż pamiętała ten rozgniewany ton: “Wydajesz pieniądze fortuny Malfoyów na takie głupoty? Próbujesz wkupić się w moje łaski moimi pieniędzmi?!”
Była święcie przekonana, że wyrzucił jej podarek albo zwrócił go z powrotem do wykonawcy. Nigdy jednak nie spodziewała się, że mężczyzna go zatrzymał… i co jeszcze bardziej dziwne – używał.
Odsunęła nieznacznie fotel i przysiadła przy biurku. Odetchnęła powoli, przymykając na sekundy oczy. Jak Lucjusz się czuł, siedząc tu całymi dniami przed odrodzeniem Czarnego Pana? Gabinet był jego ucieczką od niej i dzieci? Czy widmem niekończącej się kary z powodu bycia dziedzicem i niemożliwości bycia z ukochaną osobą?
Nie, żeby Severus odwzajemniał jego uczucia… Ale i tak zastanawiała się, czy pod tym względem Lucjusz nie był równie żałosny jak ona.
Pokręciła słabo głową, odrzucając nieistotne myśli. Wspomnienie męża nic jej teraz nie da. Powinna skupić się na czymś innym.
Sięgnęła do szuflady po prawej i wyciągnęła z niej plik papierów. Czas wziąć się do pracy.
//*//
Dokumenty tak ją pochłonęły, że całkowicie straciła poczucie czasu. Dopiero żenujące dźwięki wydobywające się z jej brzucha (dzięki Merlinowi, że była sama!) nakazały jej zastanowić się nad godziną. Już dawno było po czasie, kiedy zaczynali jeść śniadanie.
Natychmiast zerwała się ze swojego miejsca i nie przejmując się uporządkowaniem odrobinę miejsca dotychczasowej pracy, szybkim krokiem wyszła z gabinetu i ruszyła ku jadalni.
I jak mogła się spodziewać, przyszła jako ostatnia.
Draco podniósł na nią wzrok i posłał jej delikatny, wesoły uśmiech.
– Dzień dobry, mamo. Czekaliśmy na ciebie.
– Dzień dobry wszystkim. Przepraszam za to – mruknęła, nie bawiąc się w żadne wymówki. Gdyby zaczęła, mogłaby powiedzieć, co dokładnie robiła. Draco albo Syriusz z poczucia odpowiedzialności zaproponowaliby jej pomoc. A ona wolała zrobić to sama. – I naprawdę nie musieliście na mnie czekać – dodała, kiedy dosiadła się do stołu, obok Syriusza.
– Mielibyśmy pozwolić ci później jeść samej? Cyziu, chyba nie myślisz że któryś z nas byłby do tego zdolny…
– Harry pewnie by był – wtrącił niewinnie blondyn, podnosząc się nieznacznie i nalewając matce wody do pucharku. Narcyza podziękowała mu cicho z rozbawionym uśmiechem.
Gryfon wywrócił oczami.
– Tak, tak, o mój idealny, nieskazitelny...
– Nie przejmuj się, Harry – zwróciła się do Gryfona kobieta. – To tylko podkreśla jak bardzo Draco jest do ciebie przywiązany i cię ko…
– Mamo!
Potter sięgnął lewą ręką po swój kielich z zadowoleniem przyglądając się jak obrączka na jego małym palcu rozżarza się soczystą zielenią, by zaraz ustąpić na brzegach miejsca mocnemu różowi. Uwaga matki ogromnie go zażenowała, ale jednocześnie zaczął przez to więcej o nim myśleć i zapewne przyznał jej w duchu rację. To było miłe.
– Ależ o co ci chodzi? Źle mówię?
– Nie o to chodzi…
– Więc o co? – Spojrzała na niego z uwagą.
Draco zacisnął usta w cienką kreskę. Przecież nie powie, że to krępujące, kiedy ona mówi głośno o jego! uczuciach.
– Ojej. Krępuje cię to? – Jego matka jakby czytała mu w myślach. Blondyn sapnął głucho, czerwieniejąc na twarzy.
– No już, wszyscy doskonale wiemy, że mnie kochasz. Nie musisz się dąsać – szepnął z ustami przy jego uchu, po czym pocałował go w policzek.
– Nie dąsam się… – burknął cicho Draco.
– Byłeś na granicy, nie oszukasz mnie – odparł, prostując się na krześle.
Narcyza uśmiechnęła się lekko. Oni byli naprawdę uroczy.
//*//
Na wtorek Syriusz przygotował kilka opcji, biorąc pod uwagę różne ewentualności. Ten dzień musiał być udany, zwłaszcza, że przygotowywał się do niego od dawna. Na szczęście jako czarodzieje nie musieli się zbytnio obawiać upałów, bo wystarczyło kupić magiczny parasol przeciwsłoneczny, który utrzymywał wokół swojego właściciela znośną temperaturę.
Noc spędzili w swoich pokojach, więc z rana w jadalni zobaczyli się już gotowi na randkę. Syriusz już na nią czekał. Wstał od stołu i podszedł do niej, gwiżdżąc z podziwem.
– Wyglądasz jeszcze lepiej, niż sobie wyobrażałem. – Pocałował ją w żuchwę na przywitanie.
Miała sięgającą do kolana przewiewną białą sukienkę z rękawem ⅜ . W dłoniach trzymała tego samego koloru kapelusz i niebieską torebkę pasującą do biżuterii. On z kolei założył białą lnianą koszulę, zostawiając rozpięte dwa górne guziki, do tego jasnokremowe spodnie i sandały.
 Uśmiechnęła się do mężczyzny, całując go w policzek na powitanie.
– Wychodzicie gdzieś? – spytał po przywitaniu Harry, gdy parę minut później weszli z Draco do mniejszej jadalni. – Nie zmarzniecie? Może i mamy czerwiec, ale dzisiaj jest może z dziesięć stopni. W dodatku zanosi się na deszcz.
– Musimy tylko wyjść poza barierę, Harry. Wytrzymamy te parę minut. Potem będziemy się grzać w ateńskim słońcu.
– Ateny! – prychnął rozbawiony. – A jutro co, na Hawaje? – zagadnął z uśmiechem.
– Kto wie… – Syriusz posłał zdumionemu chrześniakowi rozbawione spojrzenie i jak reszta zabrał się za śniadanie.
Chwilę po dziewiątej stali w cieniu jakiejś bocznej ateńskiej uliczki. Gorące powietrze otoczyło ich szczelnie, mocno kontrastując z chłodem, który czuli jeszcze przed chwilą stojąc na angielskiej polanie.
~*~

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    cudnie, Syriusz no naprawę jaki zazdrosny i zaborczy względem Narcyzy... ale mam teraz wrażenie że Lucjusz grał w pewnym stopniu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń