niedziela, 28 stycznia 2018

Rozdział 79.



~*~
– Gdzie jest Ig? – spytał, tuż po tym jak usłyszał “proszę” i wszedł do pokoju Rona.
– Nie ma go tu, jak widzisz – odparł rudzielec. Siedzący obok niego Potter też wzruszył ramionami, na znak że nie wie, gdzie on może być.
Draco zmiął pod nosem przekleństwo, wychodząc i zamykając za sobą drzwi. Podobne podejście robił u Ginny i Percy’ego. W swoim pokoju też sprawdzał, ale Iga nigdzie nie było. Nie było go również w kuchni ani w salonie. Jak wyglądał przez okna, to też go nie widział. A nie sądził, żeby jego brat zamknął się w sypialni państwa Weasley albo…
Nie był w pokoju Charliego, prawda?
Ruszył szybko korytarzem, postanawiając, że jak tylko zobaczy, że ta dwójka jest razem, to obu potraktuje jakąś nieprzyjemną klątwą.
Tym razem bez pukania wparował do pomieszczenia, z kurwikami w oczach rozglądając się za ową dwójką. Jednak nie było ich tu. Jedynie Bill spojrzał na niego zaskoczony ze swojego łóżka.
Blondyn natychmiast się zmieszał. Nie chciał wyjść na totalną hołotę. Po prostu…
– Coś się stało, Draco? – spytał mężczyzna, bez cienia pretensji czy urazy. Ślizgon zacisnął nieznacznie pięści, nie odzywając się przez chwilę. – Dra…?
– Nie wiesz, gdzie jest Ig? Szukam go od dobrej godziny i nie mogę znaleźć. Przeszukałem już chyba każdy kąt tego domu.
– Zabrał się razem z Charliem do Londynu.
– Do Londynu? – powtórzył za nim zaskoczony. – Po co się tam wybrali? – Jego głos nabrał podejrzliwości.
– Nie wiem. Obydwoje mieli jakieś sprawy do załatwienia.
– Jak to obydwoje?! To oni nie będą razem?! – Nie wiedział, czy był bardziej wdzięczny, czy przerażony. Gdyby byli we dwóch, w razie ataku współtowarzyszy Lucjusza mieliby spore szanse na ucieczkę. Ig w pojedynkę, chociaż zdawał się dobrze sobie radzić w kryzysowych sytuacjach, ze Śmierciożercami nie miał najmniejszych szans. – Igni… – stęknął słabo. Czuł jakby miał zaraz stracić grunt pod nogami.
Bill poderwał się ze swojego miejsca i szybko podszedł do blondyna.
– Hej, wszystko dobrze? – spytał z troską, przyglądając się bledszej niż zawsze twarzy.
Draco odetchnął drżąco, starając się przybrać kamienną maskę. Serce galopowało w szaleńczym tempie w jego piersi, odbierając mu oddech.
– Chodź, usiądziesz na chwilę.
– Nic mi nie jest – sapnął cicho, odsuwając od siebie dłonie rudzielca.
– Wyglądasz, jakbyś miał zemdleć. Czemu aż tak się przejąłeś tym, że wyszedł?
Przez chwilę zaciskał i rozluźniał palce obu dłoni.
– W moim domu panują sługusy Czarnego Pana. Razem z Igiem mieliśmy tam wrócić na święta. Resztę sobie dopowiedz…
– Gdyby chcieli was ściągnąć z powrotem, mieli już ku temu okazje, prawda? I jakoś nic się nie stało. Teraz też nic mu nie będzie. No i jest z nim Char… – urwał, zdając sobie sprawę, że choć Ig się z nim zabrał, nie było powiedziane, że potem pójdą gdziekolwiek razem – ...lie...
– No chyba właśnie nie – Malfoy uśmiechnął się krzywo. – No nic… spróbuję jeszcze raz do niego zadzwonić. Może tym razem bałwan uczynnie odbierze.
//*//
Draco usiadł na łóżku z westchnieniem, spoglądając na trzymaną w dłoniach komórkę. Nie swoją. Iga.
Ten bałwan zostawił ją w pokoju i tak po prostu wybył do Londynu. Teraz nawet nie będzie miał w razie kłopotów wezwać pomocy.
Ig był zaradny i potężny, w to nie wątpił. Jednak w pojedynku ze Śmierciożercami, którzy nie walczą czysto, nie miał najmniejszych szans na obronę i ucieczkę. A co, jeśli ojciec go dorwie? Przed samym wyjazdem Ig posłał mu sowę, że może iść w diabły i nigdy nie będzie jego marionetką. Lucjusz może się mścić.
Nie!
Nie myśl o tym, powtarzał sobie w myślach. Ig jest bezpieczny. Może jednak spędza czas z tym draniem i wzajemnie dbają o swoje bezpieczeństwo.
Iggy będzie cały i zdrowy. Nikt mu nie zagraża. Jest bezpieczny.
//*//
– Jesteśmy!
Państwo Weasley przez chwilę krzątali się w kuchni, ściągając wierzchnie odzienie, po czym weszli do salonu, natrafiając na wlepione w nich sześć par oczu. Jednak wyczekiwanie jakie malowało się w większości z nich zniknęło w momencie, gdy ich ujrzeli.
– Co macie takie miny? Spodziewaliście się kogoś innego?
– Charlie i Igniss wyszli jakieś dziesięć godzin temu i do tej pory nie wrócili...
– Co? Jak to wyszli? Gdzie?
– Do Londynu – mruknął blady na twarzy Malfoy.
– Godryku drogi, co ich tam wyciągnęło??
– Charliemu znudziło się nasze towarzystwo, a Ig stwierdził, że ma tam coś do załatwienia i poprosił, żeby go ze sobą zabrał…
– Rozdzielili się pewnie krótko potem – dodał przybitym głosem Ślizgon.
– Byłeś przy tym, Bill? – Skinął głową z ponurą miną. – Czemu go nie zatrzymałeś??
– Kłóciliśmy się z Charlesem, po prostu nie pomyślałem o tym...
– Nie pomyślałeś?! – Molly uniosła lekko głos. Artur położył jej dłoń na ramieniu, w uspokajającym geście. – Zdajesz sobie sprawę, że mogliście go narazić na niebezpieczeństwo? Po co to wszystko było, skoro…! – Urwała, zdając sobie sprawę, że prawie się wygadała przy Draco.
– Skoro co? – podłapał blondyn, patrząc uważniej na kobietę.
– Nic, kochanie, zapędziłam się.
– Nawet jeśli od paru miesięcy nie miały już miejsca porwania, wciąż niezbyt rozsądne jest puszczanie dziecka czy nawet dorosłego samego na miasto. Ludzie znikali nawet w środku Londynu.
– Jest też jeszcze coś… – zaczął po chwili Draco. – Ig… trochę naraził się mojemu ojcu i eeemm… Ojciec może się teraz mścić, skoro jak wszyscy wiecie, jest Śmierciożercą.
– Jak Draco uciekł w wakacje, to Lucjusz go pobił. Kto wie, co teraz zrobi gdy uciekli obaj z Igiem.
– Harry! – krzyknął słabo blondyn, patrząc na niego z oburzeniem. – Nie musiałeś tego mówić.
Potter wzruszył ramionami.
– Voldemort z pewnością jest świadomy jakie zdolności posiada teraz Igniss. Z pewnością chciałby go mieć po swojej stronie, a tu trafia mu się idealna okazja...
– Nawet tak nie mów… Pani Weasley, panie Weasley! Bill się nie zgodził, ale może chociaż państwo pozwolą mi…
– Nie ma mowy! Zostajesz tu gdzie jesteś i ani myśl wyjść poza teren Nory.
– Nie mogę siedzieć bezczynnie, kiedy ojciec albo ktoś inny może katować w tej chwili Iga! Ja muszę mu…
– Przestańcie się nawzajem nakręcać! – Artur spojrzał po wszystkich stanowczo. – Jesteście tu już dobry tydzień, a nie ma nawet śladu po tym, że ktokolwiek was szuka. Harry, wiadomo ci coś o tym, żeby Voldemort wysłał za nimi pościg? – Potter pokręcił głową. – Na zewnątrz o ile mi wiadomo też nic się nie zmienia. Śmierciożercy jak się nie pokazywali, tak się nie pokazują.
– Ale nie ma gwarancji, że w tej chwili to się nie zmienia.
– Uwierz, Draco, że byśmy wiedzieli. Powiedzieliście, że zniknęli jakoś koło południa, a jesteśmy w domu dopiero od pięciu minut. Gdyby ktoś ruszył za Ignissem, wiedzielibyśmy. Jeśli aportowali się na Pokątnej, a Charlie zazwyczaj wybierał ją jako miejsce docelowe, to tym bardziej nie ma się o co martwić.
– A-ale...
– Jeśli choć na chwilę pojawili się na Pokątnej, jestem pewien że ktoś z naszych zauważył Ignissa i go pilnował.
– Z waszych… – Blondyn zmarszczył nieznacznie brwi. Obserwowali ich, kiedy ostatnim razem byli na mieście?
– Ojciec pracuje w ministerstwie, wiesz? – Percy ruszył Arturowi z pomocą. – Po tych wszystkich atakach aurorzy pilnują wielu miejsc.
– Naprawdę? – Draco spojrzał zaskoczony na mężczyznę. – Nie miałem pojęcia.
Artur skinął głową. Nie był co prawda aurorem, jak poniekąd zasugerował jego syn, ale to nie miało w tym momencie znaczenia.
– Więc naprawdę nie ma się co tak martwić. Prędzej czy później Igniss tu wróci.
– Skoro wyszedł razem z Charliem, pewnie umówili się że też z nim wróci – zauważyła Ginny. – A Bill twierdzi, że wcześniej jak rano nie ma co spodziewać się jego powrotu.
Blondyn kiwnął głową, posyłając przyjaciółce wdzięczne spojrzenie. Poczuł jak palce Harry’ego zaciskają się na jego dłoni, a kciuk delikatnie głaszcze jej wierzch.
//*//
Harry obserwował kszątającego się po pokoju Draco. A raczej dreptającego od okna do drzwi wciąż i wciąż bez końca.
– Chodź do łóżka, już jest późno.
– Wiem, że jest późno. Ig dalej nie wrócił – mruknął, przystając przy oknie i wyglądając przez nie. Szczegół, że wiodło na inną część podwórka i nawet jak Ig wrócił, Draco by tego nie zauważył.
– Chodząc w kółko nie przyspieszysz jego powrotu.
Potter podszedł do swojego chłopaka i chwycił go za ręce, próbując pociągnąć do łóżka. Ale napotkał opór.
– Draco, proszę cię… Zamierzasz nie spać całą noc? Jak Ig wróci będzie się nabijał, że masz worki pod oczami i że jesteś nadopiekuńczy.
– Czasami to ja mogę być nadopiekuńczy w stosunku do niego. A co jeśli on sam wpędzi siebie w jakieś tarapaty? W swoim liceum średnio raz na tydzień-dwa wdawał się z kimś w bójki.
– Z tego co widziałem, to wciąż ma niezły prawy sierpowy. W dodatku włada magią bezróżdżkową! W razie kłopotów dałby sobie radę lepiej niż ktokolwiek z nas!
– Myślisz? – Spojrzał na niego z nadzieją.
– Jestem pewny. Martwiłbym się raczej o tych pechowców, którzy by mogli go zaczepić na ulicy. Wiesz, jak go wystraszą, mogą skończyć jak ten tłuczek na waszym treningu...
Draco parsknął cicho.
– Nie chciałbym być na ich miejscu.
– Ja też nie. Zresztą to co Ginny wcześniej powiedziała ma sens. Będziemy się martwić jeśli nie wrócą na śniadanie. Czy teraz położysz się ze mną? – Znów pociągnął go za dłonie.
– A mam wybór? – spytał cicho, idąc posłusznie za swoim chłopakiem w stronę łóżka. Położył się jako pierwszy i pociągnął Harry’ego na siebie. Brunet oplótł go ramionami, lokując się między jego udami i wtulił twarz w jasną szyję.
– Będzie dobrze, Draco. Będzie dobrze...
~*~

1 komentarz:

  1. Hej,
    wspaniale, ale zastanawiam się co dzieje, czy nic nie grozi Ignisowi i Charliemu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń