wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 39,5 - Amber



~*~*~*~
– Kochanie, głowa do góry. Harry to nie jedyny facet na świecie. Znajdzie się kolejny…
– Nienawidzę tego tekstu… Wiem, że są inni faceci. Całe miliony! Ale ja nie chcę innego… Ja chcę Harry’ego! – załkałam, zagryzając smutek ptysiem. Siedziałyśmy właśnie z Suz w jednej z kawiarni niedaleko jej salonu.
– Nie masz prawa narzekać. Wiedziałaś, że był w Londynie tylko przejazdem.
– Moja wina, że się w nim zakochałam?! Przecież nie zrobiłam tego specjalnie! To raczej jego wina, że był przy mnie zbyt wyluzowany, bezpośredni, przyjacielski, kochany…
– Sama też przecież od niego nie stroniłaś.
– Oj, no wiem… Ale to i tak boli. A wiesz, co jest najgorsze? Powiedziałam mu, że chcę go znów zobaczyć, ale teraz tego żałuję. Skoro i tak nic między nami nie będzie, to chyba wolałabym już nigdy go nie spotkać.
– Nie mów tak. Nawet jeśli nie będziecie razem, zawsze możecie zostać przyjaciółmi. Przecież tak świetnie się dogadujecie. – Suzanne uśmiechnęła się do mnie lekko, ale ja zamiast odwzajemnić gest, wbiłam wzrok i łyżeczkę w stojący przede mną pucharek lodów (o taaak… słodycze to najlepszy pocieszyciel. Dużo lepszy niż Suz… choć i tak ją kocham.)
– Jeeej. Super. Naprawdę. Świetnie. Friend zone forever… – sarknęłam smutno, po czym wpakowałam sobie do ust sporą porcję lodów.
– Sama mi kiedyś mówiłaś, że związki na odległość to nie dla ciebie. Przyjaźń jeszcze w ten sposób utrzymasz, ale miłość? Jestem pewna, że stale byś się martwiła, czy cię nie zdradza.
– Harry nigdy by tego nie zrobił!
– Teraz możesz tak mówić, ale to jednak dziesięć miesięcy. A Harry to nastolatek. W dodatku całkiem przystojny. I mieszka w szkole z internatem, a z tego co mi przekazałaś, twierdził, że w jednym domu są zarówno chłopacy jak i dziewczyny. Swoją drogą, dziwne, że dyrekcja szkoły na coś takiego pozwala. Mam nadzieję, że chociaż pokoje mają nie-koedukacyjne… Choć osobiście nie miałabym nic przeciwko mieszkaniu w takim internacie – Suz uśmiechnęła się psotnie i puściła mi oczko.
– Och, daj spokój. Mówił, że dzieli pokój z kilkoma chłopakami… Choć muszę przyznać, że chciałabym zobaczyć, jak tam jest – dodałam ciszej, wyobrażając sobie, że mam pokój tuż obok Harry’ego. Ach, to byłoby cudowne! Szkoda tylko, że jestem od niego starsza. Szkoła to już nie miejsce dla mnie. A on z kolei jest za młody na studia.
– Ha! Wiedziałam. No dobra, Amber. Wybacz, ale muszę już lecieć, mój mężczyzna czeka.
– Tobie to dobrze…
– Oj, nie dołuj się tak. Znajdziesz sobie kogoś. Jestem tego pewna. Może tym razem postaraj się znaleźć chłopaka z naszego „światka”? No wiesz, jakiegoś stylistę albo fryzjera? O, albo najlepiej masażystę! No i żeby koniecznie mieszkał w Londynie albo chociaż w jego pobliżu.
– Taa, to może być myśl… Papa.
– Papa, trzymaj się kochanie. I nie kupuj już dziś nic słodkiego. Bo opłakiwanie braku chłopaka przerodzi się w opłakiwanie posiadania zbędnych kilogramów! – Suz pogroziła mi matczynie palcem, po czym posłała mi całusa i wyszła, zostawiając mnie sam na sam z moimi myślami.
Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak doskonale wstrzeliłaś się z tym „światkiem”, Suz. Tu nie chodzi tylko o branżę. Ale o prawdziwie inny świat i inną rzeczywistość, inny styl życia, inne życiowe cele. Najprawdopodobniej jedyne, w czym się zgadzamy, to płeć tego, kto się nam podoba. To chyba jedyna rzecz, która jest u nas taka sama.
~*~
– Amber. Nie uwierzysz, kto przed chwilą był u mnie w salonie!
– Jak to przed chwilą? Przecież powinnaś mieć już dawno zamknięte. W dodatku jest niedziela. Kto normalny pracuje tak długo w niedzielę…
– Oj, wcale nie zamierzałam pracować. Przyszłam tam, żeby zastanowić się nad zmianą wystroju, ale ledwo zaczęłam przeglądać katalog, a tu do środka wchodzi klient!
– Rozumiem, że jak zwykle zapomniałaś zamknąć drzwi? – westchnęłam, kręcąc głową. Ciocia Lizzy jest taka nieodpowiedzialna. Ja wiem, że w tej jej wioseczce to pewnie nawet jakby spała przy otwartych drzwiach, nic złego by się nie stało, ale wypadki chodzą po ludziach. A najgorzej, jak zabierze się za coś związanego ze zdobieniem – czy to będą tatuaże, malowanie, czy wystrój wnętrz. Jak raz się zapali do pracy, to ciężko jej się od tego oderwać. Jakby była w innym świecie. Widać, że łączą nas więzy krwi. Zupełnie jakby to ona była moim rodzicem, a nie jej brat.
– To dlatego że to salon tatuażu! Po co miałabym go zamykać, gdy jestem w środku? Zresztą to nie jest już istotne. Liczy się, że było otwarte, a moim ostatnim klientem był – nie uwierzysz! – Harry Potter!
– Kto…?
– No, Harry. Ten o którym mi opowiadałaś!
– Co ale jak to…? Skąd wiesz, że to on?
– Bo widziałam go przedtem wiele razy! I niewielka jest szansa, by przez przypadek dwóch chłopaków o imieniu Harry w okrągłych okularach, o intensywnie zielonych oczach i z dziwną blizną na czole w trakcie tego samego lata zmieniło się z dzieciaka w za dużych ubraniach w młodego, niebrzydkiego mężczyznę.
– No dobrze, ciociu, ale wciąż nie rozumiem skąd go znasz? I to po nazwisku.
– Po pierwsze uczniowie z jego szkoły praktycznie co sobotę przychodzą do mojego miasteczka na zakupy, rozerwać się i tym podobne. A po drugie to przecież Harry Potter! Wszyscy go znaj… Ups.
Gdybym była psem, właśnie postawiłabym uszy na baczność.
– Co masz na myśli przez „wszyscy go znają”? Kim on tak naprawdę jest, ciociu? – dopytywałam, nie wiedząc, czy powinnam czuć się podekscytowana, czy przestraszona.
– To będzie naprawdę długa rozmowa, Amber. I z pewnością nie na telefon. Daj mi piętnaście minut.
– Żartujesz sobie ze mnie? Przecież jesteś tysiące mil stąd… Chyba że przyjechałaś do Londynu, nic mi o tym nie mówiąc?! – spytałam oskarżycielsko. Tak rzadko się widywałyśmy, że nie przegapiłabym żadnej okazji, by ją spotkać. Ciocia Lizzy jest dla mnie jak mama.
– Jestem wciąż w salonie, zapewniam cię.
– Więc jakim cudem chcesz się dostać do Londynu w tak krótkim czasie? Co, teleportujesz się?
– W sumie… można to tak poniekąd nazwać.
– Co…? – bąknęłam zbita z tropu.
– Poczekaj na mnie, żabko… och, możesz zrobić w międzyczasie kakao. I to dużo. Bo czeka nas naprawdę wyczerpująca rozmowa.
~*~
To była najbardziej absurdalna historia, jaką kiedykolwiek usłyszałam.
– Podsumowując, magia istnieje, dokoła mnie żyją ludzie wymachujący różdżkami – szturchnęłam palcem patyk, leżący na stoliku przede mną – latający na miotłach, korespondujący za pomocą sów, potrafiący się teleportować a nawet zmieniać w zwierzęta… A chłopak, w którym się zakochałam, jest jedną z najważniejszych postaci tego świata. Obrońcą uciśnionych, bohaterem narodów o niewyobrażalnej mocy, choć wciąż jest tylko nastolatkiem. Do tego na jego życie czyha najgroźniejszy czarnoksiężnik tych czasów… – powtórzyłam oszołomiona, mrugając raz po raz. – Co to ma być?! Romansidło fantasy?! Nie żeby mi to jakoś szczególnie przeszkadzało… – mruknęłam, uśmiechając się pod nosem, do swoich fantazji.
– Rozumiem, że ciężko ci w to uwierzyć.
– Wiesz, tak właściwie to ci wierzę. Nigdy nie byłaś dobra w opowiadaniu ani tym bardziej wymyślaniu bajek, więc niemożliwe jest, byś to zmyśliła.
– Ej! – zakrzyknęła, choć oczy jej się śmiały.
– Taka rzeczywistość. – Wzruszyłam ramionami. – Zastanawia mnie tylko jedna sprawa – czemu nie powiedziałaś mi wcześniej, kim jesteś?
– Wydawało mi się to na tyle mało istotne…
– Mało istotne?! – O mało nie zakrztusiłam się kakao.
– …skoro okazałaś się być niemagiczna – dokończyła.
– A gdybym jednak była czarownicą?
– Wtedy o wszystkim byś się dowiedziała. Po prostu razem z twoimi rodzicami zdecydowaliśmy, że nie chcemy, byś dorastała, wiedząc, że istnieje świat magii, do którego jednak ty nie będziesz miała dostępu. Chcieliśmy oszczędzić ci zawodu.
– Więc czemu teraz mi o tym powiedziałaś?
– Bo zakochałaś się w Harrym, to przecież oczywiste. Powinnaś wiedzieć, kim on naprawdę jest… A jeśli o to chodzi. Niestety mam złą wiadomość. Nie jestem pewna na sto procent, ale i tak wolę ci powiedzieć…
– O co chodzi? Coś mu się stało? – spytałam zaniepokojona.
– I tak, i nie. Wiesz, gdy Harry pojawił się u mnie, w pierwszej chwili tego nie zauważyłam, ale jak podszedł bliżej… był pijany. – Wytrzeszczyłam oczy, nie wierząc własnym uszom. Harry nie wdawał mi się kimś, kto łatwo sięga po alkohol. Nawet raz mu proponowałam drinka, ale odmówił. – Wyznał, że wypił, by zapomnieć. Próbowałam go o to wypytać, ale odmówił udzielenia odpowiedzi. Ostatecznie jednak język sam mu się rozwiązał. Opowiedział mi – strasznie nieskładnie – że jego przyjaciel dał mu do obejrzenia zdjęcia z imprezy Ślizgonów – mieszkańców jednego z domów, do których poprzydzielani są uczniowie – na których jakiś chłopak, którego nazywał Fretką, obmacywał się z różnymi facetami. Kiedy mi to mówił, brzmiał, jakby planował kogoś rozszarpać. Nie jestem tylko pewna, kogo miał na myśli... Później podobno rzucił się na tego całego Fretkę – swoją drogą, urocze przezwisko – z pięściami, a ten go pocałował. – Poczułam ukłucie w piersi, ale nie przerwałam opowieści cioci. – I to właśnie przez ten pocałunek Harry się upił.
– Czyli co, był tak obrzydzony, że chciał o tym zapomnieć…? – spytałam z niekrytą nadzieją w głosie. Ciocia pokręciła smutno głową.
– Podobno nie mógł przestać o tym myśleć… Amber kochanie, obawiam się, że naprawdę nic między wami nie będzie – powiedziała miękko, a mi zaszkliły się oczy. Próbowałam walczyć ze łzami, ale ostatecznie i tak spłynęły mi po policzkach.
– Cudownie – jęknęłam. – Mój książę z bajki okazał się nie dość, że gejem to jeszcze zakochanym gejem! – Pociągnęłam nosem, kryjąc twarz w dłoniach. – Czemu… czemu ja głupia się w nim zakochałam…?
– Masz mi za złe, że ci powiedziałam? – dotarł do mnie niepewny głos cioci. Pokręciłam energicznie głową.
– Lepiej żebym już teraz dała sobie spokój.
– A wiesz w ogóle, o kim on mówił?
– Wiem tylko tyle, że Fretka to przezwisko jakie nadali z przyjaciółmi jego największemu szkolnemu wrogowi. Który jest, cytuję: „upierdliwym, ulizanym blond draniem, ze zbyt wysokim mniemaniem o sobie, którego sam widok doprowadza mnie do obłędu”. Teraz pewnie ten „obłęd” ma nieco inny charakter – rzuciłam smutno, czym sama się dobiłam.
– Co zamierzasz zrobić?
– Najpierw? Ogarnąć się. Pewnie mam tusz na połowie twarzy. Później do niego zadzwonię i spróbuję wybadać sytuację. A po tym umówię się z Suz na lody. To czy będę zajadać smutki, czy świętować zwycięstwo, zależy od przebiegu mojej rozmowy z Harrym.
– Będę trzymać kciuki.
Długo odkładałam rozmowę z Harrym, mając złudną nadzieję, że to jakoś zmieni sytuację. Albo raczej najzwyczajniej bałam się jej wyniku. No cóż, sama jestem sobie winna. Jak zwykle za wiele oczekiwałam. Liczyłam, że bez przerwy będzie do mnie pisał i wydzwaniał stęskniony, a tymczasem rzadko kiedy sam z siebie się ze mną skontaktuje. No i najprawdopodobniej kocha innego faceta, tego samego, którego nienawidził przez kilka ostatnich lat…!
Uch… Nie mam szczęścia w miłości.
Suzanne miała rację. „Tylko przyjaciele” to jednak będzie dobre rozwiązanie. W końcu nie zamierzam toczyć przegranej bitwy.
Tak więc… Powodzenia, Harry. Dajmy z siebie wszystko. W końcu w twoich myślach nie ma miejsca na kogokolwiek poza pewnym blondwłosym draniem, prawda? 
~*~*~*~ 

2 komentarze:

  1. Hej,
    rozdział wspaniały, Amber zakochała się w Harrym, a jak się okazało to jej ciotka robiła wtedy ten przepiękny tatuaż Harremu, teraz dowiedziała się o istnieniu magicznego świata...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka,
    och rozdział jest wspaniały, Amber zakochan w Harrym, a na dodatek okazuje się, że to jej ciotka robiła ten przepiękny tatuaż Harremu...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń