~*~
Smoczyca wylądowała z
rykiem przy czwórce uczniów. Ogonem podcięła ciemnoskórego chłopaka, tym samym
ratując go przed lecącym zaklęciem. Zwróciła pysk w stronę atakujących
śmierciożerców, zionąc ogniem.
– Świetne wyczucie! –
krzyknęła Hermiona i posłała zaklęcie na innego śmierciożercę. Byli już jedną z
ostatnich walczących grupek, ale przez to że w pogoni za zbiegami odeszli
daleko od głównego pola bitwy, nie mogli liczyć na niczyją pomoc. Prócz – jak widać
– smoka.
– Jesteś cały,
Zabini? – spytała Alice, zasłaniając się przed atakiem trzeciego z gonionych
zbiegów.
– Tak, kurwa! –
krzyknął, sięgając po leżącą na ziemi różdżkę i posyłając klątwę ku palącemu
się śmierciożercy. – To jakiś okaz z tego całego rezerwatu?
– A czy to ważne?
Liczy się fakt, że nam pomaga!
Hermiona przewróciła
kobietę, która celowała w Alice. Unieruchomiła jej nogi zaklęciem liny. Ostatni
stojący śmierciożerca rzucił się do ucieczki, ale nie odbiegł zbyt daleko.
Smoczyca rzuciła się na niego, łapami przygważdżając go do ziemi, a ostre
zębiska zatopiła w jego karku. Kiedy ten zwiotczał w jej pysku, szarpnęła nim
kilka razy i wypluła. Odwróciła się powoli w stronę Hermiony i jej towarzyszy.
Mruknęła gardłowo,
podchodząc do szatynki.
– Spokojnie, to
chowaniec Draco – rzuciła i z lekkim wahaniem wyciągnęła wolną dłoń. Zaraz
poczuła pod palcami ciepłe łuski na nosie. Smoczyca otarła się z cichym
pomrukiem i odsunęła, spoglądając na jej towarzyszy.
– Czyli, że nic nam
nie zrobi? – spytała z powątpiewaniem Alice. – Gwarantujesz?
Samica prychnęła,
odwracając się od nich i odchodząc w stronę Zakazanego Lasu.
– Draco ma
pierdolonego smoka?! – zawołał Zabini, ścierając krew z podbródka. – Już nic
mnie nie zdziwi.
Hermiona podeszła do
niego i zabrała się za leczenie widocznych skaleczeń.
– Mnie bardziej
zdziwił fakt, że trzymał go od dawna w szkole i Harry doskonale o tym wiedział,
ba! regularnie chodzili do niego… niej w odwiedziny.
– No tak… Jego
cudowny chłopak musiał się dowiedzieć o ulubionym zwierzątku. Szkoda, że nie
powiedział o tym Pansy lub mnie… Może wtedy nikt by jej… – zamilkł, zaciskając
szczękę.
Szatynka ścisnęła go
w pokrzepiajacym geście za ramię. Nie chciała mu mówić, że raczej nie było
szans, by ktokolwiek ją uratował. Grayback i tak okazałby się szybszy.
//*//
Mężczyzna krzyknął,
kiedy dziewczyna powaliła go na ziemię i siadając mu na brzuchu, zacisnęła
dłonie na jego szyi.
– Zdychaj gnoju! –
wrzasnęła, ściskając dłonie najmocniej, jak mogła.
Dosłownie chwilę
wcześniej ten drań dorwał jej ojca. Powalił go na ziemię i… nawet nie chciała
myśleć. Ważne było tylko to, że Severus nie ruszał się, nie dawał żadnego znaku
życia, a ona nie chciała, nie mogła uwierzyć w to, że nie żyje…
– Giń, giń, giń! –
krzyczała, czując, jak zdradzieckie łzy spływają po jej policzkach.
Ktoś złapał ją za
ramię i szarpnął do tyłu. Vera poleciała na plecy, mierząc różdżką do osoby,
która…
– Ojcze! – krzyknęła
z ulgą, widząc bladą twarz ojca. Żyjącego ojca. – Myślałam, że on…
– Straciłem
przytomność – powiedział z niezadowoleniem. Zerknął na śmierciożercę. – Nie
pozwolę ci go zabić. Sam to zrobię.
Nastolatka przełknęła
głośno ślinę, obserwując, jak Severus podchodzi do mężczyzny i wlewa mu do
gardła jakiś eliksir.
//*//
Lupin poprawił sobie
na plecach półprzytomną Tonks. Jej życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo, była
zwyczajnie wyczerpana. Walczyła tak zażarcie, że zużyła większość magii. Może
też – tylko troszkę – symulowała niemożność chodzenia, żeby on ją niósł. Jakby
się postarała, dałaby radę doczłapać się do zamku, ale taka opcja bardziej jej
się podobała, skoro byli już bezpieczni.
Syriusz co jakiś czas
przystawał lub wybiegał przed nich i nadstawiał uszu, nasłuchując, ale zaraz
wracał, by truchtać przy boku przyjaciela. Byli już niedaleko zamku, gdy nagle
odmienił się i zastąpił przyjacielowi drogę.
– Jak wyglądam?
– Czemu się
odmieniłeś?? Dyrektor dał ci wyraźne polecenie! – upomniał go cicho.
– Oj, Luniaczku, jest
już po bitwie. Pytam, jak wyglądam? Mogę się pokazać tak ludziom, czy straszę?
– Wyglądasz, jakbyś
wcinał truskawkowo-czekoladowy tort bez użycia rąk – mruknęła Tonks, otwierając
jedno oko. – W skrócie, niewyjściowo.
Syriusz obejrzał się
przez ramię i powrócił do swojej animagicznej postaci, po czym rzucił się
biegiem w stronę bocznego wejścia do zamku.
– A temu co odbiło? –
Objęła mocniej partnera, gdy znów ją lekko podrzucił, poprawiając chwyt.
Wilkołak zastygł na
chwilę, wpatrując się w jakiś punkt przed nimi.
– Chyba nie chciał
zrobić złego wrażenia. Sama się zaraz przekonasz.
Ze dwie minuty
później spotkali Narcyzę Malfoy, która szła mniej więcej w ich kierunku.
– Wszystko w
porządku? – spytała na wstępie.
– Tak, Dora jest
zwyczajnie zbyt leniwa, by iść.
– Ej! Ja naprawdę
jestem padnięta!
– Masz siłę na
kąśliwe komentarze i krzyczenie – odparł spokojnie.
– …mogę zejść.
– Nie ma takiej
potrzeby.
– Widzieliście może
jakimś cudem Syriusza? Harry mówił, że go widział, ale…
– Minęliście się,
przed chwilą poleciał do zamku. Stwierdził, że ma za bardzo poczochrane włosy i
nie pokaże ci się w takim stanie. – Jego spokojny ton poddawał wątpliwości, czy
mówił to na poważnie, czy jednak żartował.
– Albo jednak tak
bardzo chciał się spotkać z chrześniakiem – westchnęła cicho.
//*//
Syriusz ze zgrubsza
umytą twarzą, żeby nie wyróżniać się z tłumu przesadną czystością, wszedł
szybkim krokiem do Wielkiej Sali. Spodziewał się, że będzie musiał przebijać
się przez tłumy, by dotrzeć do swojego chrześniaka, któremu ci wszyscy ludzie
powinni teraz bić pokłony albo chociaż brawa, ale nic takiego nie zastał. Harry
siedział sobie mniej więcej pośrodku sali, obok niego leżał Draco, na posłaniu
obok siedziała najmłodsza czwórka Weasleyów i Charlie i rozmawiali
przyciszonymi głosami.
Podszedł do nich
praktycznie niezauważony przez znajdujących się w pomieszczeniu ludzi. Wszyscy
byli zbyt zajęci sobą i bliskimi, by zwracać uwagę na otoczenie.
– Nikt nie śpiewa na
twoją cześć? Żadnych toastów? Nic? Co oni przespali informację, że zabiłeś
Voldemorta?! – spytał głośno, gdy jeszcze dzieliło go kilkanaście kroków od
chrześniaka.
– Syriusz! Czyli
naprawdę cię widziałem!
Ginny otworzyła usta
ze zdziwienia.
– To ty nie umarłeś?!
– Mam się dobrze,
lepiej niż niejeden z tu leżących…
– Czyli to prawda?
Sami Wiecie Kto umarł? To nie był ich taktyczny odwrót?! – spytał jeden ze
starszych uczniów.
– Nie powiedziałeś
im??
– Powiedziałem.
– Nie wyglądasz na
przekonanego – dodał już ciszej, kucając przed chrześniakiem. – Co jest?
– On miał więcej
horkruksów. Możliwe, że znów się odrodzi.
– Gdzie jego ciało?
– U dyrektora.
– To nie masz się
czym przejmować. Nawet jeśli odżyje, Dumbledore nie pozwoli mu na zbyt wiele.
– Ale jeśli odżyje w
innym ciele? Opęta kogoś jak Quirrella?
– To powróci dopiero
za kilka lat, a do tego czasu będziemy mieć spokój.
Draco poruszył się
niespokojnie, wybudzając się. Otworzył oczy i spojrzał przed siebie. Kiedy jego
wzrok skupił się na Syriuszu, krzyknął cicho.
– Co to ma znaczyć?!
– Podniósł się gwałtownie na łokciach z zamiarem zerwania się z posłania. Na
szczęście Harry przytrzymał go w miejscu i tym samym uratował przed ponownym
otwarciem rany.
– Niezbyt przyjazna
reakcja... Nie chcę cię martwić, Harry, ale chodzisz z gburem.
– Nie przesadzaj, po
prostu jest zaskoczony. Nie miałem kiedy mu powiedzieć, że wróciłeś. – Spojrzał
na swojego chłopaka z wyrzutem. – To serio było wredne, Draco.
– Co?! A ty niby jak
byś zareagował, gdybyś po przebudzeniu zobaczył kogoś, kto nie żyje!
Syriusz zaśmiał się
lekko.
– Harry próbował mnie
przeklnąć. Podobnie jak twoja matka.
– Ale to moja reakcja
była wredna – prychnął. Syriusz wzruszył zbywająco ramionami. Blondyn w
międzyczasie rozejrzał się po reszcie zebranych. – Na Salazara – wyszeptał,
odwracając głowę z rumieńcem. – Nie mów, że wszyscy widzieli mnie jak spałem.
– Ludzie nie zwracają
uwagi nawet na siedzącego przy tobie bohatera – nie przejął się skrzywioną miną
chrześniaka – sądzisz, że obchodzi ich, jak wyglądasz, gdy śpisz? Mógłbym się
założyć, że nawet dyrektor tańczący nago pogo umknąłby ich uwadze.
– Że niby co by
tańczył? Zresztą nieważne… Sama myśl o tym dropsie nago jest strasznie
odpychająca. Nie chcę szczegółów.
– Pozwolicie, że
zmienię trochę temat… – rzucił znienacka Syriusz. – Gdzie wcięło twojego brata?
Draco spojrzał na
Charlesa, zastanawiając się, co powinien powiedzieć.
– Jest w ciężkim
stanie. Medyk, o tamten – ręką wskazał znajomego smokologa – zadecydował, że
natychmiastowo potrzebuje fachowej opieki medyków z Mungo.
– Chris?? I drań nic
mi nie powiedział?! – oburzył się smokolog.
– Znasz tego gbura?
– Całkiem nieźle. To
on przeważnie składa mnie do kupy… Skoro już jesteśmy w temacie, Draco, co u
licha się stało z Igiem, że skończył w takim stanie? Twoja matka stwierdziła,
że nic nie chcesz powiedzieć. Czyli że coś wiesz.
Draco zerknął w
stronę Harry’ego.
– Myślę, że
powinniśmy im powiedzieć. Syriusz też powinien wiedzieć.
– To nie był Igniss –
zaczął blondyn, a smokolog spojrzał na niego, nic nie rozumiejąc.
– Skoro nie Ig, to
kto?
– Ariam –
odpowiedział za Draco Syriusz.
– To ty też
wiedziałeś?? – sapnął Harry.
– Wiedziałeś nawet,
jak się nazywa… To o jego planie też wiedziałeś? – warknął Malfoy, patrząc na
niego z gniewem.
– Że miał przeciąć
swoim mieczem Voldemorta, by Harry mógł go raz na zawsze zabić? Tak o tym
wiedziałem.
– A tym, że chciał
mnie opętać i zabić Harry’ego też ci się chwalił?
Syriusz zmarszczył
się gniewnie.
– Co?! – warknął. –
Miał was zostawić w spokoju!
– Taaak – sarknął
blondyn. – A mieczem przebił mnie, bo się potknął. Harry’ego też podduszał
czysto przyjacielsko.
Gdyby był w swojej
animagicznej postaci, Syriusz z pewnością by się w tym momencie zjeżył. A tak
jedynie zacisnął zęby, aż zgrzytnęły, gdy dostrzegł sine odciski palców na szyi
chrześniaka.
– A najgorsze jest w
tym wszystkim to, że po zranieniu mieczem wyglądał jakby…
– Zraniłeś go jego
mieczem? Tym całym mieczem Enqua?
– Tak… Próbowałem
odciągnąć jego uwagę od Harry’ego.
Syriusz roześmiał
się, choć nie był to wesoły śmiech. Bardziej mściwy.
– Co w tym
śmiesznego?
– Nie tyle
śmiesznego, co pięknego. Odwaliłeś kawał dobrej roboty, dzieciaku. Widzisz,
udało mi się któregoś razu wyciągnąć z Ariama, na czym polega moc jego miecza.
Otóż scala duszę. Wszystkie jej odpryski wracają do rdzenia.
– Czyli to broń na
horkruksy? – Harry spojrzał z niedowierzaniem i nadzieją na chrzestnego, który
skinął głową.
– Dlatego tak bardzo
chciał, by zraniono nim Voldemorta, nim zostanie zabity przez Harry’ego, bo
tylko to gwarantowało, że jego poszatkowana na horkruksy dusza się scali. A
skoro zraniłeś nim opętanego przez Ariama Ignissa, jego dusza wróciła gdzie jej
miejsce, czyli do miecza. Odebrałeś mu to, czego najbardziej pragnął. Nie
mógłbym wymarzyć sobie lepszej zemsty.
– Czy-czyli
uratowałem Iga? – Draco uśmiechnął się lekko z nadzieją.
– Wyegzorcyzmowałeś,
to na pewno. Czy uratowałeś? Tak, o ile przeżyje bez Ariama podtrzymującego go
przy życiu. Z tego co mi mówił, opętał go, gdy chłopak był na skraju śmierci. A
potem jego magia wyniszczała jego niemagiczne ciało. To tyle co wiem w tym
temacie.
Szare oczy rozszerzyły
się w przerażeniu.
– Czyli jednocześnie
go uratowałem i skazałem na śmierć?
– Czyli przez cały
ten czas Igniss był jego... kukłą? – spytał głucho Charlie kompletnie blady na
twarzy.
Syriusz odetchnął
głęboko.
– Tylko mi tu nie
mdlejcie.
//*//
– Jest szansa, że
magomedycy uratują ciało Ignissa, bo z umysłem raczej wszystko jest w porządku.
Ariam zamknął go w stworzonym przez siebie pomieszczeniu – przecież nie powie
im że skuł go kajdanami i trzymał w mentalnej klatce – by mu nie wchodził w drogę,
ale Ig wszystko śledził. Przynajmniej kiedy nie spał.
– Czyli wie o
wszystkim, co się działo? – spytał Charlie z nadzieją.
– Z pewnością wie, że
ze sobą chodzicie, jeśli o to chodzi. Ariam ciągnął tę szopkę na prośbę
Ignissa, choć sam gustuje jedynie w kobietach. Nie wiem jaki układ zawarli, ale
Ig musiał mieć na niego mocnego haka, że się zgodził grać geja. Nie był
zachwycony tą rolą, co do tego mam pewność.
– To… by nawet miało
sens – mruknął bardziej do siebie Charlie. Niestety świadomość, jak wyglądała
sytuacja, nie zmniejszyła zbytnio bólu, który czuł w piersi.
– Czemu wcześniej nic
nie powiedziałeś??
– Wiązał mnie dług
życia. Nie byłem w stanie zdradzić prawdy o nim komukolwiek, póki sam tego nie
zrobił i póki nie zrealizował swojego planu. Nie można zdradą odpłacić komuś za
uratowanie życia, a komukolwiek bym nie przekazał informacji, zniszczyłbym jego
plany. Więc mogłem jedynie negocjować z nim, kto miał być nietykalny. – Zmrużył
groźnie oczy. – Chociaż z tego co mówicie, zignorował fakt, że Harry był jedną
z osób, które miały immunitet.
– On stwierdził, że
stoję mu na drodze w opętaniu Draco. I tylko dlatego mu zawadzałem… Dlaczego
nazwał cię swoim sukcesorem?
– Ariam jest
protoplastą rodu Blacków. Dlatego potrzebował kogoś z naszą krwią w żyłach, by
mieć większą szansę na przetrwanie.
– Zaraz… czyli
dlatego ja i Ig byliśmy idealni? Bo poprzez matkę jesteśmy Blackami?
– Byliście jego jedną
na milion szansą pod kilkoma względami. Ale tak, to był pewnie jeden z
decydujących czynników powodzenia… Harry, gdzie jest teraz miecz? – spytał,
nagle uprzytamniając sobie, że zapomniał o najważniejszym.
– Eee… ostatni
trzymał go Draco… chyba tam gdzie walczyłem z Voldemortem. – Spojrzał pytająco
na swojego chłopaka.
– Puściłem go, zaraz po tym jak upadłem i byłem
pewien, że Ig mnie wykończy.
– Gdzie to było?
– Na dziedzińcu.
– Niech to… Idę go
poszukać, może nie dorwał się do niego żaden śmierciojad o lepkich palcach.
Nie czekając na
odzew, ruszył szybkim krokiem w stronę wyjścia, mijając się w drzwiach z dyrektorem.
Starzec spojrzał na niego znad swoich okularów-połówek, co Syriusz zbył
niedbałym machnięciem dłoni. Tuż za drzwiami był już w swojej szybszej postaci,
biegnąc po miecz.
//*//
Dumbledore
przemierzał salę energicznym krokiem, a ludzie milkli, gdy ich mijał. Zatrzymał
się przed podestem, na którym złożone zostały ciała poległych i wyciągnął w
górę różdżkę z rozświetlonym czubkiem. Kto mógł, wstawał by powtórzyć jego
gest, inni zmuszeni byli na leżąco oddać hołd poległym.
– Kochani, to była
ciężka noc na wszystkich z nas. Dla wielu będzie najgorszym wspomnieniem, jakie
przyjdzie im nosić, ale chciałbym, żeby mimo całej przelanej podczas niej krwi
wniosła też w wasze serca nadzieję. Nadzieję, że czekające nas czasy będą
spokojniejsze.
– Dyrektorze! – Harry
podszedł do starca. Czuł się o wiele lepiej niż przed pomocą medyczną, ale
mięśnie nóg wciąż miał przemęczone. – Mieliśmy rację. Ariam to zaplanował, bo
wiedział, że miecz usunie horkruksy.
– Skąd ta pewność?
Nastolatek streścił
mu wyjaśnienia chrzestnego. Mag skinął powoli głową i uśmiechnął się. Położył
dłoń na ramieniu Harry’ego, rozglądając się po twarzach zgromadzonych.
– Jak powiedziałem,
nadchodzące czasy będą dla nas spokojniejsze. Oficjalnie mogę wam ogłosić i
zapewnić, że dzisiejszej nocy Lord Voldemort został pokonany przez naszego
dzielnego Harry’ego Pottera! Myślę, że należą mu się gromkie podziękowania.
Dumbledore cofnął się
o krok i zaczął niespiesznie klaskać, a w ślad za nim jeden po drugim ruszali
nauczyciele, uczniowie i pozostali walczący.
Harry stał na środku
sali kompletnie zagubiony, z rzędami martwych ciał przed sobą, z dziesiątkami
rannych za plecami i zastanawiał się, czemu oni mu dziękują. Odwrócił się i
spojrzał na swojego chłopaka. Zabił tego bydlaka dla niego, by Voldemort już więcej
nie mógł go skrzywdzić. Zabił, by pomścić swoich rodziców i Cedrica, którzy
zginęli, bo on był obok. Zabił go, bo tego chciał, a nie dlatego że mu kazano,
że tego od niego wymagano.
Wrócił w ciszy na
swoje miejsce u boku Draco i ścisnął go w milczeniu za rękę.
Jakaś drobna cząstka
niego żałowała, że Voldemort odszedł na dobre. Zginął tak szybko, tak mało
wycierpiał, że nie zdążył odpokutować za swoje winy.
Gdyby miał drugą
szansę, zrobiłby to porządnie!
Spojrzał w szare oczy
wypełnione ulgą i wdzięcznością i nagle mściwe myśli wyparowały. Nie mógł dla
własnej satysfakcji narażać Draco na ponowne życie w tym samym świecie co
Voldemort. Nawet gdyby miały to być raptem minuty. Zniszczył go i tylko to się
liczyło.
~*~
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńuch Syriusz myśli o swoim wyglądzie, oby jednak Syriusz znalazł ten miecz bo moga być ponownie kłopoty... a reakcja Draco na widok Syriusza rewelacyjna...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, uch Syriusz myśli o swoim wyglądzie, oby Syriusz znalazł ten miecz bo mogą być ponownie kłopoty... a reakcja Draco na widok Syriusza rewelacyjna...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia