środa, 21 lutego 2018

Rozdział 80.


~*~
Draco poderwał się z kanapy, gdy tylko rodzinny zegar Weasleyów pokazał, że Charlie jest w domu. Skoro ten dureń wrócił, to oznaczało że drugi też musiał. Chwilę po tym, jak znalazł się w kuchni, Dureń Jeden i Dureń Dwa przekroczyli próg, otrzepując się ze śniegu.
– Ig! – krzyknął, wyrywając się ku bratu. Objął go mocno, a fala ulgi zalała jego ciało. Co prawda, Charlie wysłał mu wcześniej wiadomość, jednak dopóki nie zobaczył brata, cały czas pozostawał podenerwowany.
– Hej, panikaro – mruknął, odsuwając blondyna od siebie i ścierając łzy z jego policzka. Charlie udał, że niczego nie widzi zaabsorbowany ściąganiem wierzchniego okrycia. – Co tam?
– Ja ci dam “co tam”! I co to za limo, do cholery!?
– Charlie mnie pobił na twoją prośbę – odparł z uśmiechem.
Rudzielec spojrzał na niego zdumiony.
– ŻE CO!? Charl...hmpf! – Prychnął, czując dłoń brata na swoich ustach. Brunet szczerzył się jak idiota, odciągając nieznacznie Draco od Weasleya.
– Ciszej, bo pobudzisz tych, którzy jeszcze śpią. I żartowałem. Tak naprawdę zaatakowała mnie umywalka. Charlie jedynie dobrał się do mojego tył… Żartowałem! – zawołał, kiedy Draco próbował wyrwać się w stronę rudzielca z mordem w oczach.
– Mógłbyś przestać go podpuszczać. To bardziej jemu szkodzi niż mi.
– Ale to takie zabawne. Widzieć tę furię w jego oczach.
– Nie masz dla niego litości, co? – Wesołe tony rozbrzmiały w głosie Charliego.
– Komuś muszę zachodzić za skórę – odparł, ściągając dłoń z ust brata i odwracając go do siebie przodem. – Wiesz, że cię kocham, Dra… I oprócz sińca jestem cały i zdrowy. Więc skończ z rolą dobermana i stań się słodkim pudel… auć – syknął, kiedy ten uderzył go lekko w bok. – Ty brutalu. To przemoc w rodzinie, wiesz?
– To za te aluzje do psów.
– Oj, to ja mogę być twoim pieseczkiem, ale ty już nie? Nieładnie.
Oboje w tym samym momencie uśmiechnęli się do siebie.
– Aww, mój Dracuś wrócił! Uspokojony, uśmiechnięty. Normalnie – tysiąc szczęścia.
– Tak, tak… Rozbieraj się i chodźmy na górę – mruknął, ściągając z brata płaszcz.
– Ojej, czyżbyś mi proponował…
– Ależ jasne. Ja, ty i Harry w jednym łóżku. Ale tylko na chwilę, bo potem robisz wypad do spania.
Draco podał okrycie zbitemu z tropu Charlesowi i pociągnął brata na górę. Po chwili weszli razem do pokoju blondyna, gdzie Harry dalej spał snem niewinnego.
– Obudź tego śpiocha – polecił mu blondyn, a Ig uśmiechnął się lekko. Upewnił się, że drzwi są zamknięte, a sam pozbył się fałszywego koloru i podszedł do łóżka powoli.
– Ma być z jajem, jak mniemam...
– Spróbuj go tylko pocałować. – Malfoy spojrzał na swojego brata z ostrzeżeniem.
– Wiem, wiem. – Dotknął ramienia Pottera i potrząsnął nim subtelnie. – Harry… Harry, wstawaj.
– Mmm… – mruknął i otworzył oczy, spoglądając na pochylającą się nad nim postać. Zmrużył oczy, próbując wyostrzyć obraz. – Draco? Co ty masz na twarzy? I te włosy… – Sięgnął w bok, po leżące na szafce okulary. – Ig! Wreszcie! – Uścisnął krótko przyjaciela. – Nie znikaj tak więcej bez słowa, bo Draco przestanie sypiać… – Młodszy blondyn prychnął na to pod nosem. – Cześć.
Igniss uśmiechnął się lekko.
– No hej. Jak tam?
– W porządku. Miałem fajny sen, roznieśliśmy wszystkie drużyny w Pucharze Quidditcha. Tylko nie jestem pewny, co Krum robił w drużynie Puchonów... Z tobą za to nie najlepiej, co? Co ci się stało w twarz? I w ogóle wyglądasz… inaczej. Przypomina to trochę przemianę Hermiony, jak się po raz pierwszy wystroiła na bal bożonarodzeniowy. Tylko że jej to lepiej wyszło.
– Świnia z ciebie – parsknął cicho, podnosząc się i wracając do kruczych włosów.
– Ciekawy trick. Swoją drogą. wyglądasz, jakbyś w ogóle nie spał.
– Bo spałem może z trzy godziny? I dzięki. Zostawiam was samych, ja spróbuję złapać jeszcze parę minut snu. – Pomachał mu, kiedy był już przy drzwiach. – Pa pa.
– Widzisz, jest cały – mruknął ugodowo brunet, w zapraszającym geście wyciągając rękę w stronę Draco. Nie musiał długo czekać, aż blondyn położył się obok i wtulił w niego.
– Zaraz tam cały. Widziałeś tego sińca?
– Trudno nie zauważyć. Co mu się stało?
– Nie wiem. Znaczy, rzucił dwie wersje. Obie w połowie nieprawdopodobne. Albo “pobił się” z umywalką. Albo uderzył go Charlie.
– Charlie? Czemu niby miałby go uderzyć?
– Jego reakcja też temu przeczyła, ale może Ig go jakoś sprowokował czy coś.
– Jakoś w to wątpię… Znaczy słabo znam Charliego, ale nie wydaje mi się, by był skory do bójek. Jak Ig wstanie, to go wypytamy, co ty na to?
– Cóż… dobrze. I Harry.
– Hmm?
– Jesteś cudowny. To rozkoszne, że tak się martwisz o mnie i mojego brata – mruknął, przesuwając dłonią po nieznacznie zarośniętym policzku i cmoknął go lekko w usta.
– Jesteście moimi przyjaciółmi, to oczywiste że się o was martwię. No ty jesteś w dodatku moim chłopakiem… Ale i tak, nie widzę w tym nic nadzwyczajnego.
– Oj tam. Ważne, że ja widzę i to doceniam, Harry. – Kolejny delikatny pocałunek.
Harry przekręcił ich i leżąc na Draco, pogłębił pieszczotę.
//*//
Draco już więcej nie wchodził w to, co było między jego bratem a Weasleyem. A raczej już nie było, biorąc pod uwagę gwałtowne wycofanie się Iga z relacji.
Mimo wszystko bardziej dla zasady, rzucał co jakiś czas smokologowi nieprzychylne spojrzenia.
– Już nie jeż tak sierści, Dra – mruknął Ig, siadając obok brata.
– Nie jestem kotem – syknął cicho, wracając do obserwacji gry Harry’ego i Rona. Nim Potter ulokował się przy nim na kanapie, wysłał go do Weasleya, by poświęcił i jemu troszkę czasu. Wiewiór nie krył swojego zadowolenia i ochoczo zmonopolizował przyjaciela.
– Nie, jesteś wyrozumiałym ślizgonikiem – odparł brunet, otwierając książkę z okładką ze smoczej skóry. Draco zaciekawiony zerknął na tekst, by uświadomić sobie, że nie jest w stanie odczytać sporej części słów. – To staroangielski i starożytne runy. Runami zapisane są zaklęcia – wskazał palcem na jedną z linijek. I po chwili pokazał kolejną: – A tu masz coś na kształt transkrypcji fonetycznej, tylko że w dialekcie anglosaskim.
– A ty skąd niby to wszystko wiesz? – spytał zaskoczony, rzucając bratu uważne spojrzenie. – Nie przypominam sobie, byśmy w szkole mieli tego typu nauczanie. W końcu chodzę na starożytne runy i nie pamiętam, abyśmy przerabiali w materiale właśnie runy związane ściśle z diale…
– Przerabialiście – mruknął brunet spoglądając intensywnie na brata. Draco zamrugał powoli. – Pamiętasz? Zaraz na początku roku…
– Rzeczywiście – zgodził się cicho – ale skąd to wiesz? Przecież nie…
– Nie zauważyłeś, że dołączyłem do ciebie na zajęcia? Nie ładnie, Dra…
– Racja… Przepraszam…
//*//
Draco zmusił Iga do zawitania w swoim i Harry’ego pokoju.
– Jeśli chciałeś o czymś pogadać, to zawsze mogliśmy wyjść na spacer…
– Jest za zimno.
– No tak, z ciebie jest masakryczny zmarzluch.
– Dlatego dziś tu śpisz – odparł spokojnie blondyn, pociągając brata w stronę łóżka.
– Co? A Harry? Wyrzucasz go do Rona?
– Jeżeli przez to będziesz czuł się swobodniej to tak – mruknął spokojnie. Osobiście wolałby nie wypraszać Harry’ego z pokoju. Jednak dla Iga był gotów to zrobić. No i Harry to zrozumie i nie będzie się na niego boczyć.
– Draco, nie. Ostatnio obrażony groziłeś mu, że go wyrzucisz z łóżka. A teraz chcesz go wysłać do Rona? Pomyśli, że znów się na niego obraziłeś.
– No to po prostu pozwól mu tu zostać. – Wzruszył ramionami.
– Od początku chciałeś, żeby do tego doszło, nie? – spytał, posyłając bratu niewyraźny uśmiech.
– Chciałem po prostu, był się uśmiechnął bardziej naturalnie.
– Idiota…
– Chciałeś chyba powiedzieć, kochany braciszek.
– Skromniacha z ciebie.
– A z ciebie bałwan – odparł, ściągając z brata sweter wraz z koszulką. – Widzę, że coś cię martwi – dodał, rzucając mu krótkie spojrzenie, kiedy pozbawiał go skarpetek. – Czemu nie przyszedłeś do mnie wcześniej, co?
– Byłeś zajęty – mruknął wymijająco. Sam rozpiął spodnie i zsunął je z bioder.
W samej bieliźnie obserwował, jak Draco się rozbiera.
– Zajęty? – prychnął niedowierzająco. – Niby czym? Siedzeniem obok Harry’ego? Nie bądź śmieszny, Ig.
– Sorki…
– Jeju, Ig. Nie przepraszaj. – Blondyn westchnął cicho. Razem ulokowali się pod kołdrą w taki sposób, żeby od strony Draco zostało jeszcze troszkę miejsca dla Pottera. – Teraz tym bardziej jestem pewien, że masz doła. Z dołem nagminnie przepraszasz za wszystko.
– Nie mam doła.
– Taaa, a Merlin był kobietą. Nie wciskaj mi tu kitu. Chodzi o Charliego, nie? – Igniss drgnął zaskoczony. – Ha! Wiedziałem.
– Nie bądź taki pewny siebie...
– No proszę cię. Chyba nie sądzisz, że nie zauważyłem wyjść tego pajaca co noc na zaliczanko… Powinieneś dać sobie z nim spokój.
– Daję, jakbyś nie widział – sarknął cicho, poruszając się niespokojnie w pościeli. – Po tym jak dowiedziałem się, że zaliczył Charlotte, postanowiłem dać sobie z nim spokój.
– Zaliczył… – Nie dokończył myśli.
W tym samym czasie drzwi do pokoju otworzyły się, a do środka wszedł Harry.
– O, Ig?
– Będziemy spać dzisiaj we trzech– poinformował go Draco, klepiąc zachęcająco wolne miejsce obok siebie.
– Nie będziemy spać we trzech. Będzie za duży ścisk.
– Ej, Harry. No coś ty… Nie przytulisz się do mnie? – Draco spojrzał na niego zaskoczony. – Mam wykopać Iga?
– Mógłbym się nawet na tobie położyć, tak naprawdę. Nie o miejsce tu chodzi. Po prostu to dobra okazja, żebym spędził noc z Ronem.
Spojrzenie Draco stwardniało.
– Z Ronem. Aha!
– Nie o to mi chodziło! – burknął. – Po prostu łatwiej się rozmawia w nocy, no nie? A Ron od jakiegoś czasu mnie martwi… Więc to dobra okazja do wyciągnięcia z niego, o co chodzi… No i fajnie będzie spędzić z nim więcej czasu. Ostatnio strasznie zaniedbałem naszą przyjaźń.
– No ok. Tylko wróć do mnie rano, bo ten o – kiwnął głową w stronę brata – pewnie mnie wtedy zostawi... A ja zaraz zacznę marznąć.
– Zobaczymy. – Podszedł do Draco i pochylił się, kradnąc mu buziaka. – Później nie będę miał okazji, więc dobranoc, misiu.
Ig parsknął cicho, nie mogąc się powstrzymać.
– A idź mi! Dobranoc, misiu – przedrzeźnił go z uśmiechem.
– Pa, pa… Harutku. – Igniss pomachał mu lekko, wtulając się w tym samym czasie w zaskoczonego brata.
– Pa, pa, Ig.
Leżeli przez chwilę w ciszy, po czym wrócili do przerwanego wątku. Tej nocy obydwoje wyznali sobie nawzajem naprawdę dużo przemyśleń i tajemnic.
//*//
Harry zapukał i nie zwlekając, wszedł do dobrze znanego pokoju.
– Powiedziałem “chwilę”... – burknął Ron, naciągając na siebie górę od piżamy. – Harry?? Co ty tutaj robisz?
– Przenocujesz mnie?
– Jasne, tylko będziesz się musiał ścisnąć z Igiem. Pokłóciłeś się z Draco?
– Nie pokłóciłem się. I nie będę musiał, bo Ig śpi dziś z Draco. To dlatego tu przyszedłem.
– Gdyby Igniss ci nie zabrał miejsca, to nawet byś nie pomyślał o tym, by tu przyjść, no nie?
– Nie, Ron, to nie tak… – zaczął zakłopotany.
– Żartuję, nie musisz się tłumaczyć. Łapię, serio. Chodzicie ze sobą, więc chcecie razem spać. Pewnie najchętniej byście nie odchodzili od siebie na krok… Zaraz, w sumie już tak robicie.
– Hej, odczep się! – Kąciki jego ust uniosły się na tę uszczypliwą uwagę przyjaciela.
Gdy rudzielec ściągał spodnie i zakładał dół od piżamy, Potter usiadł na łóżku Iga i rozglądał się chwilę po pomieszczeniu.
– Co tak patrzysz? Nic się nie zmieniło, od kiedy ostatnio tu byłeś.
– Wiem, po prostu… – Wzruszył ramionami. Przecież nie powie, że czuje się, jakby po długim czasie wrócił do własnego pokoju. – Jak ci się mieszka z Igiem?
– …W porządku. Chociaż wolałem ciebie za współlokatora. Lepiej mi się z tobą rozmawia. Znaczy, z Igiem prawie w ogóle nie rozmawiamy. Jakoś nie ma o czym.
– Dzisiaj możemy gadać do woli. – Uśmiechnął się do przyjaciela przepraszająco.
W ciemności leżeli przez dłuższą chwilę w milczeniu, zwyczajnie ciesząc się obecnością tego drugiego.
– Coś cię ostatnio gryzie?
– Zauważyłeś? – Ron był szczerze zdziwiony. – Nie myślałem, że zauważasz cokolwiek poza Draco na swoich kolanach.
Okej, zasłużył na ten sarkazm.
– Czyli naprawdę coś cię martwi?
– Mam wrażenie, że Bill i bliźniacy się pokłócili. Nie zauważyłeś, jak dzisiaj uciekł, gdy tylko usłyszał, że niedługo przyjdą? W ogóle od paru dni dziwnie się zachowuje. Na początku myślałem, że obwiniał się za tę akcję z Ignissem, ale potem… Za każdym razem jak ktoś wspominał o Fredzie czy George’u, robił się dziwnie milczący. Mama też to zauważyła, nawet próbowała z nim o tym pogadać, ale nie chciał nic powiedzieć.
– Pewnie wykręcili mu jakiś numer i jest na nich zły.
– Wtedy by raczej na nich narzekał…
– Może to był zawstydzający numer, dlatego nie chce nic powiedzieć?
– Niby mogło tak być… Sam nie wiem.
– Jest coś jeszcze? – drążył, widząc jego minę.
– Charlie też nie zachowuje się normalnie… A przynajmniej nie tak, jak go pamiętam. To co wtedy powiedział przy grze w króla… Kiedyś taki nie był.
– Rzadko się teraz widujecie, no nie? To normalne, że się zmienił – rzucił łagodnie. Ron zdawał się bardzo przybity.
– Wiem… Niby wiem, ale to po prostu… Już nawet nie chodzi o to, że tak bardzo się zmienił. I to na gorsze. Po prostu ostatnio wszystko dookoła mnie tak szybko się zmienia. W sumie, kiedyś chyba już ci coś podobnego mówiłem. A teraz to idzie jeszcze dalej. Ty zszedłeś się z Draco, zakumplowałeś się z Ignissem, bliźniacy się wyprowadzili, Bill ma narzeczoną, Charlie zachowuje się jak nie Charlie, Hermiona jest z tą całą Verą. Nawet Dean i Seamus są razem…
– Co?!
– Poważnie. Dowiedziałem się niedługo przed przyjazdem tutaj. Chodzi mi o to, że wszyscy kogoś sobie znajdują, zmieniają się… Zbliża się nowy rok, znaczy w sumie już jest i po prostu mam wrażenie, że zostałem w tyle. – Harry dałby sobie rękę uciąć, że Ron właśnie wzruszył bezradnie ramionami.
– To nie jest żaden wyścig, Ron. Nie chodzi o to, kto pierwszy złapie znicza czy coś…
– Wiem… Ale i tak…
– Czujesz się samotny? – Choć odpowiedziała mu tylko cisza, uznał to za “tak”. – Przepraszam.
– Za co??
– Że tak cię olewałem. Postaram się spędzać z tobą więcej czasu. Słowo.
– Daj spokój, nie musisz mnie niańczyć. Nie powiedziałem tego, żeby wpędzić cię w poczucie winy.
– I tak chcę to zrobić. Tym bardziej, że już ci to wcześniej obiecywałem. Tym razem dotrzymam słowa. Ani ja, ani Draco nie umrzemy, jeśli poświęcę ci kilka godzin w ciągu dnia.
– Serio? Bo mam wrażenie, że któryś z was mógłby się pochorować od niedostatku tego drugiego…
– Serio! Jutro tylko we dwóch pójdziemy polatać, co ty na to?
– Jeśli złamiesz obietnicę, wrzucę ci do herbaty jakiś specjał bliźniaków.
Harry uśmiechnął się w ciemności do Rona.
– Zgoda.
//*//
Ku wyraźnemu zadowoleniu Rona i niezbyt dobrze skrywanemu niezadowoleniu Draco, Harry następnego dnia dotrzymał złożonej obietnicy. Bez problemu udobruchał też swojego chłopaka, proponując, by w nocy odbili sobie przegapione świętowanie sylwestra. I tak po kilku wyczerpujących, rozkosznych godzinach, Harry, zarzuciwszy na siebie piżamę, zszedł do kuchni po wodę dla siebie i Draco. Pochłonąwszy łapczywie drugą szklankę, usłyszał dobiegające z salonu odgłosy skrzypienia i przytłumione głosy. Włoski zjerzyły mu się na karku. Był środek nocy, nie było mowy, aby ktokolwiek z domowników był już o tej porze na nogach.
Ruszył cicho w stronę salonu, nasłuchując tym razem czyjegoś ciężkiego oddechu. Był już praktycznie u celu, gdy stęknięcie odbiło się echem w nocnej ciszy. Niewiele myśląc, przekroczył próg. Momentalnie pożałował swojej decyzji.
W ciągu tych paru sekund, jakie zajęło mu przemieszczenie się z jednego pomieszczenia do drugiego, rozważył kilka wersji tego, co tu zastanie. Od włamywaczy, przez cierpiącego Weasleya, na wykończonym pełnią Lupinie kończąc. Pomyślał chyba o wszystkim, prócz najbardziej oczywistej wersji, która zapewne mocno wryje się w jego pamięć.
Charlie klęczący pomiędzy nogami siedzącego na podłokietniku Iga. Ig z podciągniętą koszulką, Charlie z głową na wysokości jego bioder…
Igniss podniósł wzrok z rudzielca na niego.
– Och… emm…. sorki – bąknął Harry, nie bardzo wiedząc, jak się zachować. Charlie nie podnosząc się z klęczek, oparł się o uda Iga i obrócił ku Potterowi. – Nie chciałem wam przeszkodzić, po prostu usłyszałem, że ktoś tu jest i eeee to ja może już pójdę…
– Nie przejmuj się, nasza wina. Następnym razem chyba też wyciszymy pokój.
Igniss prychnął cicho, rozbawiony.
– Też?
– Och, Harry. Już po samym twoim wyglądzie widać, co wyczyniałeś niedawno z moim bratem – powiedział z satysfakcją. – Biorąc pod uwagę, jak cichutko było, kiedy ja albo Charlie przechodziliśmy obok waszego pokoju to logiczne, że go wyciszyliście.
– Och, emm fakt. Draco zawsze się tym zajmuje...
Black pokręcił głową, powstrzymując parsknięcie śmiechem.
– Jeśli codziennie tak późno chodzicie spać, to się nie dziwię, że czasem nie można cię rano dobudzić.
– Zazwyczaj kończymy wcześniej. Po prostu nie mieliśmy okazji w sylwestra, więc...
– Jak to nie mieliście okazji?
– Bo spałem z Draco wtedy – odparł spokojnie Black. – A Harry’ego wykopaliśmy na pocieszenie do Ronalda…
Charlie spojrzał na Iga, dopiero po kilku sekundach odwracając się znów ku Harry’emu.
– Nie powinieneś już iść na górę? Draco chyba czeka na swoją wodę. – Kiwnął w stronę trzymanej przez nastolatka szklanki.
– Mogę o coś zapytać?
– Czy wygodnie tak klęczeć? Nie, niespecjalnie, ale czasem trzeba zaakceptować pewne niedogodności.
Harry zignorował uwagę Charlesa.
– Czy wy jesteście razem? Po tym co mówiłeś w trakcie gry w króla, sądziłem, że nie jesteś zainteresowany Igiem. A teraz widzę, że jest chyba na odwrót.
– Nie jesteśmy.
– Dokładnie – przytaknął cicho Igniss, przyglądając się mężczyźnie. Poprawił koszulkę, skupiając się znów na Harrym.
– Ale może kiedyś się to zmieni. A teraz, Harry, leć, bo zaraz Draco wyśle za tobą ekipę ratunkową.
//*//
– Długo cię nie było – mruknął, nieznacznie zachrypniętym głosem. Obserwował z wysokości poduszki, jak jego chłopak podchodzi do łóżka ze szklanką i dzbankiem (Na Salazara! Jego chłopak był zapobiegliwym geniuszem!!) świeżej wody. – Dzięki, że poszedłeś dla mnie po wodę – dodał, podnosząc się na łokciu i odbierając napełnioną szklankę od Harry’ego. Wypił duszkiem jej zawartość.
– Wiesz? Cieszę się, że przestaliśmy być wrogami.
Draco posłał mu pytające spojrzenie.
– Skąd cię wzięło na takie przemyślenia? Chodzi o seks?
– Nie, nie chodzi o seks – odparł z nutą zniecierpliwienia w głosie. Zignorował “żartuję” Draco. – Po prostu przypomniałem sobie, jak to było, zanim zaczęliśmy ze sobą chodzić. To było nudne… Och, może nudne to nie najlepsze słowo, bo w szkole nigdy nie miałem czasu, żeby się nudzić. Może bardziej… niepełne? Chodzi mi o to, że przez te ostatnie tygodnie wszystko było tak jak być powinno. I chciałbym, żeby moi przyjaciele też mogli czegoś takiego doświadczyć.
– Chodzi o Rona? Chcesz pomóc mu kogoś znaleźć?
– To głupie, no nie? Zwłaszcza, że tak naprawdę nie znam wielu dziewczyn. No okej, poza Gryfonkami, ale Ron też je zna i jakby miało coś z tego wyjść, to by do tej pory już pewnie wyszło. No i nigdy nikogo nie swatałem. Ale chcę mu jakoś pomóc. Nie chcę oglądać, jak coraz bardziej zamyka się w sobie. – Chwycił dzbanek, po który sięgał Draco i dolał mu wody.
– Dzięki… – Upił trochę. – Uważam, że nie powinieneś nic z tym robić i zostawić sprawę jak jest.
– Serio nie mogę mu jakoś pomóc?
– Nie o to mi chodzi. Czy on tobie pomagał w szukaniu dziewczyny? Szczegół, że ostatecznie wybrałeś mnie.
– Nie. I jestem przekonany, że byłbyś ostatnim, którego by mi polecił. Pewnie znalazłbyś się na liście zaraz za Dumbledorem i Voldemortem.
– Domyślam się. Chociaż to niemała zniewaga mojej osoby. Ale szczegół. Chodzi o to, że…
– Oj, daj spokój. Sam sobie zapracowałeś na jego nienawiść.
– Ja zapracowałem?! To on od samego początku szufladkował mnie jako śmierciojada!
– Mieliśmy wtedy po jedenaście lat, z pewnością nie uważał cię za sługę Voldemorta. Ale za skończonego dupka i snoba owszem. Okej, jak my się po raz pierwszy spotkaliśmy, byłeś całkiem przyjazny, w sumie nawet uroczy, ale jak tylko trafiliście na siebie z Ronem stałeś się dupkiem. I nawet nie próbuj zaprzeczać.
– Taaa… może… Ale to dlatego, że mnie zdradziłeś! – warknął, patrząc na niego z mieszaniną dawnej nienawiści i bólu. – Obiecaliśmy sobie, że będziemy się trzymać razem. Mieliśmy być niero… – umilkł nagle, czerwieniejąc na twarzy. Nie wierzył, że właśnie chciał powiedzieć coś tak żenującego. – Nieważne. Było, co było… Nie ma co gdybać o przeszłości – mruknął, odkładając szklankę i położył się tyłem do Pottera.
Harry wszedł na łóżko i przytulił do pleców Draco.
– Dokończ, co chciałeś powiedzieć.
– A co to zmieni? – spytał z westchnieniem. Kiedy Harry nie odpowiadał przez dłuższy moment, skapitulował i wymamrotał: – Chciałem, żebyśmy byli nierozłączni. Żebyśmy zawsze byli razem jak najlepsi przyjaciele. Coś jak ty i Ron…
– Chcesz mi powiedzieć, że przez kolejne pięć lat byłeś na niego taki cięty, bo tak naprawdę mu zazdrościłeś?
– Możemy o tym nie mówić?
– Nie. Chcę to usłyszeć. – Podniósł się na łokciu i wtulił twarz w szyję blondyna. – Draco, czy mimo naszych ciągłych walk, przez te wszystkie lata cały czas tak naprawdę chciałeś się po prostu do mnie zbliżyć?
– A ja nie chcę o tym gadać… To żenujące. I co to zmieni? I tak mnie wtedy nienawidziłeś… Nieważne, co robiłem...
– Proszę, Draco.
– Na Salazara! – warknął, odpychając od siebie Harry’ego, by móc odwrócić się w jego stronę. Jego twarz była czerwona. – Tak! Chciałem, byś zwrócił na mnie uwagę! Chciałem się do ciebie zbliżyć! Ale to…
Harry pochylił się i pocałował go w kącik ust, uciszając.
– Zadziałało. Teraz cały czas zwracam na ciebie uwagę, wiesz? – Tym razem przycisnął wargi do zarumienionego policzka. – A teraz czuję się niesamowicie szczęśliwy. – Kolejny całus. – Sam zobacz, jak mi serce wali. – Przyłożył dłoń Draco do swojej piersi. – Choć nie jestem pewien, czy to na pewno wina szczęścia… Masz siłę na jeszcze jeden raz?
– Proszę cię… po takim odpoczynku? Patrz tylko na mnie, Harry – szepnął, obejmując go w pasie i inicjując kolejny pocałunek.
Zasnęli parę minut później między kolejnymi pocałunkami, nie zdążywszy nawet ponownie pozbawić Harry’ego bielizny.
~*~

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, zażenowany Draco wyszedł cudownie, alw cóż chciał się przyjaźnuć z Harrym, a jeszcze mamy sytuację między Billem , a bluźniakami Weslay czyżby widział ich razem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń