sobota, 14 marca 2020

Historia Psa 08


~*~
Gdy ostatni z Gryfonów zniknął w płomieniach kominka, Syriusz odwrócił się z szerokim uśmiechem do swojej kuzynki.
– Ciekawe dzieciaki, prawda?
– Prawda – zgodziła się z nim kobieta, patrząc na niego z lekkim uśmiechem.
– O czym rozmawiałaś z Harrym? – zagadnął, gdy rozsiedli się na kanapie.
– A o czym ty rozmawiałeś z Ronem i Hermioną?
– O nadzwyczajnej integracji międzydomowej Gryfonów i Ślizgonów, która miała miejsce w tym roku.
– No widzisz. To tak samo jak ja. Harry był bardziej niż chętny, by mi o tym opowiedzieć. – Kobieta przywołała skrzata, każąc mu przynieść rum i dwie szklanki.
Syriusz spojrzał z lekkim rozbawieniem na butelkę trunku.
– Jestem aż tak dobrym kompanem do kieliszka czy po prostu na trzeźwo już ze mną nie wytrzymujesz?
– Czy za każdym razem masz zamiar podejrzewać mnie o to, że z tobą nie wytrzymuję? Aż tak mi nie wierzysz?
Spoważniał na tę uwagę, ewidentnie rozważając jej słowa.
– Hmm, możliwe, że obawiam się, że w końcu będziesz miała mnie dość i każesz mi spadać, dlatego zawczasu nastawiam się na taką możliwość, żeby potem mniej bolało. – Patrzył na nią przez chwilę poważnie, a gdy dostrzegł na jej twarzy zaskoczenie, szczeknął śmiechem. – Och, proszę cię, nie mów, że w to uwierzyłaś. Tak się tylko z tobą przekomarzam… Ale nie będę tego więcej sugerował, jeśli sprawiło ci to przykrość – dodał, widząc jej minę. – Wybacz.
– Wybaczam, ale nie mów tak więcej. Nawet w żartach – poprosiła, nalewając trunku do szklanek. – Nigdy nie miałam dosyć twojego towarzystwa.
Syriusz upił z nieukrywanym zadowoleniem trochę rumu.
– Dobrze to słyszeć, bo korzystając z nieobecności twojego syna, mam w planach cię zmonopolizować.
– Och, to urocze, że sądzisz, iż monopolizujesz mnie tylko w czasie nieobecności Ignissa. Byłam całkiem pewna, że starałeś się robić to nonstop.
– Starałem. Niestety bezskutecznie, bo co chwila musiałem robić przerwę na sprzeczki z Ignissem. Tak jakbyś nie zauważyła. Co ważniejsze, ty też nie będziesz musiała dzielić swojej uwagi pomiędzy nas dwóch.
– Dalej uważam, że to urocze – mruknęła, mocząc usta w alkoholu, by go najpierw zasmakować.
– Uważaj sobie, co chcesz, jeśli tylko oznaczać to będzie, że spędzimy ze sobą więcej czasu… I będziesz mi wybaczać, jeśli za bardzo się rozochocę i posunę trochę za daleko z wygłupami. – Posłał jej najbardziej uroczy uśmiech, jaki był w stanie przywołać na twarz.
– Tego ci nie mogę obiecać, bo obawiam się, że wtedy już w ogóle nie będziesz się powstrzymywać.
– Ach, nie dałaś się złapać – mruknął, patrząc na nią rezolutnie.
– Wychowałam dwóch synów, z czego jeden jest istną kopią ciebie. To oczywiste, że nie dam tak łatwo się złapać. – Uśmiechnęła się rozbawiona.
– Właśnie przestało mnie bawić, że Ig tak mnie przypomina. To w rzeczywistości bardziej niebezpieczne, niż mogłoby się wydawać. Przez niego muszę znaleźć nowe sposoby, na to by chwycić cię za serce… – Wziął łyk. – Chociaż z drugiej strony, to ciekawe wyzwanie.
– Tak właśnie myślałam, że odbierzesz to w ten sposób. – Pokręciła powoli głową w rozbawieniu. – Tylko od razu uprzedzę. Jeśli znajdę coś, cokolwiek w moim łóżku… – umilkła wymownie, ale jej wzrok był wystarczającą zapowiedzią tego, co by mu zrobiła.
– Cyziu, no wiesz! Ja mówię tu o pozytywnym chwyceniu za serce, o urzeczeniu a nie… przestraszeniu, zniesmaczeniu czy o cokolwiek tam jeszcze mnie podejrzewałaś.
– Wolałam się zabezpieczyć, żeby potem nie było niespodzianek.
– …Ale jak znajdziesz coś koło łóżka, to już nie będzie tak źle? – podpytał konspiracyjnym szeptem.
– Jeżeli to będzie należało do kategorii pozytywnego chwycenia za serce, czemu nie – odparła tym samym tonem co on.
//*//
Butelka była już w sporej części opróżniona, gdy Syriusz w trakcie wywodu Narcyzy podniósł się z kanapy i podszedł do szafki, na której stał gramofon.
– Mów, mów, słucham cię – rzucił przez ramię, gdy kobieta umilkła.
Przerzucał przez chwilę znajdujące się w szafce winyle, nim znalazł, czego szukał. Z tuby poleciały pierwsze dźwięki spokojnego bluesowego kawałka.
– Czemu mam wrażenie, że próbujesz mnie jednak uciszyć? – spytała nagle, znów urywając opowieść historii sprzed kilku lat o sobie i przyjaciółce z Francji.
– Nie mów, że nie masz podzielności uwagi.
– Boję się bardziej, że ty ją zaraz stracisz.
– Możesz być pewna, że jeśli ktoś lub coś miałoby ją całą dla siebie zagarnąć, to będzie to z pewnością twoja osoba.
Stanął przed kobietą i elegancko wyciągnął dłoń.
– Czy zaszczycisz mnie tańcem, moja pani?
Przez ułamki sekund widział zaskoczenie w jej oczach, które przerodziło się w coś ciepłego, kiedy Narcyza uśmiechnęła się łagodnie. Kiwnęła głową, przyjmując ofiarowaną dłoń i wstała z kanapy. Razem przeszli na środek pokoju, a Syriusz objął ją jedną ręką w talii. Patrzyli sobie przez chwilę w milczeniu w oczy, tańcząc spokojnie, aż brunet w pewnym momencie uśmiechnął się rozbawiony.
– Ostatni raz jak z tobą tańczyłem, to byłem od ciebie o jakąś głowę niższy. Muszę stwierdzić, że tak jest zdecydowanie wygodniej.
– Wygodniej będzie, jak nie poczuję twoich nóg na palcach – odparła z figlarnym uśmiechem.
– No wiesz! – sapnął przyciszonym głosem, nie przestając się poruszać. – To chwyt poniżej pasa, ciągle się wtedy uczyłem.
– A ja sądziłam, że robiłeś to specjalnie, by dłużej ze mną potańczyć. – Potrząsnęła lekko głową. – Głupia naiwność.
– Mam wrażenie, że doszukiwałaś się moich celowych działań w nie tych momentach, co trzeba. I nie jestem do końca pewny, ale chyba powinienem uznać to za komplement. Powinienem?
– Czy ja wiem czy powinieneś? – Udała, że się zastanawia. – Możesz to byłoby lepsze określenie.
Okręcił ją dookoła i znów objął w pasie.
– Tak zrobię. A teraz możesz kontynuować swoją opowieść. Co Blanche zrobiła, po tym jak przyszedł jej brat?
Kołysząc się w rytmie muzyki, rozmawiali przyciszonymi głosami. Trochę o przeszłości Narcyzy, trochę o neutralnych tematach, nie cichli przez długi czas.
//*//
Kolejnego dnia Syriusz jak zwykle, odkąd jest w rodzinnej rezydencji, zbudził się o świcie, by – jak żartobliwie określał to w myślach – wyprowadzić się na spacer. Na szczęście nie musiał iść na dwór, a jedynie do znajdującej się na jego piętrze łazienki. Tym razem nie wrócił już do swojego pokoju. Umył się i ubrał, mimochodem rejestrując, że wciąż był pijany. W sumie nie miał się czemu dziwić. Jeszcze jakieś cztery godziny temu pił z Narcyzą. Potem jak na gentlemana przystało odprowadził swoją towarzyszkę pod drzwi i wrócił do siebie.
A teraz znów stał pod jej drzwiami, a raczej wślizgnął się przez nie cicho. Upewniwszy się, że Narcyza mocno śpi, zabrał się za realizację swojego planu.
//*//
Pierwszą rzeczą, jaką Narcyza ujrzała po przebudzeniu był bukiet stojący w wazonie na jej szafce nocnej. Domyślała się, że to były róże, bo widziała kolce na łodygach o poobrywanych kwiatach. Zielone kikuty wyglądały złowieszczo.
Jeszcze wczoraj go prosiła i ostrzegała, a teraz odstawił coś takiego! Odrzuciła kołdrę, spuszczając nogi na podłogę. Już ona pokaże temu urwisowi…!
Spojrzała w dół, czując, że po czymś depcze i aż zasłoniła usta zszokowana.
Posadzka na odcinku od jej łóżka do drzwi usłana była różnokolorowymi płatkami, tworząc kwiecisty dywan na ciemnej posadzce.
– Mam się przygotować na reprymendę czy nie był to żart godny potępienia? – spytał, nie podnosząc wzroku znad czytanej gazety, gdy Narcyza wchodziła do kuchni. Dopiero gdy stanęła kawałek od niego, spojrzał na nią z wyzywającym uśmieszkiem.
– Nieźle to sobie wymyśliłeś – mruknęła, siadając obok niego. Stworek bez słowa pojawił się obok z filiżanką herbaty i talerzykiem, na którym leżały trzy rogaliki francuskie. – Chciałeś bym się na ciebie wkurzyła… bym potem zaraz musiała złagodnieć.
– Uznałem, że zwykłe wręczenie ci kwiatów będzie oklepane. – Upił łyk herbaty. – W ten sposób na pewno zapamiętasz ten moment na bardzo długo. Czy się mylę?
– Nie mylisz się – potwierdziła blondynka. – Nie wiem jednak co cię w ogóle wzięło na dawanie mi kwiatów?
– Potrzebuję do tego jakiegoś specjalnego powodu? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
– Nie, jeśli to było zwykłe podlizywanie się. – Wzruszyła ramionami, biorąc pierwszy kęs rogalika.
– Po co miałbym ci się podlizywać?
– Ty mi powiedz.
– Dałem ci je, bo miałem na to ochotę. Uważam, że powinnaś być nimi obdarowywana, jak często się da. Pięknej i dobrej kobiecie należą się kwiaty za sam fakt, że stąpa po tej samej ziemi co męska chołota.
– Jesteś niereformowalny – zaśmiała się cicho, kręcąc głową.
– Musisz z tym jakoś żyć, Cyziu. W końcu się przyzwyczaisz do bycia wznoszoną na piedestał.
– Chyba tylko przez ciebie, drogi kuzynie.
– Najwyraźniej nikt inny nie jest godny tej roli, moja droga.
– Albo po prostu mają lepsze opcje do wyboru.
– Ile razy mam ci tłumaczyć, że naprawdę niewiele jest tak wspaniałych opcji, jak ty? Po prostu nikomu nie pozwalasz się do siebie zbliżyć, więc nawet nie mają szans, by cię adorować.
– Jakbym miała dać komukolwiek szansę – prychnęła. – Skoro są na tyle słabi, że uciekają przy pierwszej odmowie to znaczy, że są nic nie warci. – Syriusz uśmiechnął się pod nosem. – A przynajmniej wprowadzę tę teorię w życie po wojnie.
Nie zamierzał jej ostrzegać, że będzie musiała wprowadzić ją jeszcze przed końcem wojny. Nie zamierzał czekać tak długo, skoro nikt nie był w stanie przewidzieć, jak potoczą się ich losy w najbliższych tygodniach.
//*//
Narcyza podniosła się z fotela, kiedy tylko dojrzała syna. W kilku krokach znalazła się przy nim i przytuliła go mocno.
– Długo cię nie było – szepnęła, odsuwając się na wyciągnięcie ramion. Pogładziła syna po policzku. – Mam nadzieję, że dyrektor nie będzie już wysyłał cię w samotne delegacje. Jesteś tylko dzieckiem.
– Ma prawie siedemnaście lat.
– Prawie! Nie musi być narażany jak czarodzieje z kilkunastoletnim doświadczeniem! – warknęła, posyłając kuzynowi złowrogie spojrzenie.
Nie zamierzał się kłócić. W końcu nie miał jak jej wytłumaczyć, że dzieciak ma całkiem spore doświadczenie w czarowaniu. I wojowaniu pewnie też.
– Nar… nic mi nie jest. – Igniss wykorzystał tą chwilę na odezwanie się. – Prawdę mówiąc, nie robiłem wcale nic tak super niebezpiecznego.
– Ach, tak? To co robiłeś?
Nastolatek zakłopotał się.
– Nie mogę ci powiedzieć.
– Byłeś cały czas w Anglii?
– Tak.
– W Londynie?
– Też.
– Pokątna?
– Przez chwilę.
– Czyli Nokturn?
Igniss odwrócił wzrok.
– Narcyzo, nie naciskaj. Wiesz, że dyrektor wymaga od nas tajemnicy.
– Nie obchodzi mnie to! Igniss to mój syn! Którego naraża na niebezpieczeństwo, bo taki ma kaprys. Cały ten czas byłeś na Nokturnie?
– Załatwiałem sprawy – mruknął pojednawczo. Nie chciał podjudzać kobiety, naprawdę. Tym bardziej, że gdyby przez przypadek potraktował ją jak wroga… Syriusz rzuciłby się na niego, a nie chciał mieć w nim wroga, tylko sojusznika.
– Czyli cały czas byłeś narażony na kontakt ze śmierciożercami?
– Nie kręciło ich się tam zbyt wielu – odparł zgodnie z prawdą, nim zdążył się powstrzymać
– Narcyzo, uruchom logikę. Śmierciożercy są poszukiwani jeszcze bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, naprawdę sądzisz że po Nokturnie nie kręcą się tabuny aurorów? Oni pewnie tam sypiają.
– Nar – odezwał się nagle Ig, podnosząc wzrok na matkę. – Nie wściekaj się o to, dobrze? Uznaj sytuację za niebyłą. Jestem tu, bezpieczny.
Kobieta obserwowała przez chwilę nastolatka.
– Wiem, że jesteś bezpieczny. Tutaj – mruknęła po chwili, spokojniejszym tonem.
– Dokładnie tak i na razie nigdzie się stąd nie ruszam, więc tym bardziej się upewnisz, że jestem cały i zdrowy – dodał z łagodnym uśmiechem. Narcyza kiwnęła głową, ukontentowana propozycją. Jeszcze raz przytuliła syna do siebie, całując go we włosy.
Syriusz spojrzał podejrzliwie na młodszego czarodzieja. To tylko siła perswazji, czy próbował jej mieszać w głowie? Naprawdę nie był w stanie wybrać żadnej z opcji.
– Co powiecie na wspólne spędzenie czasu w ogrodzie? – spytała, jakby poprzedni temat został odrzucony w zapomnienie. – Jest ładna pogoda, aż żal nie skorzystać z niej.
– Każ Stworkowi przygotować jakieś przekąski, my przygotujemy miejsce w altanie.
Narcyza posłała mu promienny uśmiech.
– Widzimy się za dwadzieścia minut w takim razie.
//*//
– Co jest? – spytał nastolatek, wchodząc za mężczyzną do ogrodu. Machnięciem ręki wyłapał wszystkie gnomy i wyrzucił je za płot, z głuchym chrzęstem łamanych kości.
– Manipulowałeś nią – rzucił wyraźnie zły.
– W innym wypadku by się nie zamknęła do rana. Przesadza z tą troską.
– Zważaj na słowa – warknął. – Dało się sprawę załatwić normalną rozmową. Też uważam, że przesadzała, ale Draco i Igniss to w tej chwili jej jedyna rodzina. Zamiast ją dodatkowo martwić, mogłeś wymyślić jakąś wymówkę albo wszystko przemilczeć, strategu za knuta.
– A co mnie obchodzi jej zamartwianie się? – prychnął, krzyżując ręce na piersi. – Powiem ci coś oczywistego, a o czym chyba zapomniałeś. Jedyną osobą, która mnie interesuje, jesteś ty.
– Interesuję cię tylko dlatego, że jestem jedynym który może przedłużyć twój ród.
– Nie wkurwiaj mnie. Zawsze też w ciele Ignissa mogę przelecieć jakąkolwiek dziewczynę, chociażby jego pożal się boże, przyjaciółeczkę-kurewkę.
– Uważaj bo uwierzę, że zgodziłbyś się na “pierwszą lepszą”.
– Jest ostra, ma niezłe kształty, czego chcieć więcej?
– Inteligencji?
– Jej inteligencja nie będzie mi potrzebna w łóżku. Potem jakby urodziła zabrałbym jej dzieciaka i problem z dziedzicem z głowy.
– A co jak dzieciak ją po niej odziedziczy?
– Laska nie jest pusta, ale się na taką kreuje. Chyba że zaczęła ćpać ze swoim chłopakiem to wtedy będzie to inna sprawa.
– Widzę, że w ciekawym towarzystwie się obraca. Wybrałeś kiepski przykład na zastraszenie.
– Zawsze mogę przelecieć Hermionę… albo Ginny, która na mnie mnie leci.
– Te dwie akurat nie byłyby złym wyborem, poza tym że Harry by cię znienawidził za skrzywdzenie którejkolwiek z nich.
– W dupie to mam, jakie będzie żywił wobec mnie uczucia. Mówiłem, interesujesz mnie tylko ty. Tylko ciebie szanuję, ale wszystko ma swoje granice, Syriuszu.
– To oczywiste. I uwierz, że gdyby nie chodziło o Narcyzę, nie przejąłbym się. Czy robiłem ci wyrzuty, jak wyjaśniłeś mi w jaki sposób byłeś w stanie przez ponad pół roku udawać mojego syna?
– Nie i niech tak pozostanie. Co do Narcyzy… Nie obchodzi mnie jej los.
– Powinien, skoro zależy ci na przedłużeniu rodu i obaj wiemy, że nie zniżyłbyś się do płodzenia dziedzica poprzez gwałt.
– Ej, ej… Ja w stosunku do tego małego degenerata – wskazał na swoją pierś – nie jestem pomylony i kocham kobitki. Jaki to byłby gwałt, gdyby sama z chęcią rozłożyła przede mną swoje cudowne uda?
– A powiedziałbyś jej, kim jesteś?
– A po co? Ty powiedziałbyś, że byłeś oskarżony o morderstwo przyjaciół? Nie mówi się o swoich wadach na pierwszej randce. Zresztą, co to zmienia?
– Czyli oszukałbyś ją, przeleciał, a potem pewnie w końcu zostawił to ciało, bo wątpię by mogło cię wiecznie utrzymać. Może faktycznie nie do końca pasuje to do definicji gwałtu, ale uczciwe też nie jest, co by nie powiedzieć, że zachowałbyś się jak ostatni kutas.
– Nigdy nie mówiłem, że jestem porządny i uczciwy.
– Nie musisz być ani uczciwy, ani porządny, ale kobiety to szanuj. Zwłaszcza matkę swojego potencjalnego dziecka. Jak ją oszukasz a ona się o wszystkim dowie, to zrobi wszystko by dzieciak znienawidził i ciebie i ród. I tyle będziesz miał ze swojego przedłużenia. O całe jedno pokolenie.
– Myślisz? Ja bym to rozegrał w inny sposób. Zabrałbym dziecko i sam je wychował. Matka oddałaby je w wierze, że ze mną będzie bezpieczne i szczęśliwsze.
Syriusz pokręcił głową, uśmiechając się pod nosem.
– Jesteś pomylony. Ale przyznaję, plan ma jakiś sens. Niemniej i tak ci się nie przyda.
– Zawsze lepiej mieć jakiś plan w zapasie.
– Tu się zgodzę. Ale po co tak kombinować, skoro najprostsze i najlepsze wyjście praktycznie nie wymaga od ciebie wysiłku?
– Czuję, że z tobą czekałbym do usranej śmierci, aż jakąś naiwną sobie przygruchasz.
– Nie doceniasz mnie.
– O ile jeszcze nie postanowisz zrobić mi na złość i w ogóle nie starać się o przedłużenie rodu, wszystko zostawiając w spadku Potterowi.
– Nie masz o siebie zbyt wysokiego mniemania?
– Nie mówię o sobie, ale w tym przypadku bardziej o twojej cudownej mateczce.
– Co ta wiedźma ma tu do rzeczy? Zresztą czy to ty, czy ona – robienie na złość żadnemu z was nie jest warte tego, bym zrezygnował z posiadania dziecka z kobietą, którą kocham… Koniec tej rozmowy, Narcyza idzie.
~*~

3 komentarze:

  1. Hej,
    ocho Syriusz marzy o Narcyzie, a co na ten temat myśli sama zaintetesowana, ale zastanawia mnie kwestia Ignisa czy zostanie mu oddane ciało, haha te róże, najpier zdenerwowana, a później udobruchana...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń
  2. Te róże to moja ulubiona scena w tym rozdziale! Syriusz w pełnej krasie - niby kolejny kawał, ale przecież Cyzi nie zrani <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniale, ocho Syriusz marzy o Narcyzie, a co na to sama zainteresowana? ale zastanawiam sie czy potem odda ciało Ignisowi, jak już będzie po wszystkim... a Syriusz z tymi różami o tak... 
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń