~*~*~*~
– Kochanie, głowa do góry. Harry to nie jedyny facet na świecie.
Znajdzie się kolejny…
– Nienawidzę tego tekstu… Wiem, że są inni faceci. Całe miliony!
Ale ja nie chcę innego… Ja chcę Harry’ego! – załkałam, zagryzając smutek
ptysiem. Siedziałyśmy właśnie z Suz w jednej z kawiarni niedaleko jej salonu.
– Nie masz prawa narzekać. Wiedziałaś, że był w Londynie tylko
przejazdem.
– Moja wina, że się w nim zakochałam?! Przecież nie zrobiłam tego
specjalnie! To raczej jego wina, że był przy mnie zbyt wyluzowany, bezpośredni,
przyjacielski, kochany…
– Sama też przecież od niego nie stroniłaś.
– Oj, no wiem… Ale to i tak boli. A wiesz, co jest najgorsze?
Powiedziałam mu, że chcę go znów zobaczyć, ale teraz tego żałuję. Skoro i tak
nic między nami nie będzie, to chyba wolałabym już nigdy go nie spotkać.
– Nie mów tak. Nawet jeśli nie będziecie razem, zawsze możecie
zostać przyjaciółmi. Przecież tak świetnie się dogadujecie. – Suzanne
uśmiechnęła się do mnie lekko, ale ja zamiast odwzajemnić gest, wbiłam wzrok i
łyżeczkę w stojący przede mną pucharek lodów (o taaak… słodycze to najlepszy
pocieszyciel. Dużo lepszy niż Suz… choć i tak ją kocham.)
– Jeeej. Super. Naprawdę. Świetnie. Friend zone forever… –
sarknęłam smutno, po czym wpakowałam sobie do ust sporą porcję lodów.
– Sama mi kiedyś mówiłaś, że związki na odległość to nie dla
ciebie. Przyjaźń jeszcze w ten sposób utrzymasz, ale miłość? Jestem pewna, że
stale byś się martwiła, czy cię nie zdradza.
– Harry nigdy by tego nie zrobił!
– Teraz możesz tak mówić, ale to jednak dziesięć miesięcy. A Harry
to nastolatek. W dodatku całkiem przystojny. I mieszka w szkole z internatem, a
z tego co mi przekazałaś, twierdził, że w jednym domu są zarówno chłopacy jak i
dziewczyny. Swoją drogą, dziwne, że dyrekcja szkoły na coś takiego pozwala. Mam
nadzieję, że chociaż pokoje mają nie-koedukacyjne… Choć osobiście nie miałabym
nic przeciwko mieszkaniu w takim internacie – Suz uśmiechnęła się psotnie i
puściła mi oczko.
– Och, daj spokój. Mówił, że dzieli pokój z kilkoma chłopakami…
Choć muszę przyznać, że chciałabym zobaczyć, jak tam jest – dodałam ciszej,
wyobrażając sobie, że mam pokój tuż obok Harry’ego. Ach, to byłoby cudowne!
Szkoda tylko, że jestem od niego starsza. Szkoła to już nie miejsce dla mnie. A
on z kolei jest za młody na studia.
– Ha! Wiedziałam. No dobra, Amber. Wybacz, ale muszę już lecieć,
mój mężczyzna czeka.
– Tobie to dobrze…
– Oj, nie dołuj się tak. Znajdziesz sobie kogoś. Jestem tego pewna.
Może tym razem postaraj się znaleźć chłopaka z naszego „światka”? No wiesz,
jakiegoś stylistę albo fryzjera? O, albo najlepiej masażystę! No i żeby
koniecznie mieszkał w Londynie albo chociaż w jego pobliżu.
– Taa, to może być myśl… Papa.
– Papa, trzymaj się kochanie. I nie kupuj już dziś nic słodkiego.
Bo opłakiwanie braku chłopaka przerodzi się w opłakiwanie posiadania zbędnych
kilogramów! – Suz pogroziła mi matczynie palcem, po czym posłała mi całusa i
wyszła, zostawiając mnie sam na sam z moimi myślami.
Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak doskonale wstrzeliłaś się z tym
„światkiem”, Suz. Tu nie chodzi tylko o branżę. Ale o prawdziwie inny świat i
inną rzeczywistość, inny styl życia, inne życiowe cele. Najprawdopodobniej
jedyne, w czym się zgadzamy, to płeć tego, kto się nam podoba. To chyba jedyna
rzecz, która jest u nas taka sama.
~*~
– Amber. Nie uwierzysz, kto
przed chwilą był u mnie w salonie!
– Jak to przed chwilą?
Przecież powinnaś mieć już dawno zamknięte. W dodatku jest niedziela. Kto
normalny pracuje tak długo w niedzielę…
– Oj, wcale nie zamierzałam
pracować. Przyszłam tam, żeby zastanowić się nad zmianą wystroju, ale ledwo
zaczęłam przeglądać katalog, a tu do środka wchodzi klient!
– Rozumiem, że jak zwykle
zapomniałaś zamknąć drzwi? – westchnęłam, kręcąc głową. Ciocia Lizzy jest taka
nieodpowiedzialna. Ja wiem, że w tej jej wioseczce to pewnie nawet jakby spała
przy otwartych drzwiach, nic złego by się nie stało, ale wypadki chodzą po
ludziach. A najgorzej, jak zabierze się za coś związanego ze zdobieniem – czy
to będą tatuaże, malowanie, czy wystrój wnętrz. Jak raz się zapali do pracy, to
ciężko jej się od tego oderwać. Jakby była w innym świecie. Widać, że łączą nas
więzy krwi. Zupełnie jakby to ona była moim rodzicem, a nie jej brat.
– To dlatego że to salon
tatuażu! Po co miałabym go zamykać, gdy jestem w środku? Zresztą to nie jest
już istotne. Liczy się, że było otwarte, a moim ostatnim klientem był – nie
uwierzysz! – Harry Potter!
– Kto…?
– No, Harry. Ten o którym mi
opowiadałaś!
– Co ale jak to…? Skąd wiesz,
że to on?
– Bo widziałam go przedtem
wiele razy! I niewielka jest szansa, by przez przypadek dwóch chłopaków o imieniu
Harry w okrągłych okularach, o intensywnie zielonych oczach i z dziwną blizną
na czole w trakcie tego samego lata zmieniło się z dzieciaka w za dużych
ubraniach w młodego, niebrzydkiego mężczyznę.
– No dobrze, ciociu, ale
wciąż nie rozumiem skąd go znasz? I to po nazwisku.
– Po pierwsze uczniowie z
jego szkoły praktycznie co sobotę przychodzą do mojego miasteczka na zakupy,
rozerwać się i tym podobne. A po drugie to przecież Harry Potter! Wszyscy go
znaj… Ups.
Gdybym była psem, właśnie
postawiłabym uszy na baczność.
– Co masz na myśli przez
„wszyscy go znają”? Kim on tak naprawdę jest, ciociu? – dopytywałam, nie
wiedząc, czy powinnam czuć się podekscytowana, czy przestraszona.
– To będzie naprawdę długa
rozmowa, Amber. I z pewnością nie na telefon. Daj mi piętnaście minut.
– Żartujesz sobie ze mnie?
Przecież jesteś tysiące mil stąd… Chyba że przyjechałaś do Londynu, nic mi o
tym nie mówiąc?! – spytałam oskarżycielsko. Tak rzadko się widywałyśmy, że nie
przegapiłabym żadnej okazji, by ją spotkać. Ciocia Lizzy jest dla mnie jak
mama.
– Jestem wciąż w salonie,
zapewniam cię.
– Więc jakim cudem chcesz się
dostać do Londynu w tak krótkim czasie? Co, teleportujesz się?
– W sumie… można to tak
poniekąd nazwać.
– Co…? – bąknęłam zbita z
tropu.
– Poczekaj na mnie, żabko…
och, możesz zrobić w międzyczasie kakao. I to dużo. Bo czeka nas naprawdę
wyczerpująca rozmowa.
~*~
To była najbardziej
absurdalna historia, jaką kiedykolwiek usłyszałam.
– Podsumowując, magia
istnieje, dokoła mnie żyją ludzie wymachujący różdżkami – szturchnęłam palcem
patyk, leżący na stoliku przede mną – latający na miotłach,
korespondujący za pomocą sów, potrafiący się teleportować a nawet zmieniać w
zwierzęta… A chłopak, w którym się zakochałam, jest jedną z najważniejszych
postaci tego świata. Obrońcą uciśnionych, bohaterem narodów o niewyobrażalnej mocy,
choć wciąż jest tylko nastolatkiem. Do tego na jego życie czyha najgroźniejszy
czarnoksiężnik tych czasów… – powtórzyłam oszołomiona, mrugając raz po raz. –
Co to ma być?! Romansidło fantasy?! Nie żeby mi to jakoś szczególnie
przeszkadzało… – mruknęłam, uśmiechając się pod nosem, do swoich fantazji.
– Rozumiem, że ciężko ci w to
uwierzyć.
– Wiesz, tak właściwie to ci
wierzę. Nigdy nie byłaś dobra w opowiadaniu ani tym bardziej wymyślaniu bajek,
więc niemożliwe jest, byś to zmyśliła.
– Ej! – zakrzyknęła, choć
oczy jej się śmiały.
– Taka rzeczywistość. –
Wzruszyłam ramionami. – Zastanawia mnie tylko jedna sprawa – czemu nie
powiedziałaś mi wcześniej, kim jesteś?
– Wydawało mi się to na tyle
mało istotne…
– Mało istotne?! – O mało nie
zakrztusiłam się kakao.
– …skoro okazałaś się być
niemagiczna – dokończyła.
– A gdybym jednak była
czarownicą?
– Wtedy o wszystkim byś się
dowiedziała. Po prostu razem z twoimi rodzicami zdecydowaliśmy, że nie chcemy,
byś dorastała, wiedząc, że istnieje świat magii, do którego jednak ty nie
będziesz miała dostępu. Chcieliśmy oszczędzić ci zawodu.
– Więc czemu teraz mi o tym
powiedziałaś?
– Bo zakochałaś się w Harrym,
to przecież oczywiste. Powinnaś wiedzieć, kim on naprawdę jest… A jeśli o to
chodzi. Niestety mam złą wiadomość. Nie jestem pewna na sto procent, ale i tak
wolę ci powiedzieć…
– O co chodzi? Coś mu się
stało? – spytałam zaniepokojona.
– I tak, i nie. Wiesz, gdy
Harry pojawił się u mnie, w pierwszej chwili tego nie zauważyłam, ale jak
podszedł bliżej… był pijany. – Wytrzeszczyłam oczy, nie wierząc własnym uszom.
Harry nie wdawał mi się kimś, kto łatwo sięga po alkohol. Nawet raz mu
proponowałam drinka, ale odmówił. – Wyznał, że wypił, by zapomnieć. Próbowałam
go o to wypytać, ale odmówił udzielenia odpowiedzi. Ostatecznie jednak język
sam mu się rozwiązał. Opowiedział mi – strasznie nieskładnie – że jego
przyjaciel dał mu do obejrzenia zdjęcia z imprezy Ślizgonów – mieszkańców
jednego z domów, do których poprzydzielani są uczniowie – na których jakiś
chłopak, którego nazywał Fretką, obmacywał się z różnymi facetami. Kiedy mi to
mówił, brzmiał, jakby planował kogoś rozszarpać. Nie jestem tylko pewna, kogo
miał na myśli... Później podobno rzucił się na tego całego Fretkę – swoją
drogą, urocze przezwisko – z pięściami, a ten go pocałował. – Poczułam ukłucie
w piersi, ale nie przerwałam opowieści cioci. – I to właśnie przez ten
pocałunek Harry się upił.
– Czyli co, był tak
obrzydzony, że chciał o tym zapomnieć…? – spytałam z niekrytą nadzieją w
głosie. Ciocia pokręciła smutno głową.
– Podobno nie mógł przestać o
tym myśleć… Amber kochanie, obawiam się, że naprawdę nic między wami nie będzie
– powiedziała miękko, a mi zaszkliły się oczy. Próbowałam walczyć ze łzami, ale
ostatecznie i tak spłynęły mi po policzkach.
– Cudownie – jęknęłam. – Mój
książę z bajki okazał się nie dość, że gejem to jeszcze zakochanym gejem! –
Pociągnęłam nosem, kryjąc twarz w dłoniach. – Czemu… czemu ja głupia się w nim
zakochałam…?
– Masz mi za złe, że ci
powiedziałam? – dotarł do mnie niepewny głos cioci. Pokręciłam energicznie
głową.
– Lepiej żebym już teraz dała
sobie spokój.
– A wiesz w ogóle, o kim on
mówił?
– Wiem tylko tyle, że Fretka
to przezwisko jakie nadali z przyjaciółmi jego największemu szkolnemu wrogowi.
Który jest, cytuję: „upierdliwym, ulizanym blond draniem, ze zbyt wysokim
mniemaniem o sobie, którego sam widok doprowadza mnie do obłędu”. Teraz pewnie
ten „obłęd” ma nieco inny charakter – rzuciłam smutno, czym sama się dobiłam.
– Co zamierzasz zrobić?
– Najpierw? Ogarnąć się.
Pewnie mam tusz na połowie twarzy. Później do niego zadzwonię i spróbuję
wybadać sytuację. A po tym umówię się z Suz na lody. To czy będę zajadać
smutki, czy świętować zwycięstwo, zależy od przebiegu mojej rozmowy z Harrym.
– Będę trzymać kciuki.
Długo odkładałam rozmowę z Harrym, mając złudną nadzieję, że to
jakoś zmieni sytuację. Albo raczej najzwyczajniej bałam się jej wyniku. No cóż,
sama jestem sobie winna. Jak zwykle za wiele oczekiwałam. Liczyłam, że bez
przerwy będzie do mnie pisał i wydzwaniał stęskniony, a tymczasem rzadko kiedy
sam z siebie się ze mną skontaktuje. No i najprawdopodobniej kocha innego
faceta, tego samego, którego nienawidził przez kilka ostatnich lat…!
Uch… Nie mam szczęścia w miłości.
Suzanne miała rację. „Tylko przyjaciele” to jednak będzie dobre
rozwiązanie. W końcu nie zamierzam toczyć przegranej bitwy.
Tak więc… Powodzenia, Harry. Dajmy z siebie wszystko. W końcu w
twoich myślach nie ma miejsca na kogokolwiek poza pewnym blondwłosym draniem,
prawda?
~*~*~*~
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, Amber zakochała się w Harrym, a jak się okazało to jej ciotka robiła wtedy ten przepiękny tatuaż Harremu, teraz dowiedziała się o istnieniu magicznego świata...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńoch rozdział jest wspaniały, Amber zakochan w Harrym, a na dodatek okazuje się, że to jej ciotka robiła ten przepiękny tatuaż Harremu...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga