sobota, 16 maja 2020

Historia Psa 14


Warto przeczytać przed przeczytaniem 102 rozdziału UW, ale po 101.
~*~
Minęło ze dwadzieścia minut, nim wrócił. Ubrany w piżamę i z mokrymi włosami, które teraz były jeszcze mocniej skręcone niż normalnie. Zawsze przychodził do niej w pełni wysuszony, więc miała okazję zobaczyć kolejną rzecz, której – w tym przypadku – od naprawdę dawna nie widziała.
Usiadł na łóżku koło niej.
– Wciąż jestem zły, ale nie na ciebie. No, może odrobinę. Rzadko pozwalam ludziom narzucać mi, co lub jak mam robić. Masz w tej kwestii najwięcej… praw, ze wszystkich znanych mi ludzi. Ale nie pełne. Dostaję szału, gdy ktoś zabiera mi moją wolność.
– Wybacz. Moje zachowanie było nieodpowiednie. Nieważne, czy mam więcej praw czy wręcz przeciwnie. Nie będę narzucać ci swojej woli.
Uśmiechnął się lekko i pokręcił głową.
– Chcę żebyś mi mówiła co myślisz, bo cenię twoją opinię, staram się też postępować tak, by jak najmniej cię ranić… Wiem, że to co wcześniej powiedziałem, cię zabolało. Przykro mi z tego powodu. Wolałem jednak zrobić to na samym początku, być wobec ciebie szczery i postawić sprawę jasno, zamiast ryzykować, że w przyszłości zareaguję zbyt gwałtownie. Żałuję, że nie użyłem innych słów, by zwrócić ci uwagę, że zaczęłaś mnie za bardzo naciskać. Dyplomatyczne gadki, to nigdy nie była moja mocna strona.
– Syriuszu… nie będę przepraszać po raz drugi za to samo, więc pozwól mi cię pocałować. Dawno nie czułam smaku twoich ust.
Uśmiechnął się i nachylił w jej kierunku, odgarniając jasny kosmyk za jej ucho.
– Będziesz musiała w takim razie dużo całować, bo póki co wciąż smakuję jak pasta do zębów.
//*//
Kolejnego wieczoru, na kolacji mieli dwoje gości. Remusa Lupina, który wyglądał jakby miał kaca życia, ale wciąż pozostawał miłym i uprzejmym rozmówcą oraz Nimfadorę Tonks, dziś o włosach zielonych z białymi pasmami. Opowiadającą – przyciszonym głosem – wesoło różne ciekawostki z magicznego świata, o jakich dowiedziała się w swojej pracy. Jak się okazało, czystki w Ministerstwie już się prawie skończyły, ale w ich czasie rozegrało się tyle dram, że starczyło Dorze na zabawianie towarzystwa przez całą kolację. Gdy się zakończyła, goście wraz z Syriuszem zeszli do piwnicy, choć do pełni były wciąż dobre trzy godziny, by odpowiednio zabezpieczyć miejsce, gdzie Remus wraz z Syriuszem mieli spędzić najbliższe trzy noce – w przypadku Syriusza – i doby – w przypadku Remusa.
Prawie godzinę później Tonks już sama, weszła do salonu, gdzie siedzieli domownicy.
– Chłopcy ululani, teraz dorośli mogą w spokoju porozmawiać – zażartowała, siadając obok ciotki. – Nie rób takiej zmartwionej miny, Narcyzo. Syriusz rano znów będzie cały dla ciebie. W ciągu dnia Remi śpi, więc tylko na noc potrzebuje towarzysza, który go powstrzyma przed zbytnim poturbowaniem się, gdy będzie próbował uciec.
– Teraz wreszcie rozumiem, czemu jest taki poraniony.
Tonks zrobiła kwaśną minę.
– Każde stworzenie spanikuje i spróbuje uciec, gdy nagle obudzi się w zamknięciu. Remus świadomie wybiera to w zamian za spokojne sumienie, że nikogo nie zabije.
– Tak mnie zastanawia… Skąd pewność, że nie zaatakuje Syriusza? Już raz widziałem, jak się bili.
– Nie lubię tak o nim mówić, ale teraz zwierzęce instynkty biorą nad nim górę. Póki nie jest głodny, nie zaatakuje zwierzęcia.
– Dlatego nie będzie rzucał się na Syriusza, bo ten będzie w animagicznej formie? – dopytała Narcyza.
– Dokładnie.
– Chyba że zgłodnieje – mruknął cicho blondyn.
– Nawet tego nie sugeruj!
– Spokojnie. Teraz jest najedzony, jak potem będę wypuszczać i wpuszczać Syriusza, za każdym razem dostanie jedzenie. Syty wilczek, to w miarę spokojny wilczek… Syriusz jednak kazał mi cię ostrzec – zwróciła się do Narcyzy – że jakby wyszedł z jakimś zadrapaniem, to masz nie panikować.
– Nie miałam zamiaru… – mruknęła kobieta zaklęciem rozlewając wina do czterech lampek i podała wszystkim szkło.
//*//
– Gdzie byliście? – spytał ciekawsko Syriusz kolejnego dnia, kiedy Narcyza wraz z Draco pojawili się w salonie. Obydwoje mieli na sobie wyjściowe, bogato zdobione szaty.
– Musieliśmy załatwić sprawy. – Posłała mężczyźnie lekki uśmiech i zwróciła się do syna. – Zostajesz czy idziesz szukać Harry’ego?
– Idę do niego.
– Raczej nie pójdziesz. Jest u Weasleyów.
– W takim razie udam się do siebie, jeśli pozwolicie.
– Idź odpocząć, Draco.
Chłopak skinął głową jej i Syriuszowi, a następnie wyszedł, zostawiając ich samych.
Blondynka w kilku krokach znalazła się przy Syriuszu, siadając blisko niego na kanapie. Objął ją jednym ramieniem i pocałował w policzek.
– Już się za mną stęskniłaś? – spytał zadziornie i pocałował ją w odsłonięte ucho.
Zadrżała, w ostatniej chwili powstrzymując się od cichego sapnięcia. Brunet dotknął palcami jej również odsłoniętego karku i przesuwał nimi w górę i dół.
– To przyjemne, nie przestawaj – wyznała, przymykając oczy.
– Obawiam się, że na moment muszę – oznajmił i obrócił delikatnie jej głowę, by rozplątać kok, w który upięła włosy. – Ach, od razu lepiej. Teraz mogę cię głaskać ile tylko zapragniesz. – Wrócił do przerwanej pieszczoty.
– Wiem, że nie lubisz jak je spinam, ale dzisiejsze spotkanie tego wymagało.
– Powiesz mi o nim więcej, czy to tajemnica?
– To żadna tajemnica. Byłam z Draco spotkać się z Erydanem w Ministerstwie.
– W celu?
– Razem z Draco zrzekliśmy się praw do dziedziczenia na rzecz Erydana.
– Pewnie się ucieszył, co?
– Był dość zażenowany… chyba tak to mogę ująć.
– Nie chciał tego tytułu?
– Nie. Bronił się przed tym, ale Draco mu wytłumaczył, że nie będzie miał nigdy dziedzica, bo nigdy w żaden sposób nie zdradzi Harry’ego. Ja z kolei zapewniłam, że Igniss jeśli się wybudzi również nie przyjmie tytułu, skoro podobnie jak Draco ma pociąg do mężczyzn, więc albo Erydan przyjmie tytuł, albo tytuł ten z Draco przejdzie po prostu na dziecko Erydana, kiedy to się narodzi. Dlatego się zgodził i teraz on jest głową rodu Malfoyów.
Syriusz wyraźnie się ożywił.
– Wygląda na to, że żyjemy w czasach rewolucji. Dwa najstarsze rody prowadzone przez osoby, które wcale nie chcą swoich tytułów… Może wreszcie wyjdziemy ze średniowiecza. Z drugiej strony dopuszczanie do głosu ciemnoty może już kompletnie pogrążyć nasz świat… – Zrobił zamyśloną minę. – niech Po zastanowieniu, lepsi są dobrzy dyktatorzy niż banda demokratycznych idiotów.
– Zgadzam się.
– Skoro oddaliście starszeństwo Erydanowi, to oznacza, że jednak tu zostaniemy? W końcu wraz z odziedziczonym tytułem otrzymuje się majątek głównej gałęzi.
– Erydan oficjalnie przekazał mi i Draco własność wszystkich rezydencji z wyjątkiem jednej w Szkocji blisko szkoły, jak i oddał nam rodową skrytkę u Gringotta. Wychodzi więc na to, że przyjął sam tytuł.
– … Nie mogę się doczekać dnia, gdy go poznam.
//*//
W maju, dwa dni przed powrotem do rodzinnej rezydencji, kobieta wykorzystała fakt wspólnego spędzenia czasu przez Syriusza i Harry’ego i wyrwała syna na małe zakupy. Małe, bo trwały raptem kilka godzin.
– To był dobry dzień na zakupy.
– O ile Harry nie będzie miał nic przeciwko, że nakupowałeś mu nowych ubrań – oparła kobieta z uśmiechem, strzepując resztki Fiuu ze swojej szaty.
– Sama nie jesteś lepsza, mamo.
– Słucham?
– Widziałem jak kupowałaś kilka drobiazgów dla faceta. Gdyby to było dla mnie albo dla Harry’ego spytałabyś się mnie o opinię. A ty zamiast tego wręcz w ukryciu kupiłaś tych kilka koszul… i perfumy… Jeśli nie są one dla Syriusza, to dla kogo?
– Dobrze, masz mnie…
– Pewnie będę żałować tego pytania, ale…
– Jeśli masz żałować, to nie pytaj…
– Wy tak na poważnie?
– W jakim sensie?
Draco w ostatnim momencie powstrzymał się przed sarknięciem.
– To powiem inaczej… Jeśli naprawdę macie się ku sobie, to dobrze… Zasługujesz na szczęście, mamo, jak mało kto…
Narcyza przez chwilę przyglądała się synowi bez słowa. Draco w tym momencie tak strasznie przypominał jej Syriusza.
– Kocham cię, synku. Widzę też, że przebywanie z Syriuszem ma na ciebie wielki wpływ.
– Co?
– Całkowicie wdajesz się w niego. Szczególnie tamtymi słowami. Kiedy to mówiłeś, miałam wrażenie, że rozmawiam z nim, a nie z tobą. A może to jednak wpływ Harry’ego? – zasugerowała na koniec.
– Co? Na pewno nie… – burknął cicho. – Idę do siebie się odświeżyć.
//*//
Kiedy nie znalazła ich w salonie, który zawsze okupowali Gryfoni, postanowiła nie bawić się w półśrodki. Straciłaby na to za dużo czasu.
Dlatego wezwała nowego skrzata, Okruszka, który z wielką radością przekazał jej miejsce pobytu Syriusza i Harry'ego. I z jeszcze większą przyjemnością wziął od kobiety zakupy i zniknął, obiecując, że wszystko ładnie u niej rozłoży.
Udała się do kuchni i podeszła do okna, chcąc sprawdzić, w której części ogrodu znajduje się dwójka brunetów.
Dostrzegła ich nieopodal, obaj rozłożyli się na trawniku na kocu i o czymś zawzięcie rozmawiali. Syriusz żywo przy tym gestykulował, najwyraźniej gestami obrazując to, o czym mówił.
W takim wypadku nie miała serca, przerywać im tego momentu. Jedynie obserwowała ich w ciszy. I już była pewna, że ten obraz na zawsze wyrył się w jej pamięci.
Nagle jej kuzyn zerwał się na równe nogi i stając bokiem do Harry’ego a przodem do niej, wyciągnął przed siebie ręce, nie spuszczając jednak wzroku z chrześniaka.
Kobieta uśmiechnęła się, kładąc rękę na dekolcie. Przez krótką chwilę była przekonana, że została jakimś cudem zauważona, lecz jej kuzyn wydawał się tak pochłonięty tym, co robili, że pewnie nawet nie zauważyłby, gdyby koło nich przeszła. A co dopiero, gdy obserwowała ich stąd…
Uniosła brwi, gdy obaj zamachali rękoma jakby mieli skrzydła. Harry ewidentnie zachęcany przez Syriusza robił to dłużej, ale wreszcie opuścił ramiona, kręcąc przy tym głową. Jej kuzyn z kolei znów wyciągnął ręce prosto przed siebie i przechylił się, jakby miał zamiar na nie opaść. I opadł, ale na cztery łapy. Przetruchtał dookoła Harry’ego, po czym zatrzymał się przed nim i stając na tylnych łapach, oparł się chłopakowi o pierś, kończąc w podobnej pozycji do tej wyjściowej. Młodszy Gryfon momentalnie zasłonił rękoma twarz, naprzeciw której znalazł się kudłaty pysk. Jej uszu sięgnęło przytłumione szczeknięcie, a ogon psiska kołysał się teraz radośnie z boku na bok. Zwierz próbował przecisnąć się przez barierę Harry’ego, ale niezbyt skutecznie. Odbił się od jego piersi i ponownie uderzył w nią łapami, momentalnie zbijając nastolatka z nóg. Harry, chroniąc się przed upadkiem, odsłonił twarz i teraz krzycząc i protestując, próbował odepchnąć od siebie śliniącego go w najlepsze psa, który jeszcze radośniej merdał ogonem. Wreszcie się poddał, ale w chwili której się poddał i dał lizać po twarzy, Syriusz odpuścił. Przysiadł i podziwiał swoje dzieło, zamiatając ogonem trawnik.
Kobieta uśmiechnęła się rozczulona.
Co prawda, w pierwszej chwili, kiedy ujrzała animagiczną formę Syriusza, przed oczami znów mignęła jej scena z bitwy, kiedy była świadkiem rozszarpywania gardła męża. Kiedy Syriusz zajmował się jej siostrą, ona sama przecież zajęta była nie daniu się zabić Lucjuszowi.
Objęła się ramionami, czując nagły chłód przeszywający jej ciało. Wiedziała, że to odczucie nie było prawdziwe. To była tylko reakcja jej ciała. Reakcja na wspomnienie niedawnej tortury zaklęcia. Reakcja strachu.
Uspokój się, nakazała sobie w myślach, dalej obserwując kuzyna i jego chrześniaka. Nie wspominaj, obserwuj.
Sielski obrazek, który sobą prezentowali, był jak plaster nakładany na ranę. Zasłaniał złe wspomnienie. Zastępował wręcz.
– Okruszku… – ponownie wezwała skrzata, a kiedy ten się przed nią zjawił, skupiła na nim swoją uwagę. – Przygotuj obiad w ciągu pół godziny i zwołaj wszystkich.
– Czy ma madame jakieś specjalne życzenia?
– Lazania będzie wystarczająca – powiedziała, a kiedy skrzat zniknął, znów zerknęła na scenę za oknem. Syriusz był już w swojej ludzkiej postaci i znów z ożywieniem rozmawiał z Harrym.
Nie miała serca im przerywać.
//*//
W przeciwieństwie do Harry’ego Syriusza ani trochę nie interesowało zwiedzanie posiadłości. Co prawda dał się oprowadzić po najważniejszych miejscach, ale nie zamierzał spędzić całego dnia na włóczeniu się po budynku. Będzie miał na to wystarczająco dużo czasu w najbliższych dniach. Myśl, że znalazł się na terenie wcześniej należącym do innego mężczyzny strasznie siadła mu na ambicję. Czuł silną potrzebę, by – no cóż – oznaczyć teren. Było nie było, był psem. I samcem. W dodatku bardzo napalonym i wygłodniałym, bo od czasu tamtej cudownej nocy, Narcyza nie pozwoliła mu na nic więcej niż trzymanie ręki na jej biuście. Dał jej tak cudowne doznania, a ona przez ponad miesiąc, półtorej praktycznie, nie dała mu szansy na powtórkę!
Poszcząc latami, jakoś przywykł do braku seksu. Ale odkąd znów to poczuł… Nie, odkąd dane mu było wreszcie zrobić coś więcej z Narcyzą, z kobietą, którą naprawdę kochał, nie myślał teraz o niczym innym niż o znalezieniu się w niej.
A teraz miał przed oczami jej ogromne łóżko i naprawdę nie obchodziło go, że był środek dnia.
Podszedł do niej ustawiającej kosmetyki na toaletce i przytulił od tyłu, całując w szyję.
– Ślicznie ci w tej sukience, idealnie podkreśla twoją talię, aż mam ochotę cię w niej chwycić. – Narcyza sugestywnie spojrzała w odbiciu na jego ramiona, które dokładnie to teraz robiły. – Lubię jak nosisz jasne kolory.
– Widzisz mnie w niej od kilku godzin i dopiero teraz sobie uświadomiłeś te wszystkie rzeczy?
– Oczywiście, że nie. Chciałem ci to wymruczeć do ucha, tak jak to właśnie zrobiłem, więc czekałem na odpowiednią okazję. Przyznaj, czekałaś aż zauważę i w myślach wyzywałaś mnie od ślepców? – spytał wesoło, raz po raz muskając wargami jej szyję lub szczękę.
– Może – odparła z przekąsem, odchylając głowę na jedną stronę, by dać mężczyźnie większy dostęp do wrażliwej szyi.
Całował ją jeszcze przez chwilę, po czym uniósł głowę i przytuliwszy do siebie ich policzki, spojrzał w odbicie niebieskich oczu.
– Wiesz, że cię kocham, prawda? Kochałem cię jako dzieciak i kocham cię teraz, jako większy dzieciak. – Wesoły uśmiech mignął na jego twarzy, ale zaraz zniknął, zastąpiony pogodną miną. – Urządźmy sobie dziś randkę. Tutaj. Założę coś z tego, co mi ostatnio dałaś. Mogę nawet się porządnie ogolić, jeśli chcesz. – Z wesołym błyskiem w oczach potarł szorstkim policzkiem jej skórę. – Skrzaty przyniosą twoje ulubione wino i półmisek owoców.
– Randka w sypialni, tak?
– Dokładnie.
– A co byś powiedział na piknik w ogrodzie?
– Hmmm – zamruczał przeciągle. – W porządku. Też mi się podoba.
Narcyza uśmiechnęła się zadowolona.
– Rozumiem, że ja mam pozostać w tej sukience.
– Oczywiście. I nie waż mi się wiązać włosów. – Cmoknął ją w policzek. – Widzimy się w ogrodzie za… godzinę?
– Wyrobisz się? Ja już jestem praktycznie gotowa.
– Makijażu wyjątkowo nie będę robił, więc powinienem zdążyć.
Odpowiedział mu śmiech kobiety.
//*//
– Dobrze, więc jakie są twoje trzy ulubione trunki? – zagadnął na wstępie, gdy już rozsiedli się na kocu piknikowym przygotowanym przez skrzaty. – Albo napoje? Obojętnie czy to gatunek wina, herbaty czy jeszcze coś innego.
– Hmm… Henriot Rosé Brut Champagne AC. Ale to już wiesz. – Uniosła delikatnie lampkę. – Poza tym uwielbiam świeżo wyciskane soki, szczególnie z mango. Oraz… mm… – Znów zamoczyła usta w alkoholu, zastanawiając się nad ostatnią pozycją. – Nie wiem, co jeszcze – przyznała szczerze. – A jak jest z tobą? – spytała, patrząc na niego z uśmiechem.
– Nie jestem wielkim smakoszem. Lubię rum i ognistą whiskey. Za winami tak naprawdę jakoś szczególnie nie przepadam, znaczy są dobre, ale wolę rum. Pamiętam też, że jako dzieciak uwielbiałem koktajle owocowe, które robiła pani Potter. Dalej lubię owoce, więc pewnie i koktajle dalej by mi smakowały. – Upił trochę różowego płynu z kieliszka. – Jeśli masz ochotę na przekąskę, wybierzesz coś słodkiego czy “bardziej wartościowego”? – Ułożył się na boku, podparty na łokciu.
– To chyba zależy od humoru… i od tego, na co w danej chwili miałam bym ochotę. Dla przykładu od kilku dni chodzą za mną owoce morza, dlatego też nie mam ochoty na nic słodkiego.
– Owoce morza w ramach przekąski? Niezwykle ekstrawagancki wybór, droga kuzynko. – Zakołysał kieliszkiem. – Spodziewałem się bardziej czegoś w stylu sufletu albo owoców w czekoladzie. Kraj, w którym jeszcze nie byłaś, a do którego bardzo chciałabyś się wybrać? – Spojrzał na nią znad szklanego rantu.
– Grecja – odpowiedziała bez zawahania. – I każdy ma jakieś zachciewajki żywieniowe. – Wzruszyła lekko ramionami, dopijając zawartość naczynia
– Jak to się stało, że jeszcze nie byłaś w Grecji? Nikt nie chciał jej z tobą zwiedzić?
– Nie wiem czemu… ale zawsze chciałam ją zwiedzić z moim chłopakiem czy mężem, a nie z przyjaciółmi… Z Lucjuszem nigdy nigdzie nie wyjeżdżałam…
– I całe szczęście, szkoda byłoby marnować na niego takie romantyczne miejsce – prychnął. – W takim razie, co powiesz na to, byśmy się tam wybrali? Jeszcze zanim wyjadę.
 – Co powiesz na koniec czerwca? Albo początek lipca?
– Za miesiąc dopiero? Coś mało entuzjastycznie podchodzisz do tego wyjazdu.
– Na razie chciałabym, żebyś tu się zadomowił.
Cóż musiał przyznać, że ujął go ten argument.
– A zdajesz sobie sprawę, że pod koniec czerwca i w lipcu będą tam tłumy turystów?
– Będzie to miało swój urok. Będziemy jak inni turyści. – Przyjrzała mu się uważniej. – Chyba że nie podoba ci się ten pomysł.
– Cóż myślałem raczej o jednodniowej wycieczce, tak na oderwanie od rzeczywistości. A w takim wypadku mniejsze tłumy byłyby korzystniejsze. A na parę dni będziemy mogli wybrać się w lipcu. Te najbardziej flagowe atrakcje zaliczylibyśmy w trakcie tego krótkiego wypadu, a potem będzie więcej czasu na cieszenie się urokami. I nie będziemy marnować czasu w kolejkach do najbardziej typowych atrakcji.
– No dobrze, masz mnie.
Uśmiechnął się i upił łyk wina.
– Co powiesz na ten wtorek?
– Już ten wtorek?
– Chcesz więcej czasu na zamówienie odpowiedniej sukienki? Może być w takim razie kolejny.
– Mam specjalnie na to kupić sobie sukienkę? Jakieś specjalnie życzenia co do niej?
– Chcę, żeby była biała. I zwiewna, z jakiegoś lekkiego materiału.
– To raczej proste wymogi. Dobra, biała zwiewna sukienka na wtorek.
Szczęśliwy Syriusz uśmiechnął się tak szeroko, że aż zrobiły mu się dołeczki w policzkach.
//*//
Choć świetnie się bawili na pikniku, angielska pogoda szybko przegnała ich z powrotem do środka. Ciemne chmury, które zasnuły niebo, wcale nie zachęcały do wylegiwania się na kocu, więc wrócili do pokoju Narcyzy, realizując pierwotny zamysł Syriusza – randkę w sypialni.
Przynajmniej Narcyza sądziła, że tak właśnie będzie, lecz ledwo usiedli na łóżku, a Syriusz objął ją, całując długo i z początku subtelnie, by skończyć na głębokim pocałunku. Trącając jej język własnym, naparł na nią, zmuszając, by położyła się na plecach. Rozłączył ich usta i zawisł nad nią, pieszcząc dłonią jej twarz.
– Czemu mam wrażenie, że to od początku było twoim planem?
– Sugerujesz, że jestem napalonym facetem, który myśli o dotykaniu i lizaniu twojego ciała dwadzieścia cztery na dobę? Jeśli tak, to mnie rozgryzłaś. – Przebiegł ustami po jej policzku i zassał się na płatku jej ucha. – Chciałbym powtórzyć tamtą noc. Tym razem upewnię się, że pokój jest wyciszony a drzwi zamknięte. Zresztą chłopcy i tak są daleko w innym pokoju.
– Wiesz, że mamy środek dnia? – spytała, przesuwając ręką po karku mężczyzny. Nadstawił go w niemej prośbie o więcej.
– Jak zasłonimy okna, nie będzie to miało znaczenia. Do obiadu jeszcze dużo czasu… Albo możemy zjeść sami.
– Chcesz przelecieć mnie przed obiadem? – Udała zaskoczenie.
– Jestem przekonany, że będziesz najlepszym obiadem w moim życiu – oznajmił, patrząc na nią z rozbawieniem. – Mam gdzieś obiad, pragnę cię tu i teraz i nie gwarantuję, że przeżyję, jeśli każesz mi czekać choć godzinę dłużej. – Sięgnął ustami jej szyi i zassał się na niej, zostawiając malinkę. Jęknęła cicho. – Parafrazując, tak chcę cię przelecieć przed obiadem. – Owiał gorącym oddechem mokrą skórę.
– Dobrze… dobrze… – wyszeptała bez tchu. – Zróbmy to.
Przesunął językiem po jej szyi, skubiąc na koniec płatek ucha, po czym podniósł się do siadu. Kilkoma zaklęciami zabezpieczył pokój i zasłonił okna, a następnie wstał i odłożył ich różdżki na stolik nocny. Stanął przed Narcyzą i patrząc jej w oczy, rozpinał koszulę, zaczynając od mankietów, potem kołnierza i guzik po guziku schodził w dół. Chwycił ukochaną pod brodę i nachylił się, całując ją krótko w usta. Przesunął ręce w dół po jej ciele aż na nogi i przyklęknął, by ściągnąć jej buty. Nie odpuścił sobie przy tym wymacania jej łydek. Sunął dłońmi w górę jej nóg, aż zniknęły pod sukienką, by dotrzeć do jej bielizny.
– Syriuszu… – stęknęła.
– Potrzebuję małej pomocy, chcę je z ciebie ściągnąć – oznajmił.
– Mogę sama to zrobić – zaproponowała, ale on tylko pokręcił lekko głową, patrząc na nią psotnie. Zaśmiała się, unosząc posłusznie biodra i pozwalając mu zabrać bieliznę. – Robisz bałagan w naszej sypialni.
– Chcesz, żebym odszedł i ułożył je ładnie złożone na komodzie? – spytał zadziornie, opierając jej stopę na swojej klatce i gładząc drażniąco odsłoniętą skórę.
– Tylko spróbuj ode mnie odejść, urwisie…
– Nie zamierzam, wręcz przeciwnie chcę być tak blisko, jak tylko się da.
Chwycił ją pewnie za kostkę i teraz ustami wyznaczał krętą ścieżkę ku udzie. Oddech Narcyzy przyśpieszył, kiedy obserwowała z rosnącym pożądaniem jak jego głowa zbliża się w stronę jej kobiecości. Czyżby planował powtórzyć to, co wtedy jej zrobił?
– Syriuszu… – jęknęła.
– Przesuń się bardziej na skraj.
– Na skraj? Nie na środek?
Uśmiechnął się figlarnie i chwycił ją pod uda, ciągnąc lekko ku sobie, dając wyraźny sygnał, o jakim kierunku myślał.
– Na skraj.
Gdy z niepewnością spełniła jego polecenie, przełożył ręce pod jej udami i odrzucił sukienkę w górę, robiąc sobie doskonały widok i dostęp do jej cipki. Złożył kilka mokrych pocałunków na wewnętrznej stronie ud, po czym, nie zwlekając dłużej, prześlizgnął się językiem po jej szparce.
Krzyknęła cicho. Przyłożyła dłoń do swojej twarzy, pojękując, kiedy po pierwszym liźnięciu poczuła kolejne, zataczające kółeczka wokół jej łechtaczki. Pozycja w jakiej trzymał jej uda okazała się mocno nadwyrężać mięśnie jej brzucha, więc opadła na plecy z nogami praktycznie zawieszonymi na jego barkach i ustami bezlitośnie pieszczącymi jej wrażliwe miejsca. Gdy pieszczoty stały się intensywniejsze, miała ochotę zacisnąć uda, ale ręce Syriusza skutecznie jej to uniemożliwiały. Podrygiwała więc tylko biodrami, to czując jak wsuwa w nią czubek języka, to zassysa się na niej, to znów trąca językiem na liczne sposoby.
Kiedy przestał, nie wiedziała przez chwilę, co się dzieje. Jej stopy dotknęły chłodnej posadzki a obejmujące ją do tej pory ramiona zniknęły. Syriusz stanął nad nią, oddychając ciężko i wbijając w nią to swoje intensywne, żarłoczne spojrzenie, rozpiął spodnie.
Pospiesznie zrzucił buty i ostrożnie zsunął spodnie wraz z bielizną, prezentując jej się w pełnej okazałości.
Narcyza chłonęła ten widok, zapominając, jak się oddycha. Ślizgała głodnym wzrokiem po całym ciele swojego ukochanego, bez krępacji zawiesiła spojrzenie na jego kroczu, by zaraz spojrzeć na jego twarz i wyszeptać:
– Jestem cała twoja, wiesz?
Otworzył szerzej oczy, wciągając gwałtownie powietrze.
– Przesuń się w głąb – rzucił, opierając się jednym kolanem o materac.
– Na środek? – spytała, tracąc dech. Ten mężczyzna sprawiał, że zaczynała coraz bardziej tracić głowę.
– Tak, Cyziu. I ściągnij stanik. Ale w sukience zostań. Podoba mi się tak. – Rzucał krótkimi zdaniami, oddychając ciężko.
– Perwersyjnie – wymamrotała, sięgając ręką na plecy i przez materiał sukienki odpięła zapięcie stanika. Powoli zsunęła z ramienia pierwsze ramiączko, obserwując reakcje Syriusza, który śledził jej ruchy jak zahipnotyzowany. Rozchylił wargi, oddychając przez usta, tak jakby mu brakowało tlenu. Był tak podniecony, a przecież jedynie on jej dotykał. Ona tylko leżała i… błagała o więcej.
Blondynka posłała mu pełne pasji spojrzenie, a następnie ściągnęła z siebie stanik przez górę sukienki i odrzuciła go za siebie. Spojrzenie Syriusza momentalnie skupiło się na odznaczających się przez materiał sutkach.
– Jestem gotowa… – oznajmiła i przesunęła się na środek łóżka. – Chodź do mnie.
Nie musiała dwa razy go zapraszać. W moment znalazł się między jej nogami i szarpnięciem zadarł sukienkę do góry. Chwycił ją mocno za biodro, przycisnął jej rękę nad głową i pochylił, wchodząc w nią jednym ruchem. Stęknął głośno i znów zaatakował jej usta, wpijając się w nie mocno.
Wysunął się i pchnął gwałtownie, wyrywając z nich kolejne niekontrolowane, głośne dźwięki. Wykonywał zdecydowane pchnięcia, jedynie czasem nieco zwalniając przy wysuwaniu się, tylko po to by z mocą się w nią z powrotem wbić.
– Jesteś taka cudowna! – wychrypiał, pieprząc ją bez przerwy. – Jest mi w tobie obłędnie dobrze – wyjęczał jej do ucha, przygryzając lekko jej małżowinę.
Kobieta objęła go, kładąc dłonie na napiętych plecach i wbijając w nie krótkie paznokcie. Krzyknęła coś mało zrozumiałego, kiedy ponownie wbił się w nią z siłą.
Syriusz syknął, gdy paznokcie jeszcze mocniej wbiły się w jego skórę, odpowiadając ugryzieniem w szyję.
– Jeśli skończę… pierwszy… – wysapał, ale nie dała mu dokończyć myśli.
– Zamknij się… i mnie pocałuj! – na wpół krzyknęła, na wpół wyjęczała.
Wcisnął język w jej chętne usta, tocząc chaotyczną walkę o dominację. Czuł nieubłaganie zbliżający się szczyt. Nie pomagał też fakt, że mięśnie blondynki zaciskały się na nim coraz bardziej.
Jego pchnięcia stały się dużo płytsze i szybsze, ale poruszał się głęboko w niej, momentami niemal boleśnie przyciskając do siebie ich biodra.
– Blisko… jestem blisko – wysapała, mocniej wtulając się w mężczyznę. Syriusz jęczał i sapał jej teraz wprost do ucha, przyciskając się do niej z całych sił. Nagle wbił się w nią najgłębiej jak mógł i fala gorąca zalała jej wnętrze. Tego było za wiele. Orgazm spłynął na nią, wyrywając z jej gardła przeciągły krzyk. Czuła jak drżą jej biodra, drżą uda… cała drżała tak naprawdę, a przygniatający ją Syriusz chwytał łapczywie powietrze, mamrocząc przy tym niewyraźnie i w kółko jej imię.
– Jeśli… cię przygniatam… – wysapał po dobrej minucie. – To musisz… to jakoś znieść… – prychnął rozbawiony własnymi słowami. – Kurwa… nie mam siły…
– Ja nie czuję nóg… i ud… i niczego niżej pasa – wymruczała, całując go leniwie w ramię.
– Nie czujesz…? Jesteś chodzącym… leżącym… trzęsieniem ziemi… – Tym razem zdołał się normalnie zaśmiać, choć kosztowało go o kilka kolejnych złapanych łapczywie wdechów.
– Jakby to była… moja wina… Ty mi to… zrobiłeś – prychnęła.
– Ja – przytaknął z nieskrywaną satysfakcję. – Biorę pełną… odpowiedzialność…
– Za wszystko…
Uniósł się z trudem na łokciu. Przez cały stosunek opierał się na tej ręce, więc teraz drżała podobnie jak nogi Narcyzy.
– Nie uciekaj mi – zaoponowała cicho.
– Nie uciekam… Chcę tylko na ciebie… spojrzeć. – Gdy przestał tak bezsilnie na niej leżeć, wciągnął głęboko powietrze w płuca. – I trochę porządniej odetchnąć. – Uśmiechnął się półgębkiem. – Wyglądasz na...
– Na wykończoną? – podpowiedziała, patrząc na niego ze zmęczonym, figlarnym uśmiechem.
– Naprawdę ponętnie miałem powiedzieć. Ale na wykończoną też… Nie obtarłem cię, prawda?? – spytał nagle, uprzytamniając sobie, w jaki sposób ją wziął. – Byłem strasznie gwałtowny.
– Co ty nie powiesz? Czułam to przecież – rzuciła bez grama pretensji w głosie.
– Ja też, ale mój mózg dopiero to zarejestrował. – Wyszczerzył się.
– Mówiłam ci, że nie czuję teraz niczego. Spytaj późnej – odparła ze śmiechem.
Pocałował ją czule w usta i odgarnął jej do tyłu mokre od potu kosmyki. Czując, że miękki penis sam zaczął się z niej wysuwać, poruszył biodrami, by całkiem z niej wyjść.
– Dobra, czuję… Jednak mnie trochę obtarłeś.
– Jeśli tylko trochę, to myślę, że mi to wybaczysz.
– Mam ci wybaczać obłędny seks, jakby to było coś strasznego? Na głowę upadłeś?
Wyszczerzył się szczęśliwie w odpowiedzi.
~*~

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, ocho Harry nie ucieka przed tymi ubraniami kupionymi przez Draco, co za gorączka wyobrażam sobie Syriusza w psiej formie i wręcz zamiatajacego podłogę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika 

    OdpowiedzUsuń