~*~
Po
rozmowie z Harrym i Draco, Igniss wrócił do salonu z zamiarem zabrania
zapomnianej książki. Ledwo podszedł do stoliczka obok kanapy, a już czyjeś
dłonie złapały go za nadgarstek i pociągnęły ku sobie. Brunet jedynie sapnął,
nim opadł na młodszego z bliźniaków.
– Nudzi
wam się? – sarknął cicho, spoglądając na siedzącego za nim i uśmiechającego się
pogodnie George’a.
–
Możee...
–
...odrobinkę. Nie chcesz…
– ...nam
pomóc...
–
...zabić nudę?
– I co
jeszcze? – spytał, kręcąc się na kolanach Freda, by po chwili z westchnieniem
oprzeć się bokiem o jego pierś. – Jesteś całkiem wygodny, wiesz?
– A
ciebie się całkiem przyjemnie tula.
– Hej,
nie monopolizuj go, Fred. Też chcę trochę!
– Nie.
Miałeś go przez większość czasu podczas łyżew, teraz moja kolej.
– Bo
przez ciebie lądował na tyłku.
Igniss
parsknął cicho.
– Sądzę,
że z jego pomocą lub bez i tak bym lądował. Ale dzięki. Jesteście kochani. –
Posłał każdemu po buziaku. – I poprawiliście mi humor.
– A
miałeś zły? No popatrz… Nic...
– ...nie
zauważyliśmy. – George otoczył szyję Iga i przytulił się do jego pleców, kładąc
brodę na czubku głowy. – Twoje włosy fajnie pachną.
Fred
spojrzał na brata z ukosa.
– Czyżby
efekt jeszcze do końca nie minął? Mówiłeś, że już wszystko w porządku…
– Bo
jest. – Wzruszył ramionami. – Pewnie zwróciłem na to uwagę, bo zazwyczaj czuję
tylko twój.
Fred
spojrzał na niego z lekkim przerażeniem ponad głową Blacka.
–
Zabrzmiało to tak, jakbyście spędzali czas na wzajemnym obwąchiwaniu włosów –
zauważył ciszej Black z szelmowskim uśmiechem.
–
Ostatnio testujemy nowy produkt. Jednym z efektów...
– … jest
wyostrzenie węchu. No i śpimy na jednym łóżku…
– … więc
nie trudno coś poczuć po kąpieli, no nie?
–
Wiecie… Tylko WINNY się tłumaczy – mruknął, podśmiechując się z min bliźniaków.
– To my
tu w nie zawoalowany sposób...
–
...podrzucamy ci informacje o nowym produkcie…
– … a ty
sobie z nas żarty stroisz?!
–
Jesteśmy z ciebie dumni! – George prawie zmiażdżył go w uścisku, po czym opadł
do tyłu, ciągnąc go na siebie.
– Aww!
Dwa rudzielce się o mnie biją! – zawołał wesoło brunet. Kątem oka zerknął w
stronę Charliego. Jednak ten zdawał się nie interesować poczynaniami swoich
młodszych braci.
– Jakie
biją, my się tobą dzielimy! – zawołał Fred i rzucił się na Ignissa, na co
zarówno on jak i George stęknęli. Bliźniacy wymienili szybkie spojrzenia.
– Fred,
spaślaku, dusisz nas! – jęknął George i złapał brata za ramiona, jakby próbował
go z nich zepchnąć.
– Ja was
nie duszę, ja was kooochaaam! – Objął brata mocno w pasie, przez co tkwiący
pomiędzy nimi Ig był teraz jeszcze mocniej ściskany.
–
Miażdżycie mi żebra! – sapnął zduszonym głosem Black, próbując uwolnić się od
ramion obu Weasley’ów.
– Może
zostawić was samych, co? Wygląda, jakby się wam szykowała dłuższa zabawa. –
Mimo swoich słów, Charlie podszedł do plątaniny kończyn na kanapie i chwycił
pod pachy leżącego na wierzchu bliźniaka. – Zaraz nam Iga udusicie. Patrzcie,
już się zaczyna robić siny na twarzy.
– Nie
przesadzaj, ledwo wpada w buraczkowy… – prychnął Fred, ale cofnął się
posłusznie.
– Aaach!
Oddycham! Tlen, tlen… – Nastolatek wysunął się spomiędzy bliźniaków, lądując na
dywanie przed kanapą i plecami opierając się o nogę Charliego.
– Co wam
odbiło?
– A czy
muszą mieć jakiś specjalny powód, by zrobić coś głupiego? – odezwał się Percy,
który nie wiadomo kiedy znalazł się na fotelu przed kominkiem. – Bardziej by
mnie zdziwiło, gdyby choć raz zachowali się normalnie.
– …coś w
tym jest – mruknął pod nosem Charlie, pochylając się i łapiąc nastolatka pod
ręce. – Wstajemy, Iggy. Moja stopa to raczej nieszczególnie wygodne miejsce do
siedzenia, polecam chociażby fotel. – Jednym zdecydowanym ruchem postawił go na
nogi.
– Tam
było mi dobrze – odparł nastolatek, patrząc dłużej na smokologa. – I dzięki.
Podwójne. Gdyby nie ty, ci dwaj by mnie udusili.
– Nie
przesadzaj...
– …aż
tak źle nie było.
– A to
czasem nie ty, George, przed chwilą narzekałeś, że ci duszno? – Percy obejrzał
się na brata.
Igniss
zachichotał pod nosem, zasłaniając usta dłońmi, by się troszkę wygłuszyć.
–
George… 1-0 dla twojego brata – rzucił wesoło do młodszego z bliźniaków.
– A może
to była jakaś insynuacja? Kręci cię duszenie?
– Co?!
Nie! Odbiło ci? – sapnął starszy bliźniak.
– Coś
mocno się zapierasz… – droczył się dalej Charlie z chochlikami w oczach.
– Eej,
to w takim razie może zdążę jeszcze zmienić twój prezent na święta – dodał
niewinnie Ig. – Jaki kolor skóry byś chciał? Jakieś konkretne życzenia?
– Kiedyś
wspominał, że podoba mu się klasyczna czerń...
– Fred!
Ty też!?
– No nie
denerwuj się, Georgie. Wszyscy tu chcemy dla ciebie jak najlepiej… – Charlie
przysiadł na podłokietniku kanapy i pogłaskał brata po włosach w parodii
czułości. Ten odtrącił jego rękę i przesunął się ku Fredowi.
– Okay!
– przytaknął zadowolony z życia brunet. – To da się jeszcze załatwić. Kto mnie
podrzuci do Londynu? – spojrzał po reszcie i nim ktokolwiek zdążył zareagować
rzucił: – Serio? Nikt? Georgie… Bracia cię nie kochają, więc niestety nie
będzie zmiany prezentu… Ale! Na walentynki ci coś podrzucę, żebyś ze swoim
boyem to wypróbował. – Wytknął mu język.
– A co
tobie tak zależy…?
–
Czyżbyś sam miał chrapkę…
– …na
niegrzeczne zabawy?
– A
nawet jeśli to co? – Wzruszył niedbale ramionami, siadając na najbliższym
wolnym fotelu. – Nikt nie pytał, czy nie mam czegoś we własnej kolekcji.
Cała
czwórka obróciła się za Percym, który wyminął ich szybkim krokiem, znikając po
chwili w korytarzu.
– Ups…
Czyżby czyjeś uszy czuły się gwałcone?
– Strzał
w dziesiątkę. Percy nigdy nie był…
–
...zbyt otwarty ani śmiały...
– …więc
tym łatwiej...
– …było
mu dokuczać. – Bliźniacy wyszczerzyli się zwycięsko.
– Zaplanowaliście
to wszystko? – Pokiwali głowami. – Naprawdę musieliście umierać z nudów.
–
Planowaliście wykurzyć z salonu Percy’ego? – spytał zaskoczony Black. – Czemu?
– To nie
tak że celowaliśmy w wykurzenie go z pokoju.
– To
tylko dodatkowy efekt. Chcieliśmy go jedynie...
–
…zażenować i podrażnić.
– Bo?
– A
potrzebujemy jakiegoś powodu? – spytali w dwugłosie i wymieniwszy spojrzenia,
uśmiechnęli się jak chochliki.
Ig
parsknął, nie mogąc się powstrzymać.
– O mój…
uwielbiam was normalnie.
//*//
– Już
myślałem, że nie przyjdziesz. Coraz trudniej ci wstawać z rana? – zagadał,
odkładając na bok książkę.
–
Robiłem ostatnie poprawki przy prezentach. Biorąc pod uwagę kamienny sen
Ronny’ego mogłem sobie pozwolić na to rano. – Usiadł obok niego, zerkając na
tytuł. – Ciekawa jest?
– Dla
normalnych ludzi raczej nie. – Uśmiechnął się z lekkim zakłopotaniem. – To jedna
z moich książek ze studiów. Prosiłem Leo, żeby mi ją podesłał, bo chciałem coś
sprawdzić… Nie patrz tak, wiem że sam wytykałem ci, że nie korzystasz z
wolnego. Po prostu byłem ciekawy, czy znajdę coś o hybrydzie szwedzkiego i
norweskiego. Nie sądziłeś chyba, że tak szybko dam temu odejść w zapomnienie,
co? To zbyt ciekawy przypadek.
– Pewnie
więcej dałaby ci rozmowa z Masaki niż wertowanie książki, która może nie mieć
interesujących cię zagadnień.
– Bardzo
możliwe, tylko jakoś tak… nie znam nikogo o tym imieniu. – Spojrzał na niego
rozbawiony.
– Mogę
dać ci do niej namia… aaa, to i tak bez sensu. – Pokręcił lekko głową.
– Czemu?
– Bo nie
zna angielskiego. Potrzebowalibyście tłumacza.
– Och,
szkoda.
–
Ewentualnie można napisać do jej narzeczonego z prośbą o bycie pośrednikiem
korespondencyjnym i tłumaczem...
– Sporo
zachodu, zwłaszcza, że nawet się nie znamy.
– Jak
powołasz się na mnie, to spokojnie wszystko przejdzie.
– Wciąż
myślę, że sobie daruję. Sądząc po imieniu, jest pewnie z Azji, więc w jedną stronę
list szedłby z kilka dni. Jak wrócę do ośrodka będę mógł skorzystać z wiedzy
naszych specjalistów.
– Jak
wolisz, ale to ona zajmowała się Galeną przez prawie dwa miesiące od wyklucia.
–
Wnioskuję, że zna się na rzeczy. Kim tak właściwie jest?
– Specjalistką
od opieki nad magicznymi stworzeniami. Jedną z najlepszych w kraju, jak nawet
nie w całej Azji.
– Brzmi
obiecująco. Przemyślę twoją propozycję. A teraz zastanów się, gdzie chcesz
wcisnąć swoje prezenty, bo powoli zaczyna brakować miejsca pod choinką – Kiwnął
głową ku ozdobionemu drzewku, pod którym piętrzyły się pakunki.
Igniss
zrobił zamyśloną minę, jednocześnie przyglądając się iglakowi. W tym samym
momencie w pomieszczeniu pojawiło się kilka paczuszek i przelewitowało na wolne
według nastolatka miejsca.
–
Czasami to naprawdę pomocne, że magia podąża za mną instynktownie.
Rudzielec
pokręcił z rozbawieniem głową i wyciągnął rękę, jakby chciał poczochrać
nastolatka po włosach, ale nie sięgnął celu. Zamiast tego wstał i przesunął nią
po piersi, niby wygładzając sweter.
–
Tchórzymy, tchórzymy – mruknął pod nosem brunet, obserwując poczynania
Charliego.
Ten
zerknął na niego z ukosa, ale nie skomentował w żaden sposób jego uwagi. Ruszył
ku drzwiom.
– Jeśli
chcesz swoje kakao, to chodź ze mną, ale sam je sobie zrobisz. Nie mogę
obiecać, że bym go nie sknocił.
– Spoko.
Podniósł
się z kanapy i poszedł za mężczyzną do kuchni. Tam bez słowa przygotował sobie
zaraz garnuszek napoju i przelał część do kubka.
– Takie
z ciebie beztalencie kucharskie? – zagaił w końcu, siadając przy stole i biorąc
małego łyka.
– Cóż,
tak. Na szczęście nigdy nie musiałem gotować, bo pewnie bym coś wysadził… albo
ktoś by ucierpiał. Mój repertuar ogranicza się do zalewania czegoś wrzątkiem i
robienia kanapek.
– No
widzisz… czyli powinieneś być z kimś kto lepiej sobie radzi w kuchni.
– Albo
mieszkać resztę życia w ośrodku. Mamy tam skrzaty, które nam gotują.
– Jechać
całe życie na stołówkowym żarciu, nie ma co. Bajeczna perspektywa –
zironizował, rzucając mu kpiące spojrzenie.
– Może
nie gotują aż z takim rozmachem jak skrzaty w Hogwarcie, ale ja nie narzekam. –
Wzruszył ramionami. – Zresztą jem, bo muszę. Nie roztkliwiam się nad talerzem.
Choć okej, miło czasem zjeść posiłek, który ktoś przygotował specjalnie z myślą
o tobie. – Przyjrzał się nastolatkowi. – Sądziłeś, że złapiesz mnie na
umiejętności kulinarne, co?
– Nie,
sądziłem, że będę mógł się z ciebie trochę ponabijać. Ale po krótkim
zastanowieniu stwierdziłem, że to jednak nie będzie zbyt rozrywkowe.
– Byłoby
za to nieco dziecinne, więc słusznie że z tego zrezygnowałeś. Ach, rozmawiałem
wczoraj z rodzicami. Planują pojutrze wieczorem jakieś wyjście i wrócą dopiero
następnego dnia.
– O
milutko. Sugerujesz coś? – Machnął brwiami z zawadiackim uśmieszkiem.
–
Istotnie. Jest nas tu całkiem sporo, można więc zorganizować niezły wieczór…
noc czy coś.
– Łeee…
A ja już myślałem, że coś we dwoje porobimy – wydął dolną wargę, niezadowolony.
– We
dwóch możemy co najwyżej porobić za tragarzy, bo ktoś musi się wybrać po
alkohol. Choć nasza dwójka to może być za mało. Zmniejszany alkohol smakuje
paskudnie, więc ta opcja odpada. Jest nas dziesięcioro, a plan jest taki że
pijemy do późnej nocy, więc przyda się dużo butelek.
– Mój
znajomy ma w Londynie sklep z alkoholami. Z pewnością da nam co nieco z jakąś
zniżką.
– To się
idealnie składa. Wybierzemy się do niego w piątek z rana, w międzyczasie ktoś
inny pójdzie po zagrychę i będzie cacy.
– Spoko,
to dam wam na niego namiary. Powołacie się na mnie i zniżka murowana, a ja
załatwię z resztą przekąski.
– Nie
chcesz się z nim zobaczyć?
– Lepiej
będzie, jak tam nie pójdę… – mruknął, odwracając nieznacznie głowę. – Jeszcze
trafię na swoich przyjaciół i będzie chryja.
Rudzielec
przekrzywił lekko głowę.
– Gdybyś
nie odkrył w sobie magii, byłbyś teraz w… pierwszej liceum, prawda? Pewnie
planowałeś iść do tego samego co twoi znajomi, ale plany ci się niespodziewanie
zmieniły i nawet nie mogłeś im wyjaśnić, czemu jednak nie będziesz się z nimi
uczył. I teraz głupio byłoby ci się z nimi spotkać po półrocznym braku
kontaktu. Trafiłem?
–
Właściwie, to byłbym teraz w ostatniej klasie. W maju mieliśmy iść razem na bal
absolwentów, ale moja magiczność tak namieszała, że o moim opuszczeniu szkoły
dowiedzieli się, jak już ta szkoła się zaczęła. I część dalej może mi mieć to
za złe.
– Tym
lepiej by było, gdybyś ich teraz spotkał. Im dłużej będziesz zwlekał, tym
ciężej będzie się odezwać i wyjaśnić sytuację. Więc, czy tego chcesz, czy nie,
idziesz ze mną. A po przekąski wyślemy Harry’ego z obstawą. On też powinien się
dobrze orientować w mugolskich sklepach.
– Żebyś
tylko potem nie żałował swojej decyzji, jak już ogarniesz, z jaką zgrają
dziwaków się trzymałem.
– Nie ty
jeden masz dziwnych znajomych, jakoś przeżyję.
~*~
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, no imprezka nam się szykuje... a bliźniacy jak się nudzą to ciężko...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia