Severus przez dłuższy czas przyglądał się
uważnie jaju, w końcu chwytając je pewnym ruchem i ważąc w dłoni. Badał
opuszkami palców strukturę skorupki, upewniając się co do jej wytrzymałości.
Jego brwi co rusz ściągały się ku sobie i wygładzały, jakby mężczyzna nie był
do końca pewnym, czy być złym, czy też zaintrygowanym.
- Możesz mi powiedzieć jeszcze raz, jak
to się stało, że do twojej torby przypałętało się jajo? – mruknął, przenosząc
wzrok na moją osobę. Brzmiał na naprawdę wkurzonego, jednak w jego oczach dało
się zauważyć malutkie, ledwo widoczne iskiereczki.
- Ciebie to bawi – warknąłem
niezadowolony, siadając na skraju biurka i wyciągając z kieszeni szlafroka
(najszybszego sposobu pełnego zakrycia ciała) paczkę fajek. Wkładając jednego
między wargi, szybko go odpaliłem, zaciągając się ukochanym smakiem nikotyny. W
końcu musiałem się jakoś odprężyć, skoro nawet prysznic w niczym nie pomagał. –
Och, nic nie mów na ten temat – dodałem poirytowany, kiedy dostrzegłem, jak
jego oczy zwężają się ostrzegająco. Severus nigdy nie tolerował mojego palenia
i kiedy tylko mógł, z satysfakcją pozbywał się moich ukochanych paczuszek. –
Lepiej powiedz, co możemy z tym zrobić.
- W tej chwili za wiele nie zdziałamy.
Mógłbym wręcz rzecz, że jesteśmy zbyt wielkimi żółtodziobami, abyśmy sami
zajęli się tym problemem – powiedział niezadowolony, odkładając jajo na pościel.
– Tylko raz miałem okazję trzymać smocze jajo i jestem bardziej niż pewien, że
było ono o wiele cieplejsze, niż to twoje. W takim razie musimy zrobić mu coś
na kształt prowizorycznego gniazda, gdzie będzie wystarczająco ciepło do
prawidłowego rozwoju smoczego zarodka.
- Nie uważasz, że lepiej byłoby w jakiś
sposób zwrócić jajo? – podsunąłem, chociaż sam skrzywiłem się na myśl ponownego
spotkania smoczycy. Niemniej jednak chciałem pozbyć się tego małego problemu.
- Czy ty wiesz, o czym w ogóle mówisz,
dzieciaku? Twój zapach już dawno zdążył przejść na jajo i chociaż smoczyca w
jakiś sposób cię polubiła; o czym sugerowałoby chociażby to, że zabrała cię tak
po prostu do swego gniazda, nie znaczy, że zaakceptuje twój zapach na jej maleństwie.
Zapewne zaraz po tym, jak ulotniłbyś się po podłożeniu jaja, ta zdążyłaby już
dawno wypchnąć je poza gniazdo – stwierdził ponuro Sev. – Tak więc, czy chcesz,
czy nie, musisz poradzić sobie z tym, bez pomysłu oddania zguby.
- Tylko że nie mam zielonego pojęcia o
wychowywaniu smoków. – Obrzuciłem mężczyznę niezadowolonym spojrzeniem. – Nie
chcesz tego jaja? Nienarodzony smok nie będzie ci do niczego potrzebny?
- Jedyne, co będzie mi potrzebne, to
skorupki, jakie już dla mnie załatwiłeś – odparł brunet, chwytając moją torbę i
rzucając ją w moim kierunku. Automatycznie złapałem ją wolnymi dłońmi;
papierosa aktualnie trzymając miedzy wargami. – Swoją drogą, mógłbyś mi je już
podać. Chciałbym jak najszybciej wziąć się za warzenie tego eliksiru. W końcu
nie jest to jakieś kilkuminutowe zajęcie.
- Jaki eliksir jest tym razem twoim
celem? – spytałem, wyciągając skorupki i podając je mężczyźnie. Odkąd pamiętam,
Severus co jakiś czas wynajdował jakiś specyfik, który za cenę honoru
postanawiał sobie uwarzyć. Nie ważne, czy miałby siedzieć nad nim tydzień,
miesiąc, czy pół roku.
- Raczej moim zadaniem – sprostował. –
Ten wywar został zlecony mi do uwarzenia przez Czarnego Pana. Nie chcesz wiedzieć
po co, a ja nie mam ochoty mówić.
- Świetnie. Tylko, że ty weźmiesz te
skorupki i zabierzesz się do pracy, a ja z kolei pozostaję z nierozwiązanym
problemem niewyklutego jeszcze smoka – mruknąłem, stwierdzając w duchu, że
najprawdopodobniej będę musiał poradzić sobie z tym sam.
- Nie mówiłem nic o tym, że nie mam
zamiaru panu pomagać, panie Malfoy. – Severus spojrzał na mnie srogo, mówiąc
tym samym tonem, który stosował zawsze podczas zajęć w szkole. Najwidoczniej
moja uwaga nie spodobała mu się w żadnym wypadku. – Po prostu chciałem ci
delikatnie uświadomić, że póki smok się nie wykluje nie musisz podejmować
praktycznie żadnych czynności. Radziłbym jednak, abyś wcześniej poinformował o
tym małym szczególiku tą całą Masaki, która ponoć specjalizuje się w opiece nad
magicznymi stworzeniami, jak i twojego wuja, a pana tego domu.
~ * ~
Zaśmiałem się cicho, patrząc rozbawiony na
mojego bliźniaka i Yumi. Dziewczyna w tej chwili udzielała Igowi kilku porad,
przez które mój brat soczyście pąsowiał. No cóż, domyślam się, że było mu
odrobinę głupio słuchać informacji o najlepszych zabezpieczeniach na czas
łóżkowych igraszek.
- Pamiętaj, że najważniejsze jest, abyś
to ty miał przy sobie prezerwatywy. Dziewczyny na ogół zdają się w tej kwestii
na facetów. W końcu nigdy nie wiadomo, jak dużego będą mieli ich partnerzy –
powiedziała z powagą, nawet nie myśląc o tym, aby się zarumienić. Zamiast niej
uczynił to jednak Igniss, czerwieniąc się jak piwonia, mimo iż zdawał się chcieć
pozować w tej chwili na luzaka.
- Yumi-chan, myślę, że Ig nie będzie miał
problemu w tej kwestii – odparłem, zwracając na siebie uwagę dziewczyny.
- Ciebie to również dotyczy, Ryuuki.
Musisz być tego tak samo świadomy, jak Raito! – zawołała niezadowolona z tego,
że podchodziłem do tematu tak lekceważąco. – Może w waszej Anglii macie życie
nocne jak w bajeczce, jednak tu nie jest wasz rodzinny kraj.
- Chciałem przez to powiedzieć, że to nie
dziewczynki nam w głowie, tylko chłopcy – sprostowałem, z zadowolonym uśmiechem
rejestrując czerwieniące się policzki u dziewczyny. W końcu!
- Hai, wygraliście – mruknęła nadal
czerwona, co spotkało się ze śmiechem mojego brata. – Idźcie już na to miasto,
czy gdzie tam macie w planach.
- To nie idziesz z nami podbijać
chłopców? – zapytał Ig, starając się nie brzmieć na tak rozbawionego, jak był w
rzeczywistości.
- Oj, dajcie już mi spokój! Wybieram się
z Masaki-san na zakupowy szał – oznajmiła, zaraz też żegnając się i wychodząc z
salonu.
- To jakie mamy plany na ten tydzień? –
spytałem ciekaw tego, co tym razem wymyślił Ig.
Pierwszy tydzień przesiedzieliśmy w domu,
głowiąc się we czwórkę z Severusem i Maki, nad tym, co zrobimy, kiedy mały
smoczek się wykluje. Niby doszliśmy do jakichś tam wniosków, jednak nie było to
jeszcze nic takiego pewnego. W końcu nigdy nie wiadomo, jak maluszek będzie
zachowywał się tuż po wybiciu się ze skorupki. Drugi tydzień przeznaczony był
na szał zakupowy, kiedy to wspólnie podbijaliśmy kolejne firmowe sklepy i nawet
parę zwykłych butików (głównie za namową Iga). A najlepsze w tym było to, że mimo
niemagiczności tych miejsc, naprawdę dobrze się bawiłem. Nigdy nie śmiałbym
nawet podejrzewać, że kupowanie ubrań w sklepach, zamiast zlecanie ich uszycia
na wymiar, może okazać się taką frajdą.
Teraz jednak mój brat wymyślił coś
całkowicie nowego, czego za żadne skarby nie chciał mi zdradzić. Cały czas
tylko powtarzał: „zobaczysz w swoim czasie” i „to niespodziewajka”. Nic, nawet
nie pomogło wypytywanie reszty domowników, ani też lisów (będących japońskimi
odpowiednikami skrzatów domowych i sów – taki tam full serwis). Od nikogo nie
mogłem dowiedzieć się, na co takiego wpadł Ig.
~ * ~
Z niemałą ulgą opuściłem metro podziemne,
idąc szybkim krokiem tuż za bratem. Było dzisiaj bardzo gorąco, dlatego
obydwoje mieliśmy na sobie krótkie, jeansowe szorty i dłuższe błękitne koszulki
– bokserki, przedstawiające twarze jakichś wykonawców. Oprócz tego mieliśmy
jeszcze na sobie okulary przeciwsłoneczne i trampki. W tym też momencie
kończyły się wszelkie podobieństwa. Ja swoje włosy zostawiłem rozpuszczone,
bliźniak je spiął w luźną kitkę, odsłaniając zakolczykowane uszy. Wiedziałem
tylko o dwóch, dlatego też widok kilku kolczyków w każdym uchu, w tym
industrial w lewej małżowinie, sprawił, że na dobrą chwilę odjęło mi mowę.
Jednak musiałem przyznać, że te wszystkie żelastwa dodawały mu uroku i w sumie
szkoda było, że nie miałem sposobności dowiedzieć się o nich wcześniej.
Dodatkowo oprócz nałożenia ochronnego
kremu z filtrem na skórę twarzy i odsłoniętych części ciała, mój brat
postanowił odrobinę się upiększyć, podkreślając oczy czarnym tuszem i
eyelinerem, a usta smarując bezbarwnym błyszczykiem.
- Naprawdę, czasami zachowujesz się jak
baba – mruknąłem, spoglądając na uśmiechniętą twarz brata. Gdybym przymknął oko
na brak biustu i delikatnie męskie rysy twarzy, z pewnością wziąłbym brata za
nieziemską dziewczynę.
- Jak zwykle musisz pomarudzić, nie? – Ig
pokręcił rozbawiony głową, chwytając mnie za nadgarstek i ciągnąc za sobą ku
przejściu dla pieszych. – Po drugiej stronie znajduje się nasz cel podróży –
oznajmił, kiedy znaleźliśmy się na ulicy. Wskazał na znajdujący się przed nami
wieżowiec, który zdawał się nie wyróżniać niczym wśród innych drapaczy chmur.
Przy wejściu stał potężny mężczyzna z
surowym wyrazem twarzy, ubrany w grafitowy garnitur. Kiedy tylko podeszliśmy
bliżej, łysy łypnął na nas wzrokiem, kiwając w końcu ledwo widocznie głową. Igni
w odpowiedzi machnął delikatnie ręką, ciągnąc mnie do środka.
Tam z kolei przywitała nas naprawdę ładna
szatynka, odziana w krótką przylegającą do ciała beżową sukienkę i brązowe
szpilki, które idealnie pasowały do trzymanej przez nią aktówki w tym samym
kolorze. Podeszła do nas szybkim krokiem, uśmiechając się promiennie.
- Jestem Aoyama i mam dziś za zadanie być
waszą koordynatorką – powiedziała na wstępie, zaraz kierując nas w stronę windy
(o czym zdążył szepnąć mi brat). We trójkę weszliśmy do malusieńkiego
pomieszczenia, którego drzwi automatycznie zamknęły się za nami. Spojrzałem
niepewnie na boki po biszkoptowych ściankach, a następnie na mojego brata,
który posłał mi pokrzepiający uśmiech.
- Na które piętro jedziemy? – spytał
dziewczynę, która natychmiast odpowiedziała mu: „dwunaste” i w tym też momencie
wcisnęła guzik z tymże numerkiem.
Nie wiem czemu, ale podróż windą wydawała
mi się o wiele bardziej nieprzyjemna, niż przemieszczanie się za pomocą świskoklików.
Tam w ciągu ułamków sekund znajdowałem się nawet w innej części kraju czy
kontynentu. A tutaj, żeby znaleźć się kilka pięter wyżej musiało minąć o wiele
więcej czasu, co jakoś nie spotkało się z moją aprobatą.
- Spokojnie, to tylko winda – szepnął
brat, obejmując mnie swoim ramieniem. – Zresztą jesteśmy już na miejscu – dodał
przy akompaniamencie cichego dzwoneczka, po którym nastąpiło rozsunięcie się
drzwi. – Widzisz? – Uśmiechnął się rozbawiony, wyciągając mnie na korytarz. Dziewczyna
cały czas przyglądała się nam z delikatnym uśmiechem, prowadząc do jedynych
drzwi na piętrze, obok których znajdowała się złota tabliczka z czekoladowym
napisem: „Studio fotograficzne: Utsukushii”.
Otworzyła od razu drzwi, wpuszczając nas do środka.
- W końcu! Ileż można na was czekać? –
Doszedł do nas zniecierpliwiony głos, a już po chwili moim oczom ukazał się
wysoki blondyn, ubrany tylko w podziurawione czarne jeansy. – Już myślałem, że zgubiliście
się po drodze!
- Och, wybacz. Po prostu Aoyama-san nie
mówiła, że mamy się spieszyć do ciebie. – Igniss pozwolił przytulić się przez
nieznajomego, samemu też obejmując mężczyznę z cichym westchnieniem. – Dawno
się nie widzieliśmy. Jak było w Nowym Yorku? – spytał, odsuwając się kawałek.
- Aoyama dużo się zna. Została
zatrudniona tydzień temu w zamian za Yumiko, która odeszła na macierzyńskie –
odparł mężczyzna, wzruszając ramionami. – A w Nowym Yorku, jak w każdym innym mieście, w którym byłem.
Odrobina turystyki, śmiechu, reszta to praca. Ale o tym pogadamy w domu.
- Jasne. Pozwól tylko, że przedstawię ci
oficjalnie mojego brata, Ryuukiego – oznajmił, wskazując na mnie głową.
Natychmiast zrobiłem krok w kierunku mężczyzny, wyciągając przed siebie dłoń.
- Onodera Ryuuki – powiedziałem,
wykrzywiając wargi w delikatnym, pogodnym uśmiechu.
- Onodera Yuuichi. Widzę, że dobrze
zaaklimatyzowałeś się, kuzynie – odparł rozbawiony. Ja z kolei spojrzałem na
niego nierozumiejąco. W końcu wydawało mi się, że poznałem już całą rodzinkę
Seporiana. A tu proszę, taka niespodzianka. – Jestem starszym bratem Keisuke –
dodał, jakby to miało mi pomóc w kojarzeniu faktów. Ja jednak nie pamiętałem,
aby ktoś wspominał cokolwiek na temat domniemanego rodzeństwa Keia. – Nie
wierzę, że nic o mnie nie mówił. Jakże okropnie z jego strony! – zawył cicho,
chociaż w ogóle nie wydawał się być smutny, czy zmartwiony. Wręcz przeciwnie,
wesołe ogniki w jego oczach wręcz brykały, próbując uwolnić się ze złotych
tęczówek. Dodatkowo wielki uśmiech nawet nie myślał o tym, aby zejść z twarzy
mężczyzny, tylko cały czas wręcz rozpoławiał ją na pół.
- Jestem pewien, że nie zrobił tego
specjalnie, Yuu. Jednak proponuję wziąć się w końcu do roboty, bo mistrz nam
nogi powyrywa, jak będziemy dalej tu stać.
- Racja – przytaknął mu Yuuichi. –
Dzisiaj pracować będziemy w dwóch grupach. Ja będę pracować z tobą, Raito. Natomiast
ty, Ryuuki będziesz w parze z moim przyjacielem, Yoshizawą Haruse. Tematem dzisiejszych
zdjęć jest dominacja mężczyzn i samotność kobiet. Fotograf dodatkowo będzie
pracował z wami osobno, aby uchwycić
waszą osobliwą urodę. A teraz, uciekajcie z dziewczynami do przebieralni. One
was szybko przygotują. – Wskazał na grupkę dziewczyn, które czekały cierpliwie,
aż skoczymy naszą rozmowę.
Kiedy tylko Yuu odsunął się od nas na
krok, te od razu rzuciły się w naszym kierunku, zaciągnęły do garderoby i tam kolejno
przebrały w coraz to nowsze kreacje. W
moim wypadku dziewczyny ostatecznie zdecydowały się na yukatę, którą pomagały
mi założyć, z racji tego, że po raz pierwszy będę miał na sobie tego typu
ubranie. Czułem się dziwnie, gdy ich palce co rusz dotykały mojej skóry, lub
też gdy jedna z nich musiała objąć mnie ramionami w chwili, gdy związywała mi
strój specjalnym pasem.
Jeszcze tylko nałożyły na mnie odrobinę makijażu
i byłem gotowy.
-
Wyglądasz idealnie – stwierdziły chórkiem, podprowadzając mnie do lustra, abym
mógł spojrzeć na swoje odbicie. Teraz dopiero widziałem, jak się prezentuję. Sięgająca
jakoś do połowy uda yukata była błękitnego koloru z wyszywanym srebrną nicią
finezyjnym wzorkiem. Do tego biały pas miał w sobie delikatnie błękitne
dodatki. I chociaż ten strój strasznie podkreślał moją urodę, to jednak czułem
się w nim tak… niemęsko. Jakbym miał w tym stroju prezentować się jak
przedstawicielka płci pięknej.
Tym
bardziej odbierałem takie wrażenie, kiedy dokładnie przyjrzałem się swojej
twarzy. Na powieki nałożony miałem błękitny cień, który idealnie komponował się
z kolorem moich oczu i całego stroju. Dodatkowo musiałem mieć doczepiane rzęsy,
który teraz były o wiele dłuższe i gęstsze (przemilczę fakt, że moje naturalne
również były nieziemsko długie i gęste), oraz blady róż na policzkach, nie
wspominając już o jasno różowej szmince, która miała dodać mi uroku.
-
Wyglądam jak kobieta – powiedziałem niezadowolony, przyglądając się uważnie
swojemu odbiciu. Zapuszczone włosy opadały swobodnie na ramiona, z kolei
krótsze kosmyki okalały moją twarz, nadając mi wrażenie jeszcze delikatniejszej
osoby.
- I o
to tu chodzi. Zresztą i tak żaden twój znajomy nie zobaczy tych zdjęć, więc nie
musisz się niczym przejmować. – Igniss pojawił się obok mnie, jakby właśnie
wyłonił się z ziemi. Spojrzałem na niego uważnie, by dojrzeć, że on to ma nawet
bardziej kobiecy strój niż ja.
Ubrany
był w krwiste kimono ciasno przylegające do jego ciała. Jedynie rękawy
(podobnie jak u mnie) były o wiele szersze, z białym kwiatowym wzrokiem przy
samym końcu. Obwiązany był białym pasem, który z kolei otaczał cienki, czarny
sznur, związany z przodu tak, aby jego końce luźno zwisały gdzieś tak do połowy
jego ud.
Wszystkie
kolczyki zostały usunięte z jego uszu (prócz tego, który był odpowiedzialny za
zmianę koloru włosów na czarny), tak jak i zniknął jego makijaż. Co jednak nie
oznaczało, że pozostał taki nieumalowany. Usta wysmarowane miał czerwoną
szminką, której odcień był taki sam jak kimona. Policzki i powieki zostawiono w
naturalnym stanie, jednak rzęsy musiał mieć doczepiane i dodatkowo potraktowane
kilka razy tuszem. Również eyeliner znalazł tu swoje powołanie, zostawiając cienkie
kreski przy dolnej powiece i odrobinę większą przy górnej.
Całość
jednak prezentowała się tak niesamowicie, że nie byłem wręcz oderwać oczu od
osoby mojego brata.
-
Wyglądasz jak bóstwo, Raito-kun – zaszczebiotała jedna, która odpowiedzialna
była za mój makijaż.
-
Szkoda tylko, że są one takiej długości…
-
Gdyby tylko były dłuższe…
- A
kto powiedział, że nie mam długich włosów? – przerwał im, z zadziornym
uśmiechem. Spojrzałem na niego, z uniesioną do góry brwią, zastanawiając się,
co opowiada ten dureń. – Na ogół staram się tego unikać jednak w tym wypadku
mogę pozbyć się tej przeklętej spinki – dodał, sięgając dłońmi pod swoje włosy
i przez chwilę zdając się szukać w nich czegoś. Kiedy w końcu palce natrafiły
na wymieniony przedmiot, jego uśmiech poszerzył się, a on sam wyciągnął przed
siebie małą, srebrną spinkę, którą matka kiedyś podpinała włosy Igowi.
Jak
tylko jego ręce odsunęły się od głowy, wszystkie pukle automatycznie
wystrzeliły ku ziemi, rozciągając się w zastraszającym tempie. Aż w końcu
zatrzymały się, mniej więcej w miejscu, gdzie znajdowały się jego kolana.
- To
było niesamowite! – mruknąłem, patrząc z zachwytem na jego piękne, proste
czarne kosmyki. To nie mieściło się mi wręcz w głowie, tym bardziej, że nie
wiedziałem o tym fakcie. Igniss w rzeczywistości miał tak długie włosy.
Nieziemskie odkrycie!
~*~
Nie
miałem okazji porozmawiać z bratem na temat jego włosów. Bowiem tuż po tym, jak
odkrył przed nami ten sekret pojawił się uśmiechnięty Yuu z informacją, że
zaraz zaczynamy zdjęcia. On w stosunku do nas ubrany został w ciemnozielony
mundur z przypiętym u boku mieczem – kataną.
Igniss,
nie czekając wiele, podszedł do kuzyna tanecznym krokiem, mówiąc coś o tym, że
nie może doczekać się początku zdjęć i tyle ich już widziałem.
-
Zaprowadzę cię do twojego partnera zdjęciowego – szepnęła jedna z dziewcząt,
wpinając mi we włosy błękitny kwiat i po złapaniu delikatnie za dłoń,
pociągnęła w kierunku wyjścia z przebieralni. Następnie poprowadziła mnie
korytarzem do pomieszczenia oznaczonego numer trzy. – Dobrej zabawy – dodała,
wpuszczając mnie do środka i zaraz zamykając za mną drzwi.
Niepewnie
wszedłem głębiej rozglądając się po pomieszczeniu. Moją uwagę przykuło wielkie
dwuosobowe łoże, które oświetlone było delikatnie z góry w dość romantyczny
sposób. Zaintrygowany podszedłem bliżej, dłonią sunąc po delikatnej satynowej
pościeli. Uśmiech sam wykwitł na moich wargach, kiedy usiadłem ostrożnie na
skraju łóżka i zacząłem śmiało rozglądać się na wszystkie strony. Aż mój wzrok
nie padł na umundurowanego Pottera (chociaż bez ostrza przy boku).
-
Potter! Ty parszywy gnoju! Czy twoim nowym hobby stało się uprzykrzania mi
życia nawet w czasie przerwy wakacyjnej? – warknąłem po angielsku przekonany,
że w innym wypadku Wielki Bohater Ludzkości, psia jego mać, nic nie załapie.
-
Nawet na myśl mi to nie przyszło – odparł rozbawiony, mówiąc idealnie po
japońsku. Zupełnie tak, jakby znał ten język od urodzenia. – Myślę jednak, że
doszło do małego nieporozumienia. Nie
nazywam się Potter, tylko Yoshizawa Haruse. Będę twoim partnerem na czas zdjęć.
Dopiero
w tym momencie zauważyłem szczegóły, które jasno wskazywały na to, że nie jest
on Potterem. Po pierwsze był z pewnością starszy i nie miał na nosie tych
głupich okularów, które przysłaniały prawdziwy wygląd jego zielonych oczu. Już
nawet nie wspominając o tym, że jego były ciemnobrązowe. Również blizna w
kształcie błyskawicy goszcząca delikatnie po prawej stronie na czole zapodziała
się gdzieś u mężczyzny. Co było kolejnym dowodem na to, że nie był on moją
szkolną nemezis.
- Och,
wybacz – mruknąłem, przeklinając w duchu brak zimnej krwi. Przecież to było
oczywiste, że Potter nie pojawiłby się tutaj. Nie było wręcz takich szans.
Dyrektor zbyt bardzo troszczył się o jego życie, by pozwolił mu na taki wypad.
– Po prostu…
- Nie
musisz się tłumaczyć – przerwał, podchodząc do mnie na wyciągnięcie ręki i
klękając na jedno kolano. Ujął delikatnie moją prawą dłoń, spoglądając na mnie
z delikatnym uśmiechem. – Wyglądasz przepięknie w tym stroju, że aż nie
potrafię wyjść z zachwytu. – Wargami musnął delikatnie skórę, wykrzywiając
wargi w subtelnym uśmiechu.
I w
tym też momencie z boku dobiegł nas blask flesza aparatu. Automatycznie poderwałem głowę,
patrząc na mężczyznę stojącego przez statywem. Fotograf pomachał w moim
kierunku, zaraz też wołając do nas poruszony:
- To
było cudowne! Róbcie tak dalej! Jak kochankowie, którzy w końcu mają okazję
cieszyć się swoją obecnością!
Spojrzałem
na Haruse, który uśmiechnął się do mnie uspokajająco. W sumie, czego miałbym
się bać? W końcu nie byłem teraz w tej
celi, mogłem sam decydować, co się zaraz stanie.
Przygryzłem
delikatnie wargę, patrząc kokietującym wzrokiem na bruneta i kładąc dłoń na
jego policzku. Mężczyzna zaraz też podniósł się, przez chwilę górując nade mną,
po czym opierając kolana o skraj łóżka, przybliżył swoją twarz do mojej,
muskając delikatnie policzek.
Odgłosy
cykającego aparatu przeszywały co chwilę pomieszczenie, wraz z radosnymi
komentarzami fotografa, które można by było skrócić do jednego słowa: „więcej”.
- Nie
będzie przeszkadzać ci, jak skosztuje twoich warg? – spytał, patrząc na mnie z
prośbą. Nasze oddechy zmieszały się w jeden, a po moim nieznacznym ruchu głowy,
usta zetknęły się subtelnie.
Moje
ręce owinęły się wokół jego szyi, łapiąc za czapkę wojskową i odrzucając ją
gdzieś na bok. Z kolei jego dłoń znalazła się na mojej klatce piersiowej,
delikatnie masując ją przez materiał yukaty.
Nagle
chwycił mnie w pasie, unosząc i kładąc całego na łóżku. Sam z kolei położył się
obok mnie, przyciągając do kolejnego pocałunku.
- Musimy
zachowywać się tak jakbyśmy naprawdę chcieli doprowadzić do punktu
kulminacyjnego. Nie zapominając jednocześnie o tym, że musimy robić pozycje do
jak najlepszych ujęć – mruknął, całując mnie leciutko po szyi. Skoro tak
przestawia całą sprawę…
Palcami
odnalazłem guziki zielonego munduru, odpinając je powoli, krok po kroczku
odsłaniając białą koszulę. Następnie zacząłem zsuwać okrycie z jego ramion, po
czym wziąłem się również za rozpinanie koszuli. A kiedy w końcu byłem w stanie
zobaczyć nagi tors mężczyzny, objąłem go jedną ręką za szyją, drugą łapiąc za
jego nadgarstek i nakierowując na swoje udo, tuż przy granicy, jaką wyznawała
yukata.
-
Śmiało, wejdź głębiej. Tak, jakbyś miał w planach zrobić mi dobrze – szepnąłem,
po raz któryś wtapiając dłonie w jego miękkie, gęste włosy.
Haruse
od razu dostosował się do mojej prośby. Jego ręka wślizgnęła się pod błękitny
materiał, przez chwilę głaskając mnie po udzie, po czym zawędrował dalej, aż
zatrzymał się przy materiale bielizny. Musnął ją wręcz nieśmiało, jakby pytał
mnie tym samym o pozwolenie.
Westchnąłem
zaskoczony, spoglądając na twarz mężczyzny. Oderwał się właśnie od mojej szyi,
nawiązując kontakt wzrokowy i zbliżając się do moich ust. W chwili gdy nasze
wargi zetknęły się ze sobą, a języki wyszły na spotkanie, ja rozsunąłem
nieznacznie swoje nogi, dając mężczyźnie większy dostęp do siebie. A brunet nie
zamierzał próżnować. Od razu zaczął gładzić subtelnie mojego penisa przez
materiał bielizny. Ja z kolei wzdychałem cicho, czując zdradzieckie rumieńce na
policzkach.
W tym
momencie nie odchodziło mnie, czy zdjęcia wyjdą dobrze, czy wręcz przeciwnie.
Chociaż miło byłoby kiedyś móc zobaczyć to zdarzenie. Nie obchodziło mnie też,
jakie odczucia wywoła to na fotografie. Musiał jednak być z nas zadowolony,
gdyż co chwilę pochwalał nasze wyczyny i tylko od czasu do czasu prosił o
delikatną zmianę pozycji.
Po ogłoszeniu przez fotografa przerwy, zostałem sam z drugim
modelem. Leżeliśmy jeszcze na łóżku. On w samym spodniach, ja z kolei z
rozchylonymi połami yukaty. Ostatnie zdjęcia ujęte zostały w chwili, kiedy
Haruse leżał między moimi nogami, opierając ramiona po obu stronach mojej głowy
i leniwie kosztować moich ust. Ja z kolei miałem obejmować szyję bruneta,
wyginając raz po raz swoje ciało, oraz podrygiwać delikatnie biodrami.
- Przyznaję
bez bicia, że dzisiejsza sesja z tobą to najlepsze co mnie spotkało w ciągu
kilku ostatnich lat – powiedział cicho, wkładając rękę pod mój kark, głaskając
go delikatnie. – Martwiłem się, że temat zdjęć przerazi cię i uciekniesz już po
pierwszej chwili. Cieszy mnie ta pomyłka.
- Wiesz,
nie tylko ty miałeś z tego jakąś korzyść – odparłem z cichym pomrukiem. Facet
doskonale wiedział, gdzie dotykać, aby to na mnie oddziaływało. – W końcu fakt
faktem, to ja cały czas byłem tutaj dopieszczany.
- Nie
dało się tego nie poczuć – zaśmiał się cicho Haruse, przenosząc się na zabawę
moimi włosami. Co też naprawdę lubiłem, jeśli tylko osoba robiła to z należytą
starannością i delikatnością. – To było naprawdę dobre i skłamałbym, gdybym powiedział,
że nie chcę tego powtórzyć.
-
Tylko może nie na sesji, co? Myślę, że jedna taka w zupełności nam wystarczy.
-
Oczywiście – zgodził się ze mną brunet. – Zresztą i tak, po przerwie sesję
będziesz miał tylko ty, a jutro pracujemy już we czwórkę, by wypromować
odrobinę letnią pogodę i stroje kąpielowe.
-
Mmhm, me gusta. – Uśmiechnąłem się na myśl o jutrzejszych zdjęciach. Mimo
wszystko miło będzie popatrzeć na dobre ciało bez żadnych przeszkód. Do Haruse
czułem jakieś delikatne przyciąganie, chociaż myśl o tym, że wygląda podobnie
do Iskiereczki Nadziei była odrobinę dołująca. Na szczęście Potter musiałby
przejść naprawdę mocny stylowy zabieg, aby wyglądać chociaż w połowie tak
dobrze jak Yoshizawa. – Nie pogardziłbym też wspólnym wyjściem na kawę, czy
kolację – dodałem po chwili, stwierdzając w duchu, że nie jest to taki wcale
zły pomysł. W końcu takie spotkanie jeszcze niczego nie znaczyło.
-
Jestem jak najbardziej za – przytaknął, obdarowując mnie wielce zadowolonym
uśmiechem.
wow... pierwszy raz weszłam na twojego blogai powiem ci że podoba miasię ;D całość jest fajna i ciekawa, a rozdział świetnie napisany. ta sesja zdjęciowa... nie mogę doczekać się żeby "zobaczyć" tą w strojach kąpielowych. tak jak to draco określił "Mmhm, me gusta" ;D. mam nadzieję że następny rozdział pojawi się szybko
OdpowiedzUsuńDziś przypomniało mi się, że ten blog istnieje, a ja miałam czytać, bo mi się podobało :D No, ale ja to ja, więc oczywiście zapomniałam :< Ale wróciłam! Jedyna uwaga: nie lubię gdy postaci mówią rzeczy w stylu "me gusta" Wiesz, to trochę... dziwne XD moim zdaniem to nie pasuje i psuje cały efekt, ale ostatecznie mi się podobało :) Ciekawy motyw z Japonią, czegoś takiego wcześniej nie widziałam :) I jak zwykle (tak samo mam oglądając animce i czytając mangi) nie mogę zapamiętać imion Japończyków xDD Czekam na nowy rozdział i zapraszam do mnie :D
OdpowiedzUsuńhttp://harrypotterisrebrnaprawda.blogspot.com/
Hah, blog ciekawy ale jednak za dużo ,,mugolskich rzeczy,, typu komórka, papierosy, ,,me gusta,, 😒
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńpiękna sesja, to było boskie uświadomienie, że wolą chłopców niż dziewczynki, Ignis taki mi się podoba...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hmm... Jak dla mnie tekst super piany z dwóch punktów widzenia (nie licząc dodatków). Jak na razie jedynie ale to to, że u Draco sytuacja rozgrywa się naprawdę szybko i bardzo ciekawe, a u Harrego ciągnie się jak fajki z olejem i poza tradycyjnymi Wesleyami to ZERO akcji, a szkoda :-(
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, boskie było uświadomienie, że wolą chłopców niż dziewczynki ;] właśnie taki Ignis mi się podoba...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, to było rewelacyjne jak ich uświadamiali, że wolą chłopców niż dziewczynki ;] taki Ignis to mi się bardzo podoba...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza