poniedziałek, 2 marca 2020

Historia Psa 07

~*~
– Nie chcę cię widzieć na polu bitwy, Syriuszu.
– …Żartuje profesor.
– Czy wyglądam, jakbym żartował? Nie mogę ci pozwolić pokazać się ludziom. Wywołasz zbyt duże zamieszanie, w końcu oficjalnie od niemal roku jesteś martwy.
– No to chyba idealnie? Odciągnę chociaż część uwagi od pozostałych…
– Wtedy sam będziesz musiał walczyć z grupą śmierciożerców, nie mogę na to pozwolić. Doskonale wiem, jaką opinią cieszysz się wśród nich. Ledwo wróciłeś do życia, nie chcę, żebyś przez nierozwagę tak bardzo ryzykował.
– Więc mam siedzieć zamknięty tutaj, podczas gdy wszyscy będą walczyć i ginąć gdzieś na zewnątrz?! Nie ma mowy, żebym na to przystał! Wiesz, profesorze, na co mnie stać! Tak łatwo się im nie dam! Przydam się wam na polu bitwy!
– Znam twoje umiejętności. Dlatego nie chcę cię widzieć na polu bitwy.
Black poczuł się, jakby dostał pałką do quidditcha w tył głowy. Zacisnął zęby i odwrócił się, opuszczając kuchnię energicznym krokiem. Chwilę później rozległo się skrzypienie schodów, które obudziło portret Walburgi Black.
– Plugawe świnie panoszą się moim domu! Niewdzięczne gumochłony! Skazujecie prawdziwych czarodziejów na klęskę! Zdrajcy! Zdrajcy krwi! Parszywe ghule! Zdechnijcie i niech wasze truchła zeżrą gnomy!
Z korytarza dobiegł huk i krzyk Syriusza:
– Zamilknij wreszcie, wiedźmo!
– Zdraaaajcaaaa! – zawył portret. – Sczeźnij na chwałę Czarnego Pana!! Szlamo!! Nie jesteś moim synem! Sczeźnij, szkarado!!
Po tym już nie szło już zrozumieć, co wywrzaskiwała, bo jej słowa zlewały się z obelgami rzucanymi przez portrety pozostałych członków rodziny rozwieszonych w pobliżu Walburgi.
Narcyza zaniepokojona wrzaskami wyszła ze swojego pokoju, zmierzając na dół. Na schodach Syriusz minął ją bez słowa z trudną do odgadnięcia miną. Gdy chwyciła go za rękę, wyrwał ją, nawet się nie oglądając. Po chwili wspinał się już na kolejne piętro.
Gdy dotarła na dół, Dumbledore właśnie zaciągnął zasłony przed portretem jej ciotki, ucinając osobliwy koncert. Gdy ona umilkła, kolejno milkły też pozostałe obrazy.
– Dawno nie widziałam tak wściekłego Syriusza – rzuciła na wstępie, przystając przy starszym czarodzieju.
– Przejdzie mu. Musi najwyraźniej pomyśleć przez chwilę w samotności. Dajmy mu czas.
– O co poszło w ogóle?
– Nie przypadło mu do gustu zadanie, które mu powierzyłem. Cóż, takie sytuacje czasem się zdarzają, ale wierzę, że jeszcze raz rozważy moją propozycję i jednak na nią przystanie. Więcej nie mogę powiedzieć.
– Jeżeli za pierwszym razem mu nie podpasowało, to raczej już nie zmieni zdania. Syriusz jest najbardziej upartą osobą, jaką znam.
– Cóż, czas pokaże.
//*//
Narcyza zapukała cicho i nie czekając na odpowiedź, weszła do pokoju kuzyna.
– Zabarykadowałeś się tutaj na cały dzień – rzuciła na wstępie, podchodząc do leżącego na łóżku mężczyzny. – Tak bardzo już masz dość mnie i Iga, że postawiłeś na towarzystwo ścian swojego pokoju?
– Pięć godzin nazywasz całym dniem? – spytał uszczypliwie. – Moje tkwienie tutaj nie ma z waszą dwójką nic wspólnego. Zwyczajnie zasiedziałem się nad wymyślaniem sposobu, w jaki mogę zemścić się na twojej szurniętej siostrze. Na ten moment mam dwadzieścia trzy scenariusze, z czego tylko dwa nie uwzględniają śmierci w męczarniach.
– Rozumiem, że jesteś zły. Jednak nie znaczy to, że zgodzę się paść ofiarą twojej zgryźliwości – odparła zniechęcona. – Chciałam jedynie dać ci znać, że nie ważne o której możesz ze mną porozmawiać… Teraz jednak widzę, że obecnie gardzisz moim towarzystwem – dodała, stojąc już przy drzwiach. – Jak zgłodniejesz, w jadalni czeka na ciebie obiad… A mnie wiesz gdzie znaleźć. Na razie żegnam…
//*//
Dopiero trzy godziny później stanął przed drzwiami jej sypialni. Zapukał lekko, czekając na zaproszenie.
– Wybacz, że byłem dla ciebie niemiły – przeprosił na wejściu. – Już się uspokoiłem… Mogę zostać czy mam wyjść? – spytał niepewnie, gdy dłuższą chwilę mu nie odpowiadała, zajęta rozczesywaniem włosów. Zerknęła na niego w odbiciu.
– Przeprosiny przyjęte. Czuj się jak u siebie – odparła chłodno.
Stanął za jej plecami i wyciągnął dłoń w geście oczekiwania. Kobieta przez chwilę nic nie robiła, patrząc na wyciągniętą rękę. W końcu westchnęła i włożyła w nią szczotkę. Wyprostowała się, gdy Syriusz ujął pierwszy kosmyk i przeczesał go niespiesznie. W ciszy powtarzał ten ruch, powoli rozczesując jasne włosy. Biorąc kolejne pasma, przesuwał opuszkami po jej skórze. Cały zabieg trwał kilka minut, a gdy skończył, założył jej włosy za jedno ucho i delikatnie przerzucił przez ramię.
– Co mam zrobić, żebyś przestała się na mnie gniewać? – Popatrzył w oczy jej lustrzanego odbicia, wolno gładząc blond włosy. – Spróbowałbym cię rozśmieszyć, ale masz taką minę, że chyba prędzej dostałbym po głowie niż osiągnął sukces.
– Na początek możesz odstawić moją szczotkę. – Palcem przesunęła po powierzchni blatu, którą miała na myśli. Wykonał sugestię.
– Zrobione. – Nie żeby musiał ją o tym informować.
– Opowiedz mi o Harrym Potterze. Skoro już mam go niedługo poznać, wypadałoby cokolwiek wiedzieć, czyż nie?
– Czyli jednak się z nim spotkasz? – Syriusz nie ukrywał zadowolenia w głosie.
– Na chwilę obecną tylko to rozważam.
– To już więcej niż ostatnio. – Przeczesał palcami spływające z ramienia włosy i uśmiechnął się lekko do odbicia kobiety. – Jaki jest Harry? Hmm… – Przypomniał sobie ich spotkanie, gdy w pogoni za Peterem dotarł do Hogwartu. – Jest brawurowym dzieciakiem z silnym poczuciem sprawiedliwości, który całkiem dobrze wie, czego chce i w co wierzy. Robi zawsze to, co uważa za słuszne. Na szczęście teraz zdarza mu się najpierw pomyśleć o możliwych konsekwencjach, zanim poleci realizować swój plan. Bardzo dojrzał przez ostatni rok.
– Jakby nie patrzeć, stracił ciebie. To musiało zmusić go do refleksji i…
– Podsunęłaś mi jego kolejną cechę – wciął jej się w słowo. – Jest bardzo “zachłanny” jeśli chodzi o branie odpowiedzialności. Tak samo często sprząta bałagan, który zrobili inni… Ma za dobre serce. Ale jego rodzice też tacy byli. I zupełnie jak oni pewnie oddałby własne życie, gdyby wierzył, że to uratuje ludzi, których kocha. Dlatego muszę mieć na niego oko.
– Wydaje się – zaczęła wolno kobieta – być dobrym dzieckiem. Nic więc dziwnego, że Draco był tak nim zauroczony.
– Szkoda tylko, że z nim zerwał. To był dla Harry’ego potężny cios. Na szczęście już jest lepiej.
– A jego przyjaciele? Jacy oni są?
– Na pewno bardzo oddani. Hermiona jest niesamowicie inteligentną dziewczyną, która mocno stąpa po ziemi. Z pewnością wyrośnie na twardą, niezależną kobietę. Na szczęście przy tym jest raczej miła, więc nie powinna terroryzować mężczyzn wokół siebie… Chociaż z drugiej strony zdarza jej się strasznie matkować Harry’emu i Ronowi. – Urwał na chwilę, zastanawiając się. – Ogólnie, to dobry dzieciak. Ale czasem trzeba uważać przy niej na słowa. Ma własny kodeks wartości, w którym szczególną uwagę poświęca wszelkim dyskryminacjom. Nawet skrzaty domowe chciała wyzwolić – rzucił z rozbawieniem.
Narcyza zacisnęła wargi, nie wiedząc co powinna na to odpowiedzieć. Dzięki opisowi Syriusza udało się ją skojarzyć z “tą nadętą kujonicą i szlamą” jak kiedyś opisał ją Draco, kiedy tłumaczył ojcu, dlaczego nie był na pierwszym miejscu z SUMów. Dziewczyna miała dokładnie o jeden przedmiot więcej niż on – mugoloznastwo – i dzięki temu wypadła lepiej w rankingu. Nie, żeby Lucjusza takie wytłumaczenie zadowoliło. Wtedy po raz pierwszy była świadkiem, jak mężczyzna uderzył syna.
– To naprawdę mądra dziewczyna. Dobrze, że Harry ma taką osobę blisko siebie.
Syriusz parsknął rozbawiony.
– Zabrzmiało jakby był idiotą i potrzebował kogoś, kto go będzie pilnował.
– Nie to miałam…
– Chociaż – znów nie dał jej dokończyć – niewiele mija się to z prawdą. Harry jest inteligentny, ale potrafi przy tym robić i mówić prawdziwe głupoty. Na szczęście twój syn umie sobie z tym radzić. Przynajmniej tak twierdzi jego brat.
– Z tego co mi wiadomo, oni już nie są razem…
Syriusz jedynie uśmiechnął się lekko w odpowiedzi.
– Jeśli chodzi o Rona… Jest najbardziej porywczy z tej trójki. I dość strachliwy. Potrzebuje czasem dobrego bodźca, który go popchnie do działania, przeważnie jest to kłótnia z przyjaciółmi. Ale można na nim polegać. Kiedy Harry naprawdę go potrzebował, zawsze był obok. Harry też zawsze wychwalał jego umiejętności strategiczne.
– On jest pierwszym przyjacielem Harry’ego, prawda? Trzyma się z nim od pierwszego dnia szkoły.
– Dokładnie. W dodatku Harry bardzo dobrze dogaduje się z jego rodziną.
– To wiem. Molly w pewnym sensie dała mi to odczuć. W sensie, kilka razy wspomniała, że Harry jest dla niej jak syn, więc uznałam, że musi mieć dobry kontakt z całą rodziną.
Syriusz zaśmiał się lekko.
– Jak syn? Mogę być stronniczy, ale w sumie Harry’ego nie da się nie pokochać. Zwłaszcza jak spędzi się z nim więcej czasu jak Weasleyowie.
– Mam rozumieć, że chcesz nas zapoznać, bym i ja obdarzyła go miłością? – Kobieta spojrzała na niego z uwagą.
– Jest wiele powodów, dla których powinnaś go poznać. Mam wymienić? Czy może na dobry początek starczy fakt, że podobno od małego twój młodszy syn miał na jego punkcie hopla?
– Wszystkie dzieci miały na jego punkcie hopla, śmiem zauważyć. Draco nie był wyjątkiem.
– Owszem, ale nie wszystkim udało się go w sobie rozkochać. Draco może i go rzucił, ale Harry ani myśli to zaakceptować… Jest jeszcze jeden ważny powód, dla którego powinnaś go osobiście poznać.
– Jaki to powód?
– Wybrałaś walkę po jego stronie.
– Jest dużo osób stojących po jego stronie, które nawet nigdy w życiu z nim słowa nie zamieniły. Ten argument ma luki, kochany kuzynie.
– Pozwól, że w takim razie dodam jeszcze jeden. Jest oficjalnym właścicielem całego majątku Blacków, w tym tego domu i będzie tu w najbliższy weekend. Nieuprzejmością byłoby go zignorować.
– Teraz zabrzmiało to tak jakbyś chciał, żebym wkupiła się w jego łaski, by mnie nie wyrzucił za drzwi.
Westchnął zniecierpliwiony.
– Odwołałem się do twoich rodzicielskich uczuć, do poczucia solidarności i nawet do dobrych manier, a ty dalej nie chcesz dać się przekonać?
– Nie powiedziałam nigdzie, że mnie nie przekonałeś, czyż nie? – Obróciła głowę, spogladając na niego z uniesioną brwią. – A może się mylę?
Syriusz zamilkł, analizując ich rozmowę. Odwrócił wzrok zażenowany.
– Zaplątałem się we własne sidła – przyznał niechętnie. – A mogłem zwyczajnie przyznać, że chcę, żebyś też go pokochała.
Blondynka uśmiechnęła się łagodnie.
– Z chęcią poznam twojego ukochanego chrześniaka i kto wie, może mnie też zauroczy.
//*//
Syriusz otworzył oczy i spojrzał w bok, skąd słyszał czyjś cichy oddech. Ze zdziwieniem stwierdził, że w jego fotelu, w jego sypialni śpi sobie w najlepsze jego droga kuzynka. Podniósł się powoli do siadu, zerkając przy tym na zegar. Było trochę po dziewiątej rano, co znaczyło że przespał jakieś trzy godziny. Przynajmniej w tej “turze”.
Zasłonił usta, ziewając i wyszedł spod kołdry. Podszedł, najciszej jak umiał, do kobiety i przysiadł na podłokietniku. Przyglądał się przez dłuższą chwilę jej twarzy, nim zdecydował się ją obudzić. Przykrył leżącą na okładce książki dłoń własną i delikatnie nią potrząsnął.
Blondynka odetchnęła głębiej, uchylając leniwie powieki i patrząc zamroczonym od snu wzrokiem przed siebie, na puste łóżko kuzyna. Westchnęła zaskoczona i zaraz spojrzała w bok na uśmiechniętego mężczyznę.
– Dzień dobry, Syriuszu – szepnęła, nie spuszczając wzroku z jego twarzy. – Wybacz, że tak odpłynęłam.
– Ależ ja się nie gniewam. Niemniej jak chciałaś się przespać, to na przyszłość polecam jednak materac. To łóżko jest całkiem duże, więc spokojnie zmieściłabyś się obok mnie… Chyba że śmierdzę?! – Chwycił przód swojej piżamy i uniósł trochę, niuchając.
– Już nie wymyślaj, Syriuszu – mruknęła z udawaną naganą. Złapała za jego rękę, odciągając ją od materiału piżamy. – Myślisz, że siedziałabym spokojnie, gdybyś wydzielał nieprzyjemny zapach? Bo ja myślę, że już dawno siedziałbyś w wannie, nie wiedząc co się dzieje.
Syriusz zaśmiał się cicho.
– Fakt, nigdy się nie patyczkowałaś. Ale chyba nie miałaś wyboru, bo inaczej weszlibyśmy ci z Regulusem na głowę, co?
– Jakbyście i tak nie próbowali – prychnęła.
Syriusz znienacka objął ją i ścisnął, przytulając policzek do jej głowy.
– Ale za to nas kochałaś! – stwierdził wesoło, nadając swojemu głosowi dziecinne tony.
– O tym właśnie mówię – odparła, wzdychając.
Nie odsunęła jednak od siebie kuzyna, dając mu ciche przyzwolenie na pozostanie w tej pozycji. On jedynie rozluźnił się, przestając ją ściskać, a po chwili krótkimi, wolnymi ruchami kciuka zaczął gładzić jej ramię.
– Wiesz co, Cyziu? – mruknął po chwili ciszy. – Robię się senny, jak tak się do ciebie przytulam. To trochę zabawne, ale w sumie jakoś tak… miłe.
Narcyza uśmiechnęła się łagodnie, gładząc delikatnie palcami przedramię mężczyzny.
– Obawiam się, że w tej pozycji może być ci bardzo niewygodnie.
– I pewnie zaśliniłbym ci pół głowy – zauważył tym samym sennym tonem. – Założę się, że nie odzywałabyś się do mnie do końca dnia. Albo i dłużej, bo śmiałbym się za każdym razem, gdy bym na ciebie spojrzał.
– Zemściłabym się za taką akcję w pięknym stylu.
Odsunął się i przeciągnął, rozprostowując kości.
– Dlatego czas na opuszczenie sypialni... Jadłaś już śniadanie?
//*//
Kończyli właśnie obiad, gdy do kwatery weszło kilka osób. Nie próbowali być jakoś szczególnie cicho przy stole, szczególnie gdy Syriusz zaczął się przekomarzać z Ignissem, ale w porównaniu z nimi na korytarzu zrobił się spory hałas. Ktoś przeklął głośno, potknąwszy się o stojak na parasole i nie trzeba było długo czekać aż portret Walburgi rozpoczął swój typowy koncert.
Kilka minut upłynęło, nim wrzaski ustały i grupka osób wsypała się do kuchni, witając z obecnymi.
– Po prostu nie było innej opcji… Idziesz na rekord, Tonks? – zapytał z rozbawieniem Syriusz, odkładając sztućce.
Obecnie zielonowłosa dwudziestoczteroletnia aurorka, szturchnęła stojącego obok niej Kingsley’a w ramię.
– Dyrektor nie żartował!
– Naprawdę sądziłaś, że żartowałby w kwestii czyjegoś życia? – Spytał z naganą w głosie.
– Oj, no nie… Ale ciężko było w to uwierzyć, nie powiesz że nie!
– Widzę, że się dobrze wybraliśmy porę wizyty. Przyniosłam ciasto, to akurat będzie na podwieczorek. – Molly odstawiła pojemnik z tartą na kuchenny blat.
Syriusz wstał od stołu i przywitał się ze starymi znajomymi.
– Na dniach mają przyjechać inni, żeby spotkać się z Albusem. I przywitać.
– Remus? – spytał, patrząc na Tonks.
– Wciąż w delegacji. Ale przyślę go tu, jak tylko wróci.
Syriusz skinął głową.
– To co? Zapraszam wszystkich do stołu. Jest cały ogrom rzeczy, o które chcę was wypytać.
– Za pół godziny ma się pojawić Albus – zauważył Kingsley.
– I? Zamierzasz w takim razie przez te pół godziny sterczeć pośrodku kuchni jak spetryfikowany?
– Dyrektor pewnie i tak jak zwykle się spóźni.
– A wy dokąd? – spytał, widząc jak Narcyza i nastolatek wstają od stołu.
– Nie chcemy wam przeszkadzać w rozmowie.
– Nie wygłupiaj się, Narcyzo. Nie będziemy tu przecież rozmawiać o żadnych tajnych planach. No, przynajmniej do czasu przyjścia profesora Dumbledore’a.
– I ty, i Ig spokojnie możecie zostać. Także z myślą o was przygotowałam to ciasto.
//*//
– Może zaatakować za kilka dni albo dopiero za miesiąc lub dwa. Nie mam żadnych informacji poza tym, że przygotowania ma już w ostatniej fazie. Pozostaje nam tylko czekać w gotowości – stwierdził z westchnieniem Dumbledore.
– Harry? – rzucił pytająco Artur.
– O niczym mi nie mówił, a tobie, Syriuszu?
– Rozmawiałem z nim prawie tydzień temu i wtedy na pewno nic nie wiedział. Jeśli do tej pory nie poinformował o niczym dyrektora, to znaczy, że Voldemort milczy.
– Już mu się zdarzało działać na własną rękę – zauważyła Tonks.
 – Tak, ale powiedział mi, że nie będzie prowadził własnej wojny. Harry nie jest typem człowieka, który po takiej deklaracji zataiłby fakt, że śmierciożercy z Voldemortem na czele wybierają się do Hogwartu na spacerek.
Wśród zgromadzonych rozległ się przytakujący pomruk.
– Profesorze, podobno Voldemort werbuje wilkołaki, to pewne?
– Tak. Znaczną część watahy już udało mu się przekonać. Remus próbuje przekonać pozostałych, by przynajmniej pozostali neutralni, jeśli nie chcą przejść na naszą stronę. Dlatego tak wielkim niepokojem napełnia mnie czas, który wybierze na atak. Biegająca po polu bitwy zgraja wilkołaków może być ciężka do opanowania.
Syriusz machnął zbywająco ręką.
– Nie wydaje mi się, żeby mieli zaatakować w czasie pełni. Nie, jestem pewien, że ten dzień możemy wykluczyć. Może wybrałby dzień lub dwa po niej, gdy jeszcze są przemienieni a już nie aż tak niebezpieczni, ale nawet wtedy nic do nich nie dociera. Voldemort nie jest na tyle głupi, by wykorzystywać “sojuszników”, którzy w czasie walki mogą zaatakować nawet jego popleczników.
– Przecież mogliby być na wywarze tojadowym – zauważyła Narcyza. – Pomaga on zachować wilkołakowi jego ludzką świadomość.
– Tylko wtedy nie byliby zdolni do walki. Brany prawidłowo eliksir sprawia, że przesypiają całą pełnię. Nawet jak się ich obudzi, to są półprzytomni. Drugiego i trzeciego dnia to samo. Generalnie najchętniej by spali trzy doby ciągiem.
– Więc możemy założyć, że nie zaatakują w okolicy pełni – podsumował dyrektor.
– Tydzień przed pełnią robią się nadwrażliwe, drażliwe i im bliżej pełni tym bardziej przez to przemęczone, więc odpada. Potem jeszcze trzy dni łącznie z pełnią są niedysponowani, więc możemy spokojnie wyeliminować dziesięć dni, kiedy Voldemort nie zaatakuje. To jednak nie wszystko. Gdy po upływie trzeciej doby wracają do swojej postaci potrzebują całego dnia na powrót do pełni sił. Dopiero w czwartej dobie po pełni byliby przydatni w walce.
– Kiedy teraz wypada pełnia? – padło pytanie Artura.
– Dwudziestego czwartego – pospieszyła z odpowiedzią Tonks.
– Dlatego jeśli przed siedemnastym Voldemort nie wykona ruchu – kontynuował swój wywód Syriusz – to będziemy bezpieczni aż do dwudziestego ósmego. Według mnie, najrozsądniej by dla niego było poczekać aż pełnia minie. Tuż po niej wilkołaki sięgają szczytów swoich zdolności w ludzkiej postaci – wyostrzone zmysły, znacznie podwyższona zdolność regeneracji, największa siła fizyczna.
– W żadnej książce nie spotkałem się z takimi szczegółami. – Dyrektor spojrzał z zainteresowaniem na Blacka.
– Bo nikt nigdy nie opisał tak dokładnie wilkołaków. W końcu są nikim. One to wiedzą, bo z tym żyją, a niewielu czarodziejów interesuje się w kontekście likantropii czymś więcej niż – co zrobić, żeby cię nie zaraził albo nie zabił. Jak widzę, nawet profesor się tym zbytnio nie interesował, nawet jeśli przez siedem lat… w sumie osiem, jeden taki futrzak latał sobie po Hogwarcie – dogryzł starszemu czarodziejowi, ale ten pozostawił to bez komentarza.
– Skąd pewność, że Voldemort o tym wie? – spytała Molly. – Albo że wykorzysta tę wiedzę?
– Wie na pewno, bo ma w swoich szeregach Greybacka. To on ugryzł Remusa – wtrąciła Tonks. – Jeśli planowali zwerbować wilkołaki, Greyback jako wierny sługa na pewno poinformował o takich szczegółach swojego pana.
– To nie jest żadna tajemna wiedza. Idzie zauważyć tę prawidłowość już po kilku pełniach. – Syriusz wzruszył nonszalancko ramionami. – Jeśli ktoś uważnie patrzy.
~*~

3 komentarze:

  1. Hej,
    sorki, że z takim opóźnieniem, ale ostatnie dni były dla mnie takie zabiegane, że, nie miałam kiedy przeczytać...
    super, teraz to nawet jest jak czytać chronologicznie (mam nadzieję, że nie zostało to odebrane, że przychodzi taka i się czepia...)
    wiele pomysłów powiadasz, można być pewnym, że będę zainteresowana ;)
    bardzo podobają mi się te rozmowy miedzy Narcyza a Syriuszem, wystarczy słowo Narcyza a Syriusz jak taki dzieciak co zbroił... Syriusz to widać nie potrafi usiedzieć na miejscu, ale Dumbledore ma racje pojawił by się na polu bitwy, o tak byłby szok dla śmierciożerców, że żyje, a potem pewnie wściekła Belatrix pragnąca go zabić, a gdyby coś mu się stało to dla Harrego byłby wielki cios (ponowny, i pewnie gorszy od pierwszego)... Harry to chyba trochę wdał się w swojego ojca chrzestnego że zawsze się pcha do walki, do obrony i ochrony bliskich... zastanawiam się czy Syriusz wie, że Dracon rzucił Harrego aby ten był bezpieczny...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, Narcyza zaskoczona widokiem Syriusza, cieszę się że odbudowywują relacje po tylu latach...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniale, no tak Syriusz też nie potrafi usiedzieć na miejscu, ale dyrektor ma jednak racje bo gdyby coś mu sie stało to dla Harrego byłby to wielki cios, ale czy Syriusz wie o tym, że Draco zerwał z Harrym aby ten był bezpieczny...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń