Warto przeczytać ten rozdział po 102 (ostatnim) rozdziale UW. Od tej pory można czytać Historię Psa ciągiem, bez skakania z historii na historię ;p
~*~
Syriusza od rana roznosiła energia.
Nie pomogła mu jej rozładować nawet poranna mineta, którą zaserwował Narcyzie.
A może to właśnie przez nią był tak rozochocony?
Niezależnie od powodu zaraz po
śniadaniu wyciągnął swojego chrześniaka do ogrodu na kolejną lekcję animagii.
Harry zdążył jedynie posłać swojemu chłopakowi przepraszający uśmiech, nim dał
się porwać.
Narcyza postanowiła wykorzystać ten
czas i razem z Draco odwiedziła Ignissa. Później za namową Draco spotkali się z
Severusem i jego córką na skromnym lunchu w ich ulubionej francuskiej restauracji.
Dlatego kiedy wrócili, Syriusz z
Harrym bawili się w najlepsze. Narcyza westchnęła z udawanym zrezygnowaniem,
kiedy razem z synem przemierzała ogród, by do nich dołączyć.
– Doprawdy, jak malutkie dzieci –
rzuciła z lekkim uśmiechem do syna.
Draco już miał jej odpowiedzieć,
kiedy obok nich zjawiła się osobista skrzatka matki – Mrużka i oznajmiła, że
pojawił się ktoś z Ministerstwa, by porozmawiać z Narcyzą.
– Niedługo wrócę… I nie pozwól, aby
Syriusz za długo dokuczał Harry’emu, dobrze? – Pogłaskała go po policzku i
ruszyła w stronę powrotną do rezydencji. Draco z kolei dołączył ostatecznie do
mokrego od śliny Syriusza Pottera.
– Mam ochotę rzucić w was obu jakąś
klątwą. Zoofilia jest ohydna – rzucił w ramach przywitania.
Syriusz szczeknął w odpowiedzi, tuż
przy uchu Harry’ego, który krzyknął oburzony i niewiele myśląc, ścisnął
chrzestnemu pysk, aż kłapnął zębami. Na moment obaj znieruchomieli, ale już po
chwili psisko zawarczało i szarpnęło głową, wyrywając się z uścisku. Prychnął i
odsunął się od siedzącego na trawie nastolatka, zbliżając się do Draco, jakby
próbował go zajść od tyłu.
– ...nie zbliżaj się do mnie.
Syriusz odpowiedział mu
parsknięciem, nic sobie nie robiąc z jego sprzeciwu, wciąż próbował go zajść.
Draco obracał się powoli dookoła osi, tak by cały czas mieć go przed sobą.
– ...Syriuszu, to nie jest zabawne!
– na wpół krzyknął, na wpół pisnął zaniepokojony poczynaniami czarnego psiska.
– Lepiej usiądź na ziemi – polecił
mu szybko Harry. – Uwielbia przewracać ludzi.
Syriusz pochylił łeb i ugiął łapy,
ewidentnie przymierzając się do skoku, ale nie zrobił tego od razu, jakby
delektując się niepokojem blondyna.
Draco zbladł widocznie, od razu
kucając i siadając tyłkiem na ziemi. Syriusz z kolei się wyprostował i znów
prychnął, patrząc spode łba na chrześniaka, jakby oskarżał go o psucie mu
zabawy.
– Gdybym wiedział, że tak to się
skończy, nie zakładałbym tych spodni…
– Wypierze się je. – Harry wzruszył
ramionami. – Sporo się dzisiaj dowiedzieliśmy, no nie Syriuszu?
Animag przysiadł tuż obok Draco i
szczeknął krótko na zgodę, raz po raz uderzając ogonem o nogi Ślizgona.
– Rozumiesz go w ogóle?
– Zaskoczę cię, ale tak. Próbowałem
wcześniej uczyć się tego na własną rękę, ale bliżej temu było do wróżbiarstwa i
nie dałem rady. A Syriusz zadaje proste pytania i… no nie wiem, jakoś z nim to
w sumie wydaje się intuicyjne. Do tej pory odrzuciliśmy zwierzęta leniwe i
powolne, samotniki. Szukamy jakiegoś, które żyje w stadzie, ale nie jest zbyt
karne i nie współpracuje tak łatwo z resztą.
– Okej, czyli nie będziesz żadną
mrówką ani termitem – rzucił z rozbawieniem, odsuwając się nieznacznie od
Syriusza, by jego ogon go nie dotykał.
– Właśnie. – Harry zbyt zaaferowany
opowieścią nie zorientował się, że blondyn się z niego nabija. – Łatwe, no nie?
Odpadają też na przykład osy i ptaki co latają w kluczach… Ptaki w sumie
ogólnie odrzuciliśmy, uwielbiam latać, ale jakoś nie widzę się ze skrzydłami.
Syriusz stwierdził też, że ta moja przywódczość nie pasuje do nich. Z kolei do
wody mnie nigdy nie ciągnęło…
– Więc nie muszę ci załatwiać
akwarium? Jaka ulga!
– Spadaj. Więc wszystkie wodne
odpadają. Owady w sumie też, Syriusz powiedział, że moje ego nie zmieściłoby
się w ciele robaka. – Spojrzał z ukosa na chrzestnego. – Tak jakbym miał
wybujałe ego.
– Dobra, wybacz. Coś jeszcze
wiecie?
– Dziś zdecydowaliśmy odrzucić też
gady i płazy. Syriusz długo się zastanawiał, ale jednak sposób wyrażania emocji
uznał za dobry trop, więc wszystko co nie może ich tak łatwo wyrażać odpadło.
– To co zostało?
– Ssaki. Ale koty i psy
kategorycznie odrzucił. – Harry zrobił zrezygnowaną minę. – Koty to samotniki,
a psy… – spojrzał na chrzestnego – zbyt Syriuszowe.
Syriusz szczeknął kilkukrotnie, tak
że zabrzmiało to jak śmiech. Już nie uderzał ogonem o Draco, ale zbyt długo go
nie zaczepiał, więc teraz rozejrzał się, niemal natychmiast dostrzegając
idealny cel. Draco podpierał się na dłoni, wykręcając się do tyłu, by móc
lepiej widzieć Harry’ego, który był za jego plecami. Nie zwlekając, Syriusz
przesunął się i stanął mu na niej łapą i raz po raz mocniej przyciskał tak, by
jego pazury drażniły jego skórę, gdy Draco spróbował ją zabrać, przycisnął
jeszcze mocniej. W tej pozycji to Draco miał więcej siły, ale bał się
wyszarpnąć rękę, by się nie poranić o kamyki leżące pod jego dłonią. I jakoś
wolał nie sprawdzać, jak jego wuj zareaguje na taki gwałtowny ruch. Bywał
nieprzewidywalny.
– Syriuszu? Możesz zabrać łapę? –
spytał, unosząc wyczekująco brew. Pies nawet nie drgnął.
– Wiem, że jestem jakimś ssakiem,
stadnym, przywódczym. – Wyglądał na zażenowanego, gdy to mówił. Syriusz z kolei
coraz lepiej się bawił, bo znów zaczął merdać ogonem, obijając przy tym nim o
kolano Draco.
– Mógłbyś powiedzieć swojemu
chrzestnemu, by się ode mnie odwalił, bo mnie najwyraźniej nie słucha.
– Mnie też nie posłucha. – Wzruszył
ramionami. – Myślisz, że dlaczego ciągle ląduję przez niego na tyłku i z
obślinioną twarzą? Nie zgadzam się na to, a on i tak swoje... Albo raczej
właśnie dlatego. – Wyciągnął rękę i pacnął czubkami palców psi nos, przez co
Syriusz pisnął i kichnął. Spojrzał spode łba na chrześniaka i położył się na
ziemi. Na dłoni Draco. Harry obserwował z rozbawieniem niedowierzającą minę
swojego chłopaka. – No i straciliśmy trop, więc szukaliśmy rzeczy, które
sprawiają, że czuję się dobrze, że czuję się sobą.
– Gra w Quidditcha? Chociaż
mówiłeś, że na pewno nie będziesz ptakiem…
– No właśnie. A mimo to naprawdę
lubię quidditch. Polubiłem też bieganie. Ogólnie lubię ruch, ale też czasem
chętnie bezczynnie poleżę. – Posłał Draco ciepły uśmiech. – Lubię się czasem
trochę powygłupiać, jak każdy. – Wzruszył bezradnie ramionami. – Nie wiem,
serio. Syriusz też zużył już dziś wszystkie swoje pomysły. Chyba przez to
zaczęło mu się nudzić i znów się na mnie rzucił, a teraz dokucza tobie.
– Też nie mam żadnych pomysłów… –
mruknął blondyn spoglądając na leżący niedaleko patyk. – Skoro Syriusz tak się
nudzi… to może najpierw trzeba go jakoś zająć – rzucił, sięgając niepewnie do
pyska zwierzaka.
Łapa postawił lekko przyklapnięte
do tej pory uszy, obserwując uważnie zbliżającą się dłoń, a gdy palce jedynie
ostrożnie przesunęły się po jego futrze, przymknął oczy, znów się rozluźniając.
Chwilę później zastrzygł jednym uchem, ale nie poruszył się w żaden inny sposób.
– Harry… Obok ciebie leży patyk.
Możemy mu go porzucać. Wybiega się, aportując – zaproponował, ciągle drapiąc
psa za uchem.
Syriuszowi momentalnie przestało
się podobać. Warcząc, zrzucił z łba rękę nastolatka i spojrzał na niego z
obnażonymi kłami. Sierść zjeżyła mu się na karku i zaczął ujadać, patrząc Draco
w oczy. Zupełnie jakby próbował na niego krzyczeć.
Chłopak kwiknął cicho, próbując
odsunąć się od czarnego psiska.
– Syriszu! Spokojnie! Co ci
odbiło?! – Harry rzucił się w ich kierunku i objął zwierzę za szyję.
Syriusz potrząsnął łbem, próbując
się uwolnić z objęć, a gdy to nie poskutkowało, odmienił się, patrząc wściekle
na blondyna.
– Patyk, co?! Może twoją głowę
aportuję, będzie ciekawiej!
Chłopak zbladł na jego słowa,
wciągając ze świstem powietrze.
– Syriuszu! – Harry wcisnął się
między chrzestnego a swojego chłopaka, chwytając mężczyznę za ramiona. – Draco
tylko próbował być miły!
– To że zamieniam się psa, nie
znaczy że będę jak idiota latał za patykiem! Nie gonię też własnego ogona! –
wywarczał, dysząc z gniewu.
– Przepraszam! – zawołał Draco,
zaciskając palce na koszulce na plecach Harry’ego.
– Słyszałeś? Syriuszu, no dalej… –
jęknął bezsilnie Harry. Nie chciał robić krzywdy chrzestnemu ani tym bardziej
nie zamierzał pozwolić, by skrzywdził jego chłopaka… Ale Syriusz zdawał się w
ogóle przestać zauważać jego obecność.
– Myślisz, że coś mnie obchodzi
twoje…?!
– Syriuszu!! – Harry potrząsnął
chrzestnym, skupiając wreszcie na sobie jego uwagę. Patrzył na niego zły. – Nie
mów tak do niego.
– Nie będziesz mi mówił…!
– Będę! A może chcesz się bić, co?!
Jak tak to proszę, ale od Draco się odwal!
Syriusz przestał się szarpać z
chrześniakiem. Wciąż ciężko dysząc wyrwał mu się z uścisku i tylko mierzyli się
w ciszy wzrokiem. Uniósł powoli rękę i poklepał chrześniaka po policzku,
uśmiechając się pod nosem.
– Pojęcia nie masz, jak mi w tej
chwili przypominałeś Jamesa… – Przeniósł spojrzenie na kulącego się z tyłu
blondyna. – Przeprosiny przyjęte. Myślę, że wiesz już, gdzie jest granica. Nie
próbuj mi więcej rzucać patyków, a będziemy żyć w zgodzie. – Przesunął
Harry’ego na bok i wyciągnął do Draco dłoń. – Poniosło mnie, przepraszam.
– Nie przejmuj się – mruknął,
przyjmując dłoń, ale nie patrzył mężczyźnie w twarz. Syriusz ścisnął go
zdecydowanie.
– Draco? – zagadnął, wciąż
trzymając jego dłoń. – Draaaaco? Draaacooo. Księciuniu.
– Wypraszam sobie… – syknął,
wyrywając dłoń.
Syriusz wzruszył ramionami.
– Nie chciałeś na mnie spojrzeć,
więc musiałem przyciągnąć twoją uwagę.
– Na co ci to czy na ciebie patrzę
czy nie? – spytał, otrzepując jasne spodnie.
– Bo odniosłem wrażenie, że się
mnie boisz. A to zupełnie niepotrzebne.
– Wiesz… groziłeś mi, że
potraktujesz mnie tak, jak potraktowałeś mojego ojca i ciotkę…
Syriusz machnął lekceważąco dłonią.
– Ich nienawidziłem, ciebie w
zasadzie nawet lubię.
– Skąd niby miałem to wiedzieć?
Zresztą nieważne… nie będę uczestniczył w waszych lekcjach – oznajmił z
chłodem. Podszedł do Harry’ego i cmoknął go w policzek.
– Dlatego właśnie ci to
powiedziałem.
– Dzięki za nową wiedzę.
Machnął mężczyźnie ręką i ruszył w
stronę domu.
– Jeśli Draco przez to będzie cię
unikał, to nie licz że cię poprę.
– Przez jakiś czas pewnie będzie,
ale nie znienawidził mnie, więc to nie koniec świata… – stwierdził lekceważąco.
– Naprawdę byłeś gotowy mnie pobić, gdybym się nie uspokoił, co?
– Oczywiście. Groziłeś Draco.
Syriusz poczochrał go po włosach.
– I tak trzymaj. – Machnął różdżką,
sprawdzając czas. – Zobaczymy się na obiedzie. Mam kilka nowych pomysłów na
zawężenie naszych poszukiwań.
Harry rozdziawił usta w
niedowierzaniu.
– Nie mów, że zrobiłeś tę szopkę,
by mnie przetestować!
Syriusz ruszył w kierunku domu,
śmiejąc się.
– Nie wiem o czym mówisz! Leć do
swojego chłopaka, pewnie będzie potrzebować twojego ramienia. Lub dwóch.
//*//
– Pracownik Ministerstwa, co? –
rzuciła kobieta, dostrzegając mężczyznę, czekającego na nią w salonie. – Ładnie
to tak okłamywać moje skrzaty domowe?
– Jestem pracownikiem ministerstwa,
La Petite Sirène. – Rèmy wskazał na swoją elegancką szatę. – Francuskie Ministerstwo
zaproponowało mi stanowisko aurorskie w nagrodę za mój udział w bitwie i wkład
w pokonanie Voldemorta.
– Doprawdy? – Narcyza uśmiechnęła
się lekko, podchodząc do przyjaciela i pozwoliła się przytulić na powitanie. –
Dlatego postanowiłeś na służbie przyjść do mnie, by… pochwalić się?
– Można tak powiedzieć. –
Wyszczerzył się zadowolony. – Powiedz, kochana… Co sądzisz?
Narcyza przez chwilę przyglądała
się mężczyźnie.
– Prezentujesz się dobrze w tych
szatach – zawyrokowała ostatecznie, posyłając mu łagodny uśmiech. – Zostajesz
na dłużej?
– A pozwolisz mi?
– Jesteś moim przyjacielem, jaki
miałabym powód by ci nie pozwolić?
– Ty mi powiedz… Swoją drogą
pięknie wyglądasz w tej sukience – odparł lustrując ciało blondynki. – A te
rozpuszczone włosy… dodają ci uroku – dodał z błyskiem w oku.
Kobieta uśmiechnęła się jedynie na
ten komplement. Ubrała tą sukienkę o jasnobrzoskwiniowym kolorze z myślą o tym,
jak Syriusz zareaguje na jej ubiór. Miło było usłyszeć jednak komplement z
innych ust.
– Nie podlizuj się i tak chciałam
ci pozwolić zostać…
– Cyziu?! – dobiegł ich z korytarza
głos Syriusza przy wtórze jego szybkich kroków. – Mamy gościa? – Usłyszeli jego
chłodny ton, chwilę przed tym jak wszedł żwawym krokiem do salonu. Jego wzrok
utkwiony był w intruzie.
– Syriuszu – szepnęła kobieta,
rozpromieniając się na widok ukochanego. – Remy postanowił złożyć nam
niezapowiedzianą wizytę. Uznałam, że stosownym będzie, aby dołączył do nas na
obiedzie. Zechciałbyś potowarzyszyć nam do tego czasu?
– Oczywiście. Odkąd to także mój
dom – Ach! Jakże satysfakcjonujący był szok w oczach tej sklątki. – nietaktem z
mojej strony byłby zignorowanie obecności gościa. – Zatrzymał się przy
blondynce i objął ją w talii. – Dzień dobry, Remy. – Sztuczny miły ton i ostre
spojrzenie zdecydowanie nie pasowały do gościnnego gospodarza. – Blanche
zdrowie dopisuje?
– Dopisuje – mruknął ewidentnie
niezadowolony. – Liczyłem, że porozmawiamy w cztery oczy, Narcyziu.
– Jeśli marzy ci się zostanie
spetryfikowanym, to mogę się na to zgodzić. Tylko och… chyba wtedy nic być nie
mógł powiedzieć. – Syriusz uśmiechnął się złośliwie.
– Syriuszu, Remy to nasz gość. – Narcyza posłała kuzynowi
proszące spojrzenie.
– Tylko żartowałem, kochanie. –
Pocałował ją w skoń. – Remy z pewnością to rozumie, w końcu nie poznaliśmy się
wczoraj. – Posłał mu fałszywy uśmiech i wskazał zapraszająco na kanapę. – Do
obiadu jeszcze trochę czasu, po co będziemy tak stać. Powiedz, Remy co to za
okazja, że się tak wystroiłeś?
– Jestem teraz aurorem – burknął
Francuz.
– Gratuluję. Wreszcie znalazłeś
powołanie, co?
– Jak widzę ty do tej pory go
szukasz, co?
– Nie, tak się składa, że też mam
pomysł na karierę zawodową. Jednak rok szkolny zacznie się dopiero w lipcu, do
tego czasu mam jeszcze trochę wolnego – odparł, gdy rozsiadali się na kanapie.
Syriusz o dziwo nie wcisnął się między Remy'ego i Narcyzę, to kobieta usiadła w
środku. – Dyrektor Dumbledore zaproponował mi stanowisko nauczyciela
transmutacji. Byłem właśnie w drodze do biblioteki, by zebrać trochę
materiałów, ale usłyszałem twój głos i zmieniłem plany.
– Mieszkacie razem? – spytał
podejrzliwie mężczyzna.
– Tak – przytaknęła Narcyza. –
Razem z moim synem i jego chłopakiem, Harrym.
– Wspominałem przecież o tym przed
chwilą – wytknął mu spokojnym tonem. – Ale to nie powinno cię dziwić, skoro
jesteśmy ze sobą. – Położył Narcyzie dłoń na ramieniu.
– Jesteście… razem? – wysapał. –
Narcyzo… Tamta noc nic dla ciebie nie znaczy?
Blondynka zająknęła się, zaskoczona
jego bezpośredniością.
– Co, upiliście się i wziąłeś jej
uśmiech za kokietowanie? – zadrwił Syriusz, choć wzmocnił uścisk, jakby
próbował ją do siebie przyciągnąć. – A może podniecasz się tak buziakiem na
dobranoc? – Za taki gest Syriusz by go z największą przyjemnością zawiesił w
powietrzu, ale tę informację zamierzał póki co zostawić dla siebie.
– Niczego sobie nie ubzdurałem,
jasne!? – warknął, podnosząc się gwałtownie z kanapy. – Wybacz, Narcyziu, ale
obecność twojego kuzyna działa mi na
nerwy. Mam nadzieję, że przy następnym spotkaniu będziemy tylko my.
Syriusz uśmiechnął się półgębkiem,
ale nic na to nie powiedział. Przy następnym spotkaniu Narcyza z pewnością
będzie już jego narzeczoną, a może nawet i żoną. Powinien mieć na tyle taktu,
by się wtedy odpieprzyć, ale jeśli wciąż będzie próbował się do niej
przystawiać, wyzwie go na pojedynek i przepędzi raz na zawsze. Zdusił w sobie
głosik, który czekał na taki rozwój wydarzeń.
– Syriuszu – szepnęła, kiedy Remy
zniknął za drzwiami i odwróciła się w jego stronę, patrząc na niego niepewnie.
– Cokolwiek powiesz, nie mogłem mu
pozwolić się do ciebie przystawiać. Musi sobie odpuścić.
– Nie o to mi chodzi… Chciałam ci
wytłumaczyć, co miał na myśli.
– Do tego miałem przejść w
następnej kolejności, więc dobrze się składa. – Założył jej włosy za ucho i
pocałował w policzek. – Z pewnością nie byliśmy wtedy razem, ale zżera mnie
ciekawość. – I zazdrość, ale tego już na głos nie zamierzał przyznać.
– Blanche wyprosiła, żebym została
u nich na noc, dlatego korzystając z okazji postanowiliśmy się napić.
Opowiadaliśmy sobie kilka sytuacji, między innymi opowiedziałam im, jak
postawiłam się Lucjuszowi i chociaż wiedziałam, co zaraz mi zrobi, kazałam mu
zdechnąć. Potem Remy mnie pocałował, a ja… no cóż, pozwoliłam mu na to. Później
jak wróciłam do rezydencji dowiedziałam się, że żyjesz.
Nie sposób było nie zauważyć, że
sposępniał. Chwycił ją za ramiona i usadził z powrotem na kanapie, opierając
się o siedzenie kolanem, a ręką o oparcie, przez co uwięził blondynkę między
meblem a sobą.
– To dlatego z taką pewnością się
wtedy na ciebie rzucił, co? – Przesunął palcami po jej brodzie.
– Tak mi się wydaje – przytknęła,
rzucając mu przepraszające spojrzenie.
– Nie patrz tak, nie zrobiłaś nic
złego. – Przesunął kciukiem po jej wardze. – Sama powiedziałaś, że nie byłaś
nawet świadoma, że żyję. – Chwycił ją za brodę i otworzył jej usta, by zaraz
wsunąć w nie swój język, całując ją głęboko. Był gwałtowny. – Cholera, próbuję
przekonać sam siebie, ale i tak wkurza mnie, że on też cię całował – burknął.
– Nie całował mnie tak jak ty. Nikt
mnie nie całował jak ty – mruknęła, kładąc dłonie na karku mężczyzny. – Nikogo
nie pragnęłam jak ciebie. Nikogo też tak nie kochałam. Jesteś wyjątkowy pod
każdym względem… – Przysunęła usta do ucha Syriusza, by wyszeptać: – Nikogo nie
prosiłam, by mnie posiadł, tak jak ty to zrobiłeś… I pragnę, abyś wieczorem
również miał to w planach.
– Wężyca z ciebie wiesz? –
wymruczał, przytulając są. – Wiesz jak mnie podejść.
– Dzięki temu wiem, że stałeś się
niewolnikiem myśli o naszym wspólnym wieczorze.
– Może dzisiaj też zjemy sami?
Chciałbym cię już teraz. – Polizał ją po uchu.
– Poczekamy grzecznie do wieczora –
stęknęła, odsuwając się niechętnie od mężczyzny.
– Draco z Harrym pewnie i tak się
nie pojawią.
– Pojawią się.
– Dopiero co się z nimi rozstałem,
zdawali się potrzebować jedynie siebie. – Przesunął dłonią po jej ramieniu,
przez dekolt aż na szyję. – A ja bardzo potrzebuję teraz ciebie. – Jeśli
chłopcy faktycznie się pojawią, to było ogromne ryzyko że Draco będzie wciąż do
niego zdystansowany. Narcyza z pewnością to zauważy i znów się pokłócą. A tego
nie chciał, nie tuż przed ich wypadem do Grecji.
– Coś się stało któremuś z nich?
– Czemu od razu zakładasz, że coś
się któremuś stało? To zakochane po uszy szczeniaki, co chwilę się do siebie
lepią, a tu pewnie nie czują przymusu, siedzenia z nami przez cały czas.
– Dlaczego mam wrażenie, że mówisz
to tylko, bym pozwoliła ci dostać się pod sukienkę? – spytała. – Zresztą, jeśli
teraz ci na to pozwolę, nie wyjdziemy z sypialni do wieczora.
Usiadł obok niej i chwyciwszy ją za
dłoń, gładził palcami, śledząc własne ruchy.
– Czy to takie zaskakujące, że
próbuję cię uwodzić? Szczególnie po takim spotkaniu? Czuję się niepewnie, więc
chcę twojej bliskości… – Puścił jej rękę i spojrzał na nią, uśmiechając się
wymuszenie. – Ale w porządku, poczekam grzecznie do wieczora.
– Dobrze… masz mnie… Ale będę zła,
jak nie wyjdziemy przynajmniej na kolację, jasne?
– Obiecuję.
Pocałował ją w policzek.
//*//
Narcyza nie czekała, aż Syriusz
skończy się odświeżać, chociaż miała na to naprawdę wielką ochotę. Po śmierci
męża to ona była teraz panią domu. Draco jeszcze nie był pełnoletni, więc nie
mógł przejąć obowiązków. Zresztą kobieta nie chciała dodawać synowi zadań.
Dlatego właśnie sama postanowiła
wejrzeć w rodzinne dokumenty, które prowadził Lucjusz a wcześniej jeszcze
Abraxas.
Potem będzie mogła porozmawiać z
synem i wspólnie zastanowić się co dalej.
Weszła do gabinetu Lucjusza,
rozglądając się oszczędnie. Nie lubiła tego pomieszczenia. To było jedno z
nielicznych miejsc, gdzie rozmawiała z mężem w cztery oczy. A raczej słuchała
jego kazań, pouczeń i wyzwisk.
Podeszła do dużego, masywnego
biurka, przesuwając palcami po drewnie i przypatrując się każdej rzeczy leżącej
na blacie. Zerknęła na pióro. Wykonane na zamówienie z osadzonymi przy końcówce
drogimi kamieniami szlachetnymi. Stalówka i wszystkie metalowe elementy to
białe złoto. Wiedziała o tym wszystkim, bo to ona mu je sprezentowała na jego
czterdzieste urodziny trzy lata temu.
Strasznie ją wtedy skrytykował.
Wciąż pamiętała ten rozgniewany ton: “Wydajesz pieniądze fortuny Malfoyów na
takie głupoty? Próbujesz wkupić się w moje łaski moimi pieniędzmi?!”
Była święcie przekonana, że
wyrzucił jej podarek albo zwrócił go z powrotem do wykonawcy. Nigdy jednak nie
spodziewała się, że mężczyzna go zatrzymał… i co jeszcze bardziej dziwne –
używał.
Odsunęła nieznacznie fotel i
przysiadła przy biurku. Odetchnęła powoli, przymykając na sekundy oczy. Jak
Lucjusz się czuł, siedząc tu całymi dniami przed odrodzeniem Czarnego Pana?
Gabinet był jego ucieczką od niej i dzieci? Czy widmem niekończącej się kary z
powodu bycia dziedzicem i niemożliwości bycia z ukochaną osobą?
Nie, żeby Severus odwzajemniał jego
uczucia… Ale i tak zastanawiała się, czy pod tym względem Lucjusz nie był
równie żałosny jak ona.
Pokręciła słabo głową, odrzucając
nieistotne myśli. Wspomnienie męża nic jej teraz nie da. Powinna skupić się na
czymś innym.
Sięgnęła do szuflady po prawej i
wyciągnęła z niej plik papierów. Czas wziąć się do pracy.
//*//
Dokumenty tak ją pochłonęły, że
całkowicie straciła poczucie czasu. Dopiero żenujące dźwięki wydobywające się z
jej brzucha (dzięki Merlinowi, że była sama!) nakazały jej zastanowić się nad
godziną. Już dawno było po czasie, kiedy zaczynali jeść śniadanie.
Natychmiast zerwała się ze swojego
miejsca i nie przejmując się uporządkowaniem odrobinę miejsca dotychczasowej
pracy, szybkim krokiem wyszła z gabinetu i ruszyła ku jadalni.
I jak mogła się spodziewać,
przyszła jako ostatnia.
Draco podniósł na nią wzrok i
posłał jej delikatny, wesoły uśmiech.
– Dzień dobry, mamo. Czekaliśmy na
ciebie.
– Dzień dobry wszystkim.
Przepraszam za to – mruknęła, nie bawiąc się w żadne wymówki. Gdyby zaczęła,
mogłaby powiedzieć, co dokładnie robiła. Draco albo Syriusz z poczucia
odpowiedzialności zaproponowaliby jej pomoc. A ona wolała zrobić to sama. – I
naprawdę nie musieliście na mnie czekać – dodała, kiedy dosiadła się do stołu,
obok Syriusza.
– Mielibyśmy pozwolić ci później
jeść samej? Cyziu, chyba nie myślisz że któryś z nas byłby do tego zdolny…
– Harry pewnie by był – wtrącił
niewinnie blondyn, podnosząc się nieznacznie i nalewając matce wody do
pucharku. Narcyza podziękowała mu cicho z rozbawionym uśmiechem.
Gryfon wywrócił oczami.
– Tak, tak, o mój idealny,
nieskazitelny...
– Nie przejmuj się, Harry – zwróciła
się do Gryfona kobieta. – To tylko podkreśla jak bardzo Draco jest do ciebie
przywiązany i cię ko…
– Mamo!
Potter sięgnął lewą ręką po swój
kielich z zadowoleniem przyglądając się jak obrączka na jego małym palcu
rozżarza się soczystą zielenią, by zaraz ustąpić na brzegach miejsca mocnemu
różowi. Uwaga matki ogromnie go zażenowała, ale jednocześnie zaczął przez to
więcej o nim myśleć i zapewne przyznał jej w duchu rację. To było miłe.
– Ależ o co ci chodzi? Źle mówię?
– Nie o to chodzi…
– Więc o co? – Spojrzała na niego z
uwagą.
Draco zacisnął usta w cienką
kreskę. Przecież nie powie, że to krępujące, kiedy ona mówi głośno o jego! uczuciach.
– Ojej. Krępuje cię to? – Jego
matka jakby czytała mu w myślach. Blondyn sapnął głucho, czerwieniejąc na
twarzy.
– No już, wszyscy doskonale wiemy,
że mnie kochasz. Nie musisz się dąsać – szepnął z ustami przy jego uchu, po
czym pocałował go w policzek.
– Nie dąsam się… – burknął cicho
Draco.
– Byłeś na granicy, nie oszukasz
mnie – odparł, prostując się na krześle.
Narcyza uśmiechnęła się lekko. Oni
byli naprawdę uroczy.
//*//
Na wtorek Syriusz przygotował kilka
opcji, biorąc pod uwagę różne ewentualności. Ten dzień musiał być udany,
zwłaszcza, że przygotowywał się do niego od dawna. Na szczęście jako
czarodzieje nie musieli się zbytnio obawiać upałów, bo wystarczyło kupić
magiczny parasol przeciwsłoneczny, który utrzymywał wokół swojego właściciela
znośną temperaturę.
Noc spędzili w swoich pokojach,
więc z rana w jadalni zobaczyli się już gotowi na randkę. Syriusz już na nią
czekał. Wstał od stołu i podszedł do niej, gwiżdżąc z podziwem.
– Wyglądasz jeszcze lepiej, niż
sobie wyobrażałem. – Pocałował ją w żuchwę na przywitanie.
Miała sięgającą do kolana
przewiewną białą sukienkę z rękawem ⅜ . W dłoniach trzymała tego samego koloru
kapelusz i niebieską torebkę pasującą do biżuterii. On z kolei założył białą lnianą koszulę, zostawiając rozpięte dwa
górne guziki, do tego jasnokremowe spodnie i sandały.
Uśmiechnęła się do
mężczyzny, całując go w policzek na powitanie.
– Wychodzicie gdzieś? – spytał po
przywitaniu Harry, gdy parę minut później weszli z Draco do mniejszej jadalni.
– Nie zmarzniecie? Może i mamy czerwiec, ale dzisiaj jest może z dziesięć
stopni. W dodatku zanosi się na deszcz.
– Musimy tylko wyjść poza barierę,
Harry. Wytrzymamy te parę minut. Potem będziemy się grzać w ateńskim słońcu.
– Ateny! – prychnął rozbawiony. – A
jutro co, na Hawaje? – zagadnął z uśmiechem.
– Kto wie… – Syriusz posłał
zdumionemu chrześniakowi rozbawione spojrzenie i jak reszta zabrał się za
śniadanie.
Chwilę po dziewiątej stali w cieniu
jakiejś bocznej ateńskiej uliczki. Gorące powietrze otoczyło ich szczelnie,
mocno kontrastując z chłodem, który czuli jeszcze przed chwilą stojąc na
angielskiej polanie.
~*~
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudnie, Syriusz no naprawę jaki zazdrosny i zaborczy względem Narcyzy... ale mam teraz wrażenie że Lucjusz grał w pewnym stopniu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika