piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 15 - Draco



Severus przez dłuższy czas przyglądał się uważnie jaju, w końcu chwytając je pewnym ruchem i ważąc w dłoni. Badał opuszkami palców strukturę skorupki, upewniając się co do jej wytrzymałości. Jego brwi co rusz ściągały się ku sobie i wygładzały, jakby mężczyzna nie był do końca pewnym, czy być złym, czy też zaintrygowanym.
- Możesz mi powiedzieć jeszcze raz, jak to się stało, że do twojej torby przypałętało się jajo? – mruknął, przenosząc wzrok na moją osobę. Brzmiał na naprawdę wkurzonego, jednak w jego oczach dało się zauważyć malutkie, ledwo widoczne iskiereczki.
- Ciebie to bawi – warknąłem niezadowolony, siadając na skraju biurka i wyciągając z kieszeni szlafroka (najszybszego sposobu pełnego zakrycia ciała) paczkę fajek. Wkładając jednego między wargi, szybko go odpaliłem, zaciągając się ukochanym smakiem nikotyny. W końcu musiałem się jakoś odprężyć, skoro nawet prysznic w niczym nie pomagał. – Och, nic nie mów na ten temat – dodałem poirytowany, kiedy dostrzegłem, jak jego oczy zwężają się ostrzegająco. Severus nigdy nie tolerował mojego palenia i kiedy tylko mógł, z satysfakcją pozbywał się moich ukochanych paczuszek. – Lepiej powiedz, co możemy z tym zrobić.
- W tej chwili za wiele nie zdziałamy. Mógłbym wręcz rzecz, że jesteśmy zbyt wielkimi żółtodziobami, abyśmy sami zajęli się tym problemem – powiedział niezadowolony, odkładając jajo na pościel. – Tylko raz miałem okazję trzymać smocze jajo i jestem bardziej niż pewien, że było ono o wiele cieplejsze, niż to twoje. W takim razie musimy zrobić mu coś na kształt prowizorycznego gniazda, gdzie będzie wystarczająco ciepło do prawidłowego rozwoju smoczego zarodka.
- Nie uważasz, że lepiej byłoby w jakiś sposób zwrócić jajo? – podsunąłem, chociaż sam skrzywiłem się na myśl ponownego spotkania smoczycy. Niemniej jednak chciałem pozbyć się tego małego problemu.
- Czy ty wiesz, o czym w ogóle mówisz, dzieciaku? Twój zapach już dawno zdążył przejść na jajo i chociaż smoczyca w jakiś sposób cię polubiła; o czym sugerowałoby chociażby to, że zabrała cię tak po prostu do swego gniazda, nie znaczy, że zaakceptuje twój zapach na jej maleństwie. Zapewne zaraz po tym, jak ulotniłbyś się po podłożeniu jaja, ta zdążyłaby już dawno wypchnąć je poza gniazdo – stwierdził ponuro Sev. – Tak więc, czy chcesz, czy nie, musisz poradzić sobie z tym, bez pomysłu oddania zguby.
- Tylko że nie mam zielonego pojęcia o wychowywaniu smoków. – Obrzuciłem mężczyznę niezadowolonym spojrzeniem. – Nie chcesz tego jaja? Nienarodzony smok nie będzie ci do niczego potrzebny?
- Jedyne, co będzie mi potrzebne, to skorupki, jakie już dla mnie załatwiłeś – odparł brunet, chwytając moją torbę i rzucając ją w moim kierunku. Automatycznie złapałem ją wolnymi dłońmi; papierosa aktualnie trzymając miedzy wargami. – Swoją drogą, mógłbyś mi je już podać. Chciałbym jak najszybciej wziąć się za warzenie tego eliksiru. W końcu nie jest to jakieś kilkuminutowe zajęcie.
- Jaki eliksir jest tym razem twoim celem? – spytałem, wyciągając skorupki i podając je mężczyźnie. Odkąd pamiętam, Severus co jakiś czas wynajdował jakiś specyfik, który za cenę honoru postanawiał sobie uwarzyć. Nie ważne, czy miałby siedzieć nad nim tydzień, miesiąc, czy pół roku.
- Raczej moim zadaniem – sprostował. – Ten wywar został zlecony mi do uwarzenia przez Czarnego Pana. Nie chcesz wiedzieć po co, a ja nie mam ochoty mówić.
- Świetnie. Tylko, że ty weźmiesz te skorupki i zabierzesz się do pracy, a ja z kolei pozostaję z nierozwiązanym problemem niewyklutego jeszcze smoka – mruknąłem, stwierdzając w duchu, że najprawdopodobniej będę musiał poradzić sobie z tym sam.
- Nie mówiłem nic o tym, że nie mam zamiaru panu pomagać, panie Malfoy. – Severus spojrzał na mnie srogo, mówiąc tym samym tonem, który stosował zawsze podczas zajęć w szkole. Najwidoczniej moja uwaga nie spodobała mu się w żadnym wypadku. – Po prostu chciałem ci delikatnie uświadomić, że póki smok się nie wykluje nie musisz podejmować praktycznie żadnych czynności. Radziłbym jednak, abyś wcześniej poinformował o tym małym szczególiku tą całą Masaki, która ponoć specjalizuje się w opiece nad magicznymi stworzeniami, jak i twojego wuja, a pana tego domu.

~ * ~

Zaśmiałem się cicho, patrząc rozbawiony na mojego bliźniaka i Yumi. Dziewczyna w tej chwili udzielała Igowi kilku porad, przez które mój brat soczyście pąsowiał. No cóż, domyślam się, że było mu odrobinę głupio słuchać informacji o najlepszych zabezpieczeniach na czas łóżkowych igraszek.
- Pamiętaj, że najważniejsze jest, abyś to ty miał przy sobie prezerwatywy. Dziewczyny na ogół zdają się w tej kwestii na facetów. W końcu nigdy nie wiadomo, jak dużego będą mieli ich partnerzy – powiedziała z powagą, nawet nie myśląc o tym, aby się zarumienić. Zamiast niej uczynił to jednak Igniss, czerwieniąc się jak piwonia, mimo iż zdawał się chcieć pozować w tej chwili na luzaka.
- Yumi-chan, myślę, że Ig nie będzie miał problemu w tej kwestii – odparłem, zwracając na siebie uwagę dziewczyny.
- Ciebie to również dotyczy, Ryuuki. Musisz być tego tak samo świadomy, jak Raito! – zawołała niezadowolona z tego, że podchodziłem do tematu tak lekceważąco. – Może w waszej Anglii macie życie nocne jak w bajeczce, jednak tu nie jest wasz rodzinny kraj.
- Chciałem przez to powiedzieć, że to nie dziewczynki nam w głowie, tylko chłopcy – sprostowałem, z zadowolonym uśmiechem rejestrując czerwieniące się policzki u dziewczyny. W końcu!
- Hai, wygraliście – mruknęła nadal czerwona, co spotkało się ze śmiechem mojego brata. – Idźcie już na to miasto, czy gdzie tam macie w planach.
- To nie idziesz z nami podbijać chłopców? – zapytał Ig, starając się nie brzmieć na tak rozbawionego, jak był w rzeczywistości.
- Oj, dajcie już mi spokój! Wybieram się z Masaki-san na zakupowy szał – oznajmiła, zaraz też żegnając się i wychodząc z salonu.
- To jakie mamy plany na ten tydzień? – spytałem ciekaw tego, co tym razem wymyślił Ig.
Pierwszy tydzień przesiedzieliśmy w domu, głowiąc się we czwórkę z Severusem i Maki, nad tym, co zrobimy, kiedy mały smoczek się wykluje. Niby doszliśmy do jakichś tam wniosków, jednak nie było to jeszcze nic takiego pewnego. W końcu nigdy nie wiadomo, jak maluszek będzie zachowywał się tuż po wybiciu się ze skorupki. Drugi tydzień przeznaczony był na szał zakupowy, kiedy to wspólnie podbijaliśmy kolejne firmowe sklepy i nawet parę zwykłych butików (głównie za namową Iga). A najlepsze w tym było to, że mimo niemagiczności tych miejsc, naprawdę dobrze się bawiłem. Nigdy nie śmiałbym nawet podejrzewać, że kupowanie ubrań w sklepach, zamiast zlecanie ich uszycia na wymiar, może okazać się taką frajdą.
Teraz jednak mój brat wymyślił coś całkowicie nowego, czego za żadne skarby nie chciał mi zdradzić. Cały czas tylko powtarzał: „zobaczysz w swoim czasie” i „to niespodziewajka”. Nic, nawet nie pomogło wypytywanie reszty domowników, ani też lisów (będących japońskimi odpowiednikami skrzatów domowych i sów – taki tam full serwis). Od nikogo nie mogłem dowiedzieć się, na co takiego wpadł Ig.

~ * ~

Z niemałą ulgą opuściłem metro podziemne, idąc szybkim krokiem tuż za bratem. Było dzisiaj bardzo gorąco, dlatego obydwoje mieliśmy na sobie krótkie, jeansowe szorty i dłuższe błękitne koszulki – bokserki, przedstawiające twarze jakichś wykonawców. Oprócz tego mieliśmy jeszcze na sobie okulary przeciwsłoneczne i trampki. W tym też momencie kończyły się wszelkie podobieństwa. Ja swoje włosy zostawiłem rozpuszczone, bliźniak je spiął w luźną kitkę, odsłaniając zakolczykowane uszy. Wiedziałem tylko o dwóch, dlatego też widok kilku kolczyków w każdym uchu, w tym industrial w lewej małżowinie, sprawił, że na dobrą chwilę odjęło mi mowę. Jednak musiałem przyznać, że te wszystkie żelastwa dodawały mu uroku i w sumie szkoda było, że nie miałem sposobności dowiedzieć się o nich wcześniej.
Dodatkowo oprócz nałożenia ochronnego kremu z filtrem na skórę twarzy i odsłoniętych części ciała, mój brat postanowił odrobinę się upiększyć, podkreślając oczy czarnym tuszem i eyelinerem, a usta smarując bezbarwnym błyszczykiem.
- Naprawdę, czasami zachowujesz się jak baba – mruknąłem, spoglądając na uśmiechniętą twarz brata. Gdybym przymknął oko na brak biustu i delikatnie męskie rysy twarzy, z pewnością wziąłbym brata za nieziemską dziewczynę.
- Jak zwykle musisz pomarudzić, nie? – Ig pokręcił rozbawiony głową, chwytając mnie za nadgarstek i ciągnąc za sobą ku przejściu dla pieszych. – Po drugiej stronie znajduje się nasz cel podróży – oznajmił, kiedy znaleźliśmy się na ulicy. Wskazał na znajdujący się przed nami wieżowiec, który zdawał się nie wyróżniać niczym wśród innych drapaczy chmur.
Przy wejściu stał potężny mężczyzna z surowym wyrazem twarzy, ubrany w grafitowy garnitur. Kiedy tylko podeszliśmy bliżej, łysy łypnął na nas wzrokiem, kiwając w końcu ledwo widocznie głową. Igni w odpowiedzi machnął delikatnie ręką, ciągnąc mnie do środka.
Tam z kolei przywitała nas naprawdę ładna szatynka, odziana w krótką przylegającą do ciała beżową sukienkę i brązowe szpilki, które idealnie pasowały do trzymanej przez nią aktówki w tym samym kolorze. Podeszła do nas szybkim krokiem, uśmiechając się promiennie.
- Jestem Aoyama i mam dziś za zadanie być waszą koordynatorką – powiedziała na wstępie, zaraz kierując nas w stronę windy (o czym zdążył szepnąć mi brat). We trójkę weszliśmy do malusieńkiego pomieszczenia, którego drzwi automatycznie zamknęły się za nami. Spojrzałem niepewnie na boki po biszkoptowych ściankach, a następnie na mojego brata, który posłał mi pokrzepiający uśmiech.
- Na które piętro jedziemy? – spytał dziewczynę, która natychmiast odpowiedziała mu: „dwunaste” i w tym też momencie wcisnęła guzik z tymże numerkiem.
Nie wiem czemu, ale podróż windą wydawała mi się o wiele bardziej nieprzyjemna, niż przemieszczanie się za pomocą świskoklików. Tam w ciągu ułamków sekund znajdowałem się nawet w innej części kraju czy kontynentu. A tutaj, żeby znaleźć się kilka pięter wyżej musiało minąć o wiele więcej czasu, co jakoś nie spotkało się z moją aprobatą.
- Spokojnie, to tylko winda – szepnął brat, obejmując mnie swoim ramieniem. – Zresztą jesteśmy już na miejscu – dodał przy akompaniamencie cichego dzwoneczka, po którym nastąpiło rozsunięcie się drzwi. – Widzisz? – Uśmiechnął się rozbawiony, wyciągając mnie na korytarz. Dziewczyna cały czas przyglądała się nam z delikatnym uśmiechem, prowadząc do jedynych drzwi na piętrze, obok których znajdowała się złota tabliczka z czekoladowym napisem: „Studio fotograficzne: Utsukushii”. Otworzyła od razu drzwi, wpuszczając nas do środka.
- W końcu! Ileż można na was czekać? – Doszedł do nas zniecierpliwiony głos, a już po chwili moim oczom ukazał się wysoki blondyn, ubrany tylko w podziurawione czarne jeansy. – Już myślałem, że zgubiliście się po drodze!
- Och, wybacz. Po prostu Aoyama-san nie mówiła, że mamy się spieszyć do ciebie. – Igniss pozwolił przytulić się przez nieznajomego, samemu też obejmując mężczyznę z cichym westchnieniem. – Dawno się nie widzieliśmy. Jak było w Nowym Yorku? – spytał, odsuwając się kawałek.
- Aoyama dużo się zna. Została zatrudniona tydzień temu w zamian za Yumiko, która odeszła na macierzyńskie – odparł mężczyzna, wzruszając ramionami. – A w Nowym Yorku,  jak w każdym innym mieście, w którym byłem. Odrobina turystyki, śmiechu, reszta to praca. Ale o tym pogadamy w domu.
- Jasne. Pozwól tylko, że przedstawię ci oficjalnie mojego brata, Ryuukiego – oznajmił, wskazując na mnie głową. Natychmiast zrobiłem krok w kierunku mężczyzny, wyciągając przed siebie dłoń.
- Onodera Ryuuki – powiedziałem, wykrzywiając wargi w delikatnym, pogodnym uśmiechu.
- Onodera Yuuichi. Widzę, że dobrze zaaklimatyzowałeś się, kuzynie – odparł rozbawiony. Ja z kolei spojrzałem na niego nierozumiejąco. W końcu wydawało mi się, że poznałem już całą rodzinkę Seporiana. A tu proszę, taka niespodzianka. – Jestem starszym bratem Keisuke – dodał, jakby to miało mi pomóc w kojarzeniu faktów. Ja jednak nie pamiętałem, aby ktoś wspominał cokolwiek na temat domniemanego rodzeństwa Keia. – Nie wierzę, że nic o mnie nie mówił. Jakże okropnie z jego strony! – zawył cicho, chociaż w ogóle nie wydawał się być smutny, czy zmartwiony. Wręcz przeciwnie, wesołe ogniki w jego oczach wręcz brykały, próbując uwolnić się ze złotych tęczówek. Dodatkowo wielki uśmiech nawet nie myślał o tym, aby zejść z twarzy mężczyzny, tylko cały czas wręcz rozpoławiał ją na pół.
- Jestem pewien, że nie zrobił tego specjalnie, Yuu. Jednak proponuję wziąć się w końcu do roboty, bo mistrz nam nogi powyrywa, jak będziemy dalej tu stać.
- Racja – przytaknął mu Yuuichi. – Dzisiaj pracować będziemy w dwóch grupach. Ja będę pracować z tobą, Raito. Natomiast ty, Ryuuki będziesz w parze z moim przyjacielem, Yoshizawą Haruse. Tematem dzisiejszych zdjęć jest dominacja mężczyzn i samotność kobiet. Fotograf dodatkowo będzie pracował  z wami osobno, aby uchwycić waszą osobliwą urodę. A teraz, uciekajcie z dziewczynami do przebieralni. One was szybko przygotują. – Wskazał na grupkę dziewczyn, które czekały cierpliwie, aż skoczymy naszą rozmowę.
Kiedy tylko Yuu odsunął się od nas na krok, te od razu rzuciły się w naszym kierunku, zaciągnęły do garderoby i tam kolejno przebrały  w coraz to nowsze kreacje. W moim wypadku dziewczyny ostatecznie zdecydowały się na yukatę, którą pomagały mi założyć, z racji tego, że po raz pierwszy będę miał na sobie tego typu ubranie. Czułem się dziwnie, gdy ich palce co rusz dotykały mojej skóry, lub też gdy jedna z nich musiała objąć mnie ramionami w chwili, gdy związywała mi strój specjalnym pasem.
Jeszcze tylko nałożyły na mnie odrobinę makijażu i byłem gotowy.
- Wyglądasz idealnie – stwierdziły chórkiem, podprowadzając mnie do lustra, abym mógł spojrzeć na swoje odbicie. Teraz dopiero widziałem, jak się prezentuję. Sięgająca jakoś do połowy uda yukata była błękitnego koloru z wyszywanym srebrną nicią finezyjnym wzorkiem. Do tego biały pas miał w sobie delikatnie błękitne dodatki. I chociaż ten strój strasznie podkreślał moją urodę, to jednak czułem się w nim tak… niemęsko. Jakbym miał w tym stroju prezentować się jak przedstawicielka płci pięknej.
Tym bardziej odbierałem takie wrażenie, kiedy dokładnie przyjrzałem się swojej twarzy. Na powieki nałożony miałem błękitny cień, który idealnie komponował się z kolorem moich oczu i całego stroju. Dodatkowo musiałem mieć doczepiane rzęsy, który teraz były o wiele dłuższe i gęstsze (przemilczę fakt, że moje naturalne również były nieziemsko długie i gęste), oraz blady róż na policzkach, nie wspominając już o jasno różowej szmince, która miała dodać mi uroku.
- Wyglądam jak kobieta – powiedziałem niezadowolony, przyglądając się uważnie swojemu odbiciu. Zapuszczone włosy opadały swobodnie na ramiona, z kolei krótsze kosmyki okalały moją twarz, nadając mi wrażenie jeszcze delikatniejszej osoby.
- I o to tu chodzi. Zresztą i tak żaden twój znajomy nie zobaczy tych zdjęć, więc nie musisz się niczym przejmować. – Igniss pojawił się obok mnie, jakby właśnie wyłonił się z ziemi. Spojrzałem na niego uważnie, by dojrzeć, że on to ma nawet bardziej kobiecy strój niż ja.
Ubrany był w krwiste kimono ciasno przylegające do jego ciała. Jedynie rękawy (podobnie jak u mnie) były o wiele szersze, z białym kwiatowym wzrokiem przy samym końcu. Obwiązany był białym pasem, który z kolei otaczał cienki, czarny sznur, związany z przodu tak, aby jego końce luźno zwisały gdzieś tak do połowy jego ud.
Wszystkie kolczyki zostały usunięte z jego uszu (prócz tego, który był odpowiedzialny za zmianę koloru włosów na czarny), tak jak i zniknął jego makijaż. Co jednak nie oznaczało, że pozostał taki nieumalowany. Usta wysmarowane miał czerwoną szminką, której odcień był taki sam jak kimona. Policzki i powieki zostawiono w naturalnym stanie, jednak rzęsy musiał mieć doczepiane i dodatkowo potraktowane kilka razy tuszem. Również eyeliner znalazł tu swoje powołanie, zostawiając cienkie kreski przy dolnej powiece i odrobinę większą przy górnej.
Całość jednak prezentowała się tak niesamowicie, że nie byłem wręcz oderwać oczu od osoby mojego brata.
- Wyglądasz jak bóstwo, Raito-kun – zaszczebiotała jedna, która odpowiedzialna była za mój makijaż.
- Szkoda tylko, że są one takiej długości…
- Gdyby tylko były dłuższe…
- A kto powiedział, że nie mam długich włosów? – przerwał im, z zadziornym uśmiechem. Spojrzałem na niego, z uniesioną do góry brwią, zastanawiając się, co opowiada ten dureń. – Na ogół staram się tego unikać jednak w tym wypadku mogę pozbyć się tej przeklętej spinki – dodał, sięgając dłońmi pod swoje włosy i przez chwilę zdając się szukać w nich czegoś. Kiedy w końcu palce natrafiły na wymieniony przedmiot, jego uśmiech poszerzył się, a on sam wyciągnął przed siebie małą, srebrną spinkę, którą matka kiedyś podpinała włosy Igowi.
Jak tylko jego ręce odsunęły się od głowy, wszystkie pukle automatycznie wystrzeliły ku ziemi, rozciągając się w zastraszającym tempie. Aż w końcu zatrzymały się, mniej więcej w miejscu, gdzie znajdowały się jego kolana.
- To było niesamowite! – mruknąłem, patrząc z zachwytem na jego piękne, proste czarne kosmyki. To nie mieściło się mi wręcz w głowie, tym bardziej, że nie wiedziałem o tym fakcie. Igniss w rzeczywistości miał tak długie włosy. Nieziemskie odkrycie!

~*~

Nie miałem okazji porozmawiać z bratem na temat jego włosów. Bowiem tuż po tym, jak odkrył przed nami ten sekret pojawił się uśmiechnięty Yuu z informacją, że zaraz zaczynamy zdjęcia. On w stosunku do nas ubrany został w ciemnozielony mundur z przypiętym u boku mieczem – kataną.
Igniss, nie czekając wiele, podszedł do kuzyna tanecznym krokiem, mówiąc coś o tym, że nie może doczekać się początku zdjęć i tyle ich już widziałem.
- Zaprowadzę cię do twojego partnera zdjęciowego – szepnęła jedna z dziewcząt, wpinając mi we włosy błękitny kwiat i po złapaniu delikatnie za dłoń, pociągnęła w kierunku wyjścia z przebieralni. Następnie poprowadziła mnie korytarzem do pomieszczenia oznaczonego numer trzy. – Dobrej zabawy – dodała, wpuszczając mnie do środka i zaraz zamykając za mną drzwi.
Niepewnie wszedłem głębiej rozglądając się po pomieszczeniu. Moją uwagę przykuło wielkie dwuosobowe łoże, które oświetlone było delikatnie z góry w dość romantyczny sposób. Zaintrygowany podszedłem bliżej, dłonią sunąc po delikatnej satynowej pościeli. Uśmiech sam wykwitł na moich wargach, kiedy usiadłem ostrożnie na skraju łóżka i zacząłem śmiało rozglądać się na wszystkie strony. Aż mój wzrok nie padł na umundurowanego Pottera (chociaż bez ostrza przy boku).
- Potter! Ty parszywy gnoju! Czy twoim nowym hobby stało się uprzykrzania mi życia nawet w czasie przerwy wakacyjnej? – warknąłem po angielsku przekonany, że w innym wypadku Wielki Bohater Ludzkości, psia jego mać, nic nie załapie.
- Nawet na myśl mi to nie przyszło – odparł rozbawiony, mówiąc idealnie po japońsku. Zupełnie tak, jakby znał ten język od urodzenia. – Myślę jednak, że doszło do małego nieporozumienia.  Nie nazywam się Potter, tylko Yoshizawa Haruse. Będę twoim partnerem na czas zdjęć.
Dopiero w tym momencie zauważyłem szczegóły, które jasno wskazywały na to, że nie jest on Potterem. Po pierwsze był z pewnością starszy i nie miał na nosie tych głupich okularów, które przysłaniały prawdziwy wygląd jego zielonych oczu. Już nawet nie wspominając o tym, że jego były ciemnobrązowe. Również blizna w kształcie błyskawicy goszcząca delikatnie po prawej stronie na czole zapodziała się gdzieś u mężczyzny. Co było kolejnym dowodem na to, że nie był on moją szkolną nemezis.
- Och, wybacz – mruknąłem, przeklinając w duchu brak zimnej krwi. Przecież to było oczywiste, że Potter nie pojawiłby się tutaj. Nie było wręcz takich szans. Dyrektor zbyt bardzo troszczył się o jego życie, by pozwolił mu na taki wypad. – Po prostu…
- Nie musisz się tłumaczyć – przerwał, podchodząc do mnie na wyciągnięcie ręki i klękając na jedno kolano. Ujął delikatnie moją prawą dłoń, spoglądając na mnie z delikatnym uśmiechem. – Wyglądasz przepięknie w tym stroju, że aż nie potrafię wyjść z zachwytu. – Wargami musnął delikatnie skórę, wykrzywiając wargi w subtelnym uśmiechu.
I w tym też momencie z boku dobiegł nas blask flesza  aparatu. Automatycznie poderwałem głowę, patrząc na mężczyznę stojącego przez statywem. Fotograf pomachał w moim kierunku, zaraz też wołając do nas poruszony:
- To było cudowne! Róbcie tak dalej! Jak kochankowie, którzy w końcu mają okazję cieszyć się swoją obecnością!
Spojrzałem na Haruse, który uśmiechnął się do mnie uspokajająco. W sumie, czego miałbym się bać? W końcu nie byłem teraz w tej celi, mogłem sam decydować, co się zaraz stanie.
Przygryzłem delikatnie wargę, patrząc kokietującym wzrokiem na bruneta i kładąc dłoń na jego policzku. Mężczyzna zaraz też podniósł się, przez chwilę górując nade mną, po czym opierając kolana o skraj łóżka, przybliżył swoją twarz do mojej, muskając delikatnie policzek.
Odgłosy cykającego aparatu przeszywały co chwilę pomieszczenie, wraz z radosnymi komentarzami fotografa, które można by było skrócić do jednego słowa: „więcej”.
- Nie będzie przeszkadzać ci, jak skosztuje twoich warg? – spytał, patrząc na mnie z prośbą. Nasze oddechy zmieszały się w jeden, a po moim nieznacznym ruchu głowy, usta zetknęły się subtelnie.
Moje ręce owinęły się wokół jego szyi, łapiąc za czapkę wojskową i odrzucając ją gdzieś na bok. Z kolei jego dłoń znalazła się na mojej klatce piersiowej, delikatnie masując ją przez materiał yukaty.
Nagle chwycił mnie w pasie, unosząc i kładąc całego na łóżku. Sam z kolei położył się obok mnie, przyciągając do kolejnego pocałunku.
- Musimy zachowywać się tak jakbyśmy naprawdę chcieli doprowadzić do punktu kulminacyjnego. Nie zapominając jednocześnie o tym, że musimy robić pozycje do jak najlepszych ujęć – mruknął, całując mnie leciutko po szyi. Skoro tak przestawia całą sprawę…
Palcami odnalazłem guziki zielonego munduru, odpinając je powoli, krok po kroczku odsłaniając białą koszulę. Następnie zacząłem zsuwać okrycie z jego ramion, po czym wziąłem się również za rozpinanie koszuli. A kiedy w końcu byłem w stanie zobaczyć nagi tors mężczyzny, objąłem go jedną ręką za szyją, drugą łapiąc za jego nadgarstek i nakierowując na swoje udo, tuż przy granicy, jaką wyznawała yukata.
- Śmiało, wejdź głębiej. Tak, jakbyś miał w planach zrobić mi dobrze – szepnąłem, po raz któryś wtapiając dłonie w jego miękkie, gęste włosy.
Haruse od razu dostosował się do mojej prośby. Jego ręka wślizgnęła się pod błękitny materiał, przez chwilę głaskając mnie po udzie, po czym zawędrował dalej, aż zatrzymał się przy materiale bielizny. Musnął ją wręcz nieśmiało, jakby pytał mnie tym samym o pozwolenie.
Westchnąłem zaskoczony, spoglądając na twarz mężczyzny. Oderwał się właśnie od mojej szyi, nawiązując kontakt wzrokowy i zbliżając się do moich ust. W chwili gdy nasze wargi zetknęły się ze sobą, a języki wyszły na spotkanie, ja rozsunąłem nieznacznie swoje nogi, dając mężczyźnie większy dostęp do siebie. A brunet nie zamierzał próżnować. Od razu zaczął gładzić subtelnie mojego penisa przez materiał bielizny. Ja z kolei wzdychałem cicho, czując zdradzieckie rumieńce na policzkach.
W tym momencie nie odchodziło mnie, czy zdjęcia wyjdą dobrze, czy wręcz przeciwnie. Chociaż miło byłoby kiedyś móc zobaczyć to zdarzenie. Nie obchodziło mnie też, jakie odczucia wywoła to na fotografie. Musiał jednak być z nas zadowolony, gdyż co chwilę pochwalał nasze wyczyny i tylko od czasu do czasu prosił o delikatną zmianę pozycji.

Po ogłoszeniu przez fotografa przerwy, zostałem sam z drugim modelem. Leżeliśmy jeszcze na łóżku. On w samym spodniach, ja z kolei z rozchylonymi połami yukaty. Ostatnie zdjęcia ujęte zostały w chwili, kiedy Haruse leżał między moimi nogami, opierając ramiona po obu stronach mojej głowy i leniwie kosztować moich ust. Ja z kolei miałem obejmować szyję bruneta, wyginając raz po raz swoje ciało, oraz podrygiwać delikatnie biodrami.
- Przyznaję bez bicia, że dzisiejsza sesja z tobą to najlepsze co mnie spotkało w ciągu kilku ostatnich lat – powiedział cicho, wkładając rękę pod mój kark, głaskając go delikatnie. – Martwiłem się, że temat zdjęć przerazi cię i uciekniesz już po pierwszej chwili. Cieszy mnie ta pomyłka.
- Wiesz, nie tylko ty miałeś z tego jakąś korzyść – odparłem z cichym pomrukiem. Facet doskonale wiedział, gdzie dotykać, aby to na mnie oddziaływało. – W końcu fakt faktem, to ja cały czas byłem tutaj dopieszczany.
- Nie dało się tego nie poczuć – zaśmiał się cicho Haruse, przenosząc się na zabawę moimi włosami. Co też naprawdę lubiłem, jeśli tylko osoba robiła to z należytą starannością i delikatnością. – To było naprawdę dobre i skłamałbym, gdybym powiedział, że nie chcę tego powtórzyć.
- Tylko może nie na sesji, co? Myślę, że jedna taka w zupełności nam wystarczy.
- Oczywiście – zgodził się ze mną brunet. – Zresztą i tak, po przerwie sesję będziesz miał tylko ty, a jutro pracujemy już we czwórkę, by wypromować odrobinę letnią pogodę i stroje kąpielowe.
- Mmhm, me gusta. – Uśmiechnąłem się na myśl o jutrzejszych zdjęciach. Mimo wszystko miło będzie popatrzeć na dobre ciało bez żadnych przeszkód. Do Haruse czułem jakieś delikatne przyciąganie, chociaż myśl o tym, że wygląda podobnie do Iskiereczki Nadziei była odrobinę dołująca. Na szczęście Potter musiałby przejść naprawdę mocny stylowy zabieg, aby wyglądać chociaż w połowie tak dobrze jak Yoshizawa. – Nie pogardziłbym też wspólnym wyjściem na kawę, czy kolację – dodałem po chwili, stwierdzając w duchu, że nie jest to taki wcale zły pomysł. W końcu takie spotkanie jeszcze niczego nie znaczyło.
- Jestem jak najbardziej za – przytaknął, obdarowując mnie wielce zadowolonym uśmiechem.

7 komentarzy:

  1. wow... pierwszy raz weszłam na twojego blogai powiem ci że podoba miasię ;D całość jest fajna i ciekawa, a rozdział świetnie napisany. ta sesja zdjęciowa... nie mogę doczekać się żeby "zobaczyć" tą w strojach kąpielowych. tak jak to draco określił "Mmhm, me gusta" ;D. mam nadzieję że następny rozdział pojawi się szybko

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziś przypomniało mi się, że ten blog istnieje, a ja miałam czytać, bo mi się podobało :D No, ale ja to ja, więc oczywiście zapomniałam :< Ale wróciłam! Jedyna uwaga: nie lubię gdy postaci mówią rzeczy w stylu "me gusta" Wiesz, to trochę... dziwne XD moim zdaniem to nie pasuje i psuje cały efekt, ale ostatecznie mi się podobało :) Ciekawy motyw z Japonią, czegoś takiego wcześniej nie widziałam :) I jak zwykle (tak samo mam oglądając animce i czytając mangi) nie mogę zapamiętać imion Japończyków xDD Czekam na nowy rozdział i zapraszam do mnie :D
    http://harrypotterisrebrnaprawda.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Hah, blog ciekawy ale jednak za dużo ,,mugolskich rzeczy,, typu komórka, papierosy, ,,me gusta,, 😒

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    piękna sesja, to było boskie uświadomienie, że wolą chłopców niż dziewczynki, Ignis taki mi się podoba...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm... Jak dla mnie tekst super piany z dwóch punktów widzenia (nie licząc dodatków). Jak na razie jedynie ale to to, że u Draco sytuacja rozgrywa się naprawdę szybko i bardzo ciekawe, a u Harrego ciągnie się jak fajki z olejem i poza tradycyjnymi Wesleyami to ZERO akcji, a szkoda :-(

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    wspaniale, boskie było  uświadomienie, że wolą chłopców niż dziewczynki ;] właśnie taki Ignis mi się podoba...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    wspaniale, to było rewelacyjne jak ich uświadamiali, że wolą chłopców niż dziewczynki ;] taki Ignis to mi się bardzo podoba...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń