poniedziałek, 14 maja 2018

Historia Smoka 13


~*~
Igniss zadrżał, gdy wargi Charliego przesunęły się po jego odsłoniętym karku, na koniec całując go tuż przy linii włosów. Szczotka upadła na kanapę, a mężczyzna objął go od tyłu, opierając brodę na ramieniu.
– Skończyłem – mruknął i potarł policzkiem o policzek Iga.
– Mmm… szkoooda. Było mi taaak przyjemnie – odparł z cichym pomrukiem, opierając się o tors mężczyzny.
– Chętnie to powtórzę, dziubasku. Choćby jutro. – Zahaczył palcami o jego włosy. Trącał je przez moment, po czym zaczął okręcać sobie wokół palca. – I jak się spotkamy następnym razem… Właśnie. Wciąż nie mam twojego numeru... Nie żeby w Hogwarcie działały komórki, ale i tak chciałbym go mieć.
– Jak to nie działają komórki, jak działają.
– Znaleźliście zaklęcie wspierające??
– Hermi-mama znalazła. – Brunet odsunął się od Charliego i posłał mu szeroki uśmiech.
– Jeszcze mi powiedz, że to ona go użyła… – Ig skinął głową. Rudy rzucił bezgłośne “wow”. – Na mój telefon zaklęcie rzucał wykładowca… Cóż, tym bardziej – pięknie proszę o numerek. – Uśmiechnął się czarująco.
– O numerek? Jeju, ale to zbereźnie teraz zabrzmiało – prychnął rozbawiony. – Tak prędko chcesz się dobrać do mojej bielizny?
– Komu zabrzmiało, temu zabrzmiało. To tylko zdrobnienie.
– No sory, po tobie można się wszystkiego spodziewać. Naprawdę wszystkiego.
– Przynajmniej nie można się ze mną nudzić, no nie? – Wyciągnął telefon i podstawił go Igowi. Po chwili z zadowoleniem schował go z powrotem. – Mamy pewnie jeszcze sporo czasu, nim reszta się obudzi, więc co powiesz na małą zabawę?
– A co proponujesz? – spytał z uśmiechem.
– Chciałbym cię lepiej poznać, ale żeby nie wyszło z tego przesłuchanie – zagrajmy w dziesięć pytań. Można odmówić odpowiedzi na jedno pytanie, odpowiada się na bieżąco.
– No spoko. Zaczynaj pytać w takim razie.
– Czym chciałbyś się zająć po szkole?
– W sensie po Hogwarcie? Nie jestem do końca pewien. Albo postawię na modeling albo zajmę się muzyką. Jakoś nie widzę swojej przyszłości związanej z magią. Wystarczy? – Kiedy Charles kiwnął głową, wyszedł ze swoim pytaniem: – Czym byś się zajął, gdybyś nie zdał kursów w akademii w Rumunii?
– Pierwsze co mi przychodzi na myśl to kariera szukającego, ale wątpię bym naprawdę się na to zdecydował. Pewnie zostałbym aurorem. Póki nie wyjechałem z kraju, tak naprawdę nie interesował mnie świat niemagiczny, więc nawet nie wpadłbym na to by szukać w nim pracy. Ile lat miałeś, gdy przeżyłeś swój pierwszy raz?
Ig speszył się widocznie tym pytaniem. Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć i zaraz je zamknął, odwracając wzrok. Po chwili jednak spojrzał z twardością na Charliego.
– Nie jestem w stanie rzucić ci dokładnej odpowiedzi, bo go nie miałem. Lou nie chciał się ze mną przespać, a po nim nie szukałem nikogo.
– To na jakiej podstawie wyzwał cię od dziwek?? Co za sklątka… Chociaż nie powiem, dobrze że do niczego między wami nie doszło.
Brunet wzruszył ramionami.
– Uważał, że po tym jak się prześpimy ze sobą, będę tak łasy na seks, że dam dupy każdemu, kto tylko będzie chciał. W sumie to były jego ostatnie słowa jako mojego faceta.
– Raczej nigdy nie zrozumiem, co się dzieje w jego głowie. Ale dość o nim. Twoje pytanie…?
– Czego byś nie wybaczył w związku? Zdrady czy zatajenia prawdy, która zmieniłaby twój pogląd na jakiś temat?
– A wolałbyś zginąć od ciosu nożem czy siekierą? – rzucił kąśliwie, po czym na kilka sekund zmarszczył czoło w zamyśleniu. – Zatajenia. Jeśli ktoś nie jest w stanie być ze mną szczery i na przykład podzielić się swoimi problemami, mocno by mnie to zabolało. No i co to za związek, jeśli nie można na sobie nawzajem polegać? Za to zdrada… też by bolała, ale jeśli to kwestia seksu, to chyba potrafiłbym wybaczyć. Ale różdżki nie dam, nie byłem w takiej sytuacji.
– Ja przed tobą też mam tajemnicę, której na chwilę obecną nie mogę ci zdradzić – mruknął po chwili ciszy.
– Cóż, nie jesteśmy razem, znamy się jakieś dwa tygodnie i mi nie ufasz. No nie powiem, żebym był zaskoczony, że masz przede mną tajemnice.
– Bardzo śmieszne… Dawaj swoje pytanie.
– Trochę zmałpuję twoje. Co by było dla ciebie cięższe do zniesienia w związku – długie rozstania czy może natrętny partner, któremu ciągle trzeba poświęcać uwagę?
– To zależy jak jest natrętny.
– Rozwiń, proszę.
– No ok. Może być natrętny przez to, że nie podoba mu się, że spędzam czas z innymi ludźmi.
– To by bardziej oznaczało zaborczego. Chodzi mi raczej o sytuację typu ciągle się do ciebie lepi, nieważne czy jesteście sami, czy w towarzystwie albo na środku ulicy. Potrafi dzwonić lub pisać kilka razy dziennie i tego typu akcje. A z tymi rozstaniami to o przeciwieństwo, że potrafi na kilka dni albo i dłużej wyjechać i nie odezwać się przez ten czas słowem... albo po prostu związek na odległość.
– Związek na odległość jest dobry tylko wtedy, kiedy nie trwa to za długo. W innym wypadku, mimo kontaktu ze sobą, zaczynasz czuć, jakby między tobą a twoim partnerem powstawał mur. Z początku jest mały, ale potem nabiera naprawdę potężnych rozmiarów.
– Sądziłem, że byłeś tylko z Louisem, a brzmisz, jakbyś mówił to z doświadczenia.
– O-och. – Zaczerwienił się nieznacznie. – To nie tak. Po prostu widziałem, jak dużo takich związków nie przetrwało, bo rozłąka między nimi była zbyt długa.
– Ciśnie mi się na usta, jak dużo takich związków mogłeś widzieć w ciągu swojego krótkiego życia... ale daruję sobie. – Posłał mu rozbawione spojrzenie. – A co z tą drugą możliwością?
– Hmm… Lubię okazywać uczucia swojej połówce, ale jednak zdarzają się momenty, kiedy trzeba naprawdę przystopować. Nie wyobrażam sobie...
– Być w związku jak Harry i Draco?
– Hahaha… No coś takiego. Oni dwaj są siebie warci pod tym względem. Od samego początku mieli hopla na swoim punkcie, który potem przerodził się w dość wybuchowy związek.
Charlie skinął lekko głową.
– Taka odpowiedź mnie satysfakcjonuje.
– Okej. Widziałem, jak pierwszego dnia lustrowałeś Draco i Harry’ego. Gdyby nie byli w związku i nie patrzyłbyś na to, że są młodsi… kim byś się zainteresował?
– Harrym – odparł od razu. – Zarówno jeśli chodzi o wygląd, jak i charakter bliżej mu do mojego typu niż Draco.
– W sumie. Jakoś nie jestem zaskoczony.
– Czemu akurat modeling?
– Bo siedzę w tym od jakichś dwóch lat. Jest to dość ciekawe i zabawne. – Uśmiechnął się lekko. – Chociaż z drugiej strony trzymanie diety jest irytujące.
– Gdzie można zobaczyć twoje zdjęcia?... Ups, to kolejne pytanie.
– Znaj moją łaskę i uznaj to jako rozwinięcie poprzedniego pytania. Gdzie można zobaczyć? To zależy od rodzaju zdjęć i agencji.
Charlie zamrugał z lekko skonsternowaną miną.
– Debil. Chodziło mi o to, czy zdjęcia były dla magicznego społeczeństwa czy nie.
– Aa! okej, łapię.
– Pewnie sporą część znajdziesz w necie na stronie agencji Base ent. Inne z kolei możesz znaleźć w różnych magazynach. Chociaż przy prywatnych sesjach trudno o ich dostanie osobom z zewnątrz. Dla przykładu, razem z Draco miałem taką w Japonii. Przynajmniej w teorii.
– To Draco też się tym zajmuje, ciekawie.
– On? To kompletny laik. Tak naprawdę to wtedy zastępowaliśmy dwie osoby, które nie mogły się zjawić. Ostatecznie część zdjęć została użyta na jakiejś gali do promocji agencji. Jak jesteś ciekawy, to pod tv w szafce mam albumy ze zdjęciami.
– Skoro tak cię doceniają w tym światku, to nie dziwię się, że chcesz wiązać z nim swoją przyszłość. I oczywiście, że chce je zobaczyć.
Brunet przygryzł wargę, by powstrzymać cisnący się na usta uśmiech. Przywołał do siebie dwa albumy i jeden z nich podał mężczyźnie.
– Możesz zadać swoje pytanie, obejrzę sobie w międzyczasie.
– Jasne. W takim razie, jakie masz zdanie na temat magicznych przedmiotów, które mogą podchodzić pod Czarną Magię?
– Chodzi ci o Zasłonę? Nie mam nic przeciwko nim. To tylko przedmioty, powiedziałbym, że są neutralne. Niebezpieczne, ale same w sobie nie są z.. łooo.
– Co? – Ig spojrzał pytająco na mężczyznę.
– To. – Stuknął palcem w zdjęcie, na którym Draco w długich do pasa włosach siedział na krześle, rozmawiając z kimś spoza kadru. Bujał się na tylnych nogach, szczerząc jak głupi do sera. – Nie sądziłem, że potrafi zrobić taką minę. W sumie bardziej wygląda jak ty. Szczególnie przez długość wło… sów. – Na jego twarzy zawitało zrozumienie. – Draco nie zrobiłby takiej miny.
– To nie w jego stylu – zgodził się z nim nastolatek. Jednocześnie sięgnął do ucha, ściągając z niego kolczyk odpowiedzialny za utrzymanie koloru. Włosy znów stały się platynowo-złote.
– Pokazałeś mi ten album mimo tych zdjęć czy zapomniałeś o nich?
– Lepiej odstraszyć cię na samym początku, niż potem łamać ci serce, skarbie.
Charlie zaśmiał się sucho.
– Troszkę zabolało. I nie czuję się odstraszony. Za to zły już tak, choć to nie ty zadecydowałeś o odgrywaniu tej szopki.
– No nie ja – przytaknął. – Osobiście nienawidzę myśli o tym, że ten skończony drań jest moim ojcem, ale chciałem być wobec ciebie szczery.
– Dziękuję. – Pogładził go po policzku, a zaraz potem po włosach. – Wciąż lubię się nimi bawić. – Mrugnął do niego. – Zmienił się ich kolor, ale cała reszta jest, jaka była, prawda...?
– Prawda – mruknął, minimalizując odległość między nimi. Całował go niespiesznie, delektując się cudowną pieszczotą.
Charlie objął go w pasie, przyciągając do siebie zdecydowanie. Wolną dłoń oparł na jego kolanie, gładząc je kciukiem. Pogłębił na chwilę pocałunek, po czym odsunął się, dając im obu szansę na złapanie oddechu. Ale nie oznaczało to końca pieszczot. Nie lubił takich krótkich zrywów. Pocałować kogoś raz i odpuścić? Nie z nim takie numery. Muskał ustami brodę, policzek, linię szczęki. Ręką sunął powolutku od lędźwi do łopatek, po czym wracał na dół.
Trącił nosem płatek ucha, by zaraz objąć je wargami i zassać się na nim.
Nastolatek westchnął cicho, z doskonale słyszalną przyjemnością. Wydawał się całkowicie oddać wodze władzy mężczyźnie. A Charlie ochoczo korzystał z darowanej swobody. Dłoń przesunęła się powolutku w górę uda. Znów złączył ich usta, a palce wsunęły się pod koszulkę. Wyrysowywał bliżej nieokreślone wzory na gładkiej skórze podbrzusza, zapędzając się od czasu do czasu na bok chłopaka.
Polizał jego dolną wargę i przygryzł lekko. Z gardła Iga wyrwało się westchnienie. Kolejny dźwięk rozkoszy stłumił język Charliego pieszczący jego chętne, gorące usta. Dłoń z brzucha przesunęła się na pierś, podciągając koszulkę nastolatka i popychając go delikatnie na plecy. Podążył za nim, zawisając kawałeczek nad jego ciałem. Chciał być blisko i jednocześnie wciąż pieścić go dłońmi i ustami. Dawno już nie był z kimś młodszym niż późna dwudziestka. Fascynowało go, jak duża różnica była w jego gestach, gładkości skóry, nawet zapachu…
Poczuł się nagle stary.
I poczuł, jakby robił coś niewłaściwego.
Jakby miał splugawić Iga swoim dotykiem, choć wiedział, że to nieracjonalne.
Cofnął spokojnie dłoń i cmoknął go po raz ostatni w wargi. Podniósł się do siadu.
– C-czemu przestałeś? – Igniss spojrzał na niego z mieszanką zdziwienia i pretensji.
– Nie chcę, żeby to zaszło za daleko. Nie jesteśmy w końcu sami.
– Och, racja – mruknął, uśmiechając się łagodnie. – Draco dostałby zawału, jakby nas zobaczył w takiej pozycji.
– I pewnie jeszcze bardziej by mnie znienawidził. A miło by było być chociaż tolerowanym przez brata swojego przyszłego chłopaka.
//*//
Czas pobytu nastolatków w Norze nieubłaganie zbliżał się do końca. Dlatego Charlie z Igiem tym chętniej poświęcali poranne godziny na wzajemne poznawanie. W końcu nie było wiadomo, kiedy znów będą mogli porozmawiać twarzą w twarz.
– Ej, właśnie… Wiesz, że w wakacje będę mógł zabrać cię do Galeny?
– Poważnie?! – Morskie oczy momentalnie odmłodniały o dwadzieścia lat. – To cudownie!
– Ale to tylko jak będziesz grzeczny – zastrzegł z uśmiechem nastolatek. – A jak maleńka cię polubi, to może nawet da ci się pogłaskać albo przelecieć na swoim grzbiecie. Jest naprawdę zwinna i szybka.
– Zakładam, że rozmawiałeś już z jej opiekunem i nie robisz mi złudnych nadziei?
– Rozmowa z jej opiekunem to kwestia kilku minut. Poobiecuję parę rzeczy i dostanę zgodę. Drobnostka.
– W takim razie koniecznie muszę sobie załatwić parę dni urlopu w wakacje. – Położył dłoń na głowie Iga i głaszcząc go, pocałował w kość policzkową. – Dzięki, nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak ucieszyła mnie twoja propozycja.
– Załatwisz sobie urlop, żeby spotkać smoka? Co ja, dodatek? – spytał, wypychając dolną wargę i rzucając mu, udawane, zranione spojrzenie.
– Sądziłem, że jeśli mielibyśmy się spotkać, to raczej wcześniej niż w wakacje. Nie pracuję dzień w dzień w końcu. A poznanie Galeny to tylko dodatkowy pretekst, by się z tobą spotkać. Szef powinien łaskawiej spojrzeć na moją prośbę o parę dni wolnego, jeśli dorzucę coś o “celach naukowych” – dodał półżartem. Tak naprawdę wcześniej nawet nie pomyślał o tym, by wziąć urlop tylko po to, by się spotkać z Igiem. Jeszcze się nie zdarzyło, by brał specjalnie dla kogoś wolne.
– Dobra, dobra. Wiem, że Galcia jest ciekawszym obiektem niż ja – parsknął z lekkością brunet.
– Aż tak było widać, że wymyślam na poczekaniu?
– Tylko odrobinkę. – Wystawił między nimi swoją dłoń, palcem wskazującym i kciukiem pokazując odległość o jaką mu chodziło. Była ledwo widoczna. – Tak tyle. – Posłał mu rozbawiony uśmiech.
Charlie zamknął jego dłoń w swoich i pogłaskał jej wierzch kciukiem.
– Nawet jeśli powiedziałem to, by nie wyjść na skończonego maniaka, serio zakładałem, że zobaczymy się wcześniej niż za pół roku. Czułbym się zbyt samotny przez te wszystkie miesiące.
Chłopak przygryzł wargę, czując, jak policzki zaczynają go palić z zażenowania.
– Musiałeś to powiedzieć, prawda? Zrobiłeś to specjalnie, by mnie zakłopotać.
– Przyznaję, że lubię oglądać twoją zażenowaną minę, rybko… – Kącik jego ust uniósł się na kilka sekund. – Ale tym razem po prostu byłem szczery. Lubię cię, lubię twoje towarzystwo, ciągnie mnie do ciebie… – Dotknął jego policzka, przesuwając palce ku włosom, w które w następnej chwili je wczesał.
– Robisz to specjalnie – burknął, upierając się przy swoim.
Charlie nachylił się, niemal sięgając jego warg.
– Może odrobinkę… – szepnął.
Pocałował go. Nie napotkawszy oporu, wsunął język w jego usta. Nastolatek mruknął aprobująco, kładąc dłoń na ramieniu smokologa i pogłębił pocałunek jeszcze bardziej. Swoim językiem wyszedł naprzeciw językowi mężczyzny, jakby w walce o dominację nad prowadzeniem pieszczoty. Przez chwilę sprawował kontrolę nad sytuacją. Dosłownie przez chwilę. Nie zdążył nawet zatryumfować wewnętrznie z wygranej bitwy, kiedy Charlie w prosty sposób odebrał mu pałeczkę władzy.
Odsunął się od niego z niezadowoleniem.
– To nie fair…
– Jeśli chcesz przejąć kontrolę, musisz się trochę wysilić. Nie tak łatwo mnie zdominować.
 – Między nami jest przepaść doświadczenia…
– To nie kwestia doświadczenia tylko podejścia.
– Taaa jasne… Mówi to casanova, podrywacz i władca jednonocnych schadzek – burknął, podnosząc się i siadając rudzielcowi na kolanach. – Daj się czasem zdominować, skarbie – dodał z udawaną słodyczą.
Charlie posłał mu harde spojrzenie, zadzierając lekko podbródek.
– Nie daję się zdominować byle komu.
– A ja nie jestem byle kim.
– Zmuś mnie do uległości. – Podniósł wyzywająco jedną brew. – O ile potrafisz...
Igniss z jeszcze większym zaangażowaniem niż chwilę wcześniej, zaatakował usta Weasleya. Od razu pogłębił pocałunek, kładąc dłoń na policzku mężczyzny. Jednak ten gest był jedynie przelotny. Palce przesunęły się niespiesznie w dół – przez szczękę, nieznacznie napiętą szyję, by ostatecznie przenieść się na kark. Uciskał to miejsce z siłą – ale nie taką, by sprawić ból – jednocześnie nie zapominając o tym, że o dominację ciągle walczy wewnątrz ich ust. Po kilkunastu sekundach poczuł, jak dłonie Charliego do tej pory spoczywające na jego udach przesuwają się w górę. Gdy jedna znalazła się na jego boku, wiedział już, że przegrał. Oczami wyobraźni widział, jak smokolog obejmuje go władczo w pasie, przyciąga do siebie, przekrzywia głowę i zaciska palce na jego koszulce. Chwila. Co?
Zamiast zdegradować go do roli wzdychającej i drżącej na jego kolanach kupki rozkoszy, Charlie wycofał się i nieco rozluźnił, wyraźnie poddając się woli górującego nad nim chłopaka. Zamiast przyciągnąć go do siebie, przytrzymał się go, dając do zrozumienia, że chce więcej. Choć nie wydał z siebie nawet najmniejszego dźwięku, na co Ig po cichu liczył.
Przesunął dłoń z karku na krótkie włosy mężczyzny i nie za mocno odciągnął jego głowę. Tym samym przerwał ich pocałunek. Jednak nim Charlie chociażby ułożył usta w pierwszym słowie swojego pytania, Igniss zaczął całować go po twarzy, szczęce, by przejść na wyeksponowaną szyję. Charles wciąż nawet nie westchnął, choć wyraźnie czuł pod wargami jego przyspieszony puls.
– Nie musisz być taki delikatny.
– Ach, tak? – mruknął z ustami przy jego szyi, by zaraz ugryźć go w tym miejscu. Mięśnie smokologa napięły się na moment.
– Tak lepiej. – Dłoń zsunęła się z piersi z powrotem na udo.
Tak więc Ig zaczął iść według rady Weasleya. Całował go mocniej i co jakiś czas, znienacka atakował też zębami, kiedy tylko wyczuł, że rudzielec się rozluźnia. Gdzieś w międzyczasie ręce Charliego znalazły się pod jego koszulką, odpowiadając głaskaniem i leciutkim drapaniem na jego poczynania. Spędzili tak dobrych parę minut, aż nagle Weasley chwycił Iga za ramiona i lekko odepchnął. W pierwszej chwili chłopak spojrzał z dezorientacją na oddychającego ciężko rudzielca, ale szybko skojarzył fakty.
– Znów się wycofujesz? Tak samo jak wtedy u mnie?
Weasley pokręcił głową i wciąż przytrzymując go za jedno ramię, położył się na plecach.
– Ooch. – Usta Blacka wygięły się w zadziornym uśmiechu. – To coś nowego. Tak ci dobrze ze mną?
– Nie gadaj, tylko chodź do mnie, bo jeszcze się rozmyślę i na tym skończymy zabawę.
– A nie jestem już – w tym momencie pochylił się tak, że praktycznie leżał na Charliem – wystarczająco blisko ciebie?
– Wciąż nie czuję na sobie twoich ust, więc nie.
Parsknął cicho i pocałował go leniwie z uśmiechem. Na krótko pogłębił pocałunek, łącząc ich języki w tańcu. Następnie po raz kolejny zaczął obsypywał pocałunkami twarz i szyję mężczyzny.
– Merlinie drogi… nie mogliście przynajmniej wybrać kanapy, która stoi tyłem do wejścia?
Brunet zastygł w zaskoczeniu. Tak się skupił na rudzielcu, że kompletnie wyłączył się na otoczenie. Tak nie mogło być.
Czuł jak gorąco uderza w jego twarz.
– Ty tak wcześnie na nogach, tato? – Charlie położył dłoń na głowie Ignissa, przytulając ją do swojej piersi.
– Mam dziś parę spraw do załatwienia poza domem. Mam nadzieję, że wy tak na poważnie. Jeśli się wygłupiasz, synu...
– Nie masz się o co martwić, nie wygłupiam się.
W pomieszczenie na parę nieznośnie długich sekund zapanowała kompletna cisza.
– … Po prostu nie dawaj nam więcej powodów do zmartwień.
– Nie porwę go i nie zaszyjemy się w rumuńskich górach na kolejne pięć lat, jeśli się o to martwisz.
– Nie cwaniakuj, dobrze wiesz, że nie o to chodzi.
– Jestem grzecznym chłopcem.
– Raczej widziałem coś innego… Masz szczęście, że nie mam teraz czasu na sprzeczki.
Igniss poczuł jak pierś Charliego zatrzęsła się lekko od bezgłośnego krótkiego chichotu. W następnej chwili kroki pana Weasleya rozbrzmiały w kuchni, zwieńczone cichym trzaskiem drzwi wyjściowych.
– No to chyba mojego tatę mamy z głowy. Jeszcze nigdy po takim tekście nie wrócił do tematu “sprzeczki”.
– Nie wiem czy to miało mnie pocieszyć… – szepnął nastolatek, nie odsuwając się od mężczyzny.
– Nie przejmuj się za bardzo. Lepiej że to on nas przyłapał niż moja mama. Albo ktoś z rodzeństwa… Albo Draco. Pewnie wyskoczyłby z jakąś tyradą, podobnie jak moja mama.
Ig zaśmiał się krótko i odsunął od rudzielca, ostatecznie też schodząc z jego kolan.
– Więc nie dajmy im powodu do tyranii czy przypominajki. Twoja mama właśnie schodzi – dodał, jakby na swoje usprawiedliwienie.
– Ech… a było tak miło.
– Ach, tak? – spytał z błyskiem w oku, siadając tuż obok niego. – Jak bardzo?
Charlie nachylił się do jego ucha i obrysował językiem jego krawędź. Przesunął palcami po wierzchu jego dłoni.
– Możesz sprawdzić jak bardzo.
Igniss przygryzł wargę, patrząc na niego przez chwilę w milczeniu. Jego policzki ponownie nabrały koloru, kiedy wyciągnął dłoń i położył ją niepewnie na lekko odznaczającej się wypukłości w spodniach. Nie była to może pełna erekcja, ale zdecydowanie zdołał go mocno pobudzić.
Charlie uśmiechnął się.
– Odważny jesteś. Podoba mi się to.
Sięgnął ust Ignissa, wracając do swojej typowej dominującej roli. Mieli jeszcze chwilę, nim jego mama tu wejdzie. A nawet jakby nie zdążyli skończyć nim przyjdzie… W końcu prędzej czy później musiała się o nich dowiedzieć. A Charlie wolał mieć to jak najszybciej z głowy.
~*~

1 komentarz:

  1. Hejka,
    cudnie, Charlie widać nie zareagował jakoś źle na wieść że Ignis jest Malfloyem, ale szybko skojarzył, dobrze że spróbowali się poznać...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń