– Nie chcę cię
widzieć na polu bitwy, Syriuszu.
– …Żartuje profesor.
– Czy wyglądam,
jakbym żartował? Nie mogę ci pozwolić pokazać się ludziom. Wywołasz zbyt duże
zamieszanie, w końcu oficjalnie od niemal roku jesteś martwy.
– No to chyba
idealnie? Odciągnę chociaż część uwagi od pozostałych…
– Wtedy sam będziesz
musiał walczyć z grupą śmierciożerców, nie mogę na to pozwolić. Doskonale wiem,
jaką opinią cieszysz się wśród nich. Ledwo wróciłeś do życia, nie chcę, żebyś
przez nierozwagę tak bardzo ryzykował.
– Więc mam siedzieć
zamknięty tutaj, podczas gdy wszyscy będą walczyć i ginąć gdzieś na zewnątrz?!
Nie ma mowy, żebym na to przystał! Wiesz, profesorze, na co mnie stać! Tak
łatwo się im nie dam! Przydam się wam na polu bitwy!
– Znam twoje
umiejętności. Dlatego nie chcę cię widzieć na polu bitwy.
Black poczuł się,
jakby dostał pałką do quidditcha w tył głowy. Zacisnął zęby i odwrócił się,
opuszczając kuchnię energicznym krokiem. Chwilę później rozległo się
skrzypienie schodów, które obudziło portret Walburgi Black.
– Plugawe świnie
panoszą się moim domu! Niewdzięczne gumochłony! Skazujecie prawdziwych
czarodziejów na klęskę! Zdrajcy! Zdrajcy krwi! Parszywe ghule! Zdechnijcie i
niech wasze truchła zeżrą gnomy!
Z korytarza dobiegł
huk i krzyk Syriusza:
– Zamilknij wreszcie,
wiedźmo!
– Zdraaaajcaaaa! –
zawył portret. – Sczeźnij na chwałę Czarnego Pana!! Szlamo!! Nie jesteś moim
synem! Sczeźnij, szkarado!!
Po tym już nie szło
już zrozumieć, co wywrzaskiwała, bo jej słowa zlewały się z obelgami rzucanymi
przez portrety pozostałych członków rodziny rozwieszonych w pobliżu Walburgi.
Narcyza zaniepokojona
wrzaskami wyszła ze swojego pokoju, zmierzając na dół. Na schodach Syriusz
minął ją bez słowa z trudną do odgadnięcia miną. Gdy chwyciła go za rękę,
wyrwał ją, nawet się nie oglądając. Po chwili wspinał się już na kolejne
piętro.
Gdy dotarła na dół,
Dumbledore właśnie zaciągnął zasłony przed portretem jej ciotki, ucinając
osobliwy koncert. Gdy ona umilkła, kolejno milkły też pozostałe obrazy.
– Dawno nie widziałam
tak wściekłego Syriusza – rzuciła na wstępie, przystając przy starszym
czarodzieju.
– Przejdzie mu. Musi
najwyraźniej pomyśleć przez chwilę w samotności. Dajmy mu czas.
– O co poszło w
ogóle?
– Nie przypadło mu do
gustu zadanie, które mu powierzyłem. Cóż, takie sytuacje czasem się zdarzają,
ale wierzę, że jeszcze raz rozważy moją propozycję i jednak na nią przystanie.
Więcej nie mogę powiedzieć.
– Jeżeli za pierwszym
razem mu nie podpasowało, to raczej już nie zmieni zdania. Syriusz jest
najbardziej upartą osobą, jaką znam.
– Cóż, czas pokaże.
//*//
Narcyza zapukała
cicho i nie czekając na odpowiedź, weszła do pokoju kuzyna.
– Zabarykadowałeś się
tutaj na cały dzień – rzuciła na wstępie, podchodząc do leżącego na łóżku mężczyzny.
– Tak bardzo już masz dość mnie i Iga, że postawiłeś na towarzystwo ścian
swojego pokoju?
– Pięć godzin
nazywasz całym dniem? – spytał uszczypliwie. – Moje tkwienie tutaj nie ma z
waszą dwójką nic wspólnego. Zwyczajnie zasiedziałem się nad wymyślaniem
sposobu, w jaki mogę zemścić się na twojej szurniętej siostrze. Na ten moment
mam dwadzieścia trzy scenariusze, z czego tylko dwa nie uwzględniają śmierci w
męczarniach.
– Rozumiem, że jesteś
zły. Jednak nie znaczy to, że zgodzę się paść ofiarą twojej zgryźliwości –
odparła zniechęcona. – Chciałam jedynie dać ci znać, że nie ważne o której
możesz ze mną porozmawiać… Teraz jednak widzę, że obecnie gardzisz moim towarzystwem – dodała, stojąc już przy drzwiach. –
Jak zgłodniejesz, w jadalni czeka na ciebie obiad… A mnie wiesz gdzie znaleźć.
Na razie żegnam…
//*//
Dopiero trzy godziny
później stanął przed drzwiami jej sypialni. Zapukał lekko, czekając na
zaproszenie.
– Wybacz, że byłem
dla ciebie niemiły – przeprosił na wejściu. – Już się uspokoiłem… Mogę zostać
czy mam wyjść? – spytał niepewnie, gdy dłuższą chwilę mu nie odpowiadała,
zajęta rozczesywaniem włosów. Zerknęła na niego w odbiciu.
– Przeprosiny
przyjęte. Czuj się jak u siebie – odparła chłodno.
Stanął za jej plecami
i wyciągnął dłoń w geście oczekiwania. Kobieta przez chwilę nic nie robiła,
patrząc na wyciągniętą rękę. W końcu westchnęła i włożyła w nią szczotkę.
Wyprostowała się, gdy Syriusz ujął pierwszy kosmyk i przeczesał go
niespiesznie. W ciszy powtarzał ten ruch, powoli rozczesując jasne włosy.
Biorąc kolejne pasma, przesuwał opuszkami po jej skórze. Cały zabieg trwał
kilka minut, a gdy skończył, założył jej włosy za jedno ucho i delikatnie
przerzucił przez ramię.
– Co mam zrobić,
żebyś przestała się na mnie gniewać? – Popatrzył w oczy jej lustrzanego
odbicia, wolno gładząc blond włosy. – Spróbowałbym cię rozśmieszyć, ale masz
taką minę, że chyba prędzej dostałbym po głowie niż osiągnął sukces.
– Na początek możesz
odstawić moją szczotkę. – Palcem przesunęła po powierzchni blatu, którą miała
na myśli. Wykonał sugestię.
– Zrobione. – Nie
żeby musiał ją o tym informować.
– Opowiedz mi o
Harrym Potterze. Skoro już mam go niedługo poznać, wypadałoby cokolwiek
wiedzieć, czyż nie?
– Czyli jednak się z
nim spotkasz? – Syriusz nie ukrywał zadowolenia w głosie.
– Na chwilę obecną
tylko to rozważam.
– To już więcej niż
ostatnio. – Przeczesał palcami spływające z ramienia włosy i uśmiechnął się
lekko do odbicia kobiety. – Jaki jest Harry? Hmm… – Przypomniał sobie ich
spotkanie, gdy w pogoni za Peterem dotarł do Hogwartu. – Jest brawurowym
dzieciakiem z silnym poczuciem sprawiedliwości, który całkiem dobrze wie, czego
chce i w co wierzy. Robi zawsze to, co uważa za słuszne. Na szczęście teraz
zdarza mu się najpierw pomyśleć o możliwych konsekwencjach, zanim poleci
realizować swój plan. Bardzo dojrzał przez ostatni rok.
– Jakby nie patrzeć,
stracił ciebie. To musiało zmusić go do refleksji i…
– Podsunęłaś mi jego
kolejną cechę – wciął jej się w słowo. – Jest bardzo “zachłanny” jeśli chodzi o
branie odpowiedzialności. Tak samo często sprząta bałagan, który zrobili inni…
Ma za dobre serce. Ale jego rodzice też tacy byli. I zupełnie jak oni pewnie
oddałby własne życie, gdyby wierzył, że to uratuje ludzi, których kocha.
Dlatego muszę mieć na niego oko.
– Wydaje się –
zaczęła wolno kobieta – być dobrym dzieckiem. Nic więc dziwnego, że Draco był
tak nim zauroczony.
– Szkoda tylko, że z
nim zerwał. To był dla Harry’ego potężny cios. Na szczęście już jest lepiej.
– A jego przyjaciele?
Jacy oni są?
– Na pewno bardzo
oddani. Hermiona jest niesamowicie inteligentną dziewczyną, która mocno stąpa
po ziemi. Z pewnością wyrośnie na twardą, niezależną kobietę. Na szczęście przy
tym jest raczej miła, więc nie powinna terroryzować mężczyzn wokół siebie…
Chociaż z drugiej strony zdarza jej się strasznie matkować Harry’emu i Ronowi.
– Urwał na chwilę, zastanawiając się. – Ogólnie, to dobry dzieciak. Ale czasem
trzeba uważać przy niej na słowa. Ma własny kodeks wartości, w którym
szczególną uwagę poświęca wszelkim dyskryminacjom. Nawet skrzaty domowe chciała
wyzwolić – rzucił z rozbawieniem.
Narcyza zacisnęła
wargi, nie wiedząc co powinna na to odpowiedzieć. Dzięki opisowi Syriusza udało
się ją skojarzyć z “tą nadętą kujonicą i szlamą” jak kiedyś opisał ją Draco,
kiedy tłumaczył ojcu, dlaczego nie był na pierwszym miejscu z SUMów. Dziewczyna
miała dokładnie o jeden przedmiot więcej niż on – mugoloznastwo – i dzięki temu
wypadła lepiej w rankingu. Nie, żeby Lucjusza takie wytłumaczenie zadowoliło.
Wtedy po raz pierwszy była świadkiem, jak mężczyzna uderzył syna.
– To naprawdę mądra
dziewczyna. Dobrze, że Harry ma taką osobę blisko siebie.
Syriusz parsknął
rozbawiony.
– Zabrzmiało jakby
był idiotą i potrzebował kogoś, kto go będzie pilnował.
– Nie to miałam…
– Chociaż – znów nie
dał jej dokończyć – niewiele mija się to z prawdą. Harry jest inteligentny, ale
potrafi przy tym robić i mówić prawdziwe głupoty. Na szczęście twój syn umie
sobie z tym radzić. Przynajmniej tak twierdzi jego brat.
– Z tego co mi
wiadomo, oni już nie są razem…
Syriusz jedynie
uśmiechnął się lekko w odpowiedzi.
– Jeśli chodzi o
Rona… Jest najbardziej porywczy z tej trójki. I dość strachliwy. Potrzebuje
czasem dobrego bodźca, który go popchnie do działania, przeważnie jest to
kłótnia z przyjaciółmi. Ale można na nim polegać. Kiedy Harry naprawdę go
potrzebował, zawsze był obok. Harry też zawsze wychwalał jego umiejętności
strategiczne.
– On jest pierwszym
przyjacielem Harry’ego, prawda? Trzyma się z nim od pierwszego dnia szkoły.
– Dokładnie. W
dodatku Harry bardzo dobrze dogaduje się z jego rodziną.
– To wiem. Molly w
pewnym sensie dała mi to odczuć. W sensie, kilka razy wspomniała, że Harry jest
dla niej jak syn, więc uznałam, że musi mieć dobry kontakt z całą rodziną.
Syriusz zaśmiał się
lekko.
– Jak syn? Mogę być
stronniczy, ale w sumie Harry’ego nie da się nie pokochać. Zwłaszcza jak spędzi
się z nim więcej czasu jak Weasleyowie.
– Mam rozumieć, że
chcesz nas zapoznać, bym i ja obdarzyła go miłością? – Kobieta spojrzała na
niego z uwagą.
– Jest wiele powodów,
dla których powinnaś go poznać. Mam wymienić? Czy może na dobry początek
starczy fakt, że podobno od małego twój młodszy syn miał na jego punkcie hopla?
– Wszystkie dzieci
miały na jego punkcie hopla, śmiem zauważyć. Draco nie był wyjątkiem.
– Owszem, ale nie
wszystkim udało się go w sobie rozkochać. Draco może i go rzucił, ale Harry ani
myśli to zaakceptować… Jest jeszcze jeden ważny powód, dla którego powinnaś go
osobiście poznać.
– Jaki to powód?
– Wybrałaś walkę po
jego stronie.
– Jest dużo osób
stojących po jego stronie, które nawet nigdy w życiu z nim słowa nie zamieniły.
Ten argument ma luki, kochany kuzynie.
– Pozwól, że w takim
razie dodam jeszcze jeden. Jest oficjalnym właścicielem całego majątku Blacków,
w tym tego domu i będzie tu w najbliższy weekend. Nieuprzejmością byłoby go
zignorować.
– Teraz zabrzmiało to
tak jakbyś chciał, żebym wkupiła się w jego łaski, by mnie nie wyrzucił za
drzwi.
Westchnął
zniecierpliwiony.
– Odwołałem się do
twoich rodzicielskich uczuć, do poczucia solidarności i nawet do dobrych
manier, a ty dalej nie chcesz dać się przekonać?
– Nie powiedziałam
nigdzie, że mnie nie przekonałeś, czyż nie? – Obróciła głowę, spogladając na
niego z uniesioną brwią. – A może się mylę?
Syriusz zamilkł,
analizując ich rozmowę. Odwrócił wzrok zażenowany.
– Zaplątałem się we
własne sidła – przyznał niechętnie. – A mogłem zwyczajnie przyznać, że chcę,
żebyś też go pokochała.
Blondynka uśmiechnęła
się łagodnie.
– Z chęcią poznam
twojego ukochanego chrześniaka i kto wie, może mnie też zauroczy.
//*//
Syriusz otworzył oczy
i spojrzał w bok, skąd słyszał czyjś cichy oddech. Ze zdziwieniem stwierdził,
że w jego fotelu, w jego sypialni śpi sobie w najlepsze jego droga kuzynka.
Podniósł się powoli do siadu, zerkając przy tym na zegar. Było trochę po
dziewiątej rano, co znaczyło że przespał jakieś trzy godziny. Przynajmniej w
tej “turze”.
Zasłonił usta,
ziewając i wyszedł spod kołdry. Podszedł, najciszej jak umiał, do kobiety i
przysiadł na podłokietniku. Przyglądał się przez dłuższą chwilę jej twarzy, nim
zdecydował się ją obudzić. Przykrył leżącą na okładce książki dłoń własną i
delikatnie nią potrząsnął.
Blondynka odetchnęła
głębiej, uchylając leniwie powieki i patrząc zamroczonym od snu wzrokiem przed
siebie, na puste łóżko kuzyna. Westchnęła zaskoczona i zaraz spojrzała w bok na
uśmiechniętego mężczyznę.
– Dzień dobry,
Syriuszu – szepnęła, nie spuszczając wzroku z jego twarzy. – Wybacz, że tak
odpłynęłam.
– Ależ ja się nie
gniewam. Niemniej jak chciałaś się przespać, to na przyszłość polecam jednak
materac. To łóżko jest całkiem duże, więc spokojnie zmieściłabyś się obok mnie…
Chyba że śmierdzę?! – Chwycił przód swojej piżamy i uniósł trochę, niuchając.
– Już nie wymyślaj,
Syriuszu – mruknęła z udawaną naganą. Złapała za jego rękę, odciągając ją od
materiału piżamy. – Myślisz, że siedziałabym spokojnie, gdybyś wydzielał
nieprzyjemny zapach? Bo ja myślę, że już dawno siedziałbyś w wannie, nie
wiedząc co się dzieje.
Syriusz zaśmiał się
cicho.
– Fakt, nigdy się nie
patyczkowałaś. Ale chyba nie miałaś wyboru, bo inaczej weszlibyśmy ci z
Regulusem na głowę, co?
– Jakbyście i tak nie
próbowali – prychnęła.
Syriusz znienacka
objął ją i ścisnął, przytulając policzek do jej głowy.
– Ale za to nas kochałaś!
– stwierdził wesoło, nadając swojemu głosowi dziecinne tony.
– O tym właśnie mówię
– odparła, wzdychając.
Nie odsunęła jednak
od siebie kuzyna, dając mu ciche przyzwolenie na pozostanie w tej pozycji. On
jedynie rozluźnił się, przestając ją ściskać, a po chwili krótkimi, wolnymi
ruchami kciuka zaczął gładzić jej ramię.
– Wiesz co, Cyziu? –
mruknął po chwili ciszy. – Robię się senny, jak tak się do ciebie przytulam. To
trochę zabawne, ale w sumie jakoś tak… miłe.
Narcyza uśmiechnęła
się łagodnie, gładząc delikatnie palcami przedramię mężczyzny.
– Obawiam się, że w
tej pozycji może być ci bardzo niewygodnie.
– I pewnie
zaśliniłbym ci pół głowy – zauważył tym samym sennym tonem. – Założę się, że
nie odzywałabyś się do mnie do końca dnia. Albo i dłużej, bo śmiałbym się za
każdym razem, gdy bym na ciebie spojrzał.
– Zemściłabym się za
taką akcję w pięknym stylu.
Odsunął się i
przeciągnął, rozprostowując kości.
– Dlatego czas na
opuszczenie sypialni... Jadłaś już śniadanie?
//*//
Kończyli właśnie
obiad, gdy do kwatery weszło kilka osób. Nie próbowali być jakoś szczególnie
cicho przy stole, szczególnie gdy Syriusz zaczął się przekomarzać z Ignissem,
ale w porównaniu z nimi na korytarzu zrobił się spory hałas. Ktoś przeklął
głośno, potknąwszy się o stojak na parasole i nie trzeba było długo czekać aż
portret Walburgi rozpoczął swój typowy koncert.
Kilka minut upłynęło,
nim wrzaski ustały i grupka osób wsypała się do kuchni, witając z obecnymi.
– Po prostu nie było
innej opcji… Idziesz na rekord, Tonks? – zapytał z rozbawieniem Syriusz,
odkładając sztućce.
Obecnie zielonowłosa
dwudziestoczteroletnia aurorka, szturchnęła stojącego obok niej Kingsley’a w
ramię.
– Dyrektor nie
żartował!
– Naprawdę sądziłaś,
że żartowałby w kwestii czyjegoś życia? – Spytał z naganą w głosie.
– Oj, no nie… Ale
ciężko było w to uwierzyć, nie powiesz że nie!
– Widzę, że się
dobrze wybraliśmy porę wizyty. Przyniosłam ciasto, to akurat będzie na
podwieczorek. – Molly odstawiła pojemnik z tartą na kuchenny blat.
Syriusz wstał od
stołu i przywitał się ze starymi znajomymi.
– Na dniach mają
przyjechać inni, żeby spotkać się z Albusem. I przywitać.
– Remus? – spytał,
patrząc na Tonks.
– Wciąż w delegacji.
Ale przyślę go tu, jak tylko wróci.
Syriusz skinął głową.
– To co? Zapraszam
wszystkich do stołu. Jest cały ogrom rzeczy, o które chcę was wypytać.
– Za pół godziny ma
się pojawić Albus – zauważył Kingsley.
– I? Zamierzasz w
takim razie przez te pół godziny sterczeć pośrodku kuchni jak spetryfikowany?
– Dyrektor pewnie i
tak jak zwykle się spóźni.
– A wy dokąd? –
spytał, widząc jak Narcyza i nastolatek wstają od stołu.
– Nie chcemy wam
przeszkadzać w rozmowie.
– Nie wygłupiaj się,
Narcyzo. Nie będziemy tu przecież rozmawiać o żadnych tajnych planach. No,
przynajmniej do czasu przyjścia profesora Dumbledore’a.
– I ty, i Ig
spokojnie możecie zostać. Także z myślą o was przygotowałam to ciasto.
//*//
– Może zaatakować za kilka dni albo dopiero za miesiąc lub dwa. Nie mam
żadnych informacji poza tym, że przygotowania ma już w ostatniej fazie.
Pozostaje nam tylko czekać w gotowości – stwierdził z westchnieniem Dumbledore.
– Harry? – rzucił
pytająco Artur.
– O niczym mi nie
mówił, a tobie, Syriuszu?
– Rozmawiałem z nim
prawie tydzień temu i wtedy na pewno nic nie wiedział. Jeśli do tej pory nie
poinformował o niczym dyrektora, to znaczy, że Voldemort milczy.
– Już mu się zdarzało
działać na własną rękę – zauważyła Tonks.
– Tak, ale powiedział mi, że nie będzie
prowadził własnej wojny. Harry nie jest typem człowieka, który po takiej
deklaracji zataiłby fakt, że śmierciożercy z Voldemortem na czele wybierają się
do Hogwartu na spacerek.
Wśród zgromadzonych
rozległ się przytakujący pomruk.
– Profesorze, podobno
Voldemort werbuje wilkołaki, to pewne?
– Tak. Znaczną część
watahy już udało mu się przekonać. Remus próbuje przekonać pozostałych, by
przynajmniej pozostali neutralni, jeśli nie chcą przejść na naszą stronę.
Dlatego tak wielkim niepokojem napełnia mnie czas, który wybierze na atak.
Biegająca po polu bitwy zgraja wilkołaków może być ciężka do opanowania.
Syriusz machnął
zbywająco ręką.
– Nie wydaje mi się,
żeby mieli zaatakować w czasie pełni. Nie, jestem pewien, że ten dzień możemy
wykluczyć. Może wybrałby dzień lub dwa po niej, gdy jeszcze są przemienieni a
już nie aż tak niebezpieczni, ale nawet wtedy nic do nich nie dociera.
Voldemort nie jest na tyle głupi, by wykorzystywać “sojuszników”, którzy w
czasie walki mogą zaatakować nawet jego popleczników.
– Przecież mogliby
być na wywarze tojadowym – zauważyła Narcyza. – Pomaga on zachować wilkołakowi
jego ludzką świadomość.
– Tylko wtedy nie
byliby zdolni do walki. Brany prawidłowo eliksir sprawia, że przesypiają całą
pełnię. Nawet jak się ich obudzi, to są półprzytomni. Drugiego i trzeciego dnia
to samo. Generalnie najchętniej by spali trzy doby ciągiem.
– Więc możemy
założyć, że nie zaatakują w okolicy pełni – podsumował dyrektor.
– Tydzień przed
pełnią robią się nadwrażliwe, drażliwe i im bliżej pełni tym bardziej przez to
przemęczone, więc odpada. Potem jeszcze trzy dni łącznie z pełnią są
niedysponowani, więc możemy spokojnie wyeliminować dziesięć dni, kiedy
Voldemort nie zaatakuje. To jednak nie wszystko. Gdy po upływie trzeciej doby
wracają do swojej postaci potrzebują całego dnia na powrót do pełni sił.
Dopiero w czwartej dobie po pełni byliby przydatni w walce.
– Kiedy teraz wypada
pełnia? – padło pytanie Artura.
– Dwudziestego
czwartego – pospieszyła z odpowiedzią Tonks.
– Dlatego jeśli przed
siedemnastym Voldemort nie wykona ruchu – kontynuował swój wywód Syriusz – to
będziemy bezpieczni aż do dwudziestego ósmego. Według mnie, najrozsądniej by
dla niego było poczekać aż pełnia minie. Tuż po niej wilkołaki sięgają szczytów
swoich zdolności w ludzkiej postaci – wyostrzone zmysły, znacznie podwyższona
zdolność regeneracji, największa siła fizyczna.
– W żadnej książce
nie spotkałem się z takimi szczegółami. – Dyrektor spojrzał z zainteresowaniem
na Blacka.
– Bo nikt nigdy nie opisał
tak dokładnie wilkołaków. W końcu są nikim. One to wiedzą, bo z tym żyją, a
niewielu czarodziejów interesuje się w kontekście likantropii czymś więcej niż
– co zrobić, żeby cię nie zaraził albo nie zabił. Jak widzę, nawet profesor się
tym zbytnio nie interesował, nawet jeśli przez siedem lat… w sumie osiem, jeden
taki futrzak latał sobie po Hogwarcie – dogryzł starszemu czarodziejowi, ale
ten pozostawił to bez komentarza.
– Skąd pewność, że
Voldemort o tym wie? – spytała Molly. – Albo że wykorzysta tę wiedzę?
– Wie na pewno, bo ma
w swoich szeregach Greybacka. To on ugryzł Remusa – wtrąciła Tonks. – Jeśli
planowali zwerbować wilkołaki, Greyback jako wierny sługa na pewno poinformował o takich szczegółach swojego
pana.
– To nie jest żadna
tajemna wiedza. Idzie zauważyć tę prawidłowość już po kilku pełniach. – Syriusz
wzruszył nonszalancko ramionami. – Jeśli ktoś uważnie patrzy.
~*~
Hej,
OdpowiedzUsuńsorki, że z takim opóźnieniem, ale ostatnie dni były dla mnie takie zabiegane, że, nie miałam kiedy przeczytać...
super, teraz to nawet jest jak czytać chronologicznie (mam nadzieję, że nie zostało to odebrane, że przychodzi taka i się czepia...)
wiele pomysłów powiadasz, można być pewnym, że będę zainteresowana ;)
bardzo podobają mi się te rozmowy miedzy Narcyza a Syriuszem, wystarczy słowo Narcyza a Syriusz jak taki dzieciak co zbroił... Syriusz to widać nie potrafi usiedzieć na miejscu, ale Dumbledore ma racje pojawił by się na polu bitwy, o tak byłby szok dla śmierciożerców, że żyje, a potem pewnie wściekła Belatrix pragnąca go zabić, a gdyby coś mu się stało to dla Harrego byłby wielki cios (ponowny, i pewnie gorszy od pierwszego)... Harry to chyba trochę wdał się w swojego ojca chrzestnego że zawsze się pcha do walki, do obrony i ochrony bliskich... zastanawiam się czy Syriusz wie, że Dracon rzucił Harrego aby ten był bezpieczny...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Narcyza zaskoczona widokiem Syriusza, cieszę się że odbudowywują relacje po tylu latach...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, no tak Syriusz też nie potrafi usiedzieć na miejscu, ale dyrektor ma jednak racje bo gdyby coś mu sie stało to dla Harrego byłby to wielki cios, ale czy Syriusz wie o tym, że Draco zerwał z Harrym aby ten był bezpieczny...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia