sobota, 21 marca 2020

Historia Psa 10


~*~
Zapukał do drzwi i choć nie doczekał się odpowiedzi, wszedł do jej pokoju.
– Narcyzo – zaczął ostrożnie, patrząc na siedzącą na łóżku pobladłą kobietę.
– Nie pozwoliłam ci wejść.
– Nie obchodzi mnie to.
– Jesteś bezczelny.
– Owszem, od urodzenia. Nie zostawię cię samej.
– Nie chcę teraz twojego towarzystwa, Syriuszu. Nie po tym co powiedziałeś.
– Igniss przyjął moje przeprosiny. Choć tak naprawdę nawet tego do siebie nie wziął.
– Wychował się w mugolskim świecie, może nie rozumieć wszystkich niuansów naszego świata!
Syriusz przykucnął tuż przed blondynką i spojrzał jej w oczy, chwytając za dłonie.
– Przepraszam, nie chciałem cię zmartwić. Wiem, że boisz się o niego. O nich obu, w końcu to twoi ukochani synowie. Naprawdę nie miałem na myśli tego, że Ig mógłby…
– A mi się wydaje, że miałeś na myśli dokładnie to, co powiedziałeś – wtrąciła się. – I jestem boleśnie świadoma tego, że zarówno on, jak i Draco mogą tam zginąć…
– Tak jak każdy z nas.
– Wolałabym zginąć za nich.
Na twarzy Syriusza mignął grymas bólu.
– Mam nadzieję, że wszyscy to przetrwamy. Nie chciałbym cię znowu stracić.
– Znowu? – Narcyza posłała mu zaskoczone spojrzenie.
– Już raz zniknęłaś z mojego życia. Gdyby nie to, że dołączyłaś do Zakonu pewnie nigdy byśmy już ze sobą słowa nie zamienili. Nie mówiąc już o zbudowaniu jakiejkolwiek relacji. W końcu Lucjusz nie pozwalał ci się zbliżać do innych mężczyzn, prawda?
– Jesteś moją rodziną. Nie sądzę, żeby…
– Przejął się kimś, kto kilkukrotnie oświadczał się jego żonie? – Uniósł jedną brew. – Myślę, że byłbym numerem jeden na jego liście intruzów.
– Lucjusz nie wiedział o tym. Jednak wydaje mi się, że prawdopodobnie z innego powodu nie pozwoliłby mi się z tobą spotykać… – Pokręciła lekko głową. – Zresztą nieważne, nie ma co gdybać.
– Nie, to ciekawe. Niby z jakiego?
– Miał do ciebie jakiś uraz. Nie wiem, co mu zrobiłeś z Jamesem Potterem, ale na samą wzmiankę o którymś z was wpadał w szał.
Syriusz zrobił zamyśloną minę. Wciąż trzymał Narcyzę za dłonie.
– Nie przypominam sobie, byśmy mu cokolwiek zrobili. Odszedł ze szkoły zanim zaczęliśmy zaczepiać starszych. Sam też nic mu nie zrobiłem. Wygłupy wygłupami, ale jakbym coś zrobił dziedzicowi Malfoyów, to mielibyśmy wojnę międzyrodową.
– O tak, Abraxas nie siedziałby bezczynnie, gdyby Lucjuszowi chociażby włos z głowy spadł. Jednak nie rozmawiajmy o moim mężu.
Ścisnął mocniej jej dłonie.
– To… jaki mnie czeka wyrok? – spytał cicho.
– Wyrok? Czy ja ci wyglądam na Wizengamot?
– Twoje wybaczenie lub jego brak ma dla mnie porównywalną wartość.
– Jesteś niemożliwy.
Pokręcił lekko głową.
– Jestem tylko szczery.
– Nie żartuj tak więcej, dobrze?
W ostatniej chwili ugryzł się w język, nim palnął, że to nie był żart.
//*//
Dopiero późnym wieczorem pożegnali się z Tonks, która po wypiciu dwóch kolejek, skończyła w jeszcze gorszym humorze, niż gdy do nich przyszła. Stwierdziła, że chce wrócić do domu, więc ostatecznie zostali we trójkę z napoczętą butelką whiskey między nimi.
– Biedna – mruknęła kobieta, pociągając małego łyka. – Strasznie się o niego martwi.
– Powinienem pewnie odgrażać się, że skopię mu tyłek jak tylko wróci, ale jak Tonks go dopadnie, to bardziej przyda mu się...
– Ratunek? – Podpowiedział z rozbawieniem Igniss.
– Dokładnie. Jeden raz widziałem ich kłótnię. Już wolałbym skonfrontować się z nim w trakcie pełni, niż z nią w tamtym momencie. A Luniaczek mógł jedynie tam stać i pozwalać na siebie wrzeszczeć.
– Wcale mu się nie dziwię. Sam też pewnie bym tylko stał i czekał, aż ona skończy. Tonks jest nieobliczalna, kiedy jest wściekła.
– Znałeś ją, zanim się tu przenieśliśmy?
– Eeemmm… – Odwrócił wzrok, unikając spojrzeń matki i Syriusza. Tym bardziej, że kobieta była równie zainteresowana poznaniem odpowiedzi. Przecież nie przyzna się, że przy pierwszym spotkaniu pogrzebał odrobinę we wspomnieniach metamorfomaga.– Troszkę?
– Pomagała tobie i Snape’owi dostać się do ministerstwa? – podsunął mu starszy Black.
– Dokładnie. Zdobyła nam włosy osób, w które się wielosokowaliśmy i była też naszą czujką.
– Rozumiem. – Przytaknął starszy Black. – I w takim razie już mnie to nie dziwi, ta dwójka chyba często się kłóci.
– Prawie za każdym razem. Była nawet sytuacja, że musiałem ich rozdzielać, bo prawie doszło do rękoczynów. Snape był tak wytrącony z równowagi, że to aż zabawne.
Syriusz uśmiechnął się paskudnie.
– Umiem to sobie wyobrazić. – Upił łyk trunku, a po okrutnej minie nie było śladu. Spojrzał na Narcyzę, chcąc zmienić temat, ale jej mina świadczyła, że znów jej podpadł. – Coś nie tak? Czemu tak na mnie patrzysz?
– Dobrze wiesz czemu. Dlaczego nie możesz pozbyć się tej dziecięcej niechęci do Severusa? Nawet on mógł schować uraz do ciebie i pomóc przy twoim ratunku.
– To nie niechęć, zwyczajnie go nie trawię. Jego twarz, głos, sposób bycia… Całe jego istnienie działa mi na nerwy. Nie umiem tego tak zwyczajnie zignorować. – Spojrzenie Narcyzy wciąż dawało jasno do zrozumienia, że to nie była poprawna odpowiedź i dalej uważa go za dziecinnego. – …Spróbuję nie nienawidzić go otwarcie w twojej obecności. Więcej obiecać nie mogę.
– Naprawdę nie chciałabym być świadkiem waszej kłótni. Tym bardziej, gdyby wynikała ona z twoich zaczepek – mruknęła i sięgnęła po swój trunek, najwyraźniej uznając temat za zamknięty.
W przeciwieństwie do Narcyzy, Syriuszowi nie umknęła kpiąca mina nastolatka. Zmrużył ostrzegawczo oczy.
– Wiesz co? Ja naprawdę współczuję twojej przyszłej żonie. Bo skoro dalej masz zamiar utrzymywać kontakt z Nar, to pewnie nie raz natkniesz się na Seva… I zarówno ona, jak i twoja luba będą świadkami kłótni małych dzieciaczków.
– Właśnie obiecałem, że póki Narcyza będzie w pobliżu, spróbuję go tolerować. Cenię ją – spojrzał na nią ciepło – bardziej niż nienawidzę Smarke… Snape’a – poprawił się szybko – a skoro z jakiegoś powodu zdaje się go lubić, to nie bardzo mam inny wybór.
– Jak dla mnie wytrzymasz tak może z dwa, góra trzy spotkania, a potem już guzik cię będzie obchodzić, czy ona jest w pobliżu czy nie.
– Niewykluczone, ale życie pokaże.
– Iggy. Czemu ciągle drążysz ten temat? – Narcyza posłała synowi karcące spojrzenie.
– Lubi się ze mną drażnić, ot co.
– Prawda jest taka, że irytuje mnie twoje podlizywanie się mojej mamie. Jakbyś dla niej miał zmienić swoje zachowanie o sto osiemdziesiąt stopni.
– Cóż, jesteś – zwrócił się bezpośrednio do kobiety – jedną z dwóch osób, dla których byłbym w stanie podjąć trud zmieniania w sobie czegokolwiek.
– Możesz w takim razie dla mnie przestać się wygłupiać? – spytała, patrząc na niego wyzywająco.
– Bez przesady nie zmienię charakteru. Zresztą nie wmówisz mi, że nie tęskniłabyś za moją spontanicznością. – Uśmiechnął się kącikiem ust, mając oczywiście na myśli dziwaczny bukiet. – Mam na myśli drobną korektę.
– Hmm… coś wymyślę.
– Mamo – jęknął cicho nastolatek. – Czemu w ogóle wchodzisz w gierki Syriusza?
– Lubi je, oto dlaczego.
– Jeszcze troszkę i z tymi komplementami zaczniesz wchodzić jej w ty…
– Ignissie! – sapnęła z oburzeniem Narcyza.
– Czy to teraz brzmiało jak komplement? – Syriusz spojrzał na nastolatka z niezrozumieniem.
– Teraz nie, ale od dłuższego czasu kokietujesz ją jak potłuczony. Tak bardzo doskwiera ci brak kobiety?
– Tak bardzo wkurza mnie fakt, że Narcyza przestała wierzyć w siebie, a wszystko przez pewnego gumochłona.
– Nie szukaj wymówek, Syriuszu… Mam oczy i uszy. Wiem czego jestem świadkiem.
– Martwiłbym się o poziom twojego rozwinięcia, gdybyś nie wiedział. Tak swoją drogą, nie powinieneś iść już spać?
– Sugerujesz, że ci zawadzam?
– Możecie przestać?
– Przecież ja się tylko bronię!
– Najpierw atakujesz, a potem się bronisz… idź do siebie.
Mina Ariama jasno dawała do zrozumienia, że nie spodziewał się takich słów. Na twarzy Syriusza za to pojawił się lekki triumfalny uśmieszek.
– Nie rób takiej miny, tylko idź. – Kiedy chłopak przytaknął z nadąsaną miną, zwróciła się do kuzyna. – Ty również, Syriuszu.
– Proszę? – Mężczyzna spojrzał na kuzynkę, jakby mówiła w nieznanym mu języku.
– Nie patrz się tak na mnie. Nam wszystkim przyda się dłuższy sen, nie tylko samemu Igowi.
Patrzył na nią przez chwilę z trudną do odgadnięcia miną.
– Jeśli faktycznie tak się przejmujesz tym, czy się wyśpię, to źle się do tego zabierasz – oznajmił cicho.
– Ach, tak? Czyli powinnam zrobić to tak, jak ostatnio miało to miejsce?
– Ostatnio…? – powtórzył cicho Ig.
– To byłaby najefektywniejsza wersja wydarzeń.
– W takim razie wiesz co robić – odparła wyzywająco, podnosząc się ze swojego miejsca i bez słowa opuściła pomieszczenie.
Syriusz jednym haustem opróżnił swoją szklankę i odstawił puste szkło na stolik.
– Syriuszu…
– Widzimy się jutro, dobranoc.
– Jeśli do niej pójdziesz, rzucę na nią Imperiusa.
Syriusz zawarczał gardłowo, patrząc ostro na nastolatka.
– Tylko spróbuj, a nie ręczę za siebie.
– To ty mnie lepiej do tego nie zmuszaj. Nie zbliżaj się do niej.
– Nie będziesz mi mówił, co mogę a czego nie. Nie dam się od niej odciągnąć.
– Zamiast tobie mogę zawsze powiedzieć to jej.
Podszedł do Ariama i nachylił się.
– Nie myśl, że mając jej syna za zakładnika, jesteś nietykalny. Wciąż jest parę sposobów, na jakie mogę uprzykrzyć lub zakończyć twoje “życie”.
– Pociągnę Ignissa za sobą, lojalnie informuję.
– Oczywiście wolałbym, żeby przeżył, bo Narcyza będzie zrozpaczona, ale dla mnie to czy przeżyje nie ma większego znaczenia.
– Aż tak ją kochasz? Zresztą nie odpowiadaj. Po prostu nie daj się zabić, kiedy będzie w tarapatach, jasne?
– Nie stracę tak łatwo życia, które mi oddałeś.
– Ehhh, jestem za miękki. Idź do niej. Tylko nie waż się jej bzykać.
//*//
Syriusz przewiesił swój szlafrok przez ramę łóżka i wszedł pod kołdrę. Zgasił palącą się na szafce nocnej świecę i nie czekając na zaproszenie, objął Narcyzę od tyłu w pasie. Nie licząc ramienia, ich ciała praktycznie się nie stykały.
– Denerwujesz się? – spytał mrukliwie, gdy jej puls przyspieszył. – Czy może ekscytujesz? – Dmuchnął jej w kark.
– Syriuszu!
– Które?
– Co w ciebie wstąpiło?! Nie dokazuj... Jesteś aż tak pijany?
– Przecież ci nie dokuczam. Nie moja wina, że twoje serce znienacka zaczęło bić jak po biegu. – Nie mógł sobie odmówić podroczenia się z nią. – Chyba że chodziło o to…? – Ponownie dmuchnął jej w kark.
Narcyza wciągnęła gwałtownie powietrze i zadrżała lekko w jego objęciach. Syriusz zastygł. Teraz to jego serce galopowało. Oparł czoło o jej bark, walcząc z chęcią przywarcia do jej pleców i polizania najwyraźniej bardzo wrażliwej skóry. Zastanawiał się, czy słyszy jego puls, czy jednak było to poza jej zasięgiem.
Odetchnął głęboko i prawie jęknął. Chciał wziąć uspokajający oddech, a zamiast tego wypełnił płuca jej podniecającym zapachem. Odsunął się i odwrócił do niej plecami.
– Możliwe, że faktycznie jestem bardziej pijany, niż by się mogło zdawać. Prześpię się dziś na tej połówce łóżka.
//*//
Choć zasypiali osobno, rano znów obudzili się w tej samej pozycji co za pierwszym razem. Syriusz zaśmiał się bezgłośnie, gdy to sobie uświadomił. Mniej mu było do śmiechu, gdy zdał sobie sprawę, że pewna jego część także odtworzyła swoje zachowanie z ostatniego razu. I tym razem nie miał szlafroka, pod którym mógłby ukryć erekcję. Sądził, że pełne poranne erekcje to już relikt przeszłości, ale przy Narcyzie najwyraźniej przeżywały swój renesans.
– Dzień dobry – przywitała się. – Chyba mówiłeś coś o spaniu po drugiej stronie.
– Najwyraźniej mój nos stwierdził, że mu zimno.
Blondynka zaśmiała się z lekkością.
– Dlatego ogrzewasz go właśnie w moim biuście?
– Skorzystałem tylko z twojej oferty, sądząc po tym, jak mnie oplotłaś ramionami.
– Objęłam cię, bo się do mnie przysunąłeś.
– Nie przysunąłbym się, jakbyś mi nie dała do tego okazji.
– Czyli to moja wina, że odwróciłam się w twoją stronę?
– Nie nazwałbym tego winą, chyba że tobie to przeszkadza. Osobiście nie mam zażaleń. – Obrócił głowę i oparł szorstki policzek na jej dekolcie. Nieważne jak bardzo uwielbiał jej zapach, potrzebował tlenu do oddychania. – Właściwie mógłbym się do tego przyzwyczaić.
Serce kobiety zabiło o wiele mocniej, a ona sama wciągnęła głośniej powietrze.
– Ja również – wyszeptała. – Dlatego boję się, że jak tylko to się skończy… – umilkła, szukając odpowiednich słów.
– Za bardzo się przejmujesz. Skup się na razie na tym, co jest tu i teraz. A jeśli nie potrafisz, to ci w tym pomogę.
– Niby jak?
Syriusz uśmiechnął się, choć tego akurat zobaczyć nie mogła.
– Przekonasz się na własnej skórze.
//*//
Wieczorem Syriusz spławił Ariama i zaszył się z Narcyzą w salonie. Podał lampkę wina Narcyzie, po czym ze swoją w dłoni usiadł bokiem na kanapie. Zakołysał kieliszkiem, wpatrując się w kuzynkę.
– Opowiedz mi o sobie.
– Co mam ci opowiedzieć, Syriuszu? Przecież mnie znasz.
Zamoczył wargi w winie, upijając odrobinkę.
– Znam ciebie jeszcze z czasów szkolnych. Przez te parę lat pewnie sporo się pozmieniało. Polubiłaś nowe rzeczy, inne ci się znudziły, byłaś w wielu miejscach. Opowiadałaś mi o swoich przyjaciołach, ale ja chciałbym dowiedzieć się więcej o obecnej tobie.
Kobieta westchnęła cicho i zaczęła opowiadać o sobie. O tym, jak na początku była w sumie zauroczona Lucjuszem, jak ją adorował przed ślubem i jak odsunął się od niej po urodzeniu chłopców.
Potem jakby zapomniała o mężu i zachęcona przez bruneta zagłębiła się w opowieść o miłych chwilach spędzanych z synami, podróżach i błahostkach.
//*//
– Pamiętam jak chłopcy mieli po kilka lat – zaczęła nową opowieść. – Igniss jakimś cudem dostał w swoje ręce farbę do włosów. Mugolską farbę. – Uśmiechnęła się lekko. – Niemniej Ig wmówił Draco, że to nowy szampon z odżywką i musi mieć go na głowie przynajmniej dwadzieścia minut.
– To był chociaż jakiś naturalny kolor? Czy przerobił Draco na elfa?
– Miał czarne włosy, jeśli o to ci chodzi. Jak twoje. Chociaż Draco był nieźle przerażony, kiedy to odkrył i cały dzień przepłakał w moich ramionach. Potem wyszło, że Ig farbę zdobył od kogoś z rodziny, u której się wychowywał w roku szkolnym…
Mężczyzna zatrząsł się od powstrzymywanego śmiechu.
– Na jego miejscu już nigdy nie zaufałbym czemuś, co przeszło przez ręce Ignissa. Skoro raz mu się udało, to czemu miałby nie spróbować znowu.
– Szkoda, że nie było cię obok i nie uświadomiłeś go w tym, bo Draco jeszcze kilka razy złapał się na jego psikusy.
– Słodka naiwności… Ach, zazdroszczę Igowi. Regulus zbyt szybko zrobił się podejrzliwy.
– Więc w wolnych chwilach przerzucałeś się na mnie, co? Bo ja ciągle wierzyłam, że w końcu zmądrzałeś i już więcej nie będziesz mi robić psikusów.
– Już ci chyba wspominałem, że i tak cię oszczędzałem, nie chciałem, żebyś się na mnie obraziła.
– Och, doprawdy? Łaskawca z ciebie.
– Wykręcanie innym numerów, dokuczanie im, wygłupy… to dla mnie jak powietrze.
– Czyli to dlatego na każdym kroku starasz się dokuczyć Igowi?
– Masz mnie. Ale też dlatego, że zwyczajnie lubię się z nim sprzeczać, ma charakterek. Muszę się z kimś kłócić, inaczej bym się zanudził.
– Ach, rozumiem. Czyli z Igiem się nie nudzisz.
– O nie, wiem co ci teraz przyszło do głowy.
– Sam mi dajesz to do zrozumienia, kochany.
– Mam różne potrzeby do zaspokojenia. Ustawiasz mnie po kątach, jak tylko zacznę się rozkręcać, więc nie mam możliwości się przy tobie wyszumieć… Choć to trochę za mocne słowo jak na takie drobne przekomarzanki.
– Gdybym cię nie stopowała, to te twoje małe przekomarzanki wcale nie byłyby takie małe.
– Teraz brzmisz, jakbym niepilnowany miał wywołać drugą wojnę krasnoludzką, która spopieli pół kontynentu... Schlebia mi twoja wiara w moje siły. – Posłał jej rozbawione spojrzenie.
– Mówię jedynie, że czasami się zapominasz i takie przystopowanie jest ci potrzebne.
Mężczyzna umilkł na dłuższą chwilę, pogrążając się w myślach. Kołysał leniwie kieliszkiem, wpatrując się w blask paleniska odbijający się w jego zawartości.
– Możesz mieć rację. Przy tobie łatwiej mi nad sobą zapanować. Swoją obecnością zapewniasz mi przestrzeń, w której mogę się wyciszyć. Tak sobie teraz myślę, że brakowało mi tego, gdy przestałaś się do mnie odzywać.
– W takim razie nie dawaj mi powodów do milczenia i przychodź do mnie, kiedy poczujesz taką potrzebę. – Posłała mu łagodny uśmiech.
– Możesz się mnie więc od czasu do czasu spodziewać. Tak z raz w miesiącu może.
– Och, sądziłam, że częściej będziesz mnie nawiedziać.
– W tym konkretnym celu nie częściej jak co miesiąc, a tak ogólnie… nie opędzisz się ode mnie.
– Jeszcze bardziej niż do tej pory? Chcesz wrócić do poziomu namolności z czasów zanim jeszcze poszedłeś do Hogwartu?
– Sądziłem, że już go nawet przekroczyłem. W końcu wtedy z tobą nie sypiałem. Teraz monopolizuję cię nawet nocami.
– Spędzasz teraz ze mną więcej czasu, owszem. Ale wtedy byłeś przy tym bardziej nieznośnym urwisem. Chociażby gdy podrzuciłeś mi jakieś robale pod sukienkę.
– Wiesz, jak tak cię słucham, to momentami mam wrażenie, że dla ciebie dzieciństwo w moim towarzystwie było mało przyjemne. Zawsze wspominasz tylko o numerach, które ci wyciąłem i doprowadzały cię do płaczu. Prawie.
– Spokojnie, miałeś też swoje urocze momenty. Jak miałeś pięć lat, chciałeś być moim... stylistą? No w każdym razie kimś w tym rodzaju.
– Mam przeczucie, że zaraz padnie zdanie, że pofarbowałem ci w jakiś dziwny sposób włosy i jeszcze zrobiłem ubraniowy przekręt.
– Nie. Próbowałeś rozczesywać mi włosy. Siadałeś na łóżku, ja na ziemi przed tobą i pozwalałam ci się bawić. Kiedy znudziło cię machanie szczotką, odkładałeś ją na bok i po prostu bawiłeś się moimi włosami. Z kolei kiedy mówiłam, że na dzisiaj koniec, robiłeś taką zrozpaczoną minkę. Zupełnie jakbym chciała ci zabrać najlepszą zabawkę. Wtedy na ogół kończyliśmy, śpiąc razem w moim pokoju. Trzymałeś w dłoni jeden z moich kosmyków i zasypiałeś bez przeszkód.
– Czyli jednak monopolizowałem cię nocami nawet w dzieciństwie… Kompletnie o tym nie pamiętałem. To zdecydowanie przyjemne wspomnienie. Przychodzi ci do głowy coś jeszcze?
– Hm, tak. – Wyciągnęła różdżkę i przywołała do siebie książkę. Podała ją Syriuszowi z lekkim uśmiechem. – Jak tylko dowiadywaliście się z Regulusem, że zostaję na noc, męczyliście mnie tak długo, aż nie zgodziłam się przyjść i poczytać wam którejś z przygód Johnny’ego.
Mężyzna przyjrzał się okładce i przekartkował książkę.
– Nie przypominam sobie, byś kiedykolwiek nam coś czytała – rzucił cicho. Na szybkiego przebiegł wzrokiem pierwszą stronę. – A tego kompletnie nie kojarzę. – Położył delikatnie wolumin na kolanach skołowanej kuzynki. – Prawdę mówiąc, nie pamiętam zbyt wiele z naszej wspólnej przeszłości. – Uśmiechnął się smutno.
– To przez Azkaban? – spytała, chwytając delikatnie za jego dłoń. Skinął powoli głową.
– Mam świadomość, że bardzo cię wtedy lubiłem, ale moje wspomnienia dotyczą sytuacji pokroju twojej zapłakanej miny. Czasem jak rozmawiamy, przypominają mi się weselsze momenty, ale niezbyt często. Dlatego pomyślałem, że jeśli mi o nich opowiesz, to przynajmniej w pewien sposób je odzyskam. – Odstawił pusty kieliszek na stolik i uśmiechnął się przymilnie. – To jak, opowiesz mi bajkę na dobranoc, Cyziu?
– A już chcesz iść spać, Urwisie?
– Niech to będzie długa bajka.
//*//
Już jakiś czas temu Syriusz ułożył się na kanapie, z głową na jej kolanach i z dołu słuchał opowieści. W trakcie lewa ręka kobiety spoczęła gdzieś na wysokości jego mostka. Opuszkami odszukała najbliższy guzik, zataczając malutkie kółeczka wokół niego. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, co robiła. A Syriusz nie zamierzał jej powstrzymywać.
– Narcyzo… – odezwał się, gdy skończyła którąś już z kolei opowieść. – Przypomniałem sobie, jak to było z tymi robalami pod sukienką. Nie skojarzyłem w pierwszej chwili, bo wcale nie zamierzałem ci wtedy dokuczać. Same tam wlazły, nie zmuszałem ich. – Wydął lekko wargę, odwracając na moment wzrok. – To był chyba rzadki gatunek. Tak ładnie im się pancerzyki błyszczały, chciałem ci je pokazać, ale uciekły... A ty je rozdeptałaś i jeszcze zrobiłaś mi awanturę. Było mi wtedy strasznie przykro.
– Już nie odwracaj kota ogonem. Wtedy próbowałeś wrobić Regiego.
– Bo spanikowałem. Byłem przekonany, że się więcej do mnie nie odezwiesz, jeśli dowiesz się, że to ja ci je “podrzuciłem”.
– Nie wiem czemu, ale jakoś mam wrażenie, że robisz sobie teraz ze mnie żarty.
– Zapewniam cię, że nie robię. Ale pewnie i tak mi nie wierzysz.
– Jak ty mnie dobrze znasz…
Kąciki ust mężczyzny opadły lekko, a spojrzenie z twarzy Narcyzy przeniosło się na płonący kominek.
– Żartowałam. Nie tylko ty potrafisz stroić sobie z innych żarty.
Mężczyzna mruknął, dając w ten sposób znać, że najwyraźniej jej nie wierzy.
– Co powinnam zrobić, byś mi uwierzył, hmm? – spytała, nachylając się nad nim nieznacznie.
Spojrzał jej znowu w oczy. Tkwił tak przez dłuższą chwilę, najwyraźniej się zastanawiając, po czym znów odwrócił wzrok. Podniósł się powoli na łokciu i skinął na nią palcem.
– Nachyl się, to ci powiem.
Kobieta wzniosła oczy ku niebu, lecz wykonała jego prośbę.
Brunet chwycił ją wolną ręką za kark i pocałował w usta. Otworzyła szerzej oczy, niedowierzając.
~*~

3 komentarze:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, tak mi przyszło, że może Lucjusz wściekał się na Syriusza o Severusa o te żarty na nim... co za podchody...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniale, tak mi przyszło do głowy, że może Lucjusz wściekał się na Syriusza o Severusa o te żarty na nim... co za podchody...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń