sobota, 8 kwietnia 2017

Rozdział 69.

Hej, hej, hej! ^.^
Dzisiaj przybyłam do Was z kolejnym rozdziałem!
Kto się cieszy, łapka w górę!
Enjoy~!

~*~
Gryfonka zatrzymała się w połowie jakiegoś bocznego korytarza kilkadziesiąt metrów od pomieszczenia, z którego wyszły. Obróciła się ku rudej z wyrazem zacięcia na twarzy.
– Jestem wściekła! Na ciebie, na Parkinson, na Richardsona... Na niego w sumie najmniej, ale mnie sprowokował… – Odetchnęła głęboko, po czym wypuściła drżąco powietrze, próbując się opanować. Przymknęła przy tym na moment oczy, cały czas trzymając dłoń Very. – Tak naprawdę nawet nie bardzo wiem od czego zacząć, a zdarza mi się to rzadko. – Zacisnęła mocniej wargi, zastanawiając się przez moment. – Planowałaś mi w ogóle o tym powiedzieć?
– Nie w najbliższym czasie – przyznała z delikatnym wahaniem. – A przynajmniej nie dopóki nie załatwię wszystkich spraw.
– Jakich spraw?
– Takich jak chociażby z Lavender – odparła, przyglądając się uważnie twarzy Gryfonki.
Hermiona z ponurą miną skinęła lekko głową.
– Żeby nie było… nie byłam z nią w związku. Po prostu robiłyśmy wymiany… i nie chcesz wiedzieć na czym one polegały.
– Chcę wiedzieć. – Nie było wątpliwości, że oczekiwała natychmiastowych wyjaśnień.
– Doprowadzałam ją na skraj rozkoszy w zamian za ciekawe informacje.
Brązowe oczy wypełniły się niedowierzaniem.
– Spałaś z ludźmi, żeby zdobyć jakieś głupie plotki?
– Nie muszę z kimś sypiać, żeby doprowadzić kogoś na skraj. Znam odpowiednie metody, eliksiry i mam niezły asortyment. Po prostu czekałam… zresztą nieważne.
– …To odrażające.
– Tak myślałam… – Wygięła wargi w lekkim, wymuszonym uśmiechu.
– A czy twoi… informatorzy, chociaż wiedzieli na co się piszą? Czy może uwodziłaś je, przywiązywałaś do siebie uczuciowo i żerowałaś na ich ufności?
– Myślisz, że ciebie też sprowadziłam do takiej kategorii?! – sapnęła z niedowierzaniem. – Gdyby tak było, nawet bym do ciebie się nie zbliżyła jako Elena… Informatorzy mogą przez nią się jedynie ze mną umawiać… i to też niektórzy… Pff… Hahaha! – zaśmiała się łapiąc nieznacznie za brzuch. – Masz mnie za taką zołzę?
– Nie miałam na myśli siebie. Zresztą to by było nieefektywne i w ogóle nielogiczne, gdybyś miała próbować uwieść kogoś w postaci Eleny, a potem wyciągać z nich informacje jako Vera. A w końcu to “Lady Vera” jest znaną skarbnicą plotek, nie Elena. Chodziło mi jedynie o tamte dziewczyny.
– Wszyscy wiedzieli na co się piszą… Najmniejsze oznaki głębszych uczuć powodowały, że zrywaliśmy znajomość… Dlatego porzuciłam Lavender. Próbowała wymusić na mnie posłuszeństwo. Abym była tylko dla niej. Zresztą… na jakiś czas przed podejściem do ciebie, postanowiłam zrezygnować ze swojego zajęcia. Jednak nie wszystkim się to spodobało i dopóki cała sprawa nie była za mną, nie chciałam mówić ci prawdy… Odkąd jestem z tobą, nikogo nie pocałowałam ani nie dotknęłam w ten sposób… Jesteś dla mnie zbyt ważna, bym nawet pomyślała o pójściu na drugi front.
– Rozumiem i… dziękuję. – Uśmiechnęła się blado, wymuszenie. – A co z… twoim zachowaniem?
– Nie mogłam pozwolić, by ktoś zauważył podobieństwo między czarną a rudą mną...
– Ale która “ty” jest prawdziwa?
– Och… tu cię boli… Obie “ja” są częścią mnie i są prawdziwe… Uwielbiam czytać i się uczyć, czego nie pokazywałam jako Vera… Lubię też nabijać się czasem z innych, sprawdzić czyjeś reakcje. Udawałam z tym, że mogę odbić komuś chłopaka albo dziewczynę… Naprawdę nie lubię Ginny, bo twoja była jest dla mnie zagrożeniem i przebywa zdecydowanie zbyt blisko ciebie. Jestem strasznie zazdrosna, czego jako Elena starałam się nie pokazywać.
– Zdajesz sobie sprawę, że twoje słowa brzmią mało wiarygodnie? Jakbyś była aktorką zmieniającą swoje role…
– Bo dla mnie całe życie jest wielką farsą. Moi rodzice zostali zamordowani, kiedy byłam małym dzieciakiem. Wychowałam się w domu dziecka, gdzie wszyscy mnie gnębili. Severus przygarnął mnie, jak miałam osiem lat i po jakimś czasie narzucił na mnie zaklęcie adopcyjne, bym była podobna do niego jako ojca. A nie jestem, czyż nie? – Wskazała na swoje włosy i twarz.
– Bardziej różnić już byście się nie mogli – przytaknęła z krzywym uśmiechem.
– A potem dowiedziałam się, że mam takie same oczy jak jego pierwsza miłość… Z kolei później jak z całych sił starałam się nie być przykładną dziewczynką wyszło na to, że stałam się uosobieniem jego drugiej, największej miłości! Więc kim miałam być? Sev był… jest moim wybawicielem. Pokazał mi cały świat… A ja w każdej wersji zachowań mu kogoś przypominałam i sprawiałam mu tym ból… Więc kim miałam być? – powtórzyła bezradnie. – Kiedy udało mi się ściągnąć z siebie zaklęcie, wyszło na to, że będę starą sobą w fałszywej postaci i nową sobą w mojej prawdziwej skórze… Ja już po prostu nie umiem inaczej.
Hermiona wzmocniła uścisk na jej dłoni, drugą zakładając kosmyk rudych włosów za ucho. Nie mogła znaleźć odpowiednich słów pocieszenia.
– Chcąc nie chcąc wiem naprawdę wiele rzeczy. O części dowiedziałam się sama, o innej z kolei przypadkiem. Doskonale wiem, że ojciec Draco, tak samo jak ojciec Notta czy Collinsa z siódmego roku są Śmierciożercami… Ale co mogę z tym zrobić? Jeśli zdradzę to wyżej postawionym osobom, pojawią się niewygodne pytania. “Skąd to wiesz?” i tym podobne. A tego już nie mogłabym zdradzić.
– Dyrektor prawdopodobnie i tak o nich wie. Skoro wiesz o nich, wiesz też pewnie o roli twojego ojca.
– Wiem, że o tym wie… ale Severus nie mówi mu wszystkiego.
– Nawet by nie mógł przekazywać wszystkiego, co wie, bo szybko by się wydał.
– Wiem… wiem… Dlatego też nie zdradził jednego z większych planów… Zbyt mały krąg o nim wie… Ja sama dowiedziałam się w wakacje przypadkiem, bo go śledziłam...
– Czekaj. Jeśli będziemy ciągnąć tę rozmowę, to będę chciała wiedzieć, o co chodzi… Po prawdzie już chcę, ale może uda mi się utrzymać ciekawość w ryzach. Jeśli ja się dowiem, prędzej czy później powiem o tym Harry’emu i Ronowi, a oni mogą zrobić coś lekkomyślnego, co może odbić się na twoim ojcu.
– I tak nie zdradziłabym ci nic więcej. Nie skażę ojca na śmierć… nie po tym ile dla mnie zrobił i poświęcił.
– Przepraszam., nie doceniłam cię. Za bardzo przyzwyczaiłam się do bezmyślności i porywczości Gryfonów. – Uśmiechnęła się przepraszająco.
– Ślizgoni też są bezmyślni… więc wiem, co masz na myśli. – Zbliżyła się do niej nieznacznie. – Czy mam rozumieć, że chociaż częściowo wybaczyłaś mi tę tajemnicę?
– Wciąż mi przykro, ale z logicznego punktu widzenia podjęłaś najlepszą decyzję, więc nie mogę się na ciebie za to gniewać. Nie wiem tylko, czy uda mi się pokochać “Verę”... Choć skoro Harry i Draco się zeszli, to może i ja polubię twoją...
– Brzmi to tak, jakbyś miała mnie teraz za wroga publicznego numer jeden… Może chcesz przerwy?
– Powinnaś wiedzieć, że prezencja Very obejmuje większość zachowań dziewczyn, które najbardziej działają mi na nerwy. – Podparła się pod boki, ale po paru sekundach spuściła luźno ręce. – Ale jednocześnie wciąż jesteś moją Eli…
– Dlatego spytam jeszcze raz… czy w czasie przyzwyczajania się do mnie… chcesz przerwy?
– I tak, i nie. Kocham Elenę, ale chcę, żebyś rozkochała mnie też w “Verze”. Myślisz że ci się uda?
– Myślisz, że z kim masz do czynienia? Z pewnością rozkocham cię w sobie tak, że nie będziesz wiedziała, która moja strona jest lepsza – powiedziała z tym samym uśmiechem, którym obdarowywała ją jako Elena. Aczkolwiek w tym momencie, wyglądał bardziej na zadziorny.
Policzki Hermiony zaróżowiły się lekko, a oczy zabłyszczały wypełnione podekscytowaniem.
– Mam ochotę cię pocałować – wyznała, skracając odległość między nimi. – Muszę wracać do małej czarnej czy dasz się skusić?
Szatynka położyła dłoń na dekolcie rudej. Wpatrywała się przez moment w jej usta i… odsunęła ją zdecydowanie.
– Nie dam się tak łatwo skusić. Wciąż mam wrażenie, że bym zdradziła tym Eli.
Vera zaśmiała się szczerze, radośnie. Teraz dopiero w Hermionę uderzyło, jak bardzo różnił się głos Eleny i Very.
– Rozumiem. W takim razie nie dotknę cię, dopóki sama nie będziesz tego chciała.
//*//
– Coś długo ich nie ma – zauważył Ron, popijając whiskey.
– Pewnie już się pogodziły – mruknął Igniss, leżąc z głową na kolanach Ginny.
– Na szczęście Pansy – dodał od siebie blondyn, siedząc między kolanami Harry’ego. Zdążył już wypić z trzy lampki wina. Chociaż po twarzy i zachowaniu nic nie było widać, Potter dokładnie czuł, jak Draco był odprężony.
– No przecież obiecałam, że ją przeproszę, jak wróci – burknęła dziewczyna, siedząc tuż obok swojego chłopaka. Richardson z kolei siedział obok nich z kamienną miną.
– Mnie za to zastanawia, jak to się stało, że Will jest zainteresowany Vercią – zagaił Black.
– A to nie było tylko na pokaz, żeby popchnąć Herm do działania? – spytał Harry zaskoczony, przestając na chwilę głaskać Draco po piersi i brzuchu.
– Nie niszczę nikomu związków. Nie jestem swoim ojcem – odparł siódmoklasista.
– No tak… Twój ojciec miał mnóstwo kochanek, nie? – odezwał się Zabini. – Masz sześcioro rodzeństwa… a ile przyrodniego?
– Czworo… ale jest możliwość, że więcej...
– Ten to dopiero musiał mieć pary w fiucie.
– Blaise! – fuknęła cicho dziewczyna.
– No co? Mieć jedenaścioro dzieciaków… to ładny wyczyn, biorąc pod uwagę, że po jednym razie nie zachodzi się w ciążę, to sporo musiał sobie poużywać.
Weasleyowie wymienili zdegustowane spojrzenia.
– Mówisz o ojcu naszego kolegi… Trochę ogłady, co? – upomniał go Malfoy.
– Oj tam… Moja matka sama nie jest lepsza… Odkąd wykończyła mojego starego, miała już kilku fagasów. A w zeszłym miesiącu wyszła po raz piąty za mąż.
– Twoja matka jest dziwna – stwierdził blondyn, wzruszając ramionami.
– A przed chwilą dawałeś mi do zrozumienia, żebym nie obrażał ojca Willa.
– Dla ciebie to normalka obrażać rodziców. Ile razy słyszałem jak określałeś swoją matkę jako “dziwkę wyższych sfer”?
– A nie jest? Jak tylko załatwi aktualnego idiotę, pójdzie się kurwić dalej.
– Blaise, proszę… Sam niekiedy nie byłeś od niej lepszy, wyrywając co chwilę nową panienkę.
– Teraz jestem grzeczny. Mam swoją Pansy i jest mi z nią dobrze.
– To może twoja matka też zakończy karierę Czarnej Wdowy na obecnym facecie, co?
Zabini wzruszył tylko ramionami, całując dziewczynę w szyję. Draco westchnął cicho, opierając się bardziej o Harry’ego. Dłoń Gryfona wsunęła się pod jego koszulkę, by zacząć leniwie głaskać go po brzuchu. Malfoy przymknął oczy, skupiając się pieszczących go palcach.
– Sądziłam, że po powrocie zastaniemy wszystkich pijanych i bawiących się w najlepsze, a tymczasem widzę stypę – zauważyła Hermiona, gdy weszły z rudą do pomieszczenia.
– Bardziej bym powiedziała, że to pierwszy etap przed grupową orgią. Zobacz na Draco i Pottera… Gra wstępna jak się patrzy. Zabini czeka tylko na okazję, by się dobrać do Parkinson. William pójdzie z pomocą Ignissowi i zaczepi rudego, dzięki czemu ten będzie mógł się zabrać za wiewióreczkę.
– Merlinie broń! – zakrzyknął cicho Ron, patrząc ze zgrozą na Verę.
– Nie jesteś nawet w moim typie, Weasley – odparł poważnie William.
– Nie spinaj dupy, Wes… Tylko sobie żartowałam… A przynajmniej jeśli chodziło o waszą czwórkę.
– Daj spokój, założę się, że Ron tak tylko dla zasady zaprotestował. Ale zgadzam się co do naszych dwóch parek… To zdecydowanie za bardzo podchodzi pod grę wstępną. Ig, jakaś propozycja zabawy grupowej? – spytała, przysiadając na wolnym fotelu niedaleko jego i Ginny.
Vera z kolei zadowoliła się miejscem przy fontannie i ponownie zaczęła częstować się owocami w czekoladzie.
– Hmm… Gra w karty? Karaoke? Planszówki?
– Może kalambury? – podsunęła Gin.
– Całkiem niezły pomysł… Ewentualnie namówcie Draco na koncert. Kiedy jest lekko pod wpływem, szybciej się na to zgodzi.
– Może kiedy indziej, mam ochotę się bawić, a nie słuchać muzyki. – Hermiona machnęła zbywająco dłonią.
– A liczyłem na to, że pochwalę się wokalem, żeby Gin mogła do mnie jeszcze bardziej wzdychać – mruknął wesoło, patrząc na rudą z lekkim uśmiechem. Wyciągnął rękę i pogłaskał ją lekko po ramieniu. – No nie, śliczna?
– Nie wiedziałam, że jesteś taki zaborczy… Chcesz żebym świata poza tobą nie widziała? – spytała żartobliwie, choć lekki rumieniec pokrył jej policzki.
– Coś ty… nie dorastam światu do pięt… Ale z chęcią go z tobą zwiedzę, co ty na to?
– Wiesz, Ig… To był całkiem niezły tekst – pochwalił go Harry, odsuwając usta od szyi Draco, którą całował od dłuższej chwili.
– Dzięki. Staram się. – Uśmiechnął się łobuzersko.
– Czy możemy zacząć w coś grać? – spytał błagalnie Ron, rzucając sugestywne spojrzenia na coraz śmielej sobie poczynających Harry’ego i Draco oraz Pansy i Blaise’a.
Potter, już lekko wstawiony, zaśmiał się wesoło pod nosem. Cmoknął po raz ostatni Draco w szyję i wstał, po czym podciągnął go na nogi. Po chwili w jego ręce pojawiło się małe pudełeczko z losami, które sobie zażyczył. Każdy wylosował numerek i wreszcie mogli rozpocząć zabawę.
//*//
– Draco, Igniss, Harry, Ron chciałabym z wami pogadać – oznajmiła Ginny gdy jakieś dwie godziny później wszyscy w Pokoju Życzeń zbierali się do powrotu do dormitoriów.
– No to dawaj, bo mam jeszcze plany na później – odparł blondyn, wtulony w Gryfona z zadowolonym uśmiechem. W czasie całej gry Draco zdążył jeszcze wypić z dwa piwa i kolejny kieliszek wina. Dlatego nic dziwnego, że chłopak był w stanie ogólnego zadowolenia. Rumieńce na policzkach z kolei dodawały mu niejakiego uroku.
Przyciągnął Harry’ego do kolejnego w ciągu kilku minut pocałunku. Zdawał się ciągle mieć ich mało.
– Chcę wam zaproponować możliwość zjadania się nawzajem także w święta. – Uśmiechnęła się z satysfakcją na widok zszokowanych min całej czwórki.
– Czyli mogę jednak zostać w zamku? – spytał niepewnie Potter, czego zaraz pożałował obdarzony mało przychylnym spojrzeniem przyjaciółki.
– Myślisz, że chciałabym rozmawiać z wami, gdybym miała powiedzieć “No Harry, mam dość twojego marudzenia o tym, zostań już sobie w tym zamku”?
– Wcale nie marudzę!
– Przynajmniej raz dziennie dajesz nam do zrozumienia, że nie chcesz spędzać świąt z dala od Malfoya. Po prostu nie zdajesz sobie z tego sprawy. – Ron spojrzał na niego z ukosa.
– W każdym razie, co wy na to, żeby spędzić święta z dala od nauczycieli i zamku? Igniss, Draco?
Blondyn spojrzał na nią niepewnie, wyglądając na lekko zagubionego.
– Nie mów, że nie chciałbyś spędzić świąt z Harrym i z Igiem, no i ze mną – dodała żartobliwie.
– To nie tak… Po prostu nie sądzę, żeby twoi rodzice chcieli przygarnąć do siebie mnie i Iga… No i twoi bracia mnie nie lubią – bąknął prawie nieśmiało.
– Kiedy to właśnie moi rodzice zaproponowali, bym was zaprosiła. Znaczy głównie moja mama, ale bez zgody taty by nic nie powiedziała. A moi bracia nawet cię nie znają… no poza bliźniakami, ale nie przypominam sobie, by jakoś szczególnie na ciebie gadali. Zazwyczaj byli zbyt zajęci płataniem psikusów wszystkim dookoła.
– Czy ty raportujesz rodzicom o wszystkim, co się dzieje w zamku? – Spytał z lekkim przekąsem, co jego siostra skwitowała wystawieniem języka. Pokręcił głową, po czym spojrzał na Draco i Iga. – Skoro padła już propozycja, to lepiej się zgódźcie. Nie chcę potem przez całe święta patrzeć na przybitego przyjaciela. – Harry naprawdę doceniał ten wymuszony “zachęcający uśmiech” Rona.
– Draco? – mruknął prosząco Potter, łapiąc z nim kontakt wzrokowy.
– Em, jasne… – mruknął skołowany. – Z przyjemnością do was pojedziemy.
– To będą bombowe święta – zachwycił się Igniss, przytulając do siebie Ginny i całując ją w policzek. – Dzięki, kochana.
– Nie ma sprawy, sama nie mogę się doczekać. – Ujęła ramię Blacka i uśmiechnęła się do niego promiennie. – Im nas więcej, tym lepsza będzie zabawa!
//*//
– Dobry wieczór, Molly, Arturze. Wybaczcie, że niepokoję o tak późnej porze – powiedział żar ułożony w twarz Albusa Dumbledore’a.
– Proszę się nie przejmować, dyrektorze. Czy coś się stało?
– Ma pan może jakieś nowe wieści w sprawie Malfoyów?
– Niestety nie, Arturze. Choć po części w tej sprawie się z wami skontaktowałem, ale to za chwilę. Czy dostaliście już odpowiedź od Harry’ego?
Molly zmieszała się nieznacznie.
– Tak, zgodził się, ale…
– Ale?
– Martwimy się, że może w ostatniej chwili zrezygnować i zdecydować, że spędzi święta w zamku. Bo widzi dyrektor, Harry związał się z… kimś i…
– Z Draco Malfoyem, wiem, Molly. W całej szkole dziś o tym huczało. Ale tak naprawdę już od dłuższego czasu się na to zanosiło – oznajmił spokojnie, spoglądając na kobietę znad okularów-połówek.
– Obserwował ich dyrektor??
– Nie zrozumcie mnie źle. Przez te wszystkie lata miałem oko na młodego Pottera. Nie trudno było mi zauważyć, że zmienił swój stosunek do młodego Malfoya. Choć zdecydowana większość uczniów i profesorów nie miała pojęcia, co się dzieje. W końcu wszyscy oni mają własne problemy i sprawy, które zaprzątają ich uwagę.
– Co więc mamy zrobić, żeby upewnić się, że Harry do nas przyjedzie? – zagaiła Molly, powracając do głównego tematu.
– Sądzę, że nie musimy się wcale przejmować przekonywaniem Harry’ego. Moja druga prośba do was eliminuje ten problem. Czy moglibyście przyjąć do siebie na ferie jeszcze dwóch gości?
Państwo Weasley zrobili wielkie oczy.
– Dwóch??
– Dracona Malfoya i Ignissa Blacka. W obecnej sytuacji, gdy Voldemort może w każdej chwili pojawić się w Malfoy Manor, wolałbym aby żaden uczeń nie przebywał w tym domu. Pozostanie w zamku również nie wchodzi w grę, ponieważ Lucjusz bez problemu mógłby zjawić się tu i zabrać obydwoje, a ja nie mógłbym mu się sprzeciwić. Więc jedyną opcją jest zamarkować ucieczkę tych dwóch, by potem mogli schronić się w waszym domu.
– Ale czy to nie jest ryzykowne, dyrektorze? Przecież jeśli ich tu sprowadzimy, poznają lokalizację Nory i zaklęcie Fideliusa…
– Rozumiem twoje obawy, Arturze, ale zaręczam, że ta dwójka jest po naszej stronie. Poza tym tak długo, jak żyje wasz syn Charlie, tylko on może zdradzić innym położenie Nory. Nie musicie się więc obawiać, że zostanie ono zdradzone. Wasz dom jest w tej chwili najbezpieczniejszym miejscem dla całej tej trójki. I dla waszej rodziny, rzecz jasna.
Mierzyli się w milczeniu spojrzeniami.
– Zgoda, dyrektorze – skapitulował Artur. – Zaprosimy ich również.
– Ach, tylko proszę, tak jak w przypadku Harry’ego, nie chciałbym, aby dowiedzieli się, że to ja was o to prosiłem.
– Rozumiemy, dyrektorze. Na szczęście Ginny sporo nam pisze o tym, co dzieje się w szkole, więc nie powinni nawet podejrzewać, że pomysł wcale nie wyszedł od nas.

1 komentarz:

  1. Hej,
    fantastycznie, jak się okazuje to pomysł Dumbledora aby Draco i Ignis zostali zaproszeni do nory... chce w ten sposób kontrolować Harrego, ale też mnie cieszy, że Hermiona nie skreśla Very...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń