~*~
Gdy ostatni z
Gryfonów zniknął w płomieniach kominka, Syriusz odwrócił się z szerokim
uśmiechem do swojej kuzynki.
– Ciekawe dzieciaki,
prawda?
– Prawda – zgodziła
się z nim kobieta, patrząc na niego z lekkim uśmiechem.
– O czym rozmawiałaś
z Harrym? – zagadnął, gdy rozsiedli się na kanapie.
– A o czym ty
rozmawiałeś z Ronem i Hermioną?
– O nadzwyczajnej
integracji międzydomowej Gryfonów i Ślizgonów, która miała miejsce w tym roku.
– No widzisz. To tak
samo jak ja. Harry był bardziej niż chętny, by mi o tym opowiedzieć. – Kobieta
przywołała skrzata, każąc mu przynieść rum i dwie szklanki.
Syriusz spojrzał z
lekkim rozbawieniem na butelkę trunku.
– Jestem aż tak
dobrym kompanem do kieliszka czy po prostu na trzeźwo już ze mną nie
wytrzymujesz?
– Czy za każdym razem
masz zamiar podejrzewać mnie o to, że z tobą nie wytrzymuję? Aż tak mi nie
wierzysz?
Spoważniał na tę
uwagę, ewidentnie rozważając jej słowa.
– Hmm, możliwe, że
obawiam się, że w końcu będziesz miała mnie dość i każesz mi spadać, dlatego
zawczasu nastawiam się na taką możliwość, żeby potem mniej bolało. – Patrzył na
nią przez chwilę poważnie, a gdy dostrzegł na jej twarzy zaskoczenie, szczeknął
śmiechem. – Och, proszę cię, nie mów, że w to uwierzyłaś. Tak się tylko z tobą
przekomarzam… Ale nie będę tego więcej sugerował, jeśli sprawiło ci to
przykrość – dodał, widząc jej minę. – Wybacz.
– Wybaczam, ale nie
mów tak więcej. Nawet w żartach – poprosiła, nalewając trunku do szklanek. –
Nigdy nie miałam dosyć twojego towarzystwa.
Syriusz upił z
nieukrywanym zadowoleniem trochę rumu.
– Dobrze to słyszeć,
bo korzystając z nieobecności twojego syna, mam w planach cię zmonopolizować.
– Och, to urocze, że
sądzisz, iż monopolizujesz mnie tylko w czasie nieobecności Ignissa. Byłam
całkiem pewna, że starałeś się robić to nonstop.
– Starałem. Niestety
bezskutecznie, bo co chwila musiałem robić przerwę na sprzeczki z Ignissem. Tak
jakbyś nie zauważyła. Co ważniejsze, ty też nie będziesz musiała dzielić swojej
uwagi pomiędzy nas dwóch.
– Dalej uważam, że to
urocze – mruknęła, mocząc usta w alkoholu, by go najpierw zasmakować.
– Uważaj sobie, co
chcesz, jeśli tylko oznaczać to będzie, że spędzimy ze sobą więcej czasu… I
będziesz mi wybaczać, jeśli za bardzo się rozochocę i posunę trochę za daleko z
wygłupami. – Posłał jej najbardziej uroczy uśmiech, jaki był w stanie przywołać
na twarz.
– Tego ci nie mogę
obiecać, bo obawiam się, że wtedy już w ogóle nie będziesz się powstrzymywać.
– Ach, nie dałaś się
złapać – mruknął, patrząc na nią rezolutnie.
– Wychowałam dwóch
synów, z czego jeden jest istną kopią ciebie. To oczywiste, że nie dam tak
łatwo się złapać. – Uśmiechnęła się rozbawiona.
– Właśnie przestało
mnie bawić, że Ig tak mnie przypomina. To w rzeczywistości bardziej
niebezpieczne, niż mogłoby się wydawać. Przez niego muszę znaleźć nowe sposoby,
na to by chwycić cię za serce… – Wziął łyk. – Chociaż z drugiej strony, to
ciekawe wyzwanie.
– Tak właśnie myślałam,
że odbierzesz to w ten sposób. – Pokręciła powoli głową w rozbawieniu. – Tylko
od razu uprzedzę. Jeśli znajdę coś, cokolwiek w moim łóżku… – umilkła wymownie,
ale jej wzrok był wystarczającą zapowiedzią tego, co by mu zrobiła.
– Cyziu, no wiesz! Ja
mówię tu o pozytywnym chwyceniu za serce, o urzeczeniu a nie… przestraszeniu,
zniesmaczeniu czy o cokolwiek tam jeszcze mnie podejrzewałaś.
– Wolałam się
zabezpieczyć, żeby potem nie było niespodzianek.
– …Ale jak znajdziesz
coś koło łóżka, to już nie będzie tak źle? – podpytał konspiracyjnym szeptem.
– Jeżeli to będzie
należało do kategorii pozytywnego chwycenia za serce, czemu nie – odparła tym
samym tonem co on.
//*//
Butelka była już w
sporej części opróżniona, gdy Syriusz w trakcie wywodu Narcyzy podniósł się z
kanapy i podszedł do szafki, na której stał gramofon.
– Mów, mów, słucham
cię – rzucił przez ramię, gdy kobieta umilkła.
Przerzucał przez
chwilę znajdujące się w szafce winyle, nim znalazł, czego szukał. Z tuby
poleciały pierwsze dźwięki spokojnego bluesowego kawałka.
– Czemu mam wrażenie,
że próbujesz mnie jednak uciszyć? – spytała nagle, znów urywając opowieść
historii sprzed kilku lat o sobie i przyjaciółce z Francji.
– Nie mów, że nie
masz podzielności uwagi.
– Boję się bardziej,
że ty ją zaraz stracisz.
– Możesz być pewna,
że jeśli ktoś lub coś miałoby ją całą dla siebie zagarnąć, to będzie to z
pewnością twoja osoba.
Stanął przed kobietą
i elegancko wyciągnął dłoń.
– Czy zaszczycisz
mnie tańcem, moja pani?
Przez ułamki sekund
widział zaskoczenie w jej oczach, które przerodziło się w coś ciepłego, kiedy
Narcyza uśmiechnęła się łagodnie. Kiwnęła głową, przyjmując ofiarowaną dłoń i
wstała z kanapy. Razem przeszli na środek pokoju, a Syriusz objął ją jedną ręką
w talii. Patrzyli sobie przez chwilę w milczeniu w oczy, tańcząc spokojnie, aż
brunet w pewnym momencie uśmiechnął się rozbawiony.
– Ostatni raz jak z
tobą tańczyłem, to byłem od ciebie o jakąś głowę niższy. Muszę stwierdzić, że
tak jest zdecydowanie wygodniej.
– Wygodniej będzie,
jak nie poczuję twoich nóg na palcach – odparła z figlarnym uśmiechem.
– No wiesz! – sapnął
przyciszonym głosem, nie przestając się poruszać. – To chwyt poniżej pasa,
ciągle się wtedy uczyłem.
– A ja sądziłam, że
robiłeś to specjalnie, by dłużej ze mną potańczyć. – Potrząsnęła lekko głową. –
Głupia naiwność.
– Mam wrażenie, że
doszukiwałaś się moich celowych działań w nie tych momentach, co trzeba. I nie
jestem do końca pewny, ale chyba powinienem uznać to za komplement. Powinienem?
– Czy ja wiem czy
powinieneś? – Udała, że się zastanawia. – Możesz
to byłoby lepsze określenie.
Okręcił ją dookoła i
znów objął w pasie.
– Tak zrobię. A teraz
możesz kontynuować swoją opowieść. Co Blanche zrobiła, po tym jak przyszedł jej
brat?
Kołysząc się w rytmie
muzyki, rozmawiali przyciszonymi głosami. Trochę o przeszłości Narcyzy, trochę
o neutralnych tematach, nie cichli przez długi czas.
//*//
Kolejnego dnia
Syriusz jak zwykle, odkąd jest w rodzinnej rezydencji, zbudził się o świcie, by
– jak żartobliwie określał to w myślach – wyprowadzić się na spacer. Na
szczęście nie musiał iść na dwór, a jedynie do znajdującej się na jego piętrze
łazienki. Tym razem nie wrócił już do swojego pokoju. Umył się i ubrał, mimochodem
rejestrując, że wciąż był pijany. W sumie nie miał się czemu dziwić. Jeszcze
jakieś cztery godziny temu pił z Narcyzą. Potem jak na gentlemana przystało
odprowadził swoją towarzyszkę pod drzwi i wrócił do siebie.
A teraz znów stał pod
jej drzwiami, a raczej wślizgnął się przez nie cicho. Upewniwszy się, że
Narcyza mocno śpi, zabrał się za realizację swojego planu.
//*//
Pierwszą rzeczą, jaką
Narcyza ujrzała po przebudzeniu był bukiet stojący w wazonie na jej szafce
nocnej. Domyślała się, że to były róże, bo widziała kolce na łodygach o
poobrywanych kwiatach. Zielone kikuty wyglądały złowieszczo.
Jeszcze wczoraj go
prosiła i ostrzegała, a teraz odstawił coś takiego! Odrzuciła kołdrę,
spuszczając nogi na podłogę. Już ona pokaże temu urwisowi…!
Spojrzała w dół,
czując, że po czymś depcze i aż zasłoniła usta zszokowana.
Posadzka na odcinku
od jej łóżka do drzwi usłana była różnokolorowymi płatkami, tworząc kwiecisty
dywan na ciemnej posadzce.
– Mam się przygotować
na reprymendę czy nie był to żart godny potępienia? – spytał, nie podnosząc
wzroku znad czytanej gazety, gdy Narcyza wchodziła do kuchni. Dopiero gdy
stanęła kawałek od niego, spojrzał na nią z wyzywającym uśmieszkiem.
– Nieźle to sobie
wymyśliłeś – mruknęła, siadając obok niego. Stworek bez słowa pojawił się obok
z filiżanką herbaty i talerzykiem, na którym leżały trzy rogaliki francuskie. –
Chciałeś bym się na ciebie wkurzyła… bym potem zaraz musiała złagodnieć.
– Uznałem, że zwykłe
wręczenie ci kwiatów będzie oklepane. – Upił łyk herbaty. – W ten sposób na
pewno zapamiętasz ten moment na bardzo długo. Czy się mylę?
– Nie mylisz się –
potwierdziła blondynka. – Nie wiem jednak co cię w ogóle wzięło na dawanie mi
kwiatów?
– Potrzebuję do tego
jakiegoś specjalnego powodu? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
– Nie, jeśli to było
zwykłe podlizywanie się. – Wzruszyła ramionami, biorąc pierwszy kęs rogalika.
– Po co miałbym ci
się podlizywać?
– Ty mi powiedz.
– Dałem ci je, bo
miałem na to ochotę. Uważam, że powinnaś być nimi obdarowywana, jak często się
da. Pięknej i dobrej kobiecie należą się kwiaty za sam fakt, że stąpa po tej
samej ziemi co męska chołota.
– Jesteś
niereformowalny – zaśmiała się cicho, kręcąc głową.
– Musisz z tym jakoś
żyć, Cyziu. W końcu się przyzwyczaisz do bycia wznoszoną na piedestał.
– Chyba tylko przez
ciebie, drogi kuzynie.
– Najwyraźniej nikt
inny nie jest godny tej roli, moja droga.
– Albo po prostu mają
lepsze opcje do wyboru.
– Ile razy mam ci
tłumaczyć, że naprawdę niewiele jest tak wspaniałych opcji, jak ty? Po prostu nikomu nie pozwalasz się do siebie
zbliżyć, więc nawet nie mają szans, by cię adorować.
– Jakbym miała dać
komukolwiek szansę – prychnęła. – Skoro są na tyle słabi, że uciekają przy
pierwszej odmowie to znaczy, że są nic nie warci. – Syriusz uśmiechnął się pod
nosem. – A przynajmniej wprowadzę tę teorię w życie po wojnie.
Nie zamierzał jej
ostrzegać, że będzie musiała wprowadzić ją jeszcze przed końcem wojny. Nie
zamierzał czekać tak długo, skoro nikt nie był w stanie przewidzieć, jak
potoczą się ich losy w najbliższych tygodniach.
//*//
Narcyza podniosła się
z fotela, kiedy tylko dojrzała syna. W kilku krokach znalazła się przy nim i
przytuliła go mocno.
– Długo cię nie było
– szepnęła, odsuwając się na wyciągnięcie ramion. Pogładziła syna po policzku.
– Mam nadzieję, że dyrektor nie będzie już wysyłał cię w samotne delegacje.
Jesteś tylko dzieckiem.
– Ma prawie
siedemnaście lat.
– Prawie! Nie musi
być narażany jak czarodzieje z kilkunastoletnim doświadczeniem! – warknęła,
posyłając kuzynowi złowrogie spojrzenie.
Nie zamierzał się
kłócić. W końcu nie miał jak jej wytłumaczyć, że dzieciak ma całkiem spore
doświadczenie w czarowaniu. I wojowaniu pewnie też.
– Nar… nic mi nie
jest. – Igniss wykorzystał tą chwilę na odezwanie się. – Prawdę mówiąc, nie
robiłem wcale nic tak super niebezpiecznego.
– Ach, tak? To co
robiłeś?
Nastolatek zakłopotał
się.
– Nie mogę ci
powiedzieć.
– Byłeś cały czas w
Anglii?
– Tak.
– W Londynie?
– Też.
– Pokątna?
– Przez chwilę.
– Czyli Nokturn?
Igniss odwrócił
wzrok.
– Narcyzo, nie
naciskaj. Wiesz, że dyrektor wymaga od nas tajemnicy.
– Nie obchodzi mnie
to! Igniss to mój syn! Którego naraża na niebezpieczeństwo, bo taki ma kaprys.
Cały ten czas byłeś na Nokturnie?
– Załatwiałem sprawy
– mruknął pojednawczo. Nie chciał podjudzać kobiety, naprawdę. Tym bardziej, że
gdyby przez przypadek potraktował ją jak wroga… Syriusz rzuciłby się na niego,
a nie chciał mieć w nim wroga, tylko sojusznika.
– Czyli cały czas
byłeś narażony na kontakt ze śmierciożercami?
– Nie kręciło ich się
tam zbyt wielu – odparł zgodnie z prawdą, nim zdążył się powstrzymać
– Narcyzo, uruchom
logikę. Śmierciożercy są poszukiwani jeszcze bardziej niż kiedykolwiek
wcześniej, naprawdę sądzisz że po Nokturnie nie kręcą się tabuny aurorów? Oni
pewnie tam sypiają.
– Nar – odezwał się
nagle Ig, podnosząc wzrok na matkę. – Nie wściekaj się o to, dobrze? Uznaj
sytuację za niebyłą. Jestem tu, bezpieczny.
Kobieta obserwowała
przez chwilę nastolatka.
– Wiem, że jesteś
bezpieczny. Tutaj – mruknęła po chwili, spokojniejszym tonem.
– Dokładnie tak i na
razie nigdzie się stąd nie ruszam, więc tym bardziej się upewnisz, że jestem
cały i zdrowy – dodał z łagodnym uśmiechem. Narcyza kiwnęła głową,
ukontentowana propozycją. Jeszcze raz przytuliła syna do siebie, całując go we
włosy.
Syriusz spojrzał
podejrzliwie na młodszego czarodzieja. To tylko siła perswazji, czy próbował
jej mieszać w głowie? Naprawdę nie był w stanie wybrać żadnej z opcji.
– Co powiecie na
wspólne spędzenie czasu w ogrodzie? – spytała, jakby poprzedni temat został
odrzucony w zapomnienie. – Jest ładna pogoda, aż żal nie skorzystać z niej.
– Każ Stworkowi
przygotować jakieś przekąski, my przygotujemy miejsce w altanie.
Narcyza posłała mu
promienny uśmiech.
– Widzimy się za
dwadzieścia minut w takim razie.
//*//
– Co jest? – spytał
nastolatek, wchodząc za mężczyzną do ogrodu. Machnięciem ręki wyłapał wszystkie
gnomy i wyrzucił je za płot, z głuchym chrzęstem łamanych kości.
– Manipulowałeś nią –
rzucił wyraźnie zły.
– W innym wypadku by
się nie zamknęła do rana. Przesadza z tą troską.
– Zważaj na słowa –
warknął. – Dało się sprawę załatwić normalną rozmową. Też uważam, że
przesadzała, ale Draco i Igniss to w tej chwili jej jedyna rodzina. Zamiast ją
dodatkowo martwić, mogłeś wymyślić jakąś wymówkę albo wszystko przemilczeć,
strategu za knuta.
– A co mnie obchodzi
jej zamartwianie się? – prychnął, krzyżując ręce na piersi. – Powiem ci coś
oczywistego, a o czym chyba zapomniałeś. Jedyną osobą, która mnie interesuje,
jesteś ty.
– Interesuję cię
tylko dlatego, że jestem jedynym który może przedłużyć twój ród.
– Nie wkurwiaj mnie.
Zawsze też w ciele Ignissa mogę przelecieć jakąkolwiek dziewczynę, chociażby
jego pożal się boże, przyjaciółeczkę-kurewkę.
– Uważaj bo uwierzę,
że zgodziłbyś się na “pierwszą lepszą”.
– Jest ostra, ma
niezłe kształty, czego chcieć więcej?
– Inteligencji?
– Jej inteligencja
nie będzie mi potrzebna w łóżku. Potem jakby urodziła zabrałbym jej dzieciaka i
problem z dziedzicem z głowy.
– A co jak dzieciak
ją po niej odziedziczy?
– Laska nie jest
pusta, ale się na taką kreuje. Chyba że zaczęła ćpać ze swoim chłopakiem to
wtedy będzie to inna sprawa.
– Widzę, że w
ciekawym towarzystwie się obraca. Wybrałeś kiepski przykład na zastraszenie.
– Zawsze mogę
przelecieć Hermionę… albo Ginny, która na mnie mnie leci.
– Te dwie akurat nie
byłyby złym wyborem, poza tym że Harry by cię znienawidził za skrzywdzenie
którejkolwiek z nich.
– W dupie to mam,
jakie będzie żywił wobec mnie uczucia. Mówiłem, interesujesz mnie tylko ty.
Tylko ciebie szanuję, ale wszystko ma swoje granice, Syriuszu.
– To oczywiste. I
uwierz, że gdyby nie chodziło o Narcyzę, nie przejąłbym się. Czy robiłem ci
wyrzuty, jak wyjaśniłeś mi w jaki sposób byłeś w stanie przez ponad pół roku
udawać mojego syna?
– Nie i niech tak
pozostanie. Co do Narcyzy… Nie obchodzi mnie jej los.
– Powinien, skoro
zależy ci na przedłużeniu rodu i obaj wiemy, że nie zniżyłbyś się do płodzenia
dziedzica poprzez gwałt.
– Ej, ej… Ja w
stosunku do tego małego degenerata – wskazał na swoją pierś – nie jestem
pomylony i kocham kobitki. Jaki to byłby gwałt, gdyby sama z chęcią rozłożyła
przede mną swoje cudowne uda?
– A powiedziałbyś
jej, kim jesteś?
– A po co? Ty
powiedziałbyś, że byłeś oskarżony o morderstwo przyjaciół? Nie mówi się o
swoich wadach na pierwszej randce. Zresztą, co to zmienia?
– Czyli oszukałbyś
ją, przeleciał, a potem pewnie w końcu zostawił to ciało, bo wątpię by mogło
cię wiecznie utrzymać. Może faktycznie nie do końca pasuje to do definicji
gwałtu, ale uczciwe też nie jest, co by nie powiedzieć, że zachowałbyś się jak
ostatni kutas.
– Nigdy nie mówiłem,
że jestem porządny i uczciwy.
– Nie musisz być ani
uczciwy, ani porządny, ale kobiety to szanuj. Zwłaszcza matkę swojego
potencjalnego dziecka. Jak ją oszukasz a ona się o wszystkim dowie, to zrobi
wszystko by dzieciak znienawidził i ciebie i ród. I tyle będziesz miał ze
swojego przedłużenia. O całe jedno pokolenie.
– Myślisz? Ja bym to
rozegrał w inny sposób. Zabrałbym dziecko i sam je wychował. Matka oddałaby je
w wierze, że ze mną będzie bezpieczne i szczęśliwsze.
Syriusz pokręcił
głową, uśmiechając się pod nosem.
– Jesteś pomylony. Ale
przyznaję, plan ma jakiś sens. Niemniej i tak ci się nie przyda.
– Zawsze lepiej mieć
jakiś plan w zapasie.
– Tu się zgodzę. Ale
po co tak kombinować, skoro najprostsze i najlepsze wyjście praktycznie nie
wymaga od ciebie wysiłku?
– Czuję, że z tobą czekałbym
do usranej śmierci, aż jakąś naiwną sobie przygruchasz.
– Nie doceniasz mnie.
– O ile jeszcze nie
postanowisz zrobić mi na złość i w ogóle nie starać się o przedłużenie rodu,
wszystko zostawiając w spadku Potterowi.
– Nie masz o siebie
zbyt wysokiego mniemania?
– Nie mówię o sobie,
ale w tym przypadku bardziej o twojej cudownej mateczce.
– Co ta wiedźma ma tu
do rzeczy? Zresztą czy to ty, czy ona – robienie na złość żadnemu z was nie
jest warte tego, bym zrezygnował z posiadania dziecka z kobietą, którą kocham…
Koniec tej rozmowy, Narcyza idzie.
Hej,
OdpowiedzUsuńocho Syriusz marzy o Narcyzie, a co na ten temat myśli sama zaintetesowana, ale zastanawia mnie kwestia Ignisa czy zostanie mu oddane ciało, haha te róże, najpier zdenerwowana, a później udobruchana...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika
Te róże to moja ulubiona scena w tym rozdziale! Syriusz w pełnej krasie - niby kolejny kawał, ale przecież Cyzi nie zrani <3
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ocho Syriusz marzy o Narcyzie, a co na to sama zainteresowana? ale zastanawiam sie czy potem odda ciało Ignisowi, jak już będzie po wszystkim... a Syriusz z tymi różami o tak...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia