poniedziałek, 27 kwietnia 2020

Rozdział 99.


~*~
– Hę?? – Harry spojrzał z niezrozumieniem na urzędnika. – Jak to “nie ma go już tutaj”?! To gdzie jest?! – panika wkradła się w jego serce. Do tej pory cały czas zbywali jego pytania o Draco lakonicznym “nie możemy udzielić panu żadnych informacji”, a teraz mówią mu, że jego tu już nie ma?!
Nie mogli go skazać, prawda?!
– Nie mogę udzielić panu więcej…
– Gdzie jest mój chłopak?! – Harry wbił w urzędnika stanowcze spojrzenie. – Nie odejdę stąd, póki mi pan nie powie.
– Od wczoraj jest w szpitalu… – Mężczyzna mrugnął powoli i patrzył przez chwilę na Gryfona niezbyt przytomnie. – Jak powiedziałem, nie mogę udzielić panu żadnych informacji.
Potter odwrócił się i szybkim krokiem odszedł w kierunku windy, a jego serce waliło w piersi. Nie był tylko pewny czy bardziej przerażał go fakt, że Draco musieli wysłać do szpitala, czy to co przed chwilą zrobił.
– Harry?
Spojrzał w górę, słysząc znajomy głos.
– Wychodzisz? – spytał zdziwiony Kingsley, wysiadając z windy. – Przecież zaraz jest twoje przesłuchanie.
– Draco jest w szpitalu, idę do niego!
– Pójdziesz, ale najpierw przesłuchanie. – Położył mu rękę na plecach i zdecydowanym gestem obrócił i zaczął prowadzić. – Postaramy się jak najszybciej je przeprowadzić…
– My?
– Prowadzę je razem z auror Tonks. Jak powiedziałem, postaramy się to szybko zakończyć, tylko musisz współpracować.
//*//
Harry podbiegł do recepcji.
– Gdzie znajdę Draco Malfoya?!
– Harry Potter?? – sapnęła pielęgniarka, patrząc w szoku na bruneta.
– Gdzie leży Draco? – powtórzył pytanie wyraźnie zniecierpliwiony.
– J-już… – bąknęła i machnęła różdżką na jakąś księgę, która zaczęła się wertować. – Sala trzysta osiemnaście. – Wskazała ręką korytarz. – Schodami trzy piętra w górę a potem na prawo.
– Dziękuję! – rzucił przez ramię, ignorując upomnienie, że nie powinien biegać po szpitalu.
Przeskakiwał po dwa schody, wymijając po drodze innych odwiedzających. Ignorował ich podziękowania, wymijał wyciągane w jego kierunku dłonie, pędząc przed siebie. Prawie się przewrócił na zakręcie, ale udało mu się utrzymać równowagę. Z ulgą przywitał trzecie piętro i ruszył już teraz tylko szybkim krokiem, z trudem wymijając w wąskim korytarzu chorych, odwiedzających i personel. Lekko zdyszany zatrzymał się przed drzwiami z numerem trzysta osiemnaście.
Gdy sięgał do klamki, przez jego głowę przelatywały podszyte lękiem myśli.
//*//
Chłopak przez chwilę stał w samych spodniach, przeglądając się w lustrze. Biały pasek po prawej stronie brzucha był jedynym dowodem na atak Ariama. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już za miesiąc nie będzie nawet tego.
I bardzo dobrze. Rana wojenna czy nie – nie chciał mieć żadnej skazy. Nie na ciele.
Sięgnął po jasnozieloną koszulę i założył ją niespiesznie. Zapiął dokładnie dwa guziki, kiedy ktoś gwałtownie wszedł do prywatnej sali, którą zajmował.
– Co to za maniery!? Puka się… – umilkł, kiedy odwrócił się w stronę zdyszanego Pottera.
– Um… sorki. Nie sądziłem, że będziesz się przebierać – bąknął Gryffon, zamykając za sobą drzwi. Całe jego zdenerwowanie i niepokój wyparowały w chwili, gdy zobaczył Draco poza łóżkiem.
Blondyn przełknął ślinę, nie wiedząc co powiedzieć. Nie wiedział też co zrobić z rękoma, które nie wiedzieć czemu zaczęły drżeć. Denerwował się? Jak cholera.
To było ich pierwsze spotkanie po bitwie. Zeszła z nich cała adrenalina. Mieli czas do spokojnego przemyślenia wszystkiego, co się działo. Ale Potter nie był typem, który cokolwiek próbuje na spokojnie przemyśleć. Ledwo się rozluźnił, widząc swojego chłopaka w dobrym zdrowiu, z pełnym impetem jego serce zalała fala duszonej w sobie przez tydzień tęsknoty.
Zrobił dwa drżące kroczki, by zaraz wystrzelić do przodu, jakby Draco miał mu uciec. Wpadł na niego, wyrywając z jego gardła zduszone stęknięcie. Objął go za szyję, przytulając z całej siły.
– Wreszcie!... – Własnymi ramionami stłumił swój podniesiony głos. – Jeszcze raz ktoś cię ode mnie zabierze, a pożałuje!... Chyba powinienem cię do siebie przywiązać, żeby się wreszcie od ciebie odwalili – prychnął, poluźniając uścisk. Nie chciał go przecież udusić.
– Też za tobą tęskniłem, wiesz?! – warknął, zaciskając palce na materiale bluzy.
– Eee… jesteś zły? – spytał skołowany, odsuwając się kawałek.
– Że traktujesz mnie jak rzecz i jednocześnie uważasz, że możesz sterować moim życiem? Nie no, nawet mi przez myśl nie przeszło, żeby być złym!
– Nie traktuję cię jak rzecz! – obruszył się.
– To może jak psa.. skoro chciałeś mnie do siebie przywiązać!?
– Och, daj spokój, nie mówiłem tego dosłownie. – Wywrócił oczami. – Po prostu ostatnio ciągle ktoś cię zabiera z mojego pola widzenia, co mnie strasznie wkurza.
– Jakbym miał wybór, to zostałbym u twego boku, idioto!
– Wiem przecież! Dlatego wkurzam się na innych a nie na ciebie, idioto! Nie rozumiem, jak z miłosnego wyznania mogłeś zrobić powód do kłótni – prychnął.
– Wyznania!
– A może nie?!
– Mi to na wyznanie nie wyglądało!
– To a niby ja jestem mało kumaty!
– Coś powiedział?! – krzyknął, popychając Harry’ego gniewnie. – Nie jestem głupi!
– Więc co, nie wziąłeś moich słów na poważnie?! Bo innej opcji nie widzę!
Patrzyli na siebie gniewnie, oddychając ciężej od buzujących w nich emocji.
– Dobra! W takim razie ja się do ciebie przywiążę, skoro nie pasuje ci odwrotna kolejno...och!
Malfoy złapał go gwałtownie za ubranie.
– Zamknij się! – warknął, nim pocałował go agresywnie.
Brunet zacisnął palce na jego koszuli, przez chwilę z równą gwałtownością oddając pocałunek, ale szybko oddał mu dominację. Obrócił ich i zsunął dłonie na biodra Draco, cofając się o parę kroków, póki nie oparł się plecami o ścianę. Westchnął w usta blondyna, gdy przyciągnął do siebie jego ciało.
– Nie obchodzi mnie, którą rolę miałbym przy tobie odgrywać ani czy miałbyś mówić o mnie jak o swojej własności… czy rzeczy. Wiem tylko tyle że cię kocham i chcę być przy tobie. Sądziłem, że myślisz podobnie… – przyznał cicho, patrząc w niebieskie oczy. Dopiero przy ostatnim zdaniu jego spojrzenie i głos straciły na pewności.
Spojrzenie Draco zmiękło widocznie na słowa Pottera.
– Też cię kocham, głupiutki Gryfiaku – powiedział łagodnie, przesuwając palcami po karku bruneta. – Nie pozwolę ci ode mnie odejść, Harry.
Potter znów objął go za szyję, wtulając się w niego z cichym westchnieniem. Stali tak w ciszy dobre kilka minut, nim Harry zadał nurtujące go pytanie.
– Gdzie masz bransoletę?
– Co…? – Draco zmarszczył brwi, zerkając na swój nadgarstek. – Ach, zabrali mi ją. Dostanę ją z powrotem, jak sprawdzą, że jest wolna od wszelkich zaklęć czarnomagicznych.
– Czyli Syriusz miał rację… A ja już panikowałem, że zdążyli cię skazać na pocałunek dementora albo że wykrwawiłeś się przez tę ranę. – Przesunął delikatnie palcami po miejscu, gdzie przebił go miecz, ale nie wyczuł kompletnie nic.
– Ale z ciebie głuptas… Nie skazaliby mnie na pocałunek… ani nie pozwoliliby mi zginąć, gdy byłem w areszcie.
– Syriusz też mi to powtarzał i próbowałem mu wierzyć, ale nie do końca wyszło.
– Skąd w ogóle ci to do głowy przyszło, co?
– Eee… um… no bo ta bransoleta i mój pierścień są kompletem, no nie? – Draco przytaknął krótkim “mhm”. – I tego no… – dukał, z każdą chwilą zdając sobie coraz mocniej sprawę, że właśnie kopie sobie grób. Draco nie miał się dowiedzieć o tej funkcji pierścienia. – Jak go mam, to mogę stwierdzić, czy ty nosisz swoją część… w sensie zmienia wtedy kolor? – Uśmiechnął się jak dziecko, które wie, że coś przeskrobało i liczy że zostanie mu to wybaczone za ładne oczka.
– Zaraz… mówisz, że twój pierścień jest sprzężony z bransoletą i zmienia kolor, kiedy mam ją zało… Nie...
– Och, no bo to taki gadżet dla par!
– Gadżet dla pary, który informuje cię o moich emocjach? – warknął. – Myślisz, że nie wiem, że coś takiego istnieje?! I ty! Ze wszystkich ludzi ty korzystałeś z tego oszustwa!
– Od razu oszustwa!
– A jak inaczej to nazwiesz!? Myślałem, że odczytujesz moje emocje, bo tak dobrze mnie poznałeś, a okazało się, że to wierutne kłamstwo!
– Niby jak?! Skąd miałem wiedzieć, skoro robisz miny inne niż to, co czujesz?! Ba! Czasem można by pomyśleć, że kompletnie nic nie czujesz! Tylko gdy jesteś na mnie wściekły widzę, co czujesz!!
Blondyn odsunął się od niego, drżąc na ciele z nerwów.
– A ja jak ostatni głupiec sądziłem, że...
– Odkąd go mam, jest lepiej. Uczę się wychwytywać cholerne drgnięcia mięśni na twojej twarzy! Ale dalej czasem tak dobrze wszystko kryjesz, że… po prostu nie daję rady. – Draco za to nie miał najmniejszego problemu z dostrzeżeniem bólu na jego twarzy.
– Malfoyowie nie pokazują swoich emocji. Malfoyowie są dumni ze swojego spokoju, a wszelki gniew buzuje w nich z dala od twarzy – powiedział nagle.
– To ostatnie ci nie idzie, ale z pierwszym radzisz sobie perfekcyjnie…
– Ojciec zawsze twierdził, że się nie przykładam. To jego słowa powiedziałem przed chwilą. Chciał, żebym był przykładnym Malfoyem. Teraz się zastanawiam, czy po prostu nie chciał pozbawić mnie wszelkich uczuć.
– Na szczęście mu to nie wyszło, miałem na to wiele dowodów. – Spojrzał na Draco z zaciętą miną. – Nie żałuję, że z niego korzystałem. Kupiłem go bo mógł ci się spodobać i miał mieć silne właściwości ochronne. Może to była ściema, nie wiem, ale pozwolił mi być przy tobie, gdy mnie potrzebowałeś. I za to nie będę przepraszał.
– Zamknij się wreszcie! – burknął słabo, czerwieniąc się na twarzy. Odwrócił wzrok, by zaraz znów spojrzeć wprost na Harry’ego, czy poczuł jego dłoń na policzku.
– Ale wiesz… koniec końców i tak jestem idiotą, bo nawet z pomocą pierścienia czasem nie mogłem cię rozgryźć… Więc mów mi, co czujesz i co myślisz. Chcę wiedzieć o tobie wszystko… I te dobre i te złe rzeczy.
– Nie chcesz… Uwierz mi, że lepiej nie wiedzieć wszystkiego
Harry pokręcił głową i zacisnął na chwilę wargi.
– … Docierają do mnie informacje z różnych… źródeł.
Draco spojrzał na niego, nie rozumiejąc do końca co ten chciał mu przez to dać do zrozumienia.
– Nie znoszę domyślać się, co jest prawdą a co manipulacją. Żeby nikt nie mógł już mną sterować, chcę znać całą prawdę, między innymi o tobie. – Wziął głęboki oddech, a jego oczy pociemniały od gniewu. – Voldemort próbował mnie złamać przed bitwą. Nie wiem czy to, co mi pokazał, to zmyślona wizja czy jego wspomnienie, więc chciałbym żebyś powiedział mi, co się działo w pokoju z czerwoną kanapą.
//*//
Draco zbladł na jego słowa.
– Czerwoną kanapą? – spytał słabym głosem, cofając się o krok.
Harry instynktownie chwycił go za rękę, chcąc powstrzymać przed ucieczką.
– Czyli naprawdę tam byłeś… – Zsunął rękę niżej, chwytając go za dłoń. – Draco, czy on cię z…
– Harry, nie… Nie będę rozmawiać o tym, co tam się wydarzyło. Nie tutaj. – Rozejrzał się wymownie na boki. – Nie chcę.
Harry poczuł, jak szczypią go oczy, jęknął, przymykając je na chwilę.
– Czyli jednak to nie była tylko jego chora prowokacja… – szepnął i spojrzał ponownie na swojego chłopaka. – Nie będę tu o więcej pytał, ale jak wrócimy… chcę żebyś mi powiedział, co dokładnie się tam wydarzyło. – Ścisnął mocniej jego palce.
– N-nie wiem czy będę w stanie…
– W takim razie ja zacznę, może tak będzie ci łatwiej.
//*//
– No nare… Draco! – zawołał Syriusz, gdy nastolatkowie wyszli z kominka. – Uniewinnili cię wreszcie?
– Już wczoraj – odparł blondyn, otrzepując rękawy z pozostałości po fiuu. Następnie spojrzał wprost na mężczyznę. – Dobrze cię widzieć w zdrowiu, wuju.
– Już sztywniej się nie dało? – Wywrócił oczami. – Cześć, ciebie też dobrze widzieć żywego.
– Przyznam, że nie wiem na ile mogę sobie pozwolić przy głowie rodu, z którego wywodzi się moja matka.
Syriusz machnął niedbale ręką.
– Daruj sobie całe polityczne gierki i zachowuj się normalnie. Jak mi się coś nie będzie podobało, to z pewnością się o tym dowiesz. Zmieniając temat, Harry, co robimy z obiadem? Raczej już trochę za późno na wyprawę na zakupy i gotowanie czegoś samemu.
– Też tak myślę. Myślałem o tym, by zjeść na mieście, bo raczej dostawa do nas nie dotrze, skoro mugole nie widzą tego domu.
– Nie macie skrzata, by coś przygotował? – spytał blondyn zdziwiony.
– Ten worek starych kości nie słucha moich poleceń.
– A ja nie lubię się wysługiwać skrzatami, jeśli mogę zrobić coś sam… I nie lubię go wzywać, strasznie dużo zamieszania przy tym robi.
Draco uniósł jedną brew, ale nie skomentował tego.
– Co powiecie w takim razie na włoską restaurację na obrzeżach Londynu?
//*//
Jako że żaden z nich nie miał odpowiedniego stroju, ku frustracji Draco i uldze Harry’ego wybrali inną, bezgwiazdkową restaurację, co prawda jedną z lepszych (i droższych), ale wciąż w miarę normalną.
– Dla mnie będzie comber z jelenia, do tego lampkę Chateau la Providence.
– Ja poproszę saltimbocca i jakieś dobre białe wino do tego.
Harry spojrzał pierw na menu, potem na swoich towarzyszy, ale żaden na niego nie patrzył, by mógł poprosić go o pomoc. Większość nazw brzmiała dla niego zbyt obco, a niestety nie pokusili się o napisanie, czym dokładnie są polecane dania.
– Eeem… dla mnie łosoś?
– A do picia?
Harry już miał dosyć tej restauracji. Skoro chciał włoskiego jedzenia, to nie mogli pójść po prostu na pizzę? Nie miał pojęcia, jakie wziąć wino. Te nazwy kompletnie nic mu nie mówiły! Nawet nie wiedział o co chodzi z tymi kolorami i rodzajami!
– Proszę wybrać dla niego jakieś białe półsłodkie – polecił kelnerowi Syriusz.
– Villa Rosale Chardonnay Pinot Bianco byłoby idealnym wyborem w takim razie. – Uśmiechnął się łagodnie kelner, czekając na reakcję Harry’ego.
Brunet znów spojrzał po kompanach.
– Weź je, jest dobre w smaku – poradził mu cicho Draco.
– Niech będzie – przytaknął, nie chcąc przedłużać tej męki. Chciał już po prostu zjeść i wrócić do domu. A następnym razem będzie gotował sam!
– Doskonale – odparł młody mężczyzna i odszedł od nich.
– Nie twoje klimaty, prawda Harry? – zagadnął go Syriusz.
– Może nie byłoby tak źle, gdybym rozumiał menu… Ale mniejsza już z tym. Jak było, Syriuszu? Naprawdę był tam ten auror, którego polecił ci pan Weasley?
– Na szczęście tak. Komuś się tam chyba na żarty zebrało i dali mi tych samych, którzy mnie wysłali w wiadome miejsce, ale Smith faktycznie stawiał ich do pionu, gdy próbowali wyjść z pytaniami poza to, co mieli zaplanowane.
– Czyli na tobie też go użyli?
– To było do przewidzenia, ale ogólnie nie było najgorzej. Choć i tak zamierzam ich zniszczyć. To niedopuszczalne, by po takiej fuszerce wciąż byli aurorami… A jak u ciebie to przebiegło, Draco? Wypuścili cię jeszcze przed reformą, więc nie spodziewam się zbyt wysokiego poziomu.
– Jaką reformą? – spytał zaskoczony blondyn. – Nie wiem nic o żadnej reformie.
– Poważnie? Myślałem, że wszyscy tylko o tym teraz mówią. – Zniżył głos, by na pewno nie usłyszeli go siedzący w ich pobliżu mugole. – Mamy nowego ministra. Kingsley objął stanowisko i od razu zabrał się za porządki w Departamencie Przestrzegania Prawa.
– Co? Naprawdę? Więc można liczyć na to, że to pomoże mojej matce?
– Z pewnością. Udało mi się złapać Moody’ego na korytarzu, podobno ktoś z naszych ma od teraz się nią zajmować, ale nie powiedział, kto dokładnie. Mam nadzieję, że na dniach ją wypuszczą.
– Ja tak samo. Wystarczająco wiele przeszła. Właśnie… wiecie coś o jakimś ponuraku? Pytali mnie o powiązania z ponurakiem, który zabił mojego ojca i ciotkę. Uważali, że kłamię mimo veritaserum, kiedy mówiłem, że nic nie wiem.
– Mnie też o to pytali, ale serio – powiązania z ponurakiem? – Harry pokręcił głową. – Co za idioci… przecież to pies widmo. Nie można się ugadać z widmem. Ani widmo nie może nikogo zagryźć.
– Mi to mówisz? Ale faktem jest, że to stworzenie odwaliło kawał dobrej roboty. Dzięki niemu matka nie musiała walczyć z ojcem, a ten już nigdy nikomu z rodziny nie zagrozi.
– Jak już jesteśmy przy zasługach ponuraka, Harry – zwrócił się do chrześniaka – Peter też już wącha kwiatki od spodu.
– Czyli dobrze myślałem, że ten zwierz to ty.
– Zwierz! – prychnął Syriusz, po czym zadarł brodę z udawaną dumą. – Ponurak, Harry. I serio chyba muszę nanieść poprawkę w spisie animagów, skoro każdy i tak wie lepiej, czym jestem.
– Chwila… – bąknął blondyn. – To byłeś ty??
– A jak sądzisz?
– Sądzę, że… odwaliłeś kawał naprawdę dobrej roboty.
Syriusz uśmiechnął się półgębkiem.
– Wracając do tematu, jak twoje przesłuchanie?
– Było normalne… chyba. Nie nadużywali władzy ani nic takiego. Chociaż jeden z nich dał mi do zrozumienia, że powinienem być w tym samym położeniu, co mój ojciec.
– Hmm za to raczej nic mu nie zrobią… Nie mogą się też pozbyć wszystkich, bo nie będzie komu pracować. Zakładam, że pierwsi polecą ci co znęcają się nad przesłuchiwanymi i ci co łamią procedury przesłuchania… Co mi przypomina, że Moody kazał ci przekazać, że twoimi poprzednimi już się zajęli, Harry – wtrącił, spoglądając na chrześniaka.
– Co? Czemu? To była moja wina…
– Nic nie usprawiedliwia podania drugiej dawki.
– Podali ci drugą dawkę? Przecież to nielegalne – sapnął zaskoczony Malfoy.
– Nie chciałem odpowiadać na ich pytania, więc pewnie uznali, że była za słaba.
– Pewnie, to dostaną co najmniej kilkumiesięczne zawieszenie.
– Za słaba dawka? Na głowę upadłeś? Veritaserum jest tak silnym eliksirem, że trzy krople wystarczą, by człowiek odpowiadał na pytania prawdą. Każda kolejna kropla może skutkować uszczerbkiem na zdrowiu. W najlepszym wypadku czekają taką osobę mdłości i ból głowy. W najgorszym, śmierć już po sześciu-siedmiu kroplach. Ile ci dali?
– Eeee… nie mam pojęcia – bąknął, patrząc na swojego chłopaka z lekkim zakłopotaniem. – Cztery może pięć, nie skupiałem się na liczeniu. Ale potem faktycznie bolała mnie głowa, jakby coś miało mi ją zaraz zgnieść… nawet gdy odpowiadałem na ich pytania.
– Na drugim przesłuchaniu też ci je podali? – spytał podejrzliwie Syriusz.
– Nie. I nie pytali już o Draco, uznali że wystarczą im moje dotychczasowe zeznania, więc przebiegło dużo… spokojniej.
– Dalej nie mogę zrozumieć, dlaczego w ogóle musiałeś brać Veritaserum – rzucił powoli Draco. – Jeśli chodzi o mnie to rozumiem. Nie mogłem powołać się na prawo odmowy, bo byłem oskarżony o pracę dla... Vo… dla Czarnego Pana – dodał ciszej. Że też nawet po śmierci tego drania dalej odczuwał lęk przed jego imieniem.
– Harry był po prostu wybredny w kwestii pytań.
– No wiesz, Syriuszu…
– To może powinienem powiedzieć, że nadopiekuńczy?
– Wiem, że to było głupie, możesz przestać mi to wytykać. Serio, czasem czepiasz się gorzej niż Hermiona…
//*//
Blondyn rozejrzał się po pokoju, z rozbawieniem dostrzegając porozrzucane rzeczy Harry’ego na krześle czy ramie łóżka. Sprężystym krokiem podszedł do niej i wziął do rąk bluzę Gryfona.
– Widzę, że się zadomowiłeś, co?
– Zamierzam tu już zostać z Syriuszem, więc to chyba nie dziwne – odparł, zamykając drzwi. – Już wcześniej proponował mi, że nie muszę wracać do wujostwa na wakacje, ale “głupia firanka pokrzyżowała mu plany”. Cytuję go, żeby nie było.
– Jest specyficzny. Troszkę ciężko mi nadążyć za jego tokiem myślenia.
– Jak dla mnie stara się być po prostu swobodny we wszystkim co robi. I ma zwyczaj popadania w skrajności. I robi czasem szalone rzeczy. – Harry uśmiechnął się szeroko. – Przy nim nie da się nudzić ani smucić.
– To chyba mnie nie polubił… Tak sądzę – westchnął, siadając na brzegu łóżka. – Trochę to słabe, bo jakby nie patrzeć jestem w chwili obecnej bezdomny…
– Nie ma opcji, żeby cię stąd wyrzucił, jeśli o to się martwisz. – Usiadł przy Draco, tak że ich uda opierały się o siebie.– A czy cię lubi… w sumie nie wiem, ale wyobrażam sobie, że jakby cię nie lubił, to zacząłby ci ubliżać albo próbował przeklnąć…
– Żartujesz… – Blondyn posłał mu przerażone spojrzenie. – Myślisz, że naprawdę może tak zrobić?
– Widziałem, jak tak robił… Ale mam nadzieję, że ciebie polubi, bo inaczej…
– Bo inaczej?
– Ja się z nim policzę. – Szturchnął go ramieniem.
– Głupek. – Narzucił na głowę Pottera ubranie, które trzymał w rękach.
– Zostaniesz tu na noc? – spytał, odrzucając bluzę na fotel.
– Będzie lepiej, jeśli wybiorę któryś z wolnych pokoi.
– Czemu niby? Nie chcesz ze mną spać?
– To ty nie będziesz chciał spać ze mną – rzucił blondyn, kręcąc głową.
– Bo widziałem, jak zostałeś zgwałcony? – spytał cicho.
– Bo to nie był jedyny raz – wyznał, patrząc na niego z czymś twardym we wzroku. Uniósł nieznacznie podbródek.
– …Domyśliłem się. Po tym co mi pokazał, zrozumiałem, czemu tak spanikowałeś wtedy w Norze. Wiesz, jak chciałem żebyś mnie rozwiązał. – Chwycił go za palce i ścisnął. – To jeden z powodów, dla których chcę wiedzieć wszystko. Żebym więcej tak cię nie straszył… nie ranił.
– Nie będziesz… jak już odejdziesz – dodał ciszej, spuszczając głowę.
– Hę? O czym ty bredzisz?
– Jestem realistą, Harry. Wiem, że mnie zostawisz, jak…
– Jesteś idiotą. I kompletnie mnie nie słuchasz! Ile razy mam ci powtarzać, że nawet na krok się od ciebie nie ruszę?!
– Sam jesteś idiotą! Nie wiesz wszystkiego i jak uparty troll twierdzisz, że mnie nie zostawisz! A ja wiem…!
– Gówno wiesz! Nie decyduj za mnie!
– Po prostu jestem świadom twojej reakcji na prawdę!
– W takim razie słucham! Rzuć mi tą prawdą w twarz i miejmy to za sobą, żebym mógł wreszcie położyć…
– Jestem kurwą!
Gryfon spojrzał na niego skołowany. Że co…?
– Czarny Pan nie był jedynym, który brał mnie jak chciał i kiedy chciał – wycedził przez zaciśnięte zęby.
Zielone oczy rozszerzyły się w przerażeniu.
– C-co? Kto jeszcze…?
– To co słyszałeś… Nie będę ci mówił tego kto jeszcze.
– Draco. KTO. – Tym razem w jego oczach pojawiło się coś chłodnego i nieprzyjemnego. – Chcę znać nazwiska.
– Mój ojciec.
Ścisnął mocniej palce blondyna.
– … ktoś jeszcze? – wydusił, zaciskając mocno powieki.
– Nott senior i jego przydupas, Anderson… Właśnie dlatego mówiłem ci, że jestem zwykłą kurwą.
– NIE MÓW TAK! – ryknął, drżąc na całym ciele.
– Niby czemu!? Nazywam rzeczy po imieniu! – krzyknął, czując jak zdradzieckie łzy spływają mu po policzkach. – Kim niby byłem, jak nie ich dziwką?!
– Ofiarą – wycedził przez zaciśnięte zęby. Płomienie świec w świecznikach zatańczyły gwałtownie, jakby rozwiewane podmuchem wiatru, choć powietrze stało. – Nie robiłeś tego dobrowolnie.
– Skąd wiesz? Nie wyrywałem się im. Nie próbowałem też uciekać.
– Czy ty się słyszysz?? To co mówisz jest sprzeczne z tym co pokazujesz! To też ci wmówili?!
– Nic mi nie…!
Harry chwycił go za głowę, przybliżając do niego swoją twarz. Był wściekły.
Blondyn położył dłonie na jego klatce piersiowej, próbując odsunąć od siebie Gryfona, ale ten nie zamierzał tak łatwo mu na to pozwolić.
– Draco. Nie jesteś dziwką. Nie waż się więcej tak o sobie mówić. Nie jesteś też brudny, zepsuty, zużyty czy cokolwiek głupiego jeszcze ci może przyjść do głowy – wyrzucał z siebie kolejne zdania, raz po raz na nowo nawiązując kontakt wzrokowy, gdy Ślizgon próbował uciec spojrzeniem.
– Każde z tych określeń jest prawdziwe – mruknął, nie wiedząc co innego jeszcze mógłby dodać.
– Nie są! Nie dla mnie. I dla ciebie też nie powinny!
Mierzyli się w napięciu spojrzeniami. W końcu Harry odsunął się i stanął przed blondynem, rozpinając bluzę. Odrzucił ją na ramę łóżka.
– …Co ty robisz? – spytał, szeroko otwartymi oczami śledząc poczynania Pottera.
– Rozbieram się, ty też możesz zacząć – wciąż widać było po jego twarzy, że jest wściekły, ale głos starał się złagodzić. Odrzucił koszulkę w ślad za bluzą.
Draco pokręcił głową, czując, jak obiad podchodzi mu do gardła. Oddech przyspieszył mu ze strachu, kiedy zrozumiał, czego chciał…
– Nie będziemy uprawiać seksu, chcę ci tylko coś udowodnić.
– Nie chcę – wyszeptał, zasłaniając usta, kiedy pierwsza torsja wstrząsnęła jego ciałem.
Harry zastygł przerażony. To przez niego…?
– …Draco.
Blondyn zerwał się na równe nogi i wyszedł szybkim krokiem z pokoju. W ostatnim momencie dopadł do łazienki, nim nie zaczął zwracać tego, co zjadł do tej pory dzisiejszego dnia. Szlochał między kolejnymi torsjami, nie potrafiąc utrzymać emocji na wodzy.
Gryfon nie pobiegł za nim. Stał na drżących nogach, wsłuchując się w dźwięki dochodzące z łazienki. Co on najlepszego zrobił…? I to tuż po tym jak Draco powiedział mu to wszystko, właśnie po to by go nie ranił!
Ukrył twarz w dłoniach i jęknął. Nienawidził się za to, co przed chwilą zrobił. Głupio wierzył, że skoro się kochają, że skoro już ze sobą spali, to Draco nie będzie się go obawiał…
Najwyraźniej wciąż był zbyt naiwny.
~*~

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    fantastyczne, o tak to było... Harry bardzo przeraził się że Draco jest w szpitalu ale okazało się, że wszystko w porządku i został wypuszczony, ale zastanawam sie jak toczy sie sprawa Severusa... i co z Ignisem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń