piątek, 22 marca 2013

Rozdział 6.5 - Hermiona


~*~*~*~ 
To trwa już od jakiegoś czasu. Nie pamiętam jednak, kiedy dokładnie się zaczęło. Po prostu w pewnym momencie jej obecność zaczęła wywoływać u mnie dziwne reakcje. Nie czułam się już tak swobodnie, jak kiedyś. Gdy byłyśmy sam na sam, ręce zaczynały mi się pocić, czasem nie wiedziałam, co powiedzieć albo mówiłam jakieś głupoty. Moje serce przyspieszało, gdy tylko nasze oczy się spotkały. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Teraz jednak już rozumiem, skąd u mnie takie reakcje na jej bliskość.
Siedziałyśmy razem z chłopakami przed kominkiem w pokoju wspólnym Gryffindoru. Odrabialiśmy we czwórkę lekcje. Powinnam mieć już co najmniej połowę referatu na zielarstwo, ale jedyne co zdołałam napisać to ledwo pół stopy z zadanych trzech. A dlaczego? Bo chyba po raz pierwszy w życiu w ogóle nie potrafiłam się skupić! Mój wzrok co chwilę sunął w jej kierunku. Patrzyłam na jej pochyloną, zamyśloną buzię, bystry wzrok przesuwający się po tekście książki, gdy szukała informacji do własnego referatu i nie byłam w stanie myśleć o własnej pracy. W pewnym momencie podniosła głowę i odwzajemniła moje spojrzenie.
– Coś chciałaś, Hermi? – spytała tym swoim cudownym, miękkim głosem, a mnie przeszły ciarki. Spojrzałam w jej piękne oczy.
– Nie, po prostu myślę – skłamałam, uśmiechając się delikatnie. Miałam nadzieję, że nie zarumieniłam się przy tym. Musiałam się wziąć w garść i dokończyć pracę. Skup się Hermiono, skup się!
Cztery godziny później leżałam w swoim łóżku, starając się zasnąć. Pisałam jeszcze przez dwie i pół godziny, nim udało mi się skończyć. Nigdy nie pisałam tak długo jednej pracy… Moje myśli za nic nie chciały koncentrować się na temacie wypracowania, błądząc wokół jej osoby. Siłą zmuszałam się, by skupiać się na tekście. Naprawdę nie wiedziałam, co się ze mną działo. Przecież niemożliwie, żebym się w niej… Nie. To było zbyt absurdalne. Prawda?
~*~
Kilka dni później siedzę w pociągu, jadąc na święta do domu. Nie mogę się doczekać spotkania z rodzicami, żeby opowiedzieć im o tym, co działo się w szkole, a także, czego się już mogłam nauczyć. Szybko minęło mi to półrocze. Przecież dopiero co zaczęła się piąta klasa, a tu już Boże Narodzenie. Niestety, jak na złość, czas tak szybko leci, gdy chce się, żeby ciągnął się jak najbardziej. Nim się obejrzę, będzie koniec siódmej klasy, a nasze drogi się rozejdą. Możliwe, że więcej nie zobaczę Harry’ego, Rona… ani Ginny.
Kto wie, co przyniesie przyszłość?
Boję się. Od zawsze wszystko, co nieznane napawało mnie lękiem. Nie wiem, skąd bierze się we mnie ta trwoga. Jest irracjonalna, wiem. Choć z drugiej strony… Chyba każdy człowiek boi się tego, czego nie rozumie, czego nie jest w stanie zbadać, wyjaśnić, przewidzieć. U mnie to uczucie jest po prostu silniejsze. Właśnie. Strach leży w ludzkie naturze, ale niektórzy potrafią go przezwyciężyć. Są osoby, które potrafią trzymać go na uwięzi, nie martwią się, co przyniesie przyszłość. Chciałabym potrafić żyć z dnia na dzień, czerpać jak najwięcej z każdej minuty, jednak nie umiem. Oczywiście, bywają chwile zapomnienia, ale znacznie częściej miewam napady paniki. Staram się nie okazywać tego na zewnątrz, ale w mojej głowie w takich chwilach szaleje burza myśli, niekoniecznie przyjemnych i optymistycznych. Żyjemy w czasach wojny! Każdy dzień może być ostatnim, który spędzam wśród ukochanych osób, przyjaciół. Tak strasznie się boję, że ich wszystkich stracę. W tych okropnych chwilach wyobrażam sobie świat, w którym już nigdy nie usłyszę śmiechu Harry’ego i Rona, nie będę mogła ich upominać, pouczać. Staram się przewidzieć, jak moje życie wyglądałoby, gdyby Ginny z niego zniknęła… Wszystkie próby kończą się zawsze tak samo – duszonymi łzami i utwierdzeniem się w przekonaniu, że bez tej trójki mój świat przestałby istnieć. Zwłaszcza bez niej czułabym się naprawdę samotna.
Jestem słaba. Wiem o tym doskonale.
 Zanim trafiłam do Hogwartu, nie miałam wcale przyjaciół. Ze wszystkim musiałam radzić sobie sama, a gdy nie dawałam rady, szukałam wsparcia u rodziców. Niby nie ma w tym nic niezwykłego, każde dziecko tak robi… Tylko że jedyną sprawą, z którą dawałam sobie radę całkowicie sama, była nauka. Od małego inne dzieci odwracały się ode mnie, bo się wymądrzałam, a gdy robiły mi przykrość, szłam na skargę do rodziców. Z czasem zaczęłam zamykać się w sobie, unikałam towarzystwa ludzi, patrzyłam na wszystkich z boku, poświęcając większość uwagi nauce i książkom, które kochałam, które mnie nie raniły.
Harry i Ron też mnie z początku nie polubili. Wiem, bo słyszałam ich niektóre rozmowy. Tak jak reszta, uważali mnie za przemądrzałą dziewuchę. Chociaż, gdybym nie starała się być prymuską już od pierwszego dnia w szkole i nie upomniała ich, żeby przebrali się w szkolne szaty, prawdopodobnie nigdy nie zamienilibyśmy ze sobą słowa, a ja zginęłabym w wieku jedenastu lat z rąk górskiego trolla, bo nikt nie przyszedłby mi z pomocą. Choć posiadałam wiedzę, nie miałam wystarczająco siły i odwagi, by ją wykorzystać. Uratowali mnie dwaj chłopcy, którzy, w przeciwieństwie do mnie, mieli nikłe pojęcie o tych stworzeniach. Strach sparaliżował moje ciało. A oni? Bez namysłu rzucili się z pomocą jakiejś zarozumiałej dziewczynie, której nawet nie lubili i z niewielkimi trudnościami powalili potwora.
Nieważne, co inni o nich myślą czy jak ja sama ich czasem traktuję. Dla mnie obaj są bohaterami. I w przypadku Harry’ego nie ma to nic wspólnego z tym, że jest Chłopcem, Który Przeżył. Oni są moimi prywatnymi herosami.
Boję się latać na miotle, a przecież wszyscy moi przyjaciele to uwielbiają. Nie jestem w stanie w pełni zaufać temu… pojazdowi. Zawsze, gdy Harry wykonuje na swojej Błyskawicy jakieś niebezpieczne manewry, ze strachu serce podchodzi mi do gardła. Choć przypuszczam, że tu największy wpływ na to miało zdarzenie z pierwszej klasy, gdy przez Quirrella Harry nieomal spadł z wysokości kilkudziesięciu stóp na ziemię. Przed tym chyba mniej bałam się mioteł.
I oto kolejny dowód mojej słabości. Żyję w strachu zarówno o przyszłość, jak i teraźniejszość. Niedługo chyba wszędzie będę widziała zagrożenia. Tylko czekać, aż popadnę w paranoję...
Na szczęście tu pojawia się Ginny. Czasem przywołuje mnie do porządku, a w chwilach załamania wspiera i nie pozwala mi za długo zadręczać się ponurymi myślami. Daje mi siłę. Napełnia optymistycznymi wizjami, w które bardzo chcę wierzyć, ale które nie utrzymują się we mnie zbyt długo. Znikają w chwili, gdy tracę ją z oczu.
To wszystko dowodzi, że aby szczęśliwie żyć, aby w ogóle żyć, potrzebuję przyjaciół. A w szczególności pewnej rudowłosej dziewczyny, która chyba nawet nie zdaje sobie sprawy, jak ważną osobą się dla mnie stała.
Pragnę Ginny. W każdym tego słowa znaczeniu. Chciałabym mieć ją na wyłączność. To samolubne z mojej strony, ale nic nie poradzę na to, że tak właśnie czuję. Pragnę jej uwagi, pragnę serca. Pragnę mieć ją przy sobie cały czas. Pragnę czuć jej smukłą dłoń w mojej własnej, ciepło ciała przy ciele. Pragnę także, by dawała mi siłę i odganiała ode mnie pesymistyczne wizje, tak jak tylko ona to potrafi…
W tym momencie, siedząc w Ekspresie Hogwart pędzącym w stronę Londynu, zdaję sobie sprawę z czegoś, czego powinnam się domyślić już dawno. Jakże mogłam być tak ślepa?! Przecież to oczywiste, że ja… chcę od niej wszystkiego, czego powinnam chcieć od swojego chłopaka…?
To nie jest zbyt powszechne, ale wiem, że są ludzie, którzy zakochują się w osobach tej samej płci. Nie przypuszczałam jednak, że spotka to także mnie! Co prawda, zdarza mi się oceniać wygląd i atrakcyjność innych dziewczyn, ale chłopców także! Nie raz słyszałam, jak znajome z klasy robią to samo. Czemu więc zakochałam się w innej kobiecie?! Przecież w czwartej klasie podobał mi się Viktor, byliśmy nawet razem! Jak to więc możliwe, że teraz Ginny…?
Kryję twarz w dłoniach i wypuszczam drżąco powietrze.
– I co ja mam teraz zrobić?! – szepczę zagubiona.
Chcę, żeby ktoś mnie przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Tak jak zawsze robiła to… Ginny.
~*~
Weszłam niepewnie do jasno oświetlonego salonu. W lewym rogu stała pięknie przystrojona choinka, w kominku płonął ogień, ogrzewając swoim ciepłem pomieszczenie utrzymane w kolorach beżu i brązu. Jednak do mnie ciepło atmosfery panującej w pokoju zdawało się nie docierać. Miałam gęsią skórkę, mimo że nie byłam lekko ubrana. Zignorowałam talerz pierników i ciastek korzennych, które tak uwielbiam, stojący na stole zaledwie dwa metry ode mnie. Nie miałam na nic ochoty, strach odbierał mi zarówno apetyt, jak i poczucie ciepła.
Przez całe trzy dni, które do tej pory spędziłam w domu, planowałam tę chwilę. Rozważyłam dziesiątki za i przeciw i ostatecznie doszłam do wniosku, że powinnam wyznać rodzicem prawdę o sobie, bez względu na ich reakcję. Liczyłam, że gdy minie pierwszy szok, wesprą mnie, jak robili to do tej pory. Jednak nie byłam w stanie pozbyć się lęku, który budził się we mnie, na myśl, że zareagują inaczej.
Ojciec siedział na kanapie i oglądał telewizję. Słyszałam, że mama robi coś w kuchni, nucąc cicho. Oboje byli tacy spokojni i weseli. Nie chciałam psuć im humoru. Bałam się ich reakcji. Przez chwilę nawet miałam ochotę zrezygnować, ale szybko odrzuciłam od siebie tę myśl. Rodzice zawsze mnie wspierali, kiedy ich potrzebowałam. Musiałam wierzyć, że i tym razem tak będzie.
– Mamo! – zawołałam lekko roztrzęsionym głosem, czym ściągnęłam na siebie zaniepokojone spojrzenie ojca. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe, a brzuch rozbolał z nerwów. – Możesz tu podejść? Muszę wam o czymś powiedzieć – mój głos przypominał trochę pisk.
– Co się stało, kochanie? – spytała przestraszona, wchodząc do pomieszczenia.
– Ja… – zaczęłam, ale nagle cała przemowa, którą sobie przygotowałam, uleciała mi z głowy. Zaczęłam się rozglądać po pokoju, byle tylko nie patrzeć na rodziców. Jak ja mam im to powiedzieć?! „Mamo, tato, jestem lesbijką”? W życiu…
– Hermiono? – spytał ojciec nalegająco. Wyłączył telewizor, a ja poczułam, że robi mi się słabo. Teraz cała uwaga rodziców skupiona była na mnie. Czułam się osaczona. Czekali, aż coś powiem, ale jedyne, co pragnęłam w tej chwili zrobić, to uciec do swojego pokoju i zostać tam do czasu powrotu do Hogwartu. Po co w ogóle zaczynałam rozmowę?! Trzeba było siedzieć cicho…
– Hermiono, na miłość boską, co się dzieje? Jesteś strasznie blada.– Mama była już naprawdę przerażona. Chwyciła mnie pod ramię i pomogła usiąść na najbliższym fotelu. – Może się czegoś napijesz? – zaproponowała zatroskana. Przytaknęłam słabo. Przez cały czas, gdy mama robiła dla mnie herbatę, czułam na sobie wzrok ojca, jednak uparcie patrzyłam się na swoje drżące kolana. A oczy piekły mnie od zbierających się łez. Gorączkowo próbowałam wymyślić jak najdelikatniejszy sposób, aby im o TYM powiedzieć, jednak wszystko wydawało się nieodpowiednie. To całe zdenerwowanie sprawiło, że zaschło mi w ustach, dlatego z ulgą odebrałam od mamy kubek i szybko upiłam kilka łyków gorącego naparu. Przyjemne ciepło rozgrzewało mnie od środka, minimalnie kojąc nerwy, jednak nie usuwało źródła problemów. Wypuściłam powoli powietrze, postanawiając przerwać tę okropną ciszę.
Podniosłam głowę i spojrzałam szybko na rodziców, ostatecznie jednak zatrzymując wzrok na kominku.
– Chciałam wam powiedzieć… Znaczy się, stwierdziłam, że powinniście wiedzieć, że ja… eee – zacięłam się. I co teraz? „Zakochałam się w przyjaciółce”? „Raczej nie macie co liczyć na wnuki?”
– Jesteś w ciąży?! – zawołał przerażony ojciec, zrywając się z kanapy. Spojrzałam na niego z mieszaniną strachu i zaskoczenia.
– NIE! – zaprzeczyłam szybko. Skąd on wytrzasnął ten pomysł?! – Raczej daleko mi do tego – powiedziałam cicho, czując, że robi mi się gorąco. Przełknęłam ciężko ślinę. Ból brzucha dał o sobie znać ze zdwojoną siłą, a serce zaczęło walić z prędkością tysiąca uderzeń na sekundę. Teraz jednak nie było już odwrotu. Musiałam to w końcu z siebie wyrzucić.  – Ja… chyba nie jestem hetero… – powiedziałam na jednym wydechu, zaciskając dłonie na kubku. Opuściłam szybko głowę, żałując, że upięte włosy nie mogą zasłonić mojej twarzy. Miałam wrażenie, że policzki mi zaraz spłoną.
– Och… – usłyszałam głos mamy. Przeniosłam niepewnie wzrok najpierw na nią, a później na ojca, który ciężko opadł z powrotem na sofę. Oboje wydawali się zaskoczeni, ale nie wyglądali na złych czy obrzydzonych.
– „Chyba”? Nie jesteś tego pewna? – spytał, jakby z nadzieją, przerywając chwilę ciszy, która zapanowała w pomieszczeniu.
– Jestem pewna. Zakochałam się w Ginny. To niepodważalny fakt – powiedziałam zdecydowanie. I choć wciąż czułam gorąco na policzkach, cały strach uleciał z mojego ciała w chwili, gdy zobaczyłam miny rodziców. Wiedziałam już, że nie mam się czego bać. Staną po mojej stronie, tak jak przez całe moje dotychczasowe życie, tak samo jak wtedy, gdy dowiedzieli się, że jestem czarownicą. Z początku byli zaskoczeni, trochę przestraszeni, zresztą tak samo, jak ja, ale później po prostu przyjęli to do wiadomości i cieszyli się razem ze mną. Teraz będzie podobnie… no, może oprócz tej radości.
– Powiedziałaś jej o tym? – Mama, jak zawsze, musiała od razu trafić w sedno sprawy. Podciągnęłam nogi go góry i objęłam je rękoma, układając brodę na kolanach.
– Nie. – Westchnęłam. – Zdałam sobie z tego sprawę, gdy jechałam tutaj pociągiem.
– A zamierzasz ją w tym uświadomić?
– Nie wiem – odparłam szczerze, zerkając na ojca, by po chwili utkwić wzrok w beżowym, kosmatym dywanie. – Nie mam pojęcia, co mam teraz zrobić.
– Nie znam jej, więc niestety nie mogę ci nic poradzić. Tym razem musisz sama zdecydować, czy Ginny jest w stanie zaakceptować twoje uczucia. Jeśli zdecydujesz się wyznać prawdę, przygotuj się na to, że może się od ciebie odwrócić. Nie wiem, jak homoseksualizm jest postrzegany wśród czarodziejów, ale w naszym świecie niewiele osób go toleruje.
– Jednak jeśli postanowisz milczeć, czekają cię naprawdę ciężkie chwile. Niełatwo jest żyć obok ukochanej osoby, traktując ją jedynie jako przyjaciela. Wiem, bo sama przechodziłam kiedyś przez coś takiego.
– Naprawdę?
– Tak. Pod koniec gimnazjum zakochałam się w swoim bliskim przyjacielu. On jednak kochał inną, zresztą z wzajemnością. Nie chciałam stawiać go w niezręcznej sytuacji, więc milczałam, udając, że wszystko jest po staremu. Jednak nie było to łatwe. Byłam strasznie zazdrosna, całymi tygodniami cierpiałam, widząc, jacy są szczęśliwi razem, słuchając jego radosnych opowieści. Zaczęłam się od niego odsuwać, unikałam go, byle tylko nie widzieć ich razem, nie słyszeć jaki jest szczęśliwy z inną. Było to trochę trudne, jako że chodziliśmy we trójkę do jednej klasy. W końcu przestaliśmy się do siebie odzywać, nasza przyjaźń się zakończyła. Z czasem się odkochałam, jednak długo jeszcze żałowałam, że zniszczyłam naszą wieloletnią znajomość, że nie miałam odwagi wyznać mu prawdy. Zastanawiałam się, czy gdybym wyznała mu wtedy miłość, nasz los mógłby się potoczyć inaczej? Czy mniej bym cierpiała? Nie miałam jednak jak tego sprawdzić. Nie spotkałam go nigdy więcej. Nie wiem, gdzie mieszka, z kim jest, czy w ogóle jeszcze żyje…
– Ale przecież z tatą też najpierw byliście przyjaciółmi – zauważyłam. W moim głosie dało się słyszeć nadzieję. Historia mamy napełniła mnie jeszcze większą niepewnością.
– Masz rację. Kiedy zdałam sobie sprawę, że znów zakochałam się w przyjacielu, postanowiłam zaryzykować. Wiedziałam już, że milcząc go stracę, więc pozostawało mi tylko postawić sprawę jasno. I, jak się już pewnie domyślasz, okazało się, że twój ojciec odwzajemniał moje uczucia.
– Jednak ty, córciu, masz dodatkową przeszkodę do pokonania. Nie oznacza to jednak, że musisz rezygnować. Na twoim miejscu spróbowałbym jej o wszystkim powiedzieć. Najgorsze, co możesz zrobić, to poddać się na starcie. Jeśli naprawdę ci na niej zależy, walcz.
– Dokładnie. Żebyś później nie żałowała i, jak ja, nie zastanawiała się „co by było, gdyby” – powiedziała ciepło mama, podchodząc i głaszcząc mnie po głowie.
Liczyłam, że rodzice pomogą mi zdecydować, a tymczasem sprawili tylko, że w głowie mam jeszcze większy mentlik, niż wcześniej.
Ginny, naprawdę jesteś mi teraz potrzebna.
~*~
Siedziałam z Ginny w swoim pokoju. Moje współlokatorki wyszły gdzieś przed chwilą, przez co zostałyśmy same. Poczułam się niezręcznie, gdy tak siedziałyśmy obok siebie na moim łóżku. Wstałam szybko i podeszłam do okna, żeby poprawić zasłony. Oczywiście, nie było to konieczne, ale musiałam coś wymyślić, żeby tylko odsunąć się od rudowłosej. Dopóki były tu Lavender i Parvati, nie było tak źle, ale gdy tylko opuściły pomieszczenie moje serce przyspieszyło, czułam, że robi mi się gorąco. Nie chciałam, żeby zauważyła, jak drżą mi ręce. Jednak moje starania na niewiele się zdawały, Ginny za dobrze mnie znała.
– Hermi, co się z tobą dzieje? Od kiedy wróciłaś od rodziców, jesteś strasznie nerwowa i skryta. Martwisz się czymś? Stało się coś w domu? Wiesz przecież, że o wszystkim możesz mi powiedzieć. Kochanie, jestem przecież twoją przyjaciółką. Cokolwiek by się nie działo, zrobię co w mojej mocy, żeby ci pomóc. –
Spojrzałam na nią. Była taka dobra, taka kochana, niewinna. Czemu musiałam się w niej zakochać?! Dlaczego muszę niszczyć to, co nas łączy?! Na początku postanowiłam milczeć, ale mama miała rację – to zbyt bolesne. Myślałam, że dam radę, ale z dnia na dzień było coraz gorzej. Raniły mnie jej spojrzenia, gesty, słowa, które przeznaczone były tylko i wyłącznie dla przyjaciółki. Miałam ochotę od tego uciec, a jednocześnie tak bardzo pragnęłam tych wszystkich rzeczy! To chore, że chciałam więcej i więcej, choć sprawiały mi ból. – Herm, Merlinie drogi, co jest?! – spytała zaniepokojona, jednak zignorowałam jej pytanie. Zresztą, nawet nie byłam w stanie nic powiedzieć. Łzy spływały jedna po drugiej po mojej twarzy, a szloch sprawiał, że nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. W kilku krokach pokonałam dzielącą nas odległość i przytuliłam się mocno do jej ciepłego ciała. Poczułam, jak jej drobne ramiona oplatają mnie ciasno, jednak dają nikłe ukojenie. W końcu byłam dla niej tylko przyjaciółką… Choć byłam wśród przyjaciół, przy niej, czułam się taka samotna. Z całego serca błagałam o odrobinę czułości, miłości, którą by mi ofiarowała. Jestem zachłanna, egoistyczna… Powinnam cieszyć się, z tego, co już mam, ale nie potrafię. – Hermiono, błagam, powiedz coś – szepnęła mi do ucha, zdezorientowana i przestraszona, tuląc jeszcze mocniej. Ona jest jak perła! Najdroższa, najpiękniejsza perła, jaka istnieje na tym świecie! Gdyby tylko wiedziała…
Kocham cię. – Jedynie poruszyłam wargami, bo nie byłam w stanie zmusić głosu do ułożenia się w słowa. – Kocham cię – spróbowałam ponownie, znów z marnym skutkiem. Muszę jej to powiedzieć! Nie liczą się konsekwencje, po prostu nie wytrzymam dalszego milczenia! Raz w życiu muszę zaryzykować i nie martwić się o przyszłość, tylko skupić się na obecnej chwili. Żeby zrzucić ze swoich ramion ten przytłaczający ciężar! Żeby w końcu wszystko stało się jasne… – Kocham cię – wydusiłam przez łzy, czując, jak głaszcze mnie po włosach.
– Ja ciebie też, Hermi. – Serce zabiło mi szybciej. – Przecież wiesz. A teraz spróbuj się uspokoić, żebym w końcu dowiedziała się, kogo mam udusić za to, że doprowadził cię do takiego stanu – powiedziała łagodnie. Wstrzymałam oddech. Chwilowe szczęście zniknęło. Nadzieja prysła niczym bańka mydlana. No tak, jak mogłam być taka głupia?! To zbyt nierealne, żeby odwzajemniła moje uczucia. Dla niej na zawsze pozostanę tylko przyjaciółką. Poczułam bolesne ukłucie w piersi. – Jeśli to Ron – kontynuowała – to możesz być pewna, że…
– Ginny, to nie tak – odezwałam się słabo. Skoro w końcu się przełamałam, nie mogę pozwolić, by mnie źle zrozumiała.
– Co jest „nie tak”? To nie Ron? W takim razie kto? Harry? Wiktor? Nauczyciel? Zresztą, obojętnie, kto by to nie był…
– Ty.
– Co? – spytała zaskoczona.
– To ty, a może raczej ja? Tak. Sama ściągnęłam na siebie cierpienie, a przy tym także na ciebie – stwierdziłam ponuro, odsuwając się od niej. Otarłam mokre policzki, choć niewiele to pomogło, bo już po chwili kolejne łzy naznaczyły na nich swoje ślady.
– Nie rozumiem.
– Och, Ginny – jęknęłam. – Ja cię kocham. Naprawdę cię kocham.
– Hermi – zaczęła niepewnie. Bezradność malująca się na jej twarzy była dla mnie torturą. Nie mogłam jednak pozwolić sobie przerwać. Szkoda tylko, że nie przemyślałam sobie wcześniej, co mogłabym jej w tej chwili powiedzieć. Nie przypuszczałam, że ta rozmowa nadejdzie tak szybko, że jestem aż tak słaba. Wytrzymałam niecałe dwa tygodnie.
– Obdarzyłam cię uczuciem, które powinnam żywić do chłopaka. Nie planowałam tego. Nie byłam nawet świadoma… Przepraszam! Nie gnie…
– Przestań, Hermiono. Nie mów nic więcej. Nie chcę tego słuchać. Nie kocham cię. I wątpię, bym kiedykolwiek mogła. Nie interesują mnie dziewczyny. A tym bardziej nie ty. Jesteś dla mnie jak siostra! – Serce ścisnęło mi się boleśnie. W najgorszych scenariuszach nie przewidziałam jej zdesperowanego głosu i przestraszonego spojrzenia. Wyobrażałam sobie, że będzie na mnie zła, zaczniemy się kłócić, ale nie, że będzie się mnie bać! I to wszystko moja wina. Jestem potworem…! Nagle zrobiło mi się niedobrze, a zimny dreszcz przebiegł mi po plecach. Wszystko zniszczyłam. I muszę teraz zrobić wszystko, żeby to naprawić. Nie mogę stracić Ginny. Nie chcę tego. Nie…
– Ginny, przepraszam. – Usłyszałam, jak pierwsze pełne bólu słowa opuszczają moje usta. A po nich nadeszły kolejne. – Naprawdę cię przepraszam. Zapomnij o tym, proszę. Nie będę już nigdy do tego wracać. Pozwól mi jednak wciąż być twoją przyjaciółką… – Spojrzałam na nią błagalnie, czując, że łzy znów napełniają moje oczy.
– Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł…
– Nie rób mi tego, Ginny – jęknęłam i chwyciłam jej dłoń, jednak ona zaraz wyrwała ją z mojego uścisku. Wstała gwałtownie z łóżka, przyciskając ją do piersi. Gdy tak patrzyła na mnie z góry, zranionym,  pełnym zawodu wzrokiem, poczułam, jak mój świat się wali.
– Wybacz, Hermiono, nie spotykajmy się przez jakiś czas. Nie jestem teraz w stanie traktować cię, jak kiedyś. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę. Przepraszam… – I wybiegła, zostawiając mnie samą, ze złamanym sercem i świadomością, że właśnie straciłam kogoś więcej niż najlepszą przyjaciółkę. Ginny zabrała ze sobą cząstkę mnie. Na moim łóżku nie siedziała już mądra, zarozumiała Hermiona Granger.
Na pustym łóżku, w pustym pokoju, z pustką w głowie siedziała zagubiona dziewczynka z poczuciem bezsilności i ze świadomością, że jeszcze nigdy nie była tak samotna i nieszczęśliwa.
I wbrew temu, co się przed chwilą stało, wciąż czułam szaleńczą potrzebę wtulenia się w Ginny. Byłam pewna, że ten jeden gest uśmierzyłby moje cierpienie. Ale już nigdy nie będę miała takiej możliwości.
~*~*~*~ 

6 komentarzy:

  1. To było coś !
    Hermiona zakochana w Ginny...
    Ciekawy pomysł. Coś mi się jednak wydaje że w końcu będą razem :P
    Chociaż najważniejsze żeby chłopcy byli.
    Troszkę szkoda że nie było mojego kochanego Draco, ale i tak notka świetna :))
    Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejny rozdział.
    Plague
    http://kropla-w-swiecie-drarry.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Kupa słonia ! :***

    Więcej więcej więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakież głębokie jest przesłanie twego komentarza, o nieznajoma :*
      Cieszy nas, że ci się podobało :P

      Usuń
  3. Hej,
    no, no Hermiona jest zakochana w Ginny, wyznała swoje uczucia i cóż Ginny i jej reakcja mnie boli, ale jednak gdyby nic nie powiedziała dalej by się męczyła...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    nie wiem jak to się stało, ale bloger tutaj nie opublikował mojego komentarza...
    cudowny rozdział, jak się okazuje Hermiona jest zakochana w Ginny, w końcu postanowiła jej wyznać swoje uczucia, reakcja samej Ginny mnie boli, ale może jednak da szansę... no i tak Hermiono gdybyś nie powiedziała nadal byś się z tym męczyła, a tak...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    rozdział jest wspaniały, okazuje się, że Hermiona zakochała się w Ginny, no i dobrze, że w końcu postanowiła jej wyznać swoje uczucia, reakcja samej Ginny mnie bardzo boli, ale może jednak da szansę Hermionie... no i tak Hermiono gdybyś nie powiedziała nadal byś się z tym męczyła, a tak wiesz na czym stoisz...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń