środa, 15 maja 2019

Rozdział 84.

Hejka, hejka!
Z tej strony Yunoha! Chociaż Saneko po raz kolejny publikuje ten post,
postanowiłam dodać parę słów od siebie. Mianowicie:
Chciałam bardzo przeprosić za taką obsuwę, jaką mamy z rozdziałami.
Wkrótce się to poprawi, a na przeprosiny chwytajcie ten skromny kąsek :)
Całuski :*
Yunoha


~*~
Kolejne zdjęcia były zróżnicowane jak przystało na bliźniaków Weasley. Część była zwyczajna jak przedstawienie bitwy na śnieżki, gdzie Ig rozgromił wszystkich swoimi zimnymi pociskami, pani Weasley krzątająca się w kuchni czy zdjęcia z maratonu planszówek zainicjowanego przez jej męża. Od tych sielskich ujęć, mocno odcinały się te, które przedstawiały scenki z ich pierwszej gry w Króla. Bliźniakom jakimś cudem udało się uchwycić między innymi Draco całującego Ginny w stopę, Harry’ego, Billa i Charliego tańczących kankana w spódnicach Molly, Billa dającego klapsa Draco czy karne zrzucanie ubrań w wykonaniu każdego z uczestników. Fred i George nie oszczędzili nawet siebie. Największe emocje wzbudził jednak taniec Harry’ego i Draco. Co prawda zdjęcie, jak spora większość z gry, była przyciemniona, ale i tak dało się dojrzeć dłonie błądzące po ciele drugiego chłopaka.
– Na Salazara! Ale jesteście seksi! – zawołała zaraz Vera, jakby podniecona całym “przedstawieniem”. – A zrobicie taki pokazik jeszcze raz?
– Mało ci? – Draco spojrzał na nią z ironią, chociaż jego policzki zdradzały prawdziwe emocje.
– Ron… Konfiskuję to zdjęcie – mruknął Harry z rumieńcem zażenowania i wyrwał je przyjacielowi z palców.
– Następnym razem, jak spotkasz bliźniaków, to odbierz im też oryginał – doradził mu rad, że już nie widzi swojego przyjaciela tańczącego w taki sposób. Liczył, że nigdy nie natknie się na to zdjęcie w rodzinnym albumie.
– Tak zrobię. Choćbym miał im je odebrać siłą. – Brunet zerknął na trzymane zdjęcie, zastanawiając się, jakim cudem mogło ich aż tak ponieść. Przecież oni prawie zaczęli tam grę wstępną!
Wróć, oni naprawdę ją tam zaczęli.
– Bezpieczniejsze będzie u mnie – mruknął blondyn, zabierając chłopakowi zdjęcie i chowając do swojego plecaka.
Dopiero teraz Draco i Harry skupili się na dalszym przeglądaniu. Tym razem po papierze przemykał, na kilku różnych ujęciach, Charlie latający na miotle. Fotografowi udało się uchwycić kilka pomniejszych akrobacji, a kąt sugerował, że robili zdjęcia przez okno. Mężczyzna prawdopodobnie nawet nie wiedział, że jest obserwowany.
Tę umiejętność godną paparazzi kolejne zdjęcia udowadniały jeszcze lepiej. O istnieniu sporej części zdjęć nikt nie miał do tej pory pojęcia.
Dobrym przykładem były zdjęcia Draco i Harry’ego, gdy zwyczajowo siedzieli przytuleni na kanapie. Na jednym obaj byli otuleni kocem, blondyn siedział między nogami Pottera, oparty o jego pierś, którego broda z kolei spoczywała na barku Malfoya. Rozmawiali z kimś, kogo nie było w kadrze. Na drugim bardzo podobnym zdjęciu Draco opierał się o bok swojego chłopaka grającego w karty z przyjaciółmi, samemu czytając jakąś książkę. Trzecie zdjęcie z tej serii szczególnie ujęło serce Hermiony. Zdjęcie wykonano pod sporym kątem, ale i tak było widać Harry’ego śpiącego na siedząco, okrytego z Draco jednym kocem i z głową opartą o blondyna. Ślizgon głaskał go czule po włosach.
– Kiedy oni to zrobili? – zdziwił się Potter. – W ogóle nie pamiętam takiej sytuacji.
– Bo spałeś, a ja nie mogłem cię dobudzić… – odparł niechętnie blondyn. Nie spodziewał się, że klony zrobiły im zdjęcie w tamtym momencie. – To było zaraz po tym, jak postanowiłeś za cenę honoru wyprosić Charliego o praktyczne rady łapania znicza i zniknęliście na parę godzin.
– Zapomniałeś dodać, że przez pierwszą godzinę obserwowałeś ich przez okno, by sprawdzić czy Charlie nie robi nic podejrzanego względem twojego chłopaka…
– Och, zamknij się, Ig.
– To aż dziwne, Draco, że nie jesteś zazdrosny o to, że siedzimy obok Harry’ego w Wielkiej Sali. I na zajęciach. I teraz na łóżku. – Hermiona zachichotała pod nosem.
– Uczepiliście się mnie czy co? – burknął niezadowolony.
Harry odnalazł jego dłoń i splótł ich palce.
– Nie ma podstaw, żeby być o was zazdrosnym. Jesteście w końcu moimi przyjaciółmi. Charlie to trochę co innego. Tym bardziej biorąc pod uwagę jego sposób bycia.
– To znaczy?
– To flirciarz, Hermiono – oznajmiła dobitnie Ginny i jak na potwierdzenie jej słów, kolejne zdjęcie przedstawiało Charliego i Iga flirtujących w kuchni. Usta poruszały się, gdy rozmawiali, a miny i spojrzenia sugerowały charakter pogawędki.
– Choć, jak widać, Igowi to raczej nie przeszkadza – dodał brunet.
– Bo mi nie przeszkadzało… Charlie potrafił być urzekający.
Na kolejnym zdjęciu uwieczniono grę w Jengę i ekstremalnie skupioną minę Charliego – wzrok wbity w klocki jakby chciał je nim przyszpilić, język kilkukrotnie prześlizgujący się po dolnej wardze, na zmianę z jej przygryzaniem, i powolne wyciąganie klocka, które na zdjęciu wyglądało tak, jakby go tylko trzymał – gdyby nie mimika twarzy i ruchy Billa, Freda i Ginny próbujących go zdekoncentrować, to można by pomyśleć, że to nieruchome zdjęcie.
– On tak przy każdej kolejce? – spytała z rozbawieniem Hermiona.
– Każdej jednej – potwierdził Ron, kręcąc lekko głową. – W pewnym momencie zacząłem zbierać zakłady, komu wreszcie uda się go wytrącić z równowagi, żeby przegrał.
– I komu przypadł ten zaszczyt?
– Mojej mamie… Nie jestem tylko pewien, czy zrobiła to specjalnie czy nie. Znienacka pochwaliła jego grę, przez co zaskoczony odwrócił wzrok i końcem klocka zahaczył o inne...
– Ja tam wierzę, że zrobiła to specjalnie – oznajmiła rozbawiona Ginny.
Kolejne zdjęcia były mniej lub bardziej sielankowe. Pani Weasley głaszcze po policzkach owiniętych kocem i trzymających parujące kubki Draco i Harry’ego. Ginny jeździ swobodnie po lodzie, nagle odwraca głowę w kierunku obiektywu. Próbuje pomachać, ale w tym samym momencie potyka się i wymachując rękoma, rozpaczliwie próbuje utrzymać równowagę. Na następnym zdjęciu znów Ginny, tym razem z Ignissem leżącym z głową na jej kolanach. On patrzy w trzymane karty, po chwili rzucając jedną na stolik. Ona z kolei czyta jakąś gazetę, bawiąc się warkoczem chłopaka.
– Zaraz, stop! Ig ma długie włosy?! – zawołała zaskoczona Vera. – Czemu ja nic o tym nie wiem?!
– A pytałaś? – Igniss posłał jej rozbawione spojrzenie. – Później ci pokażę…
– Brzmi ostro. – Oblizała wargi w pierwszej chwili, a zaraz potem posłała swojej dziewczynie przepraszające spojrzenie. Hermiona pokręciła lekko głową, przyzwyczajona do dziwnych komentarzy Very. Tolerowała je do czasu, kiedy miała stuprocentową pewność, że są rzucane w formie żartu.
Dalej były kolejne “scenki rodzajowe”, jak śpiący na kanapie Ig, Ginny rozwalona również na kanapie i czytająca magazyn, machając nogami w powietrzu; Ron pokonujący Billa w szachy czy...
– Harry…? – sapnęła niedowierzająco Hermiona.
Draco z kolei zamarł. Harry… jego Harry jakby nigdy nic zmierzający sobie w stronę tego cholernego Casanovy! W sumie nie byłoby to takie złe, gdyby po prostu do niego szedł… Ale ten głupi zdrajca prawie odprawiał przed nim jebany striptiz!
Policzki zrobiły się czerwone od kumulującej się w blondynie złości. Spanikowany Harry wyrwał Ronowi zdjęcie z dłoni, lecz tylko pogorszyło to sytuację. Oczom wszystkich ukazała się jeszcze piękniejsza scena. Harry odwrócony tyłem do Charliego i smokolog gładzący jego nagie plecy.
– Draco, nie reaguj za… – próbował załagodzić sytuację Igniss, czując zbliżający się wybuch. Ale było już za późno. Wulkan już wrzał i wyrzucał pierwsze cząstki swojego gorącego wnętrza.
– Nawet nie próbuj mnie teraz dotknąć – wycedził, odsuwając się od Pottera.
Dobrze, że stąd nie wybiegł, przeszło Harry’emu przez myśl. Chociaż to było mało pocieszające. Musiał i tak uspokoić rozżalonego smoka.
– To nie tak, jak myślisz – silił się na łagodny, uspokajający ton. Ale niezbyt długo udało mu się utrzymać fasadę. Zwłaszcza gdy Draco wywrócił oczami na jego zapewnienia. Nie zrobił nic złego! – Pokazywałem mu tatuaż! Tylko tyle!
– Takie ściemy to możesz walić kumplom, ale nie mnie! – Blondyn podniósł nieznacznie głos.
– Sam się nim bawiłeś, jak go zobaczyłeś po raz pierwszy! – warknął.
– Ja miałem prawo tak zareagować na tatuaż… A on? ON cię dotykał!
– Nie byliśmy wtedy jeszcze razem, chciałbym przypomnieć...
– O, to z nim też nie jesteś JESZCZE razem?! To kiedy chcesz ze mną zerwać?!
Harry warknął wściekły. Chwycił Draco za kołnierz i przyciągnął do siebie.
– Za ten tekst – w tej chwili. – Draco pobladł, patrząc w zielone oczy z niedowierzaniem. – Co, nie wierzyłeś, że to powiem?
– Harry! Draco! Dajcie spok…!
Potter machnął ręką, uciszając przyjaciółkę.
– Jesteś idiotą, Draco.
Przycisnął wargi do kącika ust blondyna. Minęły może dwie sekundy, nim Draco się otrząsnął. Położył ręce na piersi Harry’ego i go odepchnął. Ale Potter wciąż go trzymał za ubranie, co momentalnie wykorzystał. Tym razem pocałunek był brutalny. Przechylił się do przodu, przez co Ślizgon poleciał plecami na materac, a sam zawisł nad nim, dominując pocałunek. Blondyn szarpał się przez chwilę, by odsunąć od siebie Harry’ego, zbyt wściekły i zraniony. Ale Gryfon nie dał za wygraną. Wręcz przeciwnie – odszukał dłoń blondyna i po krótkiej szarpaninie udało mu się spleść ich palce. Tym razem nie pozwolił mu się odepchnąć.
Draco wydał z siebie coś na kształt jęku, odpowiadając w końcu na pocałunek.
Pięść, która do tej pory zaciskała się na ubraniu Draco, rozluźniła się. Ujął twarz blondyna, a pocałunek stracił na gwałtowności. Oderwali się od siebie po jakiejś minucie, a Harry oparł czoło o bark Draco, wydychając drżąco powietrze.
– Nienawidzę cię… – szepnął blondyn cichszym, płaczliwym głosem.
Usłyszawszy to, Gryfon poderwał głowę, lecz nie dostrzegł łez na jego twarzy. Wydało mu się jednak, że rozżalone oczy błyszczą w blasku wiszącej na ścianie świecy nieco mocniej niż powinny. Dotknął jego twarzy, drugą ręką wciąż trzymając jego dłoń.
– Mam na twoim punkcie obsesję... – wyznał cicho. – Nie interesują mnie inni. Okej, przyznaję, że parę razy zdarzyło mi się gapić w dekolt Very, ale to nic nie znaczy. Tak samo to, co zobaczyłeś na zdjęciach. Po prostu chciał, żebym mu pokazał tatuaż. Tak było najwygodniej. – Odgonił od siebie wspomnienie, w jaki sposób mężczyzna go o to poprosił. Gdyby Draco to usłyszał… Byłby pewnie gotowy pobić ich obu.
– To nie moja wina, że to było takie dwuznaczne… Myślałem… – zamilkł, szukając odpowiednich słów. – Sam nie wiem… Po prostu mi się to nie podobało.
– Rozumiem, naprawdę. Będę ostrożniejszy – zapewnił i pocałował go w kącik ust. Objął go desperacko. – Wybaczysz mi, Draco?
– A mam inny wybór? – rzucił na pół zaczepnie, odwzajemniając nieznacznie uścisk. – Jesteś dupkiem, Harry...
Gryfon w odpowiedzi jedynie wzmocnił uścisk.
Draco westchnął cicho i pocałował jego włosy, a kiedy Harry podniósł na niego wzrok, musnął delikatnie wargi chłopaka.
– Skoro kryzys zażegnany, to przypominam, że nie jesteście sami – dobiegł ich głos Hermiony.
– Chcecie kontynuować? – spytał Ron, machając pokaźnym plikiem. – Tylko ostrzegam, że to najwyraźniej nie są jedyne zdjęcia z ukrycia, jakie zrobili...
– Przynajmniej będę miał więcej powodów, by zabić bliźniaków – mruknął blondyn, podnosząc się z brunetem do siadu. Jednak dalej pozostał wtulony w swojego chłopaka. Nie miał zamiaru się teraz od niego odsuwać.
– No wiesz ty co?! – zawołał cicho Igniss. – Chcesz mi braci zabić?
– Na Salazara, przywiązujesz się do nieodpowiednich ludzi.
– Coś insynuujesz? – Ron zmrużył lekko oczy.
– Tylko to, że Ig bawi się w kazirodcze związki. – Wzruszył lekko jednym ramieniem, jakby nie widział nic złego w tym, co wcześniej powiedział. – Skoro bliźniacy się jego braćmi, a on wzdycha do ich prawie najstarszego brata, to związek tabu mamy jak znalazł.
– Skoro to miałby być związek tabu, to jak nazwałbyś te sytuacje, gdy ty i Ig się do siebie kleicie? – Harry spojrzał nieco wyzywająco na swojego chłopaka.
– Jakby byli braćmi, to można byłoby się nad tym zastanawiać – mruknęła znudzonym tonem Veronique.
– Traktują się jak bracia.
– Ale nimi nie są...
– Ig i bliźniacy też nie. – Harry wzruszył ramionami.
– Ale jesteście marudni. Ja i Ig to co innego.
– Bo?
– Bo tak powiedziałem… – Potter prychnął, choć kąciki jego ust uniosły się nieco. – Chodzi o to, że Ig jest dla mnie jak brat. Czasem też jak siostra, kiedy latał w tych długich kłakach po rezydencji.
Kilka osób parsknęło z robawieniem.
– Jakbyś ty też nie miał przez jakiś czas długich włosów, Roszpunko.
– Ale ja nie robiłem za Roszpunkę na prawo i lewo.
– Jak nie, jak tak? Ig chociaż czasem je skraca, a ty miałeś je cały czas długie.
– Prosisz się o karę, Potter? – spytał z udawaną groźbą, chociaż oczy zdradzały prawdziwe emocje.
– Chcesz mnie ukarać za mówienie prawdy? To strasznie ślizgońskie.
– Za obrażanie mojej osoby, a to różnica. Zresztą nawet w tamtej fryzurze wyglądałem zniewalająco i nie mogłeś mi się oprzeć.
– Okej, racja. Ale ja ci się nigdy nie mogę oprzeć, więc to się nie liczy.
Draco zrobił minę, jakby nie chciał się zgodzić ze słowami Gryfona, jednak nic na ten temat nie powiedział.
– Dobraaa – zajęczał zniecierpliwiony Igniss. – Oni tu flirty odwalają, a ja chcę serio obejrzeć te fotki.
//*//
Drogi Harry,
jak Ci się podobały zdjęcia, które zrobiliśmy? Na niektórych wyszliście z Draco tak słodko, że postanowiliśmy nazwać na Waszą cześć limitowaną antywalentynkową serię wymiotnych lizaków.
Te fotografie, na których nie byliście we dwóch, też były całkiem fajne, nie uważasz? Naszym skromnym zdaniem, razem z Charliem tworzycie bardzo fotogeniczną parkę. Jeśli się jeszcze nie domyśliłeś, doczekałeś się właśnie swojej kary za wakacyjną lekkomyślność. Mamy nadzieję, że Draco nie obił cię za bardzo.
Do zobaczenia w Hogsmeade.
Gred&Feorge
P.S. Sorki, że bez pytania braliśmy Twoją pelerynę, ale dla sztuki wszystko. Sam rozumiesz.
//*//
Mistrz Eliksirów wkroczył z kamienną miną do gabinetu dyrektora, którego nie było jeszcze w pomieszczeniu. Nie przejmując się tym, wybrał swoje zwyczajowe miejsce i czekał aż ten się zjawi.
– Wybacz Severusie to spóźnienie, chociaż to ja cię wezwałem. Inne sprawy Zakonu nie mogły jednak czekać.
– Coś się stało? – spytał powoli, a staruszek pokręcił głową.
– Nic, co powinno cię martwić…
– W takim razie po co miałem tu przyjść? – Severus zmarszczył brwi, spoglądając z niemałą irytacją na dyrektora. Nie miał czasu na jego gierki. Tym bardziej, że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, dlatego został tu ściągnięty. Kiedyś ta rozmowa musiała się odbyć.
– Severusie, wiesz doskonale, że ci ufam. Wierzę też, w twoją umiejętność obiektywnej oceny sytuacji. Do tej pory, przez wszystkie lata naszej współpracy, jeszcze ani razu się na tobie nie zawiodłem. Dlatego chciałbym, abyś wytłumaczył mi, co kierowało tobą, gdy postanowiłeś nie przekazać mi informacji o roli Dracona.
– O ile dobrze pamiętam, to ty prosiłeś mnie, abym przekazywał Zakonowi tylko te informacje, które są stosowne i najistotniejsze – wycedził powoli. – Zdaję sobie sprawę z tego, że informacja o roli młodego Malfoya w planie Sami-Wiemy-Kogo byłaby dla ciebie na wagę złota. Jednak równocześnie mam świadomość, jak bardzo mało osób było wtajemniczonych. Gdyby Czarny Pan jakimś cudem dowiedział się o przecieku tej jednej kwestii, nie musiałby długo szukać, zanim odnalazłby odpowiedzialnego.
– Smuci mnie, Severusie, że uważasz mnie za tak nierozważnego.
– Nie ciebie… Biorę pod uwagę każdą możliwość. W tym to, że szukając więcej informacji na temat tego artefaktu, wzbudziłbyś zainteresowanie szpiegów, którzy mają być wyczuleni tylko na jedną kwestię.
– To prawda, ale nie mam do ciebie pretensji o przemilczenie samego Miecza Enqua.
– Więc o co?
– O Dracona Malfoya jako podstawę planów Toma. Możesz to uznać za narzekanie starca, ale przez te pół roku miało miejsce przynajmniej kilka sytuacji potencjalnie niebezpiecznych dla Dracona, których mogliśmy uniknąć, gdybym bardziej na niego uważał. – W inny sposób, niż to faktycznie robiłem, dopowiedział w myślach.
– Oczywiście masz rację, dyrektorze. Jednak myślę, że wystarczająco obserwowałeś poczynania młodego Malfoya. A kilku sytuacji nie sposób było ominąć, nawet z wiedzą, że jest bronią Czarnego Pana.
– Obserwować poczynania a strzec to dwie zupełnie różne rzeczy, Severusie.
– Masz na myśli atak Notta na niego? Nawet nie wiedziałem, że jego ojciec zabrał go kiedykolwiek ze sobą.
– To również. Ale mam też na myśli ferie Dracona.
– Z Weasleyami był wystarczająco bezpieczny. Zresztą Czarny Pan nie wydawał się być zaniepokojony brakiem obecności Draco w ich kryjówce.
– Zgadzam się, że był bezpieczny w ich domu.
– O wyjściu wiedziałem wcześniej i miałem go na oku – wtrącił brunet. – Prosiłem panią Weasley o to, by mnie informowała w razie jakichkolwiek wyjść Dracona poza teren ich domu. Nikt oprócz mnie go nie śledził. Upewniłem się kilkukrotnie, jeśli wątpisz w moje obserwacje.
– Nie wątpię w twoje umiejętności, Severusie. Proszę cię jednak, żebyś od teraz informował mnie o wszystkim. Możesz być spokojny, nie pozwolę, żeby twoja rola wyszła na jaw.
– A co z jego matką? Wiem, że kontaktowała się z dyrektorem, prosząc o pomoc. Chyba że był to blef w stosunku do Draco…
– To nie był blef. Naprawdę się ze mną skontaktowała. Powiem nawet więcej – zyskaliśmy nowego członka.
– Narcyza postanowiła wstąpić w szeregi Zakonu? – powtórzył zaskoczony. Narcyza, kiedy chciała, potrafiła być równie nieprzewidywalna, co jej stuknięta siostra. – Myślałem, że ukrywa się przed mężem. Wróciła do Anglii?
– Wciąż się ukrywa lub raczej ja ją kryję. W zamian za zapewnienie bezpieczeństwa jej i jej synom, zaoferowała swoją pomoc w pokonaniu Voldemorta. Niedawno złożyła mi przysięgę. Nie mogę ci jednak zdradzić, gdzie teraz przebywa.
– I tak nie chciałem tego wiedzieć. Im mniej osób wie, tym lepiej.
– Dlatego póki co wiemy o tym tylko my dwaj.
– Rozumiem. – Kiwnął głową. W tym momencie przypomniała mu się pewna kwestia. – Ostatnio widziałem Granger w dziale ksiąg zakazanych. O jej zgodzie słyszałem, ale nie przypominam sobie, by Igniss również miał takowe pozwolenie. Przyjrzałem się książkom, które przeglądał i nie spodobało mi się to. Zbyt wiele zagadnień w nich graniczy z czarną magią.
– Igniss? – Białe brwi ściągnęły się lekko nad okularami.
– Dokładnie. Sporo z nich było na temat zmartwychwstań, tworzeniu ludzkich ciał, modułowych zmieniaczach czasu… oraz o Zasłonie Śmierci. Nie wiem, co ten dzieciak kombinuje, ale trzeba być ostrożnym. Igniss jest naprawdę sprytny i zauważy czyjeś zainteresowanie sobą.
– Istotnie, masz rację. Spróbuję się dowiedzieć czegoś więcej w możliwie najdelikatniejszy sposób. Rozmówię się też z panią Pince...
– Rozmawiałem już z nią. Była zdziwiona moim pytaniem, mówiąc, że Igniss przekazał jej twoją zgodę. Jednak nie mogła jej nigdzie znaleźć. Nie wydaje mi się to możliwe, ale wyglądało to tak, jakby użyto na niej subtelnej wersji Imperiusa.
– Igniss posługuje się niekonwencjonalną magią, więc bardzo możliwe że własną wolą stworzył zaklęcie o działaniu podobnym do Imperiusa. To wielce niepokojące. Dziękuję, że mnie o tym poinformowałeś, Severusie. Jeśli nie masz dla mnie już więcej nowinek, to zakończymy na dziś spotkanie.
//*//
– Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej!?
– Ciszej, na Salazara! Czy ty zawsze musisz drzeć japę? – warknął blondyn, pociągając brata w stronę swojego pokoju. Wiedział… czuł, że nie powinien wprowadzać go w rozmowę na początku, no ale jak ten idiota się na coś uprze!
Zamknął za nimi drzwi i zabezpieczył je kilkoma zaklęciami.
– Uznałem, że tak będzie lepiej.
– Co będzie lepiej? Ukrywanie tego przede mną przez tydzień!?
– Nie, ośle! Zaufanie jasnej stronie! Nie chcę ciągle uciekać. Albo ukrywać się, Merlin wie gdzie, jak mama. Nie jestem tchórzem.
– Mama też nie jest… – zauważył chłodno Gryfon.
– Wiesz, że nie o to chodzi. Mama nie ma takiej kryjówki jak my, by chociaż odpocząć z dala od rąk popleczników Czarnego Pana. My siedzimy sobie jak książęta na zamku i prowadzimy sielankowe życie, podczas gdy wojna się zbliża.
– Tego nie wie...
– Ależ wiem! – przerwał mu gwałtownie. – Dyrektor może zapewnił mi bezpieczeństwo od ojca, ale nie mógł sprawić, żeby jego listy do mnie nie docierały. Mam się szykować. Niedługo będą chcieli rozpocząć mój trening.
– Trening? Jaki znów trening? Rzucania Niewybaczalnych? Obydwoje wiemy, że nie jesteś w stanie tego zrobić.
– Dzięki – sarknął – i chodzi o trening pieczęci. Żebym był w stanie uwalniać moc pieczęci, kiedy zechcę, oraz żebym był nauczony, jak wyciąga się ze mnie miecz.
– I to wszystko napisał ci w liście?
– Nie, Nicolaus już wcześniej powiedział mi, jak takie przyszłe treningi będą wyglądać – westchnął ciężko. – Ale to uświadomiło mnie w jednym.
– W czym?
– Harry ze mną nie jest bezpieczny.
Starszy brat spojrzał na niego z grozą.
– Chcesz…?
– Tak… Nie… – Przymknął na chwilę oczy, przesuwając dłońmi po swojej twarzy. – To nie tak, że tego chcę. Jednak w ten sposób mogę go ochronić...
– Gdyby Harry to usłyszał, dostałby megawkurwa i zdzieliłby cię po tym głupim łbie.
– Myślisz, że powiem mu coś w stylu: “Rozstańmy się dla twojego dobra”? Przecież nie dałby mi spokoju i tak czy siak.
– Więc niby jak chcesz to zrobić? – Rzucił mu sceptyczne spojrzenie.
– Obliviate.
//*//
Okazja nadarzyła się parę dni później, kiedy po wspólnej nauce i odprężeniu w łóżku, Harry zasnął przy jego boku. Oddychał spokojnie, z ramieniem przerzuconym przez pierś blondyna i czołem przytulonym do jego barku. Jego różdżka leżała w pogotowiu pod poduszką. Była na wyciągnięcie ręki.
Chwycił ją i przez chwilę obracał w palcach, obserwując ciemne drewno w nikłym świetle dopalającej się świecy. Jakby po tylu latach nie znał jej wyglądu, kształtu i struktury na pamięć.
Odetchnął głęboko i zacisnął palce na różdżce. Powoli skierował ją w stronę nie spodziewającego się niczego Gryfona. Jakaż to ironia, że największy wróg ciemnej strony był wystawiony na jego łaskę. Mógł w tej chwili zrobić wszystko. Rzucić zaklęcie zapomnienia, głupią klątwę, a nawet… Avadę.
Był panem sytuacji.
Dlaczego więc na samą myśl o rzuceniu zaklęcia na Pottera czuł taką przeraźliwą pustkę w sercu!? Dlaczego to tak bardzo bolało? Nie fizycznie, ale psychicznie.
Przecież nie robił tego dla siebie tylko dla niego. To wszystko jest dla niego...
– O… – Głos uwiązł w gardle, niezdolnego do wyartykułowania żadnego słowa. Ciałem wstrząsnął dreszcz, kiedy próbował zdławić łzy.
Schował powoli różdżkę i przytulił do siebie ukochanego Gryfona.
Jeszcze ma czas.
Nie musi przecież robić tego dzisiaj.
Zrobi to jutro.
A na razie nacieszy się kojącą bliskością.
Jeszcze ma czas.
~*~

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, bliźniacy bardzo wspaniałe zdjęcia porobili, a ta kłótnia między Harrym a Draco, ale jak widać Potter szybko załagodził sytacji... mam nadzieję, że jednak Draco tego nie zrobi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń