sobota, 16 maja 2020

Historia Psa 13


Ten rozdział też powinien być według chronologii po 100 UW (a więc i po 12 HP) 
~*~
Myśląc bardziej na trzeźwo, nie mógł jednak wymazać z jej głowy istnienia wszystkich mężczyzn poza nim. Po pierwsze, byłoby to wysoce problematyczne, po drugie tak duża ingerencja w jej pamięć mogła się skończyć zniszczeniem umysłu. Co więcej, tak po zastanowieniu, raczej nie zdobyłby się na rzucenie na nią takiego zaklęcia. Czułby się podle.
Mógł zatem jedynie okazywać jej swoją miłość i liczyć, że to wystarczy. Chyba zawsze tak to wygląda, ale w duchu lubił myśleć, że jego miłość jest wyjątkowa, że kocha ją mocniej, niż potrafiłby to ktokolwiek inny. Nawet podobała mu się myśl, że jest więźniem tej miłości. Póki to Narcyza miała klucz, wszystko było w porządku, to była jedyna forma ograniczenia wolności, jaką mógł zaakceptować.
Przez całe te rozważania obserwował, jak jego ukochana rozczesuje włosy przed snem. Sam tym razem rozłożył się na łóżku. Było zbyt duże ryzyko, że czesząc ją, odpłynąłby myślami i zrobił minę, z której musiałby się tłumaczyć, więc postawił na bezpieczną odległość.
Kiedy skończyła, wciąż leżąc z głową wspartą na łokciu, bez słowa wyciągnął w jej kierunku rękę. Uśmiechnęła się, podchodząc do mężczyzny i przyjmując jego dłoń. Sapnęła, kiedy ten nagle szarpnął ręką, przez co straciła równowagę i opadła na mężczyznę.
– Urwisie!
Wciąż milcząc, pogładził jej plecy, na koniec owijając ramię w jej talii i obrócił ich tak, że teraz to on był na górze. Nie czekając nawet chwili, sięgnął jej ust i pocałował niespiesznie.
Uśmiechnęła się, obejmując szyję mężczyzny i wczesując palce w jego włosy. Jednocześnie odpowiedziała na pocałunek, po czym pogłębiła go.
Syriusz przesunął się, by jego noga znalazła się między jej, przez co teraz dosłownie na niej leżał. Cienkie materiały ich piżam pozwalały mu poczuć miękkość jej ciała, jej ciepło. Gdy dodać do tego jej dłoń na jego głowie i ocierające się o siebie języki… Ach, rozkoszny dreszcz przeszył jego ciało.
Położył dłoń na jej udzie, gładząc je przez śliski materiał. Sunął niespiesznie w górę i dół po jego zewnętrznej stronie, oswajając Narcyzę ze swoim dotykiem. Po ostatniej zbyt nachalnej próbie, nie zamierzał aż tak się spieszyć.
– Syriuszu – wyszeptała, na zmianę zaciskając i rozluźniając palce na włosach mężczyzny.
– Spokojnie, chcę cię tylko trochę dotknąć. Ciężko mi utrzymać ręce przy sobie – przyznał bez skrępowania.
– Nie chciałam cię zatrzymywać – wyznała cichszym tonem, całując policzek i szczękę mężczyzny.
Uśmiechnął się krótko i znów złączył ich usta. Mając jej przyzwolenie, gładził zdecydowanymi ruchami całe jej ciało, gdziekolwiek mógł w tej chwili dosięgnąć. Czasem jego palce zsuwały się na wewnętrzną stronę jej uda i podjeżdżały nieco wyżej, aż do miejsca gdzie stykało się z jego własnym, po czym wracały na zewnątrz, przebiegały po biodrze…
Ujmował jej bok dłonią i sunął jeszcze wyżej do żeber, przeskakiwał na ramię, gładził je przez moment, by zaraz zjechać przez obojczyk na dekolt i pierś. Ugniatał ją powolnym ruchem przez krótką chwilę i znów uciekał na dół, prawie do kolana, by nagle wzmocnić nacisk i samymi palcami przeciągnąć aż do biodra.
Mruknęła z aprobatą, wijąc się pod nim. Czuła gorąco rozlewające się po ciele, które powoli zaczęło się kumulować w podbrzuszu. Dawno już nie czuła takiego podniecenia.
Pieścił ją w podobny sposób przez parę minut, a gdy po raz kolejny jego dłoń znalazła się w okolicy kolana, chwycił materiał jej koszuli nocnej i podciągnął go, obnażając jej udo. Narcyza odetchnęła cicho. Pieszcząc ustami jej szyję i ucho, drażnił nagą, rozgrzaną skórę, by po kilku ruchach wrócić do pieszczenia górnej połowy jej ciała. Tym razem trochę dłużej zatrzymał się na jej piersi. Masował ją, drażnił kciukiem stwardniały sutek, czasem delikatnie go podszczypywał. Im dłużej to robił, tym bardziej sam się nakręcał i w pewnym momencie przesunął się w dół i naciągając dekolt koszuli odsłonił jej pierś. Przełknął ślinę, wpatrując się w nią spod wpół przymkniętych powiek.
Wciągnęła głośniej powietrze, patrząc na mężczyznę szeroko otwartymi oczami. Jej oddech przyśpieszył, przez co jej piersi zaczęły szybciej unosić się i upadać. Przesunęła językiem po dolnej wardze i przygryzła ją, uświadamiając sobie, że coraz bardziej czuje do Syriusza pożądanie. Aż jej się w głowie zakręciło od samej myśli. Pragnęła go…. chciała pozwolić mu na więcej.
Krzyknęła, kiedy objął wargami stwardniały sutek. Syriusz w odpowiedzi na to ścisnął drugi palcami i niespiesznie trącał ten pierwszy językiem, czasem zataczając dookoła kółeczka, czasem na niego naciskając lub ssąc, tak jak teraz...
– Uuch...urwissie! – jęknęła przeciągle, wiercąc się pod mężczyzną. To było zbyt wiele.
Wypuścił go spomiędzy warg i teraz pieścił nimi jej piersi w miejscach, gdzie nie zasłaniał ich materiał piżamy. Gdy spojrzała w dół, dostrzegła, że uśmiecha się przy tym w najlepsze.
– Możemy się jej z ciebie pozbyć? – Jego głos była jakby trochę niższy niż zazwyczaj. A może tylko jej się wydawało? – Chciałbym mieć większą swobodę w całowaniu twojego ciała.
Otworzyła usta, chcąc dać mu odpowiedź, ale nie wydała z siebie żadnego dźwięku oprócz ciężkiego oddechu. Zamknęła wargi, zwilżając je i przełykając ślinę. Syriusz spojrzał na jej twarz po raz pierwszy od dłuższego czasu i jakby się zawiesił. Wpatrywał się w nią intensywnie, napawając się widokiem rumieńca na jej policzkach i pożądaniem w jej oczach.
– Zabrzmi to banalnie, ale jesteś naprawdę piękna.
Odetchnęła przez nos, zduszając w sobie niedowierzający śmiech. Syriusz był jednak zbyt przejęty całą sytuacją, by wychwycić, że lekki uśmiech na jej ustach nie był wyrazem zadowolenia z komplementu. Zresztą chwilę po tych słowach klęknął i chwycił za skraj jej koszuli nocnej podciągając ją sugestywnie odrobinę. Teraz dokładnie widziała, że on też miał przyspieszony oddech. Wcześniej tak była skupiona na swoich odczuciach i reakcjach, że nawet nie słyszała, że niemal dyszał jej koło ucha.
– To jak? Dasz mi ją z siebie ściągnąć?
– Zaraz wyjdzie na to, że tylko ja będę rozbie… – sapnęła z niedowierzaniem, kiedy mężczyzna ściągnął przez głowę koszulę od piżamy. Przesunęła spojrzeniem po jego pokrytej tatuażami klatce piersiowej. Przez chwilę zapomniała jak się oddycha. Nie miała pojęcia, że miał jakikolwiek tatuaż.
– Teraz lepiej?
– Syriuszu… te tatuaże… – szepnęła, dotykając pierwszy, znajdujący się dokładnie na mostku mężczyzny. – Kiedy?
– Zacząłem jakoś w okolicach szóstej klasy.
– Nie miałam pojęcia. – Opuszkami pogładziła jego pierś.
– Nic dziwnego, od tego czasu nie mieliśmy za wiele okazji do rozmów ani tym bardziej żebyś mnie oglądała bez koszuli. Wyglądają groźnie, ale to w większości talizmany szczęścia, tak najłatwiej je podsumować.
– Dla kogoś będą wyglądać groźnie… Ale dla mnie są częścią ciebie, którą poznaję na bieżąco – szepnęła, zerkając na niego z uczuciem. – To tylko pokazuje, że coraz bardziej mi na tobie zależy. Kocham cię, urwisie.
Spojrzał na nią ciepło i nachylił się, kradnąc jej pocałunek. W tym samym czasie, zaczepił kciukami o jej koszulę i podciągnął, na ile mógł.
– Unieś biodra.
Wzięła głębszy oddech, posłusznie unosząc biodra. Jęknęła bezwiednie, kiedy podwinął jej koszulę nocną aż pod pachy, trącając przy tym materiałem nadzwyczaj czułe sutki.
I w tym momencie uświadomiła sobie, że przecież oprócz koszuli nocnej nie miała na sobie niczego. A Syriusz miał teraz idealny widok na jej kobiecość, którego nie omieszkał wykorzystać. Czując rosnące w niej zażenowanie, uniosła się na łokciach, zasłaniając się.
– Ej, oszukujesz – mruknął i pociągnął za zrolowany materiał, zmuszając ją tym by uniosła ramiona. Przez moment znów leżała na plecach, z rękoma zarzuconymi za głowę, a serce Syriusza na ten widok zaczęło tłuc się w piersi jeszcze mocniej niż dotychczas.
Odrzucił materiał na bok i pochylił się, z zapałem pieszcząc jej brzuch. Gdy dotarł z pocałunkami do pępka, wyciągnął język i przesunął nim aż do jej piersi.
Krzyknęła cicho, wciągając brzuch maksymalnie, a Syriusz spojrzał na nią spłoszony.
– Wybacz, nie podobało ci się?
– Nie przepraszaj – wysapała, a zrozumienie spłynęło na mężczyznę. Wyszczerzył się, a na ten widok przyjemny dreszcz przebiegł po jej kręgosłupie. Czy on zamierzał…?
Nie pomyliła się. W następnej chwili Syriusz smakował coraz to nowe fragmenty jej ciała, a jego język zostawiał za sobą wilgotne ścieżki, które paradoksalnie wydawały się gorące, choć powinni być chyba na odwrót…? Choć w tym momencie przestawała być pewna czegokolwiek, tak naprawdę nawet jej to nie obchodziło, chciała tylko czuć jeszcze więcej Syriusza na sobie.
Poruszyła się niespokojnie i zaskomlała, czując jego gorący oddech na pachwinie. Momentalnie otrzeźwiała, gdy położył dłonie na jej udach i naparł, rozsuwając je przed sobą. Nie zdążył się na nią napatrzeć, bo zasłoniła mu widok dłońmi… Ale nie można jej było winić, jego spojrzenie było tak natarczywe, tak płonące…
– Nie patrz tak – wyszeptała na wydechu, patrząc na niego z rumieńcem.
– Jak? – Z ociąganiem przeniósł to spojrzenie na jej twarz.
– Tak… jak patrzysz teraz na mnie… za intensywnie – wyznała, przymykając na chwilę oczy.
– Nie wymagaj niemożliwego. Mam na ciebie tak wielką ochotę, że aż kręci mi się od tego w głowie… Mogę cię zjeść?
– Co…?
Oblizał wargi i pochylił się, przesuwając językiem po jej palcach, skoro nie mógł dostać się do tego, czego pragnął.
– Sy-syriuszu! – kwiknęła, napinając mięśnie.
– Błagam, pozwól mi – wychrypiał, znów wbijając to wygłodniałe spojrzenie w jej krocze.
– Nie mogę – wyszeptała, czując jak drżą jej ręce.
– Czemu?
– Nie mogę ich przesunąć… Jestem zbyt zdenerwowana, by nimi...
Chwycił ją delikatnie za nadgarstki i po krótkim siłowaniu, odciągnął je. Jego zazwyczaj suche dłonie, były teraz wilgotne, zarejestrowała mimochodem.
– Myślę, że rozwiązałem twój problem – wymruczał i przesunął się jeszcze niżej, kładąc się między jej nogami. Jego twarz była tak blisko jej kobiecości…!
Jęknęła, obserwując, jak głowa mężczyzny obniża się… a chwilę później poczuła ciepły oddech i pocałunek na jednej z warg sromowych. Zadrżała, choć to drobne muśnięcie było przecież ledwo wyczuwalne. Syriusz krążył tak ustami na zewnątrz jej kobiecości, torturując się i jednocześnie napawając tym momentem, gdy jest tak blisko, ale jeszcze się wstrzymuje. Miał wargi mokre od jej soków, a jej zapach odurzał go…
Och, na Godryka, nie wytrzyma ani sekundy więcej…!
Przesunął zdecydowanym ruchem od jej wejścia aż po łechtaczkę, a Narcyza aż otworzyła szeroko oczy, krzycząc. Przez kolejne minuty przestała kompletnie kontaktować, co dzieje się dookoła niej. Wiedziała tylko, że usta Syriusza są między jej nogami i że jest jej tak dobrze, że lepiej by nie ważył się przestać, bo go przeklnie.
Mężczyzna pieprzył ją ustami, nawet wsunął w nią dwa palce, co – chyba kompletnie nieświadomie – Narcyza sama kazała mu zrobić.
Dyszała, mamrocząc tylko jak jej dobrze, jak go czuje i że pozbawi go jąder, jeśli odważy się przerwać to, co robił.
Z początku chciał skupić się tylko na dawaniu jej przyjemności, ale jego członek tak boleśnie domagał się uwagi, że ułożył się na boku i wolną ręką zaspokajał sam siebie. Uwaga podzielona między zaspokajanie jej i siebie, nie starczyła już na kontrolę własnego głosu, więc trzepiąc sobie, raz po raz jęczał prosto w jej cipkę.
Narcyza zaciskała się na jego palcach, wijąc się na pościeli. Dyszała, chwytając prześcieradło pod jej palcami. Było jej tak cudownie, czuła jak przyjemność kumuluje się w niej… Na Salazara, nie pamiętała kiedy ostatni raz było jej tak przyjemnie. Była coraz bliżej, coraz bliżej… Już prawie dochodziła. Była tak blisko.
Krzyknęła, próbując zacisnąć uda. Syriusz czuł jak jej soki wzbierają się w niej coraz bardziej, dając mu większy poślizg, który wykorzystał na ostatnie pchnięcia palcami. Potem już nie ruszał nimi, trzepiąc sobie i ssąc jej łechtaczkę, wsłuchiwał się w plątaninę jęków i przekleństw. Jej przeciągły jęk o kilka sekund wyprzedził jego szczyt, ostatnie kilka pociągnięć ręką przy echu jej orgazmu w jego głowie, sprawiło, że ze stęknięciem wystrzelił na pościel. Jej biodra drgały niekontrolowanie, kiedy ona łapała łapczywie powietrze przez otwarte usta. Czuł to doskonale, bo oparł na jednym z nich głowę, samemu próbując uspokoić oddech.
Dopiero po dobrej minucie lub dwóch, doszedł do siebie na tyle, by ostrożnie wysunąć palce z wciąż ściskającej je pochwy.
Kobieta wzięła jeszcze jeden uspokajający wdech, otwierając niewiadomo kiedy zamknięte oczy i zerknęła na ukochanego. Jęknęła widząc, co ten najlepszego wyrabia. Oblizywał zadowolony z siebie palce… Słodki Merlinie… czy przypadkiem te palce nie były wcześniej w niej?
Podniósł na nią wzrok. Już nie tak przeszywający i żarłoczny, raczej zadowolony i czuły. Uśmiechnął się do niej i otarł grzbietem dłoni okolicę ust.
– Podaj mi moją różdżkę – poprosił.
Spojrzała na niego z chwilowym niezrozumieniem.
– ...Gdzie jest?
– Obok twojej, o ile mnie pamięć nie myli.
Kiwnęła ręką i sięgnęła ręką do szafki nocnej, na której rzeczywiście oprócz swojej wyczuła również różdżkę Syriusza. Chwyciła ją i przekazała kuzynowi.
Ten z kolei ledwo ją dostał, skierował jej koniec w stronę pościeli i wyszeptał:
Chłoszczyść… – Następnie zerknął na kobietę z głupawym uśmiechem. – Nabrudziliśmy, więc trzeba to było posprzątać. chyba że lubisz spać na mokrej, lepko-śliskiej pościeli. Osobiście preferuję czystą.
– Przecież nic nie powiedziałam – mruknęła zażenowana. – Gdzie położyłeś moją koszulę no…
– O nie, nie, nie! Zapomnij o jej istnieniu.
– ...ale…
– Nie ma ale. – Położył się obok niej. – Chcę czuć twoją skórę przy swojej.
//*//
Gdy rano zeszli na śniadanie Draco unikał spojrzenia zarówno na matkę, jak i wuja, witając się zdawkowymi słowami. Harry także był jakiś dziwnie skrępowany. Nigdy nie miał problemu, by patrzeć ludziom prosto w oczy, a teraz ewidentnie tego unikał. Dorośli spojrzeli na siebie, a zrozumienie spłynęło na nich jak kubeł zimnej wody.
– Następnym razem wyciszymy pokój – parsknął Syriusz, choć tak naprawdę tym rozbawieniem krył swoje zażenowanie. Zrobić tak fundamentalny błąd! Był wczoraj chyba bardziej przejęty, niż sądził.
Całe śniadanie minęło im w niezręcznej ciszy. Czas przed obiadem też wyjątkowo spędzili osobno. No, prawie. Harry z Syriuszem wyszli do ogrodu poćwiczyć zaklęcia, bo Narcyza uznała, że to wina Syriusza, że zapomniał wyciszyć pokój, przez co się pokłócili. Draco z kolei dalej nie mógł normalnie spojrzeć na matkę.
Obiad już nie był tak cichy, bo Harry i Syriusz gadali w najlepsze o drobnostkach. W którymś momencie Syriuszowi przypomniał się jego motor i przez chwilę zastanawiał się, czy Hagrid jeszcze go ma i czy jeszcze jeździ, ale ostatecznie uznał, że i tak już go do tego nie ciągnie.
Narcyza jako pierwsza podziękowała za posiłek, tłumacząc się spotkaniem po południu.
– Gdzie idziesz?
– Mówiłam już, na spotkanie
– Blanche i reszta jeszcze są w Anglii?
– Została tylko ona i Remy. Alethea wróciła do siebie. Podobnie pan Regis, chciał jak najszybciej wrócić do rodziny.
– Zabierz mnie ze sobą.
– Nie sądzę, żeby to był dobry sposób.
– Jakiś argument na poparcie?
– Będzie tam jeszcze Severus. Wystarczający argument?
– Baw się dobrze – odparł ze zniesmaczonym wyrazem twarzy.
– Wy również – rzuciła bez wyrazu i wyszła z jadalni.
//*//
Od tej niefortunnej, emocjonującej nocy minęły prawie dwa tygodnie.
– Mam małe ogłoszenie – oznajmił w trakcie obiadu Syriusz – od jutra przez trzy dni pomieszka z nami Remus Lupin. Może nie do końca z nami. Ze mną. W piwnicy.
– Jutro jest pełnia? – spytał Harry, nim zdążył pomyśleć.
– Nie, nów. Urządzamy piżamowe przyjęcie z herbatką i ciasteczkami – sarknął Syriusz. – Oczywiście, że jest pełnia. A przez to, że Smarkerus nie miał czasu uwarzyć mu wywaru tojadowego, musiałby się zaszyć w jakimś lesie. Nie ma opcji, bym na to pozwolił.
– On ma na imię Severus i to mój ojciec chrzestny – warknął Draco, podnosząc się ze swojego miejsca. – Gdybyś powiedział wcześniej, pomógłbym z eliksirem…
– I mój wróg. Mi też się nie podoba, co ty i Narcyza o nim myślicie, ale jakoś musimy z tym żyć.
– Czyżby? – Narcyza posłała mu chłodne spojrzenie. Po ostatniej akcji, dalej nie przestała się boczyć na mężczyznę.
– Możesz mnie gromić wzrokiem ile dusza zapragnie, ale nie zmienisz tym tego, co o nim myślę. I tak już powstrzymuję się przed innymi komentarzami pod jego adresem, więc nie przesadzaj. Obiecałem nie nienawidzić go otwarcie w twoim towarzystwie i słowa dotrzymuję, nie masz prawa więcej ode mnie wymagać.
– Owszem, nie mam prawa – przytaknęła, zaciskając nieznacznie szczękę. – Znam swoje miejsce – wyrwało jej się zanim się powstrzymała. Te trzy tak znajome słowa po prostu pasowały, by miały zostać wypowiedziane. – Wybaczcie, najwidoczniej wino uderzyło mi do głowy mocniej niż sądziłam. Wrócę do siebie.
– Mamo…
– Nie przejmuj się Draco. – Pogładziła syna czule po policzku.
– Może powinieneś za nią pójść? – zagadnął Harry.
– Nie zamierzam – odparł chłodno.
– Wyglądała na zranioną – spróbował ponownie.
– Przekroczyła granicę, więc powiedziałem jej co myślę. Nie będę ani jej okłamywał ani traktował jej jak jajko. Jest wystarczająco silna by zmierzyć się z moją opinią. Wiem, jak wyglądało jej życie z tym ścierwem i jeśli którykolwiek z was spróbuje...
– Wydaje mi się, że nie wiesz do końca.
– Mieliśmy sporo czasu na rozmowy.
– Tak, rozmawialiście… i co z tego, jak ona po prostu przemilczała sporo kwestii.
Syriusz prychnął z kpiną.
– Siedziałeś tam z nami? A może potem ci wszystko powtórzyła?
Draco zacisnął dłonie w pięści.
– Znam ją… znam ją i wiem, o jakich rzeczach nigdy nikomu nie mówi, a których byłem świadkiem między innymi. Więc z łaski swojej nie rób z siebie pana wiem-wszystko-o-Narcyzie, bo tak nie jest. A przynajmniej nie do końca. Zależy ci na niej, widzę to i doceniam. Uważam, że oboje na siebie zasługujecie… ale czasami twoja drobiazgowa dziecinna nienawiść do szkolnego wroga jest żenująca i denerwująca.
– O, nagle wracamy do kwestii Snape’a? Pragnę tylko zauważyć, że ze wszystkich ludzi nie jesteś w pozycji do wytykania mi tego.
– Jasne… więc wyrzuć mnie stąd, bym nie mógł ci niczego wytykać – rzucił mu wyzywające spojrzenie.
– Zdurniałeś do reszty? Dlaczego miałbym cię stąd wyrzucać? A może myślisz, że ta kłótnia to wystarczający powód?
– Czy wystarczający? Poniekąd… Potrafisz być bardziej nienawistny za mniejsze drobnostki…
– I znów pijesz do Snape’a.
– Oczywiście, że tak. Sev jest moim ojcem chrzestnym. Wiele razy ratował życie mi i Igowi. Martwił się o nas na swój gburowaty sposób. Dla nas nawet wstąpił do szeregów Voldemorta… Mówiła ci o tym mama?
– Oj przymknij się. Wiem, że potrafi robić dobre rzeczy. Wiem, że wspierał Narcyzę, nawet Harry’emu nie raz ratował tyłek. Tak, Harry, nie rób zaskoczonej miny.
– Mimo jego oskarżeń.
– Cokolwiek by nie zrobił, jego istnienie działa mi na nerwy. Sam jego widok sprawia, że mam ochotę chwycić za różdżkę. I powinieneś wiedzieć, że ze wzajemnością. Z początku jako dzieciak się powstrzymywał, potem wszyscy twierdzili, że mi oddaje, bo się nad nim znęcałem. – Uśmiechnął się paskudnie i pokręcił głową. – Ale on też mnie od początku nienawidził, widziałem to w jego oczach. I sam też czerpie przyjemność z tej naszej prywatnej wojny, nie myśl, że nie.
– Wiesz, co? Czasami wcale się mu nie dziwię. – Wstał od stołu. – Idę do Mungo, odwiedzić Iga.
– Draco… – Harry chwycił swojego chłopaka za rękę i spojrzał na niego z troską.
– Idziesz ze mną czy zostajesz? – Potter spojrzał zmieszany na chrzestnego, po czym wrócił wzrokiem do Draco.
– Pójdę z tobą.
//*//
Syriusz był wściekły. Dzieciak kompletnie nic nie rozumiał! Nie miało tak naprawdę znaczenia, czy znał każdy szczegół, każdą krzywdę którą Narcyza zaznała ze strony byłego męża. Wiedział, że traktował ją gorzej niż skrzata… jakby była nikim. Wiedział, że ją krzywdził, jak dokładnie – nie musiał wiedzieć. Jego obowiązkiem było sprawić, by Narcyza czuła się przy nim bezpieczna i nie miał najmniejszych wątpliwości, że tak właśnie się czuła. Miał obowiązek traktować ją jak równą sobie… to mu może nie do końca wychodziło, bo niejednokrotnie stawiał ją ponad sobą, ale tego zmieniać nie zamierzał. Miał obowiązek bronić jej honoru. A nic by tak nie upokorzyło dumnej kobiety, jak traktowanie jej jak słabą, przestraszoną dziewczynkę. I w końcu, miał obowiązek być z nią szczery. Gdyby pokornie przytaknął i nieszczerze przeprosił za obrażanie człowieka, którego chciał obrazić, gdyby dla jej dobrego humoru złożył nieszczerą obietnicę, że przestanie nienawidzić tego nosatego nietoperza – dopiero by ją skrzywdził. Gdyby jej zasugerował, że może nim do woli dyrygować, a potem wyśmiałby ją i zrobił po swojemu – wtedy naprawdę by ją zranił.
Stawianie granic nie zawsze jest łatwe i bezbolesne, ale musiał to zrobić. Ale ten szczeniak oczywiście jest zbyt naiwny, zbyt zaślepiony swoją miłością i strachem o matkę, by pojąć takie rzeczy.
I choć zrobił to wszystko z myślą o dobru Narcyzy, w oczach ich wszystkich wyszedł na tego złego. Nie, żeby był nieskazitelnym człowiekiem, swoje na sumieniu miał, ale nie w tym wypadku. Nie w stosunku do niej.
Poszedł do salonu i wrzucił do kominka garść proszku Fiuu. Potrzebował chłodnej głowy Remusa.
//*//
Kobieta nie miała zamiaru zachowywać się jak obrażona nastolatka i zaszywać w pokoju. A nawet jeśli na taką wyszła – trudno. Przynajmniej nikt jej nie będzie przeszkadzał, kiedy ona wykorzysta ten czas na ochłonięcie i zajęciem się paroma niecierpiącymi zwłoki sprawami.
Dlatego w pierwszej kolejności się odświeżyła, ubrała w odrobinę luźniejszą suknię, a następnie udała się do gabinetu wuja. Już jakiś czas temu zaczęła spędzać tam wolne chwile, czytając listy od znajomych i te, które dostawała od nieznanych jej nigdy osób.
Jak chociażby list od niejakiego Horacego Greywooda, który oferował namalowanie portretu zmarłego męża. Musiała mu teraz w sposób oszczędny podziękować. Tak samo jak i kilkorgu innym, którzy jak zacięta płyta w gramofonie oferowali jej te same usługi.
Co kilka dni otrzymywała też listy od medyka, który zajmował się Ignissem. Lekarz wysyłał jej sowę zawsze kiedy nie pojawiała się u pierworodnego dwa dni z rzędu. Dodatkowo od kilku dni prowadzili dyskusję na temat ewentualnego zabrania chłopaka ze szpitala i zajmowaniem się nim w domu.
Niby nie było żadnych przeciwwskazań… Ale chłopak wymagał ciągłej opieki fachowca, więc kobieta musiałaby mu taką załatwić.
A to już było trudne. Wysyłała sowy do różnych prywatnych placówek i rekomendowanych przez znajomych fachowców, ale albo nie doczekiwała się odpowiedzi albo dostawała obszerne na kilkanaście linijek odmowy.
Musiała kogoś znaleźć…
Już nawet po raz kolejny pociągnęła za swoje znajomości, ale nikt nie dawał jej innych informacji, niż te które do tej pory uzbierała.
Jak tak dalej pójdzie, to nigdy nie wyciągnie Iga ze szpitala.
//*//
Kiedy wieczorem rozczesywała włosy przed snem, Syriusza dalej nie było w domu. Wiedziała to od skrzata, którego pytała, gdzie go znajdzie.
Zagryzła wargę, przyglądając się swojemu odbiciu. Chciała się z nim pogodzić. Chciała znaleźć się w jego ramionach.
Dlatego też postawiła wszystko na jedną kartę. Szczegół, że jeszcze nie wrócił… Kiedyś w końcu to zrobi, prawda?
Odłożyła szczotkę i odeszła od toaletki. Założyła podomkę, zgarnęła swoją różdżkę i cicho opuściła swoją sypialnię.
Ruszyła schodami na górę i podeszła do pokoju należącego do jej ukochanego urwisa. Na szczęście drzwi nie były w żaden sposób zabezpieczone zaklęciem. Naprawdę nie chciała nagle paść ofiarą jego żartu przeznaczonego dla osoby, która narusza jego przestrzeń podczas nieobecności gospodarza.
Weszła powoli do środka i zamknęła za sobą. Ruszyła w stronę łóżka, po drodze zostawiając podomkę na fotelu. Położyła różdżkę na szafce, nim wsunęła się pod chłodną kołdrę. Położyła głowę na poduszce, zamykając oczy i wdychając zapach kuzyna.
Nie była w jego ramionach od jakichś trzech dni, a miała wrażenie jakby minęła cała wieczność… Tak bardzo za nim tęskniła.
Minęło może z pół godziny odkąd tu przyszła, gdy klamka wreszcie ugięła się i do środka wszedł właściciel pokoju. Zamknął za sobą drzwi i machnięciem różdżki zapalił światło.
Narcyza uniosła się na łokciach, patrząc na mężczyznę z dozą niepewności. Każe jej się wynosić? Czy pozwoli jej zostać?
– Umyję się i wtedy porozmawiamy.
– Poczekam – szepnęła, kiwając nieznacznie głową.
Spojrzał wreszcie wprost na nią, a minę miał spokojną.
– Możesz się rozluźnić, Cyziu.
– To nie takie proste… ciągle mam wrażenie, że jak wrócisz odprawisz mnie do siebie – wyznała po chwili.
– Nie wydaje mi się, żebym to zrobił. – Machnięciem różdżki przywołał piżamę. – Niedługo wrócę.
I wyszedł.

~*~

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, może jest racja w tym że Syriusz nie chce traktować Narcyzy jako słabej kobiety, ale miło by bylo gdyby pogodził się z Severusem... zawsze należy pamiętać o wyciszeniu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń