~*~
Draco poderwał się z kanapy, gdy
tylko rodzinny zegar Weasleyów pokazał, że Charlie jest w domu. Skoro ten dureń
wrócił, to oznaczało że drugi też musiał. Chwilę po tym, jak znalazł się w
kuchni, Dureń Jeden i Dureń Dwa przekroczyli próg, otrzepując się ze śniegu.
– Ig! – krzyknął, wyrywając się
ku bratu. Objął go mocno, a fala ulgi zalała jego ciało. Co prawda, Charlie
wysłał mu wcześniej wiadomość, jednak dopóki nie zobaczył brata, cały czas
pozostawał podenerwowany.
– Hej, panikaro – mruknął,
odsuwając blondyna od siebie i ścierając łzy z jego policzka. Charlie udał, że
niczego nie widzi zaabsorbowany ściąganiem wierzchniego okrycia. – Co tam?
– Ja ci dam “co tam”! I co to za
limo, do cholery!?
– Charlie mnie pobił na twoją
prośbę – odparł z uśmiechem.
Rudzielec spojrzał na niego
zdumiony.
– ŻE CO!? Charl...hmpf! –
Prychnął, czując dłoń brata na swoich ustach. Brunet szczerzył się jak idiota,
odciągając nieznacznie Draco od Weasleya.
– Ciszej, bo pobudzisz tych,
którzy jeszcze śpią. I żartowałem. Tak naprawdę zaatakowała mnie umywalka.
Charlie jedynie dobrał się do mojego tył… Żartowałem! – zawołał, kiedy Draco
próbował wyrwać się w stronę rudzielca z mordem w oczach.
– Mógłbyś przestać go
podpuszczać. To bardziej jemu szkodzi niż mi.
– Ale to takie zabawne. Widzieć
tę furię w jego oczach.
– Nie masz dla niego litości, co?
– Wesołe tony rozbrzmiały w głosie Charliego.
– Komuś muszę zachodzić za skórę
– odparł, ściągając dłoń z ust brata i odwracając go do siebie przodem. –
Wiesz, że cię kocham, Dra… I oprócz sińca jestem cały i zdrowy. Więc skończ z
rolą dobermana i stań się słodkim pudel… auć – syknął, kiedy ten uderzył go
lekko w bok. – Ty brutalu. To przemoc w rodzinie, wiesz?
– To za te aluzje do psów.
– Oj, to ja mogę być twoim
pieseczkiem, ale ty już nie? Nieładnie.
Oboje w tym samym momencie
uśmiechnęli się do siebie.
– Aww, mój Dracuś wrócił!
Uspokojony, uśmiechnięty. Normalnie – tysiąc szczęścia.
– Tak, tak… Rozbieraj się i
chodźmy na górę – mruknął, ściągając z brata płaszcz.
– Ojej, czyżbyś mi proponował…
– Ależ jasne. Ja, ty i Harry w
jednym łóżku. Ale tylko na chwilę, bo potem robisz wypad do spania.
Draco podał okrycie zbitemu z
tropu Charlesowi i pociągnął brata na górę. Po chwili weszli razem do pokoju
blondyna, gdzie Harry dalej spał snem niewinnego.
– Obudź tego śpiocha – polecił mu
blondyn, a Ig uśmiechnął się lekko. Upewnił się, że drzwi są zamknięte, a sam
pozbył się fałszywego koloru i podszedł do łóżka powoli.
– Ma być z jajem, jak mniemam...
– Spróbuj go tylko pocałować. –
Malfoy spojrzał na swojego brata z ostrzeżeniem.
– Wiem, wiem. – Dotknął ramienia
Pottera i potrząsnął nim subtelnie. – Harry… Harry, wstawaj.
– Mmm… – mruknął i otworzył oczy,
spoglądając na pochylającą się nad nim postać. Zmrużył oczy, próbując wyostrzyć
obraz. – Draco? Co ty masz na twarzy? I te włosy… – Sięgnął w bok, po leżące na
szafce okulary. – Ig! Wreszcie! – Uścisnął krótko przyjaciela. – Nie znikaj tak
więcej bez słowa, bo Draco przestanie sypiać… – Młodszy blondyn prychnął na to
pod nosem. – Cześć.
Igniss uśmiechnął się lekko.
– No hej. Jak tam?
– W porządku. Miałem fajny sen,
roznieśliśmy wszystkie drużyny w Pucharze Quidditcha. Tylko nie jestem pewny,
co Krum robił w drużynie Puchonów... Z tobą za to nie najlepiej, co? Co ci się
stało w twarz? I w ogóle wyglądasz… inaczej. Przypomina to trochę przemianę
Hermiony, jak się po raz pierwszy wystroiła na bal bożonarodzeniowy. Tylko że
jej to lepiej wyszło.
– Świnia z ciebie – parsknął
cicho, podnosząc się i wracając do kruczych włosów.
– Ciekawy trick. Swoją drogą.
wyglądasz, jakbyś w ogóle nie spał.
– Bo spałem może z trzy godziny?
I dzięki. Zostawiam was samych, ja spróbuję złapać jeszcze parę minut snu. –
Pomachał mu, kiedy był już przy drzwiach. – Pa pa.
– Widzisz, jest cały – mruknął
ugodowo brunet, w zapraszającym geście wyciągając rękę w stronę Draco. Nie
musiał długo czekać, aż blondyn położył się obok i wtulił w niego.
– Zaraz tam cały. Widziałeś tego
sińca?
– Trudno nie zauważyć. Co mu się
stało?
– Nie wiem. Znaczy, rzucił dwie
wersje. Obie w połowie nieprawdopodobne. Albo “pobił się” z umywalką. Albo
uderzył go Charlie.
– Charlie? Czemu niby miałby go
uderzyć?
– Jego reakcja też temu przeczyła,
ale może Ig go jakoś sprowokował czy coś.
– Jakoś w to wątpię… Znaczy słabo
znam Charliego, ale nie wydaje mi się, by był skory do bójek. Jak Ig wstanie,
to go wypytamy, co ty na to?
– Cóż… dobrze. I Harry.
– Hmm?
– Jesteś cudowny. To rozkoszne,
że tak się martwisz o mnie i mojego brata – mruknął, przesuwając dłonią po
nieznacznie zarośniętym policzku i cmoknął go lekko w usta.
– Jesteście moimi przyjaciółmi,
to oczywiste że się o was martwię. No ty jesteś w dodatku moim chłopakiem… Ale
i tak, nie widzę w tym nic nadzwyczajnego.
– Oj tam. Ważne, że ja widzę i to
doceniam, Harry. – Kolejny delikatny pocałunek.
Harry przekręcił ich i leżąc na
Draco, pogłębił pieszczotę.
//*//
Draco już więcej nie wchodził w
to, co było między jego bratem a Weasleyem. A raczej już nie było, biorąc pod
uwagę gwałtowne wycofanie się Iga z relacji.
Mimo wszystko bardziej dla
zasady, rzucał co jakiś czas smokologowi nieprzychylne spojrzenia.
– Już nie jeż tak sierści, Dra –
mruknął Ig, siadając obok brata.
– Nie jestem kotem – syknął
cicho, wracając do obserwacji gry Harry’ego i Rona. Nim Potter ulokował się
przy nim na kanapie, wysłał go do Weasleya, by poświęcił i jemu troszkę czasu.
Wiewiór nie krył swojego zadowolenia i ochoczo zmonopolizował przyjaciela.
– Nie, jesteś wyrozumiałym
ślizgonikiem – odparł brunet, otwierając książkę z okładką ze smoczej skóry.
Draco zaciekawiony zerknął na tekst, by uświadomić sobie, że nie jest w stanie
odczytać sporej części słów. – To staroangielski i starożytne runy. Runami
zapisane są zaklęcia – wskazał palcem na jedną z linijek. I po chwili pokazał
kolejną: – A tu masz coś na kształt transkrypcji fonetycznej, tylko że w
dialekcie anglosaskim.
– A ty skąd niby to wszystko
wiesz? – spytał zaskoczony, rzucając bratu uważne spojrzenie. – Nie przypominam
sobie, byśmy w szkole mieli tego typu nauczanie. W końcu chodzę na starożytne
runy i nie pamiętam, abyśmy przerabiali w materiale właśnie runy związane
ściśle z diale…
– Przerabialiście – mruknął
brunet spoglądając intensywnie na brata. Draco zamrugał powoli. – Pamiętasz?
Zaraz na początku roku…
– Rzeczywiście – zgodził się
cicho – ale skąd to wiesz? Przecież nie…
– Nie zauważyłeś, że dołączyłem
do ciebie na zajęcia? Nie ładnie, Dra…
– Racja… Przepraszam…
//*//
Draco zmusił Iga do zawitania w
swoim i Harry’ego pokoju.
– Jeśli chciałeś o czymś pogadać,
to zawsze mogliśmy wyjść na spacer…
– Jest za zimno.
– No tak, z ciebie jest
masakryczny zmarzluch.
– Dlatego dziś tu śpisz – odparł
spokojnie blondyn, pociągając brata w stronę łóżka.
– Co? A Harry? Wyrzucasz go do
Rona?
– Jeżeli przez to będziesz czuł
się swobodniej to tak – mruknął spokojnie. Osobiście wolałby nie wypraszać
Harry’ego z pokoju. Jednak dla Iga był gotów to zrobić. No i Harry to zrozumie
i nie będzie się na niego boczyć.
– Draco, nie. Ostatnio obrażony
groziłeś mu, że go wyrzucisz z łóżka. A teraz chcesz go wysłać do Rona?
Pomyśli, że znów się na niego obraziłeś.
– No to po prostu pozwól mu tu
zostać. – Wzruszył ramionami.
– Od początku chciałeś, żeby do
tego doszło, nie? – spytał, posyłając bratu niewyraźny uśmiech.
– Chciałem po prostu, był się
uśmiechnął bardziej naturalnie.
– Idiota…
– Chciałeś chyba powiedzieć,
kochany braciszek.
– Skromniacha z ciebie.
– A z ciebie bałwan – odparł,
ściągając z brata sweter wraz z koszulką. – Widzę, że coś cię martwi – dodał,
rzucając mu krótkie spojrzenie, kiedy pozbawiał go skarpetek. – Czemu nie
przyszedłeś do mnie wcześniej, co?
– Byłeś zajęty – mruknął
wymijająco. Sam rozpiął spodnie i zsunął je z bioder.
W samej bieliźnie obserwował, jak
Draco się rozbiera.
– Zajęty? – prychnął
niedowierzająco. – Niby czym? Siedzeniem obok Harry’ego? Nie bądź śmieszny, Ig.
– Sorki…
– Jeju, Ig. Nie przepraszaj. –
Blondyn westchnął cicho. Razem ulokowali się pod kołdrą w taki sposób, żeby od
strony Draco zostało jeszcze troszkę miejsca dla Pottera. – Teraz tym bardziej
jestem pewien, że masz doła. Z dołem nagminnie przepraszasz za wszystko.
– Nie mam doła.
– Taaa, a Merlin był kobietą. Nie
wciskaj mi tu kitu. Chodzi o Charliego, nie? – Igniss drgnął zaskoczony. – Ha!
Wiedziałem.
– Nie bądź taki pewny siebie...
– No proszę cię. Chyba nie
sądzisz, że nie zauważyłem wyjść tego pajaca co noc na zaliczanko… Powinieneś
dać sobie z nim spokój.
– Daję, jakbyś nie widział –
sarknął cicho, poruszając się niespokojnie w pościeli. – Po tym jak
dowiedziałem się, że zaliczył Charlotte, postanowiłem dać sobie z nim spokój.
– Zaliczył… – Nie dokończył myśli.
W tym samym czasie drzwi do
pokoju otworzyły się, a do środka wszedł Harry.
– O, Ig?
– Będziemy spać dzisiaj we
trzech– poinformował go Draco, klepiąc zachęcająco wolne miejsce obok siebie.
– Nie będziemy spać we trzech.
Będzie za duży ścisk.
– Ej, Harry. No coś ty… Nie
przytulisz się do mnie? – Draco spojrzał na niego zaskoczony. – Mam wykopać
Iga?
– Mógłbym się nawet na tobie
położyć, tak naprawdę. Nie o miejsce tu chodzi. Po prostu to dobra okazja,
żebym spędził noc z Ronem.
Spojrzenie Draco stwardniało.
– Z Ronem. Aha!
– Nie o to mi chodziło! –
burknął. – Po prostu łatwiej się rozmawia w nocy, no nie? A Ron od jakiegoś
czasu mnie martwi… Więc to dobra okazja do wyciągnięcia z niego, o co chodzi…
No i fajnie będzie spędzić z nim więcej czasu. Ostatnio strasznie zaniedbałem
naszą przyjaźń.
– No ok. Tylko wróć do mnie rano,
bo ten o – kiwnął głową w stronę brata – pewnie mnie wtedy zostawi... A ja
zaraz zacznę marznąć.
– Zobaczymy. – Podszedł do Draco
i pochylił się, kradnąc mu buziaka. – Później nie będę miał okazji, więc
dobranoc, misiu.
Ig parsknął cicho, nie mogąc się
powstrzymać.
– A idź mi! Dobranoc, misiu –
przedrzeźnił go z uśmiechem.
– Pa, pa… Harutku. – Igniss
pomachał mu lekko, wtulając się w tym samym czasie w zaskoczonego brata.
– Pa, pa, Ig.
Leżeli przez chwilę w ciszy, po
czym wrócili do przerwanego wątku. Tej nocy obydwoje wyznali sobie nawzajem
naprawdę dużo przemyśleń i tajemnic.
//*//
Harry zapukał i nie zwlekając,
wszedł do dobrze znanego pokoju.
– Powiedziałem “chwilę”... –
burknął Ron, naciągając na siebie górę od piżamy. – Harry?? Co ty tutaj robisz?
– Przenocujesz mnie?
– Jasne, tylko będziesz się
musiał ścisnąć z Igiem. Pokłóciłeś się z Draco?
– Nie pokłóciłem się. I nie będę
musiał, bo Ig śpi dziś z Draco. To dlatego tu przyszedłem.
– Gdyby Igniss ci nie zabrał
miejsca, to nawet byś nie pomyślał o tym, by tu przyjść, no nie?
– Nie, Ron, to nie tak… – zaczął
zakłopotany.
– Żartuję, nie musisz się
tłumaczyć. Łapię, serio. Chodzicie ze sobą, więc chcecie razem spać. Pewnie
najchętniej byście nie odchodzili od siebie na krok… Zaraz, w sumie już tak
robicie.
– Hej, odczep się! – Kąciki jego
ust uniosły się na tę uszczypliwą uwagę przyjaciela.
Gdy rudzielec ściągał spodnie i
zakładał dół od piżamy, Potter usiadł na łóżku Iga i rozglądał się chwilę po
pomieszczeniu.
– Co tak patrzysz? Nic się nie
zmieniło, od kiedy ostatnio tu byłeś.
– Wiem, po prostu… – Wzruszył
ramionami. Przecież nie powie, że czuje się, jakby po długim czasie wrócił do
własnego pokoju. – Jak ci się mieszka z Igiem?
– …W porządku. Chociaż wolałem
ciebie za współlokatora. Lepiej mi się z tobą rozmawia. Znaczy, z Igiem prawie
w ogóle nie rozmawiamy. Jakoś nie ma o czym.
– Dzisiaj możemy gadać do woli. –
Uśmiechnął się do przyjaciela przepraszająco.
W ciemności leżeli przez dłuższą
chwilę w milczeniu, zwyczajnie ciesząc się obecnością tego drugiego.
– Coś cię ostatnio gryzie?
– Zauważyłeś? – Ron był szczerze
zdziwiony. – Nie myślałem, że zauważasz cokolwiek poza Draco na swoich
kolanach.
Okej, zasłużył na ten sarkazm.
– Czyli naprawdę coś cię martwi?
– Mam wrażenie, że Bill i
bliźniacy się pokłócili. Nie zauważyłeś, jak dzisiaj uciekł, gdy tylko
usłyszał, że niedługo przyjdą? W ogóle od paru dni dziwnie się zachowuje. Na
początku myślałem, że obwiniał się za tę akcję z Ignissem, ale potem… Za każdym
razem jak ktoś wspominał o Fredzie czy George’u, robił się dziwnie milczący. Mama
też to zauważyła, nawet próbowała z nim o tym pogadać, ale nie chciał nic
powiedzieć.
– Pewnie wykręcili mu jakiś numer
i jest na nich zły.
– Wtedy by raczej na nich
narzekał…
– Może to był zawstydzający
numer, dlatego nie chce nic powiedzieć?
– Niby mogło tak być… Sam nie
wiem.
– Jest coś jeszcze? – drążył,
widząc jego minę.
– Charlie też nie zachowuje się
normalnie… A przynajmniej nie tak, jak go pamiętam. To co wtedy powiedział przy
grze w króla… Kiedyś taki nie był.
– Rzadko się teraz widujecie, no
nie? To normalne, że się zmienił – rzucił łagodnie. Ron zdawał się bardzo
przybity.
– Wiem… Niby wiem, ale to po
prostu… Już nawet nie chodzi o to, że tak bardzo się zmienił. I to na gorsze.
Po prostu ostatnio wszystko dookoła mnie tak szybko się zmienia. W sumie,
kiedyś chyba już ci coś podobnego mówiłem. A teraz to idzie jeszcze dalej. Ty
zszedłeś się z Draco, zakumplowałeś się z Ignissem, bliźniacy się wyprowadzili,
Bill ma narzeczoną, Charlie zachowuje się jak nie Charlie, Hermiona jest z tą całą
Verą. Nawet Dean i Seamus są razem…
– Co?!
– Poważnie. Dowiedziałem się
niedługo przed przyjazdem tutaj. Chodzi mi o to, że wszyscy kogoś sobie
znajdują, zmieniają się… Zbliża się nowy rok, znaczy w sumie już jest i po
prostu mam wrażenie, że zostałem w tyle. – Harry dałby sobie rękę uciąć, że Ron
właśnie wzruszył bezradnie ramionami.
– To nie jest żaden wyścig, Ron.
Nie chodzi o to, kto pierwszy złapie znicza czy coś…
– Wiem… Ale i tak…
– Czujesz się samotny? – Choć
odpowiedziała mu tylko cisza, uznał to za “tak”. – Przepraszam.
– Za co??
– Że tak cię olewałem. Postaram
się spędzać z tobą więcej czasu. Słowo.
– Daj spokój, nie musisz mnie
niańczyć. Nie powiedziałem tego, żeby wpędzić cię w poczucie winy.
– I tak chcę to zrobić. Tym
bardziej, że już ci to wcześniej obiecywałem. Tym razem dotrzymam słowa. Ani
ja, ani Draco nie umrzemy, jeśli poświęcę ci kilka godzin w ciągu dnia.
– Serio? Bo mam wrażenie, że
któryś z was mógłby się pochorować od niedostatku tego drugiego…
– Serio! Jutro tylko we dwóch pójdziemy
polatać, co ty na to?
– Jeśli złamiesz obietnicę,
wrzucę ci do herbaty jakiś specjał bliźniaków.
Harry uśmiechnął się w ciemności
do Rona.
– Zgoda.
//*//
Ku wyraźnemu zadowoleniu Rona i
niezbyt dobrze skrywanemu niezadowoleniu Draco, Harry następnego dnia dotrzymał
złożonej obietnicy. Bez problemu udobruchał też swojego chłopaka, proponując,
by w nocy odbili sobie przegapione świętowanie sylwestra. I tak po kilku
wyczerpujących, rozkosznych godzinach, Harry, zarzuciwszy na siebie piżamę,
zszedł do kuchni po wodę dla siebie i Draco. Pochłonąwszy łapczywie drugą
szklankę, usłyszał dobiegające z salonu odgłosy skrzypienia i przytłumione
głosy. Włoski zjerzyły mu się na karku. Był środek nocy, nie było mowy, aby
ktokolwiek z domowników był już o tej porze na nogach.
Ruszył cicho w stronę salonu,
nasłuchując tym razem czyjegoś ciężkiego oddechu. Był już praktycznie u celu,
gdy stęknięcie odbiło się echem w nocnej ciszy. Niewiele myśląc, przekroczył
próg. Momentalnie pożałował swojej decyzji.
W ciągu tych paru sekund, jakie
zajęło mu przemieszczenie się z jednego pomieszczenia do drugiego, rozważył
kilka wersji tego, co tu zastanie. Od włamywaczy, przez cierpiącego Weasleya,
na wykończonym pełnią Lupinie kończąc. Pomyślał chyba o wszystkim, prócz
najbardziej oczywistej wersji, która zapewne mocno wryje się w jego pamięć.
Charlie klęczący pomiędzy nogami
siedzącego na podłokietniku Iga. Ig z podciągniętą koszulką, Charlie z głową na
wysokości jego bioder…
Igniss podniósł wzrok z rudzielca
na niego.
– Och… emm…. sorki – bąknął
Harry, nie bardzo wiedząc, jak się zachować. Charlie nie podnosząc się z
klęczek, oparł się o uda Iga i obrócił ku Potterowi. – Nie chciałem wam
przeszkodzić, po prostu usłyszałem, że ktoś tu jest i eeee to ja może już pójdę…
– Nie przejmuj się, nasza wina.
Następnym razem chyba też wyciszymy pokój.
Igniss prychnął cicho,
rozbawiony.
– Też?
– Och, Harry. Już po samym twoim
wyglądzie widać, co wyczyniałeś niedawno z moim bratem – powiedział z
satysfakcją. – Biorąc pod uwagę, jak cichutko było, kiedy ja albo Charlie
przechodziliśmy obok waszego pokoju to logiczne, że go wyciszyliście.
– Och, emm fakt. Draco zawsze się
tym zajmuje...
Black pokręcił głową, powstrzymując
parsknięcie śmiechem.
– Jeśli codziennie tak późno
chodzicie spać, to się nie dziwię, że czasem nie można cię rano dobudzić.
– Zazwyczaj kończymy wcześniej.
Po prostu nie mieliśmy okazji w sylwestra, więc...
– Jak to nie mieliście okazji?
– Bo spałem z Draco wtedy –
odparł spokojnie Black. – A Harry’ego wykopaliśmy na pocieszenie do Ronalda…
Charlie spojrzał na Iga, dopiero
po kilku sekundach odwracając się znów ku Harry’emu.
– Nie powinieneś już iść na górę?
Draco chyba czeka na swoją wodę. – Kiwnął w stronę trzymanej przez nastolatka
szklanki.
– Mogę o coś zapytać?
– Czy wygodnie tak klęczeć? Nie,
niespecjalnie, ale czasem trzeba zaakceptować pewne niedogodności.
Harry zignorował uwagę Charlesa.
– Czy wy jesteście razem? Po tym
co mówiłeś w trakcie gry w króla, sądziłem, że nie jesteś zainteresowany Igiem.
A teraz widzę, że jest chyba na odwrót.
– Nie jesteśmy.
– Dokładnie – przytaknął cicho
Igniss, przyglądając się mężczyźnie. Poprawił koszulkę, skupiając się znów na
Harrym.
– Ale może kiedyś się to zmieni.
A teraz, Harry, leć, bo zaraz Draco wyśle za tobą ekipę ratunkową.
//*//
– Długo cię nie było – mruknął,
nieznacznie zachrypniętym głosem. Obserwował z wysokości poduszki, jak jego
chłopak podchodzi do łóżka ze szklanką i dzbankiem (Na Salazara! Jego chłopak
był zapobiegliwym geniuszem!!) świeżej wody. – Dzięki, że poszedłeś dla mnie po
wodę – dodał, podnosząc się na łokciu i odbierając napełnioną szklankę od
Harry’ego. Wypił duszkiem jej zawartość.
– Wiesz? Cieszę się, że przestaliśmy
być wrogami.
Draco posłał mu pytające
spojrzenie.
– Skąd cię wzięło na takie
przemyślenia? Chodzi o seks?
– Nie, nie chodzi o seks – odparł
z nutą zniecierpliwienia w głosie. Zignorował “żartuję” Draco. – Po prostu
przypomniałem sobie, jak to było, zanim zaczęliśmy ze sobą chodzić. To było
nudne… Och, może nudne to nie najlepsze słowo, bo w szkole nigdy nie miałem
czasu, żeby się nudzić. Może bardziej… niepełne? Chodzi mi o to, że przez te
ostatnie tygodnie wszystko było tak jak być powinno. I chciałbym, żeby moi
przyjaciele też mogli czegoś takiego doświadczyć.
– Chodzi o Rona? Chcesz pomóc mu
kogoś znaleźć?
– To głupie, no nie? Zwłaszcza,
że tak naprawdę nie znam wielu dziewczyn. No okej, poza Gryfonkami, ale Ron też
je zna i jakby miało coś z tego wyjść, to by do tej pory już pewnie wyszło. No
i nigdy nikogo nie swatałem. Ale chcę mu jakoś pomóc. Nie chcę oglądać, jak
coraz bardziej zamyka się w sobie. – Chwycił dzbanek, po który sięgał Draco i
dolał mu wody.
– Dzięki… – Upił trochę. –
Uważam, że nie powinieneś nic z tym robić i zostawić sprawę jak jest.
– Serio nie mogę mu jakoś pomóc?
– Nie o to mi chodzi. Czy on
tobie pomagał w szukaniu dziewczyny? Szczegół, że ostatecznie wybrałeś mnie.
– Nie. I jestem przekonany, że
byłbyś ostatnim, którego by mi polecił. Pewnie znalazłbyś się na liście zaraz
za Dumbledorem i Voldemortem.
– Domyślam się. Chociaż to niemała
zniewaga mojej osoby. Ale szczegół. Chodzi o to, że…
– Oj, daj spokój. Sam sobie zapracowałeś
na jego nienawiść.
– Ja zapracowałem?! To on od
samego początku szufladkował mnie jako śmierciojada!
– Mieliśmy wtedy po jedenaście
lat, z pewnością nie uważał cię za sługę Voldemorta. Ale za skończonego dupka i
snoba owszem. Okej, jak my się po raz pierwszy spotkaliśmy, byłeś całkiem
przyjazny, w sumie nawet uroczy, ale jak tylko trafiliście na siebie z Ronem
stałeś się dupkiem. I nawet nie próbuj zaprzeczać.
– Taaa… może… Ale to dlatego, że
mnie zdradziłeś! – warknął, patrząc na niego z mieszaniną dawnej nienawiści i
bólu. – Obiecaliśmy sobie, że będziemy się trzymać razem. Mieliśmy być niero… –
umilkł nagle, czerwieniejąc na twarzy. Nie wierzył, że właśnie chciał
powiedzieć coś tak żenującego. – Nieważne. Było, co było… Nie ma co gdybać o
przeszłości – mruknął, odkładając szklankę i położył się tyłem do Pottera.
Harry wszedł na łóżko i przytulił
do pleców Draco.
– Dokończ, co chciałeś
powiedzieć.
– A co to zmieni? – spytał z
westchnieniem. Kiedy Harry nie odpowiadał przez dłuższy moment, skapitulował i
wymamrotał: – Chciałem, żebyśmy byli nierozłączni. Żebyśmy zawsze byli razem
jak najlepsi przyjaciele. Coś jak ty i Ron…
– Chcesz mi powiedzieć, że przez
kolejne pięć lat byłeś na niego taki cięty, bo tak naprawdę mu zazdrościłeś?
– Możemy o tym nie mówić?
– Nie. Chcę to usłyszeć. –
Podniósł się na łokciu i wtulił twarz w szyję blondyna. – Draco, czy mimo
naszych ciągłych walk, przez te wszystkie lata cały czas tak naprawdę chciałeś
się po prostu do mnie zbliżyć?
– A ja nie chcę o tym gadać… To
żenujące. I co to zmieni? I tak mnie wtedy nienawidziłeś… Nieważne, co robiłem...
– Proszę, Draco.
– Na Salazara! – warknął,
odpychając od siebie Harry’ego, by móc odwrócić się w jego stronę. Jego twarz
była czerwona. – Tak! Chciałem, byś zwrócił na mnie uwagę! Chciałem się do
ciebie zbliżyć! Ale to…
Harry pochylił się i pocałował go
w kącik ust, uciszając.
– Zadziałało. Teraz cały czas
zwracam na ciebie uwagę, wiesz? – Tym razem przycisnął wargi do zarumienionego
policzka. – A teraz czuję się niesamowicie szczęśliwy. – Kolejny całus. – Sam
zobacz, jak mi serce wali. – Przyłożył dłoń Draco do swojej piersi. – Choć nie
jestem pewien, czy to na pewno wina szczęścia… Masz siłę na jeszcze jeden raz?
– Proszę cię… po takim
odpoczynku? Patrz tylko na mnie, Harry – szepnął, obejmując go w pasie i
inicjując kolejny pocałunek.
Zasnęli parę minut później między
kolejnymi pocałunkami, nie zdążywszy nawet ponownie pozbawić Harry’ego
bielizny.
~*~
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, zażenowany Draco wyszedł cudownie, alw cóż chciał się przyjaźnuć z Harrym, a jeszcze mamy sytuację między Billem , a bluźniakami Weslay czyżby widział ich razem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia