poniedziałek, 13 kwietnia 2020

Rozdział 95.


~*~
Smoczyca wylądowała z rykiem przy czwórce uczniów. Ogonem podcięła ciemnoskórego chłopaka, tym samym ratując go przed lecącym zaklęciem. Zwróciła pysk w stronę atakujących śmierciożerców, zionąc ogniem.
– Świetne wyczucie! – krzyknęła Hermiona i posłała zaklęcie na innego śmierciożercę. Byli już jedną z ostatnich walczących grupek, ale przez to że w pogoni za zbiegami odeszli daleko od głównego pola bitwy, nie mogli liczyć na niczyją pomoc. Prócz – jak widać – smoka.
– Jesteś cały, Zabini? – spytała Alice, zasłaniając się przed atakiem trzeciego z gonionych zbiegów.
– Tak, kurwa! – krzyknął, sięgając po leżącą na ziemi różdżkę i posyłając klątwę ku palącemu się śmierciożercy. – To jakiś okaz z tego całego rezerwatu?
– A czy to ważne? Liczy się fakt, że nam pomaga!
Hermiona przewróciła kobietę, która celowała w Alice. Unieruchomiła jej nogi zaklęciem liny. Ostatni stojący śmierciożerca rzucił się do ucieczki, ale nie odbiegł zbyt daleko. Smoczyca rzuciła się na niego, łapami przygważdżając go do ziemi, a ostre zębiska zatopiła w jego karku. Kiedy ten zwiotczał w jej pysku, szarpnęła nim kilka razy i wypluła. Odwróciła się powoli w stronę Hermiony i jej towarzyszy.
Mruknęła gardłowo, podchodząc do szatynki.
– Spokojnie, to chowaniec Draco – rzuciła i z lekkim wahaniem wyciągnęła wolną dłoń. Zaraz poczuła pod palcami ciepłe łuski na nosie. Smoczyca otarła się z cichym pomrukiem i odsunęła, spoglądając na jej towarzyszy.
– Czyli, że nic nam nie zrobi? – spytała z powątpiewaniem Alice. – Gwarantujesz?
Samica prychnęła, odwracając się od nich i odchodząc w stronę Zakazanego Lasu.
– Draco ma pierdolonego smoka?! – zawołał Zabini, ścierając krew z podbródka. – Już nic mnie nie zdziwi.
Hermiona podeszła do niego i zabrała się za leczenie widocznych skaleczeń.
– Mnie bardziej zdziwił fakt, że trzymał go od dawna w szkole i Harry doskonale o tym wiedział, ba! regularnie chodzili do niego… niej w odwiedziny.
– No tak… Jego cudowny chłopak musiał się dowiedzieć o ulubionym zwierzątku. Szkoda, że nie powiedział o tym Pansy lub mnie… Może wtedy nikt by jej… – zamilkł, zaciskając szczękę.
Szatynka ścisnęła go w pokrzepiajacym geście za ramię. Nie chciała mu mówić, że raczej nie było szans, by ktokolwiek ją uratował. Grayback i tak okazałby się szybszy.
//*//
Mężczyzna krzyknął, kiedy dziewczyna powaliła go na ziemię i siadając mu na brzuchu, zacisnęła dłonie na jego szyi.
– Zdychaj gnoju! – wrzasnęła, ściskając dłonie najmocniej, jak mogła.
Dosłownie chwilę wcześniej ten drań dorwał jej ojca. Powalił go na ziemię i… nawet nie chciała myśleć. Ważne było tylko to, że Severus nie ruszał się, nie dawał żadnego znaku życia, a ona nie chciała, nie mogła uwierzyć w to, że nie żyje…
– Giń, giń, giń! – krzyczała, czując, jak zdradzieckie łzy spływają po jej policzkach.
Ktoś złapał ją za ramię i szarpnął do tyłu. Vera poleciała na plecy, mierząc różdżką do osoby, która…
– Ojcze! – krzyknęła z ulgą, widząc bladą twarz ojca. Żyjącego ojca. – Myślałam, że on…
– Straciłem przytomność – powiedział z niezadowoleniem. Zerknął na śmierciożercę. – Nie pozwolę ci go zabić. Sam to zrobię.
Nastolatka przełknęła głośno ślinę, obserwując, jak Severus podchodzi do mężczyzny i wlewa mu do gardła jakiś eliksir.
//*//
Lupin poprawił sobie na plecach półprzytomną Tonks. Jej życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo, była zwyczajnie wyczerpana. Walczyła tak zażarcie, że zużyła większość magii. Może też – tylko troszkę – symulowała niemożność chodzenia, żeby on ją niósł. Jakby się postarała, dałaby radę doczłapać się do zamku, ale taka opcja bardziej jej się podobała, skoro byli już bezpieczni.
Syriusz co jakiś czas przystawał lub wybiegał przed nich i nadstawiał uszu, nasłuchując, ale zaraz wracał, by truchtać przy boku przyjaciela. Byli już niedaleko zamku, gdy nagle odmienił się i zastąpił przyjacielowi drogę.
– Jak wyglądam?
– Czemu się odmieniłeś?? Dyrektor dał ci wyraźne polecenie! – upomniał go cicho.
– Oj, Luniaczku, jest już po bitwie. Pytam, jak wyglądam? Mogę się pokazać tak ludziom, czy straszę?
– Wyglądasz, jakbyś wcinał truskawkowo-czekoladowy tort bez użycia rąk – mruknęła Tonks, otwierając jedno oko. – W skrócie, niewyjściowo.
Syriusz obejrzał się przez ramię i powrócił do swojej animagicznej postaci, po czym rzucił się biegiem w stronę bocznego wejścia do zamku.
– A temu co odbiło? – Objęła mocniej partnera, gdy znów ją lekko podrzucił, poprawiając chwyt.
Wilkołak zastygł na chwilę, wpatrując się w jakiś punkt przed nimi.
– Chyba nie chciał zrobić złego wrażenia. Sama się zaraz przekonasz.
Ze dwie minuty później spotkali Narcyzę Malfoy, która szła mniej więcej w ich kierunku.
– Wszystko w porządku? – spytała na wstępie.
– Tak, Dora jest zwyczajnie zbyt leniwa, by iść.
– Ej! Ja naprawdę jestem padnięta!
– Masz siłę na kąśliwe komentarze i krzyczenie – odparł spokojnie.
– …mogę zejść.
– Nie ma takiej potrzeby.
– Widzieliście może jakimś cudem Syriusza? Harry mówił, że go widział, ale…
– Minęliście się, przed chwilą poleciał do zamku. Stwierdził, że ma za bardzo poczochrane włosy i nie pokaże ci się w takim stanie. – Jego spokojny ton poddawał wątpliwości, czy mówił to na poważnie, czy jednak żartował.
– Albo jednak tak bardzo chciał się spotkać z chrześniakiem – westchnęła cicho.
//*//
Syriusz ze zgrubsza umytą twarzą, żeby nie wyróżniać się z tłumu przesadną czystością, wszedł szybkim krokiem do Wielkiej Sali. Spodziewał się, że będzie musiał przebijać się przez tłumy, by dotrzeć do swojego chrześniaka, któremu ci wszyscy ludzie powinni teraz bić pokłony albo chociaż brawa, ale nic takiego nie zastał. Harry siedział sobie mniej więcej pośrodku sali, obok niego leżał Draco, na posłaniu obok siedziała najmłodsza czwórka Weasleyów i Charlie i rozmawiali przyciszonymi głosami.
Podszedł do nich praktycznie niezauważony przez znajdujących się w pomieszczeniu ludzi. Wszyscy byli zbyt zajęci sobą i bliskimi, by zwracać uwagę na otoczenie.
– Nikt nie śpiewa na twoją cześć? Żadnych toastów? Nic? Co oni przespali informację, że zabiłeś Voldemorta?! – spytał głośno, gdy jeszcze dzieliło go kilkanaście kroków od chrześniaka.
– Syriusz! Czyli naprawdę cię widziałem!
Ginny otworzyła usta ze zdziwienia.
– To ty nie umarłeś?!
– Mam się dobrze, lepiej niż niejeden z tu leżących…
– Czyli to prawda? Sami Wiecie Kto umarł? To nie był ich taktyczny odwrót?! – spytał jeden ze starszych uczniów.
– Nie powiedziałeś im??
– Powiedziałem.
– Nie wyglądasz na przekonanego – dodał już ciszej, kucając przed chrześniakiem. – Co jest?
– On miał więcej horkruksów. Możliwe, że znów się odrodzi.
– Gdzie jego ciało?
– U dyrektora.
– To nie masz się czym przejmować. Nawet jeśli odżyje, Dumbledore nie pozwoli mu na zbyt wiele.
– Ale jeśli odżyje w innym ciele? Opęta kogoś jak Quirrella?
– To powróci dopiero za kilka lat, a do tego czasu będziemy mieć spokój.
Draco poruszył się niespokojnie, wybudzając się. Otworzył oczy i spojrzał przed siebie. Kiedy jego wzrok skupił się na Syriuszu, krzyknął cicho.
– Co to ma znaczyć?! – Podniósł się gwałtownie na łokciach z zamiarem zerwania się z posłania. Na szczęście Harry przytrzymał go w miejscu i tym samym uratował przed ponownym otwarciem rany.
– Niezbyt przyjazna reakcja... Nie chcę cię martwić, Harry, ale chodzisz z gburem.
– Nie przesadzaj, po prostu jest zaskoczony. Nie miałem kiedy mu powiedzieć, że wróciłeś. – Spojrzał na swojego chłopaka z wyrzutem. – To serio było wredne, Draco.
– Co?! A ty niby jak byś zareagował, gdybyś po przebudzeniu zobaczył kogoś, kto nie żyje!
Syriusz zaśmiał się lekko.
– Harry próbował mnie przeklnąć. Podobnie jak twoja matka.
– Ale to moja reakcja była wredna – prychnął. Syriusz wzruszył zbywająco ramionami. Blondyn w międzyczasie rozejrzał się po reszcie zebranych. – Na Salazara – wyszeptał, odwracając głowę z rumieńcem. – Nie mów, że wszyscy widzieli mnie jak spałem.
– Ludzie nie zwracają uwagi nawet na siedzącego przy tobie bohatera – nie przejął się skrzywioną miną chrześniaka – sądzisz, że obchodzi ich, jak wyglądasz, gdy śpisz? Mógłbym się założyć, że nawet dyrektor tańczący nago pogo umknąłby ich uwadze.
– Że niby co by tańczył? Zresztą nieważne… Sama myśl o tym dropsie nago jest strasznie odpychająca. Nie chcę szczegółów.
– Pozwolicie, że zmienię trochę temat… – rzucił znienacka Syriusz. – Gdzie wcięło twojego brata?
Draco spojrzał na Charlesa, zastanawiając się, co powinien powiedzieć.
– Jest w ciężkim stanie. Medyk, o tamten – ręką wskazał znajomego smokologa – zadecydował, że natychmiastowo potrzebuje fachowej opieki medyków z Mungo.
– Chris?? I drań nic mi nie powiedział?! – oburzył się smokolog.
– Znasz tego gbura?
– Całkiem nieźle. To on przeważnie składa mnie do kupy… Skoro już jesteśmy w temacie, Draco, co u licha się stało z Igiem, że skończył w takim stanie? Twoja matka stwierdziła, że nic nie chcesz powiedzieć. Czyli że coś wiesz.
Draco zerknął w stronę Harry’ego.
– Myślę, że powinniśmy im powiedzieć. Syriusz też powinien wiedzieć.
– To nie był Igniss – zaczął blondyn, a smokolog spojrzał na niego, nic nie rozumiejąc.
– Skoro nie Ig, to kto?
– Ariam – odpowiedział za Draco Syriusz.
– To ty też wiedziałeś?? – sapnął Harry.
– Wiedziałeś nawet, jak się nazywa… To o jego planie też wiedziałeś? – warknął Malfoy, patrząc na niego z gniewem.
– Że miał przeciąć swoim mieczem Voldemorta, by Harry mógł go raz na zawsze zabić? Tak o tym wiedziałem.
– A tym, że chciał mnie opętać i zabić Harry’ego też ci się chwalił?
Syriusz zmarszczył się gniewnie.
– Co?! – warknął. – Miał was zostawić w spokoju!
– Taaak – sarknął blondyn. – A mieczem przebił mnie, bo się potknął. Harry’ego też podduszał czysto przyjacielsko.
Gdyby był w swojej animagicznej postaci, Syriusz z pewnością by się w tym momencie zjeżył. A tak jedynie zacisnął zęby, aż zgrzytnęły, gdy dostrzegł sine odciski palców na szyi chrześniaka.
– A najgorsze jest w tym wszystkim to, że po zranieniu mieczem wyglądał jakby…
– Zraniłeś go jego mieczem? Tym całym mieczem Enqua?
– Tak… Próbowałem odciągnąć jego uwagę od Harry’ego.
Syriusz roześmiał się, choć nie był to wesoły śmiech. Bardziej mściwy.
– Co w tym śmiesznego?
– Nie tyle śmiesznego, co pięknego. Odwaliłeś kawał dobrej roboty, dzieciaku. Widzisz, udało mi się któregoś razu wyciągnąć z Ariama, na czym polega moc jego miecza. Otóż scala duszę. Wszystkie jej odpryski wracają do rdzenia.
– Czyli to broń na horkruksy? – Harry spojrzał z niedowierzaniem i nadzieją na chrzestnego, który skinął głową.
– Dlatego tak bardzo chciał, by zraniono nim Voldemorta, nim zostanie zabity przez Harry’ego, bo tylko to gwarantowało, że jego poszatkowana na horkruksy dusza się scali. A skoro zraniłeś nim opętanego przez Ariama Ignissa, jego dusza wróciła gdzie jej miejsce, czyli do miecza. Odebrałeś mu to, czego najbardziej pragnął. Nie mógłbym wymarzyć sobie lepszej zemsty.
– Czy-czyli uratowałem Iga? – Draco uśmiechnął się lekko z nadzieją.
– Wyegzorcyzmowałeś, to na pewno. Czy uratowałeś? Tak, o ile przeżyje bez Ariama podtrzymującego go przy życiu. Z tego co mi mówił, opętał go, gdy chłopak był na skraju śmierci. A potem jego magia wyniszczała jego niemagiczne ciało. To tyle co wiem w tym temacie.
Szare oczy rozszerzyły się w przerażeniu.
– Czyli jednocześnie go uratowałem i skazałem na śmierć?
– Czyli przez cały ten czas Igniss był jego... kukłą? – spytał głucho Charlie kompletnie blady na twarzy.
Syriusz odetchnął głęboko.
– Tylko mi tu nie mdlejcie.
//*//
– Jest szansa, że magomedycy uratują ciało Ignissa, bo z umysłem raczej wszystko jest w porządku. Ariam zamknął go w stworzonym przez siebie pomieszczeniu – przecież nie powie im że skuł go kajdanami i trzymał w mentalnej klatce – by mu nie wchodził w drogę, ale Ig wszystko śledził. Przynajmniej kiedy nie spał.
– Czyli wie o wszystkim, co się działo? – spytał Charlie z nadzieją.
– Z pewnością wie, że ze sobą chodzicie, jeśli o to chodzi. Ariam ciągnął tę szopkę na prośbę Ignissa, choć sam gustuje jedynie w kobietach. Nie wiem jaki układ zawarli, ale Ig musiał mieć na niego mocnego haka, że się zgodził grać geja. Nie był zachwycony tą rolą, co do tego mam pewność.
– To… by nawet miało sens – mruknął bardziej do siebie Charlie. Niestety świadomość, jak wyglądała sytuacja, nie zmniejszyła zbytnio bólu, który czuł w piersi.
– Czemu wcześniej nic nie powiedziałeś??
– Wiązał mnie dług życia. Nie byłem w stanie zdradzić prawdy o nim komukolwiek, póki sam tego nie zrobił i póki nie zrealizował swojego planu. Nie można zdradą odpłacić komuś za uratowanie życia, a komukolwiek bym nie przekazał informacji, zniszczyłbym jego plany. Więc mogłem jedynie negocjować z nim, kto miał być nietykalny. – Zmrużył groźnie oczy. – Chociaż z tego co mówicie, zignorował fakt, że Harry był jedną z osób, które miały immunitet.
– On stwierdził, że stoję mu na drodze w opętaniu Draco. I tylko dlatego mu zawadzałem… Dlaczego nazwał cię swoim sukcesorem?
– Ariam jest protoplastą rodu Blacków. Dlatego potrzebował kogoś z naszą krwią w żyłach, by mieć większą szansę na przetrwanie.
– Zaraz… czyli dlatego ja i Ig byliśmy idealni? Bo poprzez matkę jesteśmy Blackami?
– Byliście jego jedną na milion szansą pod kilkoma względami. Ale tak, to był pewnie jeden z decydujących czynników powodzenia… Harry, gdzie jest teraz miecz? – spytał, nagle uprzytamniając sobie, że zapomniał o najważniejszym.
– Eee… ostatni trzymał go Draco… chyba tam gdzie walczyłem z Voldemortem. – Spojrzał pytająco na swojego chłopaka.
 – Puściłem go, zaraz po tym jak upadłem i byłem pewien, że Ig mnie wykończy.
– Gdzie to było?
– Na dziedzińcu.
– Niech to… Idę go poszukać, może nie dorwał się do niego żaden śmierciojad o lepkich palcach.
Nie czekając na odzew, ruszył szybkim krokiem w stronę wyjścia, mijając się w drzwiach z dyrektorem. Starzec spojrzał na niego znad swoich okularów-połówek, co Syriusz zbył niedbałym machnięciem dłoni. Tuż za drzwiami był już w swojej szybszej postaci, biegnąc po miecz.
//*//
Dumbledore przemierzał salę energicznym krokiem, a ludzie milkli, gdy ich mijał. Zatrzymał się przed podestem, na którym złożone zostały ciała poległych i wyciągnął w górę różdżkę z rozświetlonym czubkiem. Kto mógł, wstawał by powtórzyć jego gest, inni zmuszeni byli na leżąco oddać hołd poległym.
– Kochani, to była ciężka noc na wszystkich z nas. Dla wielu będzie najgorszym wspomnieniem, jakie przyjdzie im nosić, ale chciałbym, żeby mimo całej przelanej podczas niej krwi wniosła też w wasze serca nadzieję. Nadzieję, że czekające nas czasy będą spokojniejsze.
– Dyrektorze! – Harry podszedł do starca. Czuł się o wiele lepiej niż przed pomocą medyczną, ale mięśnie nóg wciąż miał przemęczone. – Mieliśmy rację. Ariam to zaplanował, bo wiedział, że miecz usunie horkruksy.
– Skąd ta pewność?
Nastolatek streścił mu wyjaśnienia chrzestnego. Mag skinął powoli głową i uśmiechnął się. Położył dłoń na ramieniu Harry’ego, rozglądając się po twarzach zgromadzonych.
– Jak powiedziałem, nadchodzące czasy będą dla nas spokojniejsze. Oficjalnie mogę wam ogłosić i zapewnić, że dzisiejszej nocy Lord Voldemort został pokonany przez naszego dzielnego Harry’ego Pottera! Myślę, że należą mu się gromkie podziękowania.
Dumbledore cofnął się o krok i zaczął niespiesznie klaskać, a w ślad za nim jeden po drugim ruszali nauczyciele, uczniowie i pozostali walczący.
Harry stał na środku sali kompletnie zagubiony, z rzędami martwych ciał przed sobą, z dziesiątkami rannych za plecami i zastanawiał się, czemu oni mu dziękują. Odwrócił się i spojrzał na swojego chłopaka. Zabił tego bydlaka dla niego, by Voldemort już więcej nie mógł go skrzywdzić. Zabił, by pomścić swoich rodziców i Cedrica, którzy zginęli, bo on był obok. Zabił go, bo tego chciał, a nie dlatego że mu kazano, że tego od niego wymagano.
Wrócił w ciszy na swoje miejsce u boku Draco i ścisnął go w milczeniu za rękę.
Jakaś drobna cząstka niego żałowała, że Voldemort odszedł na dobre. Zginął tak szybko, tak mało wycierpiał, że nie zdążył odpokutować za swoje winy.
Gdyby miał drugą szansę, zrobiłby to porządnie!
Spojrzał w szare oczy wypełnione ulgą i wdzięcznością i nagle mściwe myśli wyparowały. Nie mógł dla własnej satysfakcji narażać Draco na ponowne życie w tym samym świecie co Voldemort. Nawet gdyby miały to być raptem minuty. Zniszczył go i tylko to się liczyło.
~*~

2 komentarze:

  1. Hejeczka,
    uch Syriusz myśli o swoim wyglądzie, oby jednak Syriusz znalazł ten miecz bo moga być ponownie kłopoty... a reakcja Draco na widok Syriusza rewelacyjna...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, uch Syriusz myśli o swoim wyglądzie, oby Syriusz znalazł ten miecz bo mogą być ponownie kłopoty... a reakcja Draco na widok Syriusza rewelacyjna...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń