czwartek, 5 maja 2016

Rozdział 56 - Harry

Dziś trochę krócej niż zazwyczaj no i brak Drarry, ale mam nadzieję, że mnie jednak za to nie pogryziecie >.>
Enjoy! :)

~*~*~*~
– Hej. Jak tam trening? – zagadałem wesoło przygotowującego się do spania Rona, chowając pelerynę pod materac i siadając na nim. Byłem tak niesamowicie szczęśliwy, że po prostu nie chciałem kłaść się spać. Zresztą nawet gdybym spróbował i tak bym pewnie nie usnął.
– O dziwo całkiem nieźle. Kolejny trening po którym nikt nie trafił do skrzydła szpitalnego. Choć przewidywałem co najmniej kilka ofiar, skoro połowa z nas miała zawiązane oczy.
Prychnąłem rozbawiony.
– Tak, też się tego obawiałem.
– Następnym razem daj znać, że wychodzisz wcześniej, okej? Tym bardziej że obiecałeś mi na śniadaniu, że poćwiczymy dziś razem zwroty.
Och... Musiał mnie o to poprosić tuż po wiadomości od Draco... Pewnie odruchowo mu przytaknąłem.
– Przepraszam, wyleciało mi z głowy. Odbijemy to sobie następnym razem. – Posłałem mu przepraszający uśmiech.
– Jasne, chętnie. Zresztą po twoim humorze widzę, że miałeś dobry powód, by wyjść szybciej. – Uśmiechnął się do mnie zachęcająco.
– Miałem udany wieczór – przytaknąłem zdawkowo, zdając sobie sprawę, że jeśli będzie drążył temat, to będą prawdopodobnie jedyne prawdziwe słowa, które opuszczą moje usta. Ta myśl trochę mnie przygasiła, ale wystarczyło jedno wspomnienie tych wszystkich godzin, które spędziłem z Draco, bym odrzucił ją w kąt. Te wspólne chwile to więcej niż kiedykolwiek sobie życzyłem. I zamierzam cieszyć się nimi bez względu na wszystko.
– Ach, pewnie znów gadałeś z Amber. W końcu pisała do ciebie rano. – Uniosłem lekko brwi zaskoczony, ale opuściłem je szybko. No tak, przecież jest przekonany, że numery Amber i Hermiony to jedyne, jakie mam w swoich kontaktach. – Zawsze po rozmowie z nią masz taki dobry humor.
– Cóż, jest moją przyjaciółką. – Kolejne prawdziwe stwierdzenie. Idzie lepiej niż przypuszczałem.
Wspomnienie o niej przypomniało mi, że miałem jeszcze raz jej podziękować za przekonanie mnie do kupna soczewek. Wyciągnąłem więc telefon i napisałem jej krótką wiadomość.
– Właśnie, stary! Słyszałeś, że wywalili Notta ze szkoły?! – niespodziewanie uniósł lekko głos, choć nie na tyle by obudzić pozostałych.
Przytaknąłem, pochmurniejąc. Po karku przebiegł mi zimny dreszcz na wspomnienie tych wszystkich okropieństw, które zrobił Draco.
– To dowodzi, że Hogwart wcale nie jest tak bezpieczny, jak przypuszczaliśmy. Ciekawe ile ich tu jeszcze jest. Bo wątpię, by Nott był jedyny… I nawet nie próbuj powiedzieć na głos tego, co właśnie pomyślałeś – ostrzegłem, dostrzegając dobrze znaną minę przyjaciela. – Mówiłem ci, że Malfoy jest po naszej stronie.
– Wcale nie zamierzałem znów go oskarżać! – Uniósł ręce w obronnym geście. – Podejrzewasz kogoś?
Pokręciłem głową.
– Mam tylko nadzieję, że to nikt z naszego domu. Na szczęście w tym roku wszyscy nauczyciele są po naszej stronie.
Ron skinął głową.
– Właśnie – zagadnąłem – Hermiona ostatnio spędza w bibliotece jeszcze więcej czasu niż zazwyczaj. Myślisz, że trafiła wreszcie na coś konkretnego?
Pokręcił głową.
– Gdyby coś znalazła, od razu byśmy wiedzieli.
– W sumie racja… Kto jak kto, ale Hermiona zdaje sobie sprawę, że każda nowa informacja jest zbyt ważna, żeby trzymać ja dla siebie.
– Wiesz, Harry, trochę głupio mi, że zostawiliśmy ją z tym samą...
– Wiem, mi też. Ale tak będzie lepiej. Nie da się ukryć, że dużo lepiej radzi sobie w takich sprawach niż my. Jakimś cudem wie gdzie i czego szukać, podczas gdy my bezmyślnie przerzucamy kartki.
– Jak wtedy gdy szukaliśmy informacji o Nicolasie Flamelu.
– Dokładnie.
– A jak tam twoje ćwiczenie anim...? – Urwał, zerkając na leżących w łóżkach chłopaków. – No wiesz. – Machnął ręką, zakreślając w powietrzu bliżej nieokreślony kształt.
Spojrzałem na niego zaskoczony, zdając sobie sprawę, że nie pamiętam, kiedy ostatni raz poszedłem w tym celu do Pokoju Życzeń. Zdawało mi się, jakby to miało miejsce całe miesiące temu, a pewnie minęło najwyżej kilka tygodni. Jedyne co mi się teraz kojarzy z tym miejscem to Draco. Podobnie jest w przypadku łazienki prefektów i pustych klas… A teraz nawet lochy. Uśmiechnąłem się w duchu. Już niedługo gdziekolwiek się nie ruszę, będzie to miejsce, które mi o nim przypomina. Nie miałem jednak nic przeciwko.
– Dałem sobie z tym spokój.
– Czemu??
– I tak nic mi nie wychodziło, zresztą straciłem zapał. Mówiłem wam, że zacząłem się w to bawić, bo potrzebowałem pobyć sam. Długo zajęło mi pozbieranie się po śmierci Syriusza, ale wreszcie się z tym pogodziłem. Dalej mi przykro, ale z tym już nic nie zrobię.
– Rozumiem. Choć trochę szkoda, bo byłem ciekawy, jaką miałbyś postać.
– Uwierz, że ja też. Między innymi dlatego, że nie mogłem sobie tego wyobrazić, nie byłem w stanie posunąć się nawet o krok.
Ron wsunął się pod kołdrę.
– Harry… Powiem to tylko raz, a oprócz tego jutro zamierzam udawać, że nic takiego nie mówiłem, ale... Cieszy mnie, że znów jesteś w stanie się tak swobodnie uśmiechać. Kogokolwiek by to nie była zasługa – Amber, Ignissa czy twojego tajemniczego chłopaka… I ja, i Hermiona po prostu chcemy cieszyć się twoim szczęściem. Nawet jeśli ostatnio ciągle się tylko kłóciliśmy.
Patrzyłem osłupiały w plecy przyjaciela, zastanawiając się, skąd, u licha, wzięło go na takie wyznania. Przez chwilę zastanawiałem się też, skąd wiedział, że z kimś się spotykam, o co zapytałem na głos.
– Może światło tej świeczki na twojej szafce nocnej to niewiele, ale masz tak opuchnięte usta, że ciężko tego nie zauważyć. No i masz malinkę przy obojczyku. Wątpię by robiło ci się tak od rozmawiania przez komórkę...
– Nie jesteś zły, że cię okłamałem…? – spytałem niepewnie, zastanawiając się kiedy Ron tak się zmienił… dojrzał. I czy będzie się tak teraz już zawsze zachowywał. To byłaby całkiem miła odmiana po ostatnich spięciach między nami. Choć przypuszczałem, że nie mam co się na to nastawiać. W końcu obaj mieliśmy dość gwałtowne charaktery.
– Powiedziałem ci coś przed chwilą, no nie? Nie powtórzę tego, za żadne skarby.
~*~
Leżąc już w łóżku za zaciągniętymi kotarami, w myślach powtórzyłem cały dzisiejszy wieczór. Biorąc pod uwagę, że w ciągu jakichś czterech godzin doszedłem dwa razy, na szczęście udało mi się powstrzymać pożądanie próbujące zapanować nad moim umysłem na wspomnienie tych wszystkich rzeczy, które wyprawialiśmy. Chciałem po prostu poczuć jeszcze raz tamtą atmosferę. Tamto szczęście i wewnętrzny spokój. Jakie to głupie… Że też ze wszystkich ludzi akurat ten Malfoy okazał się być osobą, przy której odzyskuję spokój ducha.
Przyznaję, że żałuję odrzucenia jego propozycji. Tak naprawdę nie marzę teraz o niczym innym, jak tylko wtulić się w niego i w otoczeniu jego ciepła i zapachu zapaść w głęboki, spokojny sen. Bo mam pewność, że właśnie taki by był. Ale jakoś tak… wydało mi się to niewłaściwe. Coś z tyłu mojej głowy powtarzało “jeszcze nie teraz”. Sam nie wiem, o co mi chodziło. Może wystraszyło mnie tempo, z jakim to wszystko się rozwijało? Może bałem się, że obudzimy się rano i… I właśnie – co dalej? Nie potrafię sobie tego nawet wyobrazić. Pewnie łatwiej byłoby się pozbyć porannej erekcji z Draco u boku… Ale nie chcę, żeby nasz związek opierał się tylko na tym. Te chwile, gdy obejmowaliśmy się spełnieni, w pewnym sensie podobały mi się nawet bardziej niż samo dążenie do orgazmu czy orgazm jako taki. W końcu jego mogę osiągnąć, nawet kiedy jestem sam, ale ciepła drugiego ciała, ciała Draco sam sobie nie zapewnię…
Widziałem, że zrobiło mu się przykro, gdy odmówiłem. Mam nadzieję, że nie pomyślał sobie jakiejś głupoty. Może powinienem inaczej ubrać to w słowa… Ludzie często mówią “może innym razem”, gdy chcą kogoś zbyć. A przecież nie o to mi chodziło. Nie, na pewno tak nie pomyślał. Przecież wcześniej przyznałem, że chciałbym przytulać go całymi dniami. Pewnie po prostu pomyślał, że będzie się czuł samotny.
Jak ja w tej chwili...
Następnym razem nie stchórzę.
~*~
Kiedy weszliśmy we trójkę do Wielkiej Sali, już tam siedział. Choć odważyłem się zerknąć w jego kierunku, dopiero gdy zajmowałem swoje miejsce. Jednak najwyraźniej niepotrzebnie się tak czaiłem, bo dosłownie parę sekund później Elena przywitała się z Hermioną, krzycząc przez pół sali. Spojrzałem zaskoczony na przyjaciółkę, gdy machała do piątoklasistki cała w skowronkach. Nie licząc mnie i Rona… Nie, nawet w stosunku do nas nigdy nie zachowywała się tak… dziewczęco. Jedynie gdy była z Ginny, wyczyniała takie rzeczy. Nie mam pojęcia, kiedy to się stało, ale oczywistym było ze Herm zadurzyła się w tej dziewczynie. A biorąc pod uwagę słowa Ślizgonki, najwyraźniej mogła liczyć na odwzajemnienie tych uczuć.
Co za ironia losu! Trójka najbardziej antyślizgońskich Gryfonów upatrzyła swoje obiekty westchnień właśnie wśród mieszkańców lochów. W dodatku we wszystkich możliwych kombinacjach. Ukryłem głupkowaty uśmiech cisnący mi się na usta, biorąc łyk z pucharu.
Choć bardzo starałem się tego nie robić, przez całe śniadanie raz po raz zerkałem na Draco. Z zadowoleniem notując w pamięci, że prócz tego małego incydentu podczas sprzeczki z Eleną, resztę najwidoczniej trzymał na dystans. Zwłaszcza Paula i Iana. Mam nadzieję, że wybił im już z głowy ten kretyński pomysł z trójkącikiem. W życiu im go nie oddam. Nawet czworokącik z moim udziałem nie wchodzi w grę. Nie mam zamiaru dzielić się Draco z kimkolwiek.
~*~
W drodze na transmutację w końcu nie wytrzymałem i zadałem pytanie, które gryzło mnie całe śniadanie.
– To nie stało się wcale tak nagle, Harry. Tak ci się po prostu wydaje, bo wcześniej nic nie zauważyłeś. W gruncie rzeczy pomału zbliżałyśmy się do siebie z Eleną od kiedy zerwałam z Ginny. Pamiętacie, jak mówiłam wam, że ostatnio ciągle ją spotykam? Niedawno wyznała mi, że specjalnie chodziła tam, gdzie ja. Po prostu próbowała się do mnie zbliżyć. Ale teraz już nie musi kombinować, bo praktycznie codziennie umawiamy się na “naukowe randki”.
Przystanęliśmy z Ronem,  patrząc na nią z konsternacją.
– Hermiono, czy ty nawet do takich spraw musisz mieszać naukę?! – spytał niedowierzająco Ron.
– Normalni ludzie na randkach raczej się bawią, Hermiono...
– Chyba że są Krukonami.
– Założę się, Ron, że nawet oni się wtedy rozluźniają.
– Słyszałam od dziewczyn, że w zeszłym roku ich ulubioną randkową rozrywką były rozbierane scrabble…
– Co?! – sapnęliśmy z Ronem zaskoczeni.
– Scrabble to taka planszowa gra, gdzie układasz słowa…
– Wiem, Hermiono, co to są scrabble. W te wakacje królowały u mnie w domu nawet dłużej niż Monopoly. Po prostu nie spodziewałem się takiego… urozmaicenia.
– Ale widzisz? Nawet oni podczas randek wychodzą poza zwykłą naukę. Oni grają, Hermiono.
– Nawet więcej niż grają.
– Och, odczepcie się w końcu! – prychnęła zażenowana. – Też chciałabym porobić coś więcej, okej?? Lubię się z nią uczyć, bo jest naprawdę mądra i inteligentna, i zabawna… I taka niesamowicie niewinna… – dodała na koniec, jakby pokonana. – Głupio mi zaproponować jej coś więcej. A w bibliotece przynajmniej nie myślę o niczym “niewłaściwym".
– Po raz pierwszy w życiu rozumiem twój tok myślenia, Hermiono – zaczął powoli Ron, ale zaraz dorzucił gwałtownie – ale jakbyś nie zauważyła, właśnie przed połową szkoły wyznała, że jej się podobasz!
– Ron ma rację. Myślę, że teraz możesz wreszcie spróbować pójść o krok dalej. – Pochyliłem się w jej kierunku, by usłyszała mój ściszony głos. – Umówicie się w Pokoju Życzeń. Według mnie, to najlepsze miejsce.
Hermiona spojrzała po nas lekko zarumieniona i z błyszczącymi oczami.
– Macie rację. Jutro ją zaproszę.
– Czemu dopiero jutro? – spytałem zdziwiony.
– Czy to nie tak, że im szybciej tym lepiej?
– Może w waszym przypadku to tak działa, ale ja muszę się odpowiednio przygotować… eee muszę dokładnie wszystko zaplanować. Wiecie, co będziemy robić, jakie ciuchy ubrać, zrobić fryzurę i takie tam… – wyjaśniła, gestykulując żywo, jakby to miało nam pomóc cokolwiek zrozumieć.
– Nigdy nie zrozumiem dziewczyn… – oznajmiliśmy z Ronem w duecie, na co cała nasza trójka wybuchnęła śmiechem. Po chwili Ron jęknął cierpiętniczo.
– Ty, Harry, tak naprawdę nie musisz się tym nawet przejmować – pomyślałem w tym momencie o Draco, który stroił się przed wyjściem nocą na korytarz i uznałem, że chyba jednak nie ominie mnie ten problem – ale ja jestem na straconej pozycji… Hermiono, wiesz może, czy są w bibliotece jakieś instrukcje obsługi dziewczyn??
Hermiona wyglądała, jakby chciała się oburzyć, ale zamiast tego ponownie się zaśmiała.
– Obawiam się, że nie, Ron. Nawet dziewczyny nie do końca same siebie rozumieją, więc stworzenie takiej instrukcji może okazać się niemożliwe.
Zachichotała, widząc jego zrozpaczoną minę.
~*~*~*~

2 komentarze:

  1. Rozdzialik jak widzę spokojny, bez gwałtownego wpływu na fabułę. Mam tylko nadzieję, że nie jest to cisza przed burzą. Już się nie mogę doczekać następnego spotkania we dwoje Harrego i Draco, jak i prawdziwej randki Harmiony i Eleny. Mam tylko nadzieję, że tym razem Potty odważy się zostać na noc u chłopaka ;). Co do randki dziewczyn to jestem ciekawa jak będzie wyglądać oraz gdzie się wybiorą. Oby wiodło im się jak najlepiej. Obie zasługują trafić w końcu na osobę, z którą będą mogły dzielić szczęśliwe i smutne chwile. Na koniec dodam jeszcze, że w tym rozdziale chyba najbardziej podobał mi się fragment gdy Harry myślał jaka to ironia, że trójka przyjaciół, którzy wcześniej nie znosiła Ślizgonów znalazła ukochane osoby właśnie w tym domu :D. Czekam z niecierpliwością na kolejną część. Życzę weny, czasu na pisanie oraz więcej komentarzy pod postami ;) Iz

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    taki spokojny rozdział, Hermiona zakochana :) szkoda, że Harry nie napisał smsa di Draco, że tęskni...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń