Witajcie, moje perełki! ^.^
Razem z Saneko chciałybyśmy życzyć Wam wszystkim wesołych świąt! Obfitujących w tonę smacznego jedzenia, prezentów, sielskiej atmosfery, aż do sylwestra (i jeszcze dłużej!) oraz mega porcji yaoi w postaci anime, mang i opowiadań!
Dzisiaj, specjalnie dla Was będzie scena, na którą z pewnością większość z Was od dawna czekała z niecierpliwością...
Tak więc.
Enjoy!!!
~*~
Harry wzdrygnął się, słysząc trzask
zamykanych drzwi. Wciąż siedząc na brzegu niewielkiego basenu, spojrzał ku
wyjściu z łazienki prefektów.
– Coś się stało podczas treningu? –
spytał, gdy rozjuszony blondyn znalazł się parę kroków od niego.
– Tak! Drużyna się stała, psia ich
mać – warknął, rozbierając się pośpiesznie. – Nagle im się zachciało nie dość,
że zmienić czas treningów, to jeszcze proponują obmyślić całkowicie nową
taktykę! No chyba ich kompletnie pogięło! Niech od razu kapitana zmienią! –
krzyknął na koniec, zrzucając z siebie bieliznę wraz ze skarpetkami i wchodząc
do wody. Usiadł na podwodnym siedzisku, krzyżując ręce. Całym sobą pokazywał,
jak bardzo był wyprowadzony z równowagi.
– Bez ciebie jako kapitana nie
zaszliby za daleko.
– Myślisz, że nie wiem? Gdyby nie
ja… cały czas triumfowałby stary skład...
– Co im tak właściwie nie odpowiada
w waszej nowej taktyce? Rozumiem, gdyby narzekali, że zamierzacie ciągle
walczyć według starej. Wszyscy już ją znamy, więc nie byłaby taka skuteczna.
Może ta nowa jest dla nich za trudna do opanowania? Może nie są w stanie
podołać twojemu taktycznemu geniuszowi? – ciągnął, nieustannie masując powoli
rozluźniające się mięśnie.
– Nową taktykę opierałem na ich
umiejętnościach… W końcu gra tam Elka i Bella. No i po co miałbym podkładać kłody
pod nogi własnej drużynie? – spytał, wypuszczając ciężko powietrze. – Czasem
naprawdę mam dość tego wszystkiego.
Harry’emu zrobiło się szkoda
Ślizgona. Pochylił się, chcąc objąć go w geście pocieszenia, ale w następnej
sekundzie, odskoczył ze skrzywioną miną.
– Draco… śmierdzisz jak
popielniczka! – oznajmił z nieskrywanym obrzydzeniem, odsuwając się od
blondyna. – Paliłeś??
– Och… – Zamrugał zaskoczony,
dopiero w tej chwili orientując się, że przecież Harry nie wiedział o jego
małym nałogu. Nie, żeby jakoś specjalnie to ukrywał. – To dlatego, że mnie
wkurzyli. Musiałem jakoś odreagować, żeby nie zacząć w nich klątwami rzucać,
tym bardziej kiedy słyszałem zaczepki Paula i Iana.
– To żadne wytłumaczenie. To obrzydliwe.
– Zawyrokował, zsuwając się wreszcie do wody… w odległości ponad metra od
swojego chłopaka.
– Twierdzisz, że jestem obrzydliwy?
– Blondyn posłał mu gniewne spojrzenie, wstając gwałtownie.
– Twierdzę, że cuchniesz
papierosami i za nic nie chciałbym cię teraz pocałować, choć jeszcze chwilę
temu miałem na to wielką ochotę. – Splótł ręce na piersi, odpowiadając mu tym
samym.
– Zaraz… Co? Nie pocałujesz mnie,
bo wcześniej paliłem? Żartujesz sobie?
– Jestem całkowicie poważny. Nie
mam zamiaru później pluć. Więc nie zbliżaj się do mnie, póki nie umyjesz zębów.
Swoją drogą, chyba nie palisz często, co? Bo nie pamiętam, żebym wcześniej coś
wyczuł.
– To były moje pierwsze papierosy
od czasu, gdy jesteśmy razem… Po prostu odkąd jestem z tobą, nie czułem takiej
potrzeby.
– Więc równie dobrze możesz całkiem
przestać palić? – spytał z lekką nadzieją w głosie. – Skoro to nie tak, że
jesteś jakoś bardzo uzależniony...
Blondyn wydął dolną wargę.
– Kiedy ja lubię sobie zapalić od
czasu do czasu. W dobrym towarzystwie albo na jakiejś imprezie.
– Lubisz od czasu do czasu się
potruć… Niezwykle ciekawe hobby.
– Mam zgodę dyrektora… – dodał,
jakby to miało sprawić, że Harry cudownie zmieni zdanie na temat papierosów.
– A od kiedy zależy ci na opinii
dyrektora? I w ogóle jakim cudem on się na to zgodził?
– Od teraz, jeśli to załagodzi
twoje podejście do tematu… – powiedział, patrząc na niego z wyczekiwaniem.
– Dyrektor nie zawsze podejmuje
najwłaściwsze decyzje… A przynajmniej to śmieszne pozwolenie nie jest dla mnie
ani trochę właściwe.
– Mówisz to na swoim przykładzie?
Zresztą nieważne… – westchnął, wychodząc z wanny i idąc do swoich rzeczy.
Pochylił się, sięgając po spodnie.
– Mniej więcej... – rzucił pod
nosem Harry, za cicho żeby Draco mógł to usłyszeć. – Chyba nie wracasz do
siebie?
– A chcesz, żebym wracał? – spytał,
wyciągając różdżkę z kieszeni i rzucając brunetowi uważne spojrzenie.
– Oszalałeś? Siedzę tu od prawie
godziny, bo chcę spędzić z tobą trochę czasu.
– Masz pelerynę ze sobą?
Gryfon przytaknął i posłał mu nieco
psotny uśmiech.
– Ostatnio praktycznie zawsze mam
ją przy sobie…
– No to rób wypad z wody –
powiedział z rozbawieniem, chowając różdżkę z powrotem do kieszeni i zakładając
spodnie. – Idziemy do mnie. Tam umyję zęby i będziesz mógł mnie w końcu
pocałować.
//*//
Opadli na łóżko, całując się bez
przerwy przez całą drogę od łazienki Ślizgona. Z jedną dłonią w jasnych
kosmykach Harry wsunął rękę pod koszulkę Draco, gładząc go w górę i w dół po
kręgosłupie.
– Chciałbym tak spędzić cały dzień
– mruknął Potter, gdy rozłączyli się, by złapać oddech. Liznął dolną wargę
blondyna, przycisnął wargi do kącika jego ust, potem brody, linii szczęki,
szyi…
– Jeżeli to zalicza się do
bezustannego rozpieszczania mojej osoby, to jestem jak najbardziej za –
westchnął cicho, przymykając oczy i odchylając głowę na bok.
W odpowiedzi Harry z większym
zaangażowaniem skupił się na pieszczeniu ustami jasnej szyi. Po chwili jego
własna zaczęła boleć od ciągłego napięcia mięśni, więc niewiele myśląc,
przekręcił ich tak, że teraz to on był na górze.
– Tak chcesz się bawić, hmm? –
spytał Ślizgon z drapieżnym uśmiechem.
– Sam tego chciałeś. Tak mi będzie
łatwiej cię rozpieszczać – odparł, zasysając się lekko na jego grdyce.
Jednocześnie ułożył się tak, że lewa noga blondyna znajdowała się między jego
udami.
– I dalej chcę – zapewnił Malfoy.
Gryfon zabrał się za lizanie i
podgryzanie delikatnej skóry, z zadowoleniem i rosnącym pożądaniem słuchając
westchnięć swojego chłopaka. Czuł jego dłonie pod koszulką, badające wścibsko
skórę pleców, boków, czasem piersi czy brzucha. Sapnął tuż przy uchu blondyna,
gdy ten niespodziewanie ścisnął jego twarde sutki. Odwzajemnił się, sunąc
językiem po łuku małżowiny, by na koniec chwycić między wargi miękki płatek.
Noga Draco drgnęła, napierając na rosnącą wypukłość w spodniach Gryfona.
– Draco… – westchnął cicho i
odszukał jego usta, od razu wślizgując się językiem do środka.
Ręka Ślizgona, wciąż znajdując się
pod koszulką Harry’ego, dotarła do jego karku. Zacisnął palce na krótkich
kruczoczarnych włosach i przekrzywił lekko głowę, oddając pocałunek. Harry
także czuł pod sobą rosnącą erekcję swojego chłopaka. Poruszył lekko biodrami,
stymulując ich obu. Nagle dłoń zniknęła z jego włosów i zamiast tego poczuł,
jak Draco podciąga jego koszulkę. Podniósł się i posłusznie ją z siebie
ściągnął, odrzucając gdzieś na ziemię. Chwycił za brzeg Draconowej koszuli i po
chwili całowali się łapczywie, stykając nagimi torsami.
Harry zsunął się z pieszczotami
niżej, jedynie na moment przystając przy szyi, by teraz więcej uwagi poświęcić
nagiej piersi i brzuchowi. Sunąc językiem od mostka ku pępkowi, przyglądał się
twarzy blondyna, który z zamkniętymi oczami oddawał się przyjemności. Gryfon
skubnął zębami skórę przy pępku, po czym podniósł głowę, przerywając
pieszczoty.
– Może zawiążesz oczy?
Draco od razu spojrzał na niego
uważniej.
– A czemu miałbym? – odpowiedział
pytaniem na pytanie.
– Bo do tej pory cały czas miałeś
je zamknięte. Pomyślałem, że może… no nie wiem, odczuwasz dzięki temu większą
przyjemność… albo coś… – mruknął nieco speszony.
– Albo coś… – prychnął rozbawiony.
– A może tak ty zwiążesz oczy, co?
– Ja? I mam cię na oślep całować?
– Tak, ty… Kiedy nie będziesz mógł
widzieć, inne zmysły się wyostrzą.
– Jaki w tym sens, skoro to ja ciebie
dotykam?
– Ale za to mógłbyś poznać moje
ciało z innej perspektywy. Będę na twoje rozkazy, Harry.
Och, to zabrzmiało obiecująco
podniecająco, przebiegło przez myśl Gryfonowi. Choć brunet wciąż wyraźnie się
wahał, błysk pożądania w jego oczach nie pozostawiał wątpliwości, że szybko
ulegnie propozycji. Przygryzł wargę.
– Myślę, że możemy spróbować… –
Uśmiechnął się nieco nieśmiało.
– Świetnie! – Ucieszył się blondyn.
Popchnął nieznacznie Gryfona, odsuwając od siebie, a sam wychylił się za łóżko
i z zadowolonym uśmiechem wyprostował się ze swoim krawatem w ręce.
Gdy blondyn wyciągnął go ku niemu,
brunet pokręcił lekko głową.
– Ty mi go zawiąż – ni to poprosił,
ni rozkazał.
– Paniczyk się z ciebie zrobił, co?
– Przysunął się do niego, całując leniwie w usta, po czym zasłonił mu oczy
materiałem. Przesunął palce na tył głowy i bez pośpiechu związał krawat.
– Nie o to chodzi… – rzucił cicho i
przełknął ślinę. Znów przygryzł wargę, tym razem próbując powstrzymać cisnący
się na usta uśmiech. – Po prostu nagle zaczęły mi strasznie drżeć dłonie, więc
mogłoby mi to chwilę zająć…
– Hah! Za bardzo cię wzięła wizja
tego, że będę na każde twoje skinienie? Ty zbereźniku...
– Zdajesz sobie sprawę, że to co
mówisz, w sumie nie ma sensu? To bardziej ty możesz teraz ze mną zrobić, co
chcesz. Bardzo łatwo mógłbyś mi się teraz wymknąć… – W momencie, gdy słowa te
opuszczały jego usta, poczuł lekki niepokój. A co jeśli Draco naprawdę by go tak
zostawił? Gdyby zrobił coś, co nie spodobało się Ślizgonowi, a ten obraziłby
się i uciekł, nim Harry zdążyłby zareagować?
– To rozkaż mi się nie odsuwać –
zauważył z rozbawieniem Malfoy.
Gryfon skrzywił się niezadowolony.
Przesunął dłoń po kołdrze, aż natrafił na kolano blondyna. Dotykając go jedynie
koniuszkami palców, sunął nimi w górę, aż dotarł do policzka, który ujął w
dłoń.
– Nie chcę, żebyś był przy mnie, bo
ci coś takiego rozkazałem. Dużo przyjemniejsza jest świadomość, że nie odsuwasz
się, bo sam tego chcesz.
– Dobrze, a więc nie odsunę się od
ciebie, nawet jeśli mnie o to nie poprosiłeś. Zadowolony?
Potter uśmiechnął się i skinął
głową. Coś w tonie blondyna sprawiło, że wcześniejszy niepokój ulotnił się tak
szybko, jak się pojawił.
– Chcę cię pocałować...
– Więc pocałuj mnie.
Przesunął rękę pod brodę Ślizgona i
zbliżył się. Pieścił powoli jego wargi, skupiając się dokładnie na tym co czuł.
Ich ciepło, faktura, smak, kształt… Drugą dłoń położył na nagiej piersi,
gładząc ją równie niespiesznie. Ewidentnie zachowywał się, jakby odkrywał ciało
przed nim, przy czym robił to z największą uwagą, a może i czułością.
Nagle ciało Draco zaczęło się
oddalać, a materac zafalował, skrzypiąc przy tym cicho.
– A mówiłeś, że się nie odsuniesz –
burknął Gryfon do leżącego Ślizgona. – I co, może mam teraz po omacku szukać
twojej twarzy?
– Zamierzasz się tak łatwo poddać?
– Nic takiego nie powiedziałem! –
prychnął.
Odszukawszy nogi swojego chłopaka,
usiadł na nich w rozkroku. Położył dłonie płasko na pierwszym lepszym
fragmencie jego ciała. Padło na kości biodrowe, od których zaczął powolną
wędrówkę w górę. Jednocześnie zniżył głowę i ustami powtórzył ścieżkę. Całował
i lizał brzuch i pierś swojego chłopaka, zachwycając się w duchu ich
zmieniającą się teksturą. Bardziej miękki, ciepły brzuch przechodził w twarde
żebra pokryte mocnymi mięśniami, pod którymi mocno i szybko biło serce.
Blondyn wzdychał cicho z
przyjemności, kładąc dłonie na ramionach chłopaka.
– Ochh, Harry...
Gdy dłonie zahaczyły o sztywne
sutki, podążył w kierunku jednego z nich ustami, chcąc dokładniej zapoznać się
z jego strukturą. Zatoczył dookoła powolne kółeczko, po czym pociągnął językiem
w dół, trącając wypukłość. Uniósł lekko głowę i “spojrzał” na chłopaka, z
którego ust przed chwilą wyrwał się cichy jęk. Znów opuścił głowę i tym razem
raz po raz przesuwał językiem po brodawce, na zmianę z ssaniem jej. Nie zamierzał
jednak spędzać na tym zajęciu wieczności. Na zakończenie szczypnął ją zębami i
przy wtórze gwałtownego wciągnięcia powietrza wrócił do pierwotnej trasy.
Zanurzył język we wgłębieniu u podstawy szyi, przygryzł leciutko skórę na
wystającym obojczyku i znów sunął wyżej. W międzyczasie dłonie przesunęły się
po ramionach blondyna aż do dłoni. Splótł ich palce i przeniósł ich ręce nad głowę
Draco. Drugą ręką powrócił do badania torsu chłopaka. Tym razem bardziej skupiał
się na jego bokach, od czasu do czasu zjeżdżając do linii spodni i niżej.
Malfoy poruszył biodrami, próbując
otrzeć się o prawie leżącego na nim Gryfona, jednak nie był w stanie dosięgnąć.
Westchnął sfrustrowany.
– Harry… Bawisz się mną...
– Nie jest ci dobrze? – szepnął
zaczepnie, owiewając gorącym oddechem wilgotną szyję.
– Jest, ale...
Gryfon z lekkim wahaniem podniósł
się do siadu i przesuwając dłońmi w dół brzucha blondyna, dotarł do jego paska.
– Chcesz, żebym się ich z nas
pozbył? – spytał lekko zachrypniętym głosem, przekrzywiając głowę. Wyraźnie się
z nim droczył.
– Na Salazara… nie pytaj, tylko
działaj. – Pchnął biodrami do góry, mając nadzieję, że gest ten był
wystarczająco zachęcający dla Harry’ego.
Nie pomylił się. Brunet bez
większych problemów rozpiął i ściągnął z niego spodnie, ale zatrzymał się, gdy
miał zająć się własnymi.
– Hej, Draco… Ściągnij je ze mnie –
rzucił, podpierając się z tyłu rękoma.
– Wredna krowa – mruknął pod nosem
blondyn, spełniając prośbę swojego chłopaka. Jednocześnie nie omieszkał
przejechać paznokciami po podbrzuszu chłopaka, wywołując u niego rozkoszny
dreszcz.
Będąc już w samej bieliźnie, Harry
dość pewnym ruchem chwycił go za bark, po czym przesunął dłoń pod jego brodę i
przyciągnął do pocałunku. Położył rękę na jego karku i zaczął go lekko drapać.
Naparł na Ślizgona, zmuszając by się odrobinę cofnął, po czym wszedł mu okrakiem
na kolana.
– Co ty, dziecko małe? – spytał,
wydając z siebie przy tym takie dźwięki, jakby co najmniej miażdżył mu kości.
Potter zignorował przytyk,
przyciskając ich biodra do siebie. Odchylił też głowę blondynowi, po raz
kolejny tego wieczoru atakując szyję.
– Mmm, zmieniam zdanie… Zostań tu –
wymruczał zadowolony, kładąc dłonie na nagich plecach Gryfona.
Brunet z zadowoleniem zassał się na
skórze u podstawy szyi, jednocześnie powoli poruszając biodrami w przód i tył.
– Mmm, taak… – wyszeptał Ślizgon,
sunąc dłońmi po plecach i bokach Pottera. Najchętniej położyłby się całkiem na
plecach, ciągnąc za sobą Harry’ego i odpowiadając na ruchy jego bioder. W tej
pozycji nie miał zbyt wiele do gadania, do cholery! – Chcę cię poczuć…
głębiej...
Gryfon zamarł i o ile było to
możliwe, jego serce zabiło jeszcze szybciej. Nowa fala podniecenia zalała jego
ciało. Czyżby Draco chciał pójść z nim… na całość? I jednocześnie poczuł
obawę. W końcu nigdy tego nie robił… A jeśli okaże się całkiem do niczego?
– N-nie wiem, czy to dobry pomysł –
wychrypiał, odsuwając się, tak jakby chciał spojrzeć na jego twarz, co przez
krawat zawiązany na jego oczach było niemożliwe. Malfoy zmarszczył brwi, nie
spodziewając się takiej odpowiedzi. Czyżby Harry chciał się wycofać? – Nigdy umm
tego nie robiłem… nie chciałbym się zbłaźnić. – I zrozumienie padło na
chłopaka. Uśmiechnął się pod nosem, tylko troszkę rozczulony.
– Chciałem wziąć cię do ust… jak
ostatnio… nie miałem na myśli seksu… – wyjaśnił łagodnie. Mimo jego tonu, twarz
Gryfona zalał rumieniec zażenowania. Brunet dziękował w duchu, że nie musiał w
tym momencie patrzeć na Draco. – Nie
chcę robić nic na siłę. Zresztą, nie sądzę, żebyś się zbłaźnił...
– Umm, więc nie mam nic przeciwko,
żebyś użył ust… I błagam, następnym razem wyrażaj się nieco jaśniej – mruknął,
obracając lekko w bok zaczerwienioną twarz.
– Wybacz – odparł bez cienia
skruchy, całując bruneta w policzek. – Położysz się?
Brunet skinął głową i ostrożnie,
nie będąc pewnym jak daleko jest do krawędzi materaca, ułożył się obok
Ślizgona.
– Super, a teraz patrz i ucz się –
powiedział z zadowoleniem, ściągając bieliznę z bioder Gryfona. Następnie Harry
mógł poczuć dłoń na swoich włosach i uciekający materiał krawata. Draco puścił
mu oczko, pochylając się nad jego erekcją i przesuwając językiem po całej jej
długości. Gwałtowny dreszcz przebiegł wzdłuż kręgosłupa Pottera. – Połóż się na
plecach i rozstaw szerzej nogi.
Kiedy Potter spełnił jego prośbę,
ułożył się wygodnie między udami. Pochylił się, całując pachwinę tuż obok
moszny. Jednocześnie palcami objął nasadę penisa chłopaka.
– Sięgnij pod poduszkę i podaj mi
żel.
– Czemu trzymasz go pod poduszką? –
spytał z lekkim rozbawieniem, posłusznie wykonując polecenie. – Szafka nocna za
daleko? – droczył się.
– Rano był mi potrzebny – odparł
bez zająknięcia, chociaż Harry mógł zobaczyć, jak rumieniec pogłębia się na
twarzy chłopaka. Widok ten i wyobrażenie zajmującego się sobą jego chłopaka, sprawiły,
że stwardniał jeszcze bardziej.
Draco wylał część żelu na dłonie,
rozprowadzając go niedbale, nie przejmując się, że część skapnęła na pościel.
Następnie śliską ręką złapał penisa, wodząc po nim z lekkością. Drugą z kolei
przez chwilę bawił się jądrami, by następnie zakraść się odrobinę dalej.
– Spokojnie – szepnął, kiedy Harry
spiął się nieznacznie. – Jak ci się nie spodoba, to przestanę – zapewnił,
biorąc jego penisa w usta. Ciekawski palec w tym czasie gładził mięśnie jego
tyłka, jakby czekał na dogodny moment.
I dokładnie tak było. Kiedy Harry
rozluźnił się wystarczająco, skupiając tylko na przyjemności wynikającej ze
zdolnych ust na jego członku, palec wszedł w niego bez większych problemów.
Mimo to w następnej chwili mięśnie zacisnęły się, a Potter wydał z siebie mało
zadowolony pomruk.
– D-dziwne uczucie… – sapnął, gdy „intruz”
zaczął się lekko poruszać. – Niby nie boli, ale… nie jestem pewny, czy mi się
podoba.
– Mam przestać? – spytał, liznąwszy
główkę penisa. Podniósł wzrok na widocznie zagubionego Harry’ego. Po czym nie
czekając na odpowiedź, wycofał palec z jego wnętrza. – Wybacz – bąknął,
skupiając się na erekcji bruneta. Palcami lekko ścisnął nasadę, kiedy ustami
obcałowywał główkę, by zaraz wziąć go głęboko w gardło.
– Nic się… Ach! – westchnął
przeciągle. – ...nie stało. Może… em muszę się po prostu przyzwyczaić albo
coś...
Draco prychnął rozbawiony, wprawiając
gardło w wibracje i tym samym wyrywając z piersi Harry’ego zduszony jęk.
– Może w drugą stronę pójdzie ci
łatwiej – zaproponował, kiedy odsunął nagle twarz od jego penisa.
– …W drugą stronę?
– …Jednak też nie?
– Po prostu nie wiem, czy znów nie
mamy czegoś innego na myśli...
– Teraz mam na myśli możliwość
rozciągnięcia mojego tyłka, zupełnie tak jakbyś przygotowywał mnie do seksu z
tobą… – Przygryzł nieznacznie wargę, a rumieniec objął nawet jego klatkę
piersiową. Na jego szczęście, Harry dotrzymał mu w tym zawstydzeniu
towarzystwa.
– J-jeśli chcesz, to możemy
spróbować – usłyszał cichą odpowiedź właściciela pociemniałych z pożądania
zielonych oczu.
Zamienili się miejscami. Ostatnia
sztuka odzieży wylądowała na podłodze, a brunet ułożył się między udami Draco.
Rozprowadził na dłoniach sporą ilość żelu. Skrzyżował ich spojrzenia, by po
chwili sięgnąć między pośladki blondyna i śliskim palcem pogładzić jego
wejście. W tym samym czasie drugą rękę owinął ciasno wokół jego erekcji i
przesuwał ją rytmicznie, choć raczej wolno w górę i w dół.
Ślizgon wciągnął mocniej powietrze,
przygryzając dolną wargę i mrużąc oczy. Zacisnął dłoń na materiale pościeli,
nim chociażby pomyślał o tym, by złapać za nadgarstek chłopaka. Ten który
zdecydowanie był zbyt blisko jego tyłów. Wątpliwości, które go nagle naszły,
nie chciały odejść, mimo że powtarzał sobie, że Harry przecież nie zrobi mu
krzywdy. Nie odkąd są razem i nie naumyślnie.
Nie przerywając pracy dłoni, brunet
złożył mokry pocałunek na wewnętrznej stronie szczupłego uda. Najpierw jeden,
potem drugi nieco bliżej krocza i jeszcze jeden, i kolejny. Prowadził ścieżkę
wprost ku erekcji, którą pocałował na granicy z moszną. Choć pieścił go już
dobrą chwilę, przez cały czas pod śliskim opuszkiem czuł mocny opór mięśni. Był
minimalnie mniejszy niż na początku, ale czy to wystarczy?. Ponownie uniósł
wzrok na Draco, który nie mógł pochwycić jego spojrzenia, kiedy sam zaciskał powieki.
– Draco? – rzucił, próbując
ściągnąć na siebie uwagę chłopaka. Bezowocnie. W przypływie nagłego
natchnienia, kolejny mokry pocałunek złożył na główce jego penisa. Blondyn
sapnął zaskoczony, a jego członek drgnął ochoczo na ten zabieg. Otworzył oczy,
patrząc na podniecono-zakłopotaną minę swojego chłopaka. – Nie chciałbym się pospieszyć
i sprawić ci bólu, więc...Powiesz, jak będę mógł go wsunąć?
Draco otworzył szerzej oczy, a
delikatnie zarumienione policzki nabrały koloru, obejmując nawet szyję i pierś Ślizgona.
Na Salazara! Czemu nie może się uspokoić? Przecież sam tego chciał! Do tego
wcale nie muszą uprawiać seksu… Chciał tylko pogłębić pieszczoty.
Ale mówić, kiedy może włożyć w
niego palca?
Prośba Harry’ego tak go zaskoczyła,
że praktycznie zapomniał o kłębiących się w nim obawach. A przynajmniej jego
mięśnie rozluźniły się odczuwalnie.
Tym razem Gryfon nie miał
wątpliwości, ale na wszelki wypadek, zwiększając napór, znów poszukał
niebieskich oczu. Ślizgon wciąż czerwony na twarzy, skinął ledwo zauważalnie
głową. Harry jeszcze troszkę zwiększył nacisk i po chwili jego palec znalazł
się w gorącym wnętrzu. Mięśnie objęły go mocniej, a Draco westchnął drżąco,
biorąc zaraz uspokajający oddech.
– Poruszaj nim trochę – polecił,
zażenowany, że musiał coś takiego mówić. Jednocześnie złapał też za drugą dłoń
chłopaka i pociągnął ją lekko, co sprawiło, że Harry przesunął palcami po
wrażliwej erekcji. Ciche westchnienie znów przeszyło powietrze, a Gryfon
poczuł, jak Draco rozluźnia się nieznacznie.
Zachęcony reakcją swojego chłopaka
ochoczo spełnił obie prośby, dodając od siebie mokre pocałunki na wrażliwej
główce. Słuchając westchnień i pomruków Draco, z każdą chwilą coraz mocniej
wciągał się w swoje zajęcie, nieświadomie przyspieszając ruchy.
– Mmmnh! D-drugi… dołóż… Ach! –
stęknął, czując jak Harry w tym samym czasie spełnił jego prośbę.
Przez zwiększony opór mięśni
zmuszony był nieco zwolnić, więc by to jakoś ”zrównoważyć”, jeszcze więcej
starań włożył w pieszczenie penisa. Teraz już nie tyle całował jego końcówkę,
co ssał ją delikatnie przy akompaniamencie pojękiwań blondyna. Opór szybko
zmalał, więc Harry znów szybciej wsuwał w niego palce, co Ślizgon nagrodził
głośniejszymi dźwiękami rozkoszy. Gryfon sam jęknął, gdy jego członek
zapulsował boleśnie domagając się spełnienia. Do tej pory jakoś udawało mu się
ignorować własne potrzeby, ale zbliżał się do granicy wytrzymałości. Nie chciał
jednak przerywać pieszczot, więc korzystając z okazji, że leżał na brzuchu,
otarł się o materac.
– Ko-mmm-lejny... – sapnął Ślizgon
niskim, ociekającym seksem głosem, rzucając mu pełne pożądania spojrzenie.
Drżał na ciele, a jego biodra podrygiwały niekontrolowanie, to nabijając się
bardziej na palce, to ocierając się erekcją o obejmujące ją palce. – Harryy!!
Kolejny tym razem bardziej gardłowy
jęk, wyrwał się z piersi Gryfona. Na Merlina! Mógłby prawdopodobnie dojść od
samego słuchania tego głosu! Znów poruszył biodrami, spełniając jednocześnie
polecenie.
Ześlizgnął się językiem aż do jąder
Draco i bawił się nimi, niezmiennie rozciągając swojego chłopaka. Owiewał
gorącym oddechem wilgotną skórę, raz po raz zasysając się z pasją na
nabrzmiałych kulach. Już nie wystarczały mu pojedyncze ruchy bioder. Raz po raz
dociskał je do materaca, pragnąc spełnienia.
Pierś blondyna falowała od
szybkich, płytkich oddechów. Podobnie jak lędźwie, nad którymi nie potrafił
zapanować.
– D-dość… nie chcę… mmm… tak
skończ-yć! – Wychrypiał, kładąc dłonie na ramionach Harry’ego i próbując go
podciągnąć wyżej. Pierdzielił wszystko. Chciał go tu i teraz. – Proszę! Harry!
Gryfon nie potrzebował większej zachęty.
Zbliżył się do twarzy Draco i pocałował go gwałtownie choć krótko. Przeciągnął
parę razy dłonią z resztką lubrykantu po swoim członku, choć był tak śliski od
własnych soków, że może nawet wcale nie musiał tego robić. Nie wiedział i nie
zamierzał się teraz nad tym zastanawiać. Jedyne, o czym chciał teraz myśleć, to
jedwabiste wnętrze, które miało go zaraz otoczyć. Nakierował się i naparł.
Jęknął, gdy żołądź otoczyła gorąca ciasnota. Zamarł, oddychając ciężko i ze
wszystkich sił próbując nie dojść.
Draco odrzucił głowę do tyłu,
mamrocząc tylko ponaglająco:
– No dawaj, dawaj…!
Sam objął długimi palcami swojego
penisa, poruszając chaotycznie dłonią w górę i w dół. Jednocześnie objął go
nogami, próbując w ten sposób przybliżyć go bardziej do siebie.
– D-Draco!... N-nie,
czekaaaaAACHHH!
Ślizgon zamrugał zaskoczony, czując
jak gorące nasienie wypełnia jego wnętrze. Dłoń, która jeszcze przed chwilą
doprowadzała go na skraj, zatrzymała się, zmrożona. Spojrzał powoli na
pąsowiejącego ze wstydu bruneta.
– Ups? – zaryzykował stwierdzenie,
starając się przybrać najbardziej niewinną minę, na jaką było go w tej chwili
stać.
No bo kurcze! Nie spodziewał się,
że chłopak tak szybko dojdzie! I to teraz, kiedy on zdecydował się na taki
krok!
Harry, zażenowany jak nigdy dotąd,
spuścił głowę i utkwił spojrzenie piekących oczu w mostku swojego chłopaka.
Chciał stąd zniknąć. Okryć się niewidką, zapaść pod ziemię… Chciał po prostu
umrzeć! Jak mógł się tak zbłaźnić?! Czy to w ogóle można było nazwać seksem?!
Ledwo co w niego wszedł. Merlinie, nawet nie zdążył się poruszyć…!
Zniżył głos do szeptu, przekonany,
że inaczej zabrzmi, jakby miał się rozpłakać. Nie żeby nie było to prawdą.
– …P-przepra…
– Nic nie mów! – sapnął, biorąc
głębszy wdech. Zacisnął się na jeszcze lekko twardym członku Harry’ego. – Po
prostu musisz się jeszcze raz doprowadzić na skraj – powiedział łagodnie z
figlarną nutą w głosie. Podniósł się na łokciu, wyciągając dłoń w stronę
Gryfona i kładąc ją na jego brzuchu. Przesunął drażniąco paznokciami po skórze.
– Postaraj się we mnie poruszyć… Chcę czuć jak we mnie rośniesz… O-ho! –
parsknął, kiedy poczuł natychmiastową odpowiedź.
Gryfon posłusznie naparł mocniej
biodrami. Rozkoszne iskierki przebiegły jego ciało, gdy tak zagłębiał się w
śliskie, ciasne wnętrze. Odetchnął drżąco i sięgnął ustami sztywnego,
zaróżowionego sutka. Trącając go językiem, spojrzał ku jasnej szyi, na której
ku jego zaskoczeniu i podnieceniu odcinało się kilka całkiem udanych i całkiem
widocznych malinek. Nawet nie miał pojęcia, kiedy je zrobił. Gdy pomyślał, że
jutro wszyscy zobaczą, jak oznakował Draco… Och, to była doprawdy rozkoszna
wizja.
– Mmm… Aaach! – jęknął cicho
blondyn, czując rosnącą przyjemność swojego chłopaka, a co się z tym wiązało –
jego własna również się zwiększała. Znów sięgnął do swojego penisa, poruszając
po nim powoli.
– Draco… – rzucił cicho, całując
słoną od potu pierś. – Draco… – mruknął ponownie, tym razem sunąc nosem po jego
szyi. Schwytał zębami płatek ucha i zassał, poruszając delikatnie biodrami.
Blondyn jęknął przeciągle w odpowiedzi.
– Harry… – szepnął, drżącym od
podniecenia głosem. Przesunął dłoń z brzucha chłopaka na plecy, drapiąc go
nieznacznie.
Gryfon zamruczał gardłowo,
dociskając biodra do końca. Choć niedawno doszedł, znów był twardy. Sięgnął ust
leżącego pod nim chłopaka. Wycofał się do połowy i znów wsunął, drżąc z
przyjemności. Powtórzył ten powolny ruch jeszcze kilkukrotnie, by wreszcie zacząć
rytmicznie kołysać biodrami. Kolejne pchnięcia wyrywały z ich gardeł stłumione
przez pocałunek jęki.
Blondyn mocniej zacisnął palce na
erekcji, dostosowując swoje ruchy pod pchnięcia Harry’ego. Było mu tak dobrze.
– Aach! Draco…! – jęknął ochryple
brunet, pochylając lekko głowę nad ramieniem Ślizgona. To uczucie gorąca i
ciasnoty doprowadzało go do obłędu. Chwycił wolną dłoń swojego chłopaka i
złączył ich palce.
– Taaak… Mmmm…! Właśnie takk… –
wymruczał, przygryzając wargę i wyginając lekko plecy. Był już tak blisko!
Przyśpieszył nieznacznie ruchy na swoim penisie.
To co właśnie przeżywał, było
najlepszym doświadczeniem jakiego w życiu doznawał. I miało to miejsce z nim. Z
Harrym… z jego Harrym.
– Draco… – sapnął brunet,
spoglądając na niego płonącym wzrokiem. – Oznacz mnie...
Draco z gardłowym jękiem wychylił
się do jego szczęki, całując go i zasysając się na skórze. Lewą ręką objął
szyję chłopaka, by było mu wygodniej. Jednocześnie wykonał kilka chaotycznych
pociągnięć i krzyknął cicho, dochodząc na swoje palce i brzuch. Machinalnie
zacisnął się mocnej na Harrym, wyrywając z jego ust dość głośny jęk. Przycisnął
wargi do ramienia Gryfona, biorąc się za następną malinkę, byle tylko nie
wydawać z siebie kolejnych żenujących pojękiwań.
Harry poruszał się jeszcze przez
chwilę, oddychając urywanie. Wreszcie wypchnął mocno biodra i ponownie doszedł
w Draco, jęcząc jego imię. Z trudem podtrzymał się na drżącej ręce, by nie
opaść gwałtownie na chłopaka pod nim.
– Byłeś cudowny – szepnął, całując
najświeższą malinkę, po czym skubnął delikatnie dolną wargę bruneta. – Wspaniały…
– Tym razem pocałował go troszkę dłużej. – Najlepszy.
Delikatny, nieco zakłopotany
uśmiech cisnął się Gryfonowi na usta. To było naprawdę słodkie ze strony Draco,
że tak się starał, by odbudować jego zdruzgotaną dumę. Co więcej musiał
przyznać, że miał w tym całkiem niezłe efekty. Przykrył go swoim ciałem i
przytulił mocno.
– Ale ciężki to jesteś dalej –
zauważył rozbawiony, przesuwając lewą dłonią po plecach Gryfiaka. W sumie
powiedział to chyba tylko dla zasady, bo prawdę mówiąc, wcale mu to nie
przeszkadzało.
– Mówiłem ci jakiś czas temu, że
musisz się zacząć przyzwyczajać – odparł, cmokając go w szczękę.
– Wybaczę ci, jak potem mnie
dokładnie wymyjesz – zaproponował figlarnie. – Wiesz, twoja podwójna porcja
wspaniałomyślnie nie zniknie z mojego tyłka.
Po raz kolejny tego wieczoru, Harry
poczuł gorąco na policzkach. Choć nie był pewny czy jego przyczyną było
bardziej zażenowanie czy podniecenie.
– Nie mam nic przeciwko, ale to
póóóźniej. Póki co jeszcze tak poleżmy – poprosił, wtulając twarz w jego szyję.
– Przecież nie każe ci tego robić
już teraz – parsknął cicho, przesuwając językiem po uchu chłopaka. – I liczę na
to, że zostaniesz tu na noc.
– Zostałbym, nawet gdybyś próbował
mnie stąd wykopać – wymruczał rozleniwiony.
– Gdybym cię wykopał, wyszedłbym na
puszczalską dziwkę, a nią nie jestem.
– Skończ już z tym porównaniem –
uciął stanowczo, otaczając ramieniem jego głowę i wsuwając palce w wilgotne
kosmyki. – Dobrze wiem, że taki nie jesteś.
– Teraz już tak – powiedział bez
urazy. – Uwielbiam cię – szepnął cicho, prawie tak, jakby mówił to do siebie.
~*~
Jenyyy to było takie słodkie. Harry musisz się jeszcze bardziej postarać następnym razem. Draco... nie no on się bardzo ,,wczuł" w swoją rolę.
OdpowiedzUsuńBloga znalazłam dopiero dzisiaj i naprawdę mi się spodobał- potwiedzić to może to, że przeczytałam rozdziały w tak krótkim czasie- nie spodziewałam się, że to Draco będzie uległym bo ogólnikowo mało jest takich opowiadań gdzie jest taki układ.
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział
Ola💜
Hej,
OdpowiedzUsuńo tak Draco na dole ;) podobało mi się, Harry to było słodkie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia