~*~
Nastolatek od razu wiedział, że
obudził się jako pierwszy. Ostrożnie wysunął się spod kołdry, żeby nie zbudzić
rudzielca i poszedł cichutko do łazienki z zamiarem wykonania porannej toalety.
A kiedy wrócił, wpadł na genialny
pomysł.
Wczorajszego wieczoru już nie udało
mu się odwdzięczyć Charliemu za nieziemskie doznania, których miał okazję
doświadczyć dzięki jego mistrzowskiemu językowi i wprawnym ustom. Dlatego
teraz, kiedy mężczyzna spał, nie zamierzał tracić okazji.
Ostrożnie przysiadł na łóżku,
obserwując spokojną twarz mężczyzny. Powoli odsunął kołdrę, odsłaniając
odznaczający się przez poranną erekcję materiał bokserek. Uśmiechnął się
nieznacznie. Naprawdę miał ochotę to zrobić.
Przesunął palcami po szerokiej
piersi, zjechał drażniąco na brzuch. Mięśnie pod jego dłońmi napięły się na
moment. Jednak poza tym nic nie wskazywało na to, żeby rudzielec miał się zaraz
obudzić.
Na wszelki wypadek jednak gładził
przez chwilę twardy brzuch, obserwując unoszącą się i opadającą w spokojnym
tempie pierś. Uspokojony zaczepił palcami o brzeg materiału, by zrezygnować
zaraz z tego pomysłu. Położył dłonie po obu stronach bioder. Pochylił się i
złożył krótki pocałunek na erekcji. A potem kolejny i jeszcze jeden.
Palce po raz kolejny zawędrowały do
krawędzi bokserek i tym razem nie skończyło się na tym. Złapał pewnie materiał
i powoli zsunął go niżej uwalniając z opresji penisa Charliego.
– Och… – wyrwało mu się. – Masz się
czym chwalić… – I naprawdę miał. To, że Igniss nie miał dużego doświadczenia
nie znaczyło, że nie miał porównania. Z pewnością miał większego niż Lou czy on
sam. Oczywiście nie był to penis, jaki zawsze mieli aktorzy porno… i dobrze, bo
wtedy byłby bardziej przerażony niż ucieszony tym odkryciem…
A tak… była szansa, że no… może
kiedyś… im się uda… wsadzić go w niego… no i… nie będzie aż tak go… no ten…
bolało...
Czując zdradzieckie ciepło na
policzkach, przesunął palcami po miejscu gdzie powinna być kępka włosów.
Zamiast niej wyczuł pod palcami kłujące drobne włoski. Uśmiechnął się
rozbawiony.
W końcu owinął długimi palcami trzon
penisa, przesuwając powoli ręką. A kiedy już trzymał go praktycznie pod samą
główką, obniżył głowę i polizał go po całej długości. Mięśnie Charliego znów
się lekko napięły, ale poza tym nie doczekał się żadnej reakcji. Rudzielec
najwyraźniej wciąż spał w najlepsze.
Dlatego Ig za cel obrał wybudzenie
Charliego orgazmem.
Nie wykonywał żadnych gwałtownych
ruchów, które mogłyby zbudzić mężczyznę. Przesuwał powoli językiem, składał
delikatne pocałunki na trzonie i żołędzi. Po paru minutach odważył się w końcu
objąć wargami główkę, jednocześnie mgliście orientując się, że oddech mężczyzny
znacznie przyspieszył. Ręka Charliego wylądowała na poduszce, a wargi
rozchyliły się, ułatwiając mu łapanie powietrza. Wciąż jednak miał zamknięte oczy,
jakby nadal pozostawał nieświadomy rzeczywistości.
Zaczął znów drażniąco poruszać głową
w górę i w dół, za każdym razem więcej uwagi poświęcając żołędzi, którą albo
ssał albo lizał z cichymi mlaśnięciami. Jednocześnie cały czas starał się
również stymulować mężczyznę prawą ręką, co jakiś czas wędrując w stronę
wrażliwych na dotyk jąder.
Sapnął, kiedy poczuł nagle na swojej
głowie dłoń mężczyzny, którą docisnął go do swoich bioder. Poczuł jak penis
przesuwa się po jego podniebieniu w stronę gardła, wywołując bezwiedne odruchy
wymiotne. Napierająca na niego dłoń zniknęła w chwili, gdy zaczął się krztusić.
Cofnął głowę, zaszklonym wzrokiem spoglądając w górę. Oczy Weasleya w dalszym
ciągu pozostawały zamknięte, ale Ig nie był już taki pewny, czy wciąż śpi. Rude
brwi zmarszczyły się, klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim tempie,
a mięśnie brzucha i ud raz po raz napinały się, gdy Charlie poruszał lekko
biodrami, domagając się większej uwagi. Ostatecznie do kontynuacji przekonały
go palce ściskające jego przedramię.
Ponownie obniżył głowę, biorąc go
głębiej, nie zapominając o dodatkowym pobudzaniu go ręką i nieśmiałymi ruchami
języka.
– Odsuń… się – rzucił między
oddechami.
Ale Ig się nie odsunął, uparcie
kontynuując to, co robił przez cały czas. Ciało pod nim napięło się w ciszy, a
usta wypełniła mu gorąca sperma. Odetchnął powoli przez nos, odsuwając się
nieznacznie i przełykając lekko gorzkie nasienie. Następnie językiem zaczął
zlizywać pozostałości dowodu zbrodni. Dopiero kiedy ściągnął językiem ostatnią
kroplę, odważył się ponownie spojrzeć na Charliego. W chwili gdy uniósł
spojrzenie, mężczyzna pociągnął go w górę i chwytając za szczękę, pocałował
mocno. Zupełnie nie przejął się faktem, że Ig smakował jego własnym nasieniem.
Objął go, nie pozwalając zażenowanemu chłopakowi się odsunąć. Obrócił ich i
leżąc między udami nastolatka, całował go z pasją. Zszedł z pocałunkami na
szczękę i szyję, gładząc pewnie nagie udo. Wsunął palce pod materiał bokserek,
wbijając je władczo w pośladek chłopaka.
Igniss kwiknął cicho, starając się
odsunąć od siebie mężczyznę. Ten jednak zamiast się odsunąć, przywarł do niego
mocniej, nic nie robiąc sobie z prób bruneta. Charlie chyba nie zamierzał go…?
– Charlie… nie – szepnął, nie
zaprzestając swoich prób. Czemu nie miał wystarczającej siły, by się wyrwać?
Czuł jak zdradzieckie łzy zbierają się w kącikach oczu. – Przestań…!
Weasley znieruchomiał, co Igniss
natychmiast wykorzystał. Odsunął się od mężczyzny, lądując po drugiej stronie
łóżka. Patrzył na niego szeroko otwartymi oczami, w których czaił się strach.
Charlie przez chwilę patrzył na niego z niezrozumieniem przebijającym się przez
trawiące go podniecenie.
Dlaczego…? Czemu kazał mu przestać?
Przecież też był podniecony!
Odetchnął głęboko, opanowując się. I
jeszcze raz. I jeszcze. Opadł na plecy, przymykając na chwilę oczy.
– Już w porządku, Ig – zaczął cicho
– nic ci nie zrobię. – Spojrzał ze skruchą na wciąż przestraszonego nastolatka.
– Dałem się ponieść.
– Chciałem ci tylko zrobić miłą
niespodziankę na dzień dobry – wyznał cicho.
– I zrobiłeś. Nawet nie zdajesz
sobie sprawy, jak mnie tym zaskoczyłeś. – Uśmiechnął się kącikiem ust i
wyciągnął ku niemu dłoń. – Podejdziesz? Obiecuję, że nie rzucę się znów na
ciebie. Przynajmniej nie teraz.
Brunet uniósł jedną brew na ostatnie
słowa, zaprzestając przesuwania się w stronę rudzielca.
– Co?
– Słyszałeś. Nie mogę obiecać, że
więcej się na ciebie nie rzucę, ale jak zauważyłeś, dość łatwo mnie
powstrzymać… Tylko lepiej nie używaj słowa “nie”. Wywołuje nie ten odruch,
którego byś oczekiwał.
– Okej… zapamiętam – mruknął,
przysuwając się do mężczyzny i wtulając w jego pierś.
– Ig?
– Hmm?
– Nie musisz się mnie obawiać,
jasne? Mogę próbować się do ciebie dobierać, ale jak dasz mi po łapach, to nie
będę dalej naciskał… Przynajmniej nie do czasu kolejnej próby – dodał ciszej. –
I nie przejmuj się, nieważne ile razy będziesz to musiał zrobić. Nie ma limitu
czasowego ani “ilości żyć”. Czy mnie przystopujesz trzy razy czy trzydzieści –
poczekam aż się zdecydujesz.
//*//
Brunet wszedł do pokoju wspólnego, z
uśmiechem dostrzegając przyjaciół na kanapie. Witając się z paroma innymi
Gryfonami, dotarł do mebla i znienacka zwalił się zaskoczonemu Harry’emu na
kolana.
– No hej, tęskniłeś? – spytał ze
śmiechem wprost do ucha okularnika.
– Ig! Tak szybko? Myślałem, że
dopiero tuż przed ciszą nocną wrócisz.
– Severus miał mnie odebrać i
powiedział, że albo zabiera mnie o piętnastej, albo mam dostać się do Hogwartu
na własną rękę z obietnicą dostania miesięcznego szlabanu.
– I tak jestem zaskoczona, że tak
długo tam na ciebie czekał – skwitowała Hermiona.
– Jak się starsi uczniowie
zorientowali, że go nie będzie na wyjściu do Hogsmeade to prawie paradę zrobili
z Trzech Mioteł do dalszych części miasteczka. Ale McGonagall zawróciła ich,
gdy tylko zbliżyli się do Świńskiego Łba – dorzucił swoje trzy grosze
Ron.
Igniss zaśmiał się, obejmując
Harry’ego za szyję.
– No ładnie. A Sev w sumie nie
czekał na mnie jakoś super długo, bo sam miał kilka spraw do załatwienia w
Rumunii. Spotkał się z paroma osobami, które miały mu jakieś składniki
przekazać. Do kilku eliksirów nad którymi teraz pracuje.
Ron wyszczerzył się zadowolony w
stronę przyjaciółki.
– Dwie godziny ci starczą na
napisanie mojego referatu?
Hermiona prychnęła.
– Uwinę się w godzinę.
– Założyli się o to, jak Snape
spędzi te trzy dni w Rumunii, stawką była praca domowa z OPCM – wyjaśnił cicho
Harry siedzącemu mu na kolanach chłopakowi.
– A tak przy okazji – dodał Ig z
wesołym uśmiechem. – Jeden z tych znajomych, Pietro, to jego kochanek, więc to
u niego Sev nocował.
Szczęki całej trójki opadły na
podłogę.
– S-serio?
– To on jest gejem?
– Wkręcasz nas – stwierdził Harry.
Niemożliwe żeby to była prawda. To… byłoby zbyt absurdalne. Jak ktokolwiek mógł
chcieć być ze Snapem??
– Oczywiście, że jest gejem.
Przecież skrycie był zakochany w moim ojcu, nie wiedzieliście tego?
– Nie! – sapnęło zgodnie trio.
– Nie chciałem tego wszystkiego
wiedzieć – jęknął Ron.
– Nie no, żartuję. Nie kochał się w
Syriuszu. On go szczerze nienawidził, z wzajemnością. Ale serio jest gejem…
Tylko jakby co to Draco puścił farbę, jasne?
– Spokojnie, umiemy dochować
tajemnicy – zapewniła Hermiona.
– A jak ty spędziłeś ten weekend? –
Ron z ulgą przyjął zmianę tematu narzuconą przez Harry’ego. Już wolał słuchać o
swoim bracie i Blacku niż o Snapie i… jakiejkolwiek osobie.
– Było zarąbiście. Charlie pokazał
mi teren rezerwatu i zaprowadził do maluchów, którymi się teraz zajmuje. Nie
mógł się zamknąć na temat swoich “słodkich szkrabów”. Wieczorem poznałem jego
współlokatora i chyba byłego faceta, Leo. Straszny perwers z niego i dupek.
Chociaż jak się podeszło do niego z dystansem, to nie był wcale taki najgorszy…
Chociaż z trzy, cztery razy zaproponował nam, że możemy zrobić trójkąta. –
Zatrząsł się teatralnie. – Fuuuj. Poza Leo poznałem jeszcze dwóch innych gości,
ale jeden z nich mnie totalnie nie polubił i pokazał, że jestem w jego oczach
smarkaczem… Znaczy, wiem, że jestem… ale to i tak irytowało.
– Jeśli są w wieku Charliego, to się
nie dziwię. Ludzie po dwudziestce zachowują się w stosunku do nastolatków
bardziej jak rodzice niż koledzy… Przynajmniej Bill i Charlie tak notorycznie
robią.
– Tylko że oni są twoimi braćmi,
więc to też trochę inaczej – zauważyła Hermiona.
– Myślisz? Mogliby się zachowywać
bardziej jak bliźniacy a bliżej im do moich rodziców.
– Na pewno chciałbyś, żeby
zachowywali się jak bliźniacy? To całkiem odważne, Ron. – Harry spojrzał z
rozbawieniem na przyjaciela.
– Okej… jednak lepiej mieć czworo
rodziców.
Przyjaciele zaśmiali się, rozbawieni
jego miną.
//*//
Oparł się wygodniej, przymykając
oczy z cichym westchnieniem. Ostatnio zaniedbał sondowania, więc teraz musiał
to nadrobić. Powolutku, małymi kroczkami prześledzić każdy cal. Sprawdzić, czy
po drodze nie pojawią się najmniejsze niedoskonałości.
I na szczęście nic takiego nie zna…
Chwila.
A co my tu mamy?
Dzień do… O cholera.
//*//
Oburzony syk bibliotekarki uciszył
niedbałym machnięciem. Drzwi działu zakazanego otworzyły się przed nim same,
kiedy się tylko dostatecznie zbliżył.
Natychmiast udał się w stronę, którą
do tej pory umyślnie ignorował.
Zamiana duszy. Opętania.
Przekazywanie magii niemagicznym.
O, o to właśnie mu chodziło. Czas
zabrać się za czytanie.
//*//
– Miotam… Dziwisz się? Sprawdziłem
stan mojego ciała…
– …
– …okazało się, że jest coraz
słabsze. Magia wpływa na nie szybciej, niż na początku zakładałem.
– …
– Tak, a swoim odejściem zabiję
ciebie, Draco i zaprzepaszczę jedną, jedyną szansę uratowania twojego idola.
– …
– Kiedy się to zaczęło?
– …
– Nie strugaj idioty. Doskonale
wiesz, o co mi chodzi.
– …
– Śpij. Musisz zregenerować siły. W
innym wypadku wszystko pójdzie na marne. Śpij… śpij…
//*//
– Znów siedzisz w dziale ksiąg
zakazanych?
– Hermimama. – Black posłał jej
lekki uśmiech. – Jak widać. Znów mnie coś tu przywiało.
– Jak masz z czymś problem to mogę
ci pomóc.
– Nie trzeba. Z tym muszę sobie sam
poradzić.
– A z czym dokładnie?
– Nie dociekaj – mruknął, posyłając
jej dłuższe spojrzenie. Hermiona zamrugała zaskoczona. – Lepiej powiedz, nad
czym ty pracujesz.
– Jasne… słyszałeś o czymś takim jak
horkruksy?
– Nie, ale z chęcią posłucham…
//*//
Razem wyszli z biblioteki.
– Pamiętaj, że to o czym się teraz
dowiedziałaś, nie pochodzi ode mnie, jasne?
– Jasne.
– I że nie pisnęłaś mi słówkiem na
temat swoich poszukiwań.
– Jasne.
//*//
– No nareszcie! – zakrzyknął Leo,
gdy Charlie wyszedł w samym szlafroku z łazienki. – Już myślałem, że będę
musiał pójść ci tam pomóc, żeby nie musieć iść sikać pod drzewo.
– Serio aż tyle tam siedziałem?
– Zdążyłbym w tym czasie ze dwa razy
ci obciąnąć. Wiesz, Charlie, jak jesteś już zmęczony jechaniem na ręcznym, to
zawsze mogę ci wyświadczyć przyjacielską przysługę.
– Nie masz co robić, tylko
podsłuchujesz pod drzwiami?
– Nie byłem pod drzwiami, tylko
grzecznie na swoim łóżku. No dobra, niegrzecznie.
– Jak jesteś taki niewyżyty, to
zagadaj do Paulo, może zgodzi się cię przelecieć.
– Skoro już mowa o przelatywaniu…
– Cały czas była o tym mowa. Jak by
nie patrzeć...
– …czyżbyś zaliczył Ignissa? Jakoś
tak dziwnie się zachowywał z rana, jakby był zawstydzony czy coś.
– Bardziej niż zawstydzony był
raczej przestraszony… Choć to pierwsze pewnie trochę też.
Streścił przyjacielowi wydarzenia
poranka.
– Rany, co za dzieciak… Na jego
miejscu jeszcze bym dla ciebie rozłożył nogi, żebyś miał lepsze dojście.
– Mniej więcej tego oczekiwałem, bo
był naprawdę pobudzony… A ten zamiast dać się ponieść, to się wystraszył.
– Zachciało ci się wiązać z
niedoświadczonym dzieciakiem, to teraz obchodź się smakiem. Ciekawy jestem, ile
tak wytrzymasz. Kolejny miesiąc? Dwa? Pół roku? Jak już będziesz miał dość
samoumęczania, Cherry, to wiesz, gdzie jest moje łóżko.
– Jeszcze raz mi wyskoczysz z
propozycją zdrady, to ci skopię dupsko, Leo.
– Bo co? Boisz się, że ulegniesz?
– Bo mnie wkurzasz.
Leo podniósł ręce w obronnym geście.
– Dobrze, dobrze, nic już nie
powiem. Ale jak już będziecie ze sobą sypiać, to zaproście mnie do trójkąta.
Serio marzy mi się scena, jak nas dwóch dominujesz.
Charlie milczał przez chwilę,
obserwując rozmarzoną minę przyjaciela.
– …Musielibyśmy zarezerwować sobie
cały weekend wolny, bo mam naprawdę dużo pomysłów, co mógłbym zrobić z waszą dwójką.
~*~
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńpiękny poranek Igniss zaserwował Charliemu, choć no właśnie Weslay przesadził choć łatwo go się utemperowało, Igniss bardzo się przestraszył...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia