~ \\ * // ~
Jest
wiele rzeczy, które żałuję. Gdybym tylko postąpiła inaczej w kilku kwestiach z
pewnością byłabym całkowicie inną kobietą. Odległość czasu pokazuje mi
szczegóły, których wtedy nie dostrzegałam ogarnięta danymi emocjami. Zapewne
gdybym tylko potrafiła dojrzeć to już wtedy, nie dopuściłabym do tamtych
sytuacji.
Mój
kuzyn po wydziedziczeniu z rodziny wydawał się być o wiele szczęśliwszą osobą.
Mimo naprawdę skąpych dochodów, radził sobie idealnie. Mógł przecież liczyć na
swoich wiernych przyjaciół, którzy zawsze byli skorzy do pomocy sobie nawzajem.
Ja
wtedy musiałam być przy boku jedynego dziedzica rodu Malfoy’ów oraz jego
„przyjaciela” półkrwi. Z resztą już wtedy wiedziałam, że nieziemski i wysoki
Lucjusz Malfoy za kilka lat stanie się moim mężem. Małżeństwo było aranżowane;
do czego tak naprawdę doprowadziła moja szanowna matka – Druella po długiej
rozmowie z Abraxasem Malfoy’em. Cóż, skora ona zakochana w nim, nie mogła stać
się jego małżonką to chciała zrobić wszystko, aby jedna z jej córek stała się partnerką
jego syna. Abraxas, który również darzył jakimś uczuciem moją matkę zgodził się
na to szybko; przecież ród Blacków to rodzina czystej krwi z doprawdy dużym
rodowodem.
Tak
oto jej najmłodsza córeczka wkradła się do rodziny Malfoya Abraxasa.
Nie
to, żeby mi to nie odpowiadało. Wręcz przeciwnie; byłam z tego strasznie dumna.
Mimo, iż nie chciałam tego pokazywać, byłam skrajnie zakochana w Lucjuszu i
gotowa do każdego poświęcenia, jakie wiązało się z byciem u jego boku. Dlatego
też musiałam podążać za nim, jak i za moją rodziną.
Musiałam
jak inni wyrzec się wpierw mojego kuzyna; którego to przecież w głębi siebie
podziwiałam, jak i później (już jakiś czas po skończeniu szkoły i poślubieniu
Lucjusza) swojej własnej siostry Andromedy.
Jednak
nie powiem; moja ślepa miłość do Lucjusza przysłoniła mi wszystko. Gdybym tylko
nie była w nim aż tak zakochana pewnie zastanowiłabym się kilka razy nad tymi
dwoma decyzjami.
Tym
bardziej po tym jak zrozumiałam, że Lucjusz nie darzy mnie takim uczuciem, jak
ja jego. Widziałam jak często wychodził z domu, czasami nie wracając też na
noc. Bardzo często odwiedzał wtedy tego Snape’a, który w krótkim czasie okrył
się sławą, stając się Mistrzem Eliksirów.
Od
zawsze zastanawiało mnie z jakiej racji, Lucjusza zainteresował ten z początku
nic nie pozorny chłopak, młodszy od niego o sześć lat. Myślę jednak, że później
dostrzegłam w nim to, co mój mąż. Severus miał w sobie ukryty potencjał, który
pokazywał podczas swoich dokonań w dziedzinie eliksirów. Jak również muszę
przyznać ze ściśniętym gardłem – był na swój sposób bardzo przystojny. Teraz
mogłam sobie przypomnieć, że miał kilka adoratorek, które same zdecydowały się
na pierwszy ruch, a które ten odsyłał z kwitkiem. Cóż, szczeniak już wtedy był
zakochany po uszy. Może tego nie chciał pokazać, ale ja widziałam jak nieśmiało
wodził wzrokiem po stole innego domu.
Mimo
to, starałam sobie wmawiać, że to tylko chwilowe odrzucenie przez męża. Tym
bardziej jak po jakimś czasie zdecydował się, że chce mieć ze mną dziecko.
Ochoczo się na to zgodziłam. Przecież maleństwo tylko zacieśniłoby nasze
relacje; zmusiłoby Lucjusza do większej obecności w domu. Nie mógłby już
opuszczać nas tak często.
Szkoda,
że nie pomyślałam, że dziecko w jego mniemaniu miało służyć tylko przedłużeniu
ciągłości jego rodu.
Próbowaliśmy
dosłownie kilka razy. Po moim pierwszym i jednocześnie ostatnim poronieniu,
widziałam jak odsunął się ode mnie. Zapewne był bardzo zawiedziony, że nie
mogłam dać mu już wtedy potomka. Wtedy na rok się ode mnie całkowicie odciął.
Nasze kontakty uszczupliły się do jedynie pokazywaniu się na jakichś
przyjęciach i do krótkich rozmów w innym czasie.
Jednocześnie
Lucjusz wstąpił do organizacji, której przewodził Czarny Pan. Z początku sama
słyszałam jak podchodził do tego niechętnie, głównie namawiany przez swego
dobrego przyjaciela, który powtarzał, że to będzie bardzo owocne w skutkach i
że muszą wybrać stronę po której będą stać.
Później
po jakimś roku od mojego poronienia pojawił się w mojej sypialni. Delikatny,
czuły; uwiódł mnie swoim zachowaniem, a ja oddałam mu się cała. Ta noc zostanie
niezapomniana dla mnie. Tym bardziej, że już nigdy się nie powtórzyła.
Największym
szczęściem było dla mnie, że udało mi się zajść w ciążę. Dlatego też jak głupia
uważałam na wszystko co robię, by tylko w żadnym wypadku nie zagrozić ciąży.
Nie chciałam dopuścić, by mojemu przyszłemu dziecku coś się stało. Tym
bardziej, gdy po paru dobrych tygodniach, moja ciąża okazała się być mnoga.
Oczywiście
pierwszą osobą, która się o tym dowiedziała był Lucjusz. Na wieść o tym był
naprawdę w szoku. Pierwszy raz widziałam taki jego wyraz twarzy, odkąd Severus
powiedział mu, iż jest głupcem, że stanął po „ciemnej stronie”.
Zapewne
te słowa do tej pory odbijają się w głowie Lucjusza, gdy rozmawia ze swoim
starym przyjacielem, który odnosi się do niego o wiele ozięblej niż po
zakończeniu przez niego szkoły. Tym bardziej jak Lucjusz chwilę później i jego
w jakiś sposób starał się zmusić do przystąpienia w szeregi mrocznej
organizacji, czego tamten naprawdę nie chciał.
Pamiętam
jak później wiele razy wypominał mu, że jest egoistą i patrzy tylko na swoje
dobro, nie przejmując się otoczeniem. I w tej kwestii jestem zmuszona przyznać
mu całkowitą rację.
Severus
mimo młodego wieku wiedział naprawdę dużo. Ja mając wtedy prawie dwadzieścia
pięć lat, miałam przy nim często wrażenie, że jestem jeszcze w szkole, gdy on
sam jest wykładowcą.
Dlatego
też w najbliższym czasie postanowiłam go odwiedzić. Pamiętam jak dziś, że gdy
tylko otworzył mi drzwi, wydawał się być jednocześnie zaskoczony, jak i
zmieszany. Jednak wpuścił mnie do środka i zaprowadził do dość skromnego
salonu.
- Twój
mąż jak mniemam nie wie, że gościsz u mnie – zauważył cicho, gdy stawiał na
stoliczku kieliszek oraz butelkę mojego ulubionego białego wina.
-
Wybacz, ale w stanie w jakim jestem nie mogę pić alkoholu, nawet podwójnie –
powiedziałam, znacząco gładząc się po odrobinę odznaczającym się już brzuchu.
To też mi przypomniało, iż wcześniej nie informowałam o tym Severusa.
- W
takim razie, wybacz mi, że w ogóle proponowałem ci alkohol, Narcyzo. – Wzdrygnęłam
się na dźwięk mojego imienia. W jego ustach brzmiało tak dziwnie, miękko. –
Pozwól zatem, że przygotuje ci herbaty ziołowej. Bardzo dobrze wpływa na
kobiety w ciąży, tym bardziej bliźniaczej.
Wiedziałam,
że po moich słowach od razu domyśli się, że noszę pod sercem dwójkę dzieci. Cholerny
i jakże inteligentny Książę Półkrwi.
- Nie
– zaoponowałam natychmiast, przez co zatrzymał się w pół kroku. Spojrzał na
mnie krótko, po czym ze zrezygnowanym westchnięciem usiadł obok mnie na
kanapie. – Prawdę mówiąc, przyszłam tu tylko, by cię o coś prosić. – Brunet
kiwnął głową, bym mówiła dalej. – Chciałabym, abyś stał się ojcem chrzestnym
jednego z moich dzieci. Z racji tego w jakich stosunkach jesteś teraz z Lucju…
z moim mężem… – poprawiłam się, widząc jak krzywi się na dźwięk jego imienia.
Widocznie musiał być do niego w tej chwili bardzo uprzedzony. – Wypadałoby
bardziej, abyś stał się chrzestnym drugiego dziecka.
- Jak
widzę, dalej jesteś pod jego despotyzmem. – Spojrzał na mnie, nie ze
współczuciem, czego się spodziewałam po takich słowach, lecz ze smutkiem. –
Pewnie z czystej złośliwości nie zgodziłbym się na to, gdyby to właśnie twój
jakże szanowny małżonek mnie o to prosił. Jednak tobie, Narcyzo nie odmówię.
Jestem nawet zaszczycony, że wzięłaś mnie pod uwagę, mam tylko pewną prośbę,
czy nawet żądanie. Możesz odebrać to jak wolisz. Nie chcę być ojcem chrzestnym
dziedzica, w razie gdybyś miała urodzić wpierw dziewczynkę, a później chłopca.
Wiesz, co mam przez to na myśli.
- Tak.
Dziękuję ci, Severusie – odparłam cicho, dochodząc do wniosku, że stosownym
będzie, gdy w tej chwili się do niego przytulę. – Nawet nie wiesz ile to dla
mnie znaczy. – Czułam, jak nieśmiało oddaje mój uścisk. Wtedy też pierwszy raz
pomyślałam, że Severus Snape jest nieśmiałą i doprawdy słodką osobą.
~ * ~
Nie
miałam żadnych problemów z ciążą do chwili, gdy nie zaczął się szósty miesiąc.
Z początku to nie było nic nadzwyczajnego. Po prostu czułam się o wiele
bardziej zmęczona niż zazwyczaj. Dlatego też nie zwracałam na to większej uwagi
stwierdzając, że to może być spowodowane stresem przed zbliżającym się już
coraz większymi krokami terminem porodu. Jednak po latach, dochodzę do wniosku,
że byłam w błędzie.
Moje
osłabnięcia były niczym w porównaniu do bólów głowy, jakie zaczęły mnie
nachodzić co kilka dni. Czułam przy tym, że nie mogę normalnie funkcjonować,
dlatego też z obawy o moich synów – lekarze zrobili mi stosowne badania, dzięki
czemu mogłam poinformować Severusa, że będzie chrzestnym mojego młodszego syna
– nie chciałam wychodzić z łóżka. Do tego jeszcze doszły bóle brzucha, które
narastały z każdym dniem. Czułam jakbym miała zaraz zostać pochłonięta przez
odmęty piekielne. Jakby te wszystkie diabły chciały pokazać mi, co mnie czeka.
Lucjusz
oczywiście od razu zauważył moje dziwne zachowanie. Wcześniej chciałam każdą jego
wolną chwilę wypełnić sobą i naszymi dziećmi, które jeszcze nosiłam. Dlatego
też nie musiało długo minąć, żeby pojawił się w mojej sypialni.
- Jak
się czujesz, Narcyzo? – spytał mnie, gdy ja leżałam osłabiona i coraz bardziej
zwijająca się z bólu. Nie chciałam jednak pokazać, że jest ze mną tak źle jak
się czułam. Chciałam pokazać mu, że jestem silną kobietą, idealną na pozycji
pani Malfoy.
Jakże
wtedy głupia byłam, że z takich pobudek narażałam swoje dzieci.
- To
tylko chwilowe osłabienie organizmu. Moja skrzatka przyniesie mi zaraz herbatę
ziołową – odparłam, krzywiąc się, gdy tylko usłyszałam, jak strasznie brzmiał
wtedy mój głos.
-
Wolałbym jednak, żeby zobaczył cię lekarz – zawyrokował, prostując się. – Nie
chcę, aby twoje lekceważenie najdrobniejszych rzeczy, odbiło się na zdrowiu
moich synów. Tym bardziej, gdy za pierwszym razem przez twoją nieuwagę
straciłaś pierwsze dziecko. Najlepiej będzie, gdy lekarz zobaczy cię jeszcze
dziś. – Po czym, w widocznie złym nastroju opuścił moją sypialnię, zostawiając
mnie samą w bólu i upokorzeniu.
~ * ~
Lekarz
mimo później pory przybył do rezydencji, by dojrzeć w jakim jestem stanie.
Zapewne pieniądze mojego męża, oraz jego pozycja miały tu decydujący wpływ.
Jego
mina podczas badania, wyraźnie sugerowała, że coś jest nie tak, dlatego
denerwowałam się niesłychanie na jego werdykt. Tym bardziej jak widziałam
uważny wzrok Lucjusza wbity w doktora, gdy stał przy oknie, stamtąd obserwując.
- Jest
pani w dwudziestym dziewiątym tygodniu ciąży, zgadza się? – kiwnęłam głową
mimo, iż zapewne było to pytanie retoryczne. – Hmm… Początek siódmego miesiąca.
To nawet dobrze się w takim razie składa. – Mruczał jeszcze do siebie coś pod
nosem, a mi aż zrobiło się słabo. Gdzieś kołatała mi się myśl, której za nic w
świecie nie chciałam dopuścić do świadomości.
- Co przez
to sugerujesz? – odezwał się mój mąż, patrząc na lekarza zimnymi, szarymi
oczyma.
- Żeby
jak najprędzej przenieść pana małżonkę do szpitala i wywołać poród… najlepszym
wyborem byłoby cesarskie cięcie, jednak biorąc pod uwagę klasę pana żo..
- Więc
na co czekasz? – Lucjusz odepchnął się od ściany, podchodząc do mnie i
praktycznie siłą zmuszając mnie do wstania. – Na stoliku nocnym leży świstoklik
– poinformował go, czekając, aż ten go złapie i podejdzie do nas. Już po chwili
mieliśmy się znaleźć w miejscu przeznaczenia.
~ * ~
-
Aaaaghhhh….! Ja już nieeee uuuugh…! Moooooooogę więceeeej!
Nie
wiem co wcześniej o tym myślałam, ale teraz wiem, że poród jest największym
koszmarem każdej kobiety w ciąży. Ze względu na to, że stan moich synów z
niewiadomego dla lekarzy powodu stał się krytyczny, musieli wywołać poród, nie
podając mi do tego żadnych środków znieczulających.
Światła
wirowały mi niebezpiecznie nad głową, gdy ja sama wierzgałam nią, by tylko tak
jakoś chociaż odrobinę zapomnieć o bólu. Pielęgniarki co rusz powtarzały jedna
przed drugą, żebym pamiętała o głębokich wdechach i wydechach. Ale jak ja
mogłam spokojnie się do tego dostosować, gdy czułam taki ogromny ból!?
W
końcu jednak nastała chwilowa ulga.
- To chłopiec.
Silny, zdrowy chłopiec – zawiadomiła mnie pielęgniarka, obmywając szybko
płaczącego głośno noworodka i obwijając go w kocyk. – Tyle krzyku, jakby miało
się palić… – dodała żartobliwie, podając go swojej koleżance po fachu, która
przez szybę pokazała go Lucjuszowi, po czym włożyła go do inkubatora. Rutynowe
zajęcie z wcześniakami.
-
Igniss… – szepnęłam jeszcze, nim przyszły kolejne fale skurczy i bólu. Z moim
drugim synem jednak miałam najwięcej kłopotów.
Nie dość, że ułożył się pośladkowo, co lekarz zaraz zmienił, to jeszcze
byłam już zbyt zmęczona, by dobrze przeć. Nie miałam siły.
-
Proszę się postarać. W innym wypadku pani drugie dziecko może się udusić –
jęknęła wystraszona pielęgniarka; zapewne dopiero się uczyła. Może było to
nieumyślne z jej strony, jednak myśl, że mój drugi syn może nie przeżyć, a co
za tym idzie Severus nie będzie jego ojcem chrzestnym, dodała mi sił. Jednak co
z tego, jak zaraz po tym mój drugi synek przyszedł na świat nie wydając z
siebie żadnego dźwięku.
- Nie
oddycha! – pisnęła inna pielęgniarka, a ja miałam wrażenie, że spadam. W
otchłań bólu i cierpienia. On nie może umrzeć!
-
Ratujcie mojego syna! Ratujcie Dracona!
Nie wiem
co się działo później. Zaraz po moim słowach, zrobiło mi się ciemno przed
oczami i najwidoczniej straciłam przytomność.
~ * ~
Gdy
tylko się obudziłam, lekarka pilnująca mój stan oznajmiła mi, że od końca
porodu minęło zaledwie kilka godzin.
- Co z
moimi synami? Co się stało z Draconem? – spytałam ją zaraz. Bałam się o niego.
Przecież on był taki malutki, jeszcze nikomu niczym nie zawinił. Musiał
dorosnąć, musiał poznać swojego chrzestnego, zapraszać go do siebie.
- Z
Draconem jest dobrze. Był to chwilowy bezdech. Teraz co prawda woleliśmy, by jeszcze
oddychał z pomocą respiratora. Jednak za parę dni, wszystko powinno być dobrze.
– Pielęgniarka uśmiechnęła się do mnie życzliwie. – Natomiast jeśli chodzi o
pani pierworodnego, to mam jedną złą wiadomość. Oczywiście jego życiu nic nie
zagraża! – zapewniła zaraz. – Tylko jak pani wie, zawsze robimy jedno dodatkowe
badanie każdemu dziecku. Okazało się, że Igniss jest niemagiczny.
- Nie
jest magiczny? Jest charłakiem?! – Spojrzałam na nią jak na idiotkę. To nie
mogła być prawda! To jakiś zupełnie niesmaczny żart!
-
Niestety tak. Bardzo mi przykro.
~ * ~
Wieść
o tym to był cios poniżej pasa. Tym bardziej, gdy Lucjusz się o tym dowiedział.
Był tak tym wzburzony, że zaraz gdy tylko to usłyszał, oznajmił, że Igniss nie
jest dla niego jego synem. To jedno zdanie zniszczyło życie mojego dziecka.
- Nie
masz prawa wydziedziczyć go z takiego powodu! – krzyczałam wtedy na niego. On
natomiast nic sobie z tego nie robił. Byłam przecież teraz tylko przykutą do
łóżka matką niecały dzień po porodzie.
- Ależ
mam. Nie pozwolę, aby moim pierworodnym synem było to niemagiczne dziecko. Nie
pozwolę też, aby ktokolwiek wiedział, że taka sytuacja miała miejsce – odparł
zaraz, patrząc na mnie jakby z dozą odrazy. Już miałam coś odpowiedzieć, gdy do
pomieszczenia weszła osoba, której najmniej się spodziewałam.
Severus
widząc nasze miny, z pewnością chciał się wpierw wycofać, jednak zaraz
widocznie zaniechał swojego pomysłu.
- W
rezydencji powiedzieli mi co się stało –
mruknął, podchodząc do mnie bliżej i kładąc skromny bukiet róż na szafce obok.
– Dodatkowo twoje krzyki Narcyzo, słychać już od połowy korytarza. Jesteś
głośniejsza niż mój chrześniak.
- Co
masz na myśli? – spytałam, starając się zignorować spojrzenie mojego męża. Cóż,
zapomniałam mu powiedzieć, o moich planach co do wybrania rodziców chrzestnych
mojego drugiego syna.
-
Draco w stosunku do ciebie jest aniołkiem. I przemilczmy fakt, że w porównaniu
do Ignissa jest pod respiratorem. – Severus spojrzał teraz w kierunku blondyna,
który wydawał się być jednocześnie zły, z powodu sytuacji Ignissa i
niedoinformowania go, co do Severusa, jak i zaintrygowany samą obecnością
dwudziestoletniego Mistrza Eliksirów w tym pomieszczeniu. – Cóż, sądzę, że jest
sposób, abyś nie okrył się hańbą z powodu niemagicznego dziecka, Lucjuszu.
- Jaki
masz pomysł? – mruknął mężczyzna, całą swoją uwagę skupiając na naszym gościu.
Ja natomiast obserwowałam, jak Severus podchodzi bliżej ku blondynowi,
widocznie mając już jakiś plan, by ocalić mojego syna.
-
Zapewne nie zmienię już twojej decyzji, co do wydziedziczenia Ignissa, jednak
gdy tak zrobisz, to ludzie i tak się o im dowiedzą. No chyba, że wcześniej
pozbawisz go życia… – Aż otworzyłam szerzej oczy ze zdumienia. – Oczywiście, w
oficjalnej tylko wersji. Powiedzmy, że twój pierworodny umarł przy porodzie. U
martwych dzieci nie da się stwierdzić, czy są magiczne, czy też nie. Dlatego
nikt nie będzie się tym interesował. W rzeczywistości Igniss będzie się
normalnie wychowywał w domu, chociaż ze świadomością, że to nie on będzie
dziedzicem, a jego młodszy brat, Draco.
- Nie
pozwolę… – zaczął, jednak Severus zaraz go uciszył, chwytając mocno za poły
ubrań i potrząsając nim lekko.
- Zrób
to dla swojej żony. Zobacz, ile się wycierpiała, by urodzić ich oboje –
warknął, zmuszając Lucjusza do pochylenia się, by mógł spojrzeć mu prosto w
oczy. – Nie myślisz, że chociaż tyle mógłbyś dla niej zrobić?
-
Niech już będzie – skapitulował w końcu. – Wiesz jednak, że będziesz musiał mi
to słono wynagrodzić. To dziecko jest skazą dla mojego rodu.
-
Przyjmie przecież panieńskie nazwisko Narcyzy – odparł brunet.
Lucjusz
już nic nie odpowiedział, tylko wyszedł z pomieszczenia.
- Dziękuje
ci bardzo, Severusie – mruknęłam cicho, obserwując lekko skuloną postawę
Snape’a.
- Dla
życia twojego syna, będę musiał teraz bezwzględnie przystąpić do służenia
Lordowi. Mam nadzieję, że to odpowiednia zapłata. Wychowaj go najlepiej jak
umiesz i postaraj się jeszcze, aby Draco nie stał się kopią ojca. Niech Lucjusz
nie wpaja mu swoich bajeczek. – Następnie i on wyszedł zostawiając mnie samą.
Szkoda
tylko, że przynajmniej do tego nie mogłam się dostosować. Tak bardzo bałam się
o Ignissa, jego gnębienie przez ojca, że praktycznie jemu poświęcałam najwięcej
uwagi. Dlatego też nie potrafiłam uchronić mojego kochanego syneczka przez
zabarwionymi krwią dłońmi jego ojca, oraz Czarnego Pana. Nie udało mi się, a
teraz jest już praktycznie za późno by coś z tym zrobić.
Podoba mi się taki zdystansowany, jednak uczuciowy Severus.
OdpowiedzUsuńRozdział podobał mi się jednak wolę Draco i Harry'ego w rolach głównych.
Czekam na dalszy ciąg.
Plague
http://kropla-w-swiecie-drarry.blog.pl/
Hej,
OdpowiedzUsuńaSeverus nie chciał być ojcem chrzestnym dziecica, ale życie jednak inaczej zrobiło, ech Lucjusz już na samym początku Ignisa wydziedziczył...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńbiedny Ignis Lucjusz już na samym początku bo wydziedziczył..., Severus nie chciał być ojcem chrzestnym dziecica rodu, a jednak los inaczej to zaplanował...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, oj biedny Ignis Lucjusz już na samym początku go wydziedziczył..., haha Severus nie chciał być ojcem chrzestnym dziedzica rodu, a jednak los zupełnie inaczej to zaplanował...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza