piątek, 9 grudnia 2016

Rozdział 64.

 Cześć wszystkim :) Jako że grudzień to miesiąc spod znaku prezentów i my mamy dla Was niespodziankę - w najbliższym czasie rozdziały będą publikowane duużo częściej :) Cieszycie się? Bo my bardzo ;D
Miłego czytania~!
~*~
Brunet oderwał się od aktualnie czytanej książki i podniósł głowę w stronę źródła hałasu. Przy Ginny i jej przyjaciółkach po raz kolejny stał natręt z siódmej klasy. Próbował ją namówić na randkę, na którą tak strasznie czekał.
Zerknął jeszcze na twarze Rona i Hermiony, nim w jego głowie na dobre zagościł pewien pomysł.
Podniósł się z kanapy, rzucając krótki uśmiech Hermi, nim ta otworzyła usta, by spytać, gdzie idzie. Skierował się ku przyjaciółce, robiąc na tyle niezadowolony wyraz twarzy, na ile mógł się zdobyć. W końcu to, co teraz planuje zrobić, będzie bardzo zabawne.
– Umawiałaś się z nim? – odezwał się, oskarżycielskim tonem. – Czemu ja nic o tym nie wiem?
Dziewczyny spojrzały zaskoczone na Blacka, nie bardzo rozumiejąc, o co mu chodzi.
– A czemu miałabym ci o tym mówić?
– No wiesz? – Zrobił zaskoczono-zranioną minę. – Ja ci mówię, kiedy idę w stronę lochów i nie będziesz w stanie mnie pilnować. W końcu tak się robi w związku, czyż nie? Może nie jesteśmy za długo ze sobą, ale myślałem, że to działa w obie strony.
– Masz chłopaka? – starszy Gryfon zrobił niezadowoloną minę. – Czemu nic nie powiedziałaś?
– A co? Myślałeś, że całe życie będzie wolna, czekając, aż w końcu ktoś do niej podbije? – spytał, patrząc na niego nieprzychylnie. W międzyczasie przysunął się do nastolatki i objął ją ramieniem w talii. – Nie masz zbyt wysokiego mniemania o sobie?
– Przecież właśnie do niej podbijałem!
– Ale już nie zaskoczyłeś, że cię spławiała? – Laura spojrzała na niego z lekkim politowaniem.
– Widzisz, moja ukochana robiła to na tyle taktownie, byś mógł wyjść obronną ręką – powiedział brunet, przesuwając palcami po boku nastolatki. Ginny objęła go ramieniem w pasie i posłała mu delikatny uśmiech. – Nie moja wina, że jesteś idiotą i nie załapałeś aluzji. A teraz spadaj i nie nachodź więcej cudzych dziewczyn.
Widząc, że facet nie jest do końca przekonany, obrócił Ginny przodem do siebie i pocałował czule jej miękkie wargi. Przesunął dłoń niżej, jakby palcami chciał objąć pośladki dziewczyny.
Ruda chwyciła jego rękę i podciągnęła ją na wysokość talii.
– Nie wykorzystuj sytuacji – skarciła go, ale zaraz cmoknęła w szczękę. Przeniosła spojrzenie na siódmoklasistę… a raczej chciała, bo chłopak zdążył się ulotnić. Ruda westchnęła z ulgą i oparła głowę na ramieniu przyjaciela. – Wreszcie wolność.
– Następnym razem informuj mnie o tego typu natrętach, kotku. Od czegoś jestem, prawda? – spytał łagodnie, przeczesując kosmyki dziewczyny palcami.
Zrobił to z takim namaszczeniem i uwielbieniem, że nie mogło być pomyłki. A do tego ten wzrok, kiedy patrzył na Ginny!
– Wy tak na poważnie? Czemu nic nam nie powiedziałaś??
– Nie chcieliśmy wychodzić z tym na forum. Widzicie minę jej brata? – Kiwnął głową w stronę, gdzie zostawił Rona i Hermionę. – Właśnie się o nas dowiedział… – dodał z ledwo słyszalnym rozbawieniem w głosie.
– Jak zwykle… Ginny, ja ci mówię, on ma kompleks na twoim punkcie!
– Wcale nie! On po prostu się o mnie… – urwała nagle, widząc jak jej brat rozmawia z Hermioną wyraźnie poruszony, zerkając co chwilę ku Ignissowi. Westchnęła cicho. – Ech, dobra, masz rację. Czasem to nawet słodkie, ale z reguły przegina. Ig, jakby co to nie przejmuj się, pogadam z nim. – Pocałowała go raz jeszcze w policzek, po czym puściła go.
– Nie musisz. Jestem dużym chłopcem i dam sobie radę. – Chwycił jej kosmyk włosów i ucałował z namaszczeniem. – Tak powinienem cię adorować na oczach twojego brata.
Piątoklasistka odwróciła głowę, czując gorąco na policzkach. Zignorowała idiotyczne uśmiechy Laury i Nicole. W przeciwieństwie do nich wiedziała, że Ig robi jej tylko przysługę, ale i tak jego gesty i słowa były miłe.
//*//
“Obiecałeś, że wynagrodzisz mi odwołanie naszych planów z sobotniej nocy, pamiętasz?” “Chcę dziś też u Ciebie spać”
“To na co czekasz? Chodź do mnie. Będę na Ciebie czekał przy wejściu do lochów”
“Jest już po ciszy nocnej, wystarczy jak poczekasz we wspólnym”
“Jestem prefektem. Wykręcę się zawsze… No ale jak wolisz.” “Siedzę już we wspólnym”
“to mi otwórz” dostarczono niecałe pięć minut po pierwszej wiadomości.
Przejście otworzyło się, ukazując blondyna w piżamie i szlafroku.
– I gdzie ten głupi kot się szlaja? – warknął, wyglądając na korytarz i robiąc tyle przejścia, by Harry mógł się przecisnąć. Po chwili poczuł na karku muśnięcie niewidzialnych palców spowitych jedwabistym materiałem.
– Ja stawiam na lepszego pana – odezwała się Elena, kiedy wrócił do środka. Dziewczyna siedziała na kanapie, trzymając na kolanach opasłe tomiszcze. – Nie patrz tak na mnie, Malfoy. Próbuję zaimponować Herm. Nie wierzę, że ona przeczytała to w niecały tydzień.
– Musisz się bardziej starać, głupia? – rzucił z dezaprobatą, wycofując się do swojej sypialni.
Tam, nie czekając na zachętę, przytulił się do chłopaka, który ledwo co zsunął z siebie niewidkę. Pocałował go krótko i posłał zadziorny uśmiech.
– Kąpiel? Prysznic?
– Kąpiel. Długa.
//*//
To była prawdopodobnie najdłuższa kąpiel w życiu Harry’ego. Najpierw moczyli się dobre pół godziny albo i dłużej w kompletnej ciszy, zwyczajnie rozkoszując się ciepłem wody, zapachem płynu do kąpieli i własnym towarzystwem. Potem drugie tyle rozkoszowali się tylko swoim towarzystwem, by na koniec znów spędzić multum czasu zwyczajnie leżąc w wannie i luźno rozmawiając. W międzyczasie Harry dwa razy musiał rzucać zaklęcie podgrzewające wodę.
Wreszcie Draco zarządził natychmiastowy koniec, gdy dostrzegł, że całe dłonie i podeszwy stóp pomarszczyły im się od wody. Wytarli się szybko i w samych slipkach powędrowali prosto pod kołdrę.
Harry przytulił się do Draco, kładąc głowę na jego piersi.
– Jutro chowają mojego dziadka – powiedział po dłuższej chwili blondyn, niepewny, czy Harry już nie zasnął.
– Wybierasz się na pogrzeb?
– Cóż, tak. Razem z Ignissem i profesorem Ma… moim stryjem – poprawił się zakłopotany. Mieli już listopad, a on jeszcze nie znalazł sposobności, by porozmawiać z Erydanem i poznać go bliżej.
Brunet pogłaskał dłonią nagą pierś.
– Wszystko we mnie krzyczy, żeby zabronić ci tam iść, ale… Po prostu uważaj na niego – poprosił cicho.
– Idę tam ze względu na dziadka… i moją matkę.
– Wiem, Draco. A właśnie, wiesz już może, kiedy ją wypuszczą?
– Jutro wyjdzie na własne żądanie – westchnął cicho. – Jestem pewien, że ojciec jej tak kazał zrobić.
– Nie zdziwiłoby mnie to. Pewnie będzie tam prasa, prawda?
– Nie często umierają Malfoyowie. Kiedy zmarli dziadkowie od strony mamy ponoć prasa cały czas chodziła za matką i jej siostrami, czekając na jakieś ciekawe kąski.
– Stado sępów… Ale ich obecność przynajmniej gwarantuje, że twój ojciec będzie odgrywał rolę pana idealnego i nie zrobi nic… nieodpowiedniego.
– To mi teraz przypomina, że dyrektor też ma się zjawić – mruknął blondyn. – Niby znał się dobrze z moim dziadkiem.
– To mnie nieco zaskoczyło. Choć w sumie Dumbledore z pewnością zna wiele osób, szczególnie tych w jakikolwiek sposób wpływowych. W każdym razie, teraz przynajmniej nie będę się tak o was martwił…
Znów spędzili w ciszy parę minut, pogrążając się we własnych myślach.
– Emm… Draco? – zagadał niepewnie. – Dlaczego Voldemort nazwał cię swoją własnością? – spytał cicho, a dłoń, która do tej pory sunęła w górę i dół po piersi Ślizgona, zatrzymała się w pełnym napięcia oczekiwaniu.
Draco zastygł, czując przeraźliwy chłód. Nawet nie chciał myśleć, dlaczego został tak określony, ale obrazy same zalały jego głowę. Fala obrzydzenia przyszła tuż potem.
– Skąd mam wiedzieć, czemu mnie tak nazwał? – odpowiedział pytaniem, szukając ucieczki z tej rozmowy.
– On… powiedział też, że ma wobec ciebie jakieś plany. Czy… czy twój ojciec obiecał mu, że dołączysz do kręgu?
– Nie wiem, co mój ojciec obiecywał. Już od dobrego roku Czarny Pan chce mnie w swoich szeregach. Jak widać dobrze mu umykam.
– Bardzo dobrze – prosto w ramiona jego największego wroga – przytaknął, choć komentarz ten kosztował go jeden rumieniec zawstydzenia; i choć wcale nie czuł się uspokojony tą oględną odpowiedzią. Ale faktycznie, czego się spodziewał? Ani Voldemort, ani Lucjusz z pewnością nie dzielą się tak łatwo swoimi planami z innymi. Nawet z ich obiektami, zwłaszcza jeśli mogłoby to w jakiś sposób zagrozić ich realizacji. – A wiesz może coś o tym, by twój dziadek już wcześniej sprzeciwił się Voldemortowi?
– Nie – szepnął niezadowolony z własnej niewiedzy. – Nie mam pojęcia.
Harry planował spytać go dziś o jeszcze jedną rzecz, ale kompletnie nie wiedział, jak ubrać to w słowa.
– W sobotę po tym jak opuściłeś zamek, rozmawiałem z Igiem. Chciałem zapytać go o radę w sprawie świąt, ale skończyło się na tym, że głównie rozmawialiśmy o twojej rodzinie i emm...
– To on namówił cię do tego, by poprosić mnie o zostanie w zamku?
– Wręcz przeciwnie, kazał mi jechać do Weasleyów, mówiąc, że sam się tobą zajmie w te święta, a ja będę miał na to szansę w kolejnych latach… Ale nie o to mi chodzi. Powiedział mi, że… – Urwał, nagle tracąc pewność siebie. Czy w ogóle był sens pytać? Czy sam fakt, że Lucjusz znęca się nad swoją rodziną, a Voldemort wchodzi do nich jak do siebie, nie są wystarczające do stworzenia sytuacji, o której wspomniał Igniss? Co Harry spodziewał się usłyszeć? Ile razy Draco oberwał laską od swojego ojca? Ile razy ten podniósł na niego rękę albo, nie daj Merlinie, różdżkę? Albo na jego matkę? Chciał wiedzieć więcej o Draco, ale to nie jest coś, o co można ot tak spytać. Gdyby Draco zapytał go teraz o jego dzieciństwo z Dursleyami, nie byłby skory do odpowiedzi. Nie mógł więc oczekiwać takiego wyznania ze strony swojego chłopaka. – Nie, nieważne. Po prostu pamiętaj, że zawsze cię wysłucham.
– Wiem i dziękuję – mruknął, przesuwając powoli dłonią po plecach swojego chłopaka. – Będę o tym pamiętał.
//*//
Black wszedł do dormitorium odświeżony po kąpieli. Wycierał niespiesznie mokre kosmyki, kierując się w stronę łóżka.
– Ach, ten dzień był zwariowany – rzucił w eter, siadając na skraju materaca.
– Nawet bardzo… Mogłeś uprzedzić, że planujesz odstawić taką szopkę z Ginny.
– Jaką szopkę? – Spojrzał na rudzielca pytająco, po czym skierował wzrok na resztę i z powrotem na Rona, mając nadzieję, że ten załapie.
Rudzielec skinął delikatnie.
– Tą z obściskiwaniem się na środku wspólnego. Za mało mieliście wcześniej okazji, żeby dać nam znać?
– Jak na kogoś, kto dopiero dzisiaj dowiedział się, że chodzę z twoją siostrą, wydajesz się być naprawdę spokojny – zauważył radośnie, zbywając komentarz Rona. – Czyżbyś zaakceptował mnie jako swojego przyszłego szwagra?
– Wolę ciebie niż Christophera Moona… Albo tego Puchona, który przystawiał się do niej kilka dni temu po śniadaniu… Na szczęście tamten szybciej łapał niż Moon.
– Teraz nikt już nie będzie jej niepokoić. A gdyby było inaczej, dam im do zrozumienia, że mi się dziewczyny nie odbiera.
– To te plotki, które słyszałem były prawdziwe? Chodzisz z Ginny? Gratuluję, stary! – rzucił Dean z drugiego końca pokoju.
– Dzięki, mieć taką dziewczynę to prawdziwy skarb. – Igniss wyszczerzył się zadowolony.
– I radzę ci, żebyś doceniał ten skarb.
– Spokojnie, przecież nie jestem z nią dla seksu czy coś.
Ron zakrztusił się własną śliną, co wywołało napad śmiechu u Deana i Seamusa.
– Ig, bo nam tu jeszcze kolega zejdzie!
– Seksy będą dopiero po ślubie – zapewnił gorliwie Black. – Tuż po tym jak dostanę błogosławieństwo od twoich rodziców. No chyba, że Ginny sama będzie chciała wcześniej… ale o tym nie musisz wiedzieć – dodał z niewinnym uśmiechem.
Ron spojrzał na niego udawanie spod byka.
– Zdecydowanie wolę nie wiedzieć.
– Jasna sprawa. Dlatego nie przyznam, że Ginny całuje najlepiej ze wszystkich moich dotychczasowych dziewczyn.
Tym razem spojrzenie już nie było udawane.
//*//
Reporterzy wyskoczyli w ich stronę, kiedy tylko postawili stopę na terenie cmentarza. Grad pytań uciekał z ciekawskich ust, dezorientując nieznacznie Ślizgona. Igniss złapał go łagodnie za nadgarstek w formie otuchy. Obydwoje podążali za wujem, który raz po raz prosił, by reporterzy dali im chwilę spokoju.
W końcu udało im się dołączyć do jego rodziców. Narcyza, nie przejmując się mężem, przyciągnęła do siebie chłopców, przytulając ich mocno. A przynajmniej mocno w jej mniemaniu. Już z daleka Draco widział, jak jego matka jest chorobliwie blada. Wyglądała, jakby potrzebowała przynajmniej tygodnia dalszej hospitalizacji. A zamiast tego stała tu, na chłodzie, towarzysząc wiernie mężowi.
– Jak się czujesz, Draco? – spytała troskliwie, gładząc delikatnie zimnymi palcami jego policzek. – Ignissie, zajmujesz się kuzynem, prawda? Macie na siebie oko? Nikt was… – zamilkła, czując, jak najstarszy syn opatula ją własnym szalikiem. Zaraz potem Draco podał jej swoje rękawiczki.
– Musi być ci zimno, mamo – mruknął Ślizgon, posyłając jej łagodne spojrzenie. – Nic nam nie jest. Mamy siebie nawzajem.
Kobieta rozluźniła się widocznie. Słowa syna musiały zdziałać cuda i uspokoić ją. We trójkę stanęli bliżej Lucjusza i jego brata. Wkrótce pogrzeb się rozpoczął.
//*//
Draco nie znał większości ludzi obecnych na pogrzebie. Nie rozglądał się w trakcie uroczystości, ale teraz kiedy nadszedł czas na kondolencje dla rodziny, miał okazję przyjrzeć się im z bliska. W większości były to osoby z otoczenia ojca lub dziadka.
Chociaż nie.
Dziewczyna, która teraz się pojawiła przed nimi z pewnością nie zaliczała się do ani tego, ani tego grona. Ubrana w ewidentnie mugolski mundurek szkolny, robiła niemałą sensację. Blondyn aż zdziwił się, że wcześniej nie zwrócił na to uwagi.
– Moje szczerze kondolencje – zwróciła się w stronę Lucjusza niezgrabną angielszczyzną i wtedy Ślizgon doznał olśnienia. Spojrzał na kuzynkę, nie potrafiąc pojąć, co ona tutaj robi. I chyba nawet powiedział to na głos, zważywszy na to, że cała uwaga Yumi spoczęła na nim, a obok siebie słyszał urywany chichot bliźniaka.
Przyjechałam tu z dziadkiem – odparła w swoim języku z większą pewnością. – Kei-nii i Yuu-nii z Maki-nee również tu są – dodała, wskazując za siebie. Rzeczywiście. Wymieniona trójka była tuż za nią. Przybliżyli się o krok czy dwa i stali teraz obok dziewczyny.
– Przykro nam, że spotykamy się w takiej chwili – zaczął Yuu i trzeba było przyznać, jemu mówienie po angielsku wychodziło lepiej niż kuzynce. – Jesteśmy wnukami Seporiana, starszego brata pana ojca.
Lucjusz spojrzał na niego zaskoczony, nie wiedząc co odpowiedzieć.
– Nie wiedziałam, że Abraxas miał jakiekolwiek rodzeństwo – spostrzegła Narcyza.
– Mój ojciec nie miał r…
– Wydziedziczyli go – przerwał wypowiedź Lucjusza, Ig. – Wydziedziczyli, a ten wyjechał na wschód. Dziadek pewnie nie wiedział, czy jego brat jeszcze żyje.
– Mimo wszystko – zaczął ponownie Yuusuke; posłał bliźniakom lekki uśmiech – chciałem podziękować, że obdarzył nas pan zaufaniem i wysłał do nas Draco i Ignissa na część wakacji.
W tłumie zrobiło się odrobinę głośniej. Praktycznie wszyscy zebrani pamiętali artykuł z wakacji, kiedy państwo Malfoy szukali syna, który zniknął. Czyżby chłopak postanowił uciec z domu?
– Przypomnę tylko, jak się nazywam. Yuusuke Onodera – przedstawił się blondyn o bardziej azjatyckich rysach. – Obok mnie stoi mój brat, Keisuke. Oraz moja narzeczona, Masaki. Niestety, nie zna angielskiego. – Maki uśmiechnęła się lekko, witając się po japońsku. Zaraz też zaczęła szeptem domagać się tłumaczenia słów swojego przyszłego męża.
– Jestem kuzynką Yuu i Kei’a, Yumi Uchida. Miło mi. – Nastolatka dygnęła nieznacznie, spoglądając wesoło na nowopoznanych ludzi.
Lucjusz odpowiedział niechętnie, przedstawiając swojego brata i żonę. Ukradkiem rozejrzał się, by z niezadowoleniem stwierdzić, że są obserwowani.
Gdzie wasz dziadek? – spytał Ig, nie zważając na to, że małe grono go zrozumie. Nawet jeśli później miałby za to zapłacić gniewem ojca.
No nareszcie – ucieszyła się siostra Haruse. – Już myślałam, że nic nie uda mi się zrozumieć. Dziadek rozmawia z dyrektorem Dumbledomem...? Dumeldorem?
Dumbledorem, nee-san. – Przyszedł jej z pomocą Keisuke.
Właśnie. Ponoć ten facet jest starym znajomym twojego dziadka, Rai-chan.
Na długo zostajecie? – spytał Ślizgon, próbując jakoś zmienić temat. Nie wiedział, co miał myśleć o tym, że Seporian właśnie rozmawiał z dyrektorem.
Prawdopodobnie do końca tygodnia. Zatrzymamy się w wiosce nieopodal waszej szkoły. Na wypadek, gdyby dziadek znów chciał porozmawiać z dyrektorem, no i żeby Maki mogła się zobaczyć z bratem.
Haru dalej cię do siebie przekonuje? – spytała ciekawsko Yoshizawa.
– Nie wiedziałam, że uczyliście się innego języka niż francuski – odezwała się Narcyza, stojąc pomiędzy synami. Draco złapał delikatnie jej dłoń, teraz bezpiecznie schowaną w cieple rękawiczki.
– Udało nam się nauczyć podstaw w czasie wyjazdu – powiedział, próbując nie zwracać uwagi na świdrujący go wzrok ojca.
– Igniss i Draco są naprawdę pojętni – pochwalił ich z uśmiechem Seporian, wychodząc z tłumu. Starszy brat Abraxasa był do niego uderzająco podobny. Gdyby nie szaty i łagodny wyraz twarzy mógłby być uważany za jego sobowtóra.
Lucjusz zastygł, nie wiedząc przez chwilę, co powiedzieć.
– Oboje są dla mnie ważni, dlatego od najmłodszych lat zapewniałem im najlepszych nauczycieli – odparł bez wahania w głosie. Tak bardzo był przyzwyczajony do mówienia kłamstw, że teraz był to dla niego praktycznie chleb powszedni. – Igniss jest dla mnie jak drugi syn.
Narcyza odwróciła nieznacznie głowę, nie chcąc zdradzić się poprzez mimikę. Czuła, że jej maska kruszeje i może pokazać emocje, przez które ktoś może domyśleć się prawdy.
– To widać – przyznał mu rację były Malfoy. – Bardzo o nich dbasz, Lucjuszu. Tylko pozwalaj im częściej opuszczać rodzinne gniazdo. Niech lizną trochę przygód. W ten sposób nauczą się nowych rzeczy i szybciej zrozumieją jakimi prawami rządzi się nasz świat.
Starszy mężczyzna położył dłoń na ramieniu Lucjusza, ściskając je nieznacznie.
– Nie zawsze możesz mieć nad wszystkim władzę – powiedział cichszym głosem, by postronni zainteresowani ich nie usłyszeli. – Próbując terrorem mieć posłuch w rodzinie, obracasz ich przeciwko sobie. Nawet król może zginąć z ręki królowej albo księcia, pamiętaj.
Następnie odsunął się z łagodnym uśmiechem od zastygłego z szoku Lucjusza.
– Żałuję, że nie mogliśmy się spotkać w bardziej sprzyjających warunkach. Miałem nadzieję przyjechać tu z powodu odwiedzin rodziny, a nie by pożegnać drogiego mi brata. Możecie być pewni, że znajdę osobę odpowiedzialną za to i zemszczę się po stokroć.
Narcyza drgnęła nieznacznie. Mimo wszystko sprawa dotyczyła jej starszej siostry. Nie zamierzała jej bronić, ale zdradzić również nie mogła. Zresztą, będąc pod okiem Lucjusza nie było mowy o rzuceniu chociażby małej wskazówki. Jeszcze, nie daj Merlinie, odbiłoby się to na Draco.
– Teść pewnie jest dumny, mając takiego brata – odezwała się, spoglądając na Seporiana z uwagą. – Mieć takiego członka rodziny to prawdziwy skarb. Większość rodzin nie ma takiego szczęścia.
– Prawdę powiedziawszy powiedziałbym, że jest całkowicie na odwrót. Weźmy na przykład ciebie, Narcyzo. – Kobieta drgnęła nieznacznie, niepewna, czego powinna się spodziewać. – Z tego co słyszałem, próbowałaś ratować mojego brata, – Narcyza poczuła ucisk w piersi na tą „zasługę” – jak i bez wahania stanęłaś w obronie swojego syna. Wykazałaś się wielką odwagą.
– Broniąc Draco, postąpiłam tak, jak każda matka na moim miejscu.
– Słuszna uwaga. Mimo wszystko w moich oczach jesteś wspaniałą kobietą, z której najbardziej dumny jest twój mąż.
– Oczywiście, że tak – zgodził się natychmiast Lucjusz. – Narcyza jest najlepszym co mogło mnie spotkać. Nie oddałbym jej za żadną cenę. – Wbrew sobie, kobieta poczuła na słowa męża przyjemne ciepło rozchodzące się w brzuchu. Dlaczego w dalszym ciągu reaguje na zwodnicze teksty tego drania? Czy niewystarczająco pokazał, jak jej obecność jest mu nie na rękę? Jak z chęcią by się jej pozbył?
– Dobrze to słyszeć. – Seporian wyprostował się nieznacznie. – A teraz proszę mi wybaczyć. Inne sprawy mnie wzywają. Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze w najbliższej przyszłości.
//*//
Elena roześmiała się głośno, kiedy opowieść Blacka dobiegła końca. We dwójkę czekali na “piątkowe spotkanie Ślizgońsko-Grofońskie”, jak to określił wcześniej Malfoy.
– Nie wierzę! Przelizałeś się z Wiewióreczką?! Ale to śmieszne! – Złapała się za brzuch, chichocząc w najlepsze. – I jak? Twój pierwszy damsko-męski pocałunek?
– Ginny nie jest pierwszą dziewczyną, którą pocałowałem.
– O! Robi się ciekawiej! To która była tą wątpliwą szczęściarą?
– Na co ci ta wiedza? I tak ich nie znasz – odparł wymijająco Gryfon.
Ich!? Teraz już się nie wywiniesz… Gadaj, Ig! – rzuciła zniecierpliwiona, nie zwracając uwagi na coraz wyraźniejsze odgłosy kroków. W przeciwieństwie do Ignissa, który uśmiechnął się półgębkiem.
– A co z tego będę mieć?
– Dowiem się, co mój tata da wam na test – powiedziała natychmiast z pewnością w głosie.
– O właśnie. Hermi wie o twoim ojcu?
– A czy to ma jakieś znaczenie? Nie pytała się mnie o to, a ja nie czuję jeszcze potrzeby, by chwalić się, że mam ojca tu, na miejscu.
– A nie boisz się po prostu, że wystraszy ją widmo teścia w postaci…
– Przestań! – podniosła głos dziewczyna. – Herm nie jest płytka. Sam doskonale o tym wiesz, a jednak starasz się mi dokuczyć, podsyłając mi co rusz kolejne ziarna niepewności. Jak coś ci nie pasuje w moim związku, to powiedz to jasno, a nie robisz jakieś porąbane podchody. A może nie podoba ci się to, że ja już uprawiałam zajebisty seks, podczas gdy ty dalej jesteś głupim prawiczkiem!?
Igniss wydał z siebie krótkie sapnięcie, nie znajdując odpowiedzi na słowa młodszej dziewczyny. Policzki pokryły się głębokim rumieńcem, który schodził po szyi aż za kołnierz.
//*//
– Choć Ig w przeciwieństwie do ciebie wciąż ma swój pierwszy raz przed sobą, to jednak właśnie on reprezentuje w tej chwili wyższy poziom dojrzałości. Naprawdę, Eleno, nie spodziewałam się po tobie tak prostackiej odzywki. – Granger jako pierwsza wyłoniła się zza zakrętu, podchodząc do nich ze zniesmaczoną miną. – A wydawałoby się, że ktoś, kto spędził tyle czasu z profesorem Snapem powinien rzucać bardziej… – zawiesiła na ułamek sekundy głos, zastanawiając się nad doborem słowa – wysublimowanymi ripostami.
– Najwidoczniej nie jest dostatecznie dobrym ojcem, skoro nie zdradził mi swoich metod – mruknęła, po krótkim westchnięciu. Odwróciła się w ich stronę z kamienną miną i ruszyła im naprzeciw.
– Jego powściągliwość w udzielaniu wskazówek, to niekoniecznie zła cecha. Wydaje mi się, że on po prostu wyznaje zasadę, że uczeń powinien samodzielnie wyciągać wskazówki z tego, co może zaobserwować...
– Pewnie masz rację – wcięła się w słowa Gryfonki. – Jak zawsze zresztą…
Minęła ją, przyśpieszając nieznacznie kroku.
– A ty gdzie?! – zawołał za nią Malfoy. Nie otrzymawszy odpowiedzi, odwrócił się na pięcie, z zamiarem pójścia za nią. – Prince!
– Zostaw ją. Najwyraźniej nie radzi sobie zbyt dobrze z przyjmowaniem krytyki
– Bo to akurat ma po Sevie – powiedział blondyn, spoglądając na Blacka.
– Emmm… – bąknął Ron – czy ja dobrze zrozumiałem? Snape jest jej ojcem?
– Najwyraźniej – przytaknęła Hermiona.
– “Najwyraźniej”? To znaczy że nie byłaś tego pewna? – Harry spojrzał zaskoczony na przyjaciółkę. – Brzmiałaś tak stanowczo, jakbyś od dawna wiedziała!
– Daj spokój, przecież w chwili gdy powiedziała, że jej ojciec jest w Hogwarcie, Snape stał się jedyną opcją. Bo kto inny? Flitwick? Hagrid? A może Prawie Bezgłowy Nick? – spojrzała na przyjaciół z rozbawieniem.
– Mógłby być jeszcze Erydan albo Yoshizawa – zauważyła Ginny.
– Yoshizawa? Przecież on jest od nas raptem parę lat starszy – przypomniał siostrze Ron.
– A do Erydana w ogóle nie jest podobna. Z kolei do Snape’a – owszem.
W czasie ich wymiany zdań Draco, nie przejmując się resztą, podszedł do bliźniaka.
– Sprowokowałeś ją, prawda? – spytał, przyglądając się uważnie jego mimice. – To miała być zemsta za ostatnie?
– To tak samo się potoczyło. Nie mam wpływu na jej reakcje. – Wzruszył ramionami brunet. – Chyba nie zarzucisz mi, że zrobiłem to specjalnie?
– Nie rób ze mnie idioty, Ig. Nie znamy się od wczoraj. Tak samo jak ty nie trzymasz się z nią od kilku dni. Doskonale wiesz, jak bocznymi drzwiami narzucić temat, który wyprowadzi ją z równowagi. No i widziałeś, jak od dłuższego czasu starała się, by pokazać Granger swoje najlepsze strony. Zresztą, wiele razy wspominała, że jesteś prawiczkiem, dziewicą, co zawsze przyjmowałeś z uśmiechem. Ba! Nawet odwdzięczałeś jej się innymi dziwnymi tekstami w stylu: “zmień płeć i bądź moim księciem z bajki”. Jednak dzisiaj nagle jej słowa cię zaskoczy…
– Przestań już wymyślać, Draco – przerwał bratu Gryfon. – Zresztą nawet jeżeli, to nic jej się nie stało. Mała nauczka, ot co.
– Mała nauczka… Czekaj, dzisiaj są urodziny Lou? – spytał nagle, a widząc zniesmaczenie na twarzy bliźniaka, wykrzywił wargi w ironicznym uśmiechu. – To dlatego od rana rzucasz chorymi pomysłami i wyżywasz się na innych. Która to już rocznica zerwania? Druga? Myślałem, że po zeszłorocznej aferze, nie będziesz już tak świrował.
– Jakiej zeszłorocznej aferze? – spytała Ginny zza pleców Malfoya.
– Ośmieszyłem jednego kolesia w czasie imprezy. Kilkukrotnie, gdy zobaczyłem rozbawione miny moich znajomych. Nieważne jak… W ciągu kilku dni wszyscy w szkole wiedzieli, że mam pachołka Louisa. Lou-chołka. Wytrzymał dwa tygodnie, po czym zmienił szkołę. Jak i miasto.
– A wszystko dlatego, że był imiennikiem jego pierwszego faceta. No i wypadała akurat rocznica ich rozstania.
– Chyba niesłusznie nazwałam cię bardziej dojrzałym od Elly… W jej wieku byłeś taki sam – rzuciła Hermiona, choć bez jakiejkolwiek uszczypliwości w głosie. Ot, stwierdziła fakt.
– Oj, tam. Nigdy nie twierdziłem, że jestem dojrzały – odparł chłopak bez skruchy.
– Proponuję, żebyśmy wreszcie poszli do PŻ, bo jak dalej będziemy tu tkwić, to zastanie nas godzina policyjna.
– Godzina policyjna? – powtórzył za rudzielcem Malfoy, krzywiąc się nieznacznie. – Czyli teraz bawimy się mugolskimi slangami?
– A czemu miałbym ich nie używać? – Ron spojrzał na Ślizgona, jakby zapytał go o coś głupiego. – I dla twojej wiadomości, to “teraz” trwa jakoś od kiedy poznałem tę dwójkę. – Wskazał głową Harry’ego i Hermionę.
– Dla twojej wiadomości, nie interesują mnie niezwykle pasjonujące historie twojego życia.
– Draco, sam go zaczepiłeś, więc mógłbyś chociaż kulturalnie przyjąć jego odpowiedź. – W głosie Złotego Chłopca pobrzmiewały proszące nuty. Był szalenie szczęśliwy, że Ron i Draco jeszcze się nie pozabijali ani nawet nie pobili, jednak chciałby żeby zaczęli się też chociażby grzecznie do siebie odnosić… Bo inaczej prędzej czy później skończy się na mordobiciu.
– Przyjąłem – powiedział ugodowo, przysuwając się do swojego chłopaka. Spojrzał na niego łagodnie, kładąc dłoń na jego piersi i wychylił się po pocałunek.
Gryfon pozwolił się krótko cmoknąć, po czym nieco wybrakowaną paczką ruszyli wreszcie do swojej nowej bazy.
~*~

1 komentarz:

  1. Hej,
    Seporian to chyba się czegoś domyśla, Ignis i jego pomoc Ginny świetnie, Narcyza wydaje się być przestraszona...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń